rozwińzwiń

Kolaboranci: Tadeusz Boy-Żeleński i grupa komunistycznych pisarzy we Lwowie 1939-1941

Okładka książki Kolaboranci: Tadeusz Boy-Żeleński i grupa komunistycznych pisarzy we Lwowie 1939-1941 Jacek Trznadel
Okładka książki Kolaboranci: Tadeusz Boy-Żeleński i grupa komunistycznych pisarzy we Lwowie 1939-1941
Jacek Trznadel Wydawnictwo: Antyk językoznawstwo, nauka o literaturze
550 str. 9 godz. 10 min.
Kategoria:
językoznawstwo, nauka o literaturze
Wydawnictwo:
Antyk
Data wydania:
1998-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1998-01-01
Liczba stron:
550
Czas czytania
9 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
83-87809-01-2
Tagi:
trznadel żeleński
Średnia ocen

4,9 4,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,9 / 10
7 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
103
66

Na półkach:

Jesli sam byl swego czasu stalinista, to po "nawroceniu" ,nie ma moralnego prawa karcic i potepiac innych.
Poza tym zbyt plotkarska, razi gadulstwo
Ale sposob wyslawiania, jak zwykle u Trznadela, elegancki.
Podsumowujac: rozczarowana.

Jesli sam byl swego czasu stalinista, to po "nawroceniu" ,nie ma moralnego prawa karcic i potepiac innych.
Poza tym zbyt plotkarska, razi gadulstwo
Ale sposob wyslawiania, jak zwykle u Trznadela, elegancki.
Podsumowujac: rozczarowana.

Pokaż mimo to

avatar
161
67

Na półkach: ,

Z książek profesora Jacka Trznadla (nie licząc „Hańby domowej”),ta napisana jest zdecydowanie najbardziej przystępnie.
Autor nie byłby sobą gdyby nie poddawał swoich poglądów pod osąd, nie rozważał wszelkich za i przeciw, innymi słowy nie poszedł na skróty prostą marksistowsko-leninowską drogą stawiając jasny wniosek i obciążając nim jak leci rozmaitych literatów kolaborujących z okupantem sowieckim. W każdej z książek odnosi się z szacunkiem zarówno do swoich „bohaterów” jak i adwersarzy. Przedstawiona jest teza, materiały potwierdzające poglądy autora oraz nierzadko głosy osób przeciwnych. Ta książka nie jest pod tym względem wyjątkiem.
W pewnym uproszczeniu, autor od lat prezentuje pogląd, że komunizm, system zbrodniczy i do cna psujący ludzi miał „miękkie lądowanie” w porównaniu z innym zbrodniczym systemem jakim był nazizm. Teza ta jest szeroko omówiona w „Sporze o całość”, która to pozycja wg mnie jest „dużo ciężej” napisana niż „Kolaboranci”.
W „Kolaborantach” autor stawia tezę, że współpraca na poziomie literackim z Sowietami (w tym przypadku w okupowanym Lwowie) stanowiła kolaborację z okupantem. Współpraca ta może być różna, od czynnego udziału w wychwalaniu najeźdźcy i potępianiu swojej podzielonej przez okupantów ojczyzny po „legitymowanie” swoim nazwiskiem nowych „porządków” i nowej władzy, a na czynnym donosicielstwie i nadgorliwości kończąc.
Całość obejmuje okres od zajęcia Lwowa przez Sowietów w 1939 roku do wybuchu wojny między dotychczasowymi sojusznikami 22 czerwca 1941, zatem okres ścisłego sojuszu III Rzeszy i Rosji Sowieckiej, współpracy wojskowej, a przede wszystkim gospodarczej. W tym okresie nikt tak nie „kibicował” Hitlerowi jak właśnie Stalin, nikt też tak czynnie go nie wspierał materialnie i propagandowo.

Tylko moment zajęło mi analizowanie dlaczego w tytule znalazł się Tadeusz Boy - Żeleński, wynika to z prostego faktu, spośród wszystkich pisarzy popierających sowieckiego okupanta stanowił on jednak ekstraklasę i żaden z pozostałych literatów nie był w stanie się z nim równać. Zastanawiało mnie co skłoniło Boya do takiej, a nie innej postawy, chęć przeżycia, zwykły strach, nie bardzo chce mi się wierzyć, że nie dostrzegał tego, co wokół niego się dzieje, był na to zbyt inteligentny. Motywacja wg mnie, czy w przypadku samego Boya, czy nawet ewidentnych wazeliniarzy i donosicieli sowieckich jest jednak kwestią odrębną.
Inną kwestią jest nazwanie i ocena tego co robili, czy to była kolaboracja ?
Otóż tak, moim zdaniem była to kolaboracja, była to kolaboracja obrzydliwa, połączona z pluciem na swój okupowany kraj, z podlizywaniem się, z donosicielstwem, wybitnych dzieł „lwowskiej grupy” z tego okresu jakoś nie przypominam sobie. I co … i nic …

