Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński26
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Angela Davis-Gardner
1
5,8/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,8/10średnia ocena książek autora
90 przeczytało książki autora
31 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wino śliwkowe Angela Davis-Gardner
5,8
To było miłe zaskoczenie: książka, którą kupiłam w kawiarni na wagę wciągnęła mnie i może nawet wzruszyła. Kiedy znów patrzę na tę fioletową okładkę, zalewa mnie sentyment, co niezmiernie mnie dziwi, gdyż osobą sentymentalną nie jestem. Skłania mnie to do wydania opinii, że ta książka jest bardzo dobrą pozycją, w kategorii niekreującej się na arcydzieło powieści na jeden raz.
Wino śliwkowe Angela Davis-Gardner
5,8
Jest rok 1965. Barbara jest młodą Amerykanką, która przebywa na rocznym kontrakcie w Japonii, gdzie jest wykładowcą języka angielskiego w Kodaira College, szkole dla młodych Japonek.W nowym środowisku kulturowo zupełnie odmiennym, niż to z którego sama się wywodzi, czuje się bardzo osamotniona toteż pociechą dla niej jest nawiązanie serdecznej więzi z jedną z wykładowczyń w tym samym collegu, Michi Nakamoto. Michi jednak nagle umiera a jej śmierć jest dla Barbary ciosem, gdyż była ona jedyną przyjazną jej duszą wśród japońskiego grona wykładowczyń, a ponieważ była osoba samotną razem spędzały sporo czasu, a to sprawiało, że Barbara nie czuła się tak całkiem wyobcowana wśród obcych i nie do końca życzliwie nastawionych do siebie osób.
Mimo przyjaźni jaką Michi do niej żywiła Barbara jest zaskoczona jej testamentem, w którym czyni ją spadkobierczynią swej komody tansu, komody, w której jak sama kiedyś powiedziała Barbarze mieści się cała jej historia.
Niewielka komoda, trzy szufladowa, posiadająca wzory śliwkowego kwiecia na okuciach okazuje się być komodą na wino, w której znajdują się rzędy butelek z winem śliwkowym, które w większości wyprodukowała sama Michi. Każda z butelek owinięta jest grubym ryżowym papierem, przewiązanym sznurkiem i opieczętowanym czerwonym woskiem i oznaczona datą, a każda data to jeden rok z życia Michi. By poznać historię swej zmarłej przyjaciółki zapisaną jej ręką na papierze ryżowym Barbara musi znaleźć tłumacza. Więc gdy poznaje Seji i ten proponuje, że będzie jej tłumaczył zapiski Michi wydaje jej się, że to doskonały pomysł. Ale Seji, z którym połączy ją również uczucie, okaże się z pewnych, istotnych dla siebie, dla swojego honoru przyczyn, niewiarygodnym tłumaczem i to stanie się powodem wielu nieporozumień między nimi, gdyż Barbara nie potrafi zrozumieć postępowania kochanka i czuje się oszukana.
"Wino śliwkowe" byłoby tylko zwykłym, dobrze się czytającym romansem osadzonym w świecie orientu, świecie nie tylko kwitnącej wiśni, ale również śliwki i pięknych legend o kobiecie o twarzy lisicy, gdyby nie poznawana razem z Barbarą pełna tragizmu przejmująca historia Michi, która przeżyła w Hiroszimie koszmar po zrzuceniu przez Amerykanów bomby atomowej i tego jaki to potworne wydarzenie miało wpływ na jej późniejsze życie. Ta historia i w ogóle wszystko co dotyczy wspomnień również samego Seji dotyczących tamtego dnia, czyli 6 sierpnia 1945 roku, to najciekawsza część książki i choćby tylko dla niej uważam, że warto ją przeczytać. To straszne wydarzenie odbiło się w różny sposób na tych, którzy go przeżyli i zostali nim naznaczeni już na całe życie do tego stopnia, że nawet nie przyznawali się do tego, że pochodzą z Hiroszimy.
Książka przyciągnęła mój wzrok nie tylko intrygującym tytułem, ale i delikatną japońskością okładki, która zapowiadała, że będę mieć do czynienia z tym co mnie w kulturze japońskiej pociąga i fascynuje. I nie zawiodłam się. A poza tym czytało mi się ją dobrze, gdyż fabuła jej przeplatana wspomnieniami Michi i Seji intrygowała, wciągała a momentami również wzruszała.
Mankamentem książki jednak jest niedbałe tłumaczenie, czego tylko jednym z przykładów jest choćby to, że matka bohaterki rozmawiając z nią przez telefon zwie ją Baśką, co mi aż zazgrzytało.