Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Moja słabość do komiksów kiedyś mnie pogrąży. Kolejna z tych pulpowych opowiastek serwowana na zimno. Z ultra-przemocą oraz krwistym humorem, gdzie akcja pędzi na złamanie karku, a dialogi nie grzeszą gładkim językiem. Bluzgometr przekracza nominalną skalę (przekleństwa padają, jak ofiary zabójcy),a wyrywane kończyny, przebite mięśnie, wycięte głowy i liczne złamania stanowią o karykaturalnej przemocy, którą nikt nie traktuje poważnie, bo jest sednem historii. Takie tam krótkie posiedzenie, gdzie krew rozlewa się hektolitrami, wszyscy zachowują się jak komandosi na dopalaczach, a pojedynki są odbiciem kreskówki. Przerysowana bajunia dla niegrzecznych chłopców, którzy od ,,Scooby-Doo!'' woleli oglądać animacje dla dorosłych i mężczyzn z gołymi klatami, którzy jedyne, co potrafili w życiu - to walić po mordach i tłuc do nieprzytomności.