rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Paryż to miasto, które zawsze budzi we mnie wiele emocji - od zachwytu po smutek. Ale w "Uniwersum Metro 2033. Paryż: Lewy Brzeg" autorstwa Pierra Bordage, Paryż prezentuje się zupełnie inaczej. Ludzkość została zepchnięta do podziemi, a życie toczy się w mrocznych tunelach metra.

Jedną z głównych tej historii jest Madonna z Bac, która stara się ocalić to, co pozostało z populacji Paryża. Jej determinacja i siła charakteru są imponujące, zwłaszcza w świecie, gdzie ciemność panuje nad światłem, a złe emocje żyją dłużej i intensywniej. W tej historii poznajemy też młodego szperacza i noktę, którzy muszą sobie radzić w brutalnym świecie metra gdzie dzieci, a zwłaszcza mutanty są narażone na wiele niebezpieczeństw. Zresztą w tej książce nikt nie może czuć się bezpiecznie - niezależnie od wieku, płci czy pozycji społecznej. Wszyscy narażeni są na intrygi, tortury, przedwczesne wyłonienie czy inny rodzaj śmierci. W tej historii poznajemy również Zorzę, która również usiłuję odnaleźć się w tym nieprzewidywalnym świecie. W tej kobiecie jest wiele buntu i pragnienie odnalezienia się w pozbawionym sensu życiu w brutalnym świecie. Dzięki powyższym postaciom jesteśmy w stanie idealnie odnaleźć się w świecie paryskiego metra i niemalże przenieść się do jego brutalnej rzeczywistości.

W dodatku autor świetnie oddał to jakie społeczeństwo stworzyli paryscy Metrolici. Jest tu cały możliwy przekrój społeczny począwszy od najniższych warstw społecznych do kasty władców, która prowadzi między sobą różne wojny i wojenki. Jednak czymś co było dla mnie najbardziej fascynujące w tej kwestii jest system religijny jaki stworzył autor, który moim zdaniem świetnie odwzorował to czym charakteryzują się również współcześni przywódcy religijni, bardzo często dążący do uzyskania władzy absolutnej. Jeżeli chodzi o religię i wykorzystywanie jej do przejęcia władzy to moim zdaniem ten wątek jest fascynujący przynajmniej z jeszcze jednego powodu. Otóż paryski pastor sięga po władze nie tylko zbrojąc się i prowadząc intrygi - on również skłóca społeczność poprzez znalezienie im wspólnego wroga, z którym mogą walczyć. W tym przypadku są to mutanci i wszyscy ci, którzy są przeciwko Wyłoieniu.

Pierre Bordage stworzył brutalny, chociaż fascynujący świat osadzony w Uniwersum Metro 2033, który wciągnął mnie bez reszty. Pomysł na fabułę, przystępny język i świetne budowanie napięcia sprawiało, że miałam problem z odłożeniem tej książki. Niestety świat nie zatrzymał się na czas jej czytania, a zakończenie było chyba jednym z najgorszych możliwych. Otóż koniec tej historii zaskoczył mnie w momencie, w którym bardzo chciałam poznać dalszy ciąg tejże opowieści. Mam jednak nadzieję, że doczekam się kolejnych części i jakoś wytrzymam do ich ukazania się na polskim rynku książki.

Reasumując: przeniesienie akcji do podziemnego labiryntu metra dodaje powieści niezwykłej atmosfery. Autor w sposób mistrzowski opisuje życie społeczności na Lewym Brzegu - konflikty, napięcia, a także solidarność i miłość. Wszystko to sprawia, że czytelnik wciągany jest w ten mroczny świat na maksa. Pierre Bordage stworzył barokowe, niezwykle bogate w szczegóły uniwersum, które doskonale wpisuje się w świat Metro 2033. Jego piękny, barwny język sprawia, że czytelnik ma wrażenie, jakby sam przeniósł się do podziemnego Paryża.

Nie mogę się doczekać kolejnych tomów tej trylogii, bo "Lewy Brzeg" to naprawdę wciągająca lektura. Polecam ją wszystkim miłośnikom postapokaliptycznych historii i fanom serii Metro 2033. Pierre Bordage stworzył coś naprawdę wyjątkowego - uczucie, które pozostaje ze mną po zakończeniu lektury jest trudne do opisania słowami. To jedna z tych książek, które zostaną ze mną na długo.

Na zakończenie chciałabym jeszcze dodać, że ogromny plus dla wydawnictwa należy się za oznaczenie tej książki jako 18+, bo w tej książce jest naprawdę sporo brutalnych scen, które nie są przeznaczone dla małoletnich czytelników. Poza tym nie brakuje tu też scen o zabarwieniu erotycznym.

Paryż to miasto, które zawsze budzi we mnie wiele emocji - od zachwytu po smutek. Ale w "Uniwersum Metro 2033. Paryż: Lewy Brzeg" autorstwa Pierra Bordage, Paryż prezentuje się zupełnie inaczej. Ludzkość została zepchnięta do podziemi, a życie toczy się w mrocznych tunelach metra.

Jedną z głównych tej historii jest Madonna z Bac, która stara się ocalić to, co pozostało z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam powieści azjatyckich autorów, po które zawsze chętnie sięgam. Jednak książka "Kawiarnia Pod Pełnym Księżycem" autorstwa Mai Mochizuki okazała się być dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem. Początkowo byłam zaintrygowana pomysłem na tę historię - magiczna kawiarnia, koty jako kelnerzy, specjały dopasowane do pragnień i lęków gości... brzmiało to fascynująco. Niestety, po lekturze muszę stwierdzić, że całość okazała się być jednym wielkim niewypałem.

Pierwszym problemem, na który natrafiłam, była sama fabuła. Historia kawiarni, która pojawia się tylko w pełni księżyca i serwuje specjały dopasowane do uczuć gości, brzmi jak coś z bajki. Niestety, w wykonaniu autorki nie została odpowiednio rozwinięta i wydaje się być jedynie pretekstem do opowiadania zbioru mało przekonujących historii.

Kolejnym mankamentem są dla mnie bohaterowie, których historie poznajemy w tejże powieści. Główna bohaterka, Laura, która trafia do kawiarni w poszukiwaniu inspiracji i rozwiązania swoich problemów, nie potrafiła zyskać mojej sympatii czy zainteresowania. Jej postać jest płaska, nijaka (wręcz mdła) i pozbawiona charakteru. Podobnie przedstawieni są również pozostali bohaterowie - koty kelnerzy, którzy mieli stanowić dodatkowy urok tej magicznej kawiarni, są jedynie bezosobowymi stworzeniami, którym brakuje głębi i osobowości.

Dodatkowo, sposób w jaki autorka porusza tematy uczuć, lęków i samopoznania, jest sztampowy oraz przewidywalny. Zamiast intrygujących przemyśleń na temat ludzkiej psychiki i zachowań, dostajemy pozbawione emocji dialogi i schematyczne wątki, które nie pozostawiają żadnego śladu w pamięci czytelnika.

Co więcej, styl pisania Mai Mochizuki jest mdły i pozbawiony życia. Według mnie brak w nim tego uroku innych azjatyckich historii, przez który ciężko mi się oderwać od tego typu powieści. Brakuje w nim emocji, barwności i opisów, które zapadają w pamięć. Zabrakło mi też pięknego stylu i głębi, przez które tak bardzo pokochałam azjatycką literaturę. Cała historia wydaje się być napisana w pośpiechu, bez włożenia w nią jakiegokolwiek zaangażowania czy pasji.

Podsumowując, książka "Kawiarnia Pod Pełnym Księżycem" to niestety totalna porażka. Fabuła nudna, bohaterowie bez wyrazu, tematy przewidywalne, styl pisania mdły - całość sprawia wrażenie nieprzemyślanej i pozbawionej życia. Dlatego też nie polecam tej książki, o której dość szybko się zapomina.

Uwielbiam powieści azjatyckich autorów, po które zawsze chętnie sięgam. Jednak książka "Kawiarnia Pod Pełnym Księżycem" autorstwa Mai Mochizuki okazała się być dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem. Początkowo byłam zaintrygowana pomysłem na tę historię - magiczna kawiarnia, koty jako kelnerzy, specjały dopasowane do pragnień i lęków gości... brzmiało to fascynująco....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Drapieżne bestie" Ayany Gray to książka, po którą wiedziałam, że sięgnę już w momencie, w którym usłyszałam o niej po raz pierwszy.

