rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Potężne, wybitne dzieło Gardinera. Ten, jak wiadomo, jest człowiekiem instytucją w świecie muzycznym. Z tylu kątów patrzy na Bacha, tak go prześwietla, przewierca, pasja tu skrzy się na każdej stronie. Warto zaznaczyć, że nie jest to jednak biografia. To snuta opowieść o muzyce i czasach tego olbrzyma, często czysto muzykologiczna analiza dzieł. Co istotne, dzieł głównie wokalno-chóralnych! Zatem pasje, msze, zatem przede wszystkim wspaniałe KANTATY. Nie znajdziesz tu, melomanie, analiz Wariacji Goldbergowskich, koncertów brandeburskich etc. Niezbyt wiele dowiesz się również o samym Bachu, biografia jest tylko lekko wplatana w narrację, tę muzyczną. Laicy, do których się zaliczam mogą w książce utknąć z własnymi deficytami wiedzy muzycznej. Nie zrażać się proszę, Bacha wielbi się bezwarunkowo i odkrywa całe życie.

Potężne, wybitne dzieło Gardinera. Ten, jak wiadomo, jest człowiekiem instytucją w świecie muzycznym. Z tylu kątów patrzy na Bacha, tak go prześwietla, przewierca, pasja tu skrzy się na każdej stronie. Warto zaznaczyć, że nie jest to jednak biografia. To snuta opowieść o muzyce i czasach tego olbrzyma, często czysto muzykologiczna analiza dzieł. Co istotne, dzieł głównie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezwykła, aż żal tego niedomkniętego końca. Nie starczyło życia na objęcie krętych ścieżek, którymi chadzają geniusze. W głowie gdzieś zapaliło się zdanie Mahlera o Brucknerze "pół prostaczek, pół Bóg". Nieodgadnione są tajemnice tych wielkich ludzi. Zweig dogłębnie czuję tę moc i jednocześnie mierząc się z tym tytanicznym i absurdalnym zarazem żywotem Balzaca wie, że tu się sprawy wymykają racjonalnemu opisowi.

Niezwykła, aż żal tego niedomkniętego końca. Nie starczyło życia na objęcie krętych ścieżek, którymi chadzają geniusze. W głowie gdzieś zapaliło się zdanie Mahlera o Brucknerze "pół prostaczek, pół Bóg". Nieodgadnione są tajemnice tych wielkich ludzi. Zweig dogłębnie czuję tę moc i jednocześnie mierząc się z tym tytanicznym i absurdalnym zarazem żywotem Balzaca wie, że tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pozycja obowiązkowa. Perspektywa elit, warstw przywódczych i uprzywilejowanych ustawiona w zupełnie innym planie. Mamy więc zarys stosunków pomiędzy tymi wiecznie zepchniętymi na margines i uciskanymi 90%, a (od zarania nauczania historii) zawsze pierwszoplanowym panteonem władców/arystokratów/możnowładców/szlachciców/fabrykantów etc.
Adam Leszczyński pochyla się w tej pracy, dodajmy - z wielkim zrozumieniem i empatią, nad tymi słabszymi i niedostrzeżonymi.

Pozycja obowiązkowa. Perspektywa elit, warstw przywódczych i uprzywilejowanych ustawiona w zupełnie innym planie. Mamy więc zarys stosunków pomiędzy tymi wiecznie zepchniętymi na margines i uciskanymi 90%, a (od zarania nauczania historii) zawsze pierwszoplanowym panteonem władców/arystokratów/możnowładców/szlachciców/fabrykantów etc.
Adam Leszczyński pochyla się w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tej książeczce można dać dowolną ocenę. W gruncie rzeczy nie ma to znaczenia. Zasadnicze pytanie brzmi tak: czy zdarza Ci się odczuwać ową obcość, dziwność, odmienność, absurd, nieprzystawalność, przypadkowość, osobliwość, czy wręcz niestosowność istnienia?
Jeżeli tak, to bez wątpienia znajdziesz wiele cennych potwierdzeń własnej "niewyjątkowości"? Ionesco (choć zupełnie nie znam jego dzieł dramatycznych) bardzo celnie diagnozuje ów stan, w zasadzie nie ma tu nic więcej do dodania. Jasne - fabuły tu nie ma żadnej, wiele nijakości. Nie o to jednak, wydaje mi się, chodzi. Idzie o oddanie tego specyficznego odczucia, ono tu bez wątpienia jest, czujemy je podskórnie.
Idziemy ulicą, idzie on - człowiek, a wokół ich dziesiątki, gdzieś zdążają, czegoś chcą, coś planują. Trafia nas nagle absurdalność tego wszystkiego, choć uczestniczmy w tym równie ochoczo. Gdzieś z tyłu głowy myśl Ciorana, niedokładnie oddana: "Gdybyśmy zobaczyli się sami z perspektywy innego człowieka, natychmiast popełnilibyśmy samobójstwo".

