rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Na początku byłam zachwycona, ale im dalej tym bardziej się męczyłam. Niby wzruszająca, trudna, pełna emocji, ale Vafie była bardzo ciężka postacią. Współczułam jej, to jasne, przeszła piekło, ale nie rozumiałam jej zachowań - przychodzenia co niedzielę do rodziców, pozwalanie matce na to wszystko, pracę z nią. I gdzieś w połowie zmęczyło mnie ciągłe mówienie o tym, jak jest żałosna, jak beznadziejna, jak bezwartościowa, zalewanie się łzami, zaprzeczanie wszystkiemu co dobre, te ciężkie uśmiechy i bezradne myśli. Ce też miał wzloty i upadki, ale polubiłam go bardziej. Najlepsze postacie drugoplanowe. Cieszę się, że skończyłam i mogę odłożyć na półkę.

Na początku byłam zachwycona, ale im dalej tym bardziej się męczyłam. Niby wzruszająca, trudna, pełna emocji, ale Vafie była bardzo ciężka postacią. Współczułam jej, to jasne, przeszła piekło, ale nie rozumiałam jej zachowań - przychodzenia co niedzielę do rodziców, pozwalanie matce na to wszystko, pracę z nią. I gdzieś w połowie zmęczyło mnie ciągłe mówienie o tym, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mogę przebrnąć przez tą książkę. Skusiłam się dobrymi opiniami i oceną ogólną... ale tłumaczenie na polski mnie tak bardzo boli. Naaaprawdę! Jest tyle błędów - wyłapałam literówki, źle stawiane znaki interpunkcyjne, powtórzenia (nagminne!!!), zdania, które nie mają sensu. Jeszcze bardziej bolą mnie stawiane w dialogach CIĄGLE wykrzykniki, o co chodzi? Takie tłumaczenia (i to oficjalne, za które płacimy przecież) powinny być karane, seeeerio, nie mogę tego przeboleć. Tłumacz powinien mieć zakaz robienia takiej krzywdy czytelnikom. Książka może i jest ciekawa, ale przez to co dostałam w języku polskim nie jestem w stanie jej skończyć. SMUTEK!

Nie mogę przebrnąć przez tą książkę. Skusiłam się dobrymi opiniami i oceną ogólną... ale tłumaczenie na polski mnie tak bardzo boli. Naaaprawdę! Jest tyle błędów - wyłapałam literówki, źle stawiane znaki interpunkcyjne, powtórzenia (nagminne!!!), zdania, które nie mają sensu. Jeszcze bardziej bolą mnie stawiane w dialogach CIĄGLE wykrzykniki, o co chodzi? Takie tłumaczenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poprzednie pozycje autorki jakoś bardziej przypadły mi do gustu. Typowa młodzieżówka, która od innych niczym szczególnym się nie wyróżnia. Powielam zdanie, że przydługie opisy koszykówki i zmagań Riley w tymże sporcie pomijałam. To jak rzucała do kosza przez dwie strony? Albo godzinę obserwowała chłopaków na boisku? Dzięki. Nic nie wnosiło. Dodatkowo niektóre młodzieżówki mają to do siebie, że i starszy człowiek (ja!), który po nie sięga ma przyjemność z czytania, a tutaj było odwrotnie. Wywracałam oczami niejednokrotnie i męczyłam się, bo język używany w książce był taki jakby... na siłę, nikt dzisiaj już nie używa niektórych zwrotów nawet jeśli autorka myśli, że są zabawne. No trudno. Spodziewałam się więcej, a wyszło jak wyszło. Osobiście nie polecam.

