rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lubię tematy mitologii w książkach, ale tu jest tak wiele różnych postaci, że można doznać pomieszania z poplątaniem.

Totalnie nie przekonuje mnie relacja romantyczna między dwójką głównych bohaterów. Ten wątek jest niesamowicie od czapy, biorąc pod uwagę ciągłe zażalenia, że przecież nie mogą być razem, ale ostatecznie się do siebie kleją :)

Lubię tematy mitologii w książkach, ale tu jest tak wiele różnych postaci, że można doznać pomieszania z poplątaniem.

Totalnie nie przekonuje mnie relacja romantyczna między dwójką głównych bohaterów. Ten wątek jest niesamowicie od czapy, biorąc pod uwagę ciągłe zażalenia, że przecież nie mogą być razem, ale ostatecznie się do siebie kleją :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

To miały być idealne walentynki głównej bohaterki. Emilie rozpisała scenariusz na cały ten dzień, planowała wyznać miłość swojemu chłopakowi. Ale 14 lutego okazał się katastrofą, a główna bohaterka utknęła w pętli czasu, przeżywając walentynki wielokrotnie.

Pomysł był naprawdę intrygujący, chociaż ciężko wytłumaczyć taką pętlę czasową, w którą wpada tylko jedna postać (bo co dzieje się z pozostałymi bohaterami, hmm?). Ja przede wszystkim mam problem z określeniem grupy odbiorców tej książki. Ona jest trochę infantylna, momentami słodko pierdząca, mimo że w tle pojawia się trochę poważnych tematów, i gdyby nie wulgaryzmy, to mogłyby ją czytać pewnie nawet 12- czy 13-latki. Jednak przez to uważam, że nie powinny po nią sięgnąć na tyle młode dziewczyny, z kolei te starsze mogą tak jak ja się na niej po prostu wynudzić.

Bo o ile początek był interesujący, to w miarę upływu stron mój entuzjazm opadał, a ja wręcz zaczynałam się irytować. Relacja bohaterów, która jest wątkiem romantycznym w tej książce dla mnie była na siłę i nieprzekonująca - ale o tym poniżej w spojlerach, więc oznaczam gwiazdką ;)*

Dodatkowo słaby styl pisania, nie moja bajka.

Niestety, nie polecam. Słaba pozycja.

*UWAGA! Poniżej spojlery:
- mało przekonująca relacja bohaterów, która teoretycznie rozkwita w ciągu jednego dnia, dosłownie bohaterka chciała wyznać miłość jednemu chłopakowi, a następnie wyznaje ją drugiemu bo spędziła z nim super dzień
- cały rozdział z dniem bez konsekwencji wybrzmiewa tak nierealnie...

To miały być idealne walentynki głównej bohaterki. Emilie rozpisała scenariusz na cały ten dzień, planowała wyznać miłość swojemu chłopakowi. Ale 14 lutego okazał się katastrofą, a główna bohaterka utknęła w pętli czasu, przeżywając walentynki wielokrotnie.

Pomysł był naprawdę intrygujący, chociaż ciężko wytłumaczyć taką pętlę czasową, w którą wpada tylko jedna postać (bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja wcześniejsza ocena: 10/10 - jak widać z wiekiem, wrażenia nieco się zmieniają. Odnoszę takie, że bohaterka była bardzo dojrzała jak na swój wiek, a relacja między nią a współuczestnikiem Igrzysk z dystryktu - też trochę dziwnie ją odbieram.

Moja wcześniejsza ocena: 10/10 - jak widać z wiekiem, wrażenia nieco się zmieniają. Odnoszę takie, że bohaterka była bardzo dojrzała jak na swój wiek, a relacja między nią a współuczestnikiem Igrzysk z dystryktu - też trochę dziwnie ją odbieram.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to podróż przez życie począwszy od okresu dzieciństwa aż po późną starość przedstawiona na pięknych, sugestywnych ilustracjach.

