Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Na zagranicznych portalach ta książka ma oceny rzędu 8/10. Moim zdaniem to zbyt wysoko i świadomie daję jej najniższą możliwą ocenę.

Autor nie potrafi pisać postaci, wydarzeń, fabuły, plottwistów ani dialogów. Główny bohater ma być dla nas tajemniczy, a jest po prostu nudny. Fabuła? Dowiadujemy się o co chodzi w połowie książki i już wtedy jest to rozczarowujące - ale prawdziwe rozczarowanie i nuda nadchodzi dopiero z zakończeniem.

Ponadto książka jest bardzo seksistowska, to aż boli w trakcie czytania.

Dokończyłem ją czytać tylko po to, żeby móc napisać uczciwą opinię.

Na zagranicznych portalach ta książka ma oceny rzędu 8/10. Moim zdaniem to zbyt wysoko i świadomie daję jej najniższą możliwą ocenę.

Autor nie potrafi pisać postaci, wydarzeń, fabuły, plottwistów ani dialogów. Główny bohater ma być dla nas tajemniczy, a jest po prostu nudny. Fabuła? Dowiadujemy się o co chodzi w połowie książki i już wtedy jest to rozczarowujące - ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym co moim zdaniem wyróżnia trylogię Synowie ich utoną Macieja Głowackiego jest atmosfera, która zmienia, rozwija się wraz z fabułą i losami bohaterów. Zarówno świat przedstawiony, relacje między bohaterami jak i sama postać Celestyna równomiernie z każdym tomem mrocznieją i poważnieją. Dzieje się to po części niezależnie od siebie – świat byłby coraz mroczniejszy niezależnie od Pielgrzymki głównych bohaterów, a Celestyn staczałby się w otchłań nawet gdyby widmo potopu nie było tak wyraźne i namacalne. Równia pochyła, na której znajduje się czytelnik daje poczucie silnej immersji, jakby czytający był po prostu jednym z uczestników pielgrzymki i obserwował poszczególne wydarzenia niosąc na plecach dobytek i uciekając brodząc po kostki w wodzie przed końcem świata.
W książce brak wydarzeń, które „musiały tak wyglądać” – przynajmniej w dwóch miejscach byłem szczerze zaskoczony, że pewne zdarzenia miały bądź nie miały miejsca, mimo, że deus ex machina mogłoby być wygodne dla autora – Głowacki nie trzyma się klisz i utartych schematów. Nawet zakończenie ciężko nazwać dobrym albo złym – i to nawet jeżeli wcześniej pokona się równie trudny dylemat oceny moralnej głównego bohatera – czy mu się kibicuje czy uważa za złego człowieka, któremu życzy się porażki.
Dla niektórych minusem (dla mnie akurat plusem) może być fakt, że Głowacki nie tłumaczy wszystkiego. Czasem nie rozumiemy czegoś, bo nie da się tego zrozumieć (tu mam na myśli głównie magię) i Głowacki nie owija w bawełnę opisując jakieś nieistniejące zasady. Czasem z kolei nie mamy wszystkich informacji, które byłyby potrzebne, żeby w pełni zrozumieć wszystkie zdarzenia i decyzje bohaterów – zupełnie jak szeregowy pielgrzym, który czasem domyśla się szczegółów, a czasem po prostu robi to co mu powiedzą, bo nie bardzo ma inne wyjście.
Trzeci tom Synowie ich utoną traktuję oczywiście jako część całości, jaką jest cała trylogia. Z jednej strony jest zakończeniem historii, ale z drugiej wiele do niej wnosi, autor nie zwalnia z historią, nie śpieszy mu się do ostatniej strony. W tym sensie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby sięgnąć wyłącznie po trzeci tom i dalej spędzić świetny (chociaż mroczny) czas czytając go bez kontekstu. Autor zadbał nie tylko o to, żeby cała trylogia się spinała, ale też żeby ta konkretna książka sama w sobie była dobra. Przychodzi mi przynajmniej kilka serii fantasy, których autorzy traktowali konieczność dzielenia na historii na tomy jako przykry obowiązek narzucony przez wydawcę i wrzucali frazę „koniec tomu pierwszego” w losowe miejsce historii.
Nie mogę nie wspomnieć o minusach, z których największy nie ma nic wspólnego z autorem i jego pracą – słuchałem audiobooka, który nagrywał lektor czasem starający się zbyt bardzo, czasem zbyt mało i niezwykle rzadko w sam raz. Wiem, że nie wszystkie książki muszą być nagrane przez Piotra Fronczewskiego albo Marka Walczaka, ale można chociaż wyraźnie zaznaczać zmianę wątku historii. Co do pracy, na którą autor miał wpływ, nie podobała mi się postać brata Celestyna, Artoma (nie wiem jak się to pisze, jak wspomniałem słuchałem audio), który w moim odczuciu zachowywał się cały czas jakby miał 12 lat i nie zamierzał się zmieniać. Ale już wpływ jaki ta postać miała na fabułę przez sam fakt tego, że była uznaję za warty męczenia się ze słuchaniem tego co mówi.
Dlaczego Głowacki tak lubi koniec świata (Kroczący Sztandar, Wędrowiec Binarny, Marsz Solarny) nie wiem, ale nie przeszkadza mi to. Minusem jest to, że nie można spodziewać się kontynuacji serii (może za to jakiś prequel?), ale jak znam autora to tylko lepiej dla nas, bo pracuje teraz nad czymś zupełnie nowym. I na to czekam, bo każda kolejna książka Głowackiego jest lepsza niż poprzednie (co tyczy się też Synów).

