Koń który skacze przez chmury. Opowieść o szpiegowskiej misji, Jedwabnym Szlaku i powstaniu współczesnych Chin Eric Enno Tamm 6,8
ocenił(a) na 77 lata temu Sięgając po tę pozycję, byłem przekonany, że będzie to kolejna opowieść o stepach Azji, kolorycie Chin, ot, jakaś tam książka podróżnicza. Jakież zaskoczenie! Nie jest to absolutnie typowa książka o Chinach. Autor rusza bowiem śladem Gustawa Mannerheima, ojca-założyciela niepodległej Finlandii. Postaci niezwykłej, barona, arystokraty, carskiego oficera, który walczył w wojnie rosyjsko-japońskiej 1905 roku, a wiele lat później korzystając ze swego doświadczenia, obronił Finlandię przed bolszewicką zarazą. Mannerheim w latach 1906-1908 dokonał rzeczy niezwykłej - wyruszył w tajną misję szpiegowską, by zebrać dla rosyjskiego cara dane o szybko rozwijających się Chinach. Co ciekawe, na przełomie wieku XIX i XX Chiny były fenomenem jak i dziś - jawiły się jako szybko rozwijający się rynek, wschodząca siła na świecie, fascynowały wojskowych i całe narody, zwłaszcza, ze po wojnie z Japonią, Rosja była upokorzona i obawiała się gwałtownego umocnienia Chin. Mannerheim w 1906 roku wyrusza na dwuletnią wyprawę, a dokładnie 100 lat później E.E. Tamm rusza jego śladem. Zaczyna od Petersburga, później zahaczając o Kaukaz, przez Azję Centralną dociera do Chin. Analizuje świat dziś, gęsto cytując zapiski barona, porównując, obserwując, sprawdza czy świat widziany sto lat temu bardzo różnił się od tego dzisiejszego. Odwiedza pola naftowe Baku, wkracza do tybetańskich świątyń i miast. Podróżuje konno przez Kirgistan i szuka zaginionych plemion, które Mannerheim opisywał w swoich badaniach (bo robił też badania etnograficzne). Spora ilość rzetelnej wiedzy i ciekawostek, a sam fakt, że autor przedstawia nam postać Mannerheima w tak ciekawy sposób, postaci w Polsce niemal nieznanej, jest już wystarczającą zachętą by sięgnąć po tę pozycje.
Niestety, nie do końca czułem sympatię do postaci samego autora, by nie powiedzieć, ze czasem czułem po prostu niechęć. Jest to tzw. działacz. Działacz z "Zachodu". Odbieram jego przekaz, jak przekaz kogoś kto przykuwa się do drzewa i ratuje las przed wycinką. Coś jak opowieść wielkomiastowego panicza, który jedzie na wioskę i musi chodzić do drewnianego wychodka. Nie spotyka się raczej z ludźmi tak po prostu, na ulicy, nie rozmawia z przypadkowymi osobami. Spotyka się za to z działaczami polecanymi przez różnorakie organizacje ze świata zachodniego. Jeździ po całej Azji i głównie martwi się brakiem demokracji. W jednej z sytuacji jest to wręcz komiczne, człowiek nie może zrozumieć, że ktoś tam w Uzbekistanie czy Turkmenistanie nie narzeka na ten okropny świat bez swobód obywatelskich. A już że Chiny rosną jak na drożdżach mimo braku demokracji, no zgroza po prostu Tak właściwie niechęć do współczesnych Chin jest niemal tematem przewodnim drugiej połowy książki - Chiny są wstrętne, głośne, brudne, i w ogóle - be. Trochę to psuje cały obraz, bo książka, mimo zadatków na wręcz fenomenalny "eastern", pełen przygód i wrażeń, zamienia się w pamflet polityczny, szkoda.
Mimo wszystko, jeśli nie razi was politykierstwo i szufla socliberalnego zaczadzenia, polecam tę książkę. Dużo historii, dużo o współczesnych realiach życia w Azji - ciekawe, ciekawe, ciekawe. Dodatkowo autor prowadzi stronę, gdzie zamieścił setki zdjęć z tej wyprawy. Mimo że pisze znacznie lepiej niż fotografuje :) - warto też tam zajrzeć.