Poprzednie pozycje autorki jakoś bardziej przypadły mi do gustu. Typowa młodzieżówka, która od innych niczym szczególnym się nie wyróżnia. Powielam zdanie, że przydługie opisy koszykówki i zmagań Riley w tymże sporcie pomijałam. To jak rzucała do kosza przez dwie strony? Albo godzinę obserwowała chłopaków na boisku? Dzięki. Nic nie wnosiło. Dodatkowo niektóre młodzieżówki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak na debiutancką powieść była po prostu dobra. Dla mnie za bardzo się ciągnęła i przez pierwsze 100 stron właściwie niewiele się działo, jak nie 150. Przyznam, że niektóre przydługie rozdziały, w których wiało nudą po prostu przerzucałam ledwie zerkając na nie okiem, bo inaczej nie przebrnęłabym przez całość. Uważam, ze sporo tych opisów, nic nie wnoszących rozmów i tego typu rzeczy można było pominąć, albo streścić na mniejszej ilości stron. Marcel uroczy, chociaż za dużo działo się wokół niego, a może to zwyczajnie moja wina, bo nie przepadam za dzieciakami w książkach? W każdym razie, kiedy fabuła ruszyła z kopyta było już znacznie lepiej, działo się więcej i chociaż też miałam zastrzeżenia do pewnych fabularnych akcji, to czytało się fajnie i szybko! Bohaterowie? Dziadkowie na ogromny plus! O maluchu już wspomniałam - dla mnie było go za wiele. Lena i Alan? Ona przesadnie rozczulona nad samą sobą, on podejmujący irracjonalne decyzje. Finalnie? Książka na plus. Jak na debiut? Super! Trzymam kciuki za Klaudię i pewnie sięgnę po jej inne pozycje z przyjemnością, aby obserwować jak się rozwija. Ale do tej historii nie wrócę więcej, ani, niestety, nie będę mieć jakiegoś sentymentu ;)
O! Jeszcze jedna rzecz mnie denerwowała zupełnie z fabułą niezwiązana - tworzenie bardzo krótkich zdań. Często pojedynczych, gdzie można było trzy połączyć w całość. Ale to takie moje "wydziwy" ;)

Jak na debiutancką powieść była po prostu dobra. Dla mnie za bardzo się ciągnęła i przez pierwsze 100 stron właściwie niewiele się działo, jak nie 150. Przyznam, że niektóre przydługie rozdziały, w których wiało nudą po prostu przerzucałam ledwie zerkając na nie okiem, bo inaczej nie przebrnęłabym przez całość. Uważam, ze sporo tych opisów, nic nie wnoszących rozmów i tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiałam do połowy - później zaczęła mnie męczyć. Albo Amanda zaczęła być na tyle nieznośna, że przerzucałam kolejne strony z coraz większym niesmakiem. Nie chce mi się wierzyć, że którykolwiek facet - nawet ten najbardziej w świecie zakochany w kobiecie byłby w stanie ją znieść. Dla mnie dziewczyna nie miała powodów do czucia się gorszą, ba, w książce ledwie parę razy ktoś porównał ją z starszą siostrą, a przez większość czasu było to jej wyolbrzymianie. Noah - chłopak złoty, podziwiam go za cierpliwość, za to, że ciągle był obok, że kochał i wspierał bez względu na wszystko. Ostatecznie za samego Noah dałabym 10! Amanda tą książkę zepsuła stąd ocena 7.

Uwielbiałam do połowy - później zaczęła mnie męczyć. Albo Amanda zaczęła być na tyle nieznośna, że przerzucałam kolejne strony z coraz większym niesmakiem. Nie chce mi się wierzyć, że którykolwiek facet - nawet ten najbardziej w świecie zakochany w kobiecie byłby w stanie ją znieść. Dla mnie dziewczyna nie miała powodów do czucia się gorszą, ba, w książce ledwie parę razy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw obejrzałam film, później przeczytałam książkę i cieszę się z tej kolejności. Zazwyczaj adaptacji filmowe książek nie są dobre, w słowach pisanych kryje się więcej emocji i właściwie nie wiem do tej pory co w tym przypadku bardziej przypadło mi do gustu. Cieszę się, bo czytając książkę naprawdę wyobrażałam sobie twarze bohaterów przedstawionych w filmie. Byli dla mnie bardziej... cieleśni? Ma to w ogóle sens? I pewne rzeczy w książce, których nie mogłam sobie wyobrazić - dzięki filmowi znalazły w mojej głowie idealny obraz. Uważam, że tutaj jedno dopełniło drugie.

