Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Odstawiałam po kolei pięć książek, zaczynałam i odkładałam, i tak pięciokrotnie. Miałam wrażenie, że brakuje mi koncentracji, że sama nie wiem, czego chcę... Aż sięgnęłam po "Kolekcjonera". I okazało się, że wystarczył jeden dzień i jedna noc, by pochłonąć całą tę historię.

Pochłonęłam, ale chciałabym się jej z siebie pozbyć, bo jest niewygodna, uwiera, gryzie, drażni. Miała być wstępem do "Maga", a stała się źródłem tylu emocji i myśli, że potrzebuję chwili oddechu, czegoś bez znaczenia, błahego.

Nie wiem, czy chciałabym do niej wracać.
Ale... jeśli wahasz się, czy po nią sięgnąć, nie wahaj się. Jeśli uważasz, że masz problemy z koncentracją - wybierz tę książkę. Zrozumiesz, że to chwilowe. Jeśli uważasz, że książki marnej jakości są stratą czasu - wybierz tę książkę. Zrozumiesz, że "odmóżdżacze" mogą czasem się przydać ;)

Odstawiałam po kolei pięć książek, zaczynałam i odkładałam, i tak pięciokrotnie. Miałam wrażenie, że brakuje mi koncentracji, że sama nie wiem, czego chcę... Aż sięgnęłam po "Kolekcjonera". I okazało się, że wystarczył jeden dzień i jedna noc, by pochłonąć całą tę historię.

Pochłonęłam, ale chciałabym się jej z siebie pozbyć, bo jest niewygodna, uwiera, gryzie, drażni....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co by było, gdyby autorka zgubiła gdzieś w drodze do wydawnictwa pierwszą część książki "Nigdy dość"? Mogłybyśmy przeczytać całkiem niezłą historię miłości z magnetyzującym charakterem pewnego mężczyzny... Niestety, Malwina Kowszewicz dotarła z pełną wersją.

Książka liczy 319 stron. Nie ma w niej wciągającej historii. Nie ma charyzmatycznej bohaterki. Nie ma zaskakującej akcji. Nie ma też emocji, które wciągają. ALE! Ma jeden magiczny moment. Gdyby składała się tylko z tego momentu (i byłaby kilkudziesięciostronicowym opowiadaniem), stałaby na półce z moimi ulubionymi historiami. Niestety, ten moment następuje pod koniec książki.

Do Ciebie należy decyzja, czy chcesz przemęczyć pierwsze dwieście stron miałkiej historii i miałkich postaci, by na koniec dać urzec się kilkudziesięciu stronom intrygującej i porywającej opowieści? Ja przemęczyłam. Niewiele stracisz, jeśli ominiesz środek, ale zacznij od początku. Wtedy koniec tej książki rzeczywiście ma sens. I zostaje w pamięci.

Co by było, gdyby autorka zgubiła gdzieś w drodze do wydawnictwa pierwszą część książki "Nigdy dość"? Mogłybyśmy przeczytać całkiem niezłą historię miłości z magnetyzującym charakterem pewnego mężczyzny... Niestety, Malwina Kowszewicz dotarła z pełną wersją.

Książka liczy 319 stron. Nie ma w niej wciągającej historii. Nie ma charyzmatycznej bohaterki. Nie ma zaskakującej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spowiedź heretyka. Sacrum profanum Krzysztof Azarewicz, Adam Darski, Piotr Weltrowski
Ocena 7,2
Spowiedź heret... Krzysztof Azarewicz...

Na półkach:

Adam Nergal Darski to postać kontrowersyjna. Wbrew wszystkiemu, naciąga normy zachowań i przekracza granice ustalane przez społeczeństwo. Chcąc nie chcąc, wkroczył do świata popkultury i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów polskiej sceny metalowej.
Spowiedź heretyka to jeden z najpełniejszych portretów muzyka – intelektualnego wojownika walczącego z obłudą i biernością społeczeństwa. To przyprawiona wyrafinowanym sarkazmem, błyskotliwą ironią i trafnością spostrzeżeń rozmowa z intelektualistą, który wypowiada na głos to, o co wielu boi się zapytać. Darski daje się poznać jako niespokojny erudyta, intelektualista wydający kontrowersyjne osądy i prowokator zmuszający nas do spojrzenia w lustro. Choć dla wielu jego opinie wydają się obrazoburcze i skandaliczne, przy głębszej interpretacji jego krytyka ma sens, a cięte riposty trafiają w sedno. Pytanie brzmi, czy w portrecie skandalisty, grzesznika i ekscentryka, nie odbijają się nasze przywary, wady i kompleksy? Pewne jest, że Spowiedź nie ujmuje, a wzbogaca.

