-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-04-10
2024-04-10
Czy zmiana zawsze jest dobra?
Na to pytanie odpowiada w swojej książce Joanna Chmura - doświadczona psycholożka, trenerka, mówczyni.
Moja teoria o tym, że książki trafiają do nas w odpowiednim momencie, w tym przypadku znów się potwierdziła. ☺️
A przyznam, że kompletnie nie spodziewałam się tego po “To nawet lepiej” Joanny Chmury. Podobnych książek rozwojowych mam za sobą wiele i nie zawsze były to warte uwagi lektury. Podeszłam więc do niej z pewną rezerwą. Jednak ta książka zdecydowanie jest warta poświęconego jej czasu. Duża w tym zasługa autorki, która ma ogromny dar przekładania wiedzy psychologicznej na prozę życia. Pisze prosto i lekko, lecz z ogromną mocą.
Na swoim przykładzie ukazuje jak podejście do zmiany, gotowość lub jej brak mogą wpłynąć na samopoczucie czy nawet zdrowie. Podejmuje temat sabotowania własnego szczęścia, przy którym pomyślałam, że nie jest mi kompletnie potrzebny. Srogo się pomyliłam, bo nie zliczę ile razy przy tym rozdziale pomyślałam - To o mnie! Poza tym porusza również temat relacji z pieniędzmi, oswajania własnych lęków, relacji międzyludzkich, wyzbycia się krzywdzących schematów. Objaśnia kierując się ogromną wiedzą psychologiczną ale i mądrością życiową jak otworzyć się na zmiany.
Czyta się ( i słucha także) bardzo dobrze. Ta treść nie przygniata, nie frustruje. Inspiruje i zachęca do myślowej i życiowej zmiany w nienachalny sposób. Co bardzo się chwali. Joanna Chmura oddając czytelnikowi swoją książkę jednocześnie otula go płaszczem zrozumienia, oswaja wszelkie codzienne lęki i frustracje, krzywdzące schematy i błędne koła w których często nieświadomie tkwi.
Może nie jest to dla mnie książka przełomowa. Jednak bardzo jej potrzebowałam. I za tę lekturę jestem ogromnie wdzięczna.
I warto ją przeczytać. Serio! Jest prawdziwa i ludzka. Takie książki są potrzebne.
Bardzo chciałabym zachęcić Was do sięgnięcia po ten tytuł. Zależy mi jednak by jak najwięcej osób sprawdziło, bo może się okazać, że będzie to dla nich ważna i inspirująca lektura.
Jeśli korzystacie z Empik GO, Audioteki czy Storytel to zachęcam do włączenia sobie audiobooka. Czyta sama autorka i słucha się cudownie!
Czy zmiana zawsze jest dobra?
Na to pytanie odpowiada w swojej książce Joanna Chmura - doświadczona psycholożka, trenerka, mówczyni.
Moja teoria o tym, że książki trafiają do nas w odpowiednim momencie, w tym przypadku znów się potwierdziła. ☺️
A przyznam, że kompletnie nie spodziewałam się tego po “To nawet lepiej” Joanny Chmury. Podobnych książek rozwojowych mam za...
2024-04-22
Co za kontrowersyjna biografia!
Niepoprawna wręcz!
Warta jednak poznania. Poznania innego spojrzenia na kogoś, kto cieszył się nieskazitelną reputacją.
Przyznam, że mi Bogusław Kaczyński w dużej mierze kojarzy się Koncertem noworocznym, który oglądam co roku od bardzo bardzo dawna. Zawsze jawił mi się jako wielki pasjonat muzyki i sztuki.
Pamiętam, że kiedy ciężko zachorował spotkało się to z powszechnym zdumieniem.
Przecież tacy ludzie jak on nie chorują.
A kim był i jaki był naprawdę?
Zdecydowanie był osobowością telewizyjną wtedy kiedy jeszcze nie było to modne. Barwnym ptakiem. Swoim kwiecistym językiem trafiał do mas, i rozkochiwał ją w sobie. Postacią pomnikową. Nietykalną.
Natomiast Bartosz Żurawiecki bierze na tapet życie Bogusława Kaczyńskiego i nie przebiera w środkach ukazując go w innym, niezbyt pochlebnym świetle, jako mistrza autokreacji i mistyfikacji. Megalomana i mitomana, który był niebywale świadomy powiedzenia “jak cię widzą, tak cię piszą”. Kreował swój życiorys tak, by wypaść w jak najlepszym świetle. Idealizował swoje dzieciństwo, romantyzował czasy szkolne. Gładził wszystkie powodujące niezręczne pytania wyboistości. Myślę, że gdyby żył w świecie social media doskonale by się w nim odnalazł.
Autor nie bawi się w subtelności. Dość bezpośrednio daje do zrozumienia, że megalomania Kaczyńskiego miała konkretne podwaliny. Rozpościera przez czytelnikiem fasadowość jego wizerunku, odsłania to co skrzętnie skrywał przez całe życie. W sposób dość prześmiewczy i złośliwy. Stroni od poprawności i jest dość stronniczy.
Przyznam, że czyta się piekielnie dobrze. Lektura okazała się być dla mnie sporym zaskoczeniem.
Jednak czy taka biografia ma rację bytu, czy tak nieobiektywną publikację można nazwać biografią? Tu mam pewne wątpliwości. Jest jednak przełomowa, bo zrywa z wyidealizowanym wizerunkiem Bogusława Kaczyńskiego tak skrzętnie kreowanym przez dziesięciolecia w wywiadach, książkach i autobiografiach.
Myślę, że dla tej perspektywy warto sięgnąć po “Primadonnę”. Nawet jeśli głównego zainteresowanego jedynie kojarzycie z telewizji. Ta książka skutecznie podburzy ten obraz.
Co za kontrowersyjna biografia!
Niepoprawna wręcz!
Warta jednak poznania. Poznania innego spojrzenia na kogoś, kto cieszył się nieskazitelną reputacją.
Przyznam, że mi Bogusław Kaczyński w dużej mierze kojarzy się Koncertem noworocznym, który oglądam co roku od bardzo bardzo dawna. Zawsze jawił mi się jako wielki pasjonat muzyki i sztuki.
