Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam Elle Cook 7,5
ocenił(a) na 84 tyg. temu "Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam" zapowiadał się jako lekka powieść obyczajowa o romansie korespondencyjnym. Ona-Brytyjka mieszkająca w Londynie, on-Amerykanin pochodzący z Teksasu. Rozdziały z punktu widzenia Hannah sugerowały, że mamy do czynienie z typowo brytyjską komedią. I wszystko tak naprawdę to mamy, ale... No właśnie. Wszystko zmienia pewna sytuacja. Ale po kolei.
Hannah pewnego dnia odbiera telefon. Po drugiej stronie odzywa się Davey, który chce porozmawiać w sprawie pracy. Szybko orientują się, że doszło do pomyłki. Hannah życzy chłopakowi powodzenia i prosi o informację czy dostał swoją wymarzoną pracę, która znajduje się w Londynie. Kolejny SMS potwierdza, że chłopak niedługo przeniesie się do Anglii. Od SMS-a po telefony i video czaty, para zbliża się do siebie. Zaczynają być czymś więcej niż tylko przyjaciółmi na odległość. Pomimo że nie spotkali się na żywo, czują do siebie przyciąganie, niezwykłą więź jakby znali się całe życie. Nadchodzi dzień, w którym Davey ma przylecieć na stałe do Londynu. Hannah czeka na niego na lotnisku z wielkim napisem, ale jego nie ma. Nie przyleciał, nie odbiera telefonów, nie daje znaków życia. I to jest właśnie ten moment, który zmienia całą historię. Wyjaśnienie szokuje, łamie serce, skłania do refleksji. Prócz angażujących emocjonalnie losów Hannah i Daveya niekwestionowanym atutem książki jest zamieszczona na jej końcu część „Od autorki”. Dowiadujemy się z niej, że „Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam” to powieść inspirowana doświadczeniami Elle Cook oraz jej męża Steve’a. W swoim posłowiu Cook przedstawia przepełnioną mnóstwem sprzecznych emocji, niezwykle poruszającą i skłaniającą do głębszej refleksji historię, która szerzej otwiera oczy na kwestie przez wielu z nas zaniedbywane.
Z jednej strony nie chciałabym spojlerować z drugiej zaś strony, ciężko jest nie wspomnieć o jednym z ważniejszych przesłań, jakie niesie powieść. Badajcie się! Mężczyźni, badajcie się! Kobiety namawiajcie swoich partnerów, ojców, braci na badania. Mogą one uratować życie. Już nic więcej nie powiem. Czytając "Mężczyznę, którego nigdy nie spotkałam" przepełniały mnie najróżniejsze emocje. Od zaintrygowania, nutki podniecania, po strach, niedowierzanie, wzruszenie, smutek, niepewność czy naszym bohaterom uda się kiedyś zobaczyć.
Chociaż dzieli ich ponad osiem tysięcy kilometrów, to myślami wciąż są blisko siebie. Czy ich przeznaczeniem jest pozostać po różnych stronach świata, czy też los ponownie zainterweniuje, aby połączyć tę dwójkę? A może Davey już na zawsze pozostanie mężczyzną, którego Hannah nigdy nie spotkała?
Niezwykła historia dwójki ludzi. Niezwykle dojrzała, poruszająca, ale także dodająca otuchy. Przesympatyczne były momenty Hannah i jej sąsiadki Joan. „Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam” to opowiedziana z czułością i humorem propozycja dla wielbicielek literatury obyczajowej, która udowadnia, że można być z kimś blisko, nawet jeśli dzielą nas tysiące kilometrów".