rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Ben Hur" nazywany jest największą powieścią religijną naszych czasów, przyrównuje się go nawet do takich klasyków jak "Quo Vadis" czy "Szaty". Rzeczywiście czytając można poczuć tą specyficzną, podniosłą atmosferę i to coś, co trudno nazwać, ale co sprawia, że książka pozostaje w pamięci na bardzo długo i zmusza do refleksji i zastanowienia nad wiarą i naszym społeczeństwem.
Głównym bohaterem książki jest żydowski arystokrata, którego skazano jak się okazuje niesprawiedliwie. Karą są dożywotnie galery. To jedna z najcięższych form "nauczki", a boli tym bardziej, że Ben Hur zostaje jednocześnie zdradzony przez przyjaciela, człowieka, któremu ufał. Jakby tego było mało, za czyn, którego wcale nie popełnił odpowiedzą także jego siostra i matka- dwie ukochane kobiety osadzone w więzieniu. Wydaje się, że sprawiedliwość opuściła Ben Hura i jego rodzinę na dobre, jednak po jakimś czasie następuje radykalna zmiana sytuacji. Galery bohatera trwają trzy lata, a po odbyciu kary mężczyzna znów staje się bogaty i szanowany. Jednak zmieniają się też poglądy i uczucia Ben Hura, choć powraca "do życia" jakie wiódł przez zdradą, nie jest już tym samym człowiekiem. Owładnęła go żądza zemsty i nienawiści i paradoksalnie to właśnie ona pozwoliła mu przeżyć karę, której właściwie się nie przeżywa. Te emocje dodatkowo potęguje chęć odwetu za cierpienia rodziny i utratę wszystkiego, na co ciężko pracował.
Lewis Wallace stworzył powieść, która przesłaniem sięga aż do czasów biblijnych. Nie da się nie zauważyć odniesień do wiary, Boga i biblijnych przypowieści. Religia, miłość i nienawiść łączą się i przeplatają na każdej stronie, dzięki czemu książka już od samego początku bardzo przypomina nakręcony z rozmachem film kinowy, osadzony na sporej ilości kartek. Czyta się błyskawicznie, a jej wielką zaletą jest to, że podobnie jak wspomniany już "Quo vadis", nie trzeba wcale być osobą wierzącą aby docenić i zachwycić się fabułą. Myślę, że porwie ona każdego, a zakończenie przynajmniej dla mnie było satysfakcjonujące i biorąc pod uwagę całość chyba nie pozostawia niedosytu.
Jeszcze inną zaletą jest to, że autor ma bardzo specyficzny styl. Powieść wciąga od pierwszej strony i tak pozostaje do końca, chociaż są momenty słabsze i gorsze. Czasami denerwowały mnie pewne wątki, a sam bohater był niejednoznaczny. Z jednej strony dobrze go rozumiałam i nawet popierałam jego czyny, z drugiej strony czasami wręcz zatracał się w swym gniewie i przekraczał granice rozsądku. Trzeba jednak przyznać Wallace'owi, że potrafi budować napięcie i kreować takich bohaterów, którzy wywołują emocje i "siedzą w głowie" jeszcze długo po skończeniu książki.
Chociaż jest to dosyć mocna i być może dla niektórych kontrowersyjna tematyka, bo wywołuje debatę o wierze, to jednak uważam, że ten tytuł jest idealny na prezent świąteczny. Książka to jak wiadomo najlepszy z możliwych wyborów, a ta konkretna jest jak dla mnie jedną z najlepszych, jakie czytałam w tym roku.

"Ben Hur" nazywany jest największą powieścią religijną naszych czasów, przyrównuje się go nawet do takich klasyków jak "Quo Vadis" czy "Szaty". Rzeczywiście czytając można poczuć tą specyficzną, podniosłą atmosferę i to coś, co trudno nazwać, ale co sprawia, że książka pozostaje w pamięci na bardzo długo i zmusza do refleksji i zastanowienia nad wiarą i naszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Izrael to tytułowa Ziemia Święta, a zarazem najważniejsze miejsce dla każdej wierzącej osoby, przy czym nie ma znaczenia to, jakiej wiary wyznawcą się jest. Jak mówi opis na okładce jest to Ziemia Obiecana dla Żydów, dla Muzułmanów miejsce, z którego wstąpił do nieba Mahomet, a dla Chrześcijan to symbol Jezusa Chrystusa. To zadziwiające, jak jedno miejsce łączy wszystkie wyznania i ludzi z całego świata, mimo, że przecież na co dzień trwa nieoficjalna rywalizacja i nietolerancja między wyznawcami różnych religii. Izrael sprawia, że te bariery przestają się liczyć.
Autor "Ziemi Świętej" Fernando Perfetti, stworzył niesamowity obraz Izraela w odniesieni do religii Chrześcijańskiej. Oprowadza nas po tej Ziemi jednocześnie zachowując chronologiczny porządek wydarzeń z życia Jezusa. Można więc powiedzieć, że zwiedzamy i poznajemy kolejne miejsca w identyczny sposób, jak robił to Jezus. Jest to na swój sposób pielgrzymka bez wychodzenia z domu. Chociaż oczywiście nie da się takiej "papierowej podróży" porównać do rzeczywistej wycieczki i spoglądania na wszystko "na żywo", to jednak książka jest wspaniałą namiastką Izraela tym bardziej, że na okładce jest specjalne okienko z prawdziwą szczyptą Ziemi Świętej.
Zdecydowanie można nazwać tą książkę albumem. Wydanie jest naprawdę piękne, w twardej oprawie i z treścią napisaną ozdobną czcionką, a w dodatku z zaakcentowanymi ważniejszymi fragmentami. do tego mnóstwo zdjęć dosłownie każdej opisanej budowli czy miejsca, a do tego każdy rozdział ma przytoczony odpowiadający mu fragment z biblii. dzięki temu nie tylko dowiadujemy się masy ciekawostek i informacji o konkretnych miejscach, ale i możemy je zobaczyć, a nawet poznać okoliczności w jakich odwiedził je sam Jezus, a jest ich ponad 50! Najbardziej zadziwiła mnie mapa dołączona na końcu książki z XV wieku, która w ogóle nie przypomina naszej dzisiejszej.
Chociaż jak wielokrotnie wspominałam przy okazji książek o tematyce religijnej, ja nie jestem zbytnio wierząca, to jednak dzięki temu patrze na takie tytuły bardziej obiektywnie poz względem wydania i treści, a "Ziemia Święta" jest jedną z najpiękniej i najrzetelniej wydanych albumów jakie miałam okazję czytać, dlatego moim zdaniem, dla osób wierzących będzie to naprawdę wspaniały okaz do domowej biblioteczki.

Izrael to tytułowa Ziemia Święta, a zarazem najważniejsze miejsce dla każdej wierzącej osoby, przy czym nie ma znaczenia to, jakiej wiary wyznawcą się jest. Jak mówi opis na okładce jest to Ziemia Obiecana dla Żydów, dla Muzułmanów miejsce, z którego wstąpił do nieba Mahomet, a dla Chrześcijan to symbol Jezusa Chrystusa. To zadziwiające, jak jedno miejsce łączy wszystkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po wielu lekkich, letnich książkach wakacyjnych, powoli witam się z nieco cięższymi, poważniejszymi i typowo nostalgicznymi powieściami. Przychodzi mi to dosyć łatwo, bo właśnie takie tematy lubię najbardziej. W przeciwieństwie do większości czytelników, dla mnie książka jest najciekawsza wtedy gdy porusza trudne kwestie psychologiczne i pozostaje w pamięci na długo. Ta z dzisiejszej recenzji aż tak ciężka nie jest, ale i na pewno nie można ją zaliczyć do typowo letnich tytułów.
"Madeleine" to powieść o trudnych wyborach i relacjach międzyludzkich, które znacząco wpływają na życie każdego z nas. Bohaterami są Helier i Madeleine, para zakochanych studentów, oraz nikczemna Yvonne, próbująca ich rozdzielić. Para planuje jak najszybszy ślub, jednak potrzebują do tego akceptacji ojca Madeleine. Wszystko wydaje się być jednak a dobrej drodze, kiedy nagle w ich życiu pojawia się kuzynka dziewczyny, Yvonne. To jej kompletne przeciwieństwo. Wyniosła i apodyktyczna dziewczyna nie jest szczęśliwa w życiu, nie czuje się spełniona, co okazuje przez krzywdzenie innych. Widząc miłość Heliera i kuzynki, nie potrafi zaakceptować tego, że ktoś jest szczęśliwy i postanawia za wszelką cenę rozbić ich związek. Jest to trudne, bo Heliera wcale nie zachwyca jej uroda. Silna więź łącząca go z Madeleine wydaje się być nierozerwalna, a jednak Yvonne wykorzystuje dobrą wolę mężczyzny i jego dobroć. W wyniku wielu zaplanowanych przez nią intryg Helier przejmuje opiekę nad nią. Czuje się odpowiedzialny i zobowiązany, przez co traci Madeleine. Dziewczyna unosi się dumą i odchodzi do innego mężczyzny. Choć mijają lata ich miłość nie znika, wręcz przeciwnie. Nagłe spotkanie okazuje się być początkiem ich wspólnego dalszego życia i łączy ich z powrotem.
W moim odczuciu główni bohaterowie byli nieco denerwujący. Chociaż każde z nich przeżyło w swoim życiu bardzo wiele i każde z nich cierpiało, to jednak do końca nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że działo się tak na ich własne życzenie. Z jednej strony byli w sobie bardzo zakochani, wierni i oddani, a z drugiej bardzo łatwo rezygnowali ze wspólnej drogi i zawierali nowe związki. Także koniec był dla mnie zbyt wymuszony. Akcja książki była równomiernie rozłożona, ale pod koniec miałam wrażenie, jakby autorce zabrakło czasu i to, co można by rozłożyć na kilka rozdziałów, ona streściła na zaledwie trzech stronach. Przez to wszystko historia Heliera i Madeleine, jak i ich osobowości nie przemówiły do mnie i nie polubiłam ich zbytnio. Minusem było też powielanie wątków względem pobocznych bohaterów. Książka nie była nudna, wręcz przeciwnie, jednak dla mnie bardziej przypominała szkic niż końcowy materiał do druku.
Autorką jest Consilia Maria Lakotta, która ma na swoim koncie wiele powieści o podobnej "głębszej" tematyce. Jednak równie ciekawe jest jej życie prywatne. Consilia urodziła się jako jedno z bliźniąt syjamskich, w wyniku operacji rozdzielenia straciła swoją siostrę. Teraz tworzy same bestsellerowe powieści, do których stara się przemycać swoje doświadczenia.