Adam Nergal Darski to postać kontrowersyjna. Wbrew wszystkiemu, naciąga normy zachowań i przekracza granice ustalane przez społeczeństwo. Chcąc nie chcąc, wkroczył do świata popkultury i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów polskiej sceny metalowej.
Spowiedź heretyka to jeden z najpełniejszych portretów muzyka – intelektualnego wojownika walczącego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wkurza mnie, kiedy czytam taką książkę jak ta - bazującą na najprostszych chwytach, na banalnych sytuacjach i naiwnych bohaterkach - i płaczę ze śmiechu, nie mogąc opanować jego panicznego ataku. Wkurza mnie, że autorka włada moim poczuciem humoru i robi z nim co chce. Wkurza mnie, że tak niewymagająca książka jak brazylijskie telenowele, wciągnęła mnie jak najlepsza komedia stand up. Wkurza mnie, bo chciałabym wyjść na wyrafinowaną smakiem czytelniczym intelektualistkę, która do śniadania czyta Prousta, a po godzinach relaksuje się przy wynurzeniach Freuda. Na kogo wyjdę pisząc, że połknęłam tę książkę tak szybko jak tabliczkę ulubionej czekolady jedzonej w ukryciu? Tak, to chyba dobre porównanie. Czasem lubimy przecież wyjść z wystawnej restauracji i porzucić kawior dla hamburgera w pobliskiej melaminowej budce...

Wkurza mnie, kiedy czytam taką książkę jak ta - bazującą na najprostszych chwytach, na banalnych sytuacjach i naiwnych bohaterkach - i płaczę ze śmiechu, nie mogąc opanować jego panicznego ataku. Wkurza mnie, że autorka włada moim poczuciem humoru i robi z nim co chce. Wkurza mnie, że tak niewymagająca książka jak brazylijskie telenowele, wciągnęła mnie jak najlepsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Idealne proporcje! Zastanawiało mnie, czemu ta książka jest taka krótka? Bo to jest typowo MĘSKA RZECZ! Krótko, treściwie, bezpośrednio, na temat. Dziękuję, dobranoc. Nie potrzeba nic więcej. Taki szybki shot wypity w barze. Wychylasz. I wiesz, że to było to. Tak, drogie panie! Mówię Wam to ja - KOBIETA! To było to. Właśnie za to tak kocham facetów - za akcje - reakcje. I za takie książki. O idealnych proporcjach. Jak butelka Coca Coli. Jak kobieta Playboya. Po prostu.

Pozwól autorowi postawić Ci shota przy barze. Warto !

Idealne proporcje! Zastanawiało mnie, czemu ta książka jest taka krótka? Bo to jest typowo MĘSKA RZECZ! Krótko, treściwie, bezpośrednio, na temat. Dziękuję, dobranoc. Nie potrzeba nic więcej. Taki szybki shot wypity w barze. Wychylasz. I wiesz, że to było to. Tak, drogie panie! Mówię Wam to ja - KOBIETA! To było to. Właśnie za to tak kocham facetów - za akcje - reakcje. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam sentyment do języka francuskiego, słabość do Francuzów i niewyjaśnioną miłością darzę Francję, choć jeszcze nigdy nie byłam w Paryżu. Bardzo duże nadzieje pokładałam w tej książce. Wyobrażałam sobie, że przeniknie mnie magia Paryża, że poczuję zapach francuskiego klimatu i na nowo zakocham się we Francuzach....

Ale nie. Rozczarowała mnie ta książka chyba dlatego, że zbyt wiele od niej oczekiwałam. Coś jednak mi dała. Im bardziej się na coś nastawiasz, im bardziej sobie wyobrażasz jak będzie, im bardziej oczekujesz, tym mocniej odbija się w Tobie różnica między wyobrażeniem a rzeczywistością. Nie oczekuj, nie nastawiaj się, nie myśl zbyt dużo. Po prostu daj się ponieść - marzeniom, planom, emocjom, ludziom...

To w sumie bardzo dobra książka. Tylko nie myśl o niej. Po prostu ją przeczytaj.