Tym co moim zdaniem wyróżnia trylogię Synowie ich utoną Macieja Głowackiego jest atmosfera, która zmienia, rozwija się wraz z fabułą i losami bohaterów. Zarówno świat przedstawiony, relacje między bohaterami jak i sama postać Celestyna równomiernie z każdym tomem mrocznieją i poważnieją. Dzieje się to po części niezależnie od siebie – świat byłby coraz mroczniejszy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo wciągająca książka, akcja wartko płynie do przodu.

Bardzo wciągająca książka, akcja wartko płynie do przodu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Źle napisana apologia Jacka Ma, której nie powstydziłby się najzagorzalszy propagandysta KPCh.

Źle napisana apologia Jacka Ma, której nie powstydziłby się najzagorzalszy propagandysta KPCh.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Nigdy nie odpuszczę. Adam Bodnar w rozmowie z Bartoszem Bartosikiem (okładka twarda) Bartosz Bartosik, Adam Bodnar
Ocena 7,8
Nigdy nie odpu... Bartosz Bartosik, A...

Na półkach:

Książka pana Adama Bodnara to de facto wywiad rzeka, w którym poruszany jest szereg tematów związanych z pracą Rzecznika Praw Obywatelskich. Dobrze napisana książka, którą przyjemnie się czyta jest równocześnie bardzo ważna. Za mało mówi się w Polsce o pracy Rzecznika Praw Obywatelskich, za mało ludzie wiedzą o tym jakie to jest ważne stanowisko. Pan Bodnar nie tylko opowiada o tym co to robił jako Rzecznik, ale również dodaje swój komentarz do otoczenia, w jakim przyszło mu działać - nieprzychylnej mu władzy i antydemokratycznych, pełzających zmian. Książka jest zarówno ciekawa jak i potrzebna.

Książka pana Adama Bodnara to de facto wywiad rzeka, w którym poruszany jest szereg tematów związanych z pracą Rzecznika Praw Obywatelskich. Dobrze napisana książka, którą przyjemnie się czyta jest równocześnie bardzo ważna. Za mało mówi się w Polsce o pracy Rzecznika Praw Obywatelskich, za mało ludzie wiedzą o tym jakie to jest ważne stanowisko. Pan Bodnar nie tylko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka „Chiny według Leszka Ślazyka” nie jest warta czytania. Autor zarzeka się, że jest neutralnym i obiektywnym obserwatorem, tymczasem jest zupełnie ślepy na wady Chin, za to ochoczo podnosi wady szeroko rozumianego Zachodu, zapominając o jego zaletach. Jest też wysoce arogancki i butny, co sprawia, że nawet czytając jakąś myśl, z którą się zgadzam ciężko mi to przyznać. Nie, Panie Ślazyk, nie uwierzę nigdy, że jest Pan mądrzejszy i wie więcej od całej administracji Amerykańskiej i kilku europejskich razem wziętych.
Sama książka jest bardzo źle napisana. Autor prowadząc swój podcast ma dość specyficzny styl wypowiedzi, który jest męczący, ale w pełni akceptowalny dla podcastu. Może nadać mu wręcz charakteru, wyróżnić go z tłumu. Jednak napisanie książki tym samym językiem jest zabiegiem wprost okropnym. Każda strona, na której tekst zaczyna przypominać gadanie zamiast pisania jest męką, co w połączeniu z wyżej wspomnianą arogancją daje mieszankę, przez którą naprawdę ciężko przebrnąć. Dla uczciwości trzeba przyznać, że fragmenty będące wprost przytoczeniem jakiejś historii, czy to zasłyszanej, czy to jakiejś osobiście doświadczonej przez autora czyta się znacznie lepiej.
Wreszcie – książka wydana pod koniec 2021 r. porusza część tematów bieżących, co sprawia, że niektóre jej rozdziały już zdążyły się zdezaktualizować – na szczęście nierzadko były to te najbardziej irytujące rozdziały (zawierające osobiste przewidywania autora, tj. niczym nie podparte wymądrzanie się). Dodatkowo książka posiada liczne błędy drukarskie, za co ciężko obwinić autora, jednak nie pomagają one w czytaniu.
Książkę kończy dodatek opisujący prowadzenie negocjacji z Chińskimi biznesmenami – czego można się spodziewać i jak najlepiej na to reagować. Okazała się to najbardziej merytoryczna i najprzydatniejsza część książki. Ponownie okazuje się, że kiedy autor skupia się na swoich osobistych doświadczeniach, z dziedziny na której naprawdę się zna, lektura staje się przyjemniejsza i więcej wnosząca. Bo nie odmawiam autorowi wiedzy i doświadczenia, wątpię po prostu, że ma jej tyle ile sam twierdzi.

