Aleksandra Jonasz-Zakrzewska – urodzona w 1998 roku w Zamościu, absolwentka III Liceum Ogólnokształcącego im. Cypriana Kamila Norwida w Zamościu, magister
psychologii Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie, mężatka i miłośniczka
kotów. Jej pasja do literatury ma swój początek w czasach gimnazjum, gdy tworzyła
opowiadania, prozę i felietony. Ulubione gatunki literackie to thrillery, horrory, kryminały
norweskie i romanse. Na swoim koncie ma trylogię kryminalno-psychologiczną,
opowiadającą o losach chicagowskiej detektyw Rosalie Evans: „Obudź mnie zanim umrę”
(Novae Res, 2018),„I zbaw mnie ode złego” (Novae Res, 2020) oraz „I odpuść nam nasze
winy” (Novae Res, 2021). Jej najnowsza powieść „Spacer w mroku” to kryminał z lubelskiej
ziemi, przedstawiający losy kilku bohaterów małego miasteczka, Werterowa, w którym przed
laty doszło do tajemniczego zaginięcia dziecka. Wyjaśnienia zagadki podejmuje się komisarz
Eliza Białek z Komendy Głównej Policji w Lublinie. Premiera- marzec 2023. W planach
wydawniczych znajduje się horror o roboczym tytule „Zgnilizna”.
Rozpoczynając tę lekturę nie miałam co do niej żadnych oczekiwań, ba, bardziej obawiałam się tego, że będę miała trudności, aby przebrnąć przez jej treść. Jakie więc było moje zaskoczenie, kiedy w końcu zaczęłam czytać tę pozycję i odkryłam, że to jest naprawdę dobry kryminał! Jest małe miasteczko, las, który skrywa pewne tajemnice oraz zaginięcie małej dziewczynki sprzed kilku lat. Co się wtedy wydarzyło naprawdę w lesie? Czy to było morderstwo czy może wypadek? Czy ból w sercu ojca, który stracił ukochaną córeczkę w końcu zmaleje? Autorka pisze bardzo plastycznie i barwnie. Każdy jej opis lasu, a raczej tego, co skrywa pomiędzy wszechogarniającymi gałęziami wywoływał u mnie niezmiennie dreszcze. Podobało mi się tutaj to, że Aleksandra Jonasz-Zakrzewska postanowiła też sięgnąć po elementu słowiańskości. Ale tutaj mam również największy zarzut. Autorka gdzieś w połowie wrzuca postacie pochodzące właśnie z naszych wierzeń i liczyłam, że wyjaśnienie całej sprawy również będzie się na tej słowiańskości opierać. A tu zakończenie okazało się dla mnie być z jednej strony aż do bólu życiowe i faktycznie mocno prawdopodobne, ale z drugiej strony zabrakło mi pewnych elementów oderwanych od rzeczywistości odrobinę. Ale i tak oceniam tę książkę na maksymalną ilość gwiazdek, bo zwyczajnie jej lektura sprawiła mi całe mnóstwo przyjemności, bohaterowie zostali tak wykreowani, że nie dało się obok nich zupełnie obojętnie przejść, zaś skończenie, choć nie do końca mnie usatysfakcjonowało, to jednak uważam, że autorka zasługuje na ogromnego plusa za to, iż potrafiła tak pociągnąć za kolejne sznurki tej opowieści, aby wszystko ze sobą stanowiło spójną całość. I teraz jak tak piszę tę opinię to treść tej pozycji trochę mi przypomina "Gałęziste" Artura Urbanowicza, które swoją drogą też gorąco polecam!
Po raz pierwszy zetknęłam się z tą autorką, której "Spacer w mroku" jest czwartą pozycją literacką. Aleksandra Jonasz-Zakrzewska bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoją kryminalną prozą, która zaprowadziła mnie do malowniczego podlubelskiego miasteczka Werterowo i wciągnęła mnie w jego mroczne tajemnice.
Wśród statystyk kryminalnych województwa Werterowo wyróżnia jedno - zerowy wskaźnik przestępczości, co wydaje się podejrzane i mało prawdopodobne; dlatego do miasteczka zostaje oddelegowana z Komendy Wojewódzkiej (nie Głównej - ta jest w Warszawie) w Lublinie podkomisarz Eliza Bielak. Punktem zerowym jej śledztwa jest zaginięcie przed pięciu laty dziesięcioletniej Tamary Potuskiej, która pewnego dnia weszła do pobliskiego lasu i już nigdy z niego nie wyszła. W dochodzeniu pomóc ma Elizie policjant z tutejszej komendy - Przemysław Bielawski.
Odkrycie prawdy nie jest łatwe, bowiem mieszkańcy miasteczka milczą jak zaklęci, nie chcąc mówić o przeszłości, a dodatkowo podkomisarz Bielak traktują jak intruza, wścibską babę, która wsadza nos w nie swoje sprawy. Ustalanie czy choćby przybliżenie zdarzeń sprzed lat pokazuje coraz mroczniejszy świat miasteczka, zwłaszcza że w międzyczasie dochodzi do kolejnych dramatycznych wydarzeń - krwawych ofiar, zabójstwa, pobicia, zaginięcia.
Czy ma to związek z przeszłością, z zaginięciem małej Tamary? Czy Elizie uda się poskładać wszystkie elementy układanki i prawda w końcu ujrzy światło dzienne? Co skrywa się w werterowskim lesie? Kto tak naprawdę stoi za tymi przerażającymi zdarzeniami?
Autorka napisała świetny, niesamowicie intrygujący i wciągający kryminał, z zawikłaną zagadkę, której chęć odkrycia nie pozwalała odłożyć książki przed dotarciem do ostatniej strony i uzyskania odpowiedzi na pytanie kto stoi za zniknięciem dziewczynki i późniejszymi wydarzeniami. Jego ogromną zaletą jest klimat, który autorka stworzyła na kartach książki - tajemniczy, mroczny wywołujący gęsią skórkę, napięcie, strach i zaskoczenie.
Polecam tę powieść, mimo wielu błędów redakcyjnych, typu "lakierki z błyszczącymi pantoflami", "kanonada dzieci", "ciemność spozierająca miasto", "wkurw...cy wrzut na dupie" czy permanentne i żenujące wprost używanie w stosunku do dorosłej osoby słowa "buzia" zamiast twarz (potarła dłońmi buzię ...). Ale to tak na marginesie, bo książka sama w sobie jest intrygująca.