Autor operuje na ostrzu noża. Z jednej strony pokazuje zupełnie inną perspektywę na daną tematykę, z drugiej zaś mówi o współczesnym kompasie przekonań jako czymś domyślnym, powszechnym. Kwestie postrzegania śmierci omawia niejako z perspektywy współczesnej jednostki żyjącej w społeczeństwie (we live in society - check). Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć o czym opowiada. Jednocześnie operuje on w sferze, gdzie nic nie jest pewne. Nawet jak wypowiada się o przekonaniach, które panują i wydają się być pomocne w życiu - chociażby życie zgodnie z estymą "Każdy jest kowalem swojego losu" - to ma się poczucie, że coś z tym stwierdzeniem jest nie w porządku. Dzięki temu konfrontacja z tematyką jest bardzo bezpośrednia i uderzająca. Autor oscyluje między byciem wyzywającym (ale nie obrażającym), a utwierdzaniu nas w że powód dlaczego żyjemy w takim świecie jest racjonalny i pomocny. Przez to zaciera się poczucie, że jakaś strona ma racje, jest bardziej korzystna albo niekorzystna. Nie ma tutaj jasnego deklarowania.
Jest to fajna książka, która potrafi przybliżyć do odpowiedzi dlaczego zjawiska tj. teorie spiskowe, astrologia, depresja, cancel culture są obecnie tak powszechne.
[UWAGA! PONIŻEJ SPOILERY]
Brak filozofii, religii sprawia, ze zatraca się poczucie sensu. Brak jakiegoś celu w tym wszystkim. Obecnie w społeczeństwie jest nacisk na to, że wszystko jesteśmy w stanie osiągnąć. Wystarczy tylko chcieć i ciężko na to pracować. A jak tobie nie idzie... No to cóż. Oznacza to, że nie starasz się wystarczająco albo jesteś za słaby. Brak w tym jest przyzwolenia na to, że może się nam nie udać. Nie tyle, że może się nie udać, co za dużą część rzeczy jaką robimy jesteśmy odpowiedzialni my sami. Nie jakiś demon, igraszki boga czy niekorzystne warunki pogodowe. Mimo tego, że wszystko jest w naszych rękach, to ręce te nie są w stanie unieść ciężaru całego świata. I wtedy przychodzi astrologia cała na biało. Czy powiedziałeś, że świat nie ma sensu? Ale skądże! Jesteśmy istotami niezwykle połączeni z całych wszechświatem. Jesteśmy czymś więcej, niż tylko ludźmi. Czy na coś nie masz odpowiedzi? Spójrz tylko na Merkurego w aspekcie skorpiona i wszystko jest jasne. Wystarczy tylko znać parę faktów o innych, wyliczyć kąty między gwiazdami, a planetą, znaleźć odpowiednią stronę w księdze i już wiemy czy warto nawiązywać relację z drugą osobą. Bardzo to upraszcza świat. Szczególnie kiedy chaos potrafi być tak przytłaczający, a nie ma odpowiedzi na pytanie: "I jak tu żyć?". Pewność wydarzeń potrafi być wtedy zbawienna.
Dodatkowo tego nie da się podważyć. Teorie spiskowe, psychoanaliza czy astrologia są niefalsyfikowalne. Czy właśnie powiedziałeś, że to nie ma sensu, bo nikt nie zobaczył reptilian? No właśnie! Nikt ich nie widział, bo jest to o wiele bardziej inteligentna istota, niż my, głupi ludzie. Czy właśnie podważasz, że twoja agresja wynika ze złości na rodziców, którzy odmawiali ci przygarnięcia psa? Niewątpliwie to świadczy, że jest to tak mocne przeżycie, że starasz się je wyprzeć i tym bardziej się wkurzasz na innych. Nie da się sprawić, aby przekonać drugą osobę, że jest inaczej, kiedy ona przyjmie jakieś przekonanie. Im bardziej w tym siedzisz, tym bardziej utwierdzasz się w przekonaniu, że tak jest naprawdę. Przecież tutaj ludzie mają dowody.
Cancel culture. Niezgoda na bycie w błędzie. Jednym z powodów może być brak pozwolenia na własną tendencję do czynienia zła. Ja? Zły? Co ty pierdolisz, stary? Ja bym nigdy się nie zgodził na reklamowanie alkoholu. Wiadomo, że to jest nieetyczne. Ale czy na pewno tak byśmy postąpili? Czy chęć uzyskania dużej ilości pieniędzy, kiedy akurat budujemy dom dla rodziny jest czymś złym? Niezależnie jaka jest odpowiedź na to pytanie, to o wiele łatwiej jest oceniać drugą osobę i jednoznacznie ją określić jako złą. A jak ktoś jest zły, to trzeba takie osoby zlikwidować.
Brak przyzwolenia na własne zło sprawia, że jesteśmy skłonni do bardziej skrajnych akcji. Skoro ja nie jestem w żadnym stopniu zła i/lub zintegrowana ze swoją złością, to tym bardziej trzeba potępiać jakiekolwiek takie przejawy wśród innych ludzi.
Własne odczucie o tym czy ktoś chciał mnie obrazić czy nie staje się najważniejszym argumentem czy druga osoba postąpiła niewłaściwie i czy powinna przeprosić. W kontekście wytykania innym, np. ich nieprzychylnej stronniczości wobec mniejszości rasowych, jest to trudne do wskazania. No bo jak wskazać, że akurat druga osoba poprosiła o zmianę miejsc Azjatów, bo są bardziej skłonni do ugody, niż dlatego, że wydawali się mili. Problem też polega na tym, że nie bierzemy pod uwagę uczuć drugiej osoby. Wtedy uczucia tamtej osoby nie są już istotne?
Autor operuje na ostrzu noża. Z jednej strony pokazuje zupełnie inną perspektywę na daną tematykę, z drugiej zaś mówi o współczesnym kompasie przekonań jako czymś domyślnym, powszechnym. Kwestie postrzegania śmierci omawia niejako z perspektywy współczesnej jednostki żyjącej w społeczeństwie (we live in society - check). Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć o czym opowiada. Jednocześnie operuje on w sferze, gdzie nic nie jest pewne. Nawet jak wypowiada się o przekonaniach, które panują i wydają się być pomocne w życiu - chociażby życie zgodnie z estymą "Każdy jest kowalem swojego losu" - to ma się poczucie, że coś z tym stwierdzeniem jest nie w porządku. Dzięki temu konfrontacja z tematyką jest bardzo bezpośrednia i uderzająca. Autor oscyluje między byciem wyzywającym (ale nie obrażającym), a utwierdzaniu nas w że powód dlaczego żyjemy w takim świecie jest racjonalny i pomocny. Przez to zaciera się poczucie, że jakaś strona ma racje, jest bardziej korzystna albo niekorzystna. Nie ma tutaj jasnego deklarowania.
Autor operuje na ostrzu noża. Z jednej strony pokazuje zupełnie inną perspektywę na daną tematykę, z drugiej zaś mówi o współczesnym kompasie przekonań jako czymś domyślnym, powszechnym. Kwestie postrzegania śmierci omawia niejako z perspektywy współczesnej jednostki żyjącej w społeczeństw...
Rozwiń
Zwiń