Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Friedrich Gerstäcker
3
6,8/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
351 przeczytało książki autora
878 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Opowieści niesamowite z języka niemieckiego Johann Wolfgang von Goethe
7,3
Literatura niesamowita, właściwie od zarania swojego gatunku, należała to typu podrzędnego, przynajmniej w jej społecznym odbiorze. Pierwsze próby ukazania grozy spotykamy już w Starożytności. W „Słowniku mitologii greckiej i rzymskiej” odnaleźć możemy między innymi boginię strachu (Empusę),potwora pożerającego dzieci i młodych mężczyzn (Lamia),czy wielogłowego węża wodnego (Hydrę lernejską). Właściwa narracja przepełniona strachem i widmowością, rozkwitła jednak dużo później i w zupełnie innym miejscu na Ziemi. Przyjmuje się, że to gotycyzm, którego pierwszym ważnym dziełem było „Zamczysko w Otranto” Horacego Walpole’a, dał początek współczesnej literaturze grozy. Historia wydania tej książki najlepiej pokazuje, jak negatywnie odbierana była powieść niesamowita już w XVIII wieku. Gdy w 1764 roku Walpole decydował się na premierowy wydruk, z premedytacją pominął nazwisko autora. Popularność książki zmusiła go do przygotowania kolejnego nakładu, tym razem przypisanego fikcyjnemu autorowi - Onuphria Muralto. Dopiero trzecia próba pozwoliła synowi pierwszego premiera Wielkiej Brytania na ujawnienie swojej własnej osoby. Od tego czasu pisarze coraz chętniej sięgali po narzędzia typowe dla książek niesamowitych, czyli chęć eksploatowania sytuacji w różny sposób nierzeczywistych, niemożliwych do odnalezienia w sferze empirycznych doświadczeń czytelnika. Szczytowym osiągnięciem gotycyzmu, a przy okazji punktem zwrotnym dla całej literatury grozy był 1796 rok i powieść „Mnich” Matthew Gregory'ego Lewisa. Niespełna dwudziestoletni pisarz, tworząc swoją książkę w niecałe 10 tygodni, musiał spotkać się z potężną krytyką. Tematyka paktów z mocami nieczystymi, gwałtów, kazirodztwa czy inkwizycji szokowała, ale też stanowiła niewyczerpane źródło inspiracji. „Mnich” zgrabnie łączył niesamowitość z dużym natężeniem emocji i fabularną strukturą, dzięki czemu czytelnicy nie traktowali grozy już tylko jako przypowiastki. I tak właśnie gotycyzm stał się inspiracją dla romantyków.
Zanim jednak świat poznał najważniejszy utwór Lewisa, Johann Wolfgang Goethe wydał zbiór „Unterhaltungen deutscher Ausgewanderten”, z którego pochodzi pierwsze opowiadanie zamieszczone w „Opowieściach niesamowitych z języka niemieckiego”. „Historia neapolitańskiej śpiewaczki” to prosta relacja o nieszczęśliwej miłości, która kończy się w dość nieoczywisty sposób. Czuć w niej jeszcze tę dawną, nienasiąknięta emocjami, chęć opowiedzenia prawdziwych zdarzeń przy wykorzystaniu fantastycznych narzędzi. Więcej tu gawędziarstwa i atmosfery bardowskiego podania przy kominku, niż realnej grozy. Nie inaczej jest zresztą z narracją kolejnych zamieszczonych w tomie opowiadań. Ludwig Tieck, Heinrich von Kleist oraz Friedrich de la Motte Fouqué, zdecydowanie bardziej mówią, niż kreślą ramy znanego nam horroru. Dopiero Ernst Theodor Amadeus Hoffmann i jego słynny „Piaskun” udowadniają, że literatura grozy może być czymś więcej, niż tylko zapleczem dla literatury poważnej. Nie mogło być jednak inaczej. Przecież do czerpania inspiracji z tej pracy przyznawali się tacy twórcy jak: Edgar Allan Poe, Howard Phillips Lovecraft, Gustav Meyrink (jego tekst też znajduje się w tym zbiorze) czy Stefan Grabiński. Hoffmann nie tworzy już tylko prostych fabuł opartych na realnych bądź zasłyszanych legendach. Materiał do swoich opowieści czerpie między innymi z legend średniowiecznych, z baśni braci Grimm, czy wreszcie z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Dzięki rozłożeniu akcji noweli na płaszczyznę codzienną i ponadzmysłową, zacierają się granice między światem rzeczywistym i fantastycznym. W pewnym momencie czytelnik sam już nie wie, co jest prawdą, a co fałszem.
