Piętno Pielgrzyma. Banici Janusz Lasgórski 8,7
ocenił(a) na 84 lata temu Mars nieprzejednany
Tym razem akcja powieści toczyć się będzie na Marsie. Z czym kojarzy się na ta planeta? Pewnie z czerwienią, burzami piaskowymi i ewentualnie, jeśli poniesie nas wyobraźnia – z zielonymi ufoludkami. Trzeba uznać, że jeśli tego spodziewacie się po marsjańskim krajobrazie, to możecie już teraz czuć się mile zaskoczeni, bo oto autor wnosi w tę nieprzejednaną krainę czerwieni więcej życia, ogrom emocji i, jakby nie było, nadaje jej wyjątkowe znaczenie. To właśnie tu dzieją się rzeczy niesłychane, ale nie będę Wam zdradzać, co dokładnie tak mnie zajęło, bowiem zepsułabym niespodziankę. Powiem jedynie, że rozdział, który opisuje przeprowadzanie eksperymentów na ludziach – tu konkretnie na Polu – powoduje wstrzymanie oddechu. Poza tym Mars wcale nie jest taki jałowy, jakby się początkowo wydawało. Trafiają tu bowiem ci zesłani (nie z własnej woli),ale też docierają ci, którzy chcą nieść pomoc. No i eksperymenty same się przecież nie przeprowadzą, prawda?
Wracamy do bohaterów, z którymi zdążyliśmy się już zżyć w poprzednich tomach, a w szczególności do skomplikowanej relacji, która łączy Kleo i Andera – powiem Wam, że zakończenie tej historii robi wrażenie, tzn. tego tomu, bo sama historia będzie miała jeszcze dalszy bieg.
Wracając do Kleo, warto tu zaznaczyć, że ewoluowała nieco od poprzedniego spotkania. Jest teraz dojrzalsza, jej rozmowy z Su (matko, jak ja uwielbiam Su!) są bardziej wyważone i głębsze, a do tego sposób rozwiązania niektórych problemów robi wrażenie. Towarzyszyłam kobiecie z przyjemnością, choć nie tylko jej.
Wiele kwestii dotyczących innych bohaterów – Uminy, Ryśka czy Alki – zostało mocno rozbudowanych. I wiecie, chciałabym dowiedzieć się, jak to wszystko się dalej potoczy, bo autor skutecznie mnie zaintrygował!
Piękny język
Biorąc do rąk którąkolwiek z powieści Janusza Lasgórskiego, zwraca uwagę język tych dzieł. Nie mogę się nim nasycić... Autor zgrabnie, z wyjątkową gracją i ogromnym wyczuciem przebiera w słowach. Co warto tu zaznaczyć, używa nieustannie fachowego naukowego nazewnictwa, ale te słowa wplecione w zdania stają się dla nas oczywistością – one po prostu budują ten świat, tę opowieść i bez problemu jesteśmy w stanie odnaleźć się w zaproponowanym przez Lasgórskiego klimacie.
Klimat przeraża. I wcale nie mam na myśli Marsa, ale tej niepewności i zagrożenia, które wciąż towarzyszą naszym bohaterom. Zaczynamy się zastanawiać nad tą całą technologią, która nas otacza i drżeć na myśl, że globalna inwigilacja może w końcu stać się naszą codziennością. Wyobrażacie sobie, być ciągle obserwowanym? Chociaż to pewnie byłoby jeszcze do wytrzymania, bo przecież na co dzień jesteśmy podglądani – przywykliśmy. Może być jednak jeszcze gorzej... Wyobrażacie sobie, że ktoś czyta Wam w myślach? Czy chcemy, by rozwój technologii poszedł właśnie w tym kierunku? A może to tylko jedna z tych "delikatniejszych" alternatyw?
Wróćmy jednak do bohaterów. Poza światem zewnętrznym, z którym muszą mierzyć się niemal w każdej chwili, poza wrogiem, który nieugięcie i prężnie zmierza do wyznaczonego sobie celu, pojawia się jeszcze wątek wewnętrznych rozterek. Może nie byłoby to tak interesujące, gdyby nie fakt, że większość naszych bohaterów żyje w swoim ciele z Su, z którym mogą prowadzić wewnętrzne rozmowy (Su ma jeszcze wiele w zanadrzu – obronę, sterowanie, komunikację). Jak byście się czuli, gdybyście mogli przegadać w każdej chwili sprawę, która spędza Wam sen z powiek z "osobą" znającą Was najlepiej, będącą najbliżej i całkowicie Wam oddaną? O Su jednak już ciii, bo warto poznać tego Partnera osobiście. Oczywiście Su pojawiał się w poprzednich tomach, ale odnoszę wrażenie, że to właśnie w Banitach dostaje swoje pięć minut sławy. I bardzo dobrze!
"Piętno Pielgrzyma. Banici" to historia świetnie skonstruowana i bardzo dobrze napisana, ale warto tu zaznaczyć, że odpowiednia dla uważnego czytelnika. Niewątpliwie, by w pełni zrozumieć i pokochać ten świat, potrzeba skupienia i chęci eksploracji – resztę autor czytelnikowi dostarcza: piękny język, bogactwo opisów, ciekawa opowieść, sporo technologicznych nowinek, a do tego takie ludzie historie, problemy, pragnienia.
Przyznaję, że ten cykl zrobił na mnie wrażenie, bo jest takim totalnym powiewem świeżości, a że od fantastyki naukowej (uprośćmy to, co Lasgórski nam proponuje) nie stronię... Ja jestem na tak i Was też zachęcam do spróbowania swoich sił w tej nierównej walce człowieka ze światem.
Okładka w wykonaniu Tomasza Pilarza jak zwykle zachwyca!