Jest to podróż przez życie począwszy od okresu dzieciństwa aż po późną starość przedstawiona na pięknych, sugestywnych ilustracjach.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Była to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam na fali chęci nadrobienia jej twórczości (jest bardzo popularna w book-mediach).

Wątek szybko rozwijającej się romantycznej relacji między dwójką głównych bohaterów był dla mnie nieprzekonujący.

Przeciętna pozycja.

Była to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam na fali chęci nadrobienia jej twórczości (jest bardzo popularna w book-mediach).

Wątek szybko rozwijającej się romantycznej relacji między dwójką głównych bohaterów był dla mnie nieprzekonujący.

Przeciętna pozycja.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemna, lekka książka zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników (którym przypomni wszystkie przypały z czasów dzieciństwa :)). Tekst i grafiki cechuje dobry humor.

Przyjemna, lekka książka zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników (którym przypomni wszystkie przypały z czasów dzieciństwa :)). Tekst i grafiki cechuje dobry humor.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo pięknej okładki, wnętrze nie jest tak zachwycające. Książka podzielona jest wzorem baletu na dwa akty, w pierwszym z nich są jeszcze dwie sceny.

I ta pierwsza właśnie chyba najbardziej mi się podobała, jej końcówka wprowadziła pewien nastrój grozy, niepokój. Zachowanie głównej bohaterki Marietty jest jednak irytujące. Wiadomo, że warto walczyć o spełnianie marzeń, jednak nie przepadam za zbyt wybijającymi się wątkami feministycznymi i taką jej postawą.

Czytałam ją dość długo - przerywałam lekturę, ale ostatecznie dokończyłam.

Mimo pięknej okładki, wnętrze nie jest tak zachwycające. Książka podzielona jest wzorem baletu na dwa akty, w pierwszym z nich są jeszcze dwie sceny.

I ta pierwsza właśnie chyba najbardziej mi się podobała, jej końcówka wprowadziła pewien nastrój grozy, niepokój. Zachowanie głównej bohaterki Marietty jest jednak irytujące. Wiadomo, że warto walczyć o spełnianie marzeń,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to kolejna powieść autorstwa B.A. Paris, którą przeczytałam. Co zauważalne - również kolejna, w której punktem wyjścia dla fabuły jest małżeństwo; autorka umiejętnie wplątuje czytelnika w świat, w którym relacje między bohaterami stają się koszmarem na jawie...

W "Uwięzionej" poznajemy historię Amelie - młodej kobiety, uwikłanej w pewien układ, który z dnia na dzień staje się dla niej coraz bardziej niebezpieczny. Nie polubiłam się jednak z główną bohaterką, a pozostałe postaci tym bardziej trudno darzyć sympatią.

Powieść dzieli się na dwie części, pierwsza z nich przeplata linie czasowe: przeszłość i teraźniejszość, aż dochodzi do punktu, w którym łączą się one ze sobą. Ta część rozkręcała się dość powoli, a wątki z "teraz" w pewnym momencie stały się dla mnie nużące. Mniej więcej od połowy książka się rozkręca, a autorka na kolejnych stronach odsłania przed czytelnikami rozwiązania fabularne...

Jest to kolejna powieść autorstwa B.A. Paris, którą przeczytałam. Co zauważalne - również kolejna, w której punktem wyjścia dla fabuły jest małżeństwo; autorka umiejętnie wplątuje czytelnika w świat, w którym relacje między bohaterami stają się koszmarem na jawie...

W "Uwięzionej" poznajemy historię Amelie - młodej kobiety, uwikłanej w pewien układ, który z dnia na dzień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię starożytne klimaty, więc ucieszyła mnie możliwość zapoznania się z tą książką. Autor, znany w sieci jako Archeostoryteller, snuje opowieść o przeszłości, poczynając od epoki kamienia, przez wojny perskie, na okresie hellenistycznym i rzymskim kończąc. Historia o archeologii i... historii (sic!) jest przedstawiona w formie dialogu toczącego się pomiędzy dwoma nieznajomymi, którzy utknęli razem w windzie. Stąd też tytuł książki - a Ty, czytelniku, dowiesz się, czy można zmieścić w niej całą starożytność.