Po wielu lekkich, letnich książkach wakacyjnych, powoli witam się z nieco cięższymi, poważniejszymi i typowo nostalgicznymi powieściami. Przychodzi mi to dosyć łatwo, bo właśnie takie tematy lubię najbardziej. W przeciwieństwie do większości czytelników, dla mnie książka jest najciekawsza wtedy gdy porusza trudne kwestie psychologiczne i pozostaje w pamięci na długo. Ta z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Główną bohaterką książki jest Weronika. To dosyć zagubiona kobieta, która spełnia się w życiu zawodowym i towarzyskim, jednak nie w prywatnym, na czym zależy jej najbardziej. Dobrze wie, że ma spory bagaż nierozwiązanych spraw i problemów, którymi musi się zająć by móc w pełni cieszyć się życiem. Postanawia rozprawić się z przeszłością w niezwykle rajskim krajobrazie, na Wyspach Kanaryjskich. Planuje zastanowić się nad swoimi priorytetami, przeszłością, a zwłaszcza dzieciństwem kiedy spotkała się ze śmiercią ojca i brakiem stabilności, oraz późniejszym etapem kiedy jej kariera rozkwitła. Jednak ta sentymentalna podróż staje się czymś więcej, kiedy na jej drodze staje tajemniczy i zaskakujący mężczyzna. Lucjan jest pozornie zwykłym turystą, który przez przypadek zostaje zameldowany w tym samym hotelowym pokoju co Weronika. Jednak wkrótce okaże się, że staje się powiernikiem i spowiednikiem kobiety, to właśnie on pomaga jej dotrzeć w głąb siebie i mimo początkowej niechęci staje się czymś w rodzaju terapeuty, przed którym bohaterka odkrywa swą duszę. Wszystko wskazuje więc na to, że hotelowa pomyłka tajemniczego turysty i jego obecność na Wyspach nie były do końca przypadkowe...
Książka ma bardzo intrygujący tytuł, który już po kilku rozdziałach nabiera sensu. Cała fabuła nasuwa na myśl czyściec, w którym znalazła się Weronika, a by móc ruszyć dalej musi się najpierw zmierzyć ze swoimi grzechami, lękami i dawnymi urazami. Mimo to są czytelnicy, którzy wolą widzieć w książce zwykłą historię zagubionej kobiety i ta uniwersalność jest największym plusem "Diabłów". Można szukać w niej głębszego sensu, lub traktować jako zwykłą powieść psychologiczną. Autorka doskonale rozplanowała też wątki i kolejne opowieści snute przez Weronikę. Właściwie do końca poznajemy jej osobowość i historię, wcześniej trudno przewidzieć finał, to druga zaleta, nieprzewidywalność. Natomiast trzecią jest ciągła akcja. Lucjan jest postacią bardzo surową, nie da się go rozgryźć i do końca pozostaje dla czytelnika wielką zagadką, ale jednocześnie podczas czytania intryguje i zaskakuje. To właśnie dzięki niemu tak dogłębnie poznajemy historię Weroniki ale i samą wyspę Lanzarote.
"Diabły" to pozycja idealna dla bardziej wymagających czytelników, chociaż jest tak ciekawa, że mogę ją polecić wszystkim. Na pewno nie jest to lekka tematyka przy której można się odprężyć, raczej coś do przemyślenia i refleksji, czyli książka idealna na zbliżającą się jesień.

Główną bohaterką książki jest Weronika. To dosyć zagubiona kobieta, która spełnia się w życiu zawodowym i towarzyskim, jednak nie w prywatnym, na czym zależy jej najbardziej. Dobrze wie, że ma spory bagaż nierozwiązanych spraw i problemów, którymi musi się zająć by móc w pełni cieszyć się życiem. Postanawia rozprawić się z przeszłością w niezwykle rajskim krajobrazie, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na pewno większość osób kojarzy film emitowany także w Polsce, o tytule "Wiadomość z zaświatów". To w pewnym sensie dramat, ale z takim pozytywnym przesłaniem. Jeśli więc go znacie, a nawet się wam spodobał, to zachwyci was też książka, na podstawie której powstał. Powieść o niemalże tym samym tytule "Wiadomość", to jeszcze więcej wrażeń i dużo więcej przyjemności. Może moja ocena jako miłośniczki literatury jest nieobiektywna, ale uważam, że prawie zawsze książka okazuje się być lepsza niż film, także w tym przypadku.
Autorką jest Angela Hunt, pisarka amerykańska, która może się poszczycić imponującym doświadczeniem- na swoim koncie ma ponad 100 tytułów i wszystkie zachwycają! Zdobyła wiele nagród w tym "Christy Award". Na pomysł tej powieści wpadła przypadkiem, kiedy z przyjaciółkami omawiały tragedię pewnego samolotu, zastanawiając się, co one by zrobiły, gdyby wiedziały, że czeka ich śmierć. Hunt instynktownie wpadła na myśl kartka, którą zostawiłaby po sobie i tak właśnie odkryła kolejną fabułę swojej nowej książki, która okazała się być hitem.
Główną bohaterką jest Peyton MacGruder. To dziennikarka z powołania, której marzeniem jest odkryć temat swojego życia, który przyniesie jej uznanie czytelników i prestiż. Pewnego dnia to właśnie ona otrzymuje od nieznajomej kartkę z wiadomością pochodzącą z niedawno rozbitego samolotu. Znajduje się na niej jedynie pięć słów i inicjały. Peyton niczym detektyw rozpoczyna dziennikarskie śledztwo i za wszelką cenę próbuje odkryć kto jest adresatem i nadawcą. To dla niej okazja do pokazania swoich umiejętności, do tego by zabłysnąć i w końcu doczekać się swojego tematu nr 1. Nie wie jednak, że pozorna kartka może odmienić nie tylko jej karierę, ale i całe, także prywatne życie.
"Wiadomość" to powieść złożona. Z jednej strony mamy tu poważne problemy, jak śmierć w katastrofie lotniczej, z drugiej te niby błahe jak trudna praca, ale przecież równie ważne dla osoby, która je przeżywa. Peyton stara się rozwikłać zagadkę tajemniczego liściku, a z drugiej strony chce też zadbać o własne życie. Jej praca jest dla niej ważna, ale by ocalić dotychczasową tematykę swoich artykułów, musi znaleźć coś naprawdę interesującego. To w pewien sposób budzi w niej rozdarcie na żądną sensacji dziennikarkę i zwykłego, pełnego współczucia człowieka. Bardzo lekko autorka ukazała charakter bohaterki, dzięki czemu książka dużo zyskała. Fabuła nie skupia się jedynie na katastrofie i tajemnicy wiadomości, ale i na życiu Peyton i wydarzeniach z jej punktu widzenia. Nie wiem dlaczego, ale powieść bardzo przypomina mi filmy z serii "Okruchy życia", z lat 90. Jest tu coś, co przenosi do minionych czasów, da się wyczuć specyficzny nastrój i sposób budowania emocji u czytelnika, których na próżno szukać w dzisiejszej literaturze.
Nie jest to typowy dramat, daleko też tu do thrillera. Myślę, że pomimo wszystkich emocjonujących i przykrych wydarzeń, jest to typowa powieść obyczajowa z ogromnym przesłaniem, przy której warto zatrzymać się na chwilkę.