Tej książeczce można dać dowolną ocenę. W gruncie rzeczy nie ma to znaczenia. Zasadnicze pytanie brzmi tak: czy zdarza Ci się odczuwać ową obcość, dziwność, odmienność, absurd, nieprzystawalność, przypadkowość, osobliwość, czy wręcz niestosowność istnienia?
Jeżeli tak, to bez wątpienia znajdziesz wiele cennych potwierdzeń własnej "niewyjątkowości"? Ionesco (choć zupełnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitna praca, bardzo rzetelna i starająca się zachować obiektywizm (oczywiście nieunikająca własnych opinii, o czym autor uczciwie uprzedza).
Gdyby tak omawiano jej obszerne fragmenty na lekcjach historii czy wos-u w szkołach średnich.. Marzenie ściętej głowy. Nieznajomość historii ostatnich 30 lat w Polsce (o PRL-u nie wspominając) jest zatrważająca. Nie dziwmy się zatem stanowi świadomości przeciętnego obywatela, jego mizernej wiedzy ekonomicznej, prawnej, podatności na wszelkie populizmy i demagogie, finalnie - wyborczym decyzjom.

Wybitna praca, bardzo rzetelna i starająca się zachować obiektywizm (oczywiście nieunikająca własnych opinii, o czym autor uczciwie uprzedza).
Gdyby tak omawiano jej obszerne fragmenty na lekcjach historii czy wos-u w szkołach średnich.. Marzenie ściętej głowy. Nieznajomość historii ostatnich 30 lat w Polsce (o PRL-u nie wspominając) jest zatrważająca. Nie dziwmy się zatem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam pewien problem z Remarkiem (można to tak spolszczyć?). Otóż w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przeczytałem kolejno: "Na zachodzie bez zmian", "Drogę powrotną", "Trzech towarzyszy" i teraz "Czarny obelisk". Co ciekawe, (nie wiem dlaczego), uważałem, że to pisarz z gatunku tych największych, niczym jakiś Mann czy Proust. Tak jakoś mi się utarło bez znajomości autora. Tymczasem, za najlepszą z tych czterech uważam jednak słynne "Na zachodzie bez zmian". Tu nie ma zbędnych słów, czysta brutalność wojny, a co za tym idzie bardzo pacyfistyczne przesłanie. Książka kompletna, bez wątpienia należąca do kanonu. Co do reszty, to mam nieodparte wrażenie, że to jednak literatura "rozrywkowa", melodramatyczna. Tak sobie wyobrażam zajęcie w świecie bez telewizji i internetu - bezwiedne czytanie kolejnej powieści Remerque'a. Nieznośne dla mnie (może to moja mało sentymentalna natura) są te wszechobecne "zapychacze"; gagi, żarty, miłostki, wieczne picie (kto jest w stanie tyle pić?!), mało subtelne dialogi. Nie jestem w stanie pozbyć się wrażenia, że takie to wszystko trochę tanie. Wątek z zakładem psychiatrycznym - dla mnie nieznośny. Dialogi z Izabellą ledwo przebrnąłem. Nagle, jak obuchem, dostajemy jakąś "życiową" sentencję, która trąci Paulem Coelho. Jest tego sporo, zatem Remarque moim ulubionym pisarzem nie zostanie, choć czeka na mnie jeszcze "Łuk triumfalny". Dwóch Remarków z rzędu nie zniosę, będę więc musiał uzbroić się na romantyczny melodramat jakimś intermezzem - powiedzmy Kafką.
P.S Za znakomite odtworzenie rzeczywistości kryzysu lat 20 w Niemczech jednak podciągnę jedną gwiazdkę, bo to rzeczywiście cenna część tej książki.