Mam sentyment do języka francuskiego, słabość do Francuzów i niewyjaśnioną miłością darzę Francję, choć jeszcze nigdy nie byłam w Paryżu. Bardzo duże nadzieje pokładałam w tej książce. Wyobrażałam sobie, że przeniknie mnie magia Paryża, że poczuję zapach francuskiego klimatu i na nowo zakocham się we Francuzach....

Ale nie. Rozczarowała mnie ta książka chyba dlatego, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Być może ta książka nie zasługuje w Twoich oczach na osiem ekskluzywnych gwiazdek. Być może. W normalnych okolicznościach pewnie dałabym jej mocne naciągane 7 punktów. Mocno naciągane. W normalnych okolicznościach. Ale to nie były normalne okoliczności. Bo to nie jest normalna książka. Śmiałam się na cały głos, kilka razy do wielkich kaskad łez! Parę razy bolał mnie ze śmiechu brzuch. Kilka razy też mocno się zamyśliłam, a refleksje nad jednym z fragmentów kazały mi odłożyć na chwilę książkę i zastanowić się nad samą sobą. Poczucie humoru autorki trafiało w sam środek mojego poczucia humoru. I chyba zbyt często widziałam w Sarah samą siebie. Ale dzięki temu mogłam spojrzeć na siebie z boku i zrozumieć odbiór mojego otoczenia. To wbrew pozorom książka, która sporo wniesie w Wasze życie, jeśli tak jak ja i Sarah nie reagujecie zgodnie z przyjętym systemem norm zachowań ;)

Poza solidną dawką dzikiego śmiechu i uczucia wentylacji w wersji hiper na skutek spazmatycznego łapania powietrza, dostaniecie też kopa w tyłek, żeby przestać narzekać i ruszać po swoje!

POLECAM ! Osiem gwiazdek. Bez naciągania. W nienormalnych okolicznościach. Wystarczy za rekomendację, co nie? :))

Być może ta książka nie zasługuje w Twoich oczach na osiem ekskluzywnych gwiazdek. Być może. W normalnych okolicznościach pewnie dałabym jej mocne naciągane 7 punktów. Mocno naciągane. W normalnych okolicznościach. Ale to nie były normalne okoliczności. Bo to nie jest normalna książka. Śmiałam się na cały głos, kilka razy do wielkich kaskad łez! Parę razy bolał mnie ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka, ale zwięzła i na temat. Bez szału, bez fajerwerków, ale wprost. Nieskomplikowana i prosta w przekazie, ale przez to szybko skłaniająca do refleksji każdego. Warto przeczytać.

Krótka, ale zwięzła i na temat. Bez szału, bez fajerwerków, ale wprost. Nieskomplikowana i prosta w przekazie, ale przez to szybko skłaniająca do refleksji każdego. Warto przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy wiecie, że...

... recenzja książki to nie to samo co jej streszczenie?? Zapewne każdy z Was właśnie potakuje głową, przyznaje rację w myślach, albo zastanawia się, o co mi chodzi, skoro własną opinię na temat powyższego tytułu, zaczynam od pytania o cechę charakterystyczną recenzji. Otóż, jeśli faktycznie lubisz czytać to nie przewiniesz teraz strony na dół, ani nie zamkniesz przeglądarki... Drodzy streszczający, nie jesteście mi potrzebni.

Zanim przeczytałam książkę "Nie jesteś mi potrzebna", zajrzałam tutaj, żeby dowiedzieć się czegoś o opiniach czytelników. I co zastałam? Obszerne streszczenia fabuły, opis głównych bohaterów oraz początkowych scen... Wyłączyłam po upłynięciu maksymalnie minuty, kiedy zorientowałam się, że te "recenzje" to szkolne streszczenie lektury, które do niczego nie jest mi potrzebne, bo wydawca zrobił to samo na tylnej okładce, tylko o wiele bardziej zręcznie i rzeczowo.

Książka przyjemna, choć rozkręca się jak stary Fiat (nie to, żebym coś miała do włoskiej motoryzacji, lub do koncernu Fiata. Potrzebowałam metafory, która w mniej przesadny niż ślimak sposób, zobrazowałaby rozpędzanie się książki...) i nie jest to kwestia akcji, raczej ociężałego kierowcy, który wybiera wyboistą drogę i nie zmienia biegu przez całą podróż. Ale spokojnie, dość szybko orientuje się, że maszyna rzęzi zamiast pędzić i przeskakujemy do sportowego Astona Martina DB 7 i już jest wszystko, co powinna mieć dobra książka o Hollywood - szybkość, zwrotność, luksus.