Książka „Chiny według Leszka Ślazyka” nie jest warta czytania. Autor zarzeka się, że jest neutralnym i obiektywnym obserwatorem, tymczasem jest zupełnie ślepy na wady Chin, za to ochoczo podnosi wady szeroko rozumianego Zachodu, zapominając o jego zaletach. Jest też wysoce arogancki i butny, co sprawia, że nawet czytając jakąś myśl, z którą się zgadzam ciężko mi to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł nie ma nic wspólnego z treścią książki, co już daje nam jakiś pogląd na jej autora, niemniej czyta się ją całkiem przyjemnie. Świat przedstawiony - odległa wyspa na końcu świata - jest niezwykle pociągający i urokliwy, razem ze wszystkimi jego ciemnymi stronami (jak bezdomne psy i pampersy leżące wszędzie na ziemi).
W książce najbardziej przeszkadzał mi autor, który bardzo chciał nam pokazać, że nic mu się nie chce, jest trochę głupi i narcystyczny. Udało mu się, a to nie jest mój typ człowieka, także raczej nie będę szukał jego nazwiska na przyszłych okładkach.

Tytuł nie ma nic wspólnego z treścią książki, co już daje nam jakiś pogląd na jej autora, niemniej czyta się ją całkiem przyjemnie. Świat przedstawiony - odległa wyspa na końcu świata - jest niezwykle pociągający i urokliwy, razem ze wszystkimi jego ciemnymi stronami (jak bezdomne psy i pampersy leżące wszędzie na ziemi).
W książce najbardziej przeszkadzał mi autor, który...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Popularnonaukowa książka o podstawach statystyki - pełna rzetelnej wiedzy, prostych przykładów z życia codziennego oraz żartów. Bardzo męczących żartów, nawet jeśli śmiesznych to czasem zbyt długo się ciągnących, a przez to już po tej złej stronie granicy. Plus czasem wtrącane jest “hehe”, co brzmi już zupełnie źle.

Ale poza żartami książka jest naprawdę w porządku. Porusza ważne tematy, ponieważ statystyka jest z nami wszędzie gdzie się da - najczęściej w nagłówkach albo ciekawostkach, dobrze jest wiedzieć co się za nią kryje, bo można dojść do absurdalnych wniosków i stwierdzić, że to statystyka jest głupia, a nie nasz tok rozumowania.

Ogółem warta przeczytania, np. jako odskocznia od czegoś poważniejszego. Nie była dla mnie jakaś przełomowa, ale może dlatego, że jestem po kursach statystyki na studiach, dla kogoś bez tego doświadczenia może wnieść znacznie więcej do życia.

Popularnonaukowa książka o podstawach statystyki - pełna rzetelnej wiedzy, prostych przykładów z życia codziennego oraz żartów. Bardzo męczących żartów, nawet jeśli śmiesznych to czasem zbyt długo się ciągnących, a przez to już po tej złej stronie granicy. Plus czasem wtrącane jest “hehe”, co brzmi już zupełnie źle.

Ale poza żartami książka jest naprawdę w porządku....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałem zbyt wysokie oczekiwania co do tej książki i przez to się zawiodłem.

Po pierwsze oczekiwałem, że będzie dłuższa, tymczasem na 322 stronach mamy fabułę co najwyżej średniej długości opowiadania. Co prawda przetykana jest całą serią dygresji, anegdot, żartów tematycznych i żartobliwych opisów świata przedstawionego, ale no… ile można.

Po drugie oczekiwałem niesamowitego humoru z najwyższej półki - w końcu ta książka to klasyka, która doczekała się ekranizacji! I tak mi o niej opowiadał kumpel - tyle, że w gimnazjum. I owszem, jakbym przeczytał ją w gimnazjum to dzisiaj miałbym same super wspomnienia związane z tą książką. Niestety skończyłem ją w zeszłym tygodniu.

Wreszcie po trzecie autor sam buduje napięcie i oczekiwania co do niektórych wątków by potem w iście komediowy sposób je olać bo “tak naprawdę nie stało się nic poważnego, haha to był żart”. I okej, raz czy dwa to było serio śmieszne, ale to schemat, który powtarzał się cały czas. Im dalej w las tym kolejne zabawne zwroty akcji były bardziej przewidywalne a przez to męczące.

Ostatecznie nie mogę powiedzieć, że to zła książka. Miałem po prostu kosmiczne oczekiwania, a to po prostu był zbiór śmiesznych żarcików luźno powiązanych niezobowiązującą fabułą. Jeśli nie macie takich oczekiwań jak ja to polecam.

Miałem zbyt wysokie oczekiwania co do tej książki i przez to się zawiodłem.

