Jenezipquapeine

Profil użytkownika: Jenezipquapeine

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 tygodnie temu
119
Przeczytanych
książek
119
Książek
w biblioteczce
14
Opinii
56
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

„Dolina Kwiatów” Niviaq Korneliussen. Grenlandia pod szklanym kloszem

Podczas lektury nagrodzonej Nagrodą Literacką Rady Nordyckiej „Doliny Kwiatów” Grenlandki Niviaq Korneliussen trudno nie mieć skojarzeń z kultowym „Szklanym kloszem” Sylvii Plath. Jednak tym razem autorka powieści oprócz historii o bezradności wobec świata dostarcza czytelnikowi interesującego komentarza społecznego o Grenlandii - kraju, o którym europejska publiczność nie wie zbyt wiele.

Czytaj recenzję również na:
https://truestory.pl/dolina-kwiatow-niviaq-korneliussen-grenlandia-pod-szklanym-kloszem/

Nazwa największej wyspy świata, jaką znamy w większości języków, pochodzi z sag wikingów, spisanych w XIII wieku, i podobno miała być formą reklamy, by nowi osadnicy chcieli osiedlić się na jej niegościnnych wybrzeżach. W języku grenlandzkim z rodziny eskimo-aleuckiej, którym posługuje się ponad 90% mieszkańców Grenlandii, nazywa się ona Kalaallit Nunaat. To Grenlandczykom (albo grenlandzkim Inuitom – określenie „Eskimosi” uważa się za przestarzałe bądź obraźliwe) i ich problemom pochodząca z wyspy Niviaq Korneliussen oddaje cały głos.

Potomkowie słynnych Nordyków z sag, Eryka Rudego i jego kompanów, opuścili wyspę jeszcze przed 1400 rokiem. Podobnie zrobił właściwie duński rząd, gdy po 2008 r. Grenlandczycy przegłosowali w referendum, że chcą sami zarządzać swoim krajem – Kopenhaga zajmuje się dziś tylko kilkoma kluczowymi sprawami, takimi jak kontrola obywatelstwa, polityka monetarna i sprawy zagraniczne z obroną wyspy włącznie. Pełna niepodległość nie wchodzi w grę tylko dlatego, że dotacja od Danii stanowi 1/4 rocznego PKB kraju.

Podobnie jak wcześniejsi mieszkańcy odchodzą też Grenlandczycy – i niestety nie chodzi tylko o emigrację. Według danych z 2018 r. samobójstwa są przyczyną 8% śmierci mieszkańców wyspy. Jak zauważa w pewnym momencie bohaterka „Doliny Kwiatów”, gdyby jej ojczyzna była niepodległa, miałaby najwyższy tego rodzaju wskaźnik na świecie (ponad 82 zgony na 100 tys. osób). Ta plaga wisi jak fatum nad życiem wszystkich bohaterów powieści. O tym, jak bardzo nikt nie jest przed nią bezpieczny, wieszczą chociażby tytuły rozdziałów, stopniowo odsłaniające strzępy życiowych dramatów kolejnych osób.

Przyczyn tego stanu rzeczy można wskazać wiele, ale gorzej z poszarpanymi ciągami przyczynowo-skutkowymi. Noc polarna powoduje depresję, a wielomiesięczny dzień bezsenność. Jedno i drugie, razem z biedą, wiążą się z alkoholizmem. Książka wprowadza nas w kolejne szczegóły tego splotu nieszczęść – chociażby nietolerancję i brak perspektyw. Na wyspie młody Grenlandczyk nie ma nic do roboty, a w duńskiej metropolii jest odmieńcem, dziwadłem, które albo wytyka się palcami, albo traktuje jak osobę szczególnej troski.