Na pewno większość osób kojarzy film emitowany także w Polsce, o tytule "Wiadomość z zaświatów". To w pewnym sensie dramat, ale z takim pozytywnym przesłaniem. Jeśli więc go znacie, a nawet się wam spodobał, to zachwyci was też książka, na podstawie której powstał. Powieść o niemalże tym samym tytule "Wiadomość", to jeszcze więcej wrażeń i dużo więcej przyjemności. Może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Niezwykłe lato" to pierwszy przypadek książki, która całkowicie zmyliła mnie okładką. Kiedy ją zobaczyłam od razu pomyślałam, że to powieść typowo wakacyjna, lekka i jedna z takich, z których co prawda nie wynosi się zbyt dużo, ale skutecznie umilają czas, a to przecież najważniejsze w książkach wakacyjnych. Także opis książki wydawał się typową historią o zmianach, a tymczasem już po kilku pierwszych rozdziałach ze zdziwieniem spostrzegłam, że jest to dużo bardziej ambitna i poważniejsza powieść niż myślałam.
Główną bohaterką jest Heather. To kobieta spełniona prywatnie, lecz nie emocjonalnie. Ma wspaniałą, kochającą rodzinę, męża, piękny dom w bogatej dzielnicy, sytuacja finansowa jej rodziny także nie pozostawia wiele do życzenia, ma też przyjaciółki. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej odczuwa, że oprócz tej idealnej otoczki, chciałaby też czuć satysfakcję w samym środku siebie samej. Heather czuje, że jej życie nie opiera się na niczym ważnym, że brak jej siły i celu. Ma dość ciągłej rutyny, powtarzalności każdego kolejnego dnia i tego, że każdego ranka zdaje sobie sprawę, że znowu nie zrobi dziś nic naprawdę istotnego dla ludzi i siebie samej. Do tego wszystkiego powracają dawne wspomnienia niekoniecznie przyjemne, a wraz z nimi wyrzuty sumienia i z tym także musi się uporać, by odbudować swoje życie na nowo.
Lisa Samson ujęła mnie przede wszystkim tym, że bardzo dużo książki poświęciła na bohaterów. Heather jest dla czytelnika jak ktoś z rodziny, znamy wszystkie jej sekrety, rozterki, myśli i pragnienia. Oprócz tego co mnie bardzo cieszy, w końcu rodzina głównej postaci nie została pominięta, a wręcz wysunięta na pierwszy plan na równi z Heather. Jej mąż został przedstawiony jako wrażliwy i czuły, z dużą dozą empatii i zrozumienia. Jest chirurgiem starającym się nadążyć za wszystkimi wydatkami swojej żony zakupoholiczki, jednocześnie wspiera ją i rozumie, próbując przekonać ją do sięgnięcia po pomoc specjalisty. Namawia ją na zmiany i stara się pokazać jej, że nie majątek a rodzina jest najważniejsza w życiu. To właśnie dzięki niemu Heather ma w ogóle możliwość i siłę do tego, by w spokoju odszukać samą siebie.
"Niezwykłe lato" w piękny sposób pokazuje, że najważniejsze jest bycie sobą, życie w zgodzie z naturą, innymi ludźmi i sobą samym. Wszelkie materialne dobra są jedynie chwilowym odwróceniem uwagi od wnętrza i jedynie mając uporządkowane własne emocje można odnaleźć szczęście. Bardzo wzruszająca była dla mnie też postawa syna i męża Heather. Chociaż obydwaj trwali w bogactwie, żyjąc w otoczeniu luksusów jakich pragnęła kobieta, tak naprawdę pragnęli prostego życia, przeprowadzki do normalnego, małego domku i bliskości.
Powieść jest naprawdę mądra i bardzo motywująca i uświadamiająca ważne rzeczy w życiu. Dzięki paru innym książkom tej autorki wiem już, że ma świetny, niewymuszony i lekki zarazem styl i także tym razem było tak samo, dlatego pochłonęłam te ponad 300 stron w rekordowym tempie. Czyta się tym łatwiej, że podzielono treść na trzy części, a to nie wiem dlaczego, zawsze jakoś przyspiesza czytanie. Chociaż napisałam na początku, że okładka jest myląca i nie należy się nią w ogóle sugerować, to po przeczytaniu całości widzę związek pomiędzy nią, a pewnymi wątkami. Mogę polecić ją na lato dla szukających ambitnych powieści wakacyjnych.

"Niezwykłe lato" to pierwszy przypadek książki, która całkowicie zmyliła mnie okładką. Kiedy ją zobaczyłam od razu pomyślałam, że to powieść typowo wakacyjna, lekka i jedna z takich, z których co prawda nie wynosi się zbyt dużo, ale skutecznie umilają czas, a to przecież najważniejsze w książkach wakacyjnych. Także opis książki wydawał się typową historią o zmianach, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wybór" to książka dla osób zafascynowanych sprawami politycznymi, społecznymi i prawnymi. Mówi o rzeczach ważnych i dotyka poważnych, ale i trudnych, przede wszystkim emocjonalnie, tematów obecnych w dzisiejszym świecie. Przede wszystkim chodzi o problem aborcji. To kwestia, która szczególnie dzisiaj ma wielkie znaczenie i wywołuje dyskusje i debaty nie tylko wśród lekarzy i prawników, ale i zwykłych ludzi. Budzi spore kontrowersje i dzieli ludzi na dwie strony, przeciwników i zwolenników.
Historia głównej bohaterki, Sandy, rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych w XX wieku. Aborcja zostaje legalnie uznana za "fundamentalne prawo konstytucyjne" każdej kobiety w ciąży. Sandy jest nastolatką w ciąży, niechcianej i wcale nie wyczekiwanej. Dziewczyna ma ogromny problem, a jej życie komplikuje się. Usunięcie ciąży wydaje się być jedynym wyjściem i sposobem na to, by wszystko wróciło do normalności. Mimo rozterek i rozdarcia jej decyzja jest ostateczna. Dziewczyna rusza przed siebie, zostaje nauczycielką angielskiego i wiedzie w miarę stateczne życie. Jednak niespodziewanie, w wieku lat, przyjdzie jej powrócić pamięcią do nastoletniej decyzji, bo ponownie musi zmierzyć się z problemem aborcji. Jej osobowość i sytuacja zmieniły się, podobnie jak wiele jej poglądów, przyjdzie jej jednak zastanowić się nad tym, o którym chciała zapomnieć. To czas by zweryfikować założenia i w końcu zmierzyć się z przeszłością, bo tylko wtedy tak naprawdę będzie mogła spokojnie żyć.
"Wybór" jest jak już wspomniałam trudny i te komplikacje i rozterki bohaterki przenoszą się siłą rzeczy na czytelnika. To powieść, której nie da się przeczytać "gładko", nie zanurzając się głębiej w jej tematykę. Każda strona budzi refleksje i po prostu trzeba się dłużej zastanowić nad jej przesłaniem, nad tym jaka jest nasza prywatna ocena sytuacji i nasze zdanie na temat aborcji. Z jednej strony starałam się zrozumieć Sandy, z drugiej jej nie rozumiałam. Współczułam jej, ale i nie popierałam. Ta postać budzi ogromne emocje i rozdarcie, ale w moim odczuciu zakończenie przynosi pewien spokój i satysfakcje, choć nie do końca poszło po mojej myśli.
Autorem książki jest Robert Whitlow, pisarz o bogatym dorobku. To były prawnik, który przez pewien czas pracował w zawodzie, jednak porzucił go na rzecz literatury. Z powodzeniem tworzy kolejne powieści, a każda z nich jest lubiana i doceniana przez czytelników i nie tylko, bo na podstawie kilku z nich nakręcono filmy. W swoich książkach stara się przede wszystkim połączyć doświadczenie prawnicze ze współczesnymi problemami na świecie, co na razie udaje mu się z doskonałym skutkiem, czego dowodem jest chociażby powyższa pozycja.

"Wybór" to książka dla osób zafascynowanych sprawami politycznymi, społecznymi i prawnymi. Mówi o rzeczach ważnych i dotyka poważnych, ale i trudnych, przede wszystkim emocjonalnie, tematów obecnych w dzisiejszym świecie. Przede wszystkim chodzi o problem aborcji. To kwestia, która szczególnie dzisiaj ma wielkie znaczenie i wywołuje dyskusje i debaty nie tylko wśród lekarzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kryminał z dzisiejszej recenzji jest jednym z najtrudniejszych, najcięższych i najbardziej obciążających emocjonalnie spośród wszystkich jakie do tej pory czytałam. Chociaż wiele razy już padało w moich recenzjach to stwierdzenie, to jednak tym razem jest ono dosłowne. "Wykolejony" to książka dotykająca najbardziej złożonych problemów współczesnego świata, wywołuje skrajne emocje i wstrząsa, dlatego moim zdaniem nadaje się dla wielbicieli i koneserów kryminałów, a nie dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym gatunkiem.
Autorem jest Michael Katz Krefeld, który kontynuuje tradycję pisarską po swoim dziadku, także specjalizującym się w kryminałach. To Duńczyk okrzyknięty jednym z najlepszych skandynawskich pisarzy ostatnich lat, zdobył wiele nagród, a jego twórczość tłumaczona jest na wiele języków i sprzedawana w milionach egzemplarzy. Tworzy także scenariusze telewizyjne i realizuje krótkometrażówki.
"Wykolejony" to kryminał z prawdziwego zdarzenia, którego akcja dzieje się w Sztokholmie. Grasuje tam pewny nieuchwytny morderca, który swoje ofiary maluje na biało i porzuca na złomowisku. Przeważnie są to kobiety zawsze ucharakteryzowane na posągi aniołów. Przestępca działa według tego samego schematu, a jednak policji nie udaje się rozgryźć jego motywów i toku myślenia. Także rozpoznanie ofiar jest trudne, bo w mieście szerzy się gang mafii zajmującej się handlem żywym towarem. Co bardziej szokujące, chociaż kluby widać gołym okiem, nikt nie reaguje mimo zakazu prostytucji jaki istnieje w Sztokholmie. Tymczasem pewna gwiazda kopenhaskiej policji Ravn, stacza się w pijaństwie po stracie zamordowanej żony. Jest w głębokiej apatii i dopiero jego dobry przyjaciel wyrywa go z niej potrzebując jego pomocy jako śledczego. Tajemniczą sprawą jest zaginięcie Maszy. Ravn podejrzewa handel prostytutkami i choć węszy duże kłopoty, o dziwo sprawa zaczyna go interesować i wciągać coraz bardziej. Za wszelką cenę postanawia rozwikłać zagadkę i dowiedzieć się prawdy. W tym celu trafia aż do Sztokholmu i wygląda na to, że to on będzie osobą, przerywającą beztroskość przestępców, a także odkrywcą tożsamości mordercy.
Jak wspomniałam na początku kryminał Krefelda jest dosyć mocną emocjonalnie książką. Czytaniu ciągle towarzyszą nerwy, niepewność i niecierpliwość. Parę razy miałam ochotę od razu przewrócić kartki na sam koniec i dowiedzieć się wszystkiego od razu. Główny bohater jest dosyć skomplikowany, ale z drugiej strony biorąc pod uwagę jego doświadczenia, trudno go nie rozumieć, a nawet w pewnych fragmentach nie usprawiedliwiać jego zachowań. Wydawało się, jakby na polu bitwy był sam, przez co denerwowałam się, że nie mogę mu pomóc w śledztwie. W książce zawarto też trochę prawdziwych cech jak ignorancja i bezmyślność policji, przyzwolenie na handel ludźmi i przestępstwa mafijne. Sztokholm i tamtejsza policja były trochę metaforami całego świata i władzy w każdym kraju, bo przecież takie precedensy dzieją się w każdym miejscu na świecie i mimo dostępnych środków, nikt tak naprawdę nie stara się im zaradzić. Trudno opisać tą atmosferę panującą podczas czytania, dlatego tym, którzy lubią prawdziwe kryminały mogę polecić osobiste zapoznanie się z "Wykolejonym".