Jak to z historią bywa, są takie jej elementy, które interesują nas bardziej, inne zaś mniej. Byłam bardziej ciekawa tej "typowej" starożytności greckiej, być może podchodząc do tematu dość płytko, jak i rozmówca nie-archeolog. Jednak każdy okres w dziejach ludzkości miał swoje osiągnięcia kulturowe, filozoficzne, architektoniczne, przez co nie należy przekreślać dokonań.

Publikacja ta ma za zadanie w przystępny sposób ukazać nam archeologiczne dokonania na przestrzeni wieków i przedstawić grecką (choć nie tylko) spuściznę. Stanowi swoistą pigułkę dotyczącą archeologii - na pewno nie można jej traktować jako źródła wyczerpującego temat, bo choć można zmieścić opowieść o starożytności w jednej windzie, to zdecydowanie warto dowiadywać się o niej więcej :)

PS Chciałabym zwrócić uwagę na jedną niezgodność dotyczącą opisu książki a jej treści - z tyłu okładki przeczytamy "Dlaczego na Krecie niektóre kobiety brały pod pachę po dwa węże i ruszały z nimi w miasto, i to z nagim biustem?". W książce pojawia się ten temat, ale jako wzmianka, a nie odpowiedź na powyższe pytanie.

Bardzo lubię starożytne klimaty, więc ucieszyła mnie możliwość zapoznania się z tą książką. Autor, znany w sieci jako Archeostoryteller, snuje opowieść o przeszłości, poczynając od epoki kamienia, przez wojny perskie, na okresie hellenistycznym i rzymskim kończąc. Historia o archeologii i... historii (sic!) jest przedstawiona w formie dialogu toczącego się pomiędzy dwoma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Małe miasteczka mają swoje tajemnice. Biblioteki również...

Główną bohaterką książki "Tajemnica Lost Lake" jest jedenastoletnia Fiona, która przeprowadza się z rodziną do niewielkiego tytułowego miasteczka. Dzięki temu jej starsza siostra ma mieć ułatwione dojazdy na treningi łyżwiarskie, którym poświęca wolny czas. Dziewczynka, zmuszona zostawić przyjaciół i wszystko co do tej pory znała, czuje się osamotniona i nieszczęśliwa, a jej niechęć wobec poukładanej, utalentowanej siostry narasta. Lecz cała historia tak naprawdę zaczyna się od pewnej książki, którą Fiona odnajduje w bibliotece... A może to książka odnajduje ją?


"Tajemnica Lost Lake" to powieść kierowana do młodszej młodzieży, z intrygującym wątkiem tajemnic małego miasteczka, ciekawską i rezolutną główną bohaterką oraz nutą magii. Historia faktycznie trzyma w napięciu, momentami nawet ja odczuwałam pewien niepokój. Wspomniany przeze mnie motyw sekretów niewielkich miasteczek czy zamieszkujących je społeczności jest często wykorzystywany w literaturze, ale wciąż chwytliwy. W tej powieści wybrzmiewa angażująco, a dodanie przez autorkę motywu duchów - tego metafizycznego pierwiastka - potęguje nastrój. Jacqueline West dobrze przedstawiła również relację między siostrami. Choć dziewczynki różniły się charakterem i zainteresowaniami, a przy tym często irytowały wzajemnie do granic możliwości, każda z nich wskoczyłaby za tę drugą w ogień.

Jeśli macie ochotę na wartką historię z zagadkową legendą i siłą siostrzanej miłości w tle, "Tajemnica Lost Lake" będzie wyborem idealnym!

Małe miasteczka mają swoje tajemnice. Biblioteki również...