Po pierwsze oczekiwałem, że będzie dłuższa, tymczasem na 322 stronach mamy fabułę co najwyżej średniej długości opowiadania. Co prawda przetykana jest całą serią dygresji, anegdot, żartów tematycznych i żartobliwych opisów świata przedstawionego, ale no… ile można.

Po drugie oczekiwałem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwie szklanki mąki, czterysta gram kurczaka, po łyżce oleju i sosu sojowego, szczypta soli. Wymieszać wszystko i piec w temperaturze 36,6 stopni przez dziewięć miesięcy. Ta daa! Tak naprawdę to nie.

Książka Dawida Myśliwca z @Uwaga! Naukowy Bełkot jest taka jak jej tytuł - ciekawa i trochę przydługa. Dawid pisze tak jak mówi w swoich filmach - precyzyjnie, dokładnie i opisowo. Czasem może się to wydawać niepotrzebne, ale ostatecznie dzięki takiemu sposobowi prowadzenia narracji łatwiej jest zrozumieć zagadnienia z książki.

A zagadnień jest sporo. Historia genetyki od Mendla, opis działania naszego genomu, mechanizm transkrypcji DNA, mutacje, epigenetyka i wszystko co potrzebne pomiędzy. Nawet jak nie zapamiętasz wszystkich szczegółów to zrozumiesz jak dziedziczenie i ekspresja genów działa “tak generalnie”. I teraz za każdym razem jak usłyszysz “mam to genetycznie…” pomyślisz “tak właściwie to…”.

Książka od @Altenberg jest ślicznie wydana - to jeden z życiowych pewników, zaraz obok podatków. Tańszy papier nie przeszkadza, a wręcz świetnie współgra z wybraną dla książki estetyką. Co ciekawe w trakcie marketingu książki wydawnictwo wypuściło kilka stron w PDF, żeby czytelnik mógł zobaczyć jak książka wygląda wewnątrz - i wtedy wydała mi się brzydka. Na szczęście po zakupie zmieniłem zdanie i jak zwykle jestem oczarowany.

Dwie szklanki mąki, czterysta gram kurczaka, po łyżce oleju i sosu sojowego, szczypta soli. Wymieszać wszystko i piec w temperaturze 36,6 stopni przez dziewięć miesięcy. Ta daa! Tak naprawdę to nie.

Książka Dawida Myśliwca z @Uwaga! Naukowy Bełkot jest taka jak jej tytuł - ciekawa i trochę przydługa. Dawid pisze tak jak mówi w swoich filmach - precyzyjnie, dokładnie i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki o rozwoju osobistym kojarzą się źle. Nie bez powodu, wylosowana pierwsza z brzegu książka o rozwoju osobistym z półki w sieciowej księgarni jest nawet bardziej odpychająca niż książki o inwestowaniu z półki obok (albo tej samej xD). Jednak cała ta moda na książki o ulepszaniu siebie nie wzięła się znikąd.

“7 nawyków skutecznego działania” jest podobno jedną z “legendarnych książek o rozwoju osobistym”. Legend, które mają do zaoferowania więcej niż tylko “myśl pozytywnie!!”. I owszem - można się z tezami z 7 nawyków nie zgadzać, ale zdecydowanie ich autor miał konkretny pomysł i konkretne rady.

Nie będę teraz streszczał książki, bo ona zdecydowanie się do tego nie nadaje. Zgadzam się nawet z autorem, który proponował aby nie czytać jej “na raz” tylko jak podręcznik cały czas do niej wracać. Jest jednak powód przez który nie mogę tego zrobić i tak samo jak cieszę się, że ją przeczytałem tak cieszę się, że ją skończyłem - jej język.

O ile treść, jak pisałem, uważam za wartościową i zamierzam wykorzystać ją w swoim życiu o tyle język tej książki jest wyjęty rodem z koszmarów ludzi, którzy przez przypadek włączyli na YT jakiś filmik internetowego coacha z 1200 wyświetleniami i nie mogą go zapomnieć. Książka jest z 1989 roku, więc wtedy ten język pewnie się tak jeszcze nie kojarzył, ale rzeczywistość się zmieniła. Myślę, że dodatkową rolę gra tu fakt, że była pisana do amerykańskiego odbiorcy. Z resztą spójrzcie na tę okładkę!

Jeśli dasz radę przebrnąć przez ten język to polecam. Nie streszczam nawet drobnych smaczków bo zwyczajnie nie chcę nic zepsuć z niekorzyścią dla książki, a to już coś znaczy ;)

Książki o rozwoju osobistym kojarzą się źle. Nie bez powodu, wylosowana pierwsza z brzegu książka o rozwoju osobistym z półki w sieciowej księgarni jest nawet bardziej odpychająca niż książki o inwestowaniu z półki obok (albo tej samej xD). Jednak cała ta moda na książki o ulepszaniu siebie nie wzięła się znikąd.