Powyższa książka jest historią szesnastoletniej Koffi, która pracuje dla cieszącego się złą sławą Nocnego Zoo. Dziewczyna zajmuje się groźnymi i magicznymi stworzeniami, aby pomóc spłacić zaciągnięte przez jej ojca długi i tym samym odzyskać wolność. Jednak pewnego wieczoru okrutny właściciel Zoo grodzi bliskim Koffi, co sprawia, że nastolatka uwalnia moc, której nie rozumie.

W tej powieści poznajemy również Ekona - syna zasłużonego bohatera, który chce wstąpić w szeregi Synów Sześciu, by zostać wojownikiem. W, w którym przystępuje do ostatniego rytuału przejścia, na drodze do spełnienia jego marzeń staje pożar Nocnego Zoo. Do tego wszystkiego mamy niebezpiecznego potwora terroryzującego miasto, który sprawia, że drogi Ekona i Koffi się przecinają.


~*~


Ayana Gray zabiera nas do niezwykłego świata, który jest osadzony w wierzeniach i mitologii afrykańskiej. Dla mnie to było pierwsze spotkanie z mitologią z tego rejonu świata, który bardzo mnie sobą zainteresował.

Spotykamy tu afrykańskich bogów, niezwykłe stworzenia oraz dżunglę, w której te stworzenia się kryją. W dodatku spotykamy tu zakazaną magię, z którą ludzie usiłują wymazać z życia. Jednak tak jak to bywa w takich przypadkach osoby mające dar zaczynają ukrywać się w cieniu. Jednak historia Koffi i Ekona jest nie tylko pretekstem do opowiedzenia nam o afrykańskich wierzeniach. To również historia, w której wplecionych jest kilka ważnych słów do młodych ludzi, które moim zdaniem mogą pomóc im poukładać sobie pewne rzeczy - a przede wszystkim dodają otuchy i odwagi do walki o własne marzenia.

Jednak mimo tego, że powyższa historia bardzo mi się spodobała to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest tu zbyt mało ekspozycji. Na przykład ciężko jest mi sobie wyobrazić miasto, w którym mieszkali główni bohaterowie. Niemniej jednak przymknęłam na to oczy, chociażby z tego względu, że jest to pozycja skierowana do młodzieży. A ja mając kilkanaście lat niekoniecznie zwracałam uwagę na to czy otoczenie bohaterów jest dobrze opisane - najbardziej ciekawiła mnie oś historii. Dlatego też przypuszczam, że dla wielu osób, które sięgną po "Drapieżne bestie" to nie będzie stanowiło zbytniego problemu. Powyższa powieść to pierwsza część z serii i już nie mogę doczekać się jej kontynuacji. W dodatku podobno prawa do ekranizacji zostały wykupione przez Netflix, co mnie bardzo cieszy, bo chętnie obejrzę to co zostanie przeniesione na małe ekrany. W każdym razie "Drapieżne bestie" mogę Wam polecić z czystym sumieniem. Za jakiś czas również będę chciała podsunąć ją mojemu siostrzeńcowi i mam nadzieję, że ta historia również mu przypadnie do gustu.

"Drapieżne bestie" Ayany Gray to książka, po którą wiedziałam, że sięgnę już w momencie, w którym usłyszałam o niej po raz pierwszy.

Powyższa książka jest historią szesnastoletniej Koffi, która pracuje dla cieszącego się złą sławą Nocnego Zoo. Dziewczyna zajmuje się groźnymi i magicznymi stworzeniami, aby pomóc spłacić zaciągnięte przez jej ojca długi i tym samym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Niech żyje Dyniowa Królowa" to urocza i pouczająca opowieść dla dzieci i dorosłych, która wprowadza nas w fascynujący świat Halloween oraz innych popularnych świąt i zapewnia nam mnóstwo emocji oraz refleksji.


Akcja rozpoczyna się w małym miasteczku, w którym mieszka bohaterka, młoda dziewczynka o imieniu Sally. Życie dziewczyny zmienia się w chwili poślubienia Jacka, którego uwielbia każdą nitką swoich szwów. Niestety nie może powiedzieć tego samego o swojej nowej roli - królowej Miasteczka Halloween. Główna bohaterka w swoim nowym życiu zaczyna się czuć jak w złotej klatce. Jednak kiedy Sally i jej pies Zero przypadkiem odkrywają bramę do pradawnego zapomnianego królestwa - Miasteczka Snów, nieświadomie uruchamiają serię niebezpiecznych wydarzeń, które stanowią zagrożenie nie tylko dla Dyniowej Królowej i Miasteczka Halloween, ale również dla innych miejsc oraz światów.

Usiłując zapobiec tragedii dziewczyna wyrusza w niezwykłą podróż, podczas której będzie zmagać się ze swoim lękiem, niepewnością oraz wątpliwościami odnośnie swojego życia i tożsamości. Sally wydaje się, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia, jednak szybko okazuje się, że jest kimś więcej niż tylko szmacianą lalką wypchaną starymi liśćmi - jest Dyniową Królową i kobietą, która jest w stanie zaryzykować wszystko dla swoich poddanych i ludzi, których kocha.

Tocząc swoje bitwy i pokonując napotkane przeciwności nasza główna bohaterka znajduje odpowiedzi i dorasta do nowej roli, w której zaczyna się czuć coraz lepiej. Muszę przyznać, że z ogromnym zainteresowaniem śledziłam losy Sally, której jestem ogromną fanką. Wiem, że gdyby ta książka ukazała się wtedy, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką w podstawówce to, to śledzenie przygód głównej bohaterki oraz zmian, które w niej zachodzą wiele by mi dało. Dlatego uważam, że warto podsunąć tę powieść swoim dzieciom. W dodatku jestem pewna, że "Niech żyje Dyniowa Królowa", zauroczy wielu czytelników w różnym wieku - zarówno tych bardzo młodych, jak również tych nieco starszych. Tym bardziej, że nie jest to tylko ciekawa opowieść, ale przede wszystkim historia o poszukiwaniu siebie i własnej tożsamości oraz przełamywaniu strachu i dorastaniu. Ja tę powiastkę z całego serca polecam.

"Niech żyje Dyniowa Królowa" to urocza i pouczająca opowieść dla dzieci i dorosłych, która wprowadza nas w fascynujący świat Halloween oraz innych popularnych świąt i zapewnia nam mnóstwo emocji oraz refleksji.


Akcja rozpoczyna się w małym miasteczku, w którym mieszka bohaterka, młoda dziewczynka o imieniu Sally. Życie dziewczyny zmienia się w chwili poślubienia Jacka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Dym i lustra" to kolejne arcydzieło Neila Gaimana, które w pełni spełnia oczekiwania fanów autora. Ta niezwykła powieść łączy w sobie elementy fantasy, horroru i dark fantasy, tworząc fascynujący i tajemniczy świat.
Gaiman zaprowadza nas w mroczne zakątki Londynu, gdzie spotykamy głównego bohatera Richarda Maya, zwykłego człowieka, który przypadkowo wpada w wir niesamowitych wydarzeń. Głównym wątkiem książki jest chęć Richarda odkrycia tajemnicy Fascynującego Portalu, ukrytego za tajemniczym dymem w lustrach. Ta podróż odkrywania i poznawania niesamowitych światów, zamkniętych w lustrach o różnych kształtach i rozmiarach, jest jednym z najbardziej wciągających aspektów książki.
Gaiman w swojej charakterystycznej manierze wplata w fabułę elementy nadprzyrodzone i mistycyzm, tworząc niezwykle malownicze i mroczne opisy lokalizacji i postaci. Jego wyobraźnia jest nieograniczona, a światy, które stworzył, są tak realistyczne, że możemy je sobie wyobrazić jako pełnowymiarowe miejsca.
Bohaterowie są również dobrze stworzeni i wyraziści. Mamy tu zarówno niebezpiecznych antagonistów, jak i sympatycznych i niezwykłych przyjaciół Richarda. Ich charakteryzacja jest zbudowana w taki sposób, że z jednej strony możemy sobie ich łatwo wyobrazić i zauważyć ich motywacje. Jednak z drugiej strony często są oni nieoczywiści i zaskakujący.
Język użyty przez Gaimana jest elegancki i płynny, co nadaje powieści nuty poezji. To znak rozpoznawczy autora i jego niezwykłej umiejętności snucia opowieści. Niezależnie od tego, czy jest to moment pełen akcji, czy chwila głębokich refleksji, Gaiman jest w stanie przykuć uwagę czytelnika i utrzymać go w napięciu do samego końca.
Aktualnie mogę stwierdzić, że Gaiman jest jednym z najważniejszych dla mnie autorów, a "Dym i lustra" to jeszcze jeden doskonały przykład talentu Neila Gaimana. Podczas lektury powyższej powieści niejednokrotnie zachwycałam się tekstami autora, które często stanowiły dla mnie punkt wyjścia do przemyśleń lub pochylenia się nad pewnymi kwestiami. W dodatku opowiadania zawarte w tej publikacji zachwycają swoją oryginalnością, mrocznym klimatem i genialnie skonstruowaną fabułą. Dla miłośników literatury fantasy, horroru i dark fantasy, to pozycja obowiązkowa.