Co do samej książki - lubię, porusza dobry i mocny temat, który wciąż - mimo upływu czasu jest tak bardzo aktualny. Moim zdaniem zmieniło się tylko jedno - dzisiaj ludzie biali nie są już takimi rasistami, z kolei czarnoskórzy wciąż zdają się tkwić w przeszłości i role jak gdyby kompletnie się odwróciły. Nie odnosicie takiego wrażenia?
I co najbardziej bolesne - w niektórych stanach, w niektórych miejscach, w tych piekielnych slumsach dzieciaki naprawdę łapią za broń, to mnie przeraża.

Najpierw obejrzałam film, później przeczytałam książkę i cieszę się z tej kolejności. Zazwyczaj adaptacji filmowe książek nie są dobre, w słowach pisanych kryje się więcej emocji i właściwie nie wiem do tej pory co w tym przypadku bardziej przypadło mi do gustu. Cieszę się, bo czytając książkę naprawdę wyobrażałam sobie twarze bohaterów przedstawionych w filmie. Byli dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czasami żałuję, że w ocenach książek brakuje "połówek" - uważam, że "Zawsze i wszędzie" zasługuje na więcej, niż 7, a jednocześnie mniej, niż 8. Tą połówkę chciałabym dodać za to, że tytuł tak bardzo przypomina mi słowa, które niezbyt często, ale powtarzamy sobie z mężem "Always and... forever" - niby nic, a tyle. Tytuł chwycił mnie za serce, treść nieco mniej ;) To nie tak, że nie lubię małomiasteczkowych historii i ich społeczności - lubię ten motyw w książkach, ale ta zaściankowość już kompletnie mi nie odpowiada. Podejście matki do córek - z jakichkolwiek powodów - boli. Jak osoba wierząca, kochająca Boga, składająca ręce w modlitwie może być dla najbliższych tak podła? Kompletnie nie przemówiło do mnie to, że winę zrzucono na ojca, na jego zdrady. Co ma jedno do drugiego? Jak matka może obwiniać córkę o rozpad małżeństwa, kiedy nie było tam jej winy? Coś paskudnego, gdy najbliższa ci osoba staje po drugiej stronie barykady. I dla mnie swoich win nie odkupiła.
Jackson był cudowny, jak zresztą większość męskich bohaterów Brittainy (wciąż wzdycham do Daniela Danielsa!). Trochę raziła mnie kwestia utraconych dzieci - niby wszystko posypało się od tej chwili, od pierwszego poronienia, jednak... jakoś to wszystko spłycono. Rozeszło się po kościach. Nie rozumiem co czuła główna bohaterka, bo choć sama nie mogę być mamą, to ta "niemoc" wynika z innych powodów. Starałam się ja zrozumieć, ale chyba muszę się wreszcie pogodzić z tym, że to męscy bohaterowie książek są zazwyczaj moimi ulubieńcami ;)
Podsumowując: książka w porządku. Bez wzlotów, bez upadków. Bez przyśpieszonego bicia serca, ale też bez ziewania. Taka akurat... na jedno przeczytanie i zapomnienie - przynajmniej dla mnie.