“7 nawyków skutecznego działania” jest podobno jedną z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zacząłem czytać tę pozycję trochę mnie nudziła. Poziom wydawał się taki bardziej dla 12-latków. Mimo, że mam bardzo skąpe wykształcenie fizyczne wiedziałem praktycznie wszystko. Na szczęście potem się to zmieniło. Im dalej brnąłem w te książkę tym bardziej mi się podobała, wyczytywałem coraz więcej ciekawych rzeczy. I tak - znowu część niby wiedziałem, ale to powtórzenie było na tyle przyjemne, że pozwoliło mi lepiej zrozumieć podstawy, które myślałem, że już dobrze rozumiem.

Ktoś kiedyś na poważnie rozważał i eksperymentował z pocztą rakietową xD Kaczkom nie marzną stopy nawet jak stoją non stop na lodzie :O

Prąd da się wzbudzić AŻ TAK ŁATWO? Jak przeczytałem rozdział o prądzie to aż szukałem w necie filmików o tym jak “zrobić prąd” w domowych warunkach - i tak, to jest aż takie proste. Nie znalazłem za to info jak przetworzyć ten prąd tak, żeby nadawał się do podładowania telefonu, myślę, że w tym cała magia. Ale też się kiedyś dowiem - a wtedy nie straszny mi będzie pobyt na żadnej bezludnej wyspie!

Dodatkowym smaczkiem umilającym czytanie był fakt, że autorka ma polskie korzenie i wrzucała parę smaczków z tym związanych, np. jedną z historii, jaka przydarzyła się jej w Krakowie.
Tylko ten ostatni rozdział - strasznie patetyczny.

Kiedy zacząłem czytać tę pozycję trochę mnie nudziła. Poziom wydawał się taki bardziej dla 12-latków. Mimo, że mam bardzo skąpe wykształcenie fizyczne wiedziałem praktycznie wszystko. Na szczęście potem się to zmieniło. Im dalej brnąłem w te książkę tym bardziej mi się podobała, wyczytywałem coraz więcej ciekawych rzeczy. I tak - znowu część niby wiedziałem, ale to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam kumpla, który twierdzi, że książki to takie długie pasty. Myślę, że mówi tak, żeby przekonać ludzi w internecie do czytania książek, więc nie biorę tego w pełni na poważnie. Jednak do Emigracji ten opis pasuje jak ulał.

Malcolm XD jest znany z tego, że nie jest znany (pozuje na literacką wersję Klocucha, ale jeszcze mu trochę brakuje), oraz z tego, że pisze pasty. Całkiem przyjemne i dobrze napisane pasty.

W Emigracji dostajemy początkowo opis życia w małej mieścinie 10 000 - 19 999 w województwie Świętokrzyskim z perspektywy nastoletniego chłopaka, a później opis jego perypetii dotyczących wyjazdu zarobkowego do Wielkiej Brytanii na wakacje. Całość w płynnym stylu, często dostajemy klamry fabularne “to dokładnie jak coś tam, ale o tym będzie później” co moim zdaniem jest ciekawym zabiegiem jeszcze bardziej uprzyjemniającym czytanie + unaocznia fakt, że autor postarał się przed napisaniem tekstu trochę bardziej niż popularni autorzy past w necie.

Polecam, szczególnie jak ktoś lubi pasty.

Mam kumpla, który twierdzi, że książki to takie długie pasty. Myślę, że mówi tak, żeby przekonać ludzi w internecie do czytania książek, więc nie biorę tego w pełni na poważnie. Jednak do Emigracji ten opis pasuje jak ulał.

Malcolm XD jest znany z tego, że nie jest znany (pozuje na literacką wersję Klocucha, ale jeszcze mu trochę brakuje), oraz z tego, że pisze pasty....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Potrzebowałem czegoś na szybko, bo mi się skończył Tesla a nie miałem czasu wybierać nowej pozycji. “Życie…” ma brzydką okładkę, więc na początku chciałem olać (takie czasy, że ocenia się książkę po okładce czasem), ale przekonało mnie “...mrówek”.

Nic nie wiedziałem o mrówkach. Dalej nie wiem nic, ale wiem już chociaż trochę jak dużo może być tego czego nie wiem. Taki sam przypadek jak z “Sekretnym życiem drzew” tylko wśród mrówek mimo wszystko bardziej spodziewałem się ciekawych rzeczy.

Mrówki prowadzą wojny, zawierają sojusze, hodują mszyce i grzyby, zabijają się nawzajem tylko gdy muszą (nie wszystkie) oraz są niezwykle altruistyczne. Gatunków mrówek jest tak dużo i są między sobą czasem tak różne, że jakbym miał pisać serię Sci-Fi osadzoną w kosmosie z masą ras kosmitów to wzorowałbym się właśnie na mrówkach - bo to co one robią już teraz jest dla nas jak kosmos.