Hoffmann nie jest jedynym, którego nazwisko należy wymienić wśród ważnych postaci niemieckojęzycznej literatury grozy. Niedawno wydany zbiór przypomina nam między innymi, że po ten typ działalności artystycznej sięgali: Thomas Mann, jego starszy brat Heinrich, Hanns Heinz Ewers, Wilhelm Hauff, Paul Heyse czy Friedrich Gerstäcker. Jest więc w tym gronie dwóch Noblistów. Książka przypomina także o pisarzach dzisiaj już praktycznie zapomnianych: Ludwigu Bechsteinie, Georgu von Schlieben czy Paula Rohrerze. O tym, jak różną tematykę zdecydowano ukazać się w tych ponad dwudziestu opowiadaniach, najlepiej zaświadczają sugestywne tytuły: „Mandragora”, „Posąg z marmuru”, „Opowieść o statku upiorów”, „Czarny pająk”, „Chłopiec na widłach”, „Kochanka szatana”, „Majak” czy „Rozpustna mniszka”. Są tu opowieści wyraziste i przepełnione duchem oniryzmu, pisane rozwlekle lub w sposób skondensowany, romantyczne i efekciarskie, wykorzystujące psychologię postaci oraz opierające swoją siłę na różnych zjawach. Im dalej w głąb książki, tym coraz wyraźniej widać, że bliżsi nam współcześnie autorzy starają się mówić nowymi metodami o starych koszmarach i lękach. Właśnie tak najlepiej patrzeć na ten zbiór – przekrojowo, jako na tom ukazujący pewne zjawisko kulturowe.
Oprócz tego, że „Opowieści niesamowite z języka niemieckiego” są ciekawym, panoramicznym zestawieniem tekstów, dają one niemałą czytelniczą radość i satysfakcję. Nie zawsze jest to tylko i wyłącznie kwestia znalezienia rozrywki i chwili oderwania się od konwencjonalnej rzeczywistości. Czasami, jak chociażby w tekstach Manna czy Heyse, mamy do czynienia z prawdziwymi literackimi labiryntami. Inne opowiadania, choć niekoniecznie służą to kontemplacji, wykazują silne tendencje refleksyjne w manifestowaniu swojej intertekstualności. Cenię ten zbiór także za jego opracowanie. Szacunek budzi merytoryczny wstęp Gerarda Koselleka oraz, chyba jeszcze lepsze posłowie Macieja Płazy, który w kilkunastostronicowym eseju porządkuje wszystko to, co właśnie przeczytaliśmy. Na uznanie zasługuje też grono doświadczonych tłumaczy, którzy odświeżyli tekst pierwowzoru i nadali mu nowe, jeszcze bardziej klimatyczne i tajemnicze brzmienie. Całości dopełnia nienaganna redakcja i ciekawe noty biograficzne pisarzy. Oby więcej takich wydań w Polsce.
Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2020/04/recenzja-opowiesci-niesamowite-z-jezyka.html
Opowieści niesamowite z języka niemieckiego Johann Wolfgang von Goethe
7,3
Cykl „narodowych” antologii opowieści niesamowitych swą genezą sięga PRL. To wtedy, w połowie lat 70-tych PIW zdecydował się na zestawienie takiej serii. Właśnie w jej ramach ukazał się zbiór z języka niemieckiego, zatytułowany (od najdłuższego opowiadania w nim zawartego) „Czarny Pająk”.
Jako, że czasy obecnie dla literackiej grozy nastały lepsze, PIW zdecydował się na ponowne wydanie swej serii, jako część trzecia ukazały się właśnie „Opowieści niesamowite z języka niemieckiego”.
