Jerzy

Profil użytkownika: Jerzy

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 5 dni temu
505
Przeczytanych
książek
527
Książek
w biblioteczce
32
Opinii
165
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Najdalsza Zatoka to cudowne miasto na jednym z wielu końców świata. Na tym akurat końcu zaczyna się niebo, co sprawia, że każdej nocy Zatokę odwiedzają gwiazdy, ciekawe ludzkiego życia i skore do zabawy. Pewnego dnia do miasta przybywa Ari ‒ wędrowny mistrz fletu, aby zagrać gwiazdom koncert w podzięce za to, że towarzyszą mu podczas jego licznych podróży. Jego występ zostaje jednak przerwany, gdy na wieży ratusza niespodziewanie pojawia się olbrzymi, rozgniewany tygrys. A z tygrysami, jak wiadomo, są same kłopoty.

Tak zaczyna się najnowsza baśń Rocha Urbaniaka ‒ wybitnego malarza, ilustratora, który ma w swoim dorobku również dwie części zachwycającego „Papiernika”. Wraz z Arim i Tygrysem wyruszamy w podróż, aby odkryć, kim jest i skąd pochodzi ten drugi. A przy okazji tej wyprawy, jak na prawdziwą baśń przystało, odkryjemy morały, które powinny przyswoić nie tylko dzieci, ale też czytający im dorośli. Wydaje się bowiem, że chociaż „Zaklinacz tygrysów” jest książką dla dzieci, to pisząc ją autor liczył na to, że w pierwszej kolejności jego słowa trafią do rodziców, którzy wezmą je sobie do serca i wcielą w życie, zanim wezmą się za przekazywanie ich dalej.

„Zaklinacz tygrysów” porusza bowiem kilka bardzo istotnych zagadnień, które rzutują na otaczającą nas rzeczywistość. Z epizodu na Wyspie Filozofów możemy wynieść lekcję o konieczności poszukiwania zgody i skupiania się na tym, co łączy, a nie tym, co dzieli. Opowieści Koga i Giannady akcentują potrzebę wysłuchiwania racji różnych stron, aby dojść do obiektywnej prawdy. Przeczytamy też o konsekwencjach niszczenia otaczającej nas natury i o uzdrawiającej ‒ dla wszystkich! ‒ wartości przebaczenia. To wszystko i więcej autor zdołał zawrzeć w zaledwie osiemdziesięciu ośmiu stronach książki. A całość przepojona jest ciepłem, empatią wobec bohaterów i okraszona życzliwym, lekkim humorem.

Trzeba jednak pamiętać, że w pierwszej kolejności Roch Urbaniak jest malarzem, a literatura stanowi dopełnienie jego portfolio. Dlatego w „Zaklinaczu tygrysów” równie ważna jak treść jest zjawiskowa oprawa graficzna, oczywiście również jego autorstwa. Obrazy ilustrujące podróż dwójki bohaterów zachwycają ekspresyjną paletą, rozbuchaną wyobraźnią i dbałością o detale. Jest w tym wszystkim harmonia ‒ architektura przenika się z krajobrazami, inżynieria imituje naturę; niebo, woda, przyroda – wszystko łączy się ze sobą tworząc magiczny ekosystem. To wszystko żyje i jest taki intensywne, że oczami wyobraźni widzę film, jaki mógłby powstać na podstawie „Zaklinacza…”, zrealizowany techniką zbliżoną do „Lustrzanej Maski” Dave’a McKeana. Nawet we fragmentach, gdzie pojawiają się wątki industrialne i w kolorystyce widać odejście od przyrody, udaje się uniknąć monotonii.

Nieczęsto trafia się książka, która tak uniwersalnie mogłaby cieszyć oko i trafiać do serc czytelników bez względu na wiek. „Zaklinacz tygrysów” jest baśnią z aktualnym przesłaniem, którą może się zachwycić każdy.

[recenzja oryginalnie opublikowana w "Nowej Fantastyce" 06/22]

Najdalsza Zatoka to cudowne miasto na jednym z wielu końców świata. Na tym akurat końcu zaczyna się niebo, co sprawia, że każdej nocy Zatokę odwiedzają gwiazdy, ciekawe ludzkiego życia i skore do zabawy. Pewnego dnia do miasta przybywa Ari ‒ wędrowny mistrz fletu, aby zagrać gwiazdom koncert w podzięce za to, że towarzyszą mu podczas jego licznych podróży. Jego występ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po ponad ćwierćwieczu od pierwszego wydania, na polski rynek powraca „Las ożywionego mitu” Roberta Holdstocka – powieść nagrodzona w 1985 roku World Fantasy Award, u nas niesłusznie zapomniana, gdyż jest to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze wznowienie w ostatnim czasie.