Książka nie jest zbyt długa (hej, zacząłem ją wczoraj) i to jest jej zaletą, bo dużo informacji w przyjemnym stylu podane jest nam dość szybko. Największym minusem jest z kolei tendencja autora do nadmiernego moralizowania, co robi wykorzystując różnice między mrówkami i ludźmi. Jeśli nie lubicie takiego sztucznego, do niczego nie prowadzącego patosu to nie czytajcie epilogu, bo tam autor odlatuje już całkiem w metafizyke i najpierw oskarża ludzi, że są małostkowi bo nie chcą przyznać, że mrówki są im równe, a potem zaczyna wywody o duszy i bycie nieskończonym. Ale stricte o mrówkach pisze fajnie.

Potrzebowałem czegoś na szybko, bo mi się skończył Tesla a nie miałem czasu wybierać nowej pozycji. “Życie…” ma brzydką okładkę, więc na początku chciałem olać (takie czasy, że ocenia się książkę po okładce czasem), ale przekonało mnie “...mrówek”.

Nic nie wiedziałem o mrówkach. Dalej nie wiem nic, ale wiem już chociaż trochę jak dużo może być tego czego nie wiem. Taki sam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy się dowiedziałem, że Tesla napisał autobiografię od razu wiedziałem, że muszę ją przeczytać. Już jego biografia napisana przez jakiegoś dziennikarza, który nie znał Nikoli musiałaby być ciekawa, a co dopiero wejrzenie w umysł geniusza za pośrednictwem jego własnych słów!

Niestety pisarzem Tesla był znacznie gorszym niż inżynierem, a i są spekulacje, że jego wydawca nie pomógł. Książka jest ciekawa i zabiera nas dokładnie tam, gdzie pisałem - w podróż po umyśle tego genialnego serba, jednak bardzo ogólnikowo i po macoszemu porusza temat, z którym Tesla jest głównie kojarzony - jego wynalazków. Owszem często są wspominane, ale bez szczegółów ani dotyczących ich działania ani sytuacji jaka im towarzyszyła. Mamy za to wiele szczegółowo opisanych wydarzeń z dzieciństwa i młodości Tesli, które miały na niego wpływ. I to też jest ciekawe - ale jako dodatek do ogólnej historii, a nie jej główna treść.

Podsumowując - największą wadą tej książki jest jej skąpa objętość. Język niby mógłby być bardziej klarowny czy obrazowy, ale ostatecznie uważam, że dzięki stylowi Tesli mamy bardziej poczucie, że obcujemy z umysłem inżyniera, którego życie (zewnętrzne i wewnętrzne) diametralnie różniło się od życia każdego z nas. Nie wiem jak długa powinna być biografia Tesli, ale myślę, że spokojnie moglibyśmy dostać tom objętości “Potopu”. A jakby autor nie miał serca to i o objętości “Lodu”.

Kiedy się dowiedziałem, że Tesla napisał autobiografię od razu wiedziałem, że muszę ją przeczytać. Już jego biografia napisana przez jakiegoś dziennikarza, który nie znał Nikoli musiałaby być ciekawa, a co dopiero wejrzenie w umysł geniusza za pośrednictwem jego własnych słów!

Niestety pisarzem Tesla był znacznie gorszym niż inżynierem, a i są spekulacje, że jego wydawca...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydana po raz pierwszy w 1974 roku 760 stronicowa cegła opowiadająca o historii Państwa Środka od samego początku, tj. jakoś 1200 p.n.e., już nie pamiętam. No właśnie - tak dawno czytałem początek tej książki, że aż nie umiem powiedzieć jaki był miesiąc, chyba luty. Nałożyło mi się trochę rzeczy, przez które mniej czytałem (tej książki, bo ogólnie to więcej), plus umówmy się - historia Chin jest ciekawa, ale nie jest to powieść przygodowa, przez to czyta się wolniej.

Spotkałem się na lubimyczytać z recenzją (poza moją to jedyna na dzisiaj, więc znajdziecie), że książka fajna, ale mimo, że ma blisko 1000 stron (760) każdy temat ledwo porusza, bez szczegółów. Dla mnie to zdanie odpowiada samo sobie ;D Jakby miało w niej być więcej szczegółów to stron byłoby znacznie więcej niż 1000, a wtedy nie wiem czy bym się na to porwał. To znaczy ja pewnie tak, ale ja sam siebie czasem nie rozumiem jak chodzi o książki.

Mnie Rodziński dostarczył dokładnie tego czego oczekiwałem. Czytałem “Historię…” jako zbiór ogólników, dzięki czemu będę wiedział, który okres interesuje mnie najbardziej + poznam ogólne tło i dokładnie to dostałem. Ostatecznie okazuje się, że najbardziej interesuje mnie współczesność, czego z racji wydania książki w 1974 roku oczywiście w niej nie ma, ale nie szkodzi, tło historycznie jest zawsze ważne.

Uważam, że stanowczo za mało wiem, żeby komentować jakoś szerzej treść. Teraz jestem w pozycji nagłego oświecenia - wcześniej nie wiedziałem dosłownie nic o historii najludniejszego kraju na świecie. Może jakby mi ktoś rzucił hasło “wojny opiumowe” to umiałbym połączyć je z Chinami, ale nie więcej. Ciężko jest mi też to wszystko ocenić. Nie wdając się w szczegóły napiszę, że warto było tę książkę przeczytać i polecam, chyba, że ktoś znajdzie młodsze opracowanie, to z reguły lepiej czytać te młodsze.