Czasami żałuję, że w ocenach książek brakuje "połówek" - uważam, że "Zawsze i wszędzie" zasługuje na więcej, niż 7, a jednocześnie mniej, niż 8. Tą połówkę chciałabym dodać za to, że tytuł tak bardzo przypomina mi słowa, które niezbyt często, ale powtarzamy sobie z mężem "Always and... forever" - niby nic, a tyle. Tytuł chwycił mnie za serce, treść nieco mniej ;) To nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam! Z książkami K.A. Tucker mam tak, że albo je kocham albo absolutnie nie przypadają mi do gustu - tutaj padło na opcję numer jeden. Zakochałam się w niej właściwie od pierwszych stron i moje uwielbienie nie zmieniało się wraz z upływem stron. Byłam zła, śmiałam się i wzruszałam, czułam to przyjemne drżenie w palcach, kiedy przerzucałam kolejne strony niecierpliwa co będzie dalej. Wszystko tutaj było zrównoważone - ilość łez i uśmiechów, nienawiści i miłości. Opis rozkwitającego uczucia był subtelny, nienachalny, książka nie ociekała seksem i jego opasłymi opisami przy każdej okazji (czego nie znoszę). Opis rodzicielstwa, relacji córki z ojcem, pasierbicy z ojczymem (był cudowny!), córki z matką - wszystko tak idealnie wyważone, że było mi smutno, kiedy dobrnęłam do końca. Motyw nadchodzącego końca, śmierci i żałoby - wszystko tak bardzo spójne. Dawno nie trafiłam na tak dobrą książkę z tego gatunku. Absolutnie uwielbiam i wiem, że jeszcze do niej wrócę. Nie raz i nie dwa.

Uwielbiam! Z książkami K.A. Tucker mam tak, że albo je kocham albo absolutnie nie przypadają mi do gustu - tutaj padło na opcję numer jeden. Zakochałam się w niej właściwie od pierwszych stron i moje uwielbienie nie zmieniało się wraz z upływem stron. Byłam zła, śmiałam się i wzruszałam, czułam to przyjemne drżenie w palcach, kiedy przerzucałam kolejne strony niecierpliwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przerwałam czytanie po kilku rozdziałach. Nie mogłam znieść naiwności i płatkości tej książki, jakby została napisana dla żartu - zero ambicji w fajnej, acz zupełnie zmarnowanej, historii. Raz: wszystko dzieje się za szybko. I mówiąc za szybko - mam na myśli absolutny galop. W jedną noc główna bohaterka traci chłopaka, przyjaciółkę, rodzinę, zyskuje przyjaciół, chłopaka i się zakochuje. JAK?!?! Dwa: tragedia, która ją spotyka została przedstawiona tak boleśnie płytko... pominięta w wielu aspektach, wszystko skupiło się na uczuciu dwójki głównych bohaterów... jakby za piórem siedziała rozchwiana emocjonalnie nastolatka. Nie, nie i jeszcze raz nie. Oczekiwania po opisie całkiem spore, natomiast wraz z dwoma pierwszymi rozdziałami jeszcze wieksze niż oczekiwania rozczarowanie.

Przerwałam czytanie po kilku rozdziałach. Nie mogłam znieść naiwności i płatkości tej książki, jakby została napisana dla żartu - zero ambicji w fajnej, acz zupełnie zmarnowanej, historii. Raz: wszystko dzieje się za szybko. I mówiąc za szybko - mam na myśli absolutny galop. W jedną noc główna bohaterka traci chłopaka, przyjaciółkę, rodzinę, zyskuje przyjaciół, chłopaka i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gniot, gniot, gniot, nie dotrwałam do końca, bo powtórzenia, beznadziejnie poprowadzona fabuła i błędy typu 'na prawdę' mnie pokonały. Miałam niemałego mindfucka wymalowanego na twarzy przerzucając kolejne strony. Strata czasu, odpuśćcie sobie póki możecie!

