Jesteśmy społecznością, która kocha książki

O tej książce nie ma co dużo pisać. Nie zawiodłem się, ponieważ czytało się ją lekko, przyjemnie jak inną publikację tego autora. Zawiłe sprawy Matthews sprowadził do prostoty, którą osobiście cenię.

O tej książce nie ma co dużo pisać. Nie zawiodłem się, ponieważ czytało się ją lekko, przyjemnie jak inną publikację tego autora. Zawiłe sprawy Matthews sprowadził do prostoty, którą osobiście cenię.

Po obejrzeniu filmu "Into the wild" byłem mocno oszołomiony, bardzo mnie poruszyła historia Chrisa. Do tego stopnia, że po wyłączeniu filmu miałem ochotę spakować się i postąpić podobnie jak on. Ruszyć w drogę ku wolności. Dopiero później wpadła mi książka. Uważam, że film nie jest w stanie oddać w pełni przekazu płynącego z książki. Tak również myślałem odnośnie "Wszystko za życie". Lecz gdy wziąłem książkę do ręki, zadziwiła mnie jej objętość. Jak w tak cienkim dziele można opisać tak bogatą historię. Coś mi zaczęło nie pasować. Czyżby autor poskąpił słownictwa? Czy może jest napisane drobną czcionką? Gdy otworzyłem książkę i rozpocząłem czytać, poznałem odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Zmuszałem się brnąc przez kolejne strony. Chaotyczność wydarzeń, pomieszana z kiepskimi opisami własnych doświadczeń sprawiły, że odłożyłem książkę. Pierwszy raz muszę przyznać z przykrością, że film jest o niebo lepszy od tego dzieła. Zasada: najpierw książka, później film, nie ma tu odzwierciedlenia.

Po obejrzeniu filmu "Into the wild" byłem mocno oszołomiony, bardzo mnie poruszyła historia Chrisa. Do tego stopnia, że po wyłączeniu filmu miałem ochotę spakować się i postąpić podobnie jak on. Ruszyć w drogę ku wolności. Dopiero później wpadła mi książka. Uważam, że film nie jest w stanie oddać w pełni przekazu płynącego z książki. Tak również myślałem odnośnie...

Martyna od pierwszej do ostatniej strony zabrała mnie w niesamowitą przygodę. Dodatkową atrakcją była życiowa mądrość, która przeplatała się z opowieściami o najwyższej górze. Opowieść nie tyle o zdobywaniu kolejnego celu, co o walce z własnymi ograniczeniami. Po co przesuwać horyzont? Dla mnie to jest jasne, po to, by skupić się rozwiązaniu obecnego problemu jakim był złamany kręgosłup. To właśnie zrobiła autorka. Przy okazji udało się jej zdobyć Everest. Byłem w tym roku pierwszy raz w górach. Podczas załamania, które mnie dopadło podczas wędrówki. Gdy chciałem wracać, zostawić to chodzenie po szlakach, gdy walczyłem ze sobą, przyszła mi na myśl właśnie ta książka. To ona pozwoliła mi podnieść tyłek i ruszyć dalej. Po prostu przesuwałem horyzont. Jeszcze do zakrętu, jeszcze tylko te schody, jeszcze jedna przełęcz. I w taki sposób osiągnąłem swój Mount Everest.Z Zrozumiałem później, że ta książka wpłynęła na mój wybór między wyjazdem nad morze czy wędrówką po górach. Dotarło do mnie co bohaterka miała na myśli pisząc o wolności w górach i walką z własnymi słabościami. Dla mnie jest właśnie ta książka.

Martyna od pierwszej do ostatniej strony zabrała mnie w niesamowitą przygodę. Dodatkową atrakcją była życiowa mądrość, która przeplatała się z opowieściami o najwyższej górze. Opowieść nie tyle o zdobywaniu kolejnego celu, co o walce z własnymi ograniczeniami. Po co przesuwać horyzont? Dla mnie to jest jasne, po to, by skupić się rozwiązaniu obecnego problemu jakim był...