cholernie_zaczytana

Profil użytkownika: cholernie_zaczytana

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 12 tygodni temu
85
Przeczytanych
książek
89
Książek
w biblioteczce
15
Opinii
67
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 6 cytatów
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Kojarzycie „The Love Hypothesis”? Jest to romans tej samej autorki wydany w zeszłym roku, który stał się bestsellerem. Ja również go przeczytałam i byłam oczarowana humorem autorki, świeżym tematem i spojrzeniem na niektóre sprawy. To była moja pierwsza przeczytana książka, która działa się w środowisku akademickim. Co to dokładnie znaczy? Że główni bohaterowie byli naukowcami, robili doktorat, jeździli na konferencje naukowe, starali się o granty i pisali artykuły o swoich badaniach. W dodatku główna bohaterka studiowała kierunek STEM, czyli typowo zdominowany przez mężczyzn. To ważny temat i ucieszyłam się, że autorka podjęła się w swojej historii opisanie, jak czasami wciąż w dzisiejszych czasach kobiety są traktowane jako te głupsze, nie znające się tak dobrze jak na przykład na inżynierii, jak mężczyźni.
„Love on the Brain. Gdy miłość uderza do głowy” to inna książka tej autorki, która także toczy się wokół środowiska akademickiego. W tej historii jednak nie są opisane same studia, bo główna bohaterka