Gniot, gniot, gniot, nie dotrwałam do końca, bo powtórzenia, beznadziejnie poprowadzona fabuła i błędy typu 'na prawdę' mnie pokonały. Miałam niemałego mindfucka wymalowanego na twarzy przerzucając kolejne strony. Strata czasu, odpuśćcie sobie póki możecie!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziwna lektura, niby śmieszna, jednak nie do końca. Niby pisana przystępnym językiem, jednak sprawiała, że gubiłam się pomiędzy kolejnymi wydarzeniami. Niby mająca na celu żartobliwie podejście do tematu wiadomego reality show z wiadomą rodziną w tytule, acz nie do końca to wyszło. Dla mnie przekoloryzowana i nudna. Postacie płaskie i żadna nie zaskarbiła sobie specjalnie mojej sympatii. Wydarzenia nudne, opisy kiepskie, rozmowy między bohaterami niezbyt porywające. Świrnięta matka i jeszcze bardziej świrnięte dzieci, które albo chciały sławy albo się od takowej uwolnić - ostatecznie i tak w grę wciąż grając. Nie polecam, strata czasu, znajdziecie kilka lepszych odmóżdżających tytułów godnych spędzenia z nimi wieczoru.

Dziwna lektura, niby śmieszna, jednak nie do końca. Niby pisana przystępnym językiem, jednak sprawiała, że gubiłam się pomiędzy kolejnymi wydarzeniami. Niby mająca na celu żartobliwie podejście do tematu wiadomego reality show z wiadomą rodziną w tytule, acz nie do końca to wyszło. Dla mnie przekoloryzowana i nudna. Postacie płaskie i żadna nie zaskarbiła sobie specjalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bad Boy's Girl zdecydowanie nie jest książką wysokich lotów, której można zarzucić przesadną ambicję. Nie przeciera nowych szlaków, nie porusza szalenie istotnych problemów dzisiejszego świata, nie zajmuje się głębokim analizowaniem emocji i ludzkich uczuć - na tym chyba właśnie polega jej urok, bo takowego zdecydowanie nie można jej odmówić. Przepełniona humorem, ale nie takim na siłę, jakby autorka za wszelką cenę chciała nam pokazać jak potrafi bawić się słowem pisanym żartem, bez patetycznych opisów i wzniosłych słów poświęconych uczuciom. W przypadku Bad Boy's Girl rzeczy nazywane są po imieniu: gruba jest grubą, suka jest suką, cham jest chamem, a przyjaźń przyjaźnią. Prosty język pozwala chłonąć szybko kolejne strony, choć osobiście uważam, że historia została niepotrzebnie rozwleczona, aż na takową ich ilość. Czasami zbyt długie przypisy i podchody męczyły, niemniej finalnie książka się obroniła na 7. Głowni bohaterowie nie denerwowali, sukces! Zazwyczaj jeden z nich jest nie do zdzierżenia, a tutaj kompletna odmiana. Zakończenie otwarte, aby ugryźć je w kolejnych tomach, na które może nie czekam z zapartym tchem, ale na pewno jeśli dorwę je gdzieś po premierze w promocji - zakupię.

Napomknę tylko, że jeśli komuś do gustu przypadła książka oraz film DUFF - tutaj także się nie zawiedzie, bo klimat zdaje się być bardzo podobny.

Bad Boy's Girl zdecydowanie nie jest książką wysokich lotów, której można zarzucić przesadną ambicję. Nie przeciera nowych szlaków, nie porusza szalenie istotnych problemów dzisiejszego świata, nie zajmuje się głębokim analizowaniem emocji i ludzkich uczuć - na tym chyba właśnie polega jej urok, bo takowego zdecydowanie nie można jej odmówić. Przepełniona humorem, ale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do tytułu podchodziłam dość sceptycznie, miałam wrażenie, że to powielanie historii Ameriki i Maxona z Selekcji, ale w miarę czytania przekonywałam się do Royal bardziej i bardziej. Podobieństwa są - nie da się ukryć, schemat dość zbliżony, ale historia wciąga nawet mnie - niespełna 30letnia babę. Mamy przystojnych i sympatycznych młodzieńców, mamy ładne dziewuchy, mamy wątek miłosny oraz przyjaźń także, intrygę i tajemnice w tle, czyli wszystko co książka potrzebuje. Czekam na kolejne tomy, które z pewnością kupię po premierze, bo to w jaki sposób zakończyła się pierwsza część pozostawiła we mnie głód dla tej historii.