Tu pojawia się pytanie czy komunizm miał „miękkie lądowanie” w porównaniu z nazizmem? Otóż miał, wielu zbrodniarzom niemieckim się upiekło, ba piastowali urzędy, udzielali się politycznie, pracowali dla rządów demokratycznych (i tych autokratycznych też),ale jednak procesy norymberskie i procesy zbrodniarzy odbywały się także w krajach wyzwolonych spod okupacji. Literat Ezra Pound wylądował za sympatie profaszystowskie w klatce, bodajże za czytanie propagandy.
W komunizmie nazwano okres stalinowskiego terroru po prostu jako okres „błędów i wypaczeń” i co... i nic …, a przepraszam rozstrzelano Berię, odbył się XX zjazd KPZR, potępiono i zamieciono pod dywan. W najgorszym wypadku rozdano posady „w terenie”, znikomą część ofiar „zrehabilitowano”.

W szeroko pojętej działalności artystycznej (literatura, teatr, film, dziennikarstwo) utrwaliło się, że kolaboracja to problem artystów współpracujących z okupantem niemieckim, pytanie też jak tą kolaborację rozumieć, czy publikowanie powieści obyczajowych, aby żyć to współpraca? Czy odczytywanie komunikatów to współpraca? Wszak powiedzenie, że „z czegoś trzeba żyć” dotyczy tak jednej jak i drugiej okupacji, pisanie peanów na rzecz Hitlera i/lub Niemiec byłoby nie do pomyślenia, a pisanie peanów na cześć Stalina i ojczyzny socjalizmu pod okupacją sowiecką to zdrada czy nie zdrada? Kiedy ojczyzna socjalizmu z całą siłą zwalcza wszystko co polskie, trwają aresztowania i wywózki, przepełnione są lwowskie więzienia, to czym jest to artystyczne poparcie?
No chyba nie jest to tylko brak „wyprostowanej postawy” jakby powiedział Pan Cogito. Jest to kolaboracja i zdrada.

Marginalizowanie roli literatów, którzy stanęli po stronie okupanta sowieckiego, trywializowanie ich czy też próba obrócenia ich udziału w sowietyzacji to taka zasłona dymna, która ma uwypuklić ich borykanie się z „trudnymi czasami”, owszem część akurat ta niekolaborująca dostała lekcję socjalizmu, którą zapamiętała na całe życie (m.in. Parnicki, Broniewski),ale pozostali mieli się świetnie, że pokuszę się cytatem z artykułu Krzysztofa Zwolińskiego „Okupant niemiecki utrzymywał teatry lżejszej muzy, dostarczające podludziom nieskomplikowanej rozrywki. Granie w takich teatrach było po wojnie karane w środowisku infamią i czasowym wykluczeniem z zawodu.
Udzielanie się na scenie pod okupacją sowiecką było jak najbardziej normalnym początkiem kariery reżyserskiej czy aktorskiej.”
Mało kto wie, że Alfred Szklarski otrzymał po wojnie wyrok za publikację powieści obyczajowych w prasie gadzinowej, że Andrzej Szalawski (filmowy Bucholtz z „Ziemi obiecanej” czy Jurand ze Spychowa) do końca swoich dni walczył o swoje dobre imię, że Józef Mackiewicz otrzymał wyrok śmierci za wyimaginowaną współpracę z Niemcami. A żaden z ww nie był kolaborantem.
Nie znam żadnego kolaboranta sowieckiego, który zostałby choć wytknięty palcem, w warunkach powojennych było to oczywiście nie do pomyślenia. Niemniej jednak nazewnictwo zastosowane w tytule jest adekwatne do tego, co czynili ludzie tam wymienieni.
Należy oczywiście wziąć pod uwagę, że postacie tego „spektaklu” to jedynie „figuranci” inżyniera ludzkich dusz, czyli towarzysza Stalina, Lwów stanowił dla niego swego rodzaju poligon doświadczalny i on był tam głównym i jedynym rozgrywającym.

Książka jest lekturą godną polecenia, próbuje przywrócić równowagę w ocenach postaw tam, gdzie już nigdy nie zdążymy jej przywrócić. Jest wiele powodów, głównie dlatego, że w znacznej części ten kolaborujący „panteon twórców” dzielił i rządził w literaturze i sztuce przez całą epokę, a po 1956r. jak trafnie to ujął „Szpot” pisał te swoje „odwilżowe książczyny”.
Niestety temat jest mało popularny nie ma lajków, nie da się na tym zarobić, a można nawet stracić, autor książki został wytknięty palcem przez pewnego znanego redaktora, który jak słusznie napisał jeden z internautów: „kreuje się na sędziego historii Polski, a sam nie jest w stanie skonfrontować się z własną przeszłością”.
Cóż można więcej powiedzieć, warto przeczytać, żeby wiedzieć, ta pozycja w jakimś stopniu odpowiada z dużej odległości na pytania, które powinniśmy sobie zadać wiele lat później już po wojnie.
Memento jest przygnębiające, książka została wydana w 1998r., a byłem pierwszą osobą w bibliotece która ją wypożyczyła. Lektura godna polecenia.