Bohaterem powieści jest Anglik, Steven Huxley, który po zakończeniu drugiej wojny światowej powraca do rodzinnej posiadłości w Oak Lodge. Na miejscu przekonuje się, że jego starszy brat, Christian poszedł w ślady ich ojca i dał się pochłonąć obsesji na punkcie sekretów sąsiadującego z ich domostwem lasu Ryhope. W tym stosunkowo niewielkim lesie czas i przestrzeń tracą znaczenie, a do głosu dochodzą pierwotne moce. Zamieszkują go zaś mitotwory ‒ istoty z legend i mitów kształtowane na przestrzeni tysiącleci przez zbiorową podświadomość. O jeden z takich mitotworów, dziewczynę imieniem Guiwenneth, wybucha konflikt między braćmi, chociaż źródło sporu sięga znacznie głębiej…

Powieść Holdstocka można by określić mianem fantasy etnologicznej, ponieważ wykorzystuje historię rodziny Huxleyów jako pretekst do niezwykle wnikliwego przedstawienia procesu kształtowania mitów i legend odwołujących się do głęboko zakorzenionych jungowskich archetypów, starszych niż same kultury. Autor pokazuje, jak opowieści, które nas kształtują, w swej najprymitywniejszej formie sięgają neolitu i wraz z kolejnymi pokoleniami i epokami ulegają przekształceniom, dostosowując się do nowych czasów, zmieniających się cywilizacji i kultur, kolejnych narratorów i odbiorców. Równocześnie wywierają wpływ na nich samych, kształtują ich i przemieniają. Tak, jak relacja między wytworem kultury, a jej odbiorcą staje się dwukierunkowa, tak Christian, Steven i ich ojciec stają się częścią mitu i przepowiedni. Mity kształtują nas, my kształtujemy mity. Niepostrzeżenie zaciera się granica między twórcą, a tworzywem – jak las Ryhope, który powoli rozrasta się i wchłania posiadłość Huxleyów.

„Las ożywionego mitu” zdumiewająco aktualnie wpisuje się w spory wokół serialu Amazona „Pierścienie Władzy” i wszelkiej maści adaptacji, retellingów i uwspółcześnień klasycznych opowieści. Dwaj bracia z obsesją – pożądaniem bądź miłością ‒ mitotworu, który, chociaż ukształtowany w podświadomości któregoś z nich, w swej pierwotnej formie jest o całe wieki starszy od nich. Każdy z nich przekonany o tym, że ta konkretna wersja Guiwenneth jest jego własną, do której może sobie rościć szczególne prawa. Równocześnie tych wersji mogłoby być tyle, ilu ludzi dostałoby się pod wpływ lasu, a każda naznaczona wpływem niepowtarzalnego umysłu, który powołał ją do istnienia. Na poziomie meta powieść Holdstocka stanowi przenikliwy komentarz do kultury i kształtujących ją procesów.

Z siedmiu tomów cyklu „Las ożywionego mitu” w Polsce do tej pory ukazały się zaledwie dwa (drugim jest „Lavondyss”), dawno temu. Nowe wydanie opatrzone jest posłowiem Marty Kładź-Kocot. Mam nadzieję, że tym razem Holdstock będzie miał więcej szczęścia, ponieważ jego powieść można śmiało postawić obok największych osiągnięć m.in. Ursuli Le Guin czy Neila Gaimana. Co prawda zetknąłem się z kierowanymi pod adresem zarzutami mizoginii i przedmiotowego traktowania przedstawionych w powieści kobiet, jednak uważam tę pretensję za chybioną, ponieważ nie jest winą Holdstocka to, że przez wieki kultura i tradycja były kształtowane w taki, a nie inny sposób, niemal wyłącznie z męskiej perspektywy – a jego bohaterowie też są ludźmi swoich czasów. Być może dekady później, kolejne wersje Guinneweth, zrodzone w umysłach współczesnych, przejęłyby inicjatywę i przestały być tylko przedmiotem rywalizacji, cudzym trofeum.

[recenzja oryginalnie opublikowana w "Nowej Fantastyce" 10/22]

Po ponad ćwierćwieczu od pierwszego wydania, na polski rynek powraca „Las ożywionego mitu” Roberta Holdstocka – powieść nagrodzona w 1985 roku World Fantasy Award, u nas niesłusznie zapomniana, gdyż jest to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze wznowienie w ostatnim czasie.

Bohaterem powieści jest Anglik, Steven Huxley, który po zakończeniu drugiej wojny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W ostatnim czasie jakby ciszej zrobiło się o Uczcie Wyobraźni – jednej ze sztandarowych serii wydawnictwa MAG, prezentującej fantastykę niebanalną, wyłamującą się z gatunkowych szufladek i schematów. Kolejne tytuły ukazujące się w tej linii wydawniczej przechodzą niemal bez echa – a szkoda, ponieważ nadal trzyma ona poziom, czego dowodem może być opublikowany w niej powieściowy debiut Simona Jimeneza ‒ „Ptaki, które zniknęły”.

