Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marlene S. Olive
1
5,4/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,4/10średnia ocena książek autora
59 przeczytało książki autora
111 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Kochając anioła Marlene S. Olive
5,4
"Na początku....
Anioł Lucyfer został wygnany z Nieba
i skazany na wieczne władanie Piekłem.
Ale postanowił wziąć wolne..." - cytat z serialu Lucifer
P.S. I spłodził syna...
Katie - główna bohaterka pogrążona jest w nieustającej żałobie i cierpieniu po stracie męża i dziecka.
Czy może być coś jeszcze boleśniejszego dla człowieka niż utrata tych, których kochamy najbardziej?
Ból i cierpienie tak wielkie, że przyciąga tym samym kogoś?
Logan - z pozoru człowiek-dusza.
Ale tylko z pozoru.
Bo Logan bardzo umiejętnie wprowadza w błąd czytelnika.
Pozytywnie, negatywnie - każdy sobie na to pytanie może odpowiedzieć sam po przeczytaniu.
Mimo jego zmiennego nastawienia do życia, do wszystkiego co istnieje, jego wykreowaną postać naprawdę można polubić.
Wkracza nieproszony w życie Katie, zaintrygowany faktem, że w jakiś niewytłumaczalny sposób go wyczuła.
Nie boi się, nie krzyczy, wręcz przeciwnie powraca do "żywych" dzięki jego obecności. Jego obecność sprawia, że kobieta rodzi się na nowo, chce żyć, uśmiecha się.
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt,
że bohaterka bierze Go za kogoś w co sobie nieopatrznie wmówiła ;)
I jak tu się wykręcić oraz powiedzieć prawdę jak za chwilę wszystko rozsypuje się w drobny mak?
A może jednak wygodniej jest nie powiedzieć i skorzystać z pociechy?
Książka przewidywalna, dosyć banalna.
Czytelnik szybko się domyśla o co w tym wszystkim chodzi.
Zabrakło iskierki w tej powieści.
Mogło być trochę dramatyczniej, waleczniej, a wyszło...
No cóż, zadowolić się wszystkich nie da.
Ot, coś szybkiego na zbicie czasu.
Kochając anioła Marlene S. Olive
5,4
Książkę tę chciałabym zadedykować
Koledze, którego niestety
nie ma już wśród nas.
Wierzę, że to On nie pozwolił mi spać
i natchnął mnie tej nocy, kiedy zginął.
Jest to druga książka,
którą zaczęłam pisać w moim życiu,
ale pierwsza, którą udało mi się skończyć.
Już sama dedykacja, którą znalazłam na początku tej książki poruszyła moje serce. Szczerze mogę powiedzieć, że ujęła mnie nawet bardziej, niż sama historia. Chociaż nie da się zaprzeczyć, że ją też od razu pokochałam. Najlepszym dowodem chyba jest to, że po godzinie żałowałam, że czytam tak szybko. Autorce książki udało się napisać powieść taką, jaką ja zawsze chciałam napisać. To naprawdę niesamowite - nawet pomysł jest podobny jak i fakt, że również wolę pisanie z perspektywy mężczyzny. Fakt, że głównym bohaterem jak i narratorem jest bohater płci męskiej każe mi przypuszczać, że Marlene S. Olive również tak woli.
Logan, syn samego Lucyfera, właśnie planuje się pożywić. Krąży po mieście w poszukiwaniu idealnej ofiary - pełnej smutku i rozpaczy. Przyciąga go szloch. Ucieszony posiłkiem wchodzi do jej domu i zastaje tam młodą kobietę kurczowo przyciskającą do siebie maskotkę i zdjęcie. Demon jest tak zauroczony jej wyglądem, że nie potrafi zrobić tego, po co przyszedł. Co więcej kobieta zdaje się go widzieć i zaczyna nawet do niego mówić. Zdziwiony wychodzi i postanawia już nigdy tam nie wrócić.
Trudno mu jednak nie myśleć o pięknej kobiecie i postanawia ją zabić - dla świętego spokoju. Wraca do owego domu i ponownie staje z nią twarzą w twarz. Tak jak ostatnio od razu go wyczuwa i zaczyna do niego mówić. Logan nie jest w stanie jej skrzywdzić i nie odmawia propozycji chwilowego odpoczynku. Katherine, bo tak się nazywa, straciła córkę i męża w wypadku, który miał miejsce prawie rok wcześniej. Modli się i błaga o litość, by śmierć zabrała ją do rodziny. Pojawienie się Logana bierze za boską łaskę i uważa, że jest jej Aniołem Stróżem. Demon stopniowo zaczyna z nią rozmawiać i ujawnia się jej. Zaczyna do niej czuć coś, czego nie powinien. Sam jest tylko półdemonem, gdyż jego matka była kobietą. Ojciec zaś gdyby wiedział, że jego jedyny syn zaczyna czuć coś do śmiertelnej kobiety zabiłby ją a jego surowo ukarał. Musi ukrywać swoje uczucia przed nim i przed nią, gdyż zależy mu na jej szczęściu i wie, że ona chce od niego jedynie przyjaźni...
