Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Może niezbyt uważnie czytałem, a teraz książka już zwrócona do biblioteki i nie mogę sprawdzić... a naszła mnie taka myśl, że nie wiem kim był ten bezdomny, w drogich butach, na stacji metra??? :-)

Może niezbyt uważnie czytałem, a teraz książka już zwrócona do biblioteki i nie mogę sprawdzić... a naszła mnie taka myśl, że nie wiem kim był ten bezdomny, w drogich butach, na stacji metra??? :-)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu „Purpurowe rzeki” byłem zafascynowany, po lekturze „Ostatnie polowanie” już się lekko zacząłem niepokoić, ale po „Dzień popiołów” to już na prawdę jestem przerażony tym, co autor musi mieć w głowie, żeby wymyślać takie fabuły. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie są one w żadnym stopniu oparte na faktach, ani jakimikolwiek faktami inspirowane.

Zaślepienie, fanatyzm, obłęd i patologia, zupełnie blisko, tuż za płotem, a to wszystko w atmosferze pokory, ascezy, uległości, uduchowienia i dla wyższych celów.

(Młode mamy i panie przy nadziei, może na razie niech po tę książkę nie sięgają.)

Po przeczytaniu „Purpurowe rzeki” byłem zafascynowany, po lekturze „Ostatnie polowanie” już się lekko zacząłem niepokoić, ale po „Dzień popiołów” to już na prawdę jestem przerażony tym, co autor musi mieć w głowie, żeby wymyślać takie fabuły. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie są one w żadnym stopniu oparte na faktach, ani jakimikolwiek faktami inspirowane.

Zaślepienie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Na zakończenie serii przygód Myrona, chyba uaktywnił mi się instynkt detektywa :)

Wykropkowałem imię i nazwisko, żeby nie spoilerować.

Jedno z ostatnich zdań powieści w oryginale brzmi:
"… ... had been taken into custody, but her attorney, Hester Crimstein, got her out on her own recognizance within the hour."

a w polskim tłumaczeniu (tłumacz: Jan Kraśko), to zdanie brzmi tak:
"… ... zatrzymano, lecz jej adwokat, Hester Crimstein, w ciągu godziny wyciągnął ją z aresztu za kaucją."

Z tego zdania mogłoby wynikać, że Hester Crimstein to mężczyzna. Bo gdybyśmy zamiast Hester Crimstein mieli np. Joannę Chyłkę, to to zdanie brzmiałoby tak:
"… ... zatrzymano, lecz jej adwokat, Joanna Chyłka, w ciągu godziny wyciągnęła ją z aresztu za kaucją."

Z informacji na lubimyczytac.pl wynika, że "W domu" to jedyna powieść Harlana Cobena, którą tłumaczył Pan Jan Kraśko, więc może nie miał on okazji poznać wcześniej pani adwokat Hester Crimstein; której imię i nazwisko śmiało można wstawić zamiast słowa "babę" w przysłowiu: „Gdzie diabeł nie może, tam Hester Crimstein pośle”.

Ech, skoro seria o Myronie się skończyła, to cóż mi pozostało jak nie samemu pobawić się w detektywa, i z sarkazmem sparafrazować Myrona, mówiąc o sobie „hmmm... LUis, mistrz dedukcji. Ma wielki dar, lecz nie unikajcie go, bo da się lubić.”

Na zakończenie serii przygód Myrona, chyba uaktywnił mi się instynkt detektywa :)

Wykropkowałem imię i nazwisko, żeby nie spoilerować.

Jedno z ostatnich zdań powieści w oryginale brzmi:
"… ... had been taken into custody, but her attorney, Hester Crimstein, got her out on her own recognizance within the hour."

a w polskim tłumaczeniu (tłumacz: Jan Kraśko), to zdanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Według mojej subiektywnej opinii: Harlan Coben + Donato Carrisi = "Purpurowe rzeki"

Gdyby pominąć dwie sceny z dochodzenia prowadzonego przez Karima Abdoufa (cyrk i biuro na autostradzie), które według mnie wyszły autorowi bardzo naiwnie, mógłbym zarekomendować tę powieść jako kryminał/thriller doskonały.