Kryminał z dzisiejszej recenzji jest jednym z najtrudniejszych, najcięższych i najbardziej obciążających emocjonalnie spośród wszystkich jakie do tej pory czytałam. Chociaż wiele razy już padało w moich recenzjach to stwierdzenie, to jednak tym razem jest ono dosłowne. "Wykolejony" to książka dotykająca najbardziej złożonych problemów współczesnego świata, wywołuje skrajne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Anna Gavalda to pisarka niezwykła, której książki są magiczne. Jako jedna z nielicznych pisarek potrafi przenieść czytelnika w inny wymiar, oczarować i wprawić w zadumę. Jej powieści biją rekordy popularności, a na podstawie trzech z nich nakręcono nawet filmy. Jest znana na całym świecie, zwłaszcza w Europie.
"Billie" to historia wielowymiarowa. Dotyczy nastolatków, ale niesie ze sobą przesłanie także dla starszych czytelników. Nazywana jest hymnem wolności z czym trudno się nie zgodzić. To opowieść o miłości, przyjaźni, lojalności i szczerości, nie tylko wobec drugiego człowieka, ale i wobec nas samych. Autorka nie bała się poruszyć wrażliwych kwestii i trudnych uczuć jak żal, ból i bezsilność. To odważne wkroczenie w świat nastolatków od strony emocjonalnej, próba pokazania ich prawdziwego życia, które wbrew pozorom nie polega tylko na piciu, paleniu, imprezowaniu i głupotach. Według mnie to lektura, którą powinni przeczytać wszyscy ci, którzy mieli do tej pory właśnie takie zdanie o niepełnoletnich.
Głównymi bohaterami są Billie i Franck. Dwoje nastolatków o podobnych przeżyciach, zbliżonych doświadczeniach, przeciwnych charakterach i wspólnych marzeniach. Każde z nich doświadczyło cierpienia ze strony rodziców, samotności i odrzucenia ze strony rówieśników. Chociaż powody dla których tego doświadczyli były różne, wywołały w nich identyczne emocje dzięki czemu rozumieją się bez słów. Pozornie nie pasują do siebie pod żadnym względem, a jednak świetnie się uzupełniają i stają najlepszymi przyjaciółmi. Wkrótce też połączy ich miłość, chociaż w miarę dorastania ich drogi rozejdą się. Prawdziwe bratnie dusze zawsze jednak znajdują do siebie drogę i tak też jest w przypadku Billie i Francka. Chociaż rozdzieleni na długi czas, przyjdzie im się znowu spotkać, z czego wyniknie mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń.
"Billie" to książka bardzo przyjemna i lekka mimo tego, że porusza dosyć trudne kwestie. Początkowo czytając opis książki, a następnie opinie czytelników, byłam zdziwiona tym, że polecano ją do przeczytania podczas odpoczynku na plaży czy w ogrodzie. Tym czasem okazało się, że ta powieść właśnie taka jest. Daje do myślenia i porusza, ale jednocześnie autorka nie zagłębiła się zbyt głęboko w dramatyzm sytuacji, nie starała się by treść epatowała smutkiem, a raczej dawała nadzieję. Trudno opisać ten specyficzny klimat słowami, ale zdecydowanie da się go odczuć już na pierwszych dziesięciu stronach. Także sposób ujęcia historii jest ciekawy. Całość jest poprowadzona w formie monologu Billie, która przedstawia nam swoje życie od momentu poznania Francka, aż do zakończenia ich historii, które mnie osobiście usatysfakcjonowało.
Myślę, że aby przekonać się o wspaniałości tej lektury trzeba ją po prostu przeczytać samemu i ocenić. Trudno mi zachęcić do tego jeszcze bardziej, bo to jedna z książek, których nie da się opisać wystarczająco by oddać jej charakter lub nie zdradzić za dużo niszcząc przyjemność odkrywania kolejnych wątków. Dlatego też warto samemu wyrobić sobie ocenę.

Anna Gavalda to pisarka niezwykła, której książki są magiczne. Jako jedna z nielicznych pisarek potrafi przenieść czytelnika w inny wymiar, oczarować i wprawić w zadumę. Jej powieści biją rekordy popularności, a na podstawie trzech z nich nakręcono nawet filmy. Jest znana na całym świecie, zwłaszcza w Europie.
"Billie" to historia wielowymiarowa. Dotyczy nastolatków,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Córka czarownic" to kolejna książka Doroty Terakowskiej. Ostatnio czytałam wszystkie jej powieści "pod rząd" i każda kolejna była coraz lepsza. Mogę też od razu podkreślić, że ta, którą właśnie opisuję, jest prawdopodobnie najlepszą z pośród wszystkich, zaraz po "Poczwarce". Warto też wiedzieć, że to tytuł niezwykle ceniony na świecie, a nie tylko w Polsce. "Córka..." doczekała się wielu nagród i równie wielu pozytywnych opinii i komentarzy za granicą. Została nawet wpisana na honorową listę Hansa Christiana Andersena.
Historia ma miejsce w lesie, gdzie niczym śpiąca królewna dorasta mała dziewczynka. Opiekują się nią Czarownice. Nie zna swojego imienia, pochodzenia, historii, ani nawet przyszłości. Za to spędza czas na studiowaniu magii i wielu innych fascynujących zajęciach. Jednocześnie wędruje zmieniając miejsce zamieszkania, być uniknąć utraty anonimowości. Luelle, bo tak ma na imię dziewczynka, jest bowiem kimś wyjątkowym, kimś, na kogo czekano od wielu lat. Chociaż sama nie zdaje sobie z tego sprawy, jej osoba jest szansą na nowe, lepsze życie dla setek innych istnień. Wkrótce okaże się, czy jest ona następczynią tronu Królestwa, władanego przez barbarzyńcę.
"Córka czarownic" to pozornie typowo fantastyczna powieść, ale nazwisko Terakowska sprawia, że od razu należy szukać jakiejś metafory i ukrytego sensu w fabule. Tak też było i tym razem. Autorka wykorzystała niesamowitą historię rodem z baśni, by ukazać naturę ludzkość, to, że każdy człowiek na Ziemi ma jakąś przeszłość i przyszłość. Wszyscy mamy korzenie, własne plany i różne charaktery, potrzebujemy bliskich, przyjaciół i samych siebie do szczęścia i życia w ogóle. Ta książka jest opowieścią o dojrzewaniu, wolności i prawdziwym życiu, tak mówi okładka i ja w zupełności się z nią zgadzam.
Ten ukryty motyw jest najważniejszy, ale i nie można pominąć powierzchowności w tej książce. Bohaterowie byli bardzo dogłębnie przedstawieni i właściwie nie było nikogo, kto by mnie do siebie nie przekonał. Zdarzało się, że kompletnie nie zgadzałam się z Luelle, ale były to poszczególne sytuacje. Ciekawe było to, jak ukazano "magiczną" stronę w książce. Terakowska stworzyła niewyobrażalny fantastyczny świat, podobny do tych z największych bestsellerów o magii. Myślę, że nie bez powodu doceniono to na świecie. Akcja od samego początku była wręcz idealna, a zarazem oszczędna. Wszystko działo się w odpowiednim czasie, ale i nie było nudno. Pod koniec wątki nieco się zagęściły, ale już po paru fragmentach wszystko zaczęło się wyjaśniać.
Czytając opinie innych osób zauważyłam, że praktycznie każdy czytelnik odnalazł w powieści coś innego. Myśl, że to zasługa niezwykłego stylu pisarskiego autorki i tego, że zawsze, bez względu na tematykę jaką porusza, zawsze potrafi sformułować treść w taki sposób, że każdy czytający ma wrażenie, że jest do skierowane wprost do niego. Taka umiejętność to rzadkość i dlatego też skłaniam się ku refleksji że Terakowska jest najzdolniejszą i najbardziej utalentowaną pisarką w Polsce.

