Amerykański pisarz, fotoreporter. W niedługim czasie po 50. urodzinach zaczął pisać swoją pierwszą powieść, zatytułowaną "Sprawa Sharky'ego", która trzy lata po wydaniu została zekranizowana (Burt Reynolds wyreżyserował film oraz zagrał w nim główną rolę). W późniejszym czasie Diehl ukończył osiem kolejnych powieści, w tym "Primal Fear" (pol. Pierwotny strach),która również stała się podstawą filmu o tym samym tytule (pol. Lęk pierwotny),w którym wystąpili m.in. Richard Gere oraz Edward Norton. William Diehl zmarł 24 listopada 2006 roku w Szpitalu Uniwersyteckim Emory w Atlancie (stan Georgia),gdy pracował nad swoją dziesiątą powieścią. Przyczyną śmierci był tętniak aorty.
Książka bardzo wciągająca. Opowieść o bardzo inteligentnym psychopacie. Nie ma tu długich opisów, które spowalniają akcję. Czyta się bardzo szybko. Byłam pod wrażeniem bardzo charyzmatycznej postaci prawnika. Z pozoru typowy luzak. Często kiepsko ubrany, ale piekielnie dobry w opracowaniu strategii. Imponuje i jednocześnie przedstawia ułomność systemu. Pokazuje, że można znaleźć rozwiązanie z pozornie beznadziejnej sytuacji.
Mocna brutalna powieść sensacyjna najwyższej klasy. Spodoba się czytelnikom, dla których Ludlum, czy Forysyth byli za grzeczni.
Mamy tu ciekawą wciągającą fabułę, pełną różnych wątków i zwrotów akcji. Książka opowiada o losach agenta wywiadu, który po zwolnieniu z więzienia wyrusza do Azji na poszukiwania zaginionego w Wietnamie kumpla. Nie wiemy od razu wszystkiego o sprawie wszystkiego dowiadujemy się stopniowo z czasem. Pojawiają się coraz to nowe wątki, po rozwiązaniu których pojawiają się kolejne, zupełnie jak w najlepszych współczesnych kryminałach. Stopniowy rozwój intrygi sprawia że od razu wciągamy się w wir przedstawionej fabuły. Jesteśmy ciekawi co będzie dalej, co z tego wyniknie i jak to się skończy. I to jest to za co polubiłem tą książkę. Wielowątkowość połączoną z ciągłą akcją.
Kolejną kwestią jest wspomniana brutalność. Autor nie oszczędza nam brutalnych scen, (niekiedy nawet bardzo). Strzelanin tu również nie brakuje, a przekleństwa w dialogach pojawiają się co kilka linijek. Tworzy to ciężki i mroczny klimat. Niema tu jednoznacznego podziału na dobrych i złych. Nie ma tu unikania brutalnych scen przemocy. Skoro to książka kręcąca się wokół wojny w Wietnamie to nie może być tu mowy o grzecznym ukazaniu przedstawionej historii. Wszystko jest tu na swoim miejscu, tak jak ma być. Nie jest to tanie szokowanie za wszelką cenę. Autor bardziej postawił na naturalizm i bezpośredni sposób opowiadania historii. I to podejście się tu sprawdza.
Podoba mi się też styl autora, sposób budowania opisów, choć opisy większych strzelanin mogły by być bardziej składne i konkretne. Bo bywają one momentami nieco chaotyczne. Ale ogólnie do stylu autora nie mogę się zbytnio przyczepić. Opisy są barwne dobrze prowadzone. Postacie także są ciekawe i dobrze zarysowane. Czego można chcieć w tej kwestii więcej? Mieszane mam uczucia jedynie, co do zakończenia. Z jednej strony finałowy twist jest kapitalny. Z drugiej ostatnia akcja pod sam koniec mogła by mieć większego pazura. Trochę miałem wrażenie że autorowi zabrakło na tą scenę pomysłu.
Ogólnie książkę polecam. To naprawdę kawał dobrej, ciekawej fabularnie powieści sensacyjnej. Jeśli macie ochotę na powieść sensacyjną w mocniejszym wydaniu niż to co oferuje nam większość dostępnych na naszym rynku powieści to Tajski koń jest dla was lekturą obowiązkową