Według mojej subiektywnej opinii: Harlan Coben + Donato Carrisi = "Purpurowe rzeki"

Gdyby pominąć dwie sceny z dochodzenia prowadzonego przez Karima Abdoufa (cyrk i biuro na autostradzie), które według mnie wyszły autorowi bardzo naiwnie, mógłbym zarekomendować tę powieść jako kryminał/thriller doskonały.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwaga, recenzja bardzo kontrowersyjna. Więc, do hejtu! Gotowi! Hejt! (ale zachęcam do przeczytania do końca)

Nigdy nie byłem jakimś miłośnikiem horrorów, ale pomyślałem, że można by się otworzyć na nowe gatunki literackie. Postanowiłem zacząć z grubej rury, czyli klasyka gatunku „Lśnienie”.

Niestety, z racji tego, że horrory nigdy do mnie zbytnio nie przemawiały, tak samo i tym razem, strach i emocje jakich doznałem przy tej lekturze były porównywalne ze strachem gdy oglądałem w telewizji jak Gargamel z Klakierem gonią Smerfy, albo gdy groźny Joker znowu zagraża Gotham City.

OK, w powyższej kwestii winę mogę wziąć na siebie, po prostu – nie rozumiem horrorów, ale pomijając to, ta książka była po prostu nudna. Może ostatnie kilka rozdziałów, było bardziej dynamicznych z szybszą akcją, ale ponad 85% książki to takie pitu, pitu… że spać się chciało.

ALE! Bo zawsze musi być „Ale”.
Lśnienie, miałem w formie nie papierowej tylko AudioBooka, tego audiobooka: https://audioteka.com/pl/audiobook/lsnienie (to jest zresztą chyba jedyna wydana polskojęzyczna wersja tej książki w formie audiobooka).

Powieść, została nagrana w formie słuchowiska, z podziałem na role, z udziałem kilkudziesięciu lektorów i aktorów, z muzyką i efektami specjalnymi/dźwiękowymi. Dla zainteresowanych, na YouTube można znaleźć fragmenty tego audiobooka. I tu obiektywnie trzeba przyznać, że zespół przygotowujący tego audiobooka zrobił kawał dobrej roboty; tylko dzięki temu dosłuchałem do końca.

A jeśli ktoś rozumie i lubi horrory, to jestem pewien, że ta wersja do niego przemówi, w sposób szczególny. I nawet jeśli już czytał i/lub oglądał Lśnienie, to zachęcam po sięgnięcie po tę wersję, bo jest zrobiona naprawdę dobrze! Jestem pewien, że dla takiej osoby, to będzie zupełnie inna porcja doznań.

Uwaga, recenzja bardzo kontrowersyjna. Więc, do hejtu! Gotowi! Hejt! (ale zachęcam do przeczytania do końca)

Nigdy nie byłem jakimś miłośnikiem horrorów, ale pomyślałem, że można by się otworzyć na nowe gatunki literackie. Postanowiłem zacząć z grubej rury, czyli klasyka gatunku „Lśnienie”.

Niestety, z racji tego, że horrory nigdy do mnie zbytnio nie przemawiały, tak samo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę streszczał ani recenzował tej powieści, bo nic nowego bym nie wymyślił i tylko powieliłbym to, co zostało już napisane.

Chciałem jednak poprosić o pomoc. Czytając tę książkę bardzo często przychodził mi na myśl spektakl Teatru Telewizji „Podłużna walizka”, który jest/mógłby być komediową wersją ostatniej części „Dnia Szakala” ;-) - o spektaklu można przeczytać tu: http://teatrtelewizji.vod.tvp.pl/594968/podluzna-walizka lub tu: http://encyklopediateatru.pl/przedstawienie/1681/podluzna-walizka

Jeśli ktoś wie, gdzie można obejrzeć ten spektakl on-line lub ktoś jest w jego posiadaniu i mógłby go udostępnić, to proszę o informację; a wszystkich, którzy mają możliwość obejrzenia go zachęcam – nie zależnie od tego czy czytali „Dzień Szakala” czy nie.