"Córka czarownic" to kolejna książka Doroty Terakowskiej. Ostatnio czytałam wszystkie jej powieści "pod rząd" i każda kolejna była coraz lepsza. Mogę też od razu podkreślić, że ta, którą właśnie opisuję, jest prawdopodobnie najlepszą z pośród wszystkich, zaraz po "Poczwarce". Warto też wiedzieć, że to tytuł niezwykle ceniony na świecie, a nie tylko w Polsce....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dorota Terakowska ostatnio dosyć często pojawia się na mojej półce i powoli staje się moją ulubioną polską pisarką. Do tej pory jeszcze żadna z jej powieści mnie nie zawiodła i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jej fabuły idealnie trafiają w mój gust, Terakowska porusza interesujące mnie tematy i dodaje do tego dużo akcji, z czego powstają piękne historię, zawsze z jakimś mądrym przesłaniem w tle.
"Tam gdzie spadają anioły" to historia pięcioletniej zaledwie Ewy, dosyć dojrzałej mimo młodego wieku. Staje się ona świadkiem walki Aniołów-złego i dobrego. Niestety ten dobry przegrywa, a tym samym Ewa traci anioła stróża. Teraz nie ma już obrońcy, który ostrzegał ją i chronił przed niebezpieczeństwami. Mimo, że był on pozaziemską istotą, Ewa zawsze mogła liczyć na jego siłę i miłość. Jednak nie tylko dziewczynka jest w trudnej sytuacji. Ave, jak nazywa się pokonany anioł stróż, także potrzebuje pomocy. Tylko czy zamiana ról jest możliwa, a człowiek może stać się stróżem anioła? Tym bardziej, że tym kimś jest pięcioletnie dziecko?
Fabuła wydaje się być na pierwszy rzut oka fantastyczna i trochę taka jest, jednak więcej niż fantastyki, jest tu raczej metafory. Anioły, dobro i zło, zamiana ról, to wszystko próby pokazania odwiecznych dylematów ludzkich. Dorośli, młodzież i dzieci, wszyscy stają przed tym samym problemem, sztuką bycia dobrym, życia w zgodzie ze sobą i innymi ludźmi, a to trudne w świecie pełnym pokus. Terakowska kreując złego i dobrego anioła ukazała dwa typy ludzi i to, że choć pozornie zło wygrywa częściej i jest silniejsze, to jednak dobro wcale nie jest bezsilne i nie da się go pokonać, można je jedynie stłamsić, ale z pomocą innych zawsze też i wzniecić od nowa. Jest to główna lekcja płynąca z książki.
Oprócz takich szlachetnych celów, autorka stworzyła też wiele innych pozytywnych rzeczy. Są to nie tylko wspaniała i dynamiczna akcja, ale i wyraziści bohaterowie i liczne wątki nadające całości specyficznej atmosfery i charakteru. Jak wspominałam, główną bohaterką jest Ewa, pięciolatka, ale gdyby nie to, że autorka poinformowała nas o jej wieku, nigdy nie przypuszczałabym, że jest tak młoda. To dojrzała, dzielna i niezwykle silna oraz mądra dziewczynka, która przewyższa swym rozumem i odwagą wielu dorosłych. Rozumie więcej niż jej rówieśnicy, a nawet otaczający ją dorośli. W piękny sposób Terakowska zawarła tu mądrość, mówiącą o tym, że dzieci choć małe, także mają w sobie niesamowite pokłady życiowej wiedzy i uczuć, czego często się nie widzi i nie docenia.
Niedługo przed końcem książki akcja znacznie przyspiesza, rozpoczyna się już ta "właściwa" walka Ewy i jej anioła ze złem. Nie będę zdradzać szczegółów, ale jest to ciekawe także z punktu widzenia rodziny dziewczynki, która poniekąd także ma czynny udział w tej historii. Dla mnie zakończenie jest satysfakcjonujące i ciekawe. Szczerze mówiąc chyba nie zmieniłabym niczego, nawet gdybym miała taką możliwość i myślę, że to chyba najlepsza recenzja dla każdej książki. Od początku do końca powieść ciekawiła, wciągała w fabułę i sprawiała, że mimowolnie trzymało się kciuki za powodzenie "akcji ratowniczej" Ewy i dlatego polecam ją wszystkim, którzy szukają naprawdę dobrej książki na deszczowe wieczory.

Dorota Terakowska ostatnio dosyć często pojawia się na mojej półce i powoli staje się moją ulubioną polską pisarką. Do tej pory jeszcze żadna z jej powieści mnie nie zawiodła i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jej fabuły idealnie trafiają w mój gust, Terakowska porusza interesujące mnie tematy i dodaje do tego dużo akcji, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnio miałam okazję przeczytać aż trzy nowe powieści jednej z najlepszych polskich autorek, którą odkryłam całkiem niedawno, Doroty Terakowskiej. To nazwisko bardzo znane w polskiej literaturze i często o nim słyszałam, ale jakoś wcześniej nigdy nie czytałam żadnej z jej książek. Dopiero niedawno miałam okazję to nadrobić przy okazji "Poczwarki", która wywarła na mnie ogromne wrażenie, a w czasie wakacji moja półka zapełniła się kolejnymi jej powieściami.
Jedną z nich jest "Ono". To historia dziewiętnastoletniej Ewy, która z pozoru ma wszystko. Mieszka w domu z rodziną, a jednak ciągle czuje się samotna. W wyobrażeniach wymyśla scenariusze własnego, lepszego życia i pewnego dnia postanawia je zrealizować. Pragnie wyrwać się z ubogiego miasteczka i zacząć żyć, znaleźć miłość i spełnienie. Jednak mimo starań i chęci jej marzenia brutalnie zderzają się z rzeczywistością. Wszystko to o czym śniła, co widziała w kolorowych czasopismach i w telewizji wydaje się być teraz jedynie bajką. Jej sytuacja jest o tyle trudna, że musi zaopiekować się także nienarodzonym dzieckiem. Powoli traci optymizm i nadzieję, popada w pewien marazm i musi stawić czoła problemom i obawom.
Ewa jest silną dziewczyną, a jednak jej pierwsze próby samodzielności i życia na własny rachunek kończą się niepowodzeniem i to zbija ją z tropu. Czuje się zagubiona i zależna od losu. Zaczyna się zastanawiać, czy prawdziwy świat jaki spostrzegła wart jest trudu narodzin i życia. Z drugiej strony nadal w głębi serca ma nadzieję na to, że kiedyś jej życie ułoży się na lepsze. Ciągle ma poczucie, że mimo niesprawiedliwości i troskom jakie czyhają w dorosłym życiu, świat ma także drugie, lepsze oblicze i to trzyma ją w pionie.
"Ono" to książka psychologiczno-filozoficzna. Opowiada o rozterkach, jakie przeżywają chyba wszyscy ludzie na świecie. Bohaterka zadaje sobie pytania o sens życia, o świat, debatuje nad tym dlaczego mimo chęci i inteligencji społeczeństwa, na świecie wciąż jest tyle niebezpieczeństw i niesprawiedliwości. To postać bardzo dobrze nakreślona, z wadami i zaletami. Poznajemy dobrze jej marzenia, plany, obawy i najskrytsze lęki. Od początku książki jesteśmy świadkami jej wewnętrznej metamorfozy. To także po części dramat, bo po usamodzielnieniu się Ewę spotyka tragedia i to ona zadecyduje o jej dalszej przyszłości. Mimo to, już w środku książki następuje pewna zmiana i robi się nieco optymistyczniej. Dzięki temu chociaż zakończenie jest dosyć zaskakujące, łatwiej jest się po tej powieści otrząsnąć. Na pewno zmusza ona do zastanowienia się nad własnym życiem i całym światem w ogóle. Mimo to chociaż raczej ta lektura nikogo nie odpręży, to jednak polecam ją dla osób szukających takiej właśnie głębszej treści i czegoś, co pozwala wprawić się w zadumę choć na chwilę.

Ostatnio miałam okazję przeczytać aż trzy nowe powieści jednej z najlepszych polskich autorek, którą odkryłam całkiem niedawno, Doroty Terakowskiej. To nazwisko bardzo znane w polskiej literaturze i często o nim słyszałam, ale jakoś wcześniej nigdy nie czytałam żadnej z jej książek. Dopiero niedawno miałam okazję to nadrobić przy okazji "Poczwarki", która wywarła na mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka z dzisiejszej recenzji jest jedną z najlepszych jakie czytałam w tym roku, z gatunku powieści kryminalnych/thrillerów. Pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu finału, to to, że "Laura" jest właściwie gotowym scenariuszem na serial lub film. Jest tu wszystko co potrzebne, by trzymać czytelnika w napięciu, wciągnąć w fabułę i pozostawić niedosyt na bardzo długi czas. Książka jest naprawdę dobrze napisana i kończąc ją było mi tylko żal, że muszę rozstać się z tak świetną historią.
Akcja rozgrywa się w miasteczku Palokaski, w dzielnicy Epoo. Wydarza się tu coś, co zmienia życie mieszkańców, odbiera im spokój i poczucie bezpieczeństwa. Jedna z uczennic liceum zostaje uznana za zaginioną, a wokół jej sprawy mnożą się niewiadome i tajemnice. Laura Anderson była znana w miasteczku. To zaledwie piętnastoletnia uczennica, piękna i utalentowana. Wszyscy jednak wiedzieli, że popadła w złe towarzystwo i pociągało ja niebezpieczne życie. W noc zaginięcia była na szkolnej zabawie z przyjaciółmi, jednak od tamtej pory ślad po niej zaginął. W tym samym czasie do Palokaski przybywa była policjantka Miia Pohjavirta, która rzuciła służbę by rozpocząć leczenie uzależnienia od internetu. Zostaje przydzielona do pracy z trudną młodzieżą, jednak ta trudność okazuje się być barierą prawie nie do pokonania. Wszyscy mieszkańcy są wręcz pewni, że ta praca jest jedynie przykrywką dla śledztwa w sprawie Laury. Jednocześnie niepokój Mii wzbudza dziwne zachowanie jej brata Nikke, który jest psychologiem w placówce, do której uczęszczała Laura. Wychodzi na jaw jego dziwna więź z dziewczyną, a także fakt, że w Espoo każdy ma coś na sumieniu, a zwykli ludzie wiedzą więcej, niż chcą powiedzieć. Miia musi nie tylko uporać się z własnym życiem, ale i rozszyfrować brata, poskromić trudną młodzież, ustawić swoje życie na właściwych torach...i dowiedzieć się, czy Laura wciąż jest żywa.
Od samego początku autorka wciąga w wir wydarzeń i tak jest do samego końca. Ciekawe jest to, że Johansson zdecydowała się utrzymać w tajemnicy samą Laurę, to czy jest żywa czy martwa. Zazwyczaj już na samym wstępie dowiadujemy się, że ofiara nie żyje, a potem wraz z bohaterami śledzimy przestępcę. Tutaj było odwrotnie i wyszło jeszcze ciekawiej. Jednak pozostałe postaci także zasługują na pochwałę. Właściwie po przeczytaniu książki znam na wylot każdego kto wystąpił w powieści, autorka dosyć dogłębnie zanurzała się w psychice każdego z nich, przez co napięcie było podwójne. Z jednej strony to opowieść o zaginionej dziewczynie z bogatą przeszłością, z drugiej obraz wyniszczonej policjantki, która szukając spokoju odnajduje kolejną sprawę do rozwiązania.
"Laura" to zaledwie pierwszy z trzech tomów jakie mają się ukazać. Dla mnie jednak jest to zapowiedź jednej z lepszych serii jakie ostatnio wyszły i cieszę się, że to kolejny cykl wart uwagi, który mogę zebrać. Dziwią mnie negatywne opinie czytelników, bo dla mnie książka właściwie nie miała wad. Mogę ją polecić wszystkim wielbicielom kryminałów i thrillerów.

