joanka

Profil użytkownika: joanka

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
29
Przeczytanych
książek
120
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
20
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka powstała z tak niskich pobudek, że ocena nie może być inna.

Fragmenty książki Anny Bikont i Joanny Szczęsnej "Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu" (dotyczące tego paszkwilu Trznadla):

W latach 50. Trznadel był wschodzącą gwiazdą krytyki socrealistycznej. Pisywał artykuły w stylu epoki: atakował m.in. "służalczą rolę Kościoła", zachwycał się socrealistycznymi wierszami Mieczysława Jastruna i Ważyka, zaś odnotowując, na jakie języki obce zostało przetłumaczone "Słowo o Stalinie" Władysława Broniewskiego, cieszył się, że wiedza o polskiej poezji dociera do bratnich krajów socjalizmu.
„Uchodziłem za zdolnego - opowiadał Magdalenie Bajer w książce „Blizny po ukąszeniu” - i jakaś nieznana mi ręka czy głowa wymyślała popychanie mnie na różne »postępowe « imprezy. Więc wysłano mnie na Kongres Nauki w Warszawie w 1951 roku. (...) A kilka miesięcy później znów nieznana ręka wypchnęła mnie na zlot światowy młodzieży komunizującej do wschodniego Berlina. (...) Napisałem wtedy dość entuzjastyczny reportaż”. I dalej wyznał, że jego „ówczesna towarzyszka życia nie sprzeciwiała się portretowi Stalina w domu”.
(…)
Pomysł książki złożonej z rozmów z pisarzami ongiś zaangażowanymi w komunizm, Trznadel zaczął realizować jeszcze w 1981 r. Swoich przyszłych rozmówców przekonywał, że chodzi mu o rzetelne zorientowanie się w motywach, które pchnęły ich w objęcia nowej wiary, o zdokumentowanie wydarzeń i sytuacji, które objaśnią zjawiska opisane wcześniej w "Zniewolonym umyśle" Miłosza. Wiele razy podkreślał, że sam był wtedy zaangażowany, więc próbuje się uporać też z własną przeszłością. To tworzyło pomost porozumienia.
(…)
Wywiadu Trznadlowi udzielił m.in. Jerzy Andrzejewski. Trznadel rozmawiał z nim w białych rękawiczkach, wręcz podsuwał tłumaczenia: "Przecież Pan był zawsze uczulony na rozdarcie człowieka, na straszliwe zwątpienie". Kiedy pisarz stwierdził, że nie należy pomawiać dawnych towarzyszy o cynizm i karierowiczowstwo, że to byłoby zbyt łatwe, Trznadel zgodził się z nim: "To jest chyba najsłuszniejsze stanowisko".
(…)
Rozmowy odmówili Trznadlowi Kazimierz Brandys, Tadeusz Konwicki i Adam Ważyk. Konwicki od początku zresztą mu nie ufał. (…) Powiedział, że nie rozumie, po co Trznadel tak się męczył, pytając tyle osób o to, dlaczego zostali stalinistami. Przecież dużo prościej byłoby zapytać samego siebie.
(…)
Jacek Bocheński, który tak jak Woroszylski zgodził się rozmawiać z Trznadlem złudzony nadzieją, że będzie to rodzaj wspólnego namysłu nad przeszłością, tak opisał później w eseju "Z Herbertem w labiryntach" swoje pierwsze wrażenie z lektury wypowiedzi Herberta w "Hańbie domowej": "Uderzyła mnie nadzwyczajna ekspresja literacka tekstu. Pod względem siły wyrazu ten wywiad był najlepszy, chociaż chaotyczny. Zarazem rzucała się w oczy obsesyjna i bezwzględna, lecz zupełnie płaska jednostronność analizy. Inżynierowie dusz działali ze strachu, pychy i dla korzyści materialnych. Pomyślałem: przecież on musi wiedzieć, że to nie tak, że nie zawsze i nie wszyscy, że takich schematycznych sytuacji nie ma na świecie. Ale zaraz pomyślałem coś jeszcze: przecież on to już przy mnie mówił, uważaliśmy, że po alkoholu, ale mówił".