Do tytułu podchodziłam dość sceptycznie, miałam wrażenie, że to powielanie historii Ameriki i Maxona z Selekcji, ale w miarę czytania przekonywałam się do Royal bardziej i bardziej. Podobieństwa są - nie da się ukryć, schemat dość zbliżony, ale historia wciąga nawet mnie - niespełna 30letnia babę. Mamy przystojnych i sympatycznych młodzieńców, mamy ładne dziewuchy, mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem jakąś szaloną fanką Tijan. Według mnie jej pióro jest dość "nierówne", jeśli mogę to w ten sposób określić, mam na myśli: raz piszę naprawdę dobrze, przyjemnie się to czyta, by innym razem spaść o dwa poziomy niżej, jakby serwowała sieczkę na przysłowiowe "odwal się". Może do grona nastolatek nie należę już ładnych parę lat, ale lubię gatunek książek, w którym Tijan się obraca i tak jak jej Fallen Crest jest dla mnie za toporne, infantylne, momentami nieprzemyślane, a bohaterowie przerysowani - podobnie jak ich przygody, tak Antybrat przypadł mi do gustu znacznie bardziej. Język przystępniejszy, kolejne strony uciekały same, zabiegi typowe w tego typu książkach, ale uśmiechnęłam się kilka razy i - o dziwo! - główna bohaterka nie zdążyła nie zdenerwować, więc... na plus. Książka na mocną 7, ale z sentymentu do gatunku daję 8 ;)

Nie jestem jakąś szaloną fanką Tijan. Według mnie jej pióro jest dość "nierówne", jeśli mogę to w ten sposób określić, mam na myśli: raz piszę naprawdę dobrze, przyjemnie się to czyta, by innym razem spaść o dwa poziomy niżej, jakby serwowała sieczkę na przysłowiowe "odwal się". Może do grona nastolatek nie należę już ładnych parę lat, ale lubię gatunek książek, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie uwielbiam! Wszystko - od początku, aż po sam koniec, który całkowicie mnie zaskoczył zwrotem akcji, pozostawiając to uczucie niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejny tom tego cuda. Bohaterowie świetnie dobrani - ani przerysowani, ani mdli, ani przesadnie wyidealizowani. Historia spójna, mająca sens, taka, która faktycznie może spotkać kogoś w dzisiejszym świecie. Styl pisania, choć lekki - świetny. Łzy rozbawienia mieszały się ze łzami wzruszenia. Książka stanęła na półce z moimi ulubionymi pozycjami i muszę przyznać - choć nigdy tego nie przeczytasz, mężu, że ten prezent totalnie ci się udał!

Absolutnie uwielbiam! Wszystko - od początku, aż po sam koniec, który całkowicie mnie zaskoczył zwrotem akcji, pozostawiając to uczucie niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejny tom tego cuda. Bohaterowie świetnie dobrani - ani przerysowani, ani mdli, ani przesadnie wyidealizowani. Historia spójna, mająca sens, taka, która faktycznie może spotkać kogoś w dzisiejszym świecie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobała mi się - tyle mogę napisać. Niby nic mi nie przeszkadzało, styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu, ale samą historię oceniam na 7. Dlaczego? Miałam duże oczekiwania względem tej książki, aczkolwiek, gdy już dostałam ją w swoje ręce, fabuła... trochę mnie rozczarowała. Motocyklowy "gang" nastolatków z liceum przed którymi drżą inni? Amelia udająca Elkę? Igor, który zgrywający bezmózgiego mięśniaka, mający drugą twarz, a jak się okazuje - nawet i trzecią? Było tego za dużo. Polubiłam przyjaciółki Amelii, jej siostrę, polubiłam Igora - naprawdę! - i byłam bardzo rozczarowana, gdy na jednej stronie książki autorka zaserwowała nam przyjemny obraz tego chłopaka; chłopaka, w którym Amelia mogłaby się zakochać, a na następnej zrobiła z niego damskiego, nieokrzesanego boksera. Dalsza część książki, choć z wątkiem kryminalnym, jakoś straciła dla mnie polot. Przeczytałam, odstawiłam na półkę, pewnie ją zapamiętam, ale więcej dłoni po nią nie wyciągnę.