A że liczy się to, czym dojedziesz na miejsce (bo to w tym wozie wszyscy Cię zobaczą) a nie tym, czym ruszasz spod domu książkę polecam, bo druga część drogi Astonem upłynęła wyśmienicie! :)

PS. Pozdrawiam streszczających poniżej! ;))

Czy wiecie, że...

... recenzja książki to nie to samo co jej streszczenie?? Zapewne każdy z Was właśnie potakuje głową, przyznaje rację w myślach, albo zastanawia się, o co mi chodzi, skoro własną opinię na temat powyższego tytułu, zaczynam od pytania o cechę charakterystyczną recenzji. Otóż, jeśli faktycznie lubisz czytać to nie przewiniesz teraz strony na dół, ani nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dlaczego daję aż 6 gwiazdek książce, która jest uznana za jedną z bardziej tandetnych i naiwnych nowości? Bo ta książka NIE JEST GORSZA OD ZMIERZCHU! Skończyłam czytać tę książkę wczoraj, dziś nie potrafię wymienić wszystkich imion głównych bohaterek, ani wskazać na palcach ich ilości. Nie będę do niej wracała drugi raz, bo nie czuję potrzeby przeżywania po raz kolejny tej samej historii. Historia banalna, przewidywalna, naiwna na tyle, na ile mogą być naiwne rozmarzone gimnazjalistki, którym życie zaczyna zaglądać w słodkie oczęta. Fabuła przypominająca scenariusz laurkowych seriali młodzieżowych. I język, nieczytelny na początku, chaotyczny, z mnóstwem błędów. Tylko... wyobraźmy sobie rozkapryszone, amerykańskie nastolatki, które wysławiają się szekspirowskim potokiem słów i dygają wdzięcznie niczym Julia na balkonie w Weronie... Nie. To nie jest Werona. To Nowy Jork. XXI-wieczny Nowy Jork, w którym Romeo pisze do Julii na Facebooku i przegląda zdjęcia wielu innych niewiast na Instagramie. Do języka bohaterów można się przyzwyczaić, kiedy powoli wsiąka się w ich środowisko, obeznaje z ich zwyczajami, z trendami, które przecież są tak blisko nas.

Na początku też się dziwiłam tylu pochlebnym opiniom, tylu superlatywom, jakie wygłaszane są pod adresem "Dziewczyn...". Krzywiłam się przez pierwsze 40 stron na słownictwo i błędy, jakich czytanie sama sobie zaordynowałam. Mogłam tę książkę odłożyć, tak jak robię gdy coś mnie nudzi, gdy tak naprawdę mało mnie obchodzi, jak potoczą się losy bohaterów... Wobec "Dziewczyn" nie byłam jednak aż tak obojętna. Kiedy uświadomiłam sobie, że ciekawi mnie co dalej, postanowiłam dać tej książce szansę. I nie żałuję.

Znalazłam w niej coś na swój sposób prawdziwego, coś autentycznego. "Pozytywna wizualizacja". Złapałam się na tym, że po odłożeniu tej książki więcej we mnie energii do działania, więcej wiary we własne możliwości i w to, że ciężka praca i zaangażowanie jest kluczem do SUKCESU.

Jeśli takie wnioski mają się nasuwać każdej nastolatce, która sięgnie po tę książkę, to polecam ją z całą pewnością.

Dlaczego daję aż 6 gwiazdek książce, która jest uznana za jedną z bardziej tandetnych i naiwnych nowości? Bo ta książka NIE JEST GORSZA OD ZMIERZCHU! Skończyłam czytać tę książkę wczoraj, dziś nie potrafię wymienić wszystkich imion głównych bohaterek, ani wskazać na palcach ich ilości. Nie będę do niej wracała drugi raz, bo nie czuję potrzeby przeżywania po raz kolejny tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z tą książką jest tak jak z zakupami w hipermarkecie. Albo w osiedlowym. Obojętnie. Idziesz po jakiś konkretny kawałek mięsa na obiad (pozdrawiam wszystkie ekspedientki z działów mięsnych, które zawsze muszą mi podpowiadać jak się naprawdę nazywa to, co chcę kupić), kupujesz go, ale i tak na końcu okazuje się, że w tym mięsie mięsa było niewiele. To nie znaczy, że Ci nie smakowało. Smakowało. Ale czujesz niedosyt. Bo jakby mogło smakować, gdyby procent mięsa w mięsie był większy?