(…)
Jeszcze przed ukazaniem się książki Trznadel odwiedził Woroszylskiego, który wiedział już o stygmatyzującym tytule "Hańba domowa" i zapoznał się też wcześniej z odautorskim wstępem, gdzie Trznadel używał sformułowań jaskrawo odstających od tonu, w jakim prowadził rozmowy (np. pisał, że kiedy po wojnie nastał czas sowieckiej okupacji, jego rozmówcy poszli na lep władzy, choć "w powietrzu był zapach świeżo przelanej ludzkiej krwi i słychać było jęki ofiar"), a swoje własne zaangażowanie w komunizm minimalizował i tłumaczył pragnieniem "zbawienia świata". Woroszylski chciał wycofać z książki swój wywiad (Trznadel jednak oświadczył, że "Hańba domowa" jest już w druku). Odbyła się wtedy między nimi taka wymiana zdań:
- Kiedy godziłem się na wywiad, koncepcja Pańskiej książki była inna. Z czasem jednak najwidoczniej swoista koniunktura zniosła Pana zamierzenia w inną stronę.
- Jaka koniunktura? - żachnął się Trznadel.
- Koniunktura na demaskowanie ludzi z opozycji jako niegdysiejszych "stalinowców".
(…)
Katarzyna Herbert, wdowa po Zbigniewie, w opublikowanej w 2000 r. w "Gazecie" rozmowie z Jackiem Żakowskim powiedziała, że mąż miewał z powodu tego, co powiedział Trznadlowi, wyrzuty sumienia.
(…)
Jerzy Giedroyć (…) pierwszy wydawca "Hańby domowej", mówił nam: - Sam jestem wychowany na Stanisławie Brzozowskim i nigdy mnie nie interesowało, czy był agentem Ochrany. Tak samo z pisarzami, którzy byli komunistami. Dla mnie liczą się przede wszystkim dzieła, nie ich autorzy. A swoją drogą to bardzo polskie, że najbardziej skłonni do potępień są ludzie, których przeszłość jest niewyraźna. To taka gorliwość neofitów.
(…)
„Hańba domowa” miała w latach 90. wiele wydań, a Trznadel w wywiadach coraz chętniej wcielał się w postać Katona polskiej literatury i Wielkiego Lustratora.
Swoje zaangażowanie z czasów stalinowskich coraz bardziej bagatelizował, powtarzał, że w partii był tylko szarym członkiem: „Zaangażowałem się po stronie »hańby domowej « jako młody, niedoświadczony człowiek (...). Trwało to niedługo”. W wywiadzie dla pisma „Ład” w 1993 r. oświadczył, że był w PZPR „w celach wallenrodycznych - zresztą nie realizowanych”. I dodawał: „Poza krótkim epizodem 1950-1955 nie byłem nawet marksistą, deklarowałem to od 1956 roku”. Jednak jeszcze dziesięć lat później zachwycał się wierszami Adama Ważyka z socrealistycznego okresu jego twórczości; chwalił go za to, że „sprzymierza się z patetycznymi konwencjami okresu, z przekonaniem o spełniającej się sprawiedliwości historycznej”.
(…)
[Trznadel] został publicystą pism prawicowych, apelował o nową Norymbergę dla komunistów, agitował za wyborem Jana Olszewskiego na prezydenta.
(…)
Tadeusz Konwicki zainteresowanie okresem socrealizmu uznał po prostu za przejaw niezdrowej ciekawości i skwitował je tak: "teraz przeszłość to kupa śmieci, w której grzebią się szmalcownicy".