Wydana po raz pierwszy w 1974 roku 760 stronicowa cegła opowiadająca o historii Państwa Środka od samego początku, tj. jakoś 1200 p.n.e., już nie pamiętam. No właśnie - tak dawno czytałem początek tej książki, że aż nie umiem powiedzieć jaki był miesiąc, chyba luty. Nałożyło mi się trochę rzeczy, przez które mniej czytałem (tej książki, bo ogólnie to więcej), plus umówmy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny Wędrowycz, już siódmy “Trucizna”, dokładnie taki sam jak poprzednie. Może lekko bardziej bez polotu, ale umówmy się - poprzeczka nie była wysoko. Trochę mało konsekwentnie w sprawie Bardaków, za to odpowiednio konsekwentnie z prymitywami z Dębinki.

Kolejny Wędrowycz, już siódmy “Trucizna”, dokładnie taki sam jak poprzednie. Może lekko bardziej bez polotu, ale umówmy się - poprzeczka nie była wysoko. Trochę mało konsekwentnie w sprawie Bardaków, za to odpowiednio konsekwentnie z prymitywami z Dębinki.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Faktycznie krótka i nie do końca “historia” to właściwie zbiór kilku (chyba 10?) wykładów Stephena Hawkinga na temat tego skąd się wziął wszechświat (chyba) i dokąd dąży (prawdopodobnie).

Pamiętacie “Krótką historię czasu”, którą jakiś czas temu opisywałem? No to “krótka historia wszechświata” jest wstępem do tamtej książki. Jeżeli czytaliście “...czasu” to możecie nie czytać “...wszechświata” bo dowiecie się z niej tych samych rzeczy, w trochę okrojonym wydaniu. Chyba, że potraktujecie ją tak jak ja - jako przypomnienie, wtedy może być nawet bardziej atrakcyjna niż czytanie “...czasu” raz jeszcze, zwyczajnie dlatego, że to inna książka.

Z plusów - jest trochę mniej wspomnień o Bogu, chociaż i tak za dużo jak na książkę o fizyce.

Ogółem polecam, ale bardziej jako lekturę pierwszą w temacie, niż uzupełniającą. Takich książek też potrzebujemy.

Faktycznie krótka i nie do końca “historia” to właściwie zbiór kilku (chyba 10?) wykładów Stephena Hawkinga na temat tego skąd się wziął wszechświat (chyba) i dokąd dąży (prawdopodobnie).

Pamiętacie “Krótką historię czasu”, którą jakiś czas temu opisywałem? No to “krótka historia wszechświata” jest wstępem do tamtej książki. Jeżeli czytaliście “...czasu” to możecie nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Prawda. Krótka historia wciskania kitu

Tom Phillips
#Książka #Fake #Fakenews #Prawda #Kłamstwo

Najważniejszym przesłaniem “prawdy” jest stwierdzenie, że wcale nie żyjemy w erze fake newsów. A przynajmniej nie bardziej niż w przeszłości. Dzisiaj informacja obiega świat z prędkością Tweetów, ale to właściwie jedyna zmiana, bo ludzie ściemniają na potęgę nie bardziej niż dawniej.

Głównym problemem walki z kłamstwem na jaki wskazuje Philips jest fakt, że o ile prawda ma zasadniczo jedną wersję (tu bym się kłócił ze względu na jej subiektywizm, ale to dość dobre uproszczenie) to kłamstwo może mieć ich setki.

Autor nie daje nam ponadczasowych narzędzi do walki z kłamstwem, wymienia i opisuje tylko kilka podstawowych błędów poznawczych, jak efekt potwierdzenia, ale od początku nie miał takiego celu, więc czytelnik nie czuje się rozczarowany. W ogóle autor raczej nie chciał przekazać jakichś monumentalnych wartości odbiorcy - chciał tylko pokazać kilka przykładów z historii, okrasić je paroma całkiem udanymi w mojej ocenie żartami i uspokoić nas, że świat się nie zawali bo media i politycy kłamią, albo się mylą.

Nie weryfikowałem przytaczanych w książce historii, więc połowa z nich może być wierutnym kłamstwem (szach mat!) - ale umówmy się, anegdotki sprzed 100, 200 czy 300 lat w większości przypadków nie mają żadnego znaczenia, poza rozrywką oczywiście. Książkę polecam np. jako niewymagający przerywnik od innych lektur.

