Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo cenię twórczość Marka Krajewskiego, bo tu zawsze zagadka kryminalna lub szpiegowska w klimacie retro, ozdobiona cytatami z literatury klasycznej i filozofii, z pogłębionymi portretami psychologicznymi i moralnymi dylematami. Wprawdzie wolę utwory z Eberhardem Mockiem, tym zmęczonym, gruboskórnym bohaterem, ale czekam też na kolejne odsłony przygód Edwarda Popielskiego, Łyssego, gbura, który dla bliskich zrobiłby wszystko.
"Słowo honoru" to powieść, której akcja rozpisana jest na niemal 20 lat - od przedwojennego Lwowa, gdzie Popielski był oficerem wywiadu po Wrocław 1956 roku, gdy funkcjonariusze SB mocno grzebią w przeszłości. Osią wydarzeń jest Emil Haczko, poeta, oraz prawda o nim i jego tajemniczym zniknięciu. Wokół - sekrety, podpalenia, podsłuchy, zdrady i kłamstwa. Rozgrywki agentów wywiadu, którzy nie potrafią zaufać nawet sobie. Potworności szpitala psychiatrycznego i pluskwy w więzieniu. Cierpienie dzieci i podłości czynione w białych rękawiczkach.
Tytułowy honor pojawia się tu wielokrotnie, odmieniany przez wszystkie przypadki. Słowo honoru może nic nie znaczyć, może znaczyć wszystko, czasem dając słowo honoru można zaprzedać duszę diabłu...
Przyznam, że na początku trochę gubiłam się w intrydze, uciekały mi wątki, ale jak się wciągnęłam... Co to jest za historia! Jakie zwroty akcji! Jakie niuanse i psychologiczne odcienie szarości! Edward Popielski, zmęczony, stary człowiek, jest tu jak ten ostatni sprawiedliwy, który w dodatku cytuje Marka Aureliusza i Senekę. Kroku nie ustępuje mu Leonard Zarada, postać wspaniale napisana, chyba od teraz moja ulubiona z całego grona literackich "dzieci" Krajewskiego.
Jeśli znacie twórczość autora, nie muszę Was zachęcać. Jeśli nie znacie - polecam nadrobienie całego bogatego dorobku Marka Krajewskiego. Emocje i zarwane noce gwarantowane!

Bardzo cenię twórczość Marka Krajewskiego, bo tu zawsze zagadka kryminalna lub szpiegowska w klimacie retro, ozdobiona cytatami z literatury klasycznej i filozofii, z pogłębionymi portretami psychologicznymi i moralnymi dylematami. Wprawdzie wolę utwory z Eberhardem Mockiem, tym zmęczonym, gruboskórnym bohaterem, ale czekam też na kolejne odsłony przygód Edwarda...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie tylko ludzie mają tajemnice. Sekrety kryją się w ścianach starych domów, w pomieszczeniach i przedmiotach zostawionych przez poprzednich mieszkańców. Są nawiedzone domy, są domy, w których doszło do strasznych zbrodni, są też domy tylko na pierwszy rzut oka zwyczajne.
"Francuski wypolerowany kamień i flamandzka gipsowa głowa". Gdy Stefan Hertmans dowiedział się, że na jego pięknym kominku stało kiedyś popiersie Adolfa, postanowił zgłębić historię domostwa i poprzedniego właściciela. Czytelnik otrzymał efekt tego śledztwa.
Autor jest bardzo wnikliwy i drobiazgowy. Najpierw wydawało mi się, że wszystko jest "zbyt", ale po skończeniu lektury wiem, że każde słowo było tu potrzebne.
Nazistę Willema Verhulsta poznajemy jako małe dziecko, delikatnego maminsynka prześladowanego przez rówieśników. Utrata wzroku w jednym oku, czarna przepaska, a później grube okulary uroku mu nie dodawały. Wzrastał w potrzebie miłości i w nienawiści do Belgii. Żadne z tych uczuć mu nie minęło. Pierwsza żona, 10 lat starsza Żydówka, druga - 5 lat starsza religijna pacyfistka, wreszcie ta trzecia, ostatnia, z którą nie chciał leżeć na wieczność. Żadna nie znała całej prawdy o życiu Willema.
Szczególnie Mientje, ta męczennica, która chciała uchronić dzieci przed poglądami męża. A mąż wychodził do pracy i zajmował się papierami. Papierami, listami, tabelkami. Między wierszami dowiadujemy się, że każda lista to kolejni Żydzi i inni wrogowie Niemców torturowani i trafiający do obozów. Willem miał w sumie czyste ręce i za te czyste ręce otrzymał karę śmierci (niewykonaną). Denerwowała mnie ta oszczędność opisów działalności esesmana, ale taki był cel autora.
Pokazał nam Willema jako zwyczajnego człowieka, ze słabościami, z dużym brzuchem, z kochanką, z durnymi poglądami. To nie był potwór z horroru. To był człowiek, który przykładał rękę do potwornych rzeczy.
Hertmans chciał go poznać, chciał go zrozumieć. Na pewno poznał. Na pewno poskładał obrazek z pogubionych wcześniej klocków. Czy zrozumiał? A czy ktokolwiek potrafi?
Trudna, ale satysfakcjonująca lektura.