Nie będę streszczał ani recenzował tej powieści, bo nic nowego bym nie wymyślił i tylko powieliłbym to, co zostało już napisane.

Chciałem jednak poprosić o pomoc. Czytając tę książkę bardzo często przychodził mi na myśl spektakl Teatru Telewizji „Podłużna walizka”, który jest/mógłby być komediową wersją ostatniej części „Dnia Szakala” ;-) - o spektaklu można przeczytać tu:...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki iWoz. Od komputerowego geeka do kultowej ikony Gina Smith, Steve Wozniak
Ocena 7,4
iWoz. Od kompu... Gina Smith, Steve W...

Na półkach:

To nie jest książka o Apple’u !!! To nie jest książka o przygodach Steva Jobsa i Steva Wozniaka !!! TO JEST KSIĄŻKA O STEVIE WOZNIAKU !

Czytając tę książkę przez pewien czas miałem wrażenie, że Steve Wozniak był/jest człowiekiem lekko głupawym. Potem oceniałem go jako człowieka trochę naiwnego, aż w końcu zrozumiałem, że czytam wspomnienia człowieka SZCZĘŚLIWEGO. Steve Wozniak to człowiek, który spełnił się w życiu realizując swoją pasję, co w ostateczności uczyniło go osobą szczęśliwą. Książka opowiada o tym czym Steve od dziecka się interesował, co robił, jakie miał podejście do swojej pracy i jak realizował soje pasje.

Między wierszami można wyczytać o tym jakim niefajnym człowiekiem był Steve Jobs i o tym jak mechanizmy korporacyjno-biznesowe prowadziły Apple’a do upadku nie wykorzystując przewagi technologicznej produktów Apple’a a realizując swoje prywatne gierki; ale tematy te nie stanowią sedna tej książki, są jedynie małymi dygresjami.

To nie jest książka o Apple’u !!! To nie jest książka o przygodach Steva Jobsa i Steva Wozniaka !!! TO JEST KSIĄŻKA O STEVIE WOZNIAKU !

Czytając tę książkę przez pewien czas miałem wrażenie, że Steve Wozniak był/jest człowiekiem lekko głupawym. Potem oceniałem go jako człowieka trochę naiwnego, aż w końcu zrozumiałem, że czytam wspomnienia człowieka SZCZĘŚLIWEGO. Steve...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Do tej pory wiedziałem o Jobsie tylko to co mówiły o nim nagłówki prasowe, chciałem jednak poznać bliżej człowieka określanego jako „wyjątkowy”, „wizjoner, „geniusz”. Chciałem zobaczyć, jak człowiek obdarzony wspomnianymi cechami zmienia świat, jak potrafi inspirować, zachęcać, przekonywać do swoich pomysłów i motywować (zwłaszcza, że takich ludzi nie ma zbyt wielu a już na pewno nie w naszych polskich realiach). 700 stron początkowo może zniechęcać, ale książkę czyta się bardzo dobrze. Niewiele szczegółów technicznych i rozsądnie ograniczona ilość przywołanych w biografii osób, z którymi Jobs zetknął się w swoim życiu, sprawiają, że opowieść o Jobsie nie przytłacza informacjami, które ciężko byłoby ogarnąć bądź zrozumieć.

Jednak po przeczytaniu tej książki (która nawiasem mówiąc od 26 rozdziału zaczęła nieco nudzić) ogarnął mnie... smutek i poczucie rozczarowania; rozczarowania osobą Stevea Jobsa.