Tak mam z tą książką. Smakowała mi, ale czuję niedosyt.
Główne pytanie, jakie sobie zadaję odkąd skończyłam tę książkę brzmi: ile jest w tej "Popkulturze" popkultury? Teoretycznie cała jest o popkulturze, w popkulturze i z popkulturą. W praktyce brakowało mi jednak tego "czegoś", co sprawiło, że sięgnęłam po tę pozycję. Brakowało mi popkultury.

Mam wrażenie, że autorka chcąc przybliżyć nam pozytywny aspekt popkultury, jakim są jej niewątpliwe związki z kulturą wysoką, zapomniała, że miała pisać o popkulturze, a nie o kulturze wysokiej w popkulturze. Wyraźnie dostrzega się, że omawiane przykłady są na tyle subiektywne, że stanowią głównych ulubieńców autorki i że tym samym, chciała złożyć im coś w rodzaju hołdu z przymrużeniem oka.

Popkultura to temat rzeka i nie ma chyba książki, która wyczerpałaby go do końca, nawet kilkunastotomowa encyklopedia. Jednak potencjał jaki miała ta książka i sama jej autorka, został nie do końca wykorzystany. A szkoda.

Wielki plus za esej o serialu "Californication". Podpisuję się pod spostrzeżeniami rękami i nogami, umysłem i ciałem ;)

No i co najważniejsze, czasu jaki poświęciłam tej książce nie uważam za zmarnowany, wręcz przeciwnie. Dzięki jednemu z esejów właśnie odkrywam muzykę zespołu, o którym nie miałam wcześniej pojęcia. A na listę filmów do obejrzenia właśnie wpisałam kilka nowych tytułów. I z tego powodu warto tę książkę przeczytać.

Z tą książką jest tak jak z zakupami w hipermarkecie. Albo w osiedlowym. Obojętnie. Idziesz po jakiś konkretny kawałek mięsa na obiad (pozdrawiam wszystkie ekspedientki z działów mięsnych, które zawsze muszą mi podpowiadać jak się naprawdę nazywa to, co chcę kupić), kupujesz go, ale i tak na końcu okazuje się, że w tym mięsie mięsa było niewiele. To nie znaczy, że Ci nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Polecam wszystkim tym, którym postać Devlina wydaje się znajoma. I wszystkim tym, którym wydaje się, z jakiegoś powodu, bliski.

Jeśli opis na okładce o czymś Ci przypomniał albo z kimś Ci się skojarzył to wystarczający powód, żebyś sięgnęła po tę książkę. Jednak dla tych, którym opis wydał się wyłącznie zaproszeniem do zwykłej historii miłosnej dobrej na kilka zimowych wieczorów, będzie to zwykła historia miłosna dobra na kilka zimowych wieczorów.

Ale... jeśli znałaś lub znasz Devlina, to nie będzie tylko książka.
Nierealnie prawdziwa, nierealnie... realna. Tak samo jak sam Devlin.

Polecam wszystkim tym, którym postać Devlina wydaje się znajoma. I wszystkim tym, którym wydaje się, z jakiegoś powodu, bliski.

Jeśli opis na okładce o czymś Ci przypomniał albo z kimś Ci się skojarzył to wystarczający powód, żebyś sięgnęła po tę książkę. Jednak dla tych, którym opis wydał się wyłącznie zaproszeniem do zwykłej historii miłosnej dobrej na kilka zimowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To nie jest tylko chwytliwy tytuł, ani mająca przyciągnąć wzrok i skupić na sobie uwagę, dłużej niż przez pięć sekund, okładka. Ta książka faktycznie nakręca!

Będziesz wolał siedzieć w bałaganie z bzyczącą koło ucha muchą, której nawet nie zauważysz. Obiad Ci wystygnie, chociaż bardziej prawdopodobnym jest, że spali się wraz z całą kuchnią, kiedy Ty zapomnisz, że w ogóle miałeś w planach zjeść. Wyłączysz dźwięk w komórce, bo i tak wiesz, że nie odbierzesz telefonu. Będziesz czuł irytację, gdy niecierpiąca zwłoki potrzeba fizjologiczna zmusi Cię byś na chwilę skupił swoją uwagę na sobie. Nawet nie poczujesz, jak z drwienia z głupoty głównego bohatera, sam się nim staniesz i zaczniesz wciągać kreski białego proszku przez nos, pławić się w powierzchownych błyskotkach i łykać drogiego szampana, którego mętności nie będziesz już w stanie dostrzec. Albo raczej... nie będziesz chciał dostrzec.