Książka z dzisiejszej recenzji jest jedną z najlepszych jakie czytałam w tym roku, z gatunku powieści kryminalnych/thrillerów. Pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu finału, to to, że "Laura" jest właściwie gotowym scenariuszem na serial lub film. Jest tu wszystko co potrzebne, by trzymać czytelnika w napięciu, wciągnąć w fabułę i pozostawić niedosyt na bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Leokadia w krainie czarów" to książka, o której ciężko jest powiedzieć coś konkretnego i sensownego zarazem. Trudno ją jednoznacznie zdefiniować i opisać, bo właściwie przyglądając się opiniom innych czytelników zauważyłam, że każdy ma inne zdanie na jej temat i inaczej zrozumiał treść. Z jednej strony to dobrze, bo oznacza to umiejętność autorki do kreowania innych wymiarów w książkach, do wciągania czytelników w dyskusję i zadumę, a z drugiej ta powieść wydaje mi się po prostu dziwna. Zdecydowanie nazwałabym ją trudną, nie ze względu na język czy tematykę, tylko to jak pokręcona, zagmatwana i skomplikowana jest jej fabuła. To połączenie kilku gatunków, przynajmniej w moim odczuciu. Z jednej strony jest to fantastyczna powieść obyczajowa, z drugiej jeśli spojrzymy jedynie na postać głównej bohaterki, to można by nawet nazwać "Leokadię" dramatem.
Objętość książki jest naprawdę skromna, a treść to jedna wielka układanka podzielona na pojedyncze części-rozdziały, które jedynie złożone w całość dają pełny obraz. Trudno cokolwiek przytoczyć, lub zacytować i jakikolwiek fragment z książki, jaki chciałabym omówić, wydaje mi się zdradzeniem połowy fabuły, dlatego mogę jedynie wyrazić własną opinię.
Leokadia jest dziewczynką o trudnym dzieciństwie. Spoczywa nad nią ogromna odpowiedzialność, a co za tym idzie ciągła presja. W jej rodzinie kobiety od pokoleń posiadają pewną moc, która jednak nie ujawniła się w przypadku jej matki i babki. Dlatego też kobiety oczekują po Leokadii, że ona będzie kolejną, która przywróci ich nazwisku dawny blask. Jednak pech sprawia, że dziewczynka wciąż nie wyjawia specjalnych umiejętności, w przeciwieństwie do swojej kuzynki, Danieli. Jednak los sprzyja głównej bohaterce i jej również, choć znacznie później, dane jest uzyskać moc. Jej przyszłość nie jawi się jednak tak kolorowo i optymistycznie jakby chciała. Musi nie tylko uporać się z kuzynką nadużywającą władzy, ale i zyskać pewność siebie utraconą przez rodzinę i ułożyć swoje własne życie.
"Leokadia w krainie czarów" jest dosyć dobrze skonstruowana jeśli chodzi o potęgowanie napięcia, akcję, której jest bardzo dużo od samego początku, a także charaktery postaci. Jednak dla mnie ten dobrze zapowiadający się debiut został całkowicie stracony w starciu ze stylem i językiem autorki. Agata Agnieszka Włodarczyk używa tak wulgarnego i w moim odczuciu prostackiego języka, że nawet wspaniała historia nie była w stanie się obronić. Kompletnie nie mogłam skupić się na fabule spotykając "krzaczki" w każdym zdaniu. Dla mnie jest to idealny przykład tego, że nawet tak wspaniały i niesamowity, a przy tym ciekawy pomysł może stracić cały swój blask, jeśli nie zostanie równie wspaniale zapisany. Gdyby autorka nie starała się tak bardzo unowocześnić i zrezygnowała z brawury i tego niepotrzebnego popisywania się poprzez język, które wcale nie pomaga treści, to książka obroniłaby się sama, bo jest po prostu dobrze wymyślona.

"Leokadia w krainie czarów" to książka, o której ciężko jest powiedzieć coś konkretnego i sensownego zarazem. Trudno ją jednoznacznie zdefiniować i opisać, bo właściwie przyglądając się opiniom innych czytelników zauważyłam, że każdy ma inne zdanie na jej temat i inaczej zrozumiał treść. Z jednej strony to dobrze, bo oznacza to umiejętność autorki do kreowania innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bliżej, dalej" to książka głęboko zanurzająca się w psychologii człowieka. Opowiada o samotności, braku stabilności i wyobcowaniu, które odczuwają trzy wydawałoby się niezwykle rodzinne, otoczone opieką siostry przyrodnie. Są to Rita, Matylda i Stella. Wszystkie wychowały się w dużej rodzinie, z rodzicami, którzy sami sobie nie potrafili ułożyć życia, a co dopiero zadbać o dzieci. Ojciec jawnie spotykał się z licznymi kochankami i miał niezliczoną ilość poza ślubnych dzieci, natomiast matka tolerowała jego charakter, a nawet próbowała zaprzyjaźnić jego "pozostałe rodziny" ze swoją. Taka sytuacja była chora i rzutowała na wychowanie sióstr w dużym stopniu. W dorosłym życiu żadna z nich nie jest spełniona lub szczęśliwa, trudno im ułożyć sobie spokojną przyszłość, bo wciąż w środku są skrzywdzonymi i niestabilnymi dziewczynkami, które by ruszyć dalej muszą w końcu stawić czoła przeszłości. Nie jest to łatwe, zwłaszcza biorąc pod uwagi okoliczności, w jakich w końcu dogania je ich dzieciństwo. Wszystko rozpoczyna się, gdy umiera ich ojciec i siostry ponownie spotykają się w rodzinnym domu. Każda z nich jest inna i inaczej patrzy na dawne czasy. Rita to alkoholiczka i perkusistka, Matylda to aktywna działaczka społeczna, ciągle w ruchu i zaabsorbowana kolejnymi akcjami, a Stella to niestabilna uczuciowo, zagubiona kobieta szukająca ukojenia w kolejnych związkach. Ich problemy mają te same źródło-wspólna przeszłość. Teraz nadszedł czas, by mimo wielu wciąż niezagojonych ran spróbować zmierzyć się z uczuciami i żalami, oraz na nowo, z czystą kartą, zacząć żyć.
W powieści jest dużo akcji, ale głównie chodzi o emocjonalną stronę życia sióstr. Autorka bardzo dokładnie zanalizowała każdą z nich, przedstawiła ich dzieciństwo, ukazała teraźniejsze próby radzenia sobie i przede wszystkim wyjaśniła motywy ich działań. Można wręcz powiedzieć, że każdą z postaci zna się od podszewki już w połowie książki. Najbardziej dziwiła i intrygowała mnie matka, która żyła w dosyć spokojny sposób, mimo, że jej codzienność z mężem nie była sielanką. Kolejne kochanki sprowadzane do domu i liczne dzieci, do tego brak miłości i wsparcia z jego strony wcale nie załamały jej, a wręcz przeciwnie. W miarę coraz gorszej sytuacji rodzinnej, ona coraz bardziej starała się utrzymać model rodziny i zapewnić stabilizację dzieciom. Nie do końca jej się to udało, a jednak wykazywała się siłą i odwagą. Dla mnie jednak był to także brak szacunku i rezygnacja z samej siebie. Z kolei same siostry choć każda inna, nie przekonały mnie do siebie. Z drugiej jednak strony trudno mi oceniać kogokolwiek biorąc pod uwagę to, że każda postać przeszła naprawdę straszne chwile żyjąc na co dzień w tak fatalnej atmosferze.
"Bliżej, dalej" to mimo wszystko powieść piękna, ukazująca ludzkie uczucia, życie i codzienność, od tej trudniejszej strony. To wspaniały obraz zagubienia i rozdarcia między miłością do rodziny, a żalem i gniewem. Jedna z lepszych tego typu dla wielbicieli mocniejszych tematów.