Jako że antologia zestawiona została jeszcze w PRL, ukazuje ona charakterystyczne dla ówczesnych czasów cele i sposoby promowania literatury niesamowitej, cele raczej historyczne i literaturoznawcze, niż stricte rozrywkowe. Stąd w kompilacji nacisk położony został z jednej strony na Wielkich literatury niemieckiej (Goethe, von Kleist, bracia Mann, Heyse, a jako Ślązak wyróżnię dodatkowo wywodzącego się spod Raciborza romantyka - Josepha von Eichendorffa).
Po drugie, pojawią się także pisarze „gatunkowi”, tacy, którzy świadomie wybrali fantastykę i grozę jako pole swej ekspresji artystycznej. Tutaj przede wszystkim wspomnieć należy o E.T.A. Hoffmannie i jego serdecznym druhu, hrabim Friedrichu de La Motte Fouque, o wiedeńczyku Gustavie Meyrinku i na koniec o dwu - znakomitych!- autorach skażonych niestety romansem z nazizmem - Hannsie Heinzu Ewersie i Karlu Hansie Stroblu.
Wkład ww autorów w literaturę grozy jest nie do przecenienia, a zamieszczone w „Opowieściach” opowiadania to dzieła pomnikowe, zasługujące na bliższe omówienie
Ernst Theodor Amadeus Hoffmann - „Piaskun” 10/10 - brak skali! Bohater, Nathaniel, uciekając przed nadmiernym („wulgarnym”) realizmem otaczającego go świata (symbolizowanym przez "przyziemną" narzeczoną Klarę) zakochuje się bez pamięci w córce swego sąsiada, pięknej niczym lalka Olivii Spalanzani, nie zważa przy tym na jej chłód i brak emocji - dziewczyna jest małomówna, powściągliwa i całymi dniami bez reakcji wysłuchuje miłosnych zwierzeń młodzieńca. Nie słucha on dziwnych plotek ani ostrzeżeń, co doprowadzi w końcu do makabrycznego (ale i upiornie groteskowego) finału, w którym powróci prześladujący go od dziecka koszmar o tytułowym "Sandmannie" (w PRL dzieci znały go pod imieniem "dziadka piaskowego"), demonie wyrywającym swym ofiarom oczy. A do tego jeszcze dochodzi przewrotna, zupełnie w swej twistowości współczesna coda.
"Piaskun" jest absolutnym arcydziełem proto-horroru, pomimo dwustu lat wciąż zachwyca, przeraża i manipuluje czytelnikiem. to jest lektura obowiązkowa dla każdego fana horroru - absolutny klasyk i KANON grozy. To właśnie dla tego opowiadania warto w ogóle zawracać sobie dzisiaj głowę Hoffmannem, którego nazwisko w XIX wieku stanowiło wręcz synonim „opowieści grozy”, ale którego inne utwory (no, poza znakomitą powieścią „Diable Eliksiry”, która winna być ASAP wznowiona!) dzisiaj nieco już trącą myszką.
Friedrich de la Motte Fouque był przyjacielem Hoffmanna (panowie swój krąg literacki nazwali „braćmi serapiońskimi”),znany jest najbardziej z romantycznej powieści grozy „Ondyna”, a w „Opowieściach” reprezentowany jest przez znakomite opowiadanie „Mandragora” (8/10). To klasyczna już opowieść (R.L. Stevenson zripował jej fabułę w swym opowiadaniu „Diabeł W Butelce”) o magicznym acz przeklętym artefakcie, buteleczce z korzeniem mandragory, który obdarza swego posiadacza wszelkimi ziemskimi bogactwami, w zamian jednak żądając po śmierci duszy dla Piekła. Jedyne wyjście, by uniknąć potępienia, to sprzedanie flaszki za cenę mniejszą, niż cena zakupu. Co jednak zrobić, kiedy kupujący otrzyma „mandragorę” za jeden grosik?
Sporo strachu, nieco humoru, znakomity twist na koniec - „Mandragora” to urocza, świetnie napisana historia i mimo patyny czasu wciąż atrakcyjna lektura.
Jednak najważniejsze i „najmocniejsze” opowiadania zbioru napisali nie/sławni Hanns Heinz Ewers i Karl Hans Strobl. Straszna szkoda, że się im przydarzył ten „flirt” (tak to określmy) z nazizmem, przez to latami nie byli oni wydawani w PRL. „Czarny Pająk” był jedyną możliwością zapoznania się polskich fanów grozy z ich twórczością, a szkoda, bo pomijając paskudne afiliacje i wybory polityczne, obaj to „Opoweiści” to wybitni twórcy grozy; bardzo warto poznac ich dorobek.
