Conan i wrota demona Roland J. Green 6,0
ocenił(a) na 89 lata temu Roland Green... nie będę kłamał. Byłem uprzedzony do tego autora po jego wcześniejszych, tragicznych książkach. Co prawda trafiłem na jedną dość przyjemnie się wybijającą, było to jednak za mało aby mnie przekonać.
Wrota Demona skutecznie to zmieniły.
Akcja książki toczy się niedługo po śmierci Belit, kiedy to Conan pogrążony w swoim odpowiedniku żałoby, przemierza Czarne Królestwa. Chce być sam, odpocząć, pogodzić się z tym co go spotkało, wszystko sobie poukładać. Orientuje się dość dobrze w relacjach pomiędzy miejscowymi plemionami i skutecznie stara nie wchodzić nikomu w drogę.
Niestety, teren ten przypadkiem staje się obszarem magicznych eksperymentów bossońskiego wygnańca żyjącego wśród piktów. Coraz więcej bestii i potworów pojawia się w okolicy, podburzając plemiona i tajemniczy nietypowy przybysz staje się dla niektórych naturalnym punktem wyładowania agresji. W efekcie Conan musi dołączyć do innego z plemion aby wspólnie spróbować rozwikłać zagadkę tajemnej magii.
Wśród tego plemienia jego pozycja też nie jest jednak pewna, bowiem miejscowi wodzowie postrzegają go jako zagrożenie dla ich pozycji i jako pionka do rozgrywek między sobą.
Fabuła jest mocną stroną książki. Rozpoczyna się powoli, aby w pewnym momencie dosłownie porwać nas razem z bohaterami w inny koniec świata. Jednocześnie jest dość złożona i logiczna, można więc zdecydowanie zaliczyć ją na plus.
Na kolejny i to wielki jest sposób opisania Conana. Jest to niesamowite jak różnie potrafi opisać go jeden autor - Cymmerianin w tej powieści jest bohaterem, ale nie półbogiem. Jego pomyłki i błędy czynią go bardziej ludzkim, niż w wielu innych powieściach, a uparty honorowy charakter tym archetypem barbarzyńcy, który wszyscy znamy i kochamy.
Podobnie na plus można zaliczyć pozostałych bohaterów, którzy wyszli bardzo wyraziści. Wodzowie Bamula (plemienia do którego dołączył Conan) są w równej pozytywnymi jak i negatywnymi postaciami. Młody chłopak, który podąża za Conanem przechodzi ewolucję od idealizującego go młodzieńca do wojownika i bohatera własnej opowieści. Nawet sztandarowy zły mag przechodzi tak rzadką przemianę.
Jedynie wielbiciele pików, czy Indian na których są oni wzorowani mogą zgrzytać zębami na bezkompromisowy i niebaśniowy sposób ich przedstawienia. Dla mnie była to jednak wielka ulga.
Co ciekawe niewiele tej książce można zarzucić na złe. Wszystko złożono sprawnie i dobrze i jedynie może komuś zaskoczyć, lub nie. Mnie osobiście Wrota Demona porwały w kilku miejscach, nie zdołały jednak utrzymać tego przez wszystkie strony.
Widać jednak gigantyczny rozwój w kunszcie pana Rolanda.
Od strony technicznej książka prezentuje się dobrze. Jedyne na co mógłbym ponarzekać to nagłe zaprzestanie odmieniania imienia Seta, styryjskiego boga węży. A to jest drobnostka.
Nawet okładka jest idealnie dobrana do treści, jest posąg wyglądający jak Conan, jest czarnowłosa i naga dziewczyna. Detale trochę się różnią, ale jest to do przeżycia i wręcz do pochwały (zważywszy co zwykle dawał nam Amber...)
Oprawa reszty to standard dla Czarnej Serii, a więc jakość jakiej dziś nie znajdziecie. Twarde, lakierowane okładki, szyte a nie klejone strony. Wielkość pozwala zmieścić książkę do bocznej kieszonki bojówek i zabrać ze sobą wszędzie.
Podsumowując Conan i Wrota Demona to dobra powieść w nietypowej scenerii, która przypaść do gustu może każdemu. Dodatkową gwiazdkę w ocenie przyznałem jej za okładkę zgodną z treścią, co nie było zbyt częste w tym cyklu. Polecam zapoznać się z tą powieścią, ale lepiej przez pożyczenie niż kupienie...