Pamiętam, że kiedy ciężko...
2024-05-20
Jeśli chodzi o książki rozwojowe to szczególny sentyment mam właśnie do książek Agnieszki Maciąg, które czytam od lat. Do niektórych wracam co jakiś czas. Czasem są ciekawostką, a czasem lekturą, która mnie otula i dzięki której czuję spokój. Często jednak są życiowym i niezwykle mądrym drogowskazem.
“Przemiana” Agnieszki Maciąg wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Tym razem autorka zabiera czytelnika w podróż do siły i wolności. I choć brzmi to dość górnolotnie, to po lekturze nabiera głębszego sensu. Bo to co kształtuje nas w życiu najbardziej to zmiany, to one właśnie dodają człowiekowi siły, dają mu wolność.
“Chociaż pragniemy łatwego i spokojnego życia, to właśnie przemiany kształtują nas jako ludzi – sprawiają, że wzrastamy, a nasza codzienność staje się pełniejsza. Przemiana to przestrzeń pomiędzy chaosem a spokojem.”
Lubię styl pisania Agnieszki Maciąg, jej łatwość w opowiadaniu historii istotnych i uczących człowieka uważności, przekazywaniu w nienachalny sposób życiowej mądrości. Autorka potrafi kilkoma zdaniami tchnąć w czytelnika nadzieję i siłę do zmiany, do poznawania siebie. Uczy jak otoczyć siebie opieką, jak dać sobie czas i traktować siebie z czułością, a w tym życiowej gotowości do zmiany.
W każdej swojej książce Agnieszka Maciąg oddaje czytelnikom cząstkę siebie i serce – także i z tej publikacji bije ogrom ciepła i dobra. Swoimi tekstami i filozofią życia przekonuje do uważnego życia, doceniania tego co mamy, do bycia odważnym i wrażliwym na otoczenie. Przez lata wypracowała swój własny i niepowtarzalny styl, snuje swoją opowieść o życiu z niesamowitą naturalnością i czułością. Opowiadając o własnych błędach i rozterkach daje przykład pięknej i inspirującej przemiany.
Ogromnie polecam!
Jeśli chodzi o książki rozwojowe to szczególny sentyment mam właśnie do książek Agnieszki Maciąg, które czytam od lat. Do niektórych wracam co jakiś czas. Czasem są ciekawostką, a czasem lekturą, która mnie otula i dzięki której czuję spokój. Często jednak są życiowym i niezwykle mądrym drogowskazem.
“Przemiana” Agnieszki Maciąg wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Tym...
2024-04-28
Obecnie w Polsce, lekkie i komfortowe powieści japońskie cieszą się zainteresowaniem polskich czytelników. Dość dużą popularnością wręcz.
I chyba zaczęło się to wszystko od “Ukochanego równania profesora” właśnie, którego trudno nie polubić.
Bo ta powieść taka jest. Ciepła, przyjemna, komfortowa. Niewymagająca lecz poruszająca. Ma coś w sobie ( matematykę), co przyciąga, uzupełnia. Ten pierwiastek wyjątkowości.
Opowiada prostą historię o profesorze matematyki, którego pamięć trwa osiemdziesiąt minut oraz jego nowej gosposi. Razem muszą odnaleźć się w codzienności i swoim towarzystwie. Każdego dnia na nowo, co osiemdziesiąt minut.
Przyznam, że lubię tę modę na miłą dalekowschodnią literaturę. Sprawia wiele czytelniczej przyjemności. Często traktuje o niezwykłości prozy życia, dostrzega jej niepowtarzalny smak. Codzienność w ujęciu Yoko Ogawy ma akurat zabarwienie matematyczne, okraszone baseballem. Jest pełna empatii, dbałości o rutynę, o to, by było miło. Czytelnik zanurzając się w tę historię, również może poczuć się zaopiekowany. Niemalże przytulony.
Matematyka, ten wcześniej wspomniany pierwiastek wyjątkowości w kontekście przełomowości, co prawda, taki wyjątkowy już nie jest. Jednak patrząc na tę konkretną historię, na jej zamysł jest jej największym walorem, nadającym rytm i sens spoiwem. Bo to matematyka właśnie jest elementem łączącym bohaterów z dwóch różnych światów, na poziomie komunikacji. Dzięki niej ich emocje są bardziej wibrują.
Obecnie w Polsce, lekkie i komfortowe powieści japońskie cieszą się zainteresowaniem polskich czytelników. Dość dużą popularnością wręcz.
I chyba zaczęło się to wszystko od “Ukochanego równania profesora” właśnie, którego trudno nie polubić.
Bo ta powieść taka jest. Ciepła, przyjemna, komfortowa. Niewymagająca lecz poruszająca. Ma coś w sobie ( matematykę), co przyciąga,...
2024-06-01
“Demony Babiej Góry” sprawiają wiele czytelniczej satysfakcji. To wielowątkowa kryminalna rozrywka, której kwintesencja tkwi w ludowości. To ona poniekąd jest motywem przewodnim, przyczyną i skutkiem. Odbija się echem raz po raz i nie daje o sobie zapomnieć. Ani wtedy, ani teraz. Nie jest ani dobra, ani zła. Spowija ją mgła, w której granice moralności się zacierają.
To też historia na wskroś polska, małomiasteczkowa, w której rodzime przywary wybrzmiewają w niedopowiedzeniach, w zasznurowanych ustach, w wymowności spojrzeń. Bo czające się w oczach bohaterów tajemnica, strach ale i mrok są niczym trudne do przeoczenia znaki. Niepokojące lecz trudne do uwierzenia.
“Demony Babiej Góry” są powieścią niezwykle klimatyczną, w którą z łatwością można wsiąknąć. Diabeł tkwi w szczegółach i Irena Małysa doskonale daje to odczuć podczas lektury. Pisarka zadbała o to, by czytelnik nie nudził się ani przez chwilę. I choć intryga rzeczywiście skonstruowana została bardzo dobrze to osobiście zachwycam się warstwą językową. To ona nadaje jej kolorytu, aury tajemnicy, niepowtarzalności. Zarówno na poziomie narracji jak i dialogów autentyczność jest ogromnym atutem.