"Dym i lustra" to kolejne arcydzieło Neila Gaimana, które w pełni spełnia oczekiwania fanów autora. Ta niezwykła powieść łączy w sobie elementy fantasy, horroru i dark fantasy, tworząc fascynujący i tajemniczy świat.
Gaiman zaprowadza nas w mroczne zakątki Londynu, gdzie spotykamy głównego bohatera Richarda Maya, zwykłego człowieka, który przypadkowo wpada w wir...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy sięgałam po "Sanatorium doktora Kramera" Katarzyny Targosz spodziewałam się mrocznego thrillera z domieszką grozy. W dodatku napis w lewym dolnym rogu sugerował, że będzie to powieść z pewnym dość jasno określonym przesłaniem - jednak nie przywiązywałam do niego zbyt wielkiej uwagi. To wszystko, co według mnie sugeruje zarówno okładka, jak również opis książki. Jednakże zacznijmy od początku - czyli od opisu fabuły.

Pacjenci luksusowego ośrodka leczenia zaburzeń psychicznych skarżą się na uciążliwe nocne hałasy. Są przekonani, że stary gmach, który jest jego siedzibą jest nawiedzony przez duchy. Dlatego też wymusili na właścicielce sprowadzenie osoby, która będzie w stanie poradzić sobie z tym problemem. Dlatego też kobieta prosi o pomoc pewien zakon. Nie spodziewa się jednak, że przysłana do niej siostra Krescencja to nie tylko znawczyni spraw duchowych. Ta (podobno) niezwykła siostra zakonna niemalże od razu domyśla się, że w ośrodku dzieją się rzeczy przynajmniej zastanawiające, a jej misja nie ograniczy się tylko do rozwikłania tajemniczej zagadki nocnych hałasów.

Sięgając po powyższą książkę zupełnie nic nie wiedziałam zarówno o autorce, jak i wydawnictwie, które wydało powyższą powieść. Jednak dość szybko okazało się z czym mam do czynienia. A to dlatego, że pretekstem do stworzenia tej historii jest wplecenie kilku przesłań związanych z wiarą katolicką - i jeszcze pół biedy, gdyby to było zrobione dobrze oraz nienachalnie. Jednak okazało się, że dostaliśmy prostą, naiwną, bardzo przewidywalną i wręcz nudną historię, a autorka wplotła w tę opowieść kilka dialogów, które zapewne miały motywować do szukania wsparcia u Boga. Mam wrażenie, że ta książka miała również przynieść odpowiedzi na pytania o to dlaczego Bóg dopuszcza cierpienie niewinnych ludzi oraz motywować do rozwoju duchowego. Możliwe, że ta historia pomoże kilku osobom w odnalezieniu odpowiedzi na pytania, które ich gnębią oraz sprawi, że zbliżą się do swojego Boga. Jednakże dla mnie to wszystko było zbyt płaskie i tak jak wspomniałam zbyt naiwne. Jako osoba sceptyczna jeżeli chodzi o wiarę i religie dobrze wiem, że dużo trudniej dotrzeć do takich osób jak ja, a siostra Krescencja właściwie bez większego problemu znalazła drogę do wszystkich wokół oraz pomagała w pokonywaniu często dość trudnych sytuacji, które w normalnym życiu potrafią być naprawdę mocno skomplikowane. I możliwe, że ktoś mógłby powiedzieć, że przecież po ludzku pewne rzeczy mogą wydawać się niemożliwe do rozwiązania, ale Bóg jest w stanie znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji oraz wyprowadzić dobro nawet z największego zła. Mimo to nawet przy takim podejściu ciężko jest uwierzyć w opowieść zawartą w "Sanatorium doktora Kramera". Już nawet pomijając fakt, że dostałam do ręki historię o zupełnie innym wydźwięku niż wynikało to z opisu, to brakło mi jakiegoś większego pomyślunku. Odniosłam wręcz wrażenie, że autorka chce upiec zbyt wiele pieczeni na jednym ogniu. W dodatku siostra Krescencja jest ukazana jako ta, która z bożą pomocą jest w stanie rozwiązać każdą trudną sytuację oraz pomóc praktycznie każdej napotkanej osobie - mimo tego, że nie do końca ma ku temu kompetencje, jednak oczywiście radzi sobie z bożą pomocą. Natomiast świeckie osoby, które spotyka główna bohaterka to zagubione owieczki, które często okazują się niekompetentne (a kompetencji i doświadczenia nabierają oczywiście dzięki kontakcie z siostrą Krescencją), zagubione i głupiutkie.

Cóż... Szkoda, że tak bardzo rozczarowałam się tą książką, bo naprawdę miałam nadzieję na świetną historię z przesłaniem. Jednak "Sanatorium doktora Kramera" okazało się być słabą powieścią, która niemalże pchnęła mnie w objęcia marazmu czytelniczego. No, ale przynajmniej uzyskałam pewność, że tego typu literatura nie jest dla mnie.

P.S. Ważna informacja dla katolików, którzy być może będą chcieli sięgnąć po powyższą książkę - ma ona imprimatur.

Kiedy sięgałam po "Sanatorium doktora Kramera" Katarzyny Targosz spodziewałam się mrocznego thrillera z domieszką grozy. W dodatku napis w lewym dolnym rogu sugerował, że będzie to powieść z pewnym dość jasno określonym przesłaniem - jednak nie przywiązywałam do niego zbyt wielkiej uwagi. To wszystko, co według mnie sugeruje zarówno okładka, jak również opis książki....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła Artur Nowak, Stanisław Obirek
Ocena 7,4
Wąska ścieżka.... Artur Nowak, Stanis...

Na półkach: , , ,

Lubię sięgać po książki dotyczące Kościoła Katolickiego oraz ludzi, którzy są lub byli z nim związani. Dlatego nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po wywiad Artura Nowaka ze Stanisławem Obirkiem, pt. "Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła.". Wspomniana przeze mnie publikacja zaciekawiła mnie dlatego, że prof. S. Obirek to były jezuita z szalenie ciekawą przeszłością, który ma dużo do powiedzenia.

W rozmowie z Arturem Nowakiem Stanisław Obirek opowiada nie tylko o swoim odejściu z Kościoła, ale także o swoim życiu - w tym o dzieciństwie w pegeerze, studiach w Krakowie, doświadczeniach związanych z nadużyciami w Kościele, a także fascynacji zakonem jezuitów, studiach w Rzymie oraz o ludziach, z którymi się zetknął. Jednymi z najciekawszych wątków w tej rozmowie były dla mnie te fragmenty związane z pontyfikatem papieża Polaka oraz te dotyczące funkcjonowania Kościoła Katolickiego nie tylko tego polskiego, ale także tego, który funkcjonuje poza granicami naszego kraju. To sprawiło, że jeszcze bardziej zainteresowałam się tym tematem i postanowiłam go dalej eksplorować. Poza tym powyższa publikacja daje możliwość spojrzenia na papieża Polaka z innej niż dominująca w Polsce perspektywy - chłodnej, rzeczowej oraz krytycznej.

Jednakże życie profesora Obirka to również fascynujące spotkania i niezwykłe relacje z takimi osobistościami jak Lem, Różewicz, Kołakowski, Tischner czy też Bauman. To również liczne lektury. A to wszystko ukształtowało człowieka, który dusząc się w katolickiej doktrynie szukał swojej ścieżki.


"Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła." to jedna z najważniejszych dla mnie publikacji. Głównie dlatego, że otworzyła mi oczy na to jak dużo Kościół musi jeszcze zmienić, żeby ludzie przestali od niego odchodzić. Jednakże ta książka zachęciła mnie również do poszukiwań odpowiedzi na dręczące mnie pytania, a także własnej ścieżki, którą mogłabym podążać - niekoniecznie tej katolickiej. Poza tym rozmowa Artura Nowaka i prof. Obirka zmobilizowała mnie do poszukania chociaż kilku publikacji, o których wspomnieli. Zaopatrzyłam się chociażby w kontrowersyjną encyklikę Humanae Vitae, żeby się z nią zapoznać.