Faktem niepodważalnym jest to, że produkty firmy Apple wywarły olbrzymi wpływ na szeroko pojętą branżę komputerową. Przyciągają uwagę i robią wrażenie; i to zarówno te z lat 80-tych XX wieku jak i te obecne. Należy sobie jednak uświadomić, że to PRODUKTY a nie Steve Jobs (!!!) robią na ludziach wrażenie i biografia ta potwierdza to. Nie wiedzieć czemu wszystko co pozytywnie kojarzy się z firmą Apple utożsamiane jest z osobą Jobsa. Z opisanych w książce historii wynika, że Jobs wcale nie był genialnym inżynierem elektronikiem czy informatykiem. Zrobił duże pieniądze na czymś co prawie w całości wymyślił, zaprojektował i wykonał Steve Wozniak, a wkład Jobsa w ten proces był typowo menadżerski (z tym pogadał, do tego zadzwonił, temu się ponaprzykrzał, tego skontaktował z tamtym i to wszystko). Tak się składa, że Jobs wychowywał się w okolicach Doliny Krzemowej, więc siłą rzeczy obracał się koło spraw komputerowych i przypadkiem tak się zdarzyło, że był w pobliży gdy Wozniak konstruował swoje „zabawki”. Gdyby nie ten fakt, Jobs prawdopodobni nic rewolucyjnego nigdy by nie wynalazł ani nie skonstruował. Gdyby nie gigantyczna forsa jaką zarobił Jobs na wynalazku Wozniacka przypuszczalnie prowadziłby on przeciętny żywot pokręconego paranoika i sam nic szczególnego by nie osiągnął. To sukces technologiczny i komercyjny wynalazku Wozniacka sprawił, że Jobs prawie z dnia na dzień stał się milionerem i „kimś wyjątkowym”.

Do czasu przeczytania tej książki wierzyłem, że Jobs to ponadprzeciętna osobowość, geniusz, absolut łączący w sobie szeroką wiedzę techniczną i zmysł artystyczny, charyzmatyczny, przyciągający i zjednujący sobie ludzi, wybitny człowiek… a tu nic bardziej mylnego. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jego kariera ma typowo „polski” przebieg. Znalazł się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, zrobił kasę i utwierdziło go to w przekonaniu, że jest kimś wyjątkowym. Bezczelność, wybiórcze postrzeganie rzeczywistość, przypadki kradzieży pomysłów, uchylane się od odpowiedzialności, traktowanie ludzi jak przedmioty, przeświadczenie o nieomylności, kompleks Boga... czyż niektórzy z nas nie mieli do czynienia z taki przełożonymi w swojej karierze zawodowej...? Czy ludzi takich, na naszym rodzimym podwórku postrzegamy jako bohaterów...? Rozkapryszenie, huśtawka nastrojów, wybuchy płaczu, irracjonalne przekonania, zaprzeczanie otaczającej rzeczywistości to cechy bliższe wariatom niż geniuszom. Mam wrażenie, że Jobs zawsze osiągał i wymuszał na innych to co chciał, bo miała tu zastosowanie zasada, że mądry głupiemu zawsze ustąpi. Stosunek Jobsa do innych osób i szeroko pojęte metody zarządzania zasobami ludzkimi były w wykonaniu Jobsa niczym innym jak dyktaturą a nie charyzmą.