Z książek profesora Jacka Trznadla (nie licząc „Hańby domowej”),ta napisana jest zdecydowanie najbardziej przystępnie.
Autor nie byłby sobą gdyby nie poddawał swoich poglądów pod osąd, nie rozważał wszelkich za i przeciw, innymi słowy nie poszedł na skróty prostą marksistowsko-leninowską drogą stawiając jasny wniosek i obciążając nim jak leci rozmaitych literatów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
3

Na półkach:

Okropna książka. Autor ocenia ludzi, którzy żyli w tamtych strasznych czasach bez odrobiny empatii. Razi zacietrzewienie autora i mętne, wielokrotne nawiązywanie do tych samych faktów (z barku innych "dowodów kolaboracji"?). Autor posuwa się do granic absurdu cytując hasła z Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej z 1940 r. i sugerując, że ówcześni pisarze powinni je znać (pisze: "teksty były w zasięgu ręki"). Tylko ktoś aż tak chory z nienawiści jak autor tego paszkwilu mógł sięgać po takie "źródła". Autor wszystko ocenia ze współczesnego punktu widzenia, zapominając, że takiej wiedzy często nie posiadali ci, którym dziś zarzuca kolaborację. Bartla wybiela przyznając, że jego nazwisko zostało gdzieś przez Sowietów "dopisane kłamliwie i dla okrasy", ale takiej manipulacji w stosunku do innych (np. Boya) zupełnie nie bierze pod uwagę.
Starannie zgromadzona antologia tekstów Boya mających Go kompromitować, wcale nie kompromituje, bo nie ma w nich treści prosowieckich, czego zacietrzewiony autor zdaje się nie zauważać. Cały tekst o Boyu to takie dreptanie w miejscu i powtarzanie tych samych "argumentów": powinien wiedzieć, prawdopodobnie miał tę wiedzę, a tak naprawdę to zero faktów.
Niesmaczna i bardzo, bardzo przykra lektura.

Trznadel dyskredytuje nawet ogromny dorobek translatorski Boya-Żeleńskiego, zarzucając jego kongenialnym tłumaczeniom niedokładność, cytuję:
"Twórczość Boya nie została na dobre nigdy krytycznie „przewietrzona” po wojnie, tyczy to także jego twórczości przekładowej. Winklowa kwalifikuje go jako „genialnego” tłumacza i powołuje się na świadectwo Wacława Borowego. Jako tłumacz z tego samego języka raz tylko miałem okazję weryfikacji stronicy z Boyowskiego tłumaczenia „Ojca Goriot” Balzaka. Jest ona cytowana w „La Nausee” Jean Paul Sartre’a, którą to książkę przetłumaczyłem przed laty jako „Mdłości”. Natrafiwszy na ogromny cytat, początkowo – z szacunku dla Boya – chciałem to przytoczyć w jego tłumaczeniu, jednak nieścisłości przekładu spowodowały, że dałem wersję własną".

Jako osoba dociekliwa wzięłam z półki wspomniane "Mdłości" Sartre’a i je przekartkowałam, szukając owego lepszego, bo „przewietrzonego” przekładu z Balzaka, lecz w książce znalazłam tylko cytat z "Eugenii Grandet", a nie z "Ojca Goriot" (pan Trznadel zapomniał, co w latach 70-ych tłumaczył?) i wcale nie ogromny, bo zajmujący nieco ponad pół strony. Porównałam go z tłumaczeniem Boya i nie zauważyłam żadnej błyskotliwości twórczej autora.

Nie spodziewałam się wiele po autorze, pamiętając jego ocenę twórczości Szymborskiej ("jeśli Nobla dostaje się za tak słabe wiersze..."),choć w latach 50-tych entuzjastycznie chwalił socrealistyczne tomiki tej Autorki.

Żenada. "Pycha sprawia, że brakuje nam miłości i zapominamy o przebaczeniu. Ona (…) czyni nas nienawistnymi dla wszystkich". – Te słowa ks. Bosko polecam szczególnej uwadze pana Trznadla.

Okropna książka. Autor ocenia ludzi, którzy żyli w tamtych strasznych czasach bez odrobiny empatii. Razi zacietrzewienie autora i mętne, wielokrotne nawiązywanie do tych samych faktów (z barku innych "dowodów kolaboracji"?). Autor posuwa się do granic absurdu cytując hasła z Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej z 1940 r. i sugerując, że ówcześni pisarze powinni je znać (pisze:...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    15
  • Przeczytane
    10
  • Posiadam
    2
  • Historia literatury
    1
  • Z polecenia
    1
  • Mocne, bezkompromisowe
    1
  • Przeczytane 2021
    1
  • 7) Historia: 6) 1939 - 1945
    1
  • Reportaż
    1
  • życiorysy oipsane
    1

Cytaty

Podobne książki

Przeczytaj także