Zapewne nie zdziwi Was, że mój egzemplarz tejże książki jest cały popisany i opatrzony znacznikami. Mi to na pewno ułatwi powroty do konkretnych fragmentów. I to właśnie dlatego, że "Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła" dała mi dużo domyślenia bardzo ją polecam, bo wiem, że może pomóc wielu osobom nieco inaczej spojrzeć na Kościół Katolicki oraz sprawy religii w ogóle - tym bardziej, że cała rozmowa jest bardzo konkretna oraz prowadzona z szacunkiem do katolików i ich Kościoła.

Lubię sięgać po książki dotyczące Kościoła Katolickiego oraz ludzi, którzy są lub byli z nim związani. Dlatego nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po wywiad Artura Nowaka ze Stanisławem Obirkiem, pt. "Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła.". Wspomniana przeze mnie publikacja zaciekawiła mnie dlatego, że prof. S. Obirek to były jezuita z szalenie ciekawą przeszłością,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Ta, która stała się słońcem" to książka, nad którą bardzo długo się zastanawiałam. Nie wiem dlaczego, ale miałam wątpliwości co do tego czy mi się spodoba i chyba właśnie dlatego podchodziłam do niej jak do jeża. Ale zanim przejdę do swojej opinii chciałabym zacząć od początku, czyli od przybliżenia fabuły.

W powyższej historii poznajemy bohaterkę, której przepowiedziano nicość. Miała umrzeć z głodu w pyle rodzinnej prowincji, zapomnianej przez bogów i ludzi. Jednak żar przepełniający jej duszę oraz niepowstrzymane pragnienie życia, popchnęły ją do walki. Ukryła się za imieniem zmarłego brata z nadzieją, że Niebiosa nie zauważą jej oszustwa. Pewnego dnia ruszyła spełnić przeznaczenie brata - pełne nie tylko wielkości, ale również bólu.

Autorka oddała w nasze ręce opowieść, w której "wielkość" może oznaczać cokolwiek a drogi do niej pełne są cierpienia, złamanych ślubów oraz wyborów, których nikt nie powinien dokonywać. Jednak nie ma ceny, której Zhu nie zapłaci za nakarmienie ognia, który w niej płonie - dzikiej, nieokiełznanej żądzy życia.

~*~

"Ta, która stała się słońcem" już od samego początku bardzo mocno kojarzyła mi się z Mulan, co sprawiło, że jeszcze bardziej zainteresowałam się tą historią. Otóż Zhu od samego początku z uporem i determinacją trzyma się życia i chce od niego dużo więcej niż te jej oferuje. Na początku z ciekawością śledziłam jej poczynania, więc siłą rzeczy w pewnym momencie zaczęłam mocno trzymać za nią kciuki. I mimo tego, że fabuła i w ogóle zamysł powieści bardzo mi się podoba; to było kilka scen, które moim zdaniem były mało wiarygodne, co nieco zepsuło mi przyjemność z lektury. Niemniej jednak mimo niedociągnięć z zainteresowaniem śledziłam poczynania głównej bohaterki. Zainteresowały mnie też działania pewnego generała, który nawet ciekawił mnie dużo bardziej od Zhu i mam nadzieję, że ta postać zostanie bardziej rozwinięta w kolejnym tomie.

Wydawałoby się, że fabuła powieści (ze względu na motyw wojny o władzę i rebelii) wskazuje na wartką akcję z licznymi zwrotami akcji. Jednakże jest zupełnie inaczej. Autorka niespiesznie prowadzi nas przez snutą przez siebie opowieść, która momentami zmusza nas do refleksji nie tylko nad przeznaczeniem, ale także nad zemstą, zdradą, przyjaźnią oraz tym jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, by zrealizować swoje marzenia lub zwyczajnie sięgnąć po władzę.

"Ta, która stała się słońcem" to pięknie napisana historia, po którą warto sięgnąć. Jednakże jest to jedna z tych powieści, która albo przypadnie nam do gustu, albo wręcz przeciwnie - bardzo nas znudzi. Dlatego też warto przynajmniej dwa razy zastanowić się nad tą powieścią, zanim się po nią sięgnie.

"Ta, która stała się słońcem" to książka, nad którą bardzo długo się zastanawiałam. Nie wiem dlaczego, ale miałam wątpliwości co do tego czy mi się spodoba i chyba właśnie dlatego podchodziłam do niej jak do jeża. Ale zanim przejdę do swojej opinii chciałabym zacząć od początku, czyli od przybliżenia fabuły.

W powyższej historii poznajemy bohaterkę, której przepowiedziano...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Cień nocy" autorstwa Deborah Harkness to kontynuacja "Księgi czarownic", którą czytałam już całkiem dawno. Pierwsza część tej serii nie zadowoliła mnie tak jakbym chciała, jednak mimo to dałam szansę również drugiemu tomowi, który już bardziej przypadł mi do gustu. Jednakże zacznijmy od początku.

W poprzedniej części Diana Bishop, która pochodzi z potężnego rodu czarownic odkryła ważny alchemiczny manuskrypt. Zapoczątkowała wówczas wojnę, podczas której związała się z długowiecznym wampirem. To wszystko sprawiło, że pokojowa koegzystencja czarownic, demonów, wampirów oraz ludzi została poważnie zagrożona. W wyniku wydarzeń z poprzedniego tomu Diana ze swoim partnerem szukając bezpieczeństwa przenoszą się do roku 1590. Jednakże dość szybko zdają sobie sprawę, że przeszłość nie może zapewnić im schronienia. Kiedy Matthew odzyskał swoją poprzednią tożsamość poety i szpiega królowej Elżbiety, wampir znalazł oparcie w grupie radykałów znanej jako Nocna Szkoła. Wielu z jej członków to niezdyscyplinowane demony i twórcze umysły tamtych czasów, takie jak dramatopisarz Christopher Marlowe czy matematyk Thomas Harriot. W takich okolicznościach przyszło głównym bohaterom szukać tajemniczego manuskryptu oraz czarownicy, która nauczy Dianę, jak zapanować nad swoją mocą.

~*~

Bardzo lubię historię o czarownicach, wampirach i innych stworzeniach. A jeżeli utrzymane są w klimacie dark academia, albo są osadzone w przeszłości to nie trzeba mnie długo namawiać do lektury tego typu powieści. I mimo tego, że "Cień nocy" wydawał mi się książką, która może świetnie wpisać się w moje gusta to zaczęłam ją czytać jakiś rok temu, a skończyłam niedawno. To dlaczego tak bardzo czytanie tej książki rozciągnęło się w czasie nie jest teraz takie ważne - przyjmijmy, że tak po prostu się zadziało.

Powyższa książka spodobała mi się dużo bardziej niż "Księga czarownic". W "Cieniu nocy" urzekł mnie klimat lokacji osadzonych w XVI w. oraz to, że magia była (przynajmniej w moim odczuciu) bardziej obecna niż w pierwszej części tej serii. Czytając książki pani Harkness nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że powstały niejako na kanwie popularności Sagi Zmierzch. Jednak autorka skierowała swoją serię do starszych odbiorców, a inspiracja "Zmierzchem" jest bardzo luźna. Przede wszystkim tu wampiry nie świecą się w słońcu i są dużo bardziej charakterne. I mimo tego, że Matthew czasem mnie irytował, to stał się moim kolejnym książkowym mężem. Nawet pomimo tego, że jego relacje z Dianą bywały dość toksyczne - przynajmniej w moich oczach.

Ciężko jest mi pisać o kolejnym tomie z serii nie ryzykując, że zdradzę Wam za dużo. Mam wrażenie, że mogę jeszcze napisać jedynie tyle, że "Cień nocy" nadal wpisuje się w klimat romansu osadzonego w świecie fantasy. Jednak romansowe wątki tym razem nie przeszkadzały mi jakoś specjalnie. Tym bardziej, że Diana i Matthew spotykali na swojej drodze całkiem sporo przeciwności losu.

Myślę, że mogę polecić tę serię tym z Was, którzy niekoniecznie przepadają za fantastyką, a chcieliby wyjść ze swojej strefy komfortu. A to dlatego, że w książkach pani Harkness znajdą się również wątki romansowe, przygodowe i obyczajowe, co sprawia, że wiele czytelników jest tu w stanie znaleźć coś dla siebie.

"Cień nocy" autorstwa Deborah Harkness to kontynuacja "Księgi czarownic", którą czytałam już całkiem dawno. Pierwsza część tej serii nie zadowoliła mnie tak jakbym chciała, jednak mimo to dałam szansę również drugiemu tomowi, który już bardziej przypadł mi do gustu. Jednakże zacznijmy od początku.