Jimenez ukazuje świat dalekiej przyszłości, w której ludzkość zaludniła całą galaktykę, a większość światów jest intensywnie eksploatowana pod dyktando bezdusznej korporacji Umbai. Podróże międzygwiezdne są jednak obciążone bagażem dylatacji czasu ‒ ci, którzy przemierzają przestrzeń kosmiczną, muszą się liczyć z faktem, że starzeją się dużo wolniej niż mieszkańcy odwiedzanych planet. Świętym Graalem tego świata jest jaunting (nazwa zaczerpnięta z powieści „Gwiazdy moim przeznaczeniem” Alfreda Bestera), czyli hipotetyczna umiejętność natychmiastowej teleportacji na dowolną odległość, która zniosłaby bariery stawiane przez nieubłaganą fizykę. W tak nakreślonej rzeczywistości splatają się losy trojga bohaterów: Nii – pracującej na kontraktach kapitan statku kosmicznego, Fumiko ‒ genialnej naukowczyni opętanej ideą jauntingu oraz zagadkowego chłopca Ahro, który może być kluczem do odkrycia.

Jimenez kreuje wizję świata z epickim rozmachem. Nie jest ona w żadnym razie rewolucyjna; wszystkie klocki znamy już z innych utworów, a autor nie próbuje na siłę wszystkiego tłumaczyć. Traktuje tę konstrukcję raczej instrumentalnie, jako narzędzie do opowiedzenia historii, która na tle całego bezkresu kosmosu pozostaje zaskakująco kameralna i intymna. To pełna nostalgii i tęsknoty opowieść o poczuciu straty, o przemijaniu, o przemianach rzeczywistości dokonujących się na naszych oczach, na dobre i na złe. Istotną rolę w wydarzeniach odgrywa korporacja Umbai ‒ wraz z bohaterami obserwujemy jej działalność i wpływ, jaki wywiera na zdominowane przez siebie światy. Widzimy postęp cywilizacyjny i idące z nim w parze korzyści, ale równocześnie mamy świadomość ceny, jaką przychodzi za niego zapłacić ‒ ludziom, środowisku, kulturom. I tu pojawia się pytanie: ile stracono na tej drodze i czy w ostatecznym rozrachunku było warto ponieść taki koszt? Autor opowiada nam o jednostkach, które zostają zmielone przez nieubłagane żarna historii ‒ czy ich dramaty, chociaż wydają się w skali kosmosu drobne jak ziarna zboża, tracą na znaczeniu przez różnicę skali? Te pytania można odnieść również do naszej rzeczywistości, w której postęp dokonuje się coraz szybciej, a poczucie przemijania nieuchronnie wkracza w nasze życie.

(recenzja oryginalnie opublikowana na fanpage'u miesięcznika "Nowa Fantastyka")

W ostatnim czasie jakby ciszej zrobiło się o Uczcie Wyobraźni – jednej ze sztandarowych serii wydawnictwa MAG, prezentującej fantastykę niebanalną, wyłamującą się z gatunkowych szufladek i schematów. Kolejne tytuły ukazujące się w tej linii wydawniczej przechodzą niemal bez echa – a szkoda, ponieważ nadal trzyma ona poziom, czego dowodem może być opublikowany w niej...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Jerzy Rzymowski

z ostatnich 3 m-cy
Jerzy Rzymowski
2024-04-20 11:46:06
Jerzy Rzymowski ocenił książkę Pacjentka na
7 / 10
2024-04-20 11:46:06
Jerzy Rzymowski ocenił książkę Pacjentka na
7 / 10
Pacjentka Alex Michaelides
Średnia ocena:
7.4 / 10
16496 ocen
Jerzy Rzymowski
2024-03-16 11:23:02
2024-03-16 11:23:02
Jerzy Rzymowski
2024-03-16 11:21:41
Jerzy Rzymowski ocenił książkę Jemiolec na
7 / 10
2024-03-16 11:21:41
Jerzy Rzymowski ocenił książkę Jemiolec na
7 / 10
Jemiolec Kajetan Szokalski
Średnia ocena:
7.5 / 10
51 ocen
Jerzy Rzymowski
2024-03-09 18:11:06
Jerzy Rzymowski dodał książkę Elryk z Melniboné na półkę Teraz czytam, Posiadam
2024-03-09 18:11:06
Jerzy Rzymowski dodał książkę Elryk z Melniboné na półkę Teraz czytam, Posiadam
Elryk z Melniboné Michael Moorcock
Cykl: Elryk Saga (tom 1-4)
Średnia ocena:
6.4 / 10
24 ocen

statystyki

W sumie
przeczytano
505
książek
Średnio w roku
przeczytane
36
książek
Opinie były
pomocne
165
razy
W sumie
wystawione
312
ocen ze średnią 7,7

Spędzone
na czytaniu
3 354
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
43
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]