“Demony Babiej Góry” sprawiają wiele czytelniczej satysfakcji. To wielowątkowa kryminalna rozrywka, której kwintesencja tkwi w ludowości. To ona poniekąd jest motywem przewodnim, przyczyną i skutkiem. Odbija się echem raz po raz i nie daje o sobie zapomnieć. Ani wtedy, ani teraz. Nie jest ani dobra, ani zła. Spowija ją mgła, w której granice moralności się zacierają.
To też...
2024-06-01
Tim James w swojej nowej książce “Przypadkiem” bierze na tapet wszelkie niezamierzone, nieoczekiwane i często bardzo niehigieniczne zbiegi okoliczności, które zmieniły świat. I robi to doskonałym, lekkim stylu.
To publikacja idealna dla pasjonatów nauki samej w sobie. Doskonała dla tych, których nużą długie naukowe wywody. Tim James stawia na zwięzłość i klarowność! I jest przy tym szalenie zabawny!
Z tej książki dowiesz się
jak przypadkiem odkryto m.in:
· telefon,
· rozrusznik serca,
· proch strzelniczy,
· antybiotyki,
· gumową oponę,
· a nawet Viagrę.
Dzieli odkrycia na cztery kategorie i tak wyszczególnia odkrycia wynikające z:
niezdarności, nieszczęścia i porażki, niespodzianki czy momentów EUREKI. Ten dość trafny podział daje czytelnikowi pełen obraz wymiaru przypadkowości naukowych odkryć. Uzmysławia jak niewiele może zależeć od nas samych... W błyskotliwy sposób rozprawia o najdziwniejszych i najzabawniejszych przykładach tego, jak nauka wielokrotnie dawała coś, o co w ogóle nikt nie prosił.
Prócz tego, że Tim James opowiada historie przełomowych (przypadkowych) odkryć, to także je nam tłumaczy. I tłumaczy tak prosto, że nie sposób nie zrozumieć nawet najbardziej zawiłych pojęć, fizycznych procesów czy chemicznych reakcji.
Każdy rozdział to krótkie opowiadanie o konkretnym odkryciu, które jak najprawdziwsza proza ma wszystkie jej elementy, co więcej trzyma w napięciu i jest zaskakujące.
Bawilam się świetnie przy tej książce i Tobie też to gwarantuję!
Ogromnie polecam, szczególnie jeśli lubisz czytać o nauce, jednak nuży Cie przydługi naukowy bełkot.
Jeśli myślisz jednak, że ta książka nie jest dla Ciebie to mam prośbę. Zastanów się, komu w Twoim otoczeniu mogłaby przypaść do gustu, kto lubi naukowe ciekawostki i mu ją poleć lub sprezentuj. Gwarantuję, że ta osoba będzie się dobrze bawiła!
Tim James w swojej nowej książce “Przypadkiem” bierze na tapet wszelkie niezamierzone, nieoczekiwane i często bardzo niehigieniczne zbiegi okoliczności, które zmieniły świat. I robi to doskonałym, lekkim stylu.
To publikacja idealna dla pasjonatów nauki samej w sobie. Doskonała dla tych, których nużą długie naukowe wywody. Tim James stawia na zwięzłość i klarowność! I jest...
2024-06-04
O rany! Jakie to jest dobre. Po raz kolejny przekonałam się o tym jak Neil de Grasse Tyson jest doskonały w przekładzie z naukowego na nasze ( wybacz kolokwializm).
“Gwiezdny posłaniec” to zbiór mniej lub bardziej naukowych esejów na temat naszej cywilizacji z kosmicznej perspektywy. Ich porażająca trafność mocno odbija się w głowie echem i nie sposób o tym zapomnieć. Krytykuje coraz bardziej polaryzujące się społeczeństwo ukazując jednocześnie racjonale wyjście z percepcyjnego bagna. Poddaje w wątpliwość wiele absolutów, dywaguje o słuszności przyjętych zasad i prawd. Bierze na tapet politykę, religię, piękno czy rasę i z naukowej - kosmicznej perspektywy przekonuje o utopijności cywilizacyjnych działań. Łączy ze sobą naukę, filozofię i racjonalizm w sposób, który może zmieniać światopogląd, który sprawia, że człowiek staje się bardziej dociekliwy. Neil de Grasse Tyson w swoich` rozważaniach jest niezwykle wnikliwy, precyzyjny i nierzadko częstuje błyskotliwym humorem i naukowymi anegdotami. W tym wszystkim jest wiarygodny przytaczając cały ogrom liczb i badań.
Jeśli ktoś zetknął się już z publikacjami Tysona, to myślę, że nie trzeba specjalnie go namawiać do lektury „Gwiezdnego posłańca”, które tak jak poprzednie książki są prawdziwą ucztą pełną zmuszających do przemyśleń rozterek i dylematów cywilizacyjnych, filozoficznych, naukowych czy moralnych.
O rany! Jakie to jest dobre. Po raz kolejny przekonałam się o tym jak Neil de Grasse Tyson jest doskonały w przekładzie z naukowego na nasze ( wybacz kolokwializm).
“Gwiezdny posłaniec” to zbiór mniej lub bardziej naukowych esejów na temat naszej cywilizacji z kosmicznej perspektywy. Ich porażająca trafność mocno odbija się w głowie echem i nie sposób o tym zapomnieć....
2024-06-09
Jedną z książek, któe mocno kojarzą mi się z latem jest debiutancka powieść Annabel Monaghan “Nora, tego nie ma w scenariuszu” przy której bawiłam się doskonale. Nadal uważam, że to wspaniały czasoumilacz i polecam tym, którzy jeszcze po niego nie sięgnęli.
Niedawno natomiast premierę miała nowa powieść pisarki. Idealna na lato, lekka, przyjemna i urocza. Coś niezobowiązującego, co sprawdzi się w każdych warunkach i okolicznościach. I na poprawę humoru i jako klin, po czymś emocjonalnie trudniejszym.