Mam pewien problem z Remarkiem (można to tak spolszczyć?). Otóż w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przeczytałem kolejno: "Na zachodzie bez zmian", "Drogę powrotną", "Trzech towarzyszy" i teraz "Czarny obelisk". Co ciekawe, (nie wiem dlaczego), uważałem, że to pisarz z gatunku tych największych, niczym jakiś Mann czy Proust. Tak jakoś mi się utarło bez znajomości autora....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękna powieść, choć krótka. Sam Greene uznał ją za dającą mu największą satysfakcję (tak przynajmniej rzecze przedmowa mojego wydania z 1970 roku). Jest to tak świetnie napisane, że czuję się wręcz namacalnie ten upalny meksykański klimat. Co ważne, nie nuży, mimo pozornie mało atrakcyjnego tematu - któż by tam czytał o prześladowaniach wyznawców katolickiej wiary w Meksyku lat 30. Pozory! To rzecz napisana z wielką wprawą, owszem, dotykająca problemów wiary, śmierci, ale jednocześnie z tak ciekawie poprowadzoną fabułą, że czekamy na "plot twisty" niczym we współczesnym serialu. Mała dygresja na koniec. O istnieniu książki dowiedziałem się lata temu ze zdjęcia, na którym mój aktorski mistrz - Anthony Hopkins, czyta ją sobie na plaży u wybrzeży Malibu. Jako psychofan musiałem ją więc i ja przeczytać, co na portalu LC zaowocowało oceną 6/10(!). Czytając ją teraz, pojęcia nie miałem, że już to przed ośmioma laty robiłem, ocenę więc usunąłem i zasłużone 8/10 poprawiłem. Morał taki, że nastolatek do takich książek jednak zabierać się nie powinien.

Piękna powieść, choć krótka. Sam Greene uznał ją za dającą mu największą satysfakcję (tak przynajmniej rzecze przedmowa mojego wydania z 1970 roku). Jest to tak świetnie napisane, że czuję się wręcz namacalnie ten upalny meksykański klimat. Co ważne, nie nuży, mimo pozornie mało atrakcyjnego tematu - któż by tam czytał o prześladowaniach wyznawców katolickiej wiary w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiele już napisano o warstwie społeczno-politycznej tej powieści, konflikcie pokoleń i to wszystko oczywiście celne. Dla mnie jednak to czysta, wspaniała, arcy-rosyjska proza. Tak po prostu. Po zakończonej lekturze dochodzę do wniosku, że tu nie brak ani jednego słowa, ani jedna myśl przez Turgieniewa podjęta, nie jest zbędna. Dziś tak się już nie pisze. Wszechobecna "wata", forma przejmująca treść (tam oczywiście, gdzie w zamierzeniu treść ma być najważniejsza), totalny brak dyscypliny (tak w prozie konieczny), mieszanie wątków itd. Tu tego nie znajdziemy. To krystalicznie czysta powieść pod względem czysto formalnym. Przy tym tak wspaniale po "rosyjsku" ciepła, że aż nie chce się opuszczać tej werandy pełnej wrzenia herbaty z samowaru i ludzkich dramatów w jej oparach krążących.

Wiele już napisano o warstwie społeczno-politycznej tej powieści, konflikcie pokoleń i to wszystko oczywiście celne. Dla mnie jednak to czysta, wspaniała, arcy-rosyjska proza. Tak po prostu. Po zakończonej lekturze dochodzę do wniosku, że tu nie brak ani jednego słowa, ani jedna myśl przez Turgieniewa podjęta, nie jest zbędna. Dziś tak się już nie pisze. Wszechobecna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak pisał nieoceniony tłumacz dzieł Balzaca, Boy-Żeleński, „Ojciec Goriot” to powieść, z której rozchodzą się wszystkie drogi „Komedii ludzkiej”. Wszelkie późniejsze wariacje balzakowskich postaci, stąd biorą początek. Idealistycznie pojmujący życie biedny student, postać demonicznego Vautrina, przyjaciel równie szczerze naiwny, bezwględne kobiety (margrabiny, hrabiny, baronessy czy jakkolwiek inaczej tytułowane, piękne, żyjące w przepychu kobiety) i ich mężowie arystokraci, fabrykanci, spekulatorzy czy też ordynarni oszuści. Postać Goriota nieodparcie nasunęła mi skojarzenie z postacią króla Leara. Jak on, Goriot posuwa się w szaleństwie. Jego ostatnie monologi, apoteoza i wyklinanie córek na progu śmierci, to czysty Lear. Balzac jednak postać Goriota skonstruował odwrotnie - nie zazdrością, bezwzględnością i szaleńczym uporem, lecz miłością, uwielbieniem i boskim wręcz idealizowaniem córek. Lear tego chciał od córek– absolutnego poddania, uszanowania, posłuchu i wychwalania własnej wielkości, Goriot odwrotnie, wszelką własną zasługę przenosi na córki - one są cudowne, nieskalane, on zaś jest tylko „transmiterem” tych cech.