W poprzedniej części Diana Bishop, która pochodzi z potężnego rodu czarownic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moja słabość do książek Brandona Sandersona w sumie nie jest żadną tajemnicą. A Druga Era Ostatniego Imperium jak na razie najbardziej skradła moje serce i jest to jedna z najszybciej czytanych przeze mnie serii. Doprawdy nie wiem co ja ze sobą zrobię zanim doczekam się książek z Trzeciej Ery... Jednakże mniejsza o to. Dzisiaj chciałabym Wam wspomnieć o "Żałobnych Opaskach", które są już szóstym z kolei tomem serii o Ostatnim Imperium.

"Żałobne Opaski" to ciąg dalszy historii znanej ze "Stopu prawa" i "Cieni tożsamości", która osadzona jest w fantastycznym odpowiedniku dziewiętnastowiecznej Ameryki.

Żałobne Opaski to mityczne metalmyśli, które należały do Ostatniego Imperatora i według opowieści obdarzają ich posiadacza wszelakimi mocami, jakie miał do dyspozycji władca sprzed stuleci. Jednak mało kto wierzy w ich istnienie.

Pewnego dnia do Elendel przybywa badacz kandra z rysunkami, które przedstawiają Opaski orazz zapiskami w nieznanym języku. Waxillium Ladrian wraz z przyjaciółmi wyrusza na południe, do miasta Nowy Seran, by zbadać sprawę.Okazuje się, że podrodze napotyka wskazówki, dzięki którym zaczyna rozumieć prawdziwe cele wuja Edwarna oraz tajnej organizacji zwanej Kręgiem.

~*~

Doprawdy nie wiem co ja ze sobą zrobię i jak uda mi się zająć głowę w oczekiwaniu na książki z Trzeciej Ery Ostatniego Imperium. To jak zmienia się świat wymyślony przez Sandersona niesamowicie mnie intryguje i ogromnie jestem ciekawa, w którym kierunku będzie to wszystko szło.

W "Żałobnych Opaskach" nie tylko bliżej przyjrzałam się Kręgowi, ale również dostałam odpowiedź na pytanie o to, co kryje się za Dziczą. Do tej pory miejsce, w którym rozgrywa się akcja wydawało się praktycznie osadzone w próżni. Oprócz Ostatniego Imperium nie było nic - tak jakby poza jego terenami była tylko Dzicz lub inne pustkowia. Dlatego cieszę się, że autor w końcu zdecydował się nieco bardziej rozbudować świat, w którym żyją jedni z moich ulubionych postaci. Zatem oczywiste jest, że mam nadzieję, że ostatni tom Drugiej Ery jeszcze bardziej rozwinie wątki związane z sąsiadami Ostatniego Imperium. Jeżeli chodzi o intrygę usnutą przez Sandersona w tymże tomie to również była wciągająca i chętnie do niej wracałam. Jednakże coś co nie potoczyło się po mojej myśli to, to jak rozwinęły się relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Otóż bardzo kibicowałam temu, że dwójka z moich ulubionych postaci się zejdzie, bo moim zdaniem świetnie do siebie pasują - zresztą do tej pory miałam wrażenie, że mają się ku sobie. Jednakże autor dość szybko rozwiał moje nadzieje i pokierował relacjami swoich postaci w nieco innym kierunku. Szkoda, ale jakoś trzeba żyć z tym faktem dalej.

W każdym razie zapewne jeszcze na wakacjach sięgnę po kolejną i ostatnią część z tej serii, by nie trzymać się zbyt długo w niepewności. Tymczasem w najbliższym czasie będę m. in. czytać "Zabójcze maszyny", "Caraval" i "Morza Wszeteczne" - a przynajmniej taki mam plan.

Moja słabość do książek Brandona Sandersona w sumie nie jest żadną tajemnicą. A Druga Era Ostatniego Imperium jak na razie najbardziej skradła moje serce i jest to jedna z najszybciej czytanych przeze mnie serii. Doprawdy nie wiem co ja ze sobą zrobię zanim doczekam się książek z Trzeciej Ery... Jednakże mniejsza o to. Dzisiaj chciałabym Wam wspomnieć o "Żałobnych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Inne nieba Ewa Białołęcka, Krystyna Chodorowska, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn, Aneta Jadowska, Aleksandra Janusz, Anna Kańtoch, Magdalena Kubasiewicz, Anna Nieznaj, Martyna Raduchowska, Milena Wójtowicz, Aleksandra Zielińska
Ocena 6,7
Inne nieba Ewa Białołęcka, Kry...

Na półkach: ,

"Inne nieba" to antologia opowiadań 12 polskich pisarek fantasy i sf. Tekst jest inspirowany niepokojącymi i sugestywnymi pracami Jakuba Różalskiego.

Powyższa publikacja to książka, która od dawna mnie ciekawiła. Jednak bałam się, że się, że mi nie przypadnie do gustu. Dlatego ucieszyłam się kiedy zobaczyłam ją na regale jednej z miejscowych bibliotek i bez wahania po nią sięgnęłam.

Okazało się, że zarówno prace Pana Różalskiego, jak i poszczególne opowiadania bardzo przypadły mi do gustu. Wiele z nich nawiązuje do legend i baśni, a także do aktualnych wydarzeń oraz kultury/mentalności społeczeństw z Europy Wschodniej. W dodatku każdy z tekstów nie tylko jest pięknie napisany, ale również niesie ze sobą takie treści, które dają do myślenia.

"Inne nieba" to cudownie mroczna publikacja. Jednak mrok opowiadań w niej zawartych jest bardzo przemyślany i nadaje każdemu opowiadaniu niezwykłego klimatu, który sprawia, że mam ochotę wracać do tej antologii co jakiś czas. Dlatego też postanowiłam sobie ją zakupić i na dniach powinnam ją już mieć.

Jeżeli chodzi o moje ulubione opowiadania to mam ich kilka. Jest to np. "Współlokator" Anny Kańtoch, który opowiada o tym, że zdarza się, iż dziedziczymy swego rodzaju ciemną stronę, która towarzyszy nam niczym cień. Najbardziej polubiłam też głównie te opowiadania, które nawiązują do baśni i legend, a w nich mogłam spotkać czarownice, syreny i różnorakie stworzenia podobne do wilkołków.

Moim zdaniem o "Innych niebach" mówi się zdecydowanie za mało, a przecież jest to książka, jak najbardziej godna uwagi i warta przeczytania. Po przeczytaniu "Innych nieb" mam też w planach również "Inne światy", które również są inspirowane pracami Jakuba Różalskiego. Jestem ich ogromnie ciekawa. Na koniec mogę Wam jedynie powiedzieć, że mam nadzieję, że Pan Różalski okaże się płodnym artystą. Mam też nadzieję, że na podstawie Jego prac powstanie wiele tekstów, które zafascynują mnie tak jak powyższy zbiór opowiadań.

"Inne nieba" to antologia opowiadań 12 polskich pisarek fantasy i sf. Tekst jest inspirowany niepokojącymi i sugestywnymi pracami Jakuba Różalskiego.

Powyższa publikacja to książka, która od dawna mnie ciekawiła. Jednak bałam się, że się, że mi nie przypadnie do gustu. Dlatego ucieszyłam się kiedy zobaczyłam ją na regale jednej z miejscowych bibliotek i bez wahania po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Bohatera wieków" zaczęłam czytać jeszcze na wakacjach. W rapewnym momencie objętość tej powieści oraz stres spowodowany nową pracą sprawiły, że w ciągu ostatnich miesięcy wolałam sięgać po cieńsze i nieco lżejsze powieści. Jednakże ostatnio poczułam, że chciałabym wrócić do tej historii - tak też zrobiłam.

"Bohater wieków" jest zakończeniem trylogii, która należy do uniwersum dot. Ostatniego Imperium. Z tego co kojarzę zarówno powyższa książka, jak również dwa poprzednie tomy ("Z mgły zrodzony", "Studnia wstąpienia") należą do tak zwanej pierwszej ery. Nie chcę wspominać Wam o fabule, dlatego też jeżeli jeszcze nie kojarzycie tej serii to odsyłam Was do dwóch notek o poprzednich tomach, które pojawiły się na moim blogu i które macie podlinkowane powyżej.

Natomiast jeżeli chodzi o moje wrażenia odnośnie "Bohatera wieków" to ja jestem w tej książce absolutnie zakochana. Jest to część, w której oprócz świetnej historii zmusza nas do zastanowienia się nad sensem religii w życiu człowieka oraz jej rolą w życiu społecznym oraz politycznym. Dodatkowo autor konfrontuje nas z problemami moralnymi dotyczącymi podejmowanych decyzji, które mają ogromną rolę w zdobywaniu władzy oraz zapanowaniem nad chaosem. Bo czy zabicie człowieka może być usprawiedliwione wyższym dobrem? Czy poświęcenie życia i zdrowia jednostki można usprawiedliwić walką o życie i lepszy byt ogółu? Te i wiele innych pytań zadawałam sobie czytając szczególnie drugą połowę książki.