Sama nie wiem, czemu zdecydowałam się zrecenzować tą pozycję. Nie zwróciła mojej uwagi jakoś tak szczególnie. Zapewne stało się to z powodu mojej miłości do Aniołów. Od wczesnego dzieciństwa wykazywałam ogromne zainteresowanie tymi istotami. W dzieciństwie mnóstwo anielskich figurek stało na mojej półce. Z czasem ich miejsce zajęły książki, jednak na ścianie pojawiły się anioły. Dużo mam też książek, w których one występują - lub ich potomstwo. Tak - Anioły są zdecydowanie żywe - i w moim sercu i życiu. Nie jestem osobą, która ślepo wierzy w Boga. Nie neguję Jego istnienia, jednak nie wywyższam go tak, jak bodajże się powinno. Co i niego jego sługów, Anioły...
W tej pozycji Anioły również się pojawiają jednak nie da się ukryć, że głównym bohaterem jest demon. Jak już pochwaliłam się tą niezdrową fascynacją Aniołami to pochwalę się i fascynacją demonami. Nic na to nie poradzę - powiedzmy, że lubię niegrzecznych chłopców. A Logan zdecydowanie jest takim literackim, demonicznym ideałem. Wiadomo - łatwo zakochać się, a raczej zauroczyć, w książkowych bohaterach. Są takimi ideałami, o których ciężko w prawdziwym świecie. Mnie się jednak udało takiego znaleźć i nie zamierzam go nikomu oddać. Z całą pewnością zachowanie Logana jest takim, o jakim można marzyć w prawdziwym życiu. Cieszę się, że Dawid zachowuje się podobnie. Mam tylko nadzieje, że nie ukrywa przede mną, że jego ojcem - bo tego pana nie miałam okazji poznać - jest sam Lucyfer.
Nie można powiedzieć, że ta książka jest ideałem, że nie ma wad i jest niesamowicie oryginalna. Kochając anioła ma swoje wady. Nie są może one nie wiadomo jak ogromne, ale jednak są. Staram się na tą pozycję patrząc obiektywnie, ale nie całkiem mi to wychodzi. Zapewne dlatego, że w tej prostej historii całkiem się zakochałam i nic mnie nie obchodzi jej banalność i prostota. Jest to cudowna, pełna ciepła opowieść o stracie, ponownym szukaniu szczęścia i próbie pogodzenia się z losem. Pojawiają się tam też przeszkody pozornie nie do pokonania i poświęcenie. To wszystko skumulowane w tej cienkiej książeczce daje człowiekowi mocnego kopa. Nie ukrywam, że jestem wręcz osobą nadwrażliwą i mam łzy w oczach, jak mały chłopczyk przytula pieska, jednak uważam, że historia Logana i Kathie jest czymś cudownym. A sama Katherine nie jest jedną z tych irytujących bohaterek, które się ma ochotę udusić.
Muszę wspomnieć też o okładce, która, mimo, że nie powala, jest naprawdę śliczna. Te stonowane kolory przyciągną wzrok na półce wśród tylu krzykliwych wydań dzisiejszych czasów. Przyznam, że raz czy dwa przerwałam czytanie tylko po to, by chwilkę na nią popatrzeć. Tak, powinnam się teraz uczyć fizyki. Tak, nie robię tego, tylko piszę recenzje, która ukaże się dopiero jutro (dla Was to już jest dzisiaj...),gdyż jedna recenzja już się pojawiła. Ostatnio na blogu cisza, gdyż moje tempo czytania spadło tak, że prawie go nie ma. Całe dnie spędzam na tym cudownym wynalazku, jakim jest Skype i rozmawiam z Dawidem, gdyż dzieli nas całe osiemdziesiąt pięć kilometrów i trzeba sobie jakoś radzić. Cieszę się jednak, że znowu powróciłam do czytania i mam nadzieję, że to nie jest chwilowe.
Całą książkę uważam jak najbardziej na TAK i nie zdziwcie się totalnie nieobiektywną oceną, którą spotkacie na końcu. Mogłam Was na początku ostrzec, że to opinia jak najbardziej subiektywna ale jakoś mi się zapomniało. W tych niecałych dwustu stronach tyle się dzieje... Mam nadzieję, że powstanie następny tom, gdyż widać jak na dłoni, że autorka otworzyła sobie otwarte drzwi. Mam nadzieję, że ich nie zamknie i stworzy kolejną część. Nie podoba mi się, że sama muszę się domyślać, co stało się po epilogu... Pani autorko, prosimy kolejny tom! To cudowny debiut i mam nadzieję, że z każdą kolejną książką będę jeszcze bardziej zachwycona.