"Bliżej, dalej" to książka głęboko zanurzająca się w psychologii człowieka. Opowiada o samotności, braku stabilności i wyobcowaniu, które odczuwają trzy wydawałoby się niezwykle rodzinne, otoczone opieką siostry przyrodnie. Są to Rita, Matylda i Stella. Wszystkie wychowały się w dużej rodzinie, z rodzicami, którzy sami sobie nie potrafili ułożyć życia, a co dopiero zadbać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Edgar Allan Poe po postać bardzo dobrze znana w literackich kręgach. Chyba każdy kojarzy jakieś jego dzieło, a tych było mnóstwo i każde bardzo głośno zachwalane. Również jego nazwisko jest już dosyć popularne, a jego twórczość przeżywa obecnie renesans popularności. Wciąż jednak mało wiemy o jego życiu prywatnym, poza karierą pisarską. Tutaj właśnie zaczyna się fabuła dzisiejszej książki "Pani Poe". To spojrzenie na jego życie z nieco innej strony. Autorka Lynn Cullen postanowiła pominąć twórczość Edgara i skupić się na nim nie jako na artyście, lecz człowieku. W tym celu wysunęła jako postacie pierwszoplanowe dwie kobiety, które odegrały w jego życiu istotną, jeśli nie najważniejszą rolę. To jego żona Virginia, oraz kochanka Frances. Dzięki nim poznajemy prawdziwe oblicze pana Poe, jego sekrety i skandale, bo okazuje się, że ekstrawagancja obecna w jego dziełach, wcale nie była mu obca także prywatnie.
Wszystko zaczyna się w Nowym Jorku w roku 1845. To czasy jakie znamy z amerykańskich filmów, gdzie bieda miesza się z bogactwem i każdy ma szansę na sławę, pieniądze i szacunek, jeśli tylko potrafi się wypromować. To Nowy Jork, gdzie nowoczesność powoli wkracza w każdy zakątek mieszają się ze starością, na ulicach panuje elegancja, zacieśniają się kręgi towarzyskie, a sztuka jest wręcz nie przyjemnością i pasją, a obowiązkiem każdego człowieka należącego do "elity". Allan Poe właśnie przeżywa swój złoty czas ciesząc się z sukcesu "Kruka", poematu bijącego rekordy popularności. Tymczasem gdzieś obok żyje Frances, początkująca poetka, której marzy się podobna kariera i status gwiazdy. Jednak nie każdemu dane jest takie szczęście, Frances musi zadbać o siebie i swoje dzieci, usuwając swoje marzenia nieco w cień. Nigdy jednak nie zapomniała o swojej pasji i dlatego udaje się na spotkanie intelektualistów gdzie ma nadzieję spotkać słynnego pana Poe. Nie jest to może jej idol, a jego dzieła nie należą do jej ulubionych, jednak fascynuje ją sylwetka mężczyzny, jego osobowość. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności udaje jej się zbliżyć do niego dzięki ofercie napisania artykułu o nim i jego młodej żonie Virginii.
To zlecenie jest przełomem w życiu każdego z bohaterów. To spotkanie, które zmieni ich życia, będzie rzutować na ich całej przyszłości. Wszystko za sprawą romansu, w jaki przerodzi się znajomość Frances i Edgara. Kobieta zatraci się w nim do tego stopnia, że popadnie w obsesję na jego punkcie, jej priorytetem od tego momentu będzie zdobycie Allana za wszelką cenę, nawet jeśli ma nią być jej własne życie. Jednak to co jeszcze bardziej zaskakuje, to postawa Virginii. To kobieta młoda ale bardzo chorowita. Zdaje sobie sprawę, że mąż jest obarczony opieką nad nią, że nie darzy jej tak wielkim uczuciem jak ona jego. Wie, że z jego strony dominuje poczucie odpowiedzialności, obowiązku. Mimo to, przeczuwając swoją śmieć postanawia o niego zadbać, w pewien sposób pchając go do Frances.
"Pani Poe" to jedna z najtrudniejszych emocjonalnie książek z jaką się spotkałam. To wręcz poplątana sieć różnych uczuć bohaterów. Frances jest chciwa i obsesyjna w stosunku do Edgara, nie liczy się z jego zoną, a jednocześnie zwyczajnie po ludzku jej współczuje. Allan nie jest pewny uczucia do Virginii, lecz posiada poczucie przynależności i odpowiedzialności opieki nad nią, a jednocześnie nie potrafi wyobrazić sobie życia bez niej, a Virginia choć walczy o jego miłość z całych sił, zdaje sobie sprawę, że musi pozwolić mu odejść, być wolnym. Każde z nich boryka się z własnymi rozterkami. Wszystko to razem sprawia, że ta książka jest jednym z najbardziej spektakularnych ale i trudnych emocjonalnie także dla czytelnika, trójkątów miłosnych wszech czasów. Zdecydowanie polecam wielbicielom klasyki literatury.

Edgar Allan Poe po postać bardzo dobrze znana w literackich kręgach. Chyba każdy kojarzy jakieś jego dzieło, a tych było mnóstwo i każde bardzo głośno zachwalane. Również jego nazwisko jest już dosyć popularne, a jego twórczość przeżywa obecnie renesans popularności. Wciąż jednak mało wiemy o jego życiu prywatnym, poza karierą pisarską. Tutaj właśnie zaczyna się fabuła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O PRL-u jest ostatnio bardzo głośno, jedni go krytykują inni zachwalają. Budzi wiele kontrowersji i prowokuje dyskusje. Najczęściej mają one temat finansów, dawnych obyczajów i rzeczy materialnych, tymczasem PRL to także ludzie i życia, którym warto się przyjrzeć. Miałam do tego wspaniałą okazję dzięki książce "Niebieskie ptaki PRL-u". To historie jak sam tytuł wskazuje, bardzo barwnych postaci obecnych w dawnym ustroju, które w większości są obecne w Polsce także i dzisiaj choćby za sprawą pamięci. Do dziś niezwykle rozchwytywane są teksty znanej Agnieszki Osieckiej, twórczyni wielu pięknych piosenek, Leopold Tyrmand natomiast fascynuje obecnie pisarzy skupiających się na jego życiu, a Janusz Głowacki do dziś ma wierne rzesze czytelników i wciąż zdobywa nowych. To tylko kilka z wielu nazwisk jakie chyba kojarzy się do dzisiaj, a które zaistniały kiedyś.
"Niebieskie ptaki" wręcz uskrzydlały kulturę polską dawniej i wiele obecnych "gwiazd" inspiruje się nimi tworząc własne kariery. Choć powszechnie panuje przekonanie, że dawniej sklepy były ubogo wyposażone, ludzie zacofani, a sztuka była czymś nieznanym, co jest przecież nieprawdą, to jednak znane postaci udowadniają, że nie samą polityką kiedyś się żyło. Oczywiście jak zawsze także i wtedy priorytetem ludzi była praca i utrzymanie zarówno siebie jak i rodziny, ale czytając książkę miałam wrażenie, że ich życie było momentami bardziej rozrywkowe niż to dzisiejsze mimo, że teraz nie brak rozrywek i wygód. Mało kto wie, że popularne dzisiaj szkoły tańca były kiedyś niepotrzebne bo nie brakowało osób śmiało radzących sobie na parkiecie w rytm salsy, tanga czy rumby. Królował jazz i elegancja w swobodnym wydaniu. Potrafiono po prostu cieszyć się życiem bez zbędnego nadęcia i majątku.
Czytając komentarze wielu osób, które przeczytały książkę, zauważyłam jedną wspólną cechę. Każdy czytelnik w trakcie lektury uśmiechał się mimowolnie i wracał pamięcią do tamtych lat. Książka zdecydowanie wprowadza w zadumę i pozwala na chwilkę wrócić do czasów, kiedy wszystko choć promowane na gorsze, tak na prawdę było łatwiejsze i ciekawsze. Chociaż ja sama oczywiście nie mogę ocenić PRL-u w odniesieniu do dzisiejszych czasów bo brak mi doświadczeń i wspomnień z tamtych lat z racji mojego wieku, to jednak jako bezstronna obserwatorka muszę stwierdzić, że fakty przedstawione w książce Wojciecha Kałużyńskiego są zupełną odwrotnością tego w jaki negatywny sposób przedstawia się PRL obecnie. Oczywiście strona polityczna jest tematem do głębszej dyskusji, jednak życie codzienne, rozrywka, kultura i sztuka, była bardzo rozwinięte i zapewniały nie mniej zabawy niż dzisiejsze formy spędzania czasu wolnego. dlatego też osobom lubiącym takie dyskusyjne lektury i tym, którzy chętnie przypomną sobie swoje lata młodości polecam ta pozycję bardzo gorąco.