Poza tym w tej części autor zmienia nam perspektywę odnośnie wydarzeń z poprzednich tomów, które nabierają zupełnie nowy wydźwięk. I przyznam Wam się szczerze, że po lekturze "Bohatera wieków" mam ochotę wrócić do "Z mgły zrodzonego", żeby spojrzeć na wydarzenia z tego tomu z nowej perspektywy. Jednakże powrót do tej powieści zostawię sobie raczej na wakacje, albo jakieś inne dłuższe wolne.

Na koniec chcę jeszcze wspomnieć, że zakończenie ma słodko - gorzki smak i złamało mi serce. Nie tego się spodziewałam - chociaż patrząc na zakończenia dwóch poprzednich części można to przewidzieć. W każdym razie "Bohater wieków" będzie jedną z najlepszych książek przeczytanych w tym roku, w dodatku wiem, że do całej serii będę co jakiś czas wracać. Jednakże zapewne zanim to zrobię sięgnę po książki z tak zwanej Drugiej Ery.

"Bohatera wieków" zaczęłam czytać jeszcze na wakacjach. W rapewnym momencie objętość tej powieści oraz stres spowodowany nową pracą sprawiły, że w ciągu ostatnich miesięcy wolałam sięgać po cieńsze i nieco lżejsze powieści. Jednakże ostatnio poczułam, że chciałabym wrócić do tej historii - tak też zrobiłam.

"Bohater wieków" jest zakończeniem trylogii, która należy do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio postanowiłam raz na jakiś czas wychodzić ze swojej czytelniczej strefy komfortu. A, że znalazłam książkę, która potencjalnie mogłaby mi się spodobać postanowiłam po nią sięgnąć.

"Dar krwi" autorstwa S. T. Gibson to reinterpretacja opowieści o narzeczonych Draculi. To historia o pożądaniu, obsesji i emancypacji.

Ocalona od śmierci przez tajemniczego nieznajomego, Constanta ze średniowiecznej wieśniaczki została wyniesiona do rangi małżonki godnej nieumarłego króla. Jednak kiedy Dracula wciąga w sieć pożądania i fałszu przebiegłą arystokratkę oraz głodującego artystę, kobieta uświadamia sobie, że jej ukochany jest zdolny do okropnych rzeczy. Constanta znajdując ukojenie w ramionach małżonków rywalizujących o jego względy, zaczyna odkrywać mroczne sekrety ich męża. Natomiast kiedy na szali jest życie wszystkich, których kocha, kobieta musi wybrać między swoją wolnością a miłością do męża - a przecież więzi wykute krwią może zerwać tylko śmierć.

~*~
"Dar krwi" to jedna z tych powieści, które lubię nazywać literackim fast foodem. Zawiera ona nieskomplikowaną historię, którą spokojnie można przeczytać za jednym posiedzeniem, by chwilę później zapomnieć o czym była. Tego typu książki moim zdaniem są dobre w momencie, w którym poszukujemy czegoś niewymagającego, co będzie nam towarzyszyć np. podczas jazdy autobusem czy pociągiem lub też na chwilę sprawi, że zapomnimy o codziennych problemach. I jeżeli lubicie romanse w połączeniu z literaturą grozy, a przy okazji szukacie czegoś lekkiego to zastanówcie się nad daniem szansy powyższej historii. Jednak nie oczekujcie wybitnej powieści, która Was zachwyci lub na długo zapadnie Wam w pamięć.

Ostatnio postanowiłam raz na jakiś czas wychodzić ze swojej czytelniczej strefy komfortu. A, że znalazłam książkę, która potencjalnie mogłaby mi się spodobać postanowiłam po nią sięgnąć.

"Dar krwi" autorstwa S. T. Gibson to reinterpretacja opowieści o narzeczonych Draculi. To historia o pożądaniu, obsesji i emancypacji.

Ocalona od śmierci przez tajemniczego nieznajomego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W ramach wychodzenia z zastoju czytelniczego, który był u mnie spowodowany "Balladą o Lutniku" postanowiłam sięgnąć po książkę autora, którego znam i bardzo lubię. Mianowicie zdecydowałam się na "Chorągiew Michała Archanioła" Adama Przechrzty.

Jest to historia o tajnych operacjach sił specjalnych. Możemy w niej spotkać m. in. terrorystów i rosyjską mafię, a bohaterowie są często zmuszeni do walki na śmierć i życie. Poza tym, tak jak w powieściach Przechrzty często bywa w tle przewija się również alchemia, a tym razem również bezcenna relikwia.

W "Chorągwi Michała Archanioła" poznajemy Janusza Korpackiego - naukowca zajmującego się historią i cybernetyką społeczną. Jednocześnie jest też ekspertem walki nożem z nietypową dla mola książkowego umiejętnością otwierania wszelkiego typu zamków. Na prośbę przełożonego mężczyzna podejmuje się prywatnego śledztwa w sprawie śmierci jednego ze studentów. Jednak nawet nie przeczuwa, że z woli sił wyższych przyjdzie mu przewodzić wcale nie anielskim zastępom...

~*~

Tak jak już wyżej wspominałam cenię sobie twórczość Adama Przechrzty i po jego książki sięgam właściwie w ciemno. Tak zrobiłam również tym razem z nadzieją na to, że znowu wpadnę wir czytania i nie będę mogła się doczekać przeczytania każdej kolejnej książki - a tych mam całkiem sporo w domowej biblioteczce. Jednakże niestety tym razem było trochę inaczej.

Wprawdzie podobały mi się wątki związane z alchemią oraz pomysł na naukowca i jego działalność pozanaukową. Jednakże tym razem to jak historia zawarta w książce została mi podana trochę mnie znudziło. Miałam wrażenie, że jest jakoś tak...nudno i drętwo. Sytuacji nie poprawiały wątki romantyczne, które mi osobiście działały na nerwy - chociaż akurat to wynika z moich upodobań jeżeli chodzi o motywy, które lubię w książkach, po które sięgam.

Autor miał świetny pomysł na powieść i czuć w niej to, że zna się na tym o czym pisze (mam tu na myśli głównie motywy związane z historią i alchemią). Jednak tym razem snuta przez niego historia mnie nie porwała. Mimo to przypuszczam, że z kolejnymi jego książkami będzie inaczej.

Cóż - nie da się ukryć, że było bardzo przeciętnie, ale na szczęście kolejna książka, o której będę pisać jest dużo lepsza.

W ramach wychodzenia z zastoju czytelniczego, który był u mnie spowodowany "Balladą o Lutniku" postanowiłam sięgnąć po książkę autora, którego znam i bardzo lubię. Mianowicie zdecydowałam się na "Chorągiew Michała Archanioła" Adama Przechrzty.

Jest to historia o tajnych operacjach sił specjalnych. Możemy w niej spotkać m. in. terrorystów i rosyjską mafię, a bohaterowie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiedy sięgałam po "Z Mgły zrodzonego" zupełnie nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnę się w tę serię. Dlatego też kiedy ukazywały się jej wznowienie wiedziałam, że ją zakupię i dość szybko będę sięgać po kolejne tomy.

Tym razem chciałabym Wam opowiedzieć o "Stopie prawa", czyli o książce, która otwiera serię powieści należących do tak zwanej drugiej ery. Akcja tej powieści rozgrywa się 300 lat po wydarzeniach opisanych w trylogii "Zrodzonego z Mgły". Scadrial unowocześnia się, koleje uzupełniają kanały, ulice i doby bogaczy oświetlają elektryczne lampy, a w niebo wznoszą się pierwsze drapacze chmur.

Kelsier, Vin, Elend, Sazed, Spook i pozostali są teraz częścią historii lub religii. Jednak mimo, że nauka i technika wznoszą się na wyżyny, stara magia Alomancji oraz Feruchemii nadal odgrywa ważną rolę w odrodzonym świecie. Na pograniczu zwanym Dziczą są one podstawowymi narzędziami dzielnych mężczyzn i kobiet, którzy starają się zaprowadzić tam prawo i porządek.