Podobała mi się - tyle mogę napisać. Niby nic mi nie przeszkadzało, styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu, ale samą historię oceniam na 7. Dlaczego? Miałam duże oczekiwania względem tej książki, aczkolwiek, gdy już dostałam ją w swoje ręce, fabuła... trochę mnie rozczarowała. Motocyklowy "gang" nastolatków z liceum przed którymi drżą inni? Amelia udająca Elkę?...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 7,4
Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach: ,

Świetna! Dawno nie czytałam książek z tego gatunku, dodatkowo z tak świetnie poprowadzoną, wartką akcją, która łączy ze sobą elementy zmienionej historii, fantasy i młodzieńczego romansu, który, na szczęście, nie jest tutaj wiodącym szlakiem. Ubawiłam się, śmiałam, wzruszałam, pochłonęłam ją w jeden wieczór i pół nocy, a gdy doszłam do ostatniej strony - żałowałam, że tak szybko się skończyła. Polecam, długo zbierałam się za jej przeczytanie, a kiedy już znalazła się w moich rękach poszło jak z płatka.

Świetna! Dawno nie czytałam książek z tego gatunku, dodatkowo z tak świetnie poprowadzoną, wartką akcją, która łączy ze sobą elementy zmienionej historii, fantasy i młodzieńczego romansu, który, na szczęście, nie jest tutaj wiodącym szlakiem. Ubawiłam się, śmiałam, wzruszałam, pochłonęłam ją w jeden wieczór i pół nocy, a gdy doszłam do ostatniej strony - żałowałam, że tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem na 60 stronie, więc piszę opinię dość połowiczną, bo nie mogę dalej przebrnąć... Urzekł mnie opis, okładka, kolory na niej, początkowo sposób pisania autorki, aż dotarłam do momentu, w którym poznajemy młodszego brata - Marcela, jeśli dobrze pamiętam. Nie mogę znieść kreacji tej postaci, sposobu jego wypowiadania się, doboru słów, jakby autorka chciała, by był fajny na siłę, przerysowała to wszystko - te wszystkie "dupy, hłe hłe, kisiel w majtach, łania" - i cała masa innych. Totalnie nie wpisuje się to w dzisiejsze kanony książkowe, chęć stworzenia złego chłopca z dobrego domu wyszła dość mizernie. Powiedzcie, że później jest lepiej, bo w przeciwnym razie rzucę książkę w kąt i nigdy nie skończę. Rzadko zdarza mi się, aby cokolwiek mnie tak raziło, ale infantylność i bycie fajnym na siłę, jakie zaserwowała Augusta jest dla mnie nie do przeskoczenia...

