Jasne światła wielkiego miasta Jay McInerney 5,8
ocenił(a) na 621 tyg. temu Niby kultowa, ale jak to z pozycjami kultowymi bywa, czasami nie wiadomo dlaczego nimi się stają.
Przychodzi mi tu na myśl "Buszujący w zbożu", która ta książka obrosła podobnym nimbem.
Owszem temat jest dobry: porzucony przez żonę pisarz, nic mu się nie układa ani zawodowo, bo przeżywa kryzys twórczy, ani prywatnie, bo rozstał się z żoną. Popada w uzależnienie. Do tego atmosfera Nowego Jorku, ale to użalanie się nad sobą i wieczne włóczęgi po klubach jakoś mnie nie przekonały.
Właściwie jest przeciętnie, nudnawo i nijako.
McInerney chciał chyba pokazać zepsuty świat z tamtego okresu, ale przecież dzisiaj jest tak samo. Nic się nie zmieniło ani na lepsze, ani na gorsze.
Dziś, gdy ze wszech stron woła się o zapotrzebowaniu na psychologów, tak samo widzimy osoby, które mogą mieć prawie wszystko, a nie są szczęśliwe, brakuje im miłości, samoakceptacji. Ucieczka w używki wydaje się lekarstwem, a jest tylko prostą drogą na dno.
Można przeczytać, ale nie zachwyca.