Jednym z nich jest Waxillium Ladrian - rzadki Podwójny, który dzięki Allomancji może Odpychać metale, a dzięki Feruchemii zmniejszać lub zwiększać swój ciężar. Po 20 latach spędzonych w Dziczy nasz główny bohater został zmuszony do powrotu do stolicy, by objąć obowiązki głowy rodu. Mężczyzna z dużą niechęcią odkłada broń, by zająć się sprawami rodziny. Jednakże dość szybko okazuje się, że posiadłości i eleganckie ulice miasta mogą kryć w sobie większe niebezpieczeństwa niż piaszczyste równiny Dziczy.

~*~

Kiedy skończyłam trylogię Pierwszej Ery nie mogłam się doczekać sięgnięcia po powieści należące do Drugiej Ery. Nie tak dawno przeczytałam wspomniany już wyżej "Stop prawa", który wciągnął mnie bez reszty - chociaż często miałam czas na przeczytanie jedynie krótkiego fragmentu.

W tej książce znajdziecie kilka plot twistów i zaskoczeń oraz wartką akcję. Dla mnie jest to mieszanina westernu osadzonego w fantastycznym świecie z elementami steampunku, co jak się okazało świetnie wpisało się w moje gusta czytelnicze. Poza tym myślę, że fani serialu "Peaky Blinders" też znajdą coś dla siebie.

Mimo tego, że książka jest lekka i wciągająca. To autor przemyca w niej treści, które popychają nas do zastanowienia się nad pewnymi kwestiami związanymi chociażby z obowiązkami wobec rodziny czy też moralnością. Co sprawia, że tym bardziej warto sięgnąć po tę powieść.

Dodatkowo w powyższej książce bardzo spodobały mi się intrygi snute przez autora oraz to jak wyglądały relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Wszystko to jest doprawione szczyptą humoru, który sprawiał, że podczas lektury zaczynałam się śmiać.

Całość nie jest zbyt obszerna, bo ta powieść ma zaledwie niewiele ponad 300 stron. W dodatku to bardzo przyjemna i lekka lektura - jak dla mnie idealna na wiosenny czy też letni dzień.

W każdym bądź razie jeżeli spodobała Wam się Pierwsza Era - czyli trylogia rozpoczynająca się od "Z Mgły zrodzonego" i chcecie pozostać w tym świecie to myślę, że nie powinniście się wahać przed sięgnięciem również po "Stop prawa".

Kiedy sięgałam po "Z Mgły zrodzonego" zupełnie nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnę się w tę serię. Dlatego też kiedy ukazywały się jej wznowienie wiedziałam, że ją zakupię i dość szybko będę sięgać po kolejne tomy.

Tym razem chciałabym Wam opowiedzieć o "Stopie prawa", czyli o książce, która otwiera serię powieści należących do tak zwanej drugiej ery. Akcja tej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwielbiam historię w klimacie dark academia i cieszy mnie to, ze na naszym rynku wydawniczym jest coraz więcej tego typu powieści. Dlatego też jakiś czas temu sięgnęłam po "The Atlas Six. Wiedza zabija", które jak mi się wydawało, powinno idealnie wpisać się w moje aktualne gusta czytelnicze.

W powyższej powieści znajdziecie historię o sześciorgu kandydatów, z których tylko pięcioro zostanie wybranych do tajemniczego Towarzystwa Aleksandryjskiego. W "The Atlas Six" nie tylko śledzimy to do czego są w stanie posunąć się kandydaci do Towarzystwa, ale również poznajemy ich historie oraz zdolności, które każdy z nich ma - bo jak się okazuje każdy z nich włada magią.

Towarzystwo Aleksandryjskie jest najlepszym na świecie, tajnym stowarzyszeniem magicznych naukowców i opiekunów utraconej wiedzy największych cywilizacji starożytności. Raz na jakiś czas poszerza swoje grono o nowe osoby, a ci, którym uda się znaleźć miejsce w jego szeregach zapewnią sobie życie w bogactwie, władzy i prestiżu wykraczającym poza ich najśmielsze marzenia.

~*~

Jak już wspomniałam uwielbiam historie osadzone w klimacie dark academia - urzeka mnie w nich tajemnica; postaci, które są skupione na nauce i rozwoju; nawiązania do starożytnych cywilizacji oraz kultur; a także wszelakie nawiązania do różnego rodzaju mitów i zagadek z przeszłości. Dlatego też "The Atlas Six. Wiedza zabija" wydawało mi się idealną powieścią dla mnie. I na początku faktycznie myślałam, że jest to coś co zostanie ze mną na dłużej. Jednakże dość szybko okazało się, że książka jest po prostu nudna i niewiele wnosi do mojego życia. Nie umiałam się zżyć z żadnym z bohaterów i jakoś nic mnie nie zainteresowało, ani mną nie wstrząsnęło. A, że tę książkę czytałam jeszcze w zeszłym miesiącu to mogę już powiedzieć, że niestety zaczynam o niej zapominać...

Szkoda, że tak się stało, bo miałam nadzieję, że będę mogła polecić tę książkę nie tylko Wam, ale także moim znajomym.

Uwielbiam historię w klimacie dark academia i cieszy mnie to, ze na naszym rynku wydawniczym jest coraz więcej tego typu powieści. Dlatego też jakiś czas temu sięgnęłam po "The Atlas Six. Wiedza zabija", które jak mi się wydawało, powinno idealnie wpisać się w moje aktualne gusta czytelnicze.

W powyższej powieści znajdziecie historię o sześciorgu kandydatów, z których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Aktualnie jestem zakochana w twórczości Brandona Sandersona i nie mogę się oderwać od serii Z mgły zrodzony. Najchętniej przeczytałabym ją ciągiem i nie przestawała o niej mówić, jednakże obawiam się, że swoim gadaniem zanudziłabym wszystkich wokół. Niemniej jednak dziś chciałabym wspomnieć Wam o "Cieniach tożsamości".

Tym razem główni bohaterowie podejmują kolejne śledztwo - tym razem szukają nieuchwytnego mordercy, który wykorzystuje starożytną sztukę Hemalurgii. W dodatku Waxillium musi skonfrontować się z własną przeszłością. Na szczęście nasze postaci nie są osamotnione, ponieważ mają wsparcie samego Harmonii.

~*~

"Cienie tożsamości" poza fantastyką łączą w sobie elementy kryminału i romansu, co o dziwo świetnie sprawdza się tej historii i czyni ją jeszcze bardziej atrakcyjną. Dla mnie jest to jedna z tych książek, po którą sięgałam w każdej wolnej chwili i cały czas o niej myślałam, kiedy nie mogłam po nią sięgnąć. W dodatku uwielbiam świat, w którym osadzona jest Druga Era Ostatniego Imperium - to są całkowicie moje klimaty, jeżeli chodzi o to co się dzieje w tle i jak wygląda wykreowany przez autora świat. W tejże powieści poczucie humoru Wax'a i jego towarzysza wciąż mnie rozbawia; a klimat miasta, które wkroczyło w epokę przemysłową nieodmiennie zachwyca.

Jednakże "Cienie tożsamości" to nie tylko świetna i wciągająca historia, którą nie sposób odłożyć. To również świetne spojrzenie na religię oraz przemiany społeczne ery przemysłowej - w dodatku podane w bardzo przystępny sposób. Poza tym jest to jedna z tych powieści, której zakończenie złamało mi serce i sprawiło, że potrzebuję na chwilę wziąć oddech, chociaż podejrzewam, iż nie będzie on zbyt głęboki.

Myślę, że zarówno "Cienie tożsamości", jak i poprzednie tomy z serii zaspokoją oczekiwania i trafią w gusta wielu czytelników. W każdym razie ja polecam Wam tę serię z całego serca i z czystym sumieniem.

Aktualnie jestem zakochana w twórczości Brandona Sandersona i nie mogę się oderwać od serii Z mgły zrodzony. Najchętniej przeczytałabym ją ciągiem i nie przestawała o niej mówić, jednakże obawiam się, że swoim gadaniem zanudziłabym wszystkich wokół. Niemniej jednak dziś chciałabym wspomnieć Wam o "Cieniach tożsamości".

Tym razem główni bohaterowie podejmują kolejne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgając po "Mapę wnętrza" Stephena Grahama Jones'a liczyłam na klimatyczny horror z duchami i rodzinną tragedią w tle.

W powyższej powieści śledzimy targające bohaterem sprzeczne odczucia wobec jego kulturowej spuścizny. W dodatku śmierć ojca głównego bohatera zrywa więzy rodziny łączące ją z rezerwatem.

W nowym miejscu zamieszkania chłopiec lunatykuje, poza tym widuje postać w rytualnym kostiumie tanecznym plemienia z którego pochodzi. Tajemnicza sylwetka przypomina chłopcu zmarłego ojca, który umarł w tajemniczych okolicznościach, przed tym jak rodzina wyjechała z rezerwatu.