Nie tylko ludzie mają tajemnice. Sekrety kryją się w ścianach starych domów, w pomieszczeniach i przedmiotach zostawionych przez poprzednich mieszkańców. Są nawiedzone domy, są domy, w których doszło do strasznych zbrodni, są też domy tylko na pierwszy rzut oka zwyczajne.
"Francuski wypolerowany kamień i flamandzka gipsowa głowa". Gdy Stefan Hertmans dowiedział się, że na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są utwory, które wymykają się ze znanych ram, z szufladek, z ograniczeń gatunkowych. Interpretacja wtedy nie jest prosta, błądzi meandrami myśli, tropów, odniesień. To przypadek tego literackiego drobiazgu.
Bohaterka, zuch-dziewczyna, Zuszka, żyła w świecie miękkim i przyjaznym. Jej matką była studnia, ojcem dąb, wiatr babcią, wszędzie duch Leśmiana. Dobro i piękno, cisza i spokój. Nagle ciepła kobiecość spotkała zimną męskość, miękkość zetknęła się z kanciastością. Pojawił się Wiśnia, a Zuszka do niego jak ćma do ognia, jak ślepiec do światła, jak słabość do siły, jak pytanie do odpowiedzi. A co, jeśli ogień niszczy, słabość nie jest słabością, a pytanie powinno szukać innych odpowiedzi? Zuszka zapomniała, że "wszystko ma swój zacieniony brzeżek"...
Dla mnie sednem utworu jest refleksja na temat męskości i kobiecości. Czasem dopełniających się, czasem mocno skontrastowanych. Gdzie jest granica między bliskością a zatraceniem się? Kiedy powiedzieć "dość", by otulające ramiona nie zamieniły się w sidła? Kiedy cofnąć się, by nie zderzyć się z konstatacją: "bo mnie już nie ma, same okruszki zostały"?
Na szczęście są kobiety. Dziewczyna jak malina i cała gromada wiedźm, czyli mądrych kobiet, mądrych życiową mądrością, płynącą z porodów, złamanych serc, razów i uniesień. Są kwintesencją siostrzeństwa, trwania ramię w ramię, solidarności, tego "my przeciwko światu".
Ten utwór to poetycka proza, mieszanka realizmu z fantastyką i magią, językowa maestria, która zachwyca i zostawia z mądrością, że w życiu, które jest stratą, "siebie nie sposób stracić".

Są utwory, które wymykają się ze znanych ram, z szufladek, z ograniczeń gatunkowych. Interpretacja wtedy nie jest prosta, błądzi meandrami myśli, tropów, odniesień. To przypadek tego literackiego drobiazgu.
Bohaterka, zuch-dziewczyna, Zuszka, żyła w świecie miękkim i przyjaznym. Jej matką była studnia, ojcem dąb, wiatr babcią, wszędzie duch Leśmiana. Dobro i piękno, cisza i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczęłam czytać "Widok z okna w podróży służbowej" i przypomniałam sobie wczesne filmy Polańskiego. Tam jednym z wiodących motywów było podglądactwo, to trwanie z okiem przy dziurce od klucza, by zobaczyć coś, co normalnie jest ukryte. I ja czułam się trochę jak intruzka w pokojach hotelowych, pasażerka na gapę w podróżach służbowych. Intrygujące doświadczenie.
37 lat w zawodzie, 500 podróży. Od Poznania po Hagę, od Pobierowa po Vancouver. Miasta się powtarzają, doświadczenia są inne. Lęk przed zapachem starej boazerii, Lubliniec i wspomnienie Aktion E. Wiadomość o śmierci Cohena usłyszana w berlińskim hotelu i rzeki mleka i piwa w Lillehammer. "Zapach łóżka i mydła taki sam jak zapach serka na śniadanie" w Lubece i rozważania o feminatywach wszędzie. Depresja jako miejscowa specjalność Budapesztu i skrzypek w Berlinie. Dziwne i ciężkie sny, przemyślenia o Eribonie, Tokarczuk czy Houellebecqu.
"Patrzę więc na kopię kopii widoku już widzianego" - pisze Inga Iwasiów i czytelnik ma podobne wrażenie. Nie ma w tej książce jakichś spektakularnych wydarzeń, zaskakujących zwrotów akcji czy wielu zabawnych anegdot. Bywa monotonnie, ale nie nudno. Jest coś hipnotyzującego w tych sprawozdaniach z podróży, w tej garści przemyśleń na tematy różne. Autorka pokazuje nam swój wycinek świata, swoją percepcję, swój ogląd rzeczywistości, mówiąc przy okazji coś istotnego o życiu. Do tego dołącza czarno-białe zdjęcia, bardzo klimatyczne, które można długo studiować.
Zbiór zamyka podróż do Gorzowa Wielkopolskiego, w którym mieszkam od 2001 roku. Autorka dostała pokój z widokiem na śmietnik - nie ukrywam, lepszego podsumowania tego miasta nie trzeba szukać...
"Widok z okna w podróży służbowej" nie jest pewnie lekturą dla każdego, ale polecam dołączenie do wędrówki autorki, bo to ciekawe doświadczenie czytelnicze.

Zaczęłam czytać "Widok z okna w podróży służbowej" i przypomniałam sobie wczesne filmy Polańskiego. Tam jednym z wiodących motywów było podglądactwo, to trwanie z okiem przy dziurce od klucza, by zobaczyć coś, co normalnie jest ukryte. I ja czułam się trochę jak intruzka w pokojach hotelowych, pasażerka na gapę w podróżach służbowych. Intrygujące doświadczenie.
37 lat w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są utwory, w których od razu się zakochujemy, które uwodzą historią lub frazą od pierwszej strony. "Idealny czas na smuteczek" do nich nie należy, tu zachwyt wzrasta powoli, tak jak stopniowo odsłaniają się istotne mądrości życiowe.
Chizu jest młoda i to młoda ostentacyjnie wręcz, podkreśla swą gładkość i to, że jest na początku drogi. Tyle że nie wie, dokąd zmierza, a koniec drogi wydaje jej się tak odległy, że nie musi o nim myśleć. Przyjeżdża do Tokio, gdzie zamieszkuje u pani Ginko, starszej od siebie o 50 lat. Przy niej łatwo manifestować młodość... Chizu jest bezczelna i niedelikatna, nie rozumie starszej pani, wyśmiewa jej relacje z równie starym przyjacielem. Pani Ginko znosi ataki młodości ze stoickim spokojem, żyje po swojemu, ba, potrafi cieszyć się życiem. Początkowo oschłość i brak pomysłu na życie Chizu mnie irytowały. Później zrozumiałam zamysł autorki. Przecież atak często maskuje strach. Chizu boi się życia. Boi się tego, że rozczaruje się swoimi wyborami, więc nie wybiera. Boi się utraty miłości, więc wyprzedza fakt wiążąc się z "nierokującymi". Boi się starości, więc ją wyśmiewa.
Młodość i starość. Dwie strony barykady. Przeciwieństwa. Trudność w porozumieniu. W rzeczywistości - tak są sobie bliskie, tak wiele mogą od siebie czerpać. Pani Ginko wie, że życie składa się z pożegnań. Im szybciej to zrozumiemy, im szybciej się z tym pogodzimy, tym mniej zgorzkniali będziemy. Wspomnienia o kotach, wspomnienia o minionym życiu - nawet jeśli czasem bolą, dobrze je mieć.
W tomie jest też króciutkie opowiadanie "Nowy początek" - o tym, jak wiele w ludzkim życiu zmienia perspektywa. Czasem warto spojrzeć na siebie, na swój los oczami kogoś innego. Da to siłę na pogodzenie się z sobą albo na zmianę wszystkiego.
Przeczytajcie te niespieszne, mądre, trochę smutne, ale właśnie mądrze smutne historie. Mnie urzekły.