Trzeba przyznać, że Jobs opanował do perfekcji wmawianie ludziom co ma się im podobać, i kreowanie mody posiadania pewnych produktów. Należy sobie jednak uświadomić, że jeśli coś jest zielone to nawet jeśli Jobs z pełnym przekonaniem mówi, że to jest czerwone i nawet jeśli część ludzi uwierzy, że to coś jest czerwone to nie zmienia to faktu, że to coś jest jednak wciąż zielone! Nie kwestionuję wkładu jaki Apple wniósł w branżę komputerową, doceniam styl wzornictwa jakie wypływa od Appla, ale moim zdaniem wkład Jobsa w powyższe i w ogólnie pojęty sukces rynkowy Appla jest przeceniany. O zmarłych nie powinno mówić się źle, ale swoje wnioski wysuwam wprost na podstawie jego biografii :-( Jobs nie był genialnym inżynierem, nie był wynalazcą a obecna pozycja Appla wynika nie tyle z innowacji i przewagi technologicznej tylko istniejącej mody na ich produkty. Z biografii tej jasno wynika, że Jobs był takim sobie inżynierem, miewał czasem dobre pomysły (jak każdy z nas), zupełnie nie umiał funkcjonować wśród ludzi różniących się od niego a rzeczywistość interpretował tak aby jemu było wygodnie. Jako kierownik projektów będąc przekonanym o swej nieomylności i o tym, że wszyscy powinni myśleć i czuć tak jak on stosował prawie wyłącznie krytykę, nie dając żadnych konstruktywnych rad. Był za to genialnym opowiadaczem bajek (kłamstw/nieprawdy), umiał robić to tak, że ludzie zaczynali w to wierzyć, opanował manipulację ludźmi do perfekcji (nie mylić jednak tego ze sztuką motywowania ludzi)… ale czy to jest wyznacznik wyjątkowości i geniuszu? Według mnie nie!

Do tej pory wiedziałem o Jobsie tylko to co mówiły o nim nagłówki prasowe, chciałem jednak poznać bliżej człowieka określanego jako „wyjątkowy”, „wizjoner, „geniusz”. Chciałem zobaczyć, jak człowiek obdarzony wspomnianymi cechami zmienia świat, jak potrafi inspirować, zachęcać, przekonywać do swoich pomysłów i motywować (zwłaszcza, że takich ludzi nie ma zbyt wielu a już na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ojciec chrzestny...

Tytuł ten budzi w człowieku jednoznaczne skojarzenia – twardy i charyzmatyczny Don Vito Corleone, głowa jednej z największych rodzin mafijnych! Ale to nie wszystko. Powieść M. Puzo „Ojciec chrzestny” nie jest tylko powieścią gangsterską opowiadającą o dziejach Vito Corleone, ale zawiera również obszerne wątki obyczajowe. Wątki te – skądinąd również ciekawe i dające pewien obraz ówczesnych zjawisk społecznych - powodują jednak w niektórych momentach rozwleczenie akcji i rozmycie wątku głównego.

Zanim sięgnąłem po tę książkę, byłem przeświadczony, że jest to książka dla prawdziwych twardzieli o honorze, szacunku, lojalności, o tym jaką postawę życiową przybrać i o wszystkich ważnych sprawach w życiu każdego człowieka. I faktycznie ta książka o tym jest, ale... ale nie wprost. To wszystko co ukazane jest w tej powieści należy traktować jako wskazówki jak NIE postępować, jak się NIE zachowywać, jakich postaw NIE przyjmować w stosunku do ludzi których kochamy i w odniesieniu do rzeczy, które są dla nas ważne.

Szacunek, lojalność, posłuszeństwo, troska, jakie przedstawia w swej powieści M. Puzo są wypaczone, wynikają ze strachu, chciwości bądź chęci władzy i ostatecznie zawsze prowadziły do ludzkiego nieszczęścia lub zbrodni.

Jeśli jako człowiek dojrzały i odpowiedzialny chcesz otoczyć swoich najbliższych prawdziwą troską, okazać im właściwy szacunek, należycie dbać o to co ważne, to przeczytaj tą książkę i potem uważaj aby nie postępować tak jak jej bohaterowie.

Ojciec chrzestny...

Tytuł ten budzi w człowieku jednoznaczne skojarzenia – twardy i charyzmatyczny Don Vito Corleone, głowa jednej z największych rodzin mafijnych! Ale to nie wszystko. Powieść M. Puzo „Ojciec chrzestny” nie jest tylko powieścią gangsterską opowiadającą o dziejach Vito Corleone, ale zawiera również obszerne wątki obyczajowe. Wątki te – skądinąd również...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to