Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant7
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lucy Edge
2
5,0/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,0/10średnia ocena książek autora
109 przeczytało książki autora
81 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Torebka i kalosze czyli nowa szkoła jogi Lucy Edge
5,3
Bardzo przyjemna powieść nie tylko dla amatorów jogi. Łączy w sobie opisy wsi angielskiej, trochę praktyki jogi, całe mnóstwo dobrej energii i inspirujących kobiecych przyjaźni. Stanowi też ważną przestrogę dla trzydziestolatek, które chcą mieć dzieci, ale odkładają ich posiadanie na później. Często po czterdziestce lista możliwych scenariuszy jakie piszemy dla siebie w wyobraźni drastycznie maleje i owo "później" może zmienić się na "nigdy". A warto uświadomić to sobie kiedy jeszcze wybór jest możliwy, aby nie mieć poczucia straty.
Myślę że walor edukacyjny jest dużą zaletą tej książki - nie spotkałam się jeszcze z tak szczerym podejściem do kwestii kobiecych wyborów życiowych.
Najgorsza w szkole jogi Lucy Edge
4,8
Dziesięć lat w firmach reklamowych, daremne poszukiwanie mężczyzny życia, pocieszanie się drinkami - taki jest punkt wyjścia, gdy Lucy rusza w kilkumiesięczną podróż po aśramach Indii szukając w jodze sensu życia, zmiany siebie, doskonalenia ciała, by stało się atrakcyjniejsze dla mężczyzn, ich samych wreszcie, ich fascynacji nią, zatrzymania się przy niej, wybrania jej. Powróciwszy pisze o swoich wrażeniach. Pełnym humoru językiem, zabawnie podsumowując białych z Zachodu szukających w Indiach rozwiązań dla swojego życia, ale i ludzi Wschodu handlujących czasem jogą jak towarem, robiących pieniądze na wschodniej duchowości. To, co mnie przy tej książce trzymało to zabawny język i ciekawość miejsc, które Lucy przedstawia. Wędrując po całych Indiach w poszukiwaniu ośrodków wtajemniczających ją w jogę. Jej podróż zaczyna się w Karnatace w Mysore,
potem Kerala i - Trivandrum
- Varkali
- Allapuzha
- u Ammy w Vallikkavu
- Kochi, a potem Maharasztra i u Osho w Pune
- a na północy - Riszikeś
- Kumbh Mela w Haridwar
- Delhi - Madras - aśram Sri Aurobindo w Auroville w Pondicherry,
Tiruvannamalui w Tamil Nadu
- w końcu powrót do Londynu. To opowieść o tym, jak ludzie w poszukiwaniu siebie, starają się być kimś innym, wchodzą w cudzą skórę, w obce im tradycje, szukają jak najdalej od swych korzeni, łapczywie biegną próbując czegoś z obcej im kultury. Maski, szczudła i kule podtrzymujące własnego ego. To dla mnie pytanie o skrzydła i korzenie. Co z obcej kultury może nas uskrzydlić, nie wykorzeniając z własnej? Raziła mnie w tej opowieści pewna powierzchowność przeżyć i relacji bohaterki. Czy szuka ona więzi, czy przyjemności i potwierdzenia siebie? Czy szuka Boga czy tylko guru, przewodnika, który powie jej autorytatywnie, co ważne, co nie, jak żyć? Książka jest zadedykowana Mamie i Tacie jej pierwszym guru, a zabawnie, z kpiną sformułowane tytuły rozdziałów dają już smak tego, o czym jest ta opowieść: "Fioletowe wibracje otwierają mi czakrę korony na całą szerokość", "Połączmy się ze źródłem kosmicznej szczęśliwości czyli z wszechświatem", "Przychodzić duży seks, przychodzić duże pieniądze." Czasem myśli głoszone w aśramach podobają mi się, np odróżnić to, czego chcę od tego, czego potrzebuję - teraz jednak wydaje mi się, że to spotkałam u czytanego równolegle psychoterapeuty Yaloma. Ujmuje w tej książce szczerze - i często zabawnie - przedstawiony obraz ograniczeń, z jakimi boryka się bohaterka. W aśramie w Mysore, którego doświadczenia Lucy przeplata z wrażeniami z Ortario and Magdali's Cafe konfrontuje się ona ze swoją słabością w ten sposób: "Wszystko na próżno. Kiedy mówił, że mam zrobić wdech i otworzyc się na nowe doświadczenia, ja robiłam wydech. Kiedy mówił, że mam zrobić wydech i odciąć się od przeszłości, ja wstrzymywałam oddech i szczelnie zamykałam w sobie wszystkie przeżycia". Lucy z trudem, najczęściej daremnie dąży do ćitta writti nirodhah - "kontrolowania aktywności umysłu", w którym nie chodzi o wypieranie myśli, ale o "zachowanie uważności, obserwowanie tej aktywności i rozwijanie umiejętności usuwania mentalnej gadaniny, która jest przeszkodą na drodze do wewnętrznego spokoju".
Lucy wydaje się być w swoich poszukiwaniach imponująco systematyczna. Wędruje od jednej do drugiej szkoły jogi po całych Indiach. Którą ścieżka jogi pojść? Drogą królewskiej naukowej radźa jogi z Desikacharem w Madrasie?
Drogą samopoznania - dźnana joga - w Tiruvannamalai?
A może wybrać bhakti jogę - ścieżkę miłości i oddania z Przytulającą Matką w rozlewiskach Kerali?
Jogę integralną Sri Aurobindo w Aueroville?
Tandrę - uwielbienie ciała, które jest rozkoszą boskości u Osho w Pune?
Precyzję jogi Iyengara też w Pune?
Aśtangę w Mysore czy śivanananda w aśramie Kerali.
Lucy pisze o pięciu stanach mentalnych:
- ksiptam - stan wielkiego pobudzenia, w którym umysł przypomina motyla
- mudham - regularna chandra, w której umysł jest stępiony, bezwładny i zachmurzony
- viksiptam - umysł jest w stanie się skupić, ale koncentruje się na robieniu czegoś albo myśleniu, ale nie na medytacji
- ekagrata - stan, w którym umysł skupia się w jednym punkcie i może się skoncentrować w stanie wyższej kontemplacji
- nirudddham - stan, w którym umysł widzi wszystko jasno, bez zniekształceń ćitta writti
Znam tylko trzy pierwsze, a Wy?