Książka powstała z tak niskich pobudek, że ocena nie może być inna.

Fragmenty książki Anny Bikont i Joanny Szczęsnej "Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu" (dotyczące tego paszkwilu Trznadla):

W latach 50. Trznadel był wschodzącą gwiazdą krytyki socrealistycznej. Pisywał artykuły w stylu epoki: atakował m.in. "służalczą rolę Kościoła", zachwycał się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze napisana książka :)

Dobrze napisana książka :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Okropna książka. Autor ocenia ludzi, którzy żyli w tamtych strasznych czasach bez odrobiny empatii. Razi zacietrzewienie autora i mętne, wielokrotne nawiązywanie do tych samych faktów (z barku innych "dowodów kolaboracji"?). Autor posuwa się do granic absurdu cytując hasła z Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej z 1940 r. i sugerując, że ówcześni pisarze powinni je znać (pisze: "teksty były w zasięgu ręki"). Tylko ktoś aż tak chory z nienawiści jak autor tego paszkwilu mógł sięgać po takie "źródła". Autor wszystko ocenia ze współczesnego punktu widzenia, zapominając, że takiej wiedzy często nie posiadali ci, którym dziś zarzuca kolaborację. Bartla wybiela przyznając, że jego nazwisko zostało gdzieś przez Sowietów "dopisane kłamliwie i dla okrasy", ale takiej manipulacji w stosunku do innych (np. Boya) zupełnie nie bierze pod uwagę.
Starannie zgromadzona antologia tekstów Boya mających Go kompromitować, wcale nie kompromituje, bo nie ma w nich treści prosowieckich, czego zacietrzewiony autor zdaje się nie zauważać. Cały tekst o Boyu to takie dreptanie w miejscu i powtarzanie tych samych "argumentów": powinien wiedzieć, prawdopodobnie miał tę wiedzę, a tak naprawdę to zero faktów.
Niesmaczna i bardzo, bardzo przykra lektura.

Trznadel dyskredytuje nawet ogromny dorobek translatorski Boya-Żeleńskiego, zarzucając jego kongenialnym tłumaczeniom niedokładność, cytuję:
"Twórczość Boya nie została na dobre nigdy krytycznie „przewietrzona” po wojnie, tyczy to także jego twórczości przekładowej. Winklowa kwalifikuje go jako „genialnego” tłumacza i powołuje się na świadectwo Wacława Borowego. Jako tłumacz z tego samego języka raz tylko miałem okazję weryfikacji stronicy z Boyowskiego tłumaczenia „Ojca Goriot” Balzaka. Jest ona cytowana w „La Nausee” Jean Paul Sartre’a, którą to książkę przetłumaczyłem przed laty jako „Mdłości”. Natrafiwszy na ogromny cytat, początkowo – z szacunku dla Boya – chciałem to przytoczyć w jego tłumaczeniu, jednak nieścisłości przekładu spowodowały, że dałem wersję własną".

Jako osoba dociekliwa wzięłam z półki wspomniane "Mdłości" Sartre’a i je przekartkowałam, szukając owego lepszego, bo „przewietrzonego” przekładu z Balzaka, lecz w książce znalazłam tylko cytat z "Eugenii Grandet", a nie z "Ojca Goriot" (pan Trznadel zapomniał, co w latach 70-ych tłumaczył?) i wcale nie ogromny, bo zajmujący nieco ponad pół strony. Porównałam go z tłumaczeniem Boya i nie zauważyłam żadnej błyskotliwości twórczej autora.

Nie spodziewałam się wiele po autorze, pamiętając jego ocenę twórczości Szymborskiej ("jeśli Nobla dostaje się za tak słabe wiersze..."), choć w latach 50-tych entuzjastycznie chwalił socrealistyczne tomiki tej Autorki.

Żenada. "Pycha sprawia, że brakuje nam miłości i zapominamy o przebaczeniu. Ona (…) czyni nas nienawistnymi dla wszystkich". – Te słowa ks. Bosko polecam szczególnej uwadze pana Trznadla.

Okropna książka. Autor ocenia ludzi, którzy żyli w tamtych strasznych czasach bez odrobiny empatii. Razi zacietrzewienie autora i mętne, wielokrotne nawiązywanie do tych samych faktów (z barku innych "dowodów kolaboracji"?). Autor posuwa się do granic absurdu cytując hasła z Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej z 1940 r. i sugerując, że ówcześni pisarze powinni je znać (pisze:...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika joanka

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Jarosław Iwaszkiewicz
Ocena książek:
7,0 / 10
200 książek
4 cykle
Pisze książki z:
326 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
29
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
20
razy
W sumie
wystawione
6
ocen ze średnią 5,0

Spędzone
na czytaniu
196
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
4
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]