„Pająk” (11/10!) H.H. Ewersa to jedno z najbardziej fascynujących opowiadań grozy wszechczasów, (nb. jawna inspiracja dla lovecraftowskiego "Ducha Ciemności /Nawiedziciela Mroku”). W paryskim pokoju hotelowym, tydzień po tygodniu, dokładnie o tej samej porze dnia, popełniają samobójstwo trzej kolejni goście. Policja namawia bezdomnego studenta, by podjął ryzyko lokator. Pokój znajduje się pod dyskretną obserwacją (zostaje nawet poprowadzona do niego linia telefoniczna!),a bohater, zdeterminowany, by wyjaśnić zagadkę, prowadzi dziennik swego zamieszkania.
Gdy bez większych wydarzeń mija pierwszy tydzień, gdy spokojnie płyną kolejne dni, wszyscy zaczynają mieć nadzieję, że fatalne wydarzenia ustały, tymczasem Wkrótce zaczyna obserwować tajemniczą nieznajomą z okna naprzeciwko....
No i Karl Hans Stobl wraz z opowiadaniem „Rozpustna Mniszka” (10/10).
Inżynier budowlany, pracujący przy rozbiórce starego klasztoru, badając jego historię dociera do mało budującej opowieści z przeszłości - miejsce to było istną jaskinią rui i poróbstwa, a najgorsza sława otaczała niejaką siostrę Agatę (sic!). Lubieżna kobieta nurzała się w rozpuście z wszelkimi napotkanymi mężczyznami, i nawet będąca efektem rozwiązłości śmiertelna choroba weneryczna nie powstrzymała jej dzikich ekscesów Gdy prawda wyszła na jaw, dziki Tłum z Pochodniami ruszył za mniszką z żądzą samosądu.
Inżyniera prześladują wyjątkowo realistyczne wizje Agaty umykającej przed rozwścieczonym tłumem. Przez kilka nocy mniszka znajduje schronienie w zakamarkach klasztoru, kiedy jednak budowlaniec w trakcie prac rozkuje tajne przejście, za jego pomocą mieszczanie dopadną siostrę Agatę i wymierzą jej srogą karę. Teraz duch mniszki zapragnie zemsty na winnym jej cierpienia inżynierze. O zgrozo, jego żona zaczyna się niepokojąco upodabniać do przeklętej…
Na początku najntisów, jak tylko skończył się PRL wyszły zbiory opowiadań „autorów przeklętych” - „Dama Tyfusowa” Ewersa i „Kościana Ręka” Strobla. Nakłady były tak duże, że do dziś łatwo nabyć na na allegro - naprawdę BARDZO warto (zupełnie niedawno wydawnictwo Golem przypomniało dwie powieści Ewersa, „Uczeń Czarnoksięski” i „Alrauna”, ale nakład był tak niewielki, że, przyznam, trudno je znaleźć w internecie).
Co więcej w zbiorze?
Przede wszystkim „Czarny Pająk” (9/10),najdłuższe opowiadanie antologii. Jego autorem jest szwajcarski duchowny Jeremias Gotthelf, z nastawienia zdaje się taki ówczesny Jędraszewski, twardy, konserwatywny i surowy. Swoje mroczne kazanie („nie słuchajcie podszeptów Szatana, bądźcie bogobojni, spokojni, pokorni i ufni”) ubrał w znakomitą, przerażającą opowieść - uciskani rolnicy, by zadowolić żądania swego pana feudalnego, zawierają pakt z Diabłem (świetny, zapowiadający „Rosemary’s Baby” motyw męża oddającego swe dziecko diabłu). Kiedy później chłopi chcę okpić Złego, ten wywiera na nich potworną zemstę - w twarzy oddanej Szatanowi służebnicy wykluwa się („Alien” vibe!) obrzydliwy, rozsiewający zarazę (modernizmu) czarny pająk.
„Kuba ty mnie nie maluj na kolanach ty mnie malu dobrze” - ksiądz Gotthelf swoje dzieło wykonał perfekcyjnie. Koszmarne jest to kazanie, ale uczciwie - totalnie przerażające.