Do tego system prewencji jest pozorny i dysfunkcyjny. Dyżurna psycholożka na telefonie zaufania jest dostępna dwie godzinny dziennie, przy tym za następnym razem słuchawkę podnosi już ktoś inny, a swoją historię trzeba opowiedzieć od nowa. Dwa dni po próbie samobójczej młody chłopak dostaje wypis ze szpitala, a profesjonalne wsparcie może otrzymać co najwyżej przez Skype’a. I tak dalej, i tak dalej. Ciężko jest być Grenlandczykiem, a co dopiero borykającą się z własną tożsamością grenlandzką osobą LGBT+.

Dolina Kwiatów to prawdziwe miejsce

Tytułowa Dolina Kwiatów (grenl. Naasuliardarpi) istnieje naprawdę. Znajduje się ona w wyspiarskiej miejscowości Tasiilaq, największym miasteczku wschodniego wybrzeża Grenlandii, w którym też toczy się część akcji powieści. Aby dostać się w to miejsce, należy dotrzeć do lotniska Kusuluk, położonego w miejscu dawnej amerykańskiej bazy wojskowej (dwa loty dziennie ze stolicy Nuuk, jeden z islandzkiego Reykjaviku), a następnie wynająć łódkę albo helikopter do samego Tasiilaq. Bohaterka książki, której imienia nigdy nie poznajemy, pokonuje tę trasę, a następnie udaje się do samej Doliny, w której znajduje się lokalny cmentarz i spacerowa trasa nad jezioro.

Dolina Kwiatów to synekdocha, metafora Grenlandii – na mapach Google’a można zobaczyć, że miejsce, które robi na bohaterce tak spektakularne wrażenie, że marzy o byciu tu pochowaną, jest w rzeczywistości ponurym wygwizdowem o iście księżycowym krajobrazie. Pochowani w Dolinie stają się przy tym skazani na zapomnienie – na ich grobach brakuje nawet prostych oznaczeń.

Bohaterka prowadząca całą narrację powieści nie daje tu zbytnich nadziei, nie szkicuje żadnego planu naprawy kraju, nie oferuje pomysłów na poprawę tego stanu rzeczy. „Grenlandia jest skazana na zagładę”, mówi jej nieco później bezdomna i szalona Grenlandka Nava, umierająca na raka mózgu.

„Dolina Kwiatów”. Sylvia Plath po grenlandzku

Trudno nie zauważyć, że fabuła „Doliny Kwiatów” musiała być inspirowana twórczością Sylvii Plath, z legendarnym „Szklanym kloszem” na czele. Młoda dziewczyna otrzymuje stypendium i wyjeżdża z peryferii do centrum, ale bezradność w otaczającym świecie i problemy psychiczne nie pozwalają jej funkcjonować, mimo że teoretycznie ma w sobie wszystko, co potrzebne, by „odnieść sukces”.

W obu powieściach nie tylko fabuła znajduje się na podobnych torach, ciekawe są połączenia także w kwestii detali. Esther z dzieła Plath usiłuje w kryzysie czytać „Finnegan’s Wake” Jamesa Joyce’a, który szybko uznaje za niemożliwy do lektury. Z kolei bohaterka „Doliny Kwiatów” w pewnym momencie traci chęć czytania po grenlandzku, który również uznaje za zbiór bezsensownych zbitków liter.

W powieści Korneliussen samotność w domku na przedmieściach zamienia się w alienację w social mediach. Gdy tylko czytamy konwersacje bohaterki na Messengerze albo przyglądamy się, jak scrolluje Facebooka, wokół niej znajdują się ludzie, ale jest tak, jak gdyby nie było ich wcale. Tymczasem narzędzia, które miały rzekomo przybliżać ludzi do siebie, oddalają ich od siebie jeszcze dalej. W teorii bohaterka może w każdej chwili porozmawiać twarzą w twarz ze swoją „anaaną” (grenl. mama) albo ukochaną Maliiną, ale w praktyce okazuje się, że dzieli je więcej, niż tylko Ocean Atlantycki.