Prawda. Krótka historia wciskania kitu

Tom Phillips
#Książka #Fake #Fakenews #Prawda #Kłamstwo

Najważniejszym przesłaniem “prawdy” jest stwierdzenie, że wcale nie żyjemy w erze fake newsów. A przynajmniej nie bardziej niż w przeszłości. Dzisiaj informacja obiega świat z prędkością Tweetów, ale to właściwie jedyna zmiana, bo ludzie ściemniają na potęgę nie bardziej niż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mohandas Karamchand Gandhi (hindi मोहनदास करमचन्द गांधी, trb. Mohandas Karamćand Gandhi, trl. Mohandās Karamcand Gaṁdhī, gudźarati મોહનદાસ કરમચંદ ગાંધી;)

Autobiografia jednego z najbardziej znanych hinduskich działaczy społecznych. Podtytuł nie jest zmyślony, żeby dobrze brzmiało - Gandhi podchodzi do poszukiwania prawdy na poważnie. Niestety nie definiuje co to znaczy i po prostu jej szuka. Z resztą robi tak ze wszystkim.

Wielki działacz społeczny, słaby prawnik, jeden z twórców współczesnej państwowości Indii, niezwykle naiwny człowiek rzucający ślepo podążający za własnymi przekonaniami wziętymi nie wiadomo skąd, asceta o niezwykle silnej woli, antynaukowy znachor szkodzący sobie i ludziom na około. Tak możnaby jeszcze długo, wszystkie te określenia pasują do Gandhiego.

Jestem pod ogromnym wrażeniem jego pracy społecznej, tego co dokonał i na wysokim szczeblu państwowym, umiejętnie prowadząc negocjacje w różnych sprawach z różnymi grupami nacisku, walcząc o prawa najbardziej uciśnionych, a także na niskim szczeblu - u podstaw, gdzie chociażby niejednokrotnie uczył ludzi, że warto czyścić swoje toalety. Działał i w Afryce południowej przeciwko rasistowskim elitom, i w indiach przeciwko kastowym elitom.

Jednocześnie jestem zażenowany jego naiwnością - potrafił zainwestować powierzone mu w dobrej wierze pieniądze w biznes jakiegoś znajomego “bo mu dobrze z oczu patrzyło”. Zdegustowany jego chłodem w stosunku do własnej rodziny - powtarzał, że szanował żonę, jednocześnie nigdy nie ustępował, tylko albo ją przekonywał albo szantażował. Raz prawie ją wyrzucił z domu bo nie chciała opróżniać nocników gości (Gandhi nie zgodził się, żeby robiła to opłacana służba). NIe umożliwił synom zdobycia wykształcenia powtarzając, że sam dałby radę ich edukować w domu - tylko tego nie robił bo nie miał czasu. Przerażony jego alternatywno-medycznym podejściem do swojego ciała i ciał swojej rodziny. Jesteś chory? To natrzemy Ci brzuch ziemią, albo nie damy nic do jedzenia, to pomoże (istotne jest to, że MIAŁ dostęp do wykwalifikowanych lekarzy, którzy dawali rozsądne jak na tamte czasy rady). Coś mu wyszło (np. nie zrobił czegoś super głupiego)? To dzięki bogu (z małej bo go nigdy nie sprecyzował, a chrześcijaninem nie był). Coś nie wyszło - cisza, zero wzmianek o jakimkolwiek bogu. Nie jadł prawie nic, tylko mało owoców i czasem orzechy - był PEWIEN, że dzięki temu nie choruje. A w następnym rozdziale - opis długiej i ciężkiej choroby.

Zdaję sobie sprawę, że kultura indii jest bardzo różna od naszej, niemniej siłą rzeczy oceniam z punktu widzenia mojej kultury, która nakazuje mi podziwiać jego publiczne działania i potępiać prywatne. Biorę też pod uwagę, że autobiografia zawiera nieobiektywne spojrzenie na postać - czy to przez chełpienie się, czy skromność. Gandhiego nie podejrzewałbym o to pierwsze, jednak to drugie również stoi w sprzeczności z “poszukiwaniem prawdy”, któremu się tak oddał. Swoją opinię bazuję na jego własnych słowach i jest ona negatywna, mimo ogromnego szacunku dla pracy jego społecznej. Nie tylko nie uważam tej postaci za autorytet, ale gdybym spotkał kogoś kto deklarowałby naśladowanie prywatnej postawy Gandhiego uciekałbym od tej osoby.

Książka od strony literackiej jest całkiem niezła, stąd wysoka ocena książki. 22h słuchania i nie nudziłem się aż tak bardzo, częściej byłem przerażony tym o czym autor pisał z dumą. Warto ją przeczytać jeśli chce się poznać bliżej tę postać, bo ciężko mi sobie wyobrazić lepsze źródło, niemniej zdecydowanie odradzam gdyby ktoś szukał podręcznika “jak żyć”.

Mohandas Karamchand Gandhi (hindi मोहनदास करमचन्द गांधी, trb. Mohandas Karamćand Gandhi, trl. Mohandās Karamcand Gaṁdhī, gudźarati મોહનદાસ કરમચંદ ગાંધી;)

Autobiografia jednego z najbardziej znanych hinduskich działaczy społecznych. Podtytuł nie jest zmyślony, żeby dobrze brzmiało - Gandhi podchodzi do poszukiwania prawdy na poważnie. Niestety nie definiuje co to znaczy i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to