Dziennikarka, krytyk sztuki, satyryk, niespokojny duch. Kocha życie z wzajemnością. Jest wykładowcą uniwersyteckim, autorką programów radiowych, promotorką kultury, doradcą repertuarowym teatrów, a nawet arbitrem Sądu Polubownego i sędzią Naczelnego Sądu Dziennikarskiego. Ukończyła Wydział Filologii Polskiej i Słowiańskiej oraz Podyplomowe Studium Dziennikarstwa UW.
Nie mam zielonego pojęcia, jaki zamysł przyświecał autorce tego opasłego tomiszcza. Według opisu, miał być to patchwork. Tylko po co? Na leżaczek z zimnym piwkiem? Może.. Ale... Książka jest po prostu źle napisana, źle złożona i drażni. Drażni nieścisłościami, rozmijaniem się z faktami i logiką, a nawet wciskaniem zwykłego kitu. Drażni język. Nie lubię, kiedy czytelnika traktuje się jak niespełna rozumu dzieciaka, któremu wszystko trzeba tłumaczyć łopatologicznie, posuwając się nawet do konfabulacji dla lepszego udowodnienia swoich przekonań. Książka jest utkana fragmentami piosenek, wierszyków i bzdur. PRL uwielbiam i chłonę wszystko, co na ten temat. W tym wypadku – autorka ze mnie ordynarnie zakpiła. Może nie wiedziała. Może jest z siebie dumna.. albo niespełna rozumu. To się zdarza. Dokończę, bo może jeszcze czegoś się dowiem. Resztę spróbuję jak najszybciej zapomnieć.
P.S. Do szału doprowadzają komentarze sponsorowane.
Kiedy w Polsce właśnie trwa złota jesień, z przyjemnością sięgam po pozycję, która mam nadzieję, pozwoli mi na jak najdłużej zachować wakacyjne wspomnienia. Choć pozycja ta, wbrew tytułowi, traktuje również o feriach zimowych.
Z samymi czasami PRL-u mam tyle wspólnego, że urodziłam się w samej jego końcówce. Swoją wiedzę o tym okresie czerpię głównie ze wspomnień rodzinnych. Pomimo ciężkich czasów, są to raczej rodzinne anegdoty. Potwierdza tą całą myśl, która towarzyszyła książce: "trzeba sobie jakoś radzić, a humor jest dobry na wszystko". Ze smutkiem muszę przyznać, że chyba teraz nam tej postawy brakuje - takiej życiowej fantazji. Piszę chyba, bo jak wiadomo o złych rzeczach nie warto pamiętać i pielęgnować tylko dobre wspomnienia.
Książka jest podzielona na rozdziały, które odpowiadają regionom/ miastom Polski. To tak naprawdę zebrany i uporządkowany zbiór wspomnień śmietanki gwiazd tamtych czasów. Mnie najbardziej, z pewnością z racji miejsca zamieszkania, przypadły do gustu trójmiejskie wspomnienia.
Całość czyta się całkiem przyjemnie, są jednak dwie duże rysy, które wpłynęły na całościową ocenę. Nie cierpię, gdy autorka traktuje mnie jak czytelniczego idiotę, a niestety tu odczuwałam to, na każdym kroku. Autorka na większości stron, traktuje młodego czytelnika, jak totalnego ignoranta. Skoro sięgnęłam po taką pozycję nie potrzebuję co chwilę czytać "młodzieży nie znają" ( a za taką młodzież , jako praktycznie nieżyjącą w tamtych czasach się uważam). Naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć niemal moralizatorskim tonem, że nie było komórek, komputerów, samochód dobrem luksusowym, czy tego, że ubrań nie kupowało się w sieciówkach. Druga rzecz, to poczucie humoru. No cóż, chyba mamy z autorką zupełnie inne.
emocje logiczne.blogspot.com
IG:@mamazaczytana