“Latem o tej samej porze” jest czarującym letnim romansem, który z tygielka schematów wyławia co smakowitsze kąski i serwuje je w nieco odświeżonym wydaniu. Nęci nadmorskim klimatem, pachnącym morską bryzą powietrzem i wolnością, którą czuje się tylko wtedy kiedy stoi się na piasku, a chłodny przypływ muska stopy. Annabel Monaghan tym razem opowiada historię wystawionej na wiele prób pierwszej miłości. Pięknie niedoskonałej, pełnej przyzwyczajeń i szczegółów, beztroskiej i inspirującej. I robi to w przyjemnym w odbiorze stylu. Pisarka wie jak sprawić, by lektura jej książek była komfortowa i niemal błyskawiczna.
Niestety “Latem o tej samej porze” nie dowozi tak bardzo jak poprzednia książka autorki i chyba najbardziej brakuje mi błyskotliwego humoru, który nie jest tak częsty i regularny. Niemniej jednak uważam, że to zgrabnie nakreślona historia, ze świetnym klimatem, bez przestojów i wzniosłych wywodów, która umili niejedno letnie popołudnie.
Jedną z książek, któe mocno kojarzą mi się z latem jest debiutancka powieść Annabel Monaghan “Nora, tego nie ma w scenariuszu” przy której bawiłam się doskonale. Nadal uważam, że to wspaniały czasoumilacz i polecam tym, którzy jeszcze po niego nie sięgnęli.
Niedawno natomiast premierę miała nowa powieść pisarki. Idealna na lato, lekka, przyjemna i urocza. Coś...
2024-06-09
Jakie to było piękne,
jakie prawdziwe w całej swej futurystyczności.
I bardzo chciałabym, by po tę książkę sięgnęło jak najwięcej ludzi.
“Piękni lśniący ludzie” to powieść, która trafi do ulubionych tego roku, bez wątpienia.
Ten tygiel gatunkowej rozmaitości kompletnie mnie pochłonął, zaczarował i poruszył na wielu poziomach. Trochę science fiction, trochę thriller, momentami young adult łączą sie z elementami filozoficznych esejów wplecionymi kwestie bohaterów. I to tak dobrze ze są współgra, że ja nie mam pytań! Grothaus hipnotyzuje czytelnika, warstwa po warstwie, w każdym aspekcie.
Opis powieści zamieściłam w karuzeli jakby co.
To co w tej powieści jest najpiękniejsze to jej wnikliwość, doskonałe zniuansowanie, które pozwala ją poczuć całym sobą. Dość niespieszna narracja pozwala jeszcze bardziej zanurzyć się czytelnikowi w wykreowany przez Grothausa świat. Świat, którym rządzi technologia i sztuczna inteligencja, który zarazem niepokoi, ciekawi i jest niebezpiecznie bliski.
Co więcej atmosfera tętniącego życiem Tokio jest niemal namacalna i tworzy niepowtarzalny klimat. Jest świetnie skrojonym tłem dla historii o tym co czyni nas ludźmi, o istocie człowieczeństwa.
Zachwycam się błyskotliwością tej powieści, jej wielowymiarowością i humorem, którym została okraszona. Bo choć pisarz poraża wiarygodnością swojej wizji przyszłości ( opartej na nauce, danych i badaniach) to nie nadaje jej nader patetycznego tonu. Momentami jest nawet romantycznie.
“Piękni lśniacy ludzie” są wspaniale napisani, doskonale skonstruowani, również w przypadku kreacji bohaterów. Kompletni, zachwycający i irytujący zarazem.
Uwielbiam tę powieść. Koniec. Kropka
OGROMNIE POLECAM!
Jakie to było piękne,
jakie prawdziwe w całej swej futurystyczności.
I bardzo chciałabym, by po tę książkę sięgnęło jak najwięcej ludzi.
“Piękni lśniący ludzie” to powieść, która trafi do ulubionych tego roku, bez wątpienia.
Ten tygiel gatunkowej rozmaitości kompletnie mnie pochłonął, zaczarował i poruszył na wielu poziomach. Trochę science fiction, trochę thriller,...
2023-12-05
WOW! Co za historia! Zacna taka!
Choć przyznam, że w tej powieści od dobrze nakreślonej intrygi zdecydowanie lepiej zagrał hipnotyzujący i wzbudzający wiele emocji styl pisania Freidy McFadden. Sprawił, że bawiłam się wybornie, że odczuwałam ten narastający niepokój i napięcie. Mistrzostwo świata.
Millie desperacko potrzebuje nowej pracy i oferta, która prócz pracy zapewnia jej dach na głową wydaje się być w obecnej sytuacji idealną. Jednak zaczynając pracę w domu Winchesterów jako pomoc domowa nie zdaje sobie sprawy w co się pakuje. Bo wszystko wskazuje na to, że jej pracodawczyni nie do końca jest zrównoważona...
Serio, to świetny thriller, jeden z lepszych jakie przeczytałam w tym roku. Ta niepokojąca od początku do końca opowieść w stylu domestic noir mocno mnie zaskoczyła i nie pozwoliła na ani chwilę czytelniczej nudy
Freida McFadden ma zdolność to kreślenia historii z dreszczykiem, sprawiających że czuje się oddech na karku i ten przenikający wzrok bohaterów. Nie bierze jeńców, dosłownie robi z czytelnikiem co chce i jak chce. A po lekturze zostawia w stanie zdumienia i niemałej konsternacji.
Bo w „Pomocy domowej” nie ma przypadkowych elementów, tu wszystko ze sobą doskonale współgra i działa. Całość jest misternie skonstruowana, zniuansowana, przemyślana i absolutnie nieprzypadkowa. Co więcej pisarka co jakiś czas puszcza oko do czytelnika pewnymi szczegółami czym sprawia, ze wyobraźnia szaleje. I za to chapeau bas!
Po premierze tej książki przeczytałam kilka niepochlebnych opinii o „Pomocy domowej”, które nieco mnie zniechęciły do lektury. Na szczęście zapomniałam o nich, bo powieść zdecydowanie przeszła moje oczekiwania.