Wydaje się, że Robert Rave stworzył przerysowaną i mocno przekoloryzowaną historię, chwilami nawet można odnieść wrażenie: ku przestrodze. "My, dzieci z dworca ZOO dla Piarowców". W gruncie rzeczy to jedno i to samo. Witamy w zoo, w świecie rozpasionych zwierząt na złotych łańcucach, tkwiących w klatce, zniewolonych przez niewidzialną siłę, będącą mocą potężniejszą niż Twoja własna silna wola.

Uważaj, możesz dojść do wniosku, że to wcale nie jest przesadzony obraz, a karykaturalne postaci istnieją naprawdę.

Mocny kawał męskiego spojrzenia. Nie oderwiesz się, dopóki sami Cię nie wywalą.
POLECAM WSZYSTKIMI ZMYSŁAMI. I aż się boję, że jest PRAWDZIWA...

To nie jest tylko chwytliwy tytuł, ani mająca przyciągnąć wzrok i skupić na sobie uwagę, dłużej niż przez pięć sekund, okładka. Ta książka faktycznie nakręca!

Będziesz wolał siedzieć w bałaganie z bzyczącą koło ucha muchą, której nawet nie zauważysz. Obiad Ci wystygnie, chociaż bardziej prawdopodobnym jest, że spali się wraz z całą kuchnią, kiedy Ty zapomnisz, że w ogóle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bywam Evie bardzo często.
Zakochuję się w podobnych mężczyznach.
Urzeka mnie teatr.
Mam wielkie marzenia i kilka wielkich szans, które już zdążyłam zmarnować.
Balansuję na krawędzi, pomiędzy stałym, uporządkowanym i dorosłym życiem a tym chaotycznym, uzależniającym, wolnym.
Mam przed sobą wiele dróg i nowe szanse.

Dlatego zakochałam się w Jake'u od pierwszego wejrzenia, tak jak główna bohaterka. Żyłam nadzieją i pragnieniami Evie. I tak samo mocno jak ona sama przeżyłam jedną z ostatnich scen. Chcę wierzyć w takie zakończenie, jakie dyktuje wolność, chaos, emocje. Bo właśnie to tak bardzo ubóstwiam w Jake'ach, jakich sama spotykam w swoim życiu.

Wbrew pozorom, to bardzo dobra i życiowa książka. Wiele lepsza od wszystkich tych bestsellerowych poradników, jak żyć, jak się zmotywować, jak odnosić sukces. Uczmy się na błędach Evie, wyciągajmy wnioski, ale też kochajmy jak ona - szaleńczo i niesamowicie głęboko.

Moja nowa ulubiona !

Bywam Evie bardzo często.
Zakochuję się w podobnych mężczyznach.
Urzeka mnie teatr.
Mam wielkie marzenia i kilka wielkich szans, które już zdążyłam zmarnować.
Balansuję na krawędzi, pomiędzy stałym, uporządkowanym i dorosłym życiem a tym chaotycznym, uzależniającym, wolnym.
Mam przed sobą wiele dróg i nowe szanse.

Dlatego zakochałam się w Jake'u od pierwszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Clarkson - przykład na to, że żeby wzbudzić w kobiecie pożądanie, niepotrzebny jest wygląd, a ponadprzeciętna inteligencja.

Wyobraź sobie, że na lotnisku spotykasz Jeremy'ego Clarksona. Chwilę później okazuje się, że siedzisz obok niego w samolocie. Prawdopodobnie już wiesz, jak to się skończy. Podróż będzie długa i na pewno nie wylądujesz tam, gdzie początkowo planowałeś. A "Motoświat" to po prostu bilet na pokład tego samolotu. Wsiadasz?

Kiedy zaczynasz czytać książkę Clarksona, zadajesz sobie pytanie, co jest prawdą, a co jedynie żartem. Kiedy kończysz czytać książkę Clarksona już wiesz, że to wszystko to jeden mega żart. A najśmieszniejsze w nim jest to, że to prawda.

Clarkson - przykład na to, że żeby wzbudzić w kobiecie pożądanie, niepotrzebny jest wygląd, a ponadprzeciętna inteligencja.

Wyobraź sobie, że na lotnisku spotykasz Jeremy'ego Clarksona. Chwilę później okazuje się, że siedzisz obok niego w samolocie. Prawdopodobnie już wiesz, jak to się skończy. Podróż będzie długa i na pewno nie wylądujesz tam, gdzie początkowo...

więcej Pokaż mimo to