~*~

Cała fabuła skoncentrowana jest wokół rodziny chłopca, której członkowie usiłują się odnaleźć po stracie jednego z jej członków. Całą historię poznajemy z perspektywy chłopca, któremu brakuje ojca i z tego powodu nie tylko trudno jest mu odnaleźć się w życiu, ale także czuje się odpowiedzialny za brata i mamę. Historia ta jest zatem swoistą mapą wnętrza głównego bohatera, która jest okraszona elementami powieści grozy.

Powiem Wam, że czuję się zawiedziona tą historią, bo liczyłam na horror, przy którym przynajmniej trochę będę się bać i który chociaż na chwilę ze mną zostanie. Jednak tak jak wspomniałam wyżej dostałam raczej obyczajówkę z elementami powieści grozy, która w dodatku mnie znudziła. A szkoda, bo opis tej książki zapowiadał ciekawą lekturę. Myślę, że jeżeli nie nastawiałabym się na horror mogłabym odebrać tę opowieść zupełnie inaczej, a tak niestety czuję się rozczarowana.

Sięgając po "Mapę wnętrza" Stephena Grahama Jones'a liczyłam na klimatyczny horror z duchami i rodzinną tragedią w tle.

W powyższej powieści śledzimy targające bohaterem sprzeczne odczucia wobec jego kulturowej spuścizny. W dodatku śmierć ojca głównego bohatera zrywa więzy rodziny łączące ją z rezerwatem.

W nowym miejscu zamieszkania chłopiec lunatykuje, poza tym widuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są historie, po które sięgamy w ciemno - jedynie z grubsza wiedząc o czym są. A w przypadku "Bielma" wystarczyło mi nazwisko Edgara Allana Poe na okładce, której stylistyka zapowiadała cudowną opowieść w moich klimatach.
Mamy rok 1890, a spokój październikowego wieczoru w Akademii West Point zakłóca odkrycie wiszącego ciała kadeta. Następnego ranka wychodzi na jaw, że ktoś wykroił serce ze zwłok. Dowództwo Akademii prosi o pomoc w przeprowadzeniu śledztwa Augustusa Landora, który przed przejściem na emeryturę wyrobił sobie pewną renomę jako śledczy nowojorskiej policji. Mężczyzna musi jednak zajmować się sprawą w tajemnicy, ponieważ skandal mógłby wyrządzić nieodwracalne szkody młodej jeszcze instytucji. Główny bohater znajduje pomoc u nieoczekiwanego sprzymierzeńca - emocjonalnego młodego kadeta ze skłonnością do alkoholu, dwoma tomikami poezji na koncie oraz mroczną przeszłością.
~*~
Po powyższą książkę sięgnęłam nie tylko ze względu na film, który chcę obejrzeć, ale przede wszystkim przez wzgląd na obietnicę mrocznej historii w gotyckim klimacie. I szczęśliwie się nie zawiodłam, bo autor snuje mroczną i duszną opowieść z zagadką kryminalną w tle, która od samego początku miała w sobie coś z historii o Sherlocku Holmesie. Mamy tu niewiele postaci, a co za tym idzie powyższą powieść czyta się jak dobry klasyczny kryminał, w którym każdy jest potencjalnym mordercą, a ten właściwie jest nam lepiej znany niż sądzimy.
W tym przypadku zagadka kryminalna oraz jej rozwiązanie jest wystarczającą rekomendacją do przeczytania tejże książki. Bo w momencie, w którym zdaje się, że wiemy już wszystko pan Bayard zaskakuje nas plot twistem na sam koniec powieści. Jednakże czymś co świetnie uzupełnia tą historię są postacie dwóch głównych bohaterów oraz relacja, która się między nimi wywiązuje. Obaj z pozoru wydają się zupełnie różni, jednakże jeśli przyjrzeć się bliżej całkiem sporo ich łączy. I może to właśnie dlatego stali się dla siebie tak ważni, a to co dla siebie nawzajem znaczą jest dodatkowym atutem w tej całej historii. Poza tym mimo tego, że przez powyższą opowieść nie przewija się zbyt dużo postaci, to wiele z nich jest bardzo charakterystyczna co nadaje dodatkowego smaczku całej historii.
W dodatku "Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe" to swego rodzaju studium szaleństwa, a także historia o zemście i miłości. Właściwie jedynym minusem jest korekta, bo zauważyłam kilka błędów, ale na szczęście nie wyłapałam ich zbyt wiele, dzięki czemu nie drażniło mnie to zbytnio.
W sumie czy muszę pisać coś więcej? Bo to, że polecam tę książkę to jest naturalne.
Jestem już po obejrzeniu filmu i powiem Wam, że niestety bardzo spłyca tę historię i jak dla mnie film nieco ratują tylko dwie główne postacie...Poego i Landora. W filmie wiele rzeczy jest niewytłumaczonych i pokazanych tylko pobieżnie, przez co cała historia wiele traci. A szkoda, bo książka jest naprawdę piękna, zmusza do myślenia i daje pole do dyskusji - film niestety nie robi tego nawet w małym stopniu, przez co staje się tylko piękną wydmuszką.

Są historie, po które sięgamy w ciemno - jedynie z grubsza wiedząc o czym są. A w przypadku "Bielma" wystarczyło mi nazwisko Edgara Allana Poe na okładce, której stylistyka zapowiadała cudowną opowieść w moich klimatach.
Mamy rok 1890, a spokój październikowego wieczoru w Akademii West Point zakłóca odkrycie wiszącego ciała kadeta. Następnego ranka wychodzi na jaw, że ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Horrory z wydawnictwa Mag zwróciły moją uwagę już w momencie, w którym zaczęły się ukazywać, a, że lubię prozę Lovecrafta to na pierwszy rzut poszła "Ballada o Czarnym Tomie" autorstwa Victora LaValle.

Jest to opowieść o Charlesie Thomasie Testerze, który żyje z naciągania frajerów. Kantuje mieszkańców Harlemu, Flushing, Meadow i Red Hook, żeby zapewnić sobie oraz ojcu dach nad głową i coś do jedzenia. Ten mężczyzna wie, że odpowiednio dobrany garnitur potrafi rzucić silny czar, natomiast futerał na gitarę zapewnia mu niewidzialność. Zdaje sobie też sprawę, żewypisana na jego skórze klątwa przyciąga uwagę zamożnych białych i posłusznych im gliniarzy. Kiedy jednak Charles dostarcza okultystyczną książkę samotnej czarownicy mieszkającej w sercu Queens, otwiera drzwi do królestw prawdziwej magii i przyciąga uwagę istot, których lepiej byłoby nie budzić.

W Brooklynie zanosi się na burzę, która może pochłonąć świat. Jednak czy Czarny Tom dożyje chwili, w której ta burza się rozpęta?

Jak już wspominałam lubię książki z lovecraftowskimi motywami, więc nie mogłam przejść obok tej nowelki obojętnie. Tym bardziej, że jej fabuła jest osadzona w czasie i miejscu, które bardzo lubię, a rzadko spotykam to połączenie w książkach. Jednak mimo wszystko podeszłam do "Ballady..." bez większych oczekiwań, chociaż w nadzieją na dobrą lekturę, która oderwie moje myśli od pracy. I udało się!

Mroczny i duszny klimat powyższej historii sprawił, że przepadłam w tej opowieści na dłuższą chwilę i do tej pory nie mogę wyjść z wrażenia jak cudownie lovecraftowska jest to opowieść. Motywy, które dobrze znam z Lovecraft'a zostały tu świetnie rozegrane, a zakończenie sprawiło, że cała historia będzie siedzieć w mojej głowie jeszcze długo. Jednakże "Ballada o Czarnym Tomie" to nie tylko świetny horror, który był dla mnie świetną rozrywką. To również historia o tym co może zrobić z człowiekiem dyskryminacja; przemoc, której doświadcza oraz uprzedzenia i życie w biedzie. I mimo to, że jest to nowelka, która ma poniżej 100 stron, to warto dać jej szansę - tym bardziej, jeżeli lubi się prozę Lovecraft'a.

Horrory z wydawnictwa Mag zwróciły moją uwagę już w momencie, w którym zaczęły się ukazywać, a, że lubię prozę Lovecrafta to na pierwszy rzut poszła "Ballada o Czarnym Tomie" autorstwa Victora LaValle.

Jest to opowieść o Charlesie Thomasie Testerze, który żyje z naciągania frajerów. Kantuje mieszkańców Harlemu, Flushing, Meadow i Red Hook, żeby zapewnić sobie oraz ojcu...

więcej Pokaż mimo to