Jestem na 60 stronie, więc piszę opinię dość połowiczną, bo nie mogę dalej przebrnąć... Urzekł mnie opis, okładka, kolory na niej, początkowo sposób pisania autorki, aż dotarłam do momentu, w którym poznajemy młodszego brata - Marcela, jeśli dobrze pamiętam. Nie mogę znieść kreacji tej postaci, sposobu jego wypowiadania się, doboru słów, jakby autorka chciała, by był fajny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początek ciekawy, motyw tańca nie jest jeszcze na tyle oklepany w romansidłach jak te wszystkie szkoły, letnie wyjazdy do rozwiedzionych rodziców, nadmorskie kurorty czy biurowe ekscesy. Livia miała być postacią ciekawą, twardą, a wyszła z niej kobieta kompletnie pozbawiona pewności siebie, zagubiona, uzależniona od mężczyzna, która samej siebie nie szanowała. James? Mniemam, że miał być postacią hardą, męską, z jajem, a tymczasem tutaj autorka zaserwowała nam chama bez zasad, który czasami przejawiał - łaskawie - "dobre serce". Otoczka książki, miejsca i postacie drugoplanowe znowu bardziej przypadły mi do gustu. Nie męczyłam jej, przeczytałam dość szybko, miałam swoje "ale", pod koniec dochodząc do wniosku, że nie było tak źle... no właśnie - i wtedy kilka ostatnich stron absolutnie mnie zniechęciło. Po co wątek z tą lesbijką (zapomniałam jak miała na imię). Wyciągnięty jakby na siłę, jakby autorka uznała, że bez kontrowersji (halo! w dzisiejszej literaturze, to co nam zaserwowała, to już żadna kontrowersja, a zwyczajnie powielenie nudnego schematu) nie będzie miała bum. Moja opinia? Bez dwóch ostatnich rozdziałów BUM byłoby znacznie lepsze.

Początek ciekawy, motyw tańca nie jest jeszcze na tyle oklepany w romansidłach jak te wszystkie szkoły, letnie wyjazdy do rozwiedzionych rodziców, nadmorskie kurorty czy biurowe ekscesy. Livia miała być postacią ciekawą, twardą, a wyszła z niej kobieta kompletnie pozbawiona pewności siebie, zagubiona, uzależniona od mężczyzna, która samej siebie nie szanowała. James?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie do końca czuję tą książkę. Owszem, początkowo bardzo mi się spodobała, ale im dalej akcja parła do przodu, tak dla mnie traciła swój urok. Nie podobał mi się Marcel - zakochany, dojrzały mężczyzna z duszą artysty, tancerz, który co słowo, co myśl podkreślał jak bardzo piękna jest Julita, jakie ma cudowne usta, jak bardzo ją kocha i czego dla niej nie zrobi. Było tego za wiele w moim odczuciu, brak wyważenia. Postać Kuby też przerysowana. Najpierw autorka serwuje nam przyjaźń pomiędzy dwójką męskich bohaterów, a nagle ni stąd ni zowąd pojawia się wielka zazdrość o nastolatkę, która finalnie doprowadza do tragedii. Podobnie jak i sama ostatnia scena rzeczonej tragedii... taka na siłę? Dlaczego autorka nakierowała fabułę właśnie w tym kierunku? Jak dla mnie za dużo wszystkiego na raz - uczuć pozytywnych i negatywnych, emocji, śmierci, zmienności bohaterów. Czytając książki polskich autorek z tego rodzaju często nasuwa mi się myśl, że bardzo chcą dosięgnąć hitowych pozycji z zagranicznych list, a tymczasem dają nam na tacy przerysowaną rzeczywistość. Owszem - być może dla kogoś fabułą książki faktycznie z rzeczywistością się pokrywa, acz ostatecznie nieco to oderwane od naszej "polskości".
Na minus też epilog. Pompatyczny, niepotrzebny, przywołał u mnie (nie jedno, a trzy!) wywrócenia oczami. Książkę mogę polecić, ale gdybym miała kupić ją drugi raz - nie zrobiłabym tego.

Nie do końca czuję tą książkę. Owszem, początkowo bardzo mi się spodobała, ale im dalej akcja parła do przodu, tak dla mnie traciła swój urok. Nie podobał mi się Marcel - zakochany, dojrzały mężczyzna z duszą artysty, tancerz, który co słowo, co myśl podkreślał jak bardzo piękna jest Julita, jakie ma cudowne usta, jak bardzo ją kocha i czego dla niej nie zrobi. Było tego za...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to