Godnym uwagi w prozie Grenlandki jest nie tylko należyta reprezentacja i upodmiotowienie swoich rodaków, ale także osób LGBT+. Główne bohaterki to wyoutowane lesbijki, poznajemy także ich queerowego znajomego i obserwujemy, jak cała trójka zmaga się z tolerancją (albo jej brakiem) starszego od siebie pokolenia. Tematyka nieheteronormatywności przynajmniej przestaje być w Grenlandii tabu, w odróżnieniu jednak od nękającej kraj epidemii samobójstw. Być może jednak powieść Niviaq Korneliussen, która według skandynawskich mediów stała się w swojej ojczyźnie gwiazdą, poradzi sobie z tym lepiej, niż niejedna kampania społeczna.

„Dolina Kwiatów” Niviaq Korneliussen. Grenlandia pod szklanym kloszem

Podczas lektury nagrodzonej Nagrodą Literacką Rady Nordyckiej „Doliny Kwiatów” Grenlandki Niviaq Korneliussen trudno nie mieć skojarzeń z kultowym „Szklanym kloszem” Sylvii Plath. Jednak tym razem autorka powieści oprócz historii o bezradności wobec świata dostarcza czytelnikowi interesującego komentarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem na raz. Interesująca perspektywa snucia opowieści o totalitarnym świecie "z dołu", głosami represjonowanych. Minusem reportażu jest to, że wymaga od czytelnika sporej wiedzy przed lekturą.

Przeczytałem na raz. Interesująca perspektywa snucia opowieści o totalitarnym świecie "z dołu", głosami represjonowanych. Minusem reportażu jest to, że wymaga od czytelnika sporej wiedzy przed lekturą.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Dzieci" Jacka Paśnika to pozycja nie tylko dla tych, którzy chcą sobie powspominać własne dzieciństwo. To dokładne studium dorastania w konsumpcyjnym kapitalizmie, w którym przedmioty są tak samo ważne, jak uczucia. Autorowi udaje się przy tym nie wpaść w pułapkę nostalgicznej ckliwości - nie mówi, że kiedyś to było, tylko opowiada, jak kiedyś było.

Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem powieści jest Teodor, chłopiec z przeciętnego miasta wojewódzkiego, który opowiada czytelnikowi historię swojego dorastania w rodzinie z klasy średniej. Jego oczami obserwujemy najważniejsze wydarzenia jego życia. Narodziny. Pierwszy kontakt z panem nianią. Pierwszy dzień w szkole. Pierwsza komunia (która akurat zbiegła się w czasie ze śmiercią Papieża Polaka). Wizyty w domach kolegów i wspólne siedzenie „na komputerze”.

Szkolne wycieczki, na których zawsze jakimś trafem działy się rzeczy istotne. Szkolne dyskoteki (tu właściwie bal gimnazjalny), których skali dramatu nie wymyśliłby sam Szekspir. I w końcu TO wydarzenie, którego nie będę spojlował, ale które oddziela grubą kreską dzieciństwo od dojrzałości. A przecież na koniec książki życie Teodora dopiero się rozpoczyna.

Całość recenzji: https://truestory.pl/dzieci-jacka-pasnika-w-poszukiwaniu-czasu-straconego-przed-kompem/

"Dzieci" Jacka Paśnika to pozycja nie tylko dla tych, którzy chcą sobie powspominać własne dzieciństwo. To dokładne studium dorastania w konsumpcyjnym kapitalizmie, w którym przedmioty są tak samo ważne, jak uczucia. Autorowi udaje się przy tym nie wpaść w pułapkę nostalgicznej ckliwości - nie mówi, że kiedyś to było, tylko opowiada, jak kiedyś było.

Głównym bohaterem i...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Jenezipquapeine

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Sylvia Plath Szklany klosz Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
119
książek
Średnio w roku
przeczytane
20
książek
Opinie były
pomocne
56
razy
W sumie
wystawione
117
ocen ze średnią 6,8

Spędzone
na czytaniu
708
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
25
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]