To więc takie małe skojarzenie na marginesie tej wielkiej powieści. Powinien po nią sięgnąć każdy, kto chce zacząć swoją przygodę z Balzakiem. Nie ma tu, jak w wielu późniejszych częściach „Komedii ludzkiej” potężnie rozdętej fabuły (często gęstej, niezrozumiałej), ogromnych partii dialogowych, wtrętów historycznych. To czysty, skondensowany Balzac, którego albo pokochamy albo odrzucimy.

Jak pisał nieoceniony tłumacz dzieł Balzaca, Boy-Żeleński, „Ojciec Goriot” to powieść, z której rozchodzą się wszystkie drogi „Komedii ludzkiej”. Wszelkie późniejsze wariacje balzakowskich postaci, stąd biorą początek. Idealistycznie pojmujący życie biedny student, postać demonicznego Vautrina, przyjaciel równie szczerze naiwny, bezwględne kobiety (margrabiny, hrabiny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to dobrze, że mamy wydawnictwo Aletheia. "Zeszyty", gdy jeszcze jako nastolatek zainteresowałem się myślą Ciorana, były absolutnym białym krukiem. Pamiętam ceny za egzemplarz rzędu 500-600zł. Szczęśliwie więc (i dzięki nieocenionej w promowaniu Ciorana pracy wydawnictwa) zapoznałem się z nimi całkiem niedawno. Zwyczajny młodzieńczy weltschmerz to za mało na Ciorana, to tylko ślizganie się po powierzchni. Dobrze więc choć troszkę dojrzeć. Oceniać oczywiście tego nie sposób, nie da się przecież kilkudziesięciu lat życia i z nim związanych, na marginesie codzienności prowadzonych zapisków sprowadzać do formy recenzji/opinii. Zapiski to intymne, często w formie znanych cioranowskich aforyzmów. Nie do końca więc jestem przekonany, że li tylko do szuflady pisane były, że miały być zniszczone. Za dużo tu jednak tej, znanej z innych prac Ciorana, frazy. Odsuwając to na bok, jest to tom do posiadania, używania, kartkowania, podkreślania, zapisywania, smakowania kunsztu budowania myśli, stawiania diagnoz, wreszcie - ratunku w cięższych chwilach.

Jak to dobrze, że mamy wydawnictwo Aletheia. "Zeszyty", gdy jeszcze jako nastolatek zainteresowałem się myślą Ciorana, były absolutnym białym krukiem. Pamiętam ceny za egzemplarz rzędu 500-600zł. Szczęśliwie więc (i dzięki nieocenionej w promowaniu Ciorana pracy wydawnictwa) zapoznałem się z nimi całkiem niedawno. Zwyczajny młodzieńczy weltschmerz to za mało na Ciorana, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Balzac z jego niebywałym geniuszem niewątpliwie ma miejsce w szeregu największych. I to nie oś fabularna i intryga, choć mistrzowsko poprowadzone, są tu najważniejsze (jak chyba w żadnej wielkiej powieści). Wydaje mi się, że to co decyduje, to dogłębne zrozumienie człowieka. Jego małości i wielkości jednocześnie, jego wszelkich możliwych charektorologicznych odcieni. Słowem, życia jako całości. Tak piszą tylko najwięksi. Czasem o tej wielkości decyduje tylko jedno zdanie pomiędzy nawałem tekstu, ale właśnie to jedno zdanie uderza nagle jakąś potężną głębią i zrozumieniem.

