„Żywi czy martwi? Porwania ludzi w Meksyku jako narzędzie terroru” nie pozostawia złudzeń. W kraju, w którym zawód dziennikarza śledczego porównywalny jest z pracą dziennikarza wojennego, w którym ludzie zagarniani są z ulicy bez słów wyjaśnienia, w którym od porwań i zaginięć po prostu odwraca się wzrok, bo po co mącić – Federico Mastrogiovanni podjął się nad wyraz odważnego wyzwania, narażając swoje życie. Obnażył prawdę potworną, bolesną, a jednocześnie nad wyraz skomplikowaną, bo na jaw wychodzi tu nie tylko bezkarność, okrucieństwo i bezwzględność aparatu państwowego, ale także ignorancja opinii publicznej. A tej już nie zmieni się z dnia na dzień.
Żywi czy martwi? to reportaż bardzo poznawczy i poruszający ważny temat. To książka po którą niewątpliwie powinny sięgnąć wszystkie osoby zainteresowane nie tylko Meksykiem i tematem wymuszonych zaginięć, ale też wszyscy ci, których fascynują mechanizmy władzy i interesują się metodami w jaki państwo sieje terror i stopniowo zniewala obywateli. Nie poleciłabym jednak tej pozycji każdem, bo styl w jakim jest napisana jest dość surowy i momentami mnie nużył.