Ur. w 1954 roku w Geronie syn Manuella Nadala i Ollera. Pisze dla „La Vanguardia” oraz współpracuje na stałe jako komentator ze stacjami telewizyjnymi. Pracował dla najważniejszych dzienników w kraju. Był dyrektorem „El Periódico de Catalunya” od 2006 do 2010 roku; w tym okresie czasopismo otrzymało między innymi Krajową Nagrodę w dziedzinie Komunikacji (2008),nagrodę dla najlepszego dziennika Europy przyznaną przez European Newspaper Congress (2008),nagrodę za najlepszą okładkę roku od Society for News Design (2007) i nagrodę za najlepszą szatę graficzną w Hiszpanii i Portugalii przyznaną przez SND (2007). Jest autorem książek "Los mandarines" (Ariel, 2011) i "Quan érem feliços", powieści entuzjastycznie przyjętej przez czytelników, nagrodzonej Josep Pla Award 2012.
Uważała, że wolność, sprawiedliwość i pokój to ładnie brzmiące słowa, ale w prawdziwym życiu liczy się jedynie to, co pozwala przetrwać; cza...
Uważała, że wolność, sprawiedliwość i pokój to ładnie brzmiące słowa, ale w prawdziwym życiu liczy się jedynie to, co pozwala przetrwać; czasami wystarczy zasypiać z nadzieją, że nazajutrz znów będzie nam dane otworzyć oczy.
Niestety ta książka - choć reklamowana jako kataloński bestseller - okazała się rozczarowaniem. Choć pomysł fabuły ciekawy, to autorowi zabrakło polotu. Postaci papierowe, dialogi miałkie. Akcja poszatkowana na tysiąc rozdzialików, które bardziej przypominają szkice do powieści, niż samą powieść. Zdecydowanie nie polecam.
Podczas pierwszej wojny światowej ginie dwudziestu jeden mężczyzn z rodziny Palmisano. Młoda wdowa, Donata, chcąc ocalić przed klątwą swojego synka, oddaje go na wychowanie swojej kuzynce. Vitantonio dorasta jako Convertini, brat bliźniak Giovanny. Mijają lata i nadchodzi kolejna wojna, życie Vitantonia, nieważne pod jakim nazwiskiem jest w niebezpieczeństwie.
"Klątwa rodziny Palmisano" to książka pod pewnymi względami rozczarowująca. Może to z powodu podziału na dużą ilość krótkich rozdziałów, narracja rwie się. Może z powodu zarysowanych grubą kreską postaci- jest dobry, zły a nawet brzydki. Zły jest zły od początku, a szlachetny- szlachetny do końca. Jedyną zniuansowaną postacią wydaje się nonna Convertini. I zgrzytnęło mi, gdy bohater w samym środku wojny, po wielu miesiącach rozłąki ma zobaczyć się z matką, ale szwenda się po okolicy bo "musi poczuć tętno miasta". Nawet nie wiem, jak to nazwać. Największą zaletą książki jest wzbudzenie chęci wyjazdu do Apulii.