Zabite Jorge Ibargüengoitia 6,5
ocenił(a) na 88 lata temu Żeby była jasność - właściwie to wszystkie zostały zabite przez przypadek. Jedna nie doszła do siebie po źle przeprowadzonej aborcji. Dwie spadły z balkonu. Kolejna, ach kolejna, została wzięta za złodzieja i zastrzelona. Cóż, bywa. To wszystko nieważne. Ważne, że siostry Baladro są niewinne. Świetnie zorganizowane, przedsiębiorcze i samodzielne. Wzbudzające respekt wśród podwładnych i sympatię u klientów. To rzadkość w tamtych czasach. Rzadkość. Zwłaszcza w Meksyku.
W dzisiejszych czasach pewnie zostałyby coachami. Niestety miały pecha. Bo swoje świetnie prosperujące burdele prowadziły nielegalnie. Ale z drugiej strony: czy troskę o zwyczajne, zgodne z naturą, męskie potrzeby można nazwać czymś nielegalnym? Przecież to altruizm! Tylko, że odpłatny.
Trochę ironizuję, ale o dziwo, autor książki opisując dość poważne przecież przestępstwo, ironizuje jeszcze bardziej. Napisana przez niego historia przypomina nieco raport policyjny, ale z elementami humorystycznymi. Humor przejawia się na przykład w zestawieniach zeznań świadków wydarzeń. Podczas gdy jeden świadek mówi A, drugi mówi B, to trzeci nie mówi wcale. Słowa wielu z nich są po prostu kłamstwem. Początkowo kłamały tylko siostry Baldaro. Że nie więziły, nie znęcały się, że płaciły godnie i że nikogo nie zakopały w ogródku. Później kłamią również ofiary. Oczywiście, że te dwie nie spadły same z balkonu. Zostały zepchnięte przez swoje pracodawczynie.
Książka napisana jest konkretnym, surowym językiem i świetnie oddaje całą historię. Nie ma tu żadnych upiększeń i niepotrzebnych opisów przyrody :) To, co rzuca się w oczy to fakt, że bohaterowie też raczej nie mają swoich emocji. Ktoś płacze, ktoś się śmieje, jest też nienawiść i chęć zemsty, ale autor nie wnika w duszę, w serce i nie patrzy co tam komu leży na wątrobie. Ważne są fakty, wydarzenia. Cóż, że każdy zapamiętał je nieco inaczej. Przecież nie ma dwóch osób patrzących na świat tak samo. Dlatego z perspektywy prostytutki kara w postaci batów na plecy, była powodem do nienawiści, a dla właścicielek burdelu sposobem na zachowanie dyscypliny.
Sposób pisania Jorge Ibargüengoitia początkowo przypominał mi opowiadania Ferdinanda von Schiracha. Później przekonałam się, że ta ironia, o której wspomniałam wcześniej, robi różnicę. Jeśli jednak ktoś ma ochotę na podobny styl, ale emocje całkiem na serio, polecam von Schiracha. Też pisze o zabitych. I o winie. I o przestępstwach.