Balzac z jego niebywałym geniuszem niewątpliwie ma miejsce w szeregu największych. I to nie oś fabularna i intryga, choć mistrzowsko poprowadzone, są tu najważniejsze (jak chyba w żadnej wielkiej powieści). Wydaje mi się, że to co decyduje, to dogłębne zrozumienie człowieka. Jego małości i wielkości jednocześnie, jego wszelkich możliwych charektorologicznych odcieni....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mistyczność dzieła, którą powszechnie się sygnalizuję, jego głęboką symbolikę i sens, czujemy podskórnie, jakby opowieść była tylko pretekstem do przekazania niewyrażalnego. I to uczucie towarzyszące lekturze niestety nie pozostawia po sobie głębszych śladów po jej zakończeniu (pomimo wielkich starań tłumacza nowego wydania Piotra Grzesika, który w posłowiu miesza w jednym kotle Wagnera, Nietzschego, mistyków, bułgarską sektę Bogomiłów, a na koniec przekazuje nam, że to lektura dla tych, co gardzą selfie-fotkami na tle kupionych na kredyt przedmiotów, dla wybranych "wyobcowanych" na świecie). Oczywiście upraszczam, jednak "ugłębianie" dzieła bardziej niż to konieczne, przyznaję, razi mnie. Lub, co też możliwe, nie jestem na tyle wyczulony na mistyczną stronę "Wichrowych wzgórz".

Mistyczność dzieła, którą powszechnie się sygnalizuję, jego głęboką symbolikę i sens, czujemy podskórnie, jakby opowieść była tylko pretekstem do przekazania niewyrażalnego. I to uczucie towarzyszące lekturze niestety nie pozostawia po sobie głębszych śladów po jej zakończeniu (pomimo wielkich starań tłumacza nowego wydania Piotra Grzesika, który w posłowiu miesza w jednym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakkolwiek jestem zaznajomiony z większością dostępnych dzieł Ciorana lub o nim traktujących, tak ten wybór listów, przyznaję, zaskoczył mnie. Obraz daleki od powszechnego (choć przecież i tak w bardzo wąskim kręgu czytelników) się z nich wyłania. Oto Cioran empatyczny, serdeczny, troszczący się o rodzinę, przyjaciół. Ślący niezliczone ilości paczek z ubraniami, lekami (tu jego mania tym obszarze wręcz hipochondryczna), książkami. Bardzo przejęty tragicznym losem rodziny siostry, wspierający na duchu (!) brata w depresji czy przyjaciela po amputacji nogi. Ten arcy-pesymista okazuję się więc człowiekiem bardzo przejętym życiem, maniakalnym czytelnikiem, bardzo towarzysko aktywnym gadułą, często podróżującym, uczącym się języków. Pomimo owej niebywałej świadomości tragiczności i bezsensu ludzkiego istnienia, przenikliwej diagnozy kondycji człowieka, jego codzienność daleka jest od tego nihilistycznego paradygmatu. Od obrazu zrozpaczonego i balansującego na granicy samobójstwa wygnańca. To człowiek empatyczny, zwyczajnie po ludzku przyzwoity, a zarazem, bezdyskusyjnie, światowego formatu intelektualista, erudyta. Ciekawe ustępy dotyczące upadku cywilizacji zachodu, jego kultu pieniądza, ogłupienia. Wizja świata jakże dziś prorocza.

Jakkolwiek jestem zaznajomiony z większością dostępnych dzieł Ciorana lub o nim traktujących, tak ten wybór listów, przyznaję, zaskoczył mnie. Obraz daleki od powszechnego (choć przecież i tak w bardzo wąskim kręgu czytelników) się z nich wyłania. Oto Cioran empatyczny, serdeczny, troszczący się o rodzinę, przyjaciół. Ślący niezliczone ilości paczek z ubraniami, lekami (tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niepokojąca. Z rozbicia myśli z pozoru chaotycznych, wyłania się obraz spójny. Taki, który drażni, prowokuje, w stan napięcia wprawia. Zawsze warto czytać Nietzschego, nawet radykalnie z nim się nie zgadzając. To cenne lekcje.

Niepokojąca. Z rozbicia myśli z pozoru chaotycznych, wyłania się obraz spójny. Taki, który drażni, prowokuje, w stan napięcia wprawia. Zawsze warto czytać Nietzschego, nawet radykalnie z nim się nie zgadzając. To cenne lekcje.

Pokaż mimo to