Są utwory, w których od razu się zakochujemy, które uwodzą historią lub frazą od pierwszej strony. "Idealny czas na smuteczek" do nich nie należy, tu zachwyt wzrasta powoli, tak jak stopniowo odsłaniają się istotne mądrości życiowe.
Chizu jest młoda i to młoda ostentacyjnie wręcz, podkreśla swą gładkość i to, że jest na początku drogi. Tyle że nie wie, dokąd zmierza, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są dzieła - kamienie milowe w historii literatury. Albo są nowatorskie i przełomowe, albo są dowodem na geniusz autora. Talent Czesława Miłosza dyskusji nie podlega, dorobek twórca ma ogromny, dlatego cieszą kolejne wznowienia jego dzieł.
"Ocalenie" uznaje się za jeden z najważniejszych tomów poezji polskiej XX wieku. Zbiór wierszy z lat 1931-1945 prezentuje nam różne fazy artystyczne i różne tematy interesujące młodego i dojrzalszego poetę. Katastrofizm obecny w tych początkowych dziełach, groza pierwszej wojny przekładająca się na lęk przed kolejną, później refleksje człowieka przytłoczonego "apokalipsą spełnioną". Miłosz prezentuje swoją postawę wobec cierpienia, ustawia się w opozycji wobec mitu ofiary, dalekie jest mu straceńcze działanie.
Czytamy ten zbiór jak pamiętnik z przeszłości poety. Poety - kronikarza dziejów, poety, który zastanawia się nad rolą sztuki w strasznych czasach. Tak, tego w tych wierszach jest najwięcej. Sztuka, która ocala człowieka i człowieczeństwo, jest świadectwem czasów i czynów. To tak bardzo przecież widać w "Campo di Fiori", przejmującym wierszu wyrosłym z powstania w getcie warszawskim, tym oskarżeniu obojętnych na cierpienie innych. To poeta ma być strażnikiem pamięci, moralistą rozstrzygającym co dobre, a co złe. Trudna to rola, brzemię często nie do udźwignięcia, o czym Miłosz pisze w wierszu "W Warszawie".
Czesław Miłosz nie jest moim ulubionym poetą, ale są takie jego wiersze, które mnie zachwycają. Tom "Ocalenie" zawiera sporo z nich. W dodatku to wydanie jest tak piękne, opatrzone reprodukcjami autografów i maszynopisów autora oraz bardzo ciekawym posłowiem Andrzeja Franaszka. Jest tu też bardzo skrupulatna nota edytorska, w której Mateusz Antoniuk prezentuje wcześniejsze losy tomu i wydania, na którym bazuje obecne, ze wskazaniem zmian w zapisie chociażby.

Polecam wszystkim wrażliwym duszom!

Są dzieła - kamienie milowe w historii literatury. Albo są nowatorskie i przełomowe, albo są dowodem na geniusz autora. Talent Czesława Miłosza dyskusji nie podlega, dorobek twórca ma ogromny, dlatego cieszą kolejne wznowienia jego dzieł.
"Ocalenie" uznaje się za jeden z najważniejszych tomów poezji polskiej XX wieku. Zbiór wierszy z lat 1931-1945 prezentuje nam różne fazy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Rozruszaj swój mózg Anders Hansen, Carl Johan Sundberg
Ocena 7,6
Rozruszaj swój... Anders Hansen, Carl...

Na półkach:

Nie ma chyba osoby, która nie zna hasła "ruch to zdrowie". Wszyscy znają, wszyscy zapewne się z nim zgadzają, natomiast z realizacją, czyli ruszaniem się dla zdrowia, bywa różnie. Wiem, też tak mam.
Ile razy mówiliśmy sobie - zacznę od 1 stycznia, zacznę od następnego miesiąca, zacznę od następnego tygodnia? Wiele razy. Słaba wola, słomiany zapał, lenistwo. Przyczyn jest sporo. Sporo jest też różnych poradników, które mogą pomóc zagubionemu we mgle, ale chcącemu zmiany.
Jednym z nich jest pozycja "Rozruszaj swój mózg" Andersa Hansena i Carla Johana Sundberga. Już tytuł jest zachęcający, łączy bowiem fizyczność z umysłem, podkreśla, że ruszenie tyłka z kanapy dobrze zrobi i tyłkowi, i mózgowi. Gdy w dodatku na początku dowiadujemy się o regule "złote pół godziny", sprawa wydaje się jeszcze atrakcyjniejsza. Pół godziny? Tyle to dam radę :). Żeby nie było - pół godziny dziennie cudów nie zdziała, ale może być początkiem zmiany na lepsze.
Ruch przyspiesza krążenie i w nogach, i w głowie. To może zapobiec demencji, wzmóc koncentrację i sprawić, że mózg będzie pracował efektywniej. Autorzy uważają, że ruch jest też zbawienny w leczeniu ataków paniki i fobii, a nawet depresji (ale tu byłabym ostrożna, bo zbyt to bliskie obśmianemu wszędzie "masz depresję - pobiegaj"). Uspokajam - autorzy nie proponują ruchu zamiast leków.
Twórcy poradnika dowodzą, że nigdy nie jest za późno na podjęcie działań w celu poprawy zdrowia kompleksowo - ciała i umysłu. Robią to w sposób przejrzysty i nienachalny, powołując się na badania i statystyki, proponują konkretne działania i sprawdzone pomysły.
Od czytelnika zależy, co zrobi z tymi radami. Ja w każdym razie idę na spacer z psem. Co najmniej półgodzinny.

Nie ma chyba osoby, która nie zna hasła "ruch to zdrowie". Wszyscy znają, wszyscy zapewne się z nim zgadzają, natomiast z realizacją, czyli ruszaniem się dla zdrowia, bywa różnie. Wiem, też tak mam.
Ile razy mówiliśmy sobie - zacznę od 1 stycznia, zacznę od następnego miesiąca, zacznę od następnego tygodnia? Wiele razy. Słaba wola, słomiany zapał, lenistwo. Przyczyn jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Te wakacje to dobry czas na spróbowanie bycia kimś innym niż do tej pory. Może nawet bycia kimś innym niż naprawdę".

Maks jest pisarzem, który - jak się okazuje - sławę zbudował na kłamstwie. Ida jest tłumaczką świeżo po nieromantycznych zaręczynach, z całą masą problemów emocjonalnych, które sprawiają, że traci grunt pod nogami. Pola takich problemów nie ma, a ma za to bogatego ojca i willę w Toskanii, w której nasi bohaterowie mają szansę na wyjście z życiowego chaosu.
Lato, słońce, beztroska. Do tego Julian z kartami tarota, które trochę jak te wiedźmy u Szekspira - coś szepną, a człowiek wyciąga nie zawsze dobre wnioski...
Sporo tu rozważań o przyjaźni, o związkach, wreszcie o branży wydawniczej, która rządzi się specyficznymi prawami. Bywa zabawnie, bywa refleksyjnie, bywa smutno. Proporcje wyważone idealnie.
"Taśmy rodzinne", debiut Macieja Marcisza, pokochałam, "Książkę o przyjaźni" polubiłam, ta plasuje się pomiędzy. Bohaterowie, młodsi ode mnie naście lat, mierzą się z trochę innymi problemami, ale doskonale ich rozumiem. Snują rozważania o tym, jak różnie wyposaża nas życie, jak często stoimy na rozdrożu, jak budujemy swoją tożsamość czerpiąc garściami z cudzych doświadczeń...
Czy my decydujemy o swoim życiu? Gwiazdy? Data urodzenia? Przypadek? Czy karty tarota mówią prawdę? Bohaterowie szukają odpowiedzi na te i inne pytania pod słonecznym niebem Toskanii. Czy je odnajdą? Sprawdźcie, przeczytajcie, naprawdę warto!

"Te wakacje to dobry czas na spróbowanie bycia kimś innym niż do tej pory. Może nawet bycia kimś innym niż naprawdę".

Maks jest pisarzem, który - jak się okazuje - sławę zbudował na kłamstwie. Ida jest tłumaczką świeżo po nieromantycznych zaręczynach, z całą masą problemów emocjonalnych, które sprawiają, że traci grunt pod nogami. Pola takich problemów nie ma, a ma za to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ziemia w Teheranie drży. Sypią się budynki, sypią się relacje międzyludzkie, sypią się ulotne nitki życia. Ziemia usuwa się spod nóg, a dla Szadi, która jest na głodzie, trzęsienie wydaje się najmniejszym problemem. Zostawia zdenerwowaną matkę, braci (Babaka - dziecko miłości, Arasza - brzydki przypadek, dobrze, że nie było kolejnego, bo urodziłby się pewnie szympans) i rusza w wędrówkę zniszczonymi ulicami miasta. Szuka szalonej babci, próbuje dotrzeć do kumpla, który po raz kolejny chce się zabić, a przede wszystkim szuka dragów, bo głód narkotykowy niczym małe zwierzątko przemieszcza się po jej wnętrznościach.
Mija ruiny, mija ludzi, którzy próbują uciec, mija służby porządkowe, które ów porządek chcą przywrócić pałowaniem niepokornych. Patrzymy na Teheran oczami Szadi, rzeczywistość filtrowana jest przez jej emocje i jej wrażliwość. To nie jest bohaterka, którą się polubi, to nie jest świat, który się polubi. To powieść, która sama niesie. Gdybym miała wskazać ulubioną scenę, byłaby to Szadi w środku armagedonu słuchająca piosenki "Christmas Card From A Hooker In Minneapolis" Toma Waitsa.

Ziemia w Teheranie drży. Sypią się budynki, sypią się relacje międzyludzkie, sypią się ulotne nitki życia. Ziemia usuwa się spod nóg, a dla Szadi, która jest na głodzie, trzęsienie wydaje się najmniejszym problemem. Zostawia zdenerwowaną matkę, braci (Babaka - dziecko miłości, Arasza - brzydki przypadek, dobrze, że nie było kolejnego, bo urodziłby się pewnie szympans) i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czym jest nieśmiertelność? Marzeniem wielu, tajemnicą, możliwością uchwycenia czynu, gestu, człowieka - na wieczność.
Delikatny gest dłoni, ni to machnięcie, ni to skinienie, wykonany przez 60-letnią kobietę na basenie, staje się początkiem wielopłaszczyznowej opowieści zamieszkanej przez prawdziwych i fikcyjnych bohaterów.
Agnes ma męża, córkę i siostrę. Niby niczego jej nie brak, ale szuka samotności, ucieczki od życia, w którym obsesja uwieczniania i zapamiętywania. Siostra - uwikłana w relację z młodszym kochankiem, później wybiera równie niestandardowo. Mąż - cóż, trochę zagadka, trochę dupek. W ich życie wplecione są opowieści o wielkich tego świata, szczególnie o Goethem i Bettinie, która poprzez związek ze starym poetą chciała osiągnąć nieśmiertelność. Sporo tu refleksji o naturze miłości i o cierpieniu, fundamencie jestestwa.
Najważniejsza jednak jest tytułowa nieśmiertelność, którą Kundera dzieli na tę osiąganą dzięki pamięci ludzi nas znających i na tę dzięki pamięci tych, którzy nas nie znali. Drugi przypadek dotyczy artystów, tych często śmiesznych nieśmiertelnych, którym "wypomina" się grzechy życia, zapominając, że to dzieła powinny przemawiać, a nie życiorysy. Artysta marzy o nieśmiertelności, a ona jest "wiecznym procesem sądowym", odgrzebywaniem prywatnych listów, wstydliwych tajemnic, wystawianiem na widok publiczny każdej słabości...
Uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić.

Czym jest nieśmiertelność? Marzeniem wielu, tajemnicą, możliwością uchwycenia czynu, gestu, człowieka - na wieczność.
Delikatny gest dłoni, ni to machnięcie, ni to skinienie, wykonany przez 60-letnią kobietę na basenie, staje się początkiem wielopłaszczyznowej opowieści zamieszkanej przez prawdziwych i fikcyjnych bohaterów.
Agnes ma męża, córkę i siostrę. Niby niczego jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W "Spotkaniu" Kundera prezentuje wielkich świata kultury i ich dzieła - zachwyca się, dyskutuje, czasem się z nimi kłóci. Nie znałam Kundery - eseisty, ale cieszę się, że go poznałam.
Fizyczność i bebechowatość malarstwa Bacona dialoguje tu z rozstrojem jelitowym przesłuchiwanej dziewczyny. Dostojewski odsłania świat śmiechu bez humoru. Wzniosłe piękno śmierci psa u Céline'a obok farmerów z islandzkiej powieści, którzy obserwują się przez lornetki, by nie czuć samotności. "Tworki" Bieńczyka, który jest tłumaczem tej (i nie tylko) książki Kundery. Muzyka Janáčka wpisana w geny estetyczne autora...
Szczególnie cenne wydają mi się refleksje o literaturze jako takiej, o tym, że historia literatury jest "patchworkiem skrojonym z urywkowych obrazów, które czystym przypadkiem każdy z tysięcy czytelników dla siebie wytwarza". Bo przecież ilu czytelników, tyle opinii, dla jednych mistrzostwo, dla innych ledwie przeciętność, a co ciekawe, oceny mogą zmieniać się jak w kalejdoskopie. O tym jest najlepsza część, "Czarna lista...", w której wychodząc od manifestu Apollinaire'a, w którym artysta rozdawał innym twórcom "g*wna" i "róże", Kundera rozważa, jak płynna może być granica między tymi trofeami...
Tom kończy świetna analiza dwóch utworów Malapartego, która przekonała mnie, by "Skórę" znacznie przesunąć w kolejce stosu "do przeczytania ".
"Spotkanie" było kolejnym świetnym spotkaniem z Kunderą.

W "Spotkaniu" Kundera prezentuje wielkich świata kultury i ich dzieła - zachwyca się, dyskutuje, czasem się z nimi kłóci. Nie znałam Kundery - eseisty, ale cieszę się, że go poznałam.
Fizyczność i bebechowatość malarstwa Bacona dialoguje tu z rozstrojem jelitowym przesłuchiwanej dziewczyny. Dostojewski odsłania świat śmiechu bez humoru. Wzniosłe piękno śmierci psa u...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

31 lipca Toni postanawia, że dokładnie za rok zakończy swoje życie.
Bo co jest nie tak z życiem Toniego?
Jest nauczycielem, który pracuje, żeby dostawać pensję, nie czerpie przyjemności z tego zajęcia i - broń Boże - nie czuje misji. Ma matkę w domu opieki, byłą żonę, syna, który jak nikt potrafi wyprowadzić go z równowagi, brata, którego nienawidzi i jednego kumpla. Prowadzi dziennik człowieka, który żegna się z życiem, więc opowiada o nim bez sentymentów i kłamstw. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, dostajemy więc refleksje na temat dorastania w nieszczęśliwej rodzinie: niekochający się rodzice, rozdający ciosy werbalne i fizyczne na prawo i lewo, brat, który pojawił się na świecie i to było jego największą przewiną. Później nie jest lepiej, bo żona miała być spełnieniem marzeń, a - cóż - nie była. Toni robi nieustający rachunek sumienia, punktuje błędy innych, punktuje i swoje.
Jak spędzić ostatni rok życia? Na rozmyślaniach i zamykaniu ważnych spraw. Ale co, jeśli to życie rozpycha się poza wyznaczone linie? Problemy kumpla, dawna dziewczyna, tajemnicze anonimy. Przede wszystkim są jednak rozważania o samobójstwie. Trudno jest, czytając o człowieku, który chce się zabić, nie myśleć o własnych poglądach...
Nie polubiłam Toniego, ale przecież wcale nie musiałam tego robić. Rozumiem jego emocje, w wielu się odnajduję, rozumiem też jego decyzje, chociaż nie z wszystkimi się zgadzam.
Dziennik podzielony na miesiące zbliża nas do finalnej daty. Wynoszenie z domu ukochanych książek i zostawianie ich w przypadkowych miejscach to powolne żegnanie się z życiem. Paradoksalnie, nie ma tu pokładów smutku, bo Toni jest w stanie dostrzegać piękno świata, zaklęte chociażby w małych ptaszkach - jerzykach, które powracają na hiszpańskie niebo.
Piękna powieść.

31 lipca Toni postanawia, że dokładnie za rok zakończy swoje życie.
Bo co jest nie tak z życiem Toniego?
Jest nauczycielem, który pracuje, żeby dostawać pensję, nie czerpie przyjemności z tego zajęcia i - broń Boże - nie czuje misji. Ma matkę w domu opieki, byłą żonę, syna, który jak nikt potrafi wyprowadzić go z równowagi, brata, którego nienawidzi i jednego kumpla....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

O czym jest ta powieść? O Elisabeth i Jacku, którzy byli bratnimi duszami, zakochali się od pierwszego wejrzenia, a później coś nie wyszło. Albo o tym, że można mieć obsesję na punkcie braku, pustki, nicości i szukać sobie placebo. Albo o tym, że rozniecanie płomieni to zawsze ryzyko. Albo o tym, że życie jest zdrowo porąbane...
Jak to możliwe, że w powieści, która ma 765 stron, nie ma ani jednej zbędnej? Ani jednego niepotrzebnego bohatera, wydarzenia, ba, chyba i zdania? Przez tę historię się płynie, chociaż dawno nie czytałam nic, co aż tak by mnie przygnębiło. Jack, niepoprawny romantyk, który tak bardzo chce być kochany, że zapomina o własnych potrzebach. Artysta, którego dzieła skrywają tajemnicę łamiącą serce. Elisabeth, cierpiętnica ukrywająca to pod maską perfekcjonistki, grająca na uczuciach męża i własnych. Och, jak pokochałam jego i jak znielubiłam ją, z każdą kolejną kartką rozumiejąc więcej i więcej.
Tyle tu rozważań na temat psychologii, na temat placebo, które jest odpowiedzią na nasze lęki i marzenia, na temat tego, czy miłość faktycznie istnieje, bo to może kolejna maska, którą zakładamy ze strachu przed samotnością...
Tu też bardzo mocno zarysowane są wpływy rodziny na to, jacy jesteśmy. Jack i Elisabeth wychowywali się w kompletnie różnych rodzinach, okropnych w zupełnie inny sposób, a to, jak Nathan Hill odsłania karty przeszłości - dzieci i rodziców - och, wspaniałe to. Im szybciej człowiek uświadomi sobie, że w dużej mierze jest utkany z oczekiwań, rozczarowań i lęków rodziców, tym łatwiej będzie mógł choć spróbować odciąć się od tego balastu. A wtedy tylko krok do uwierzenia, że pełnia miłości może wyrazić się w - niepełnym - zdaniu "chodź ze".
Prawda to czy placebo?
Wspaniała powieść.

O czym jest ta powieść? O Elisabeth i Jacku, którzy byli bratnimi duszami, zakochali się od pierwszego wejrzenia, a później coś nie wyszło. Albo o tym, że można mieć obsesję na punkcie braku, pustki, nicości i szukać sobie placebo. Albo o tym, że rozniecanie płomieni to zawsze ryzyko. Albo o tym, że życie jest zdrowo porąbane...
Jak to możliwe, że w powieści, która ma 765...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Masz problem? Wysłucham cię". Tak brzmi ogłoszenie, które tajemniczy narrator tej dziwnej powieści umieszcza w prasie i cierpliwie czeka na klientów. Później równie cierpliwie słucha zaskakujących wyznań, które zwykle trudno przechodzą przez usta. Czasem jednak trzeba się wygadać, a najlepiej do tego nadaje się ktoś anonimowy. Ale co dzieje się, gdy spowiadamy się diabłu? Teoretycznie - nic dobrego, ale jeśli życie boli, to zmierzanie ku śmierci, diabelskie popchnięcie w jej kierunku - może jest wybawieniem?
Śmierć jest tu główną bohaterką. Śmierć Marata z obrazu Davida, śmierć Holofernesa, którego ściętą głowę uwiecznił Klimt, a zabójczynię, Judytę, postać z obrazu trzymającą ową głowę, pisarz uczynił echem podobieństwa w bohaterkach historii. To tylko wierzchołek tematu, śmierć jest tu wszędzie.
Śmierć i sztuka - przewijające się przez karty powieści, na każdym kroku udowadniające swoje związki. Diabeł czyha na ludzkie słabości, uwodzi opowieściami o życiu i sztuce, a ludzie delikatne sugestie odejścia z tego świata traktują jak własne decyzje.
To dziwna powieść. Mroczna, sensualna, zapraszająca do różnych interpretacji. Za serce chwyciły mnie fragmenty dotyczące dzieł sztuki, szeroko pojętej kultury, a dodatkowo - wspomnienie Cheta Bakera, którego utwór "My Funny Valentine" słucham teraz w zapętleniu.

"Masz problem? Wysłucham cię". Tak brzmi ogłoszenie, które tajemniczy narrator tej dziwnej powieści umieszcza w prasie i cierpliwie czeka na klientów. Później równie cierpliwie słucha zaskakujących wyznań, które zwykle trudno przechodzą przez usta. Czasem jednak trzeba się wygadać, a najlepiej do tego nadaje się ktoś anonimowy. Ale co dzieje się, gdy spowiadamy się diabłu?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wszyscy emigranci śnili te same sny", tęsknota za krajem mieszała się ze wspomnieniami grozy, od której uciekli. Gdy 20 lat mieszka się poza krajem, to czy nadal można go nazwać SWOIM?
Patronem "Niewiedzy" Kundera uczynił Ulissesa, który przez 20 lat marzył o powrocie do Itaki, a gdy marzenie się ziściło, zrozumiał, że prawdziwe życie to była podróż, a nie osiągnięty cel...
Emigranci odczuwają nostalgię, czyli cierpienie wywołane przez niespełnione pragnienie powrotu. Znamy ten temat z twórczości romantyków przede wszystkim, tu jednak potraktowany został przewrotnie.
Emigranci tęskniący mogą też być emigrantami, którzy dom odnaleźli gdzie indziej. Irena wraca do Pragi, ale nie potrafi odnaleźć się w świecie utkanym ze wspomnień. Josef czuje, że powinien chociaż odwiedzić rodzinę, która miała nieprzyjemności z powodu jego wyjazdu - ucieczki. Oboje mierzą się z czymś dziwacznym - z jednej strony zazdroszczono im tego, że mogli żyć pełnią życia na wymarzonym Zachodzie, a z drugiej traktowano ich trochę jak zdrajców...
Kundera skupia się na dwojgu dawnych znajomych, Irenie i Josefie, ale prezentuje nam gromadę innych bohaterów, których losy łączą się czasem w bardzo zaskakujący sposób.

Zachwyciła mnie ta niespieszna proza, ta ciekawa odsłona refleksji na temat emigrantów - ich miejsca w ojczyźnie i świecie.
Polecam bardzo!

"Wszyscy emigranci śnili te same sny", tęsknota za krajem mieszała się ze wspomnieniami grozy, od której uciekli. Gdy 20 lat mieszka się poza krajem, to czy nadal można go nazwać SWOIM?
Patronem "Niewiedzy" Kundera uczynił Ulissesa, który przez 20 lat marzył o powrocie do Itaki, a gdy marzenie się ziściło, zrozumiał, że prawdziwe życie to była podróż, a nie osiągnięty...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Niedaleko pada jabłko od jabłoni", "krew nie kłamie" - ile razy słyszeliśmy albo mówiliśmy te słowa? Bazują one na przekonaniu, że to, jacy jesteśmy, przejmujemy w genach, mogąc za swój charakter dziękować rodzicom lub mieć do nich pretensje.
Na takiej glebie wyrosła eugenika. Według niej alkoholizm, obłęd, rozwiązłość (lista długa), biorą się z niskiej inteligencji rodziców, matek przede wszystkim. Stąd krótka droga do przymusowej sterylizacji, bo na przykład "trzy pokolenia imbecyli wystarczą" (to cytat!). Dzieci takich matek odbierano i umieszczano w przytułkach, w których tak naprawdę z góry skazane były albo na straszny los, albo na szybką śmierć.
Tak płynęły lata, aż wreszcie znalazła się grupa psychologów, która postanowiła bliżej przyjrzeć się tym dzieciom i po serii eksperymentów odkryła, że jeśli takie dzieci otoczy się troską, ich IQ może wzrosnąć, a czynnik środowiskowy "naprawia" wiele kwestii.
Reportaż Marilyn Brookwood prezentuje żmudną pracę psychologów, to błądzenie czasem po omacku, niechęć świata, który lubi szufladkować. Trudno czyta się historie dzieci spisanych na straty, leżących samotnie w łóżeczkach, wokół których tacy sami nieszczęśnicy, a jeszcze dalej dorośli, dla których takie dzieci były tylko kłopotem. Dlatego szacunek należy się tym, którzy szukali odpowiedzi na pytania przemijające wcześniej bez echa.
Drobiazgowość faktograficzna i dbałość o szczegóły nie czynią z "Sierot z Davenport" łatwej lektury, ale warto się z nią zmierzyć.

"Niedaleko pada jabłko od jabłoni", "krew nie kłamie" - ile razy słyszeliśmy albo mówiliśmy te słowa? Bazują one na przekonaniu, że to, jacy jesteśmy, przejmujemy w genach, mogąc za swój charakter dziękować rodzicom lub mieć do nich pretensje.
Na takiej glebie wyrosła eugenika. Według niej alkoholizm, obłęd, rozwiązłość (lista długa), biorą się z niskiej inteligencji...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W 2001 roku Danis Tanović nakręcił film "Ziemia niczyja". W skrócie: podczas wojny w Jugosławii bośniacki oddział gubi się we mgle i trafia na tytułową ziemię niczyją tuż obok wojsk serbskich. Po walce zostaje dwóch - Bośniak i Serb, w towarzystwie leżącego na minie wyskakującej rannego żołnierza. Gdy ten się ruszy, wszystko wybuchnie. Rozmowa tych, którzy nie tak dawno mogli być sąsiadami, przyjaciółmi, niemal braćmi, a w wyniku głupiej wojny stali się wrogami, to jeden z bardziej przejmujących antywojennych manifestów.
Myślałam o tym filmie podczas lektury porażającej "Windy Schindlera".
Czerwony Wieżowiec, który tak naprawdę jest dwoma 13-piętrowymi stykającymi się budynkami, z 4 windami "znanej światowej marki", od 1975 roku zamieszkiwany stopniowo przez rodziny serbskie, boszniackie, jugosłowiańskie i chorwackie. Osiem mieszkań na każdym piętrze. Znajomości, przyjaźnie, miłości. Wspólne słuchanie płyty "Morrison Hotel" The Doors, bałwan z fallusem, Tito z kartonu, plotki i zwyczajność. Wojna zmieniła wszystko.
Strzały w tył głowy, aresztowania, egzekucje bez sądu, ukrywanie się w mieszkaniu przez 3 lata i 7 miesięcy, matki czekające na synów, którzy nie wrócą, synowie, którzy na polu bitwy osuwają się w szaleństwo, zaginieni odnajdowani w masowych grobach...
Darko Cvijetić na niespełna 80 stronach opisał całe okrucieństwo i cały absurd wojny. Poetyckie obrazy łączą się z reporterską niemal, chłodną relacją, co daje mieszankę uderzającą w emocje z siłą tajfunu.
Ta doskonała książka zostanie ze mną na długo. Stojanka Kobas, dziewczynka z windy czy chłopak, który po wojnie z nikim i nigdzie nie zamienia się na miejsca - szczególnie.

W 2001 roku Danis Tanović nakręcił film "Ziemia niczyja". W skrócie: podczas wojny w Jugosławii bośniacki oddział gubi się we mgle i trafia na tytułową ziemię niczyją tuż obok wojsk serbskich. Po walce zostaje dwóch - Bośniak i Serb, w towarzystwie leżącego na minie wyskakującej rannego żołnierza. Gdy ten się ruszy, wszystko wybuchnie. Rozmowa tych, którzy nie tak dawno...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwóch braci. Amir i drugi, bezimienny. Uciekają z kraju, w którym wojna, głód i warunki, w których lepiej nie przebywać. Jadą do lepszego świata, do Europy. Nie wiemy, do którego kraju konkretnie trafiają, zresztą nazwa nie jest potrzebna. Tu wszędzie obco, niegościnnie i wcale nie tak bezpiecznie. Druty, zasieki graniczne, przerzucanie przez tę granicę, bariera graniczna i bariera językowa. Jeden z braci jedzie w skrytce stworzonej za silnikiem samochodu, drugi się gubi.
Strony, na których autor opisuje, co czuje człowiek, który jedzie upchnięty w samochodzie w pozycji nawet nie embrionalnej, bo ta by była wygodna - mrożą krew w żyłach. Wędrówka w śniegu, gdy but się rozpada. Głód, który doskwiera. Napotkani ludzie najczęściej są obojętni albo pomagają w sposób doraźny. Zdarza się wrogość i przemoc.
Uchodźcy mają niewiele bagażu materialnego, ale ten emocjonalny o ciężarze nie do wyobrażenia. Autor nie szczędzi czytelnikowi mocnych opisów, nie bawi się w niuanse. A skąd taki tytuł? Wyjaśnienie łamie serce.

Mam wrażenie, że to powinna być lektura obowiązkowa dla każdego. Otwiera oczy na palące kwestie społeczne, uczy empatii, budzi płomyczek buntu wobec rzeczywistości, która nie tak powinna wyglądać. Po lekturze zostają straszne obrazy pod powiekami, ale czasem taki wstrząs jest początkiem zmiany na lepsze.

Dwóch braci. Amir i drugi, bezimienny. Uciekają z kraju, w którym wojna, głód i warunki, w których lepiej nie przebywać. Jadą do lepszego świata, do Europy. Nie wiemy, do którego kraju konkretnie trafiają, zresztą nazwa nie jest potrzebna. Tu wszędzie obco, niegościnnie i wcale nie tak bezpiecznie. Druty, zasieki graniczne, przerzucanie przez tę granicę, bariera graniczna i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Są pewne schematy czy zabiegi literackie, które czytelnicy znają, a i tak czerpią przyjemność z lektury. Bo nie zawsze musi chodzić o zaskoczenie i gejzery emocji, czasem potrzebne jest zanurzenie się w opowieści, która otuli, pocieszy i wyśle sygnał: rozumiem cię.
W tym japońskim bestsellerze centralnym punktem jest biblioteka. Tam bibliotekarka z szóstym zmysłem, słabością do ciastek i wyrobów z filcu zawsze wie, czego potrzebuje czytelnik. Nieśmiała Tomoka, dla której praca w dziale odzieżowym nie jest sensem życia, księgowy Ryō, który chce zrealizować marzenie z dzieciństwa, ale boi się porażki, Natsumi, która urodziła dziecko i przestała liczyć się w pracy, Hiroya, który świetnie rysuje, ale szuka inspiracji, wreszcie Masao, dla którego emerytura wydaje się końcem życia.
Oni wszyscy albo stoją na rozdrożu, albo doszli do ściany. Przypadkowa książka pokazuje im szanse, które mogą wykorzystać. Najbardziej wzruszyły mnie dwie opowieści. Ta o matce, dla której ukochane dziecko staje się balastem w pracy i ta o emerycie, który kiedyś, jako oddany pracownik, nie miał czasu dla własnej córki, a teraz uświadamia sobie, co stracił...
Autorka w subtelny sposób przypomina nam, że porażka może zamienić się w sukces, że jedne zatrzaśnięte drzwi mogą uchylić inne, że nie ma czegoś takiego jak "resztka życia", bo każdy jego fragment jest ważny. Ktoś powie, że to proste, zbyt proste. Może. Ile jednak razy szukamy rozwiązań na końcu świata, a mamy je na wyciągnięcie ręki?
Michiko Aoyama dała mi porcję wzruszeń, których potrzebowałam i przypomniała mi, że przecież "każdy ma swoją historię".

Są pewne schematy czy zabiegi literackie, które czytelnicy znają, a i tak czerpią przyjemność z lektury. Bo nie zawsze musi chodzić o zaskoczenie i gejzery emocji, czasem potrzebne jest zanurzenie się w opowieści, która otuli, pocieszy i wyśle sygnał: rozumiem cię.
W tym japońskim bestsellerze centralnym punktem jest biblioteka. Tam bibliotekarka z szóstym zmysłem,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Według opowieści otwierającej tę książkę, to muzyka sprawiła, że wolne i nieokiełznane dusze oblekły się w ciała. Tylko w ten sposób mogły w pełni obcować z pięknem dźwięków. Od tej pory uwięzione są w kształtach, które żyją, mają marzenia, nadzieje i sporo rozczarowań...
"Wiem, kim jestem. Nikim ważnym w tej historii" - to mówi tytułowy stroiciel fortepianów, narrator, który jest tu przecież najważniejszy. Wirtuoz niewiele zdziała bez dobrze nastrojonego instrumentu, opowieść nie porwie, gdy narrator nieumiejętnie ją przedstawi.
Stroiciel, dojrzały mężczyzna, samotny jak czarny klawisz wśród przytulonych do siebie białych, snuje opowieść o sobie - cudownym dziecku, które urodziło się w nieodpowiedniej rodzinie, młodzieńcu zafascynowanym pewnym pianistą i rozczarowaniu zostawiającym rysę na duszy i na pięknym fortepianie. Rozmowy z wdowcem, którego żona miała talent i tajemnice, podróż do Nowego Jorku, wreszcie, czy przede wszystkim muzyka, która tu płynie z każdego niemal zdania - ach, piękna to lektura!
Historia stroiciela, "nikogo ważnego", to historia, w której możemy się przejrzeć jak w lustrze. Stracone szanse, ludzie, którzy zaskakują, gorzki smak porażki i przełamujący to smak pogodzenia się ze światem i z sobą. Nie jestem melomanką, ale muzyka jest dla mnie ważna. Bardzo więc przemówiły do mnie emocje człowieka, dla którego muzyka to życie. Podczas lektury słuchałam wspomnianych w niej kompozycji Rachmaninowa (z naciskiem na "Vocalise") czy wykonań Glenna Goulda i było to piękne dopełnienie.
Wydaje mi się, że w tej nostalgicznej opowieści nie ma jednego zbędnego zdania, a te, które zapełniają strony zapraszają do przemyśleń, otulają melancholią i smakują jak płatki śniegu roztapiające się na języku.

Według opowieści otwierającej tę książkę, to muzyka sprawiła, że wolne i nieokiełznane dusze oblekły się w ciała. Tylko w ten sposób mogły w pełni obcować z pięknem dźwięków. Od tej pory uwięzione są w kształtach, które żyją, mają marzenia, nadzieje i sporo rozczarowań...
"Wiem, kim jestem. Nikim ważnym w tej historii" - to mówi tytułowy stroiciel fortepianów, narrator,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to