Główną bohaterką książki "Tajemnica Lost Lake" jest jedenastoletnia Fiona, która przeprowadza się z rodziną do niewielkiego tytułowego miasteczka. Dzięki temu jej starsza siostra ma mieć ułatwione dojazdy na treningi łyżwiarskie, którym poświęca wolny czas. Dziewczynka, zmuszona zostawić przyjaciół i wszystko co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

https://wdomowejbiblioteczce.blogspot.com/2023/01/alice-lugen-tragedia-na-przeeczy.html

Po książkę "Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" sięgnęłam na Legimi (jeśli zamierzacie poznać ją również w taki sposób, to po przesłuchaniu audiobooka - albo w trakcie - przejrzyjcie strony z e-booka, aby obejrzeć zdjęcia).

Opisywana w niej sprawa obiła mi się o uszy jakiś czas temu, miałam o niej drobne pojęcie. Pod koniec lat 50. XX wieku grupa turystów zamierzających zdobyć szczyty uralskiej góry Otorten zginęła w okolicznościach, które po dziś dzień nie zostały tak naprawdę wyjaśnione. Historia ta stała się głośna na całym świecie.

Autorka kreśli obraz codzienności w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich: wierności partii, kłopotliwej biurokracji, chaosie, dezinformacji, braku empatii. Pomysł ówczesnych władz, aby zainteresować młodzież turystyką w zamiarze zapobieżenia podłapywania przez nich trendów z Zachodu, w praktyce okazał się żmudną papierologią. Każda ekspedycja obarczona była szeregiem biurokratycznych wymogów, które należało spełnić. Jak się jednak okazuje na przykładzie wyprawy Diatłowa, nie korespondowało to z odpowiedzialnością osób nadzorujących wyprawy: czegoś nie dopilnowano, o czymś zupełnie nie wiedziano, poszukiwania rozpoczęto z opóźnieniem i głównie ze względu na postawę rodzin uczestników.

"Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" to kawał dobrego reportażu, który polecam. Opisuje przygotowania do wyprawy, gdzie już zaczynają się pierwsze kontrowersje, i jej przebieg. Przedstawia sylwetki członków - pełen sprzeczności życiorys jednej z osób to kolejny punkt zapalny całej sprawy. Omawia również proces poszukiwań uczestników i śledztwo, które prowadzono. Poznawałam tę książkę z zaciekawieniem i niepokojem. Jej lektura wskazuje na uznanie za najbardziej prawdopodobną przyczynę związaną z czymś, co jednak zachowam Wam do odkrycia podczas lektury, co jednocześnie obarczałoby odpowiedzialnością ZSRR. Jednak hipotezy tej zupełnie nie wzięto pod uwagę podczas wznowienia śledztwa lata później, co rodzi kolejne teorie spiskowe...

https://wdomowejbiblioteczce.blogspot.com/2023/01/alice-lugen-tragedia-na-przeeczy.html

Po książkę "Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" sięgnęłam na Legimi (jeśli zamierzacie poznać ją również w taki sposób, to po przesłuchaniu audiobooka - albo w trakcie - przejrzyjcie strony z e-booka, aby obejrzeć zdjęcia).

Opisywana w niej sprawa obiła mi się o uszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mocna.

Poznałam ją na Legimi. Głos i intonacja lektorki czytającej rozdziały z perspektywy matki dodatkowo wzmacniają całokształt postaci.

Początkowo nie przemówiło do mnie zakończenie, ale dziękuję A. za wyjaśnienie - teraz jest zrozumiałe, można je interpretować dwojako.

Mocna.

Poznałam ją na Legimi. Głos i intonacja lektorki czytającej rozdziały z perspektywy matki dodatkowo wzmacniają całokształt postaci.

Początkowo nie przemówiło do mnie zakończenie, ale dziękuję A. za wyjaśnienie - teraz jest zrozumiałe, można je interpretować dwojako.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Większość poznałam w formie audio, trochę e-bookowo.

Historia mężczyzny, który po stracie żony próbuje zakończyć swoje życie, ale niespecjalnie mu to wychodzi. To opowieść o niemożności pogodzenia się z losem, nielitościwej biurokracji, niesprawiedliwości. Lecz również o tym, jak przypadek często determinuje pewne zmiany.

Momentami nieco mi się dłużyła i nie pasowały mi osobiście drobne fragmenty (wyrzut w stronę Boga, choć to akurat zrzucić można na karb żałoby bohatera).
ALE: myślę, że znajdzie się wśród ulubieńców. Nie wiem, jak autor to zrobił, ale ta książka ma w sobie coś wyjątkowego. Wzruszająca i zabawna jednocześnie. Dużo unaocznia.

Większość poznałam w formie audio, trochę e-bookowo.

Historia mężczyzny, który po stracie żony próbuje zakończyć swoje życie, ale niespecjalnie mu to wychodzi. To opowieść o niemożności pogodzenia się z losem, nielitościwej biurokracji, niesprawiedliwości. Lecz również o tym, jak przypadek często determinuje pewne zmiany.

Momentami nieco mi się dłużyła i nie pasowały mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wysłuchałam w audiobooku czytanym przez Jana Staszczyka.

Wysłuchałam w audiobooku czytanym przez Jana Staszczyka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Kozioł ofiarny" to historia mężczyzny, który poznaje we Francji swojego sobowtóra - hrabiego de Gué. Na skutek splotu wydarzeń nasz bohater wpada w swoistą pułapkę, a czytelnik wraz z nim próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kolejne karty książki odsłaniają tajemnice przeszłości rodu de Gué...

Cenię sobie twórczość Daphne du Maurier za prozę wypełnioną tajemniczością, podszytą mrokiem, okraszoną delikatnym dowcipem. Zasadniczo zagadką jest, jak pokieruje ona losami bohaterów. W "Koźle ofiarnym" tych możliwości było kilka, przez co zakończenie odbierzemy albo pozytywnie, poznając rozstrzygnięcie zgodne z naszymi oczekiwaniami, albo nieprzyjemnie się rozczarujemy, otrzymując inny epilog niż taki, na który liczyliśmy. Zauważyłam też tendencję do pozostawiania nieco otwartych losów bohaterów, pewnych niedopowiedzeń, lecz jakkolwiek nie przepadam za tego typu zakończeniami, w przypadku du Maurier jestem zupełnie nieobiektywna. I gorąco polecam Wam jej twórczość!

"Kozioł ofiarny" to historia mężczyzny, który poznaje we Francji swojego sobowtóra - hrabiego de Gué. Na skutek splotu wydarzeń nasz bohater wpada w swoistą pułapkę, a czytelnik wraz z nim próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kolejne karty książki odsłaniają tajemnice przeszłości rodu de Gué...

Cenię sobie twórczość Daphne du Maurier za prozę wypełnioną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja zbiorcza dla całego drugiego tomu serii, aczkolwiek pierwsza część wydzielona przez wydawcę nieco lepsza.

Na początku recenzji mały disclaimer. "Dom Nieba i Oddechu" jest drugim tomem serii "Księżycowe Miasto", który ukazał się w dwóch częściach. Wydawnictwo Uroboros postanowiło rozdzielić książkę, podobnie jak przy premierze "Domu Ziemi i Krwi". Posługując się w niniejszym tekście słowem "tom", odnoszę się do książki jako całokształtu, kontynuacji serii. Natomiast używając słowa "część, mam na myśli jeden z dwóch "odcinków", które powstały po rozbiciu przez wydawcę.

W lutym tego roku miałam okazję przedpremierowo poznać pierwszą część - czytałam ją w formie pdf i z tego względu w publikacji możecie znaleźć moją krótką rekomendację :) Niedawno odświeżyłam sobie tę książkę w finalnej formie i nadrobiłam część drugą, zatem całość kontynuacji "Domu Ziemi i Krwi" mam już za sobą.

W recenzji pierwszego tomu pisałam Wam o ogromie odczuwanych podczas lektury emocji i ogólnym zachwycie, w jaki mnie wprawiła. "Dom Nieba i Oddechu" jest kolejną wciągającą publikacją w dorobku autorki - pióro Sarah J. Maas ma w sobie coś, co nie pozwala się oderwać, nawet jeśli doskonale zdajemy sobie sprawę, że książka ma pewne niedostatki. Na kartach tego tomu serii "Księżycowe Miasto" splatają się ze sobą miłość, magia i wartka akcja. Przyznaję, że czytanie pierwszej części już w formie papierowej wyszło mi zdecydowanie lepiej, niż poznawanie jej w formie pdf (końcówka lutego nie była zresztą spokojnym okresem). Tym samym też wrażenia z lektury są bardziej pozytywne. Książkę czytało mi się dość szybko. Śledziłam losy mniej lub bardziej lubianych bohaterów, chłonąc kolejne zwroty akcji. A zakończenie sprawiło, że najchętniej jak najszybciej sięgnęłabym po kontynuację, aby przekonać się, jak autorka zdecydowała się poprowadzić fabułę.

Żeby nie było zbyt różowo, przejdźmy teraz do gorzkich słów na temat "Domu Nieba i Oddechu". Czytając poprzedni tom, nie miałam chyba negatywnych odczuć wobec głównej bohaterki, Bryce Quinlan. Niestety, teraz zaczęła mnie irytować jej postawa. Autorka chciała uczynić ją postacią feministyczną, a wyszło zbyt mocno - a słowa "alfa dupek", którymi Bryce określała swojego ukochanego, odbijają mi się czkawką. Skoro już przy naszych zakochanych jesteśmy, muszę przyznać, że z równowagi wyprowadzały mnie wulgarne, przerysowane sceny erotyczne, w których miłosne uniesienia opisywane były niemalże niczym kadry z filmu pornograficznego. Po książkę na pewno sięgają czytelnicy młodsi niż pełnoletni, a żadnego disclaimera na okładce czy w środku nie uświadczymy...

Recenzja zbiorcza dla całego drugiego tomu serii, aczkolwiek pierwsza część wydzielona przez wydawcę nieco lepsza.

Na początku recenzji mały disclaimer. "Dom Nieba i Oddechu" jest drugim tomem serii "Księżycowe Miasto", który ukazał się w dwóch częściach. Wydawnictwo Uroboros postanowiło rozdzielić książkę, podobnie jak przy premierze "Domu Ziemi i Krwi". Posługując się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja zbiorcza dla całego drugiego tomu serii, aczkolwiek pierwsza część wydzielona przez wydawcę nieco lepsza.

Na początku recenzji mały disclaimer. "Dom Nieba i Oddechu" jest drugim tomem serii "Księżycowe Miasto", który ukazał się w dwóch częściach. Wydawnictwo Uroboros postanowiło rozdzielić książkę, podobnie jak przy premierze "Domu Ziemi i Krwi". Posługując się w niniejszym tekście słowem "tom", odnoszę się do książki jako całokształtu, kontynuacji serii. Natomiast używając słowa "część, mam na myśli jeden z dwóch "odcinków", które powstały po rozbiciu przez wydawcę.

W lutym tego roku miałam okazję przedpremierowo poznać pierwszą część - czytałam ją w formie pdf i z tego względu w publikacji możecie znaleźć moją krótką rekomendację :) Niedawno odświeżyłam sobie tę książkę w finalnej formie i nadrobiłam część drugą, zatem całość kontynuacji "Domu Ziemi i Krwi" mam już za sobą.

W recenzji pierwszego tomu pisałam Wam o ogromie odczuwanych podczas lektury emocji i ogólnym zachwycie, w jaki mnie wprawiła. "Dom Nieba i Oddechu" jest kolejną wciągającą publikacją w dorobku autorki - pióro Sarah J. Maas ma w sobie coś, co nie pozwala się oderwać, nawet jeśli doskonale zdajemy sobie sprawę, że książka ma pewne niedostatki. Na kartach tego tomu serii "Księżycowe Miasto" splatają się ze sobą miłość, magia i wartka akcja. Przyznaję, że czytanie pierwszej części już w formie papierowej wyszło mi zdecydowanie lepiej, niż poznawanie jej w formie pdf (końcówka lutego nie była zresztą spokojnym okresem). Tym samym też wrażenia z lektury są bardziej pozytywne. Książkę czytało mi się dość szybko. Śledziłam losy mniej lub bardziej lubianych bohaterów, chłonąc kolejne zwroty akcji. A zakończenie sprawiło, że najchętniej jak najszybciej sięgnęłabym po kontynuację, aby przekonać się, jak autorka zdecydowała się poprowadzić fabułę.

Żeby nie było zbyt różowo, przejdźmy teraz do gorzkich słów na temat "Domu Nieba i Oddechu". Czytając poprzedni tom, nie miałam chyba negatywnych odczuć wobec głównej bohaterki, Bryce Quinlan. Niestety, teraz zaczęła mnie irytować jej postawa. Autorka chciała uczynić ją postacią feministyczną, a wyszło zbyt mocno - a słowa "alfa dupek", którymi Bryce określała swojego ukochanego, odbijają mi się czkawką. Skoro już przy naszych zakochanych jesteśmy, muszę przyznać, że z równowagi wyprowadzały mnie wulgarne, przerysowane sceny erotyczne, w których miłosne uniesienia opisywane były niemalże niczym kadry z filmu pornograficznego. Po książkę na pewno sięgają czytelnicy młodsi niż pełnoletni, a żadnego disclaimera na okładce czy w środku nie uświadczymy...

Recenzja zbiorcza dla całego drugiego tomu serii, aczkolwiek pierwsza część wydzielona przez wydawcę nieco lepsza.

Na początku recenzji mały disclaimer. "Dom Nieba i Oddechu" jest drugim tomem serii "Księżycowe Miasto", który ukazał się w dwóch częściach. Wydawnictwo Uroboros postanowiło rozdzielić książkę, podobnie jak przy premierze "Domu Ziemi i Krwi". Posługując się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy próbowaliście kiedyś nakryć Świętego Mikołaja na gorącym uczynku? Z zapartym tchem przyczailiście się gdzieś w kącie za choinką, aby przekonać się, czy starzec z białą brodą istnieje naprawdę i każdego roku zostawia grzecznym dzieciom podarki? Bohaterowi książki zatytułowanej "Jak poznałem Świętego Mikołaja" udało się... cóż, poznać Świętego Mikołaja 😉. A także przeżyć magiczną noc i wysłuchać niesamowitej opowieści o tym, jak w ogóle ten jegomość został najbardziej lubianą przez dzieciaków postacią 😉.

To historia dla młodych czytelników, snuta w sympatyczny sposób. Pomysł, który wykorzystał autor, był początkowo dla mnie zaskoczeniem - nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale podczas lektury możecie szybko domyślić się, co takiego zostało opowiedziane w iście nowej wersji. Z jednej strony to pewien zabieg twórczy, z drugiej - nieco odtwórczy lub inspirowany, zależy jak go uznać.

Niemniej, książka sprawdzi się na świąteczny czas! Jeśli poszukujecie prezentów, "Jak poznałem Świętego Mikołaja" będzie tematycznym wyborem. Możecie zresztą sięgnąć po tę publikację sami. To jak, macie ochotę poznać Świętego Mikołaja i jego historię?

Czy próbowaliście kiedyś nakryć Świętego Mikołaja na gorącym uczynku? Z zapartym tchem przyczailiście się gdzieś w kącie za choinką, aby przekonać się, czy starzec z białą brodą istnieje naprawdę i każdego roku zostawia grzecznym dzieciom podarki? Bohaterowi książki zatytułowanej "Jak poznałem Świętego Mikołaja" udało się... cóż, poznać Świętego Mikołaja 😉. A także przeżyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Słońce, morze, gwiazdy", czyli - jak głosi napis na okładce - kojąca podróż przez starożytne prawdy. Wiecie, jak to u mnie jest ze wszelkimi powtarzanymi frazesami: raczej do mnie nie przemawiają. Jednak do sięgnięcia po tę książkę skłoniła mnie jej forma, a w sumie przede wszystkim... okładka. Przyznajcie, okładkowe sroki, że jest piękna!
Treści w tej publikacji nie jest wiele, bo Iulia Bochis prowadzi nas przez kolejne strony za pomocą urzekających grafik. Wraz z autorką podróżujemy przez pory roku, które nazywa ona również porami duszy, rozpoczynając od jesieni. Nie będę oryginalna twierdząc, że książka ta jest pomysłem na prezent - zwłaszcza dla tych, których czekają jakieś zmiany lub których chcemy do zmian zachęcić bądź dla pragnących mocniej uwierzyć w siebie. Zachwyca formą i jednocześnie przemyca słowa, których czasem po prostu potrzebujemy.

Na zakończenie posłużę się jednym z cytatów zawartych w tej publikacji: "Bądźcie wdzięczni za ten moment. Ten moment to Wasze życie" (Omar Chajjam). Piękne, prawda?

"Słońce, morze, gwiazdy", czyli - jak głosi napis na okładce - kojąca podróż przez starożytne prawdy. Wiecie, jak to u mnie jest ze wszelkimi powtarzanymi frazesami: raczej do mnie nie przemawiają. Jednak do sięgnięcia po tę książkę skłoniła mnie jej forma, a w sumie przede wszystkim... okładka. Przyznajcie, okładkowe sroki, że jest piękna!
Treści w tej publikacji nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę recenzję zacznę od cytatu z książki - spodobał mi się na tyle, że użyłam znacznika, aby go nie zgubić (a praktycznie tego nie robię 😁). Oto słowa autora ze wstępu:
"Mam nadzieję, że czytając tę książkę, poczujecie się przyjemnie zagubieni, tak samo jak wtedy, gdy przeglądacie internetową encyklopedię zanurzeni w oceanie informacji, klikając bez celu w kolejne linki do momentu, gdy uświadomicie sobie, że właśnie spędziliście dwadzieścia minut, czytając o koncepcji kierunków świata u Azteków (...), chociaż chcieliście się jedynie dowiedzieć, ile lat ma Słońce"*.

"(Prawie) wszystko dla zabieganych" w istocie jest swego rodzaju taką książkową Wikipedią, w której poszczególne rozdziały przypominają właśnie kolejne klikane przez nas odnośniki. Dostarczają nam ciekawostek - często takich z dziedziny wiedzy bezużytecznej, którą jednak można błysnąć np. przy wigilijnym stole - bo czemu nie? Akurat w temacie znajdziecie tu rozdział o nietypowej tradycji Bożonarodzeniowej, którą kultywuje się w pewnym szwedzkim miasteczku 🤭.

Żeby nie było, niektóre informacje uważam za zbędne lub też nie do końca "umotywowane". Przykład: rozdział o gatunkach pingwinów, przy czym i tak nie wszystkie zostały wymienione. Nasuwa się pytanie, czemu akurat autor wybrał te zwierzęta? 🤷🏻‍♀️ Odpowiedź brzmi zapewne: bo mógł, tak jak Wy możecie sięgnąć po tę książkę i przeczytać nawet na wyrywki interesujące Was ciekawostki... albo przeklikać się przez Wikipedię.

*J. Elledge, (Prawie) wszystko dla zabieganych, tłum. K. Dudzik, Insignis 2022, s. 17.

Tę recenzję zacznę od cytatu z książki - spodobał mi się na tyle, że użyłam znacznika, aby go nie zgubić (a praktycznie tego nie robię 😁). Oto słowa autora ze wstępu:
"Mam nadzieję, że czytając tę książkę, poczujecie się przyjemnie zagubieni, tak samo jak wtedy, gdy przeglądacie internetową encyklopedię zanurzeni w oceanie informacji, klikając bez celu w kolejne linki do...

więcej Pokaż mimo to