O PRL-u jest ostatnio bardzo głośno, jedni go krytykują inni zachwalają. Budzi wiele kontrowersji i prowokuje dyskusje. Najczęściej mają one temat finansów, dawnych obyczajów i rzeczy materialnych, tymczasem PRL to także ludzie i życia, którym warto się przyjrzeć. Miałam do tego wspaniałą okazję dzięki książce "Niebieskie ptaki PRL-u". To historie jak sam tytuł wskazuje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O arystokracji polskiej wiemy już całkiem sporo. To zasługa mody na wszystko co stare, jaka obecnie panuje na świecie. Powraca dawna moda, słownictwo, imiona, obyczaje, dawne zapomniane już książki i muzyka. Jednym słowem- wszystko co było modne kiedyś, jest teraz na topie. To samo dotyczy historii. "Ziemiański savoir-vivre" to zbiór dawnych obyczajów, tradycji i zasad, często niepisanych, a jednak rygorystycznie przestrzeganych przez arystokrację i nie tylko.
Autorem książki i albumu w jednym jest Tomasz Pruszak, doktor nauk humanistycznych, historyk sztuki i kustosz. Jednym słowem osoba znająca się na temacie. Jego główną dziedziną zainteresowania są sztuka i kultura ziemiaństwa i arystokracji polskiej. Na swoim koncie ma już kilka pozycji cieszących się uznaniem czytelników. Tym razem wziął pod lupę nasz kraj i przyjrzał się uważnie pewnej grupie społecznej, którą do dzisiaj interesują się pisarze, a także producenci telewizyjni- arystokracji.
Nie tylko ubiór, styl życia, rozrywki, ale i przyjęcia, wszystko to w przedwojennej Polsce wyglądało niczym z klasycznych filmów amerykańskich lat 20. Drogie suknie, prawdziwe futra, kilkudaniowe obiady, niezwykle przestrzegana kultura i piękny język, wszystko to było niegdyś normą. Można nawet powiedzieć, że z dawnego savoir-vivre nie pozostało do dzisiaj prawie nic.
Pruszak przyjrzał się nie tylko życiu towarzyskiemu arystokratów, ale i ich codzienności. Dowiedziałam się jaki był ich harmonogram na cały rok, jak to było naprawdę z edukacją bogatych dzieci, co jedli, czym jeździli i co nosili zamożni obywatele, a także poznałam zasady jakimi kierowali się na co dzień. Wszystko to bardzo logicznie i prosto opisane. Oczywiście nie sposób w tego typu książkach całkowicie pozbyć się nieco trudniejszego języka, ale dla mnie główną zaletą tej publikacji jest przejrzystość i sposób w jaki autor dobrał i rozpisał tematy. Myślę, żę dla osób interesujących się dawną Polską będzie to bardzo dobry tytuł na kilka długich wieczorów. Dlatego zdecydowanie polecam książkę pasjonatom, bo to do nich przede wszystkim skierowany jest "Ziemiański savoir-vivre".

O arystokracji polskiej wiemy już całkiem sporo. To zasługa mody na wszystko co stare, jaka obecnie panuje na świecie. Powraca dawna moda, słownictwo, imiona, obyczaje, dawne zapomniane już książki i muzyka. Jednym słowem- wszystko co było modne kiedyś, jest teraz na topie. To samo dotyczy historii. "Ziemiański savoir-vivre" to zbiór dawnych obyczajów, tradycji i zasad,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka z dzisiejszej recenzji jest niezwykła. Jej tematem jest zło w każdej postaci. To właściwie aż dziwne, że do tej pory nikt nie wpadł na pomysł, aby odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule "Dlaczego zło nas fascynuje?". Nie chodzi tu o to, że wszyscy jesteśmy tak naprawdę tytułowymi bestiami, ale o to, że w każdym z nas tkwi pewien pociąg do zła. Widać to choćby na przykładzie literatury, gdzie nawet ja sama mogę powiedzieć szczerze, że moim ulubionym gatunkiem są kryminały i thrillery w mocnym wydaniu. Także w życiu codziennym spotykamy się z różnymi przejawami fascynacji złem. Ludzie współczują ofiarom wypadków samochodowych, a mimo to czują pewną adrenalinę obserwując rozwój wydarzeń, z emocjami śledzimy wiadomości i prasę, a wśród bohaterów kinowych najbardziej lubimy tych "czarnych". Pozornie to właśnie ich powinniśmy piętnować, a jednak ciekawią i bawią nas najbardziej.
Właśnie taką debatę z czytelnikiem prowadzi autor książki Borwin Bandelow. To człowiek o dosyć pogodnej twarzy i raczej ponurej profesji. Jest niemieckim psychologiem, który specjalizuje się w badaniach zła, strachu i innych nieprzyjemnych emocji. Wydał masę publikacji na ten temat, a zbierając materiały na książkę odwiedził mnóstwo ofiar i skazanych, a także świadków wszelkich wykroczeń. "Bestia" jest więc nie tylko wynikiem jego przemyśleń, ale i wszystkich tych, którzy ze złem w czystej postaci spotkali się osobiście.
Bandelow przedstawia fakty w niezwykle prosty sposób, o jest ogromnym udogodnieniem. Wcześniej obawiałam się, że język doświadczonego psychologa będzie trudny, przepełniony żargonem i trochę nudny. Jednak autor doskonale dopasował się do odbiorców i ujął trudny temat w łatwy do zrozumienia sposób. Oprócz tego, że przedstawia nam wyniki swoich obserwacji i przemyśleń, ukazuje też wiele autentycznych przypadków zachowań, które wydają się być dziwne i szokujące. Są to historie morderców, terrorystów itp. To co szokuje to fakt, że wielu z nich doczekało się czegoś w rodzaju "wielbicieli". Pewien porywacz zyskuje sympatię ofiary, gwałciciel zainteresowanie ze strony kobiet, a terroryści są rozumiani przez obywateli. Te fascynacje złem wynikają z wielu rzeczy, które Borwin opisuje bardzo dokładnie. Ta jasność tłumaczeń jest jednych z głównych atutów książki.
Mimo wszystko, jest to dosyć trudna publikacja naukowa, którą trudno czytać ze stoickim spokojem. Podczas lektury autor wręcz wciąga czytelnika do dyskusji, zmusza do zastanowienia się nad sobą samym i naszym otoczeniem. Wielokrotnie czytając zatrzymywałam się całkiem nieświadomie, bo treść wprawiała w ogromną zadumę na psychiką ludzką. Według mnie to także lektura dosyć pesymistyczna, bo chociaż świat dzieli się na ludzi dobrych i złych, to jednak autor w pewien sposób podsuwa puentę mówiącą, że w każdym człowieku kryje się zło, chodzi po prostu o to, by z konsekwencją mu się nie poddawać.

Książka z dzisiejszej recenzji jest niezwykła. Jej tematem jest zło w każdej postaci. To właściwie aż dziwne, że do tej pory nikt nie wpadł na pomysł, aby odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule "Dlaczego zło nas fascynuje?". Nie chodzi tu o to, że wszyscy jesteśmy tak naprawdę tytułowymi bestiami, ale o to, że w każdym z nas tkwi pewien pociąg do zła. Widać to choćby na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przeczekać ten dzień" to debiut literacki bardzo młodej autorki, zaledwie dwudziestoletniej Anny Marii Jaśkiewicz. Została laureatką Yale Book Award oraz zwyciężczynią olimpiady języka francuskiego w 2012 roku. W mojej opinii jest to jeden z lepszych tytułów ostatnich lat, a fabula dorównuje największym bestsellerom światowym.
"Przeczekać ten dzień" to jakby dziennik pisany przez głównego bohatera. Po kolei poznajemy jego życie, wydarzenia z jego przeszłości, ale przede wszystkim teraźniejszości, a tym samym krok po kroku wtajemniczamy się w niezwykłą zagadkę.Wszystkiemu winny jest pewien wpis w dzienniku polonisty.
Karol stracił ukochaną i próbuje żyć dalej w miarę szczęśliwie, choć bez entuzjazmu. Spokój przynoszą mu lekcje i dyskusje z młodzieżą. Pewnego dnia jednak gubi swój dziennik, który wyznaczał mu do tej pory każdy dzień. Jego niepokój nie trwa jednak długo, bo już wkrótce odnajduje go na parapecie szkolnym. Ze zdziwieniem stwierdza, ze wpisane są do niego dwie daty, których on nie zaplanował, spotkanie z jedną z nauczycielek, oraz jego własna śmierć... Karol jak przystało na melancholika i filozofa, nie bierze tego tak bardzo do siebie, jednak im bliżej daty jego śmierci, tym bardziej narasta lęk i obawa. Również jego przyjaciele, Łucja i Adrian, martwią się o jego życie.
Książka jest świetnie napisana, akcja rozłożona równomiernie, bohaterowie ciekawi, a zakończenie zaskakujące i nieprzewidywalne, mimo to właśnie ono trochę mnie rozczarowało. Z jednej strony autorka rozwiązała tajemnice nieszablonowo, z drugiej wszystko wygląda tak, jakby zabrakło kilku stron finału. Brakowało mi konkretów i rzeczowego wyjaśnienia wątku tajemniczych wpisów. Dla mnie był to duży minus książki, miałam nadzieję, że w ostatnim rozdziale autorka odkryje wszystkie karty i zrezygnuje z domysłów, tymczasem ona postąpiła odwrotnie. Finał jest wiec zależny od czytelnika i jego interpretacji.
Mimo wszystko Jaśkiewicz jest według mnie najbardziej obiecującą autorką polską ostatnich lat, która stworzyła wspaniałą fabułę i niezwykle charakterystyczny styl, rzadko stosowany zwłaszcza w naszym kraju. "Przeczekać ten dzień" to bardzo dobra powieść na leniwy wieczór, ale nie da się nie odczuć jej emocjonalności. Całość ma nas zmusić do zadania sobie podstawowego pytania o nasze własne życie. Bohater staje przed taką refleksją i usiłuje zrobić wszystko, by w razie śmierci być pogodzonym ze sobą, innymi ludźmi i ze światem. Dlatego tez jeśli ktoś lubi takie egzystencjalne tematy, powinien sięgnąć po ten tytuł.

"Przeczekać ten dzień" to debiut literacki bardzo młodej autorki, zaledwie dwudziestoletniej Anny Marii Jaśkiewicz. Została laureatką Yale Book Award oraz zwyciężczynią olimpiady języka francuskiego w 2012 roku. W mojej opinii jest to jeden z lepszych tytułów ostatnich lat, a fabula dorównuje największym bestsellerom światowym.
"Przeczekać ten dzień" to jakby dziennik...

więcej Pokaż mimo to