To jednak nie koniec atrakcji. Uwagę przyciąga świetne „Germelshausen” Friedricha Gerstackera (8/10),klasyczna już opowieść o przeklętej wiosce, która tylko raz na 100 lat pojawia się na jeden dzień na powierzchni świata (miłośnicy prozy Stefana Dardy na pewno rozpoznają ten motyw, wykorzystany wprost w cyklu Czarny Wygon).
„Opowieść o Statku Upiorów” (7/10) Wilhelma Hauffa, to taki orientalny „latający Holender” (latający Arab?),w której przygodny podróżny trafia na pokład przeklętego okrętu, gdzie co noc rozgrywana jest ta sama tragedia, rzeź członków załogi (tym razem zadowoleni będą fani „Piratów Z Karaibów”).
Skoro już wywołałem tego Eichendorffa - jego opowiadanie, „Posąg Z Marmuru” (6/10) to pięknie napisana alegoryczna opowieść; kontrast poznanej przez bohatera niewinnej, czystej dzieweczki i wyuzdanej „marmurowej Wenus” jest metaforą „światowych rozkoszy” odrywających młodego człowieka od „ścieżki prawości”.
Warto akapit poświęcić klasykom. Johann Wolfgang Goethe w „Historii Neapolitańskiej Śpiewaczki” opowiedział prostą, zgrabną historię o duchu byłego kochanka nawiedzającego po śmierci swą niewierną ukochaną. „Żebraczka Z Locarno” Heinricha von Kleista to całkiem straszna miniaturka, dosłownie jeden jump scare, gdzie duch tytułowej żebraczki mszcząc się za krzywdę doprowadza do śmierci i pożaru zamku .
W pamięć zapada też efektowna „wampiryczna” nowela noblisty Paula Heysego „Piękna Abigail” (nie, nie ta od Kinga Diamonda). Mężczyzna spotyka nocną porą w hotelowym pokoju swą miłość sprzed lat, i, porwany wspomnieniem, idzie z nią na nocną przechadzkę, która kończy się u bramy cmentarza…
Z opowiadań braci Mann lepszy jest „Pies” Heinricha, w którym duch mężczyzny wstępując w ciało ukochanego psa i szuka zemsty na swej niewiernej żonie.
Z pozostałych opowiadań warto tutaj przywołać ponurą baśń Ludwika Tiecka „Jasnowłosy Eckbert”, „Dom Bulemanna” Theodora Storma (mroczną wersję „Opowieści wigilijnej”, ze skąpym bogaczem uwięzionym w swym pustym domu wraz z potwornymi kotami i „Kochankę Szatana” Oscara Schmitza, pozbawioną elementów nadprzyrodzonych historię szczególnego wakacyjnego romansu. Pewien nauczyciel muzyki wpada w sidła tajemniczej, zamaskowanej niczym kochanka Szamoty damy, która, pociągana jego brakiem urody, traktuje go jak uosobienie Szatana. Mężczyzna z kolei w postaci zamaskowanej damy wyobraża sobie wszystkie znane kobiety; gdy przypadkiem przy kuracyjnym stole rozpozna swą partnerkę, erotyczny czar pryśnie… :-)
+
PIWowska seria „narodowej grozy” to wielka atrakcja nie tylko dla fanów horroru ,ale dla każdego czytelnika ceniącego sobie dobrą literaturę. Wielkie nazwiska i słynne opowiadania, klasyczna proza i znakomicie strasząca groza. To się, mimo upływu czasu, mimo patyny wieków, wciąż znakomicie czyta.
Nie będę ani trochę obiektywny w ocenie tego wyboru. „Czarny Pająk” to jedna z pierwszych książek grozy, którą, dziecięciem jeszcze będąc, wyszukałem w swojej bibliotece, to tom w pełnym tego słowa znaczeniu „formatywny” dla mnie, kształtujący moje zainteresowania literackie na całe życie. Subiektywnie, dodając element emocjonalny, byłoby na pewno 10/10, a opowiadania Hoffmanna, Ewersa i Strobla poznać powinien każdy szanujący się fan grozy. KANON i jazda obowiązkowa.