Polecam bardzo!
WOW! Co za historia! Zacna taka!
Choć przyznam, że w tej powieści od dobrze nakreślonej intrygi zdecydowanie lepiej zagrał hipnotyzujący i wzbudzający wiele emocji styl pisania Freidy McFadden. Sprawił, że bawiłam się wybornie, że odczuwałam ten narastający niepokój i napięcie. Mistrzostwo świata.
Millie desperacko potrzebuje nowej pracy i oferta, która prócz pracy...
Bawiłam się przy tej lekturze bardzo dobrze.
A to zakończenie!
Tym razem Ruth Ware zabiera czytelnika na luksusowy rejs po Morzu Północnym.
Jo, dziennikarka podróżnicza widzi, jak kobieta zostaje wyrzucona za burtę. Ale wszyscy pasażerowie są bezpieczni, więc statek płynie dalej, jakby nic się nie stało...
Zamykając bohaterów na niewielkim ekskluzywnym wycieczkowcu wrzuca ich w pełną sennych majaków, mrocznych manipulacji i makabrycznych wydarzeń, grę.
Robi to raczej niespiesznie. Raczej z wolna. Stopniowo angażując i wciągając czytelnika w zawiłą i nieoczywistą intrygę, która od początku mocno niepokoi. Umiejętnie buduje klimat poniekąd posępnego luksusu, błyszczącej fasady za którą kryje się uwierająca tajemnica. A duszna i jakże klaustrofobiczna atmosfera jeszcze bardzie podbija napięcie z każdą kolejną stroną.
Jak już wspomniałam, fabuła rozwija się dość powoli i trzeba dać jej czas by na dobre móc w nią wsiąknąć i zacząć czerpać rozrywkę z rozwiązywania tej zagadki. A Ruth Ware zdecydowanie potrafi dobrze rozgrywać takie historie, również w tym przypadku. Umiejętnie myli tropy i bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę, i przyznaję, że sama dałam się wciągnąć, choć od początku miałam pewne przeczucie co do rozwiązania.
Jedyne co mnie nieco irytowało w tej historii to główna bohaterka, której rozmemłanie początkowo mocno mnie zniechęcało. Z czasem jednak przestało, a jej maniakalne próby udowodnienia własnej racji bardzo wciągnęły.
Nie jest to z pewnością najlepsza powieść pisarki, niemniej jednak rozrywka na godnym thrillera poziomie.
Bawiłam się przy tej lekturze bardzo dobrze.
A to zakończenie!
Tym razem Ruth Ware zabiera czytelnika na luksusowy rejs po Morzu Północnym.
Jo, dziennikarka podróżnicza widzi, jak kobieta zostaje wyrzucona za burtę. Ale wszyscy pasażerowie są bezpieczni, więc statek płynie dalej, jakby nic się nie stało...
Zamykając bohaterów na niewielkim ekskluzywnym wycieczkowcu...
2023-10-16
Poprzednia książka Jaya Shetty`ego była dla mnie lekturą raczej z tych otulajacych, dodających otuchy, które w dość mimowolny sposób są drogowskazem.
Bardzo dobrze wspominam tamtą publikację.
Dlatego też chętnie sięgnęłam po "8 zasad miłości", która już nie jest tak swobodnym strumieniem myśli jak "Zacznij myśleć jak mnich". To dość regularny poradnik, z przemyślaną konstrukcją i ciekawym konceptem. Wymyka się jednak pewnej sztampowości i ma w sobie to coś, za co cenię sobie Shetty`ego.
Tym razem, jak tytuł wskazuje, autor bierze na tapet miłość. Chyba najtrudniejszy temat w kwestii rozwoju osobistego jaki istnieje. On jednak ma na niego pomysł.
Nie jest to publikacja przełomowa, ma w sobie jednak coś co sprawia, że przytaczana w niej mądrość życiowa z wielu stron świata trafia do naszej świadomości z pewną mocą. Shetty wie jak trafić do czytelnika, nie musi silić się na wzniosłość by przekazać sedno. Czerpiąc z filozofii Wschodu ale i wiedzy naukowej tłumaczy miłość, jej wsyzstkie odcienie. Tłumaczy istotność samoświadomości w naszym jestestwie, jak podstawowym filarem jest miłość do samego siebie, dlaczego zaopiekowanie się sobą jest tak ważne by móc w pełni kochać drugiego człowieka.
Jay Shetty pisze lekko, błyskotliwie i bez zadęcia. A przy tym jest wnikliwy w swoich poszukiwaniach odpowiedzi i potrafi inspirować. Umiejętnie łączy wiedzę sprzed tysięcy lat ze współczesnymi doświadczeniami, konstruując dzięki temu realny, kilkustopniowy plan zmiany. W przystępny sposób ukazuje świeże spojrzenie na miłość, jak zrozumieć to uczucie, a przy tym zrozumieć siebie.
Polecam ja szczególnie tym, którzy mają ochotę na podróż w głąb siebie.
Poprzednia książka Jaya Shetty`ego była dla mnie lekturą raczej z tych otulajacych, dodających otuchy, które w dość mimowolny sposób są drogowskazem.
Bardzo dobrze wspominam tamtą publikację.
Dlatego też chętnie sięgnęłam po "8 zasad miłości", która już nie jest tak swobodnym strumieniem myśli jak "Zacznij myśleć jak mnich". To dość regularny poradnik, z przemyślaną...
2023-08-24
"To nie jest miła książka" jak napisała we wstępie Paulina Pawlak.
Po lekturze muszę przyznać jej rację. Bo uświadamiamy sobie złożoność ludzkiej psychiki, że to co spotyka nas w dzieciństwie rzutuje na całą naszą egzystencję. Niby wszyscy to wiemy, jednak nie zdajemy sobie sprawy jak ogromny wpływ to ma na nas.
Przyznam, że po tytule "Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego" spodziewałam się bardziej luźnej formy, obfitej w rozwiązania np. jak rozmawiać, jak reagować. Jest to jednak lektura zupełnie innego typu. Bardziej podręcznikowa, z podstawą wiedzą na temat psychologii i zaburzeń osobowości. Lektura kształtuje myślenie o zdrowiu psychicznym, ukazuje jego złożoność. Autorka uzmysławia nam niesamowitość organu jakim jest mózg i je tendencje do pakowania nas w pułapki.
W moim odczuciu to podstawowa lektura dla każdego rodzica, który chce zgłębić temat psychologii i podejść do wychowania od innej strony. Paulina Pawlak swoją publikacją uzupełnia wiedzę i systematyzuje ją. Książka ma przemyślaną konstrukcję, drąży temat od ogółu do szczegółu. Została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich jest bardziej teoretyczna, druga nieco bardziej poradnikowa, ale zachowująca styl poprzedniej.
"Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego" to mądra książka z zakresu literatury rozwojowej. Bardzo merytoryczna i konkretna. Przede wszystkim odpowiedzialna społecznie. Mam nadzieję, że tym cytatem również i Was utwierdzę w tym przekonaniu.
"Ta książka nie służy do autodiagnozy. Po diagnozę należy udać się do specjalisty. Ta książka ma zachęcić czytelnika o refleksji nad sobą, do przyjrzenia się zupełnie nieuświadomionycm częściom siebie."
"To nie jest miła książka" jak napisała we wstępie Paulina Pawlak.
Po lekturze muszę przyznać jej rację. Bo uświadamiamy sobie złożoność ludzkiej psychiki, że to co spotyka nas w dzieciństwie rzutuje na całą naszą egzystencję. Niby wszyscy to wiemy, jednak nie zdajemy sobie sprawy jak ogromny wpływ to ma na nas.
Przyznam, że po tytule "Jak wychować dziecko na zdrowego...
2023-10-22
Pani Momoko ma 74 lata i wątpliwości. Co do sensu swojego życia. Czy to jak je przeżyła miało jakieś znaczenie? Czy było dobre dla niej samej. Stworzyła dom, pożegnała męża, odchowała dzieci. Czy ma jeszcze coś do zrobienia?
W pani Momoko odzywają się pierwotne głosy, korzenie posługujące się rodzimym dialektem. Podważają, poddają w wątpliwość, dyskutują. Głowa Pani Momoko jest pełna przemyśleń, które zaznaczając swoją obecność natychmiast ulatniają się.
Chisako Wakatake zabiera czytelnika w podróż przez starość, pełną subtelności i niuansów. Niezwykle kameralną i melancholijną, w której sedno stanowi szukanie własne tożsamości. Tej jednej, prawdziwej. A może wielu?
Kim się jest, kiedy nikogo wokół już nie ma?
Ta dość oszczędna w słowach, lecz bogata w przekazie historia, opiera się na poszukiwaniu celu w życiu, będąc u jego schyłku. Przepełniona tęsknotą, samotnością, żalem i zawieszonymi w powietrzu pytaniami, na które nikt nie zna odpowiedzi, dojmująco odkrywa sens przemijania.
Historia Pani Momoko nie jest wyjątkowa, jest prozaiczna. Jedna z wielu.
Kiedy to w młodości ucieka z rodzinnej miejscowości do Tokio, w przededniu Igrzysk Olimpijskich, marzy o nowym życiu. Innym. Lepszym. Jednak ono po latach okazuje się być druzgocąco podobne. Pani Momoko błądzi wśród własnych wspomnień i dochodzi do trudnych do przełknięcia wniosków.
To nie jest historia, która zrobi na czytelniku spektakularne wrażenie. To historia, która w nim zostanie i będzie dojrzewać. I to jej ogromna wartość.
Słowa uznania kieruję również w stronę tłumacza Dariusza Latosia, który podjął się dość karkołomnego zadania tłumaczenia powieści i próby oddania znaczenia dialektu tohokańskiego, który w dużej mierze budował postać Pani Momoko. Myślę, że sprostał temu zadaniu bardzo dobrze.
Pani Momoko ma 74 lata i wątpliwości. Co do sensu swojego życia. Czy to jak je przeżyła miało jakieś znaczenie? Czy było dobre dla niej samej. Stworzyła dom, pożegnała męża, odchowała dzieci. Czy ma jeszcze coś do zrobienia?
W pani Momoko odzywają się pierwotne głosy, korzenie posługujące się rodzimym dialektem. Podważają, poddają w wątpliwość, dyskutują. Głowa Pani Momoko...
2023-10-15
"W szponach". Obezwładniający aurą tajemnicy i doskonały w swym gatunku thriller. Jednak Izabela Janiszewska tą powieścią robi gatunkowy szach mat. Dzięki wielowymiarowej intrydze zanurza się w zakamarki ludzkiej duszy, w to co uruchamia pierwotne instynkty. Robi to po mistrzowsku, balansując na krawędzi. Gdzie są granice gniewu? W którym momencie kończy się człowieczeństwo, a zaczyna szaleństwo?
Ostatnią książką autorki jaką czytałam był "Apartament", który był bardzo dobry. Jednak to co Izabela Janiszewska wyprawia w "W szponach" to coś niesamowitego. Ta powieść to zupełnie inny poziom. Doskonale skonstruowany tygiel rozmaitości, niezwykle mroczny i zajmujący. Pozbawiony sztampowości i kiepskich zwrotów akcji.
Chapeau bas za mistrzowski suspens, za to nieopuszczające ani na chwilę poczucie zagrożenia, za ten towarzyszący do samego końca niepokój, charakterystyczny dla klasyków grozy.
Jestem pod wrażeniem i coś czuję, że jeszcze długo będę.
Dajcie się złapać "W szpony"!
"W szponach". Obezwładniający aurą tajemnicy i doskonały w swym gatunku thriller. Jednak Izabela Janiszewska tą powieścią robi gatunkowy szach mat. Dzięki wielowymiarowej intrydze zanurza się w zakamarki ludzkiej duszy, w to co uruchamia pierwotne instynkty. Robi to po mistrzowsku, balansując na krawędzi. Gdzie są granice gniewu? W którym momencie kończy się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-20
Zachłysnęłam się literacką obfitością "Rumowisk", ich wieloznacznością, niebagatelną metaforą i nieuchwytnością.
Śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych powieści, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku. Znaczących, takich, które długo w nas zostają.
A czym są "Rumowiska"? Opowieścią o ulotności, źródle, przemijaniu i pamięci. Barwnymi perypetiami rodu Chodnikiewiczów. Rozważaniami o istocie opowiadania historii. Szukaniem początku, środka i końca. Esejem o naturze rzeki, który tnąc tę historię na części jednocześnie pięknie ją spaja i nadaje wyjątkowości.
"Rumowiska" okazały się być dla mnie bardzo udanym i wielce satysfakcjonującym spotkaniem z osobliwą prozą Wita Szostaka. Zachwyciły mnie już pierwsze zdania. Im dalej płynęłam z nurtem rzeki tym ten zachwyt był większy. Rozkoszowałam się lekturą. Dawkowałam ją sobie. Nie chciałam kończyć.
Ta poniekąd fragmentaryczna powieść zaskakuje nie tyle konwencją, co wyzwaniami, które stawia przed czytelnikiem. Wit Szostak sprawnie rzuca czytelnika w potok myśli, strumień pamięci, która zarazem jest doskonała i nieudolna. Sprawia, że mierzenie się ze strzępkami własnych historii nabiera innego wymiaru, uczy słownej uważności. Często przez ich zbytek, jednakże zawsze celny. Nie brak tej historii melancholii, wielopoziomowej nostalgii, autor wręcz zmusza do dumania, a przerywnikowy charakter daje temu przestrzeń. Daje w tym wszystkim przyzwolenie na myślową wolność.
Cenię "Rumowiska" za ich nieoczywistość, za możliwość wyłuskania dla siebie tego co akurat z nami rezonuje. Wit Szostak doskonale włada słowem ujmując gdzieś między wierszami sedno ludzkich historii. Poszukiwanie z nim życiowej prawdy, a może jej braku, staje się literacką przyjemnością o lekkim filozoficznym zabarwieniu. A doskonałe ironiczne poczucie humoru dodało temu lekkości.
"Rumowiska" zostaną ze mną na długo. To pewne.
Polecam tę powieść szczególnie jeśli oczekujecie od literatury czegoś więcej prócz poczytnej historii.
Mówię Wam, to jest literacka uczta.
Warto się na nią udać.
Zachłysnęłam się literacką obfitością "Rumowisk", ich wieloznacznością, niebagatelną metaforą i nieuchwytnością.
Śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych powieści, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku. Znaczących, takich, które długo w nas zostają.
A czym są "Rumowiska"? Opowieścią o ulotności, źródle, przemijaniu i pamięci. Barwnymi perypetiami rodu...
2023-10-25
Dawno żadna książka popularnonaukowa tak mnie nie porwała! To była zachwycająca lektura i bawiłam się przy niej wybornie.
Merlin Sheldrake zabiera czytelników do złożonego i wyrafinowanego królestwa grzybów, bez których życie na ziemi nie miałoby prawa bytu.
To one ukształtowały historię ludzkości.
Są sprytne i potrafią manipulować.
Ratują pszczoły przed wyginięciem.
Mogą leczyć
Bliżej im do zwierząt niż do roślin.
Mogą okazać się przełomowe w walce z zanieczyszczeniem środowiska.
Zabierając czytelnika w tę spektakularną podróż do pełnego tajemnic świata grzybów, wciąż nieodkrytego w 90 procentach, ukazując zróżnicowany i złożony ekosystem tych organizmów prowokuje do myślenia, do kwestionowania pewnych absolutów, zmiany myślenia o świecie, strukturze i rządzących nim prawach.
Pięknie rozprawia o zależnościach, wyjaśnia złożone procesy naukowe prostym i przystępnym językiem. Całość nie jest przegadana. Merlin Sheldrake wie jak zaintrygować i umiejętnie ucieka się do kilku sztuczek. Dzięki temu książkę czyta się z dużym zaciekawieniem i ekscytacją towarzyszącą powieściom przygodowym. Doskonale opowiada o zawiłościach świata grzybów i przeprowadzanych na wielu gatunkach eksperymentach. Biolog ma również doskonałe poczucie humoru i częstuje błyskotliwymi porównaniami czy anegdotami.
Przyznam, że najciekawszym rozdziałem dla mnie był ten truflach. To jak trufle przenoszą swoje zarodniki - jak walczą o przetrwanie, rozwaliło mi mózg. Serio.
Kolejnym tematem, który bardzo mnie zaintrygował, który rzuca nowe światło na walkę o naszą planetę jest zdolność grzybów do rozkładania toksycznych odpadów i metali ciężkich. Są też w stanie tworzyć nowe materiały organiczne zastępujące np skórę czy drewno. Niesamowitym jest fakt, że mogą odegrać ogromną rolę w dążeniu do odwrócenia zmian klimatu.
Polecam bardzo. Wyborna to rzecz!
Dawno żadna książka popularnonaukowa tak mnie nie porwała! To była zachwycająca lektura i bawiłam się przy niej wybornie.
Merlin Sheldrake zabiera czytelników do złożonego i wyrafinowanego królestwa grzybów, bez których życie na ziemi nie miałoby prawa bytu.
To one ukształtowały historię ludzkości.
Są sprytne i potrafią manipulować.
Ratują pszczoły przed wyginięciem.
Mogą...
2023-10-14
"Ja - Kobieta, której nie znałam" Tatiany Mindewicz - Puacz to książka około rozwojowa, której głównym zadaniem jest otoczyć czytelniczkę zrozumieniem, sprawić by poczuła się dobrze tym momencie życia, w którym aktualnie jest. Myślę, że się to udało i to się bardzo chwali.
Za pomocą historii kilku kobiet i swojej własnej autorka daje nam do zrozumienia, że nie musimy ciągle podejmować heroicznej walki o utrzymanie pozorów, że nie musimy być jakieś by być kochane i doceniane, że jesteśmy wystarczające takie jakie jesteśmy. Ukazuje, na przykładach konkretnych przykładów jak można okiełznać lęk, ten przytłaczający i paraliżujący, jak radzić sobie kiedy przychodzi kryzys i zwątpienie we własne możliwości. Jak go rozpoznać, jak sobie z nim poradzić. Tych kilka historii kobiet uzmysławia jak ważne jest zaufanie sobie, jak ważna jest relacja z samą sobą i że to na niej nalezy skupić się w pierwszej kolejności.
Publikacja jest dość krótka, ma zaledwie 230 stron. Jednak emanuje z niej ogrom emocji, z którymi każda z nas może się identyfikować ale i empatii. Całość nie jest wydumana i przegadana, a Tatiana Mindewicz-Puacz w swoich wywodach jest konkretna i niezwykle szczera. Lektura niesie ze sobą piękny przekaz i myślę, że dla wielu kobiet może okazać się pomocna.
"Ja - Kobieta, której nie znałam" Tatiany Mindewicz - Puacz to książka około rozwojowa, której głównym zadaniem jest otoczyć czytelniczkę zrozumieniem, sprawić by poczuła się dobrze tym momencie życia, w którym aktualnie jest. Myślę, że się to udało i to się bardzo chwali.
Za pomocą historii kilku kobiet i swojej własnej autorka daje nam do zrozumienia, że nie musimy...
2023-10-26
Cudownie przyjemna, lekka lektura, która będzie miękkim lądowaniem.
Książki Jojo Moyes zawsze serwują mi cudownie otulającą historię, dzięki której na sercu robi się tak jakoś cieplej.
Tak też było w przypadku "Kiedy weszłam w twoje życie". Nowa powieść pisarki kompletnie mnie zauroczyła piękną historią siostrzeństwa i nie miałam ochoty się od niej odrywać. Moyes udowadnia po raz kolejny, że potrafi w przejmującym stylu pisać o kobietach.
"Kiedy weszłam w twoje życie" to ciepła opowieść o tym, że zawsze można zacząć od nowa. O kobietach, które w kryzysowej sytuacji muszą odnaleźć się na nowo, odkryć w sobie siłę do działania i zmiany. Jojo Moyes wspaniale buduje postaci i je rozwija. Sprawia, że towarzyszenie tym przemianom jest wielce pokrzepiające. Ukazuje piękno kobiecych relacji, że pomimo różnic może połączyć je coś wspaniałego, coś co będzie dodawało im skrzydeł. Mimo, że finał jest dość przewidywalny, to trudno jest nie wciagnąć się w tę historię, w perypetie głównych bohaterek.
"Kiedy weszłam w twoje życie" jest rozczulającym i podnoszącym na duchu obrazem przyjaźni, lojalności i babskiej solidarności.
Choć w książce zagościło kilka absurdalnych sytuacji czy cudownych zbiegów okoliczności, to jestem w stanie je wybaczyć. Lektura tej powieści i przekaz jaki ze sobą niesie mi to wynagrodziło.
Cudownie przyjemna, lekka lektura, która będzie miękkim lądowaniem.
Książki Jojo Moyes zawsze serwują mi cudownie otulającą historię, dzięki której na sercu robi się tak jakoś cieplej.
Tak też było w przypadku "Kiedy weszłam w twoje życie". Nowa powieść pisarki kompletnie mnie zauroczyła piękną historią siostrzeństwa i nie miałam ochoty się od niej odrywać. Moyes...
Urodziłam się w latach 90-tych. PRL znam więc tylko z opowiadań i relacji osób, którzy żyli w tamtej rzeczywistości. Trochę z filmów. Trochę z seriali.
Muzycznie również to były ciekawe czasy. A jedyny kabaret jaki uznaję to ten z Peerelu właśnie.
Dla niektórych był to czas dobry i poniekąd tęsknią za tamtym porządkiem. Dla innych czas ucisku, którego szczerze nie znosili. W końcu ile ludzi, tyle peerelowskich perspektyw. I choć minęło już ponad trzydzieści lat od upadku komunizmu w Polsce to nadal rozmowy o nim wzbudzają skrajne emocje.
“PRL jawi się jako epoka o skrajnych obliczach - okres do którego z sentymentem i pewną dozą nostalgii wraca się we wspomnieniach, oraz czas, o którym raz na zawsze chciałoby się zapomnieć”
“Utopia nad Wisłą” to prawdziwa gratka dla miłośników polskiej historii. Coś na miarę podręcznika lecz bez zbędnego patosu i zadęcia. To książka, którą czyta się niezwykle przyjemnie i łatwo. Na uwagę zasługuje również językowa zręczność autorów w opowiadaniu historii. Okraszona mnóstwem fotografii treść, zawierająca wiele źródłowych tekstów jak piosenki, żarty, czy anegdoty wszelakie, sprawia, że PRL jest bardziej namacalny. Antoni Dudek i Zdzisław Zblewski ukazują rzeczywisty obraz tamtej epoki, dzieje Polski Ludowej takie jakie były. Momentami piękne. Często okrutne. Autorzy zadbali o obrazowe i rzeczowe przedstawianie faktów. Z całą pewnością mogę podkreślić, że rozkładając na czynniki pierwsze ten kawałek polskiej historii, nie nudzą swoją bardzo merytoryczną opowieścią o Peerelu. Raczej intrygują i zachęcają do dyskusji.
Żałuję jedynie, że książka nie została wydana w twardej oprawie...
Pierwszy raz książkę wydano w 2008 roku. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że tak dobre publikacje są wznawiane, bo na poprzednie z pewnością bym nie trafiła. A szkoda by było, bo to warto przeczytać!
Bardzo polecam ją Waszej uwadze. Szczególnie jeśli lubujecie się książkach historycznych. Ta jest świetnie napisana.
Urodziłam się w latach 90-tych. PRL znam więc tylko z opowiadań i relacji osób, którzy żyli w tamtej rzeczywistości. Trochę z filmów. Trochę z seriali.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMuzycznie również to były ciekawe czasy. A jedyny kabaret jaki uznaję to ten z Peerelu właśnie.
Dla niektórych był to czas dobry i poniekąd tęsknią za tamtym porządkiem. Dla innych czas ucisku, którego szczerze nie znosili....