Niewinni Ioana Pârvulescu 8,1
132/180/2020
Minus tej powieści jest taki, że wydawca na okładce pisze: "Ten "inny świat" to również rozlewające się wokół szaleństwo komunizmu (...)". Wyobrażałam sobie, że będzie trochę realiów z tych komunistycznych czasów. Tymczasem oprócz wzmianki, że ktoś z rodziny siedział w ciupie jako więzień polityczny i że komuniści zabrali dom z ogrodem (upaństwowili, znaczy),właściwie nie ma odniesień do ówczesnej współczesności. Więc się rozczarowałam pod tym względem.
Za to plusy zlikwidowały to rozczarowanie całkowicie. Po pierwsze język - plastyczny, bogaty, pięknie zbudowane zdania. Pewnie taka sama w tym zasługa autorki jak i tłumaczki. Po drugie nastrój - bywa beztroski, nostalgiczny, melancholijny, radosny, smutny. Dla każdego. Po trzecie - swoboda dzieciaków. Mają dużo luzu, wypuszczają się nawet na całkiem dalekie wycieczki, ale od małego są uczone, jak sobie poradzić i przede wszystkim, jak rozsądnie i ostrożnie korzystać z życia (na czele zasada, że z jednym jajkiem przejdziesz góry). Po czwarte rodzina - wielopokoleniowa, żyjąca jakby w hippisowskiej komunie, wszyscy mają oko na wszystkie dzieci (zresztą wychowują je bardzo wspólnie, nie ma śladu po wtrącaniu się dziadków czy ciotek w sprawy nieswoich dzieci),wszyscy pożyczają sobie szklankę cukru albo cytrynę, razem spacerują, po prostu żyją razem. Para dziadków plus dochodząca druga babcia, para rodziców, dwie pary ciotek z wujami (jedna ciotka jest siostrą babci, więc jest jakby ciocią-babcią) i czworo dzieci (potem dochodzi jeszcze piąte, ale w przygodach nie uczestniczy). I na deser okolica - za oknem góry, laski, kąpieliska, a na wakacje Morze Czarne, nad które rodzina wyprawia się pociągiem. A wiadomo, że sama podróż pociągiem to już wielka przygoda.
I DOM! Najważniejszy bohater powieści.
Ta książka jest dla każdego, kto lubi opowieści o dziecięcych przygodach z dawnych lat w bezpiecznym świecie i nostalgiczne migawki z przeszłości, która minęła na zawsze. I dla większości pozostałych też.
Dobra lektura na koniec lata. Które niebawem przeminie, tak jak przeminęły czasy "Niewinnych".
"W pewnym momencie na komodzie pojawił się pierwszy telewizor w naszym domu: mały, rosyjski, z wypukłym ekranem. kiedy się psuł, wuj Ionel walił w niego pięścią, jak wtedy, gdy był rozgniewany, i telewizor, co niebywałe, natychmiast zaczynał działać. Wuj mawiał, że to najlepsza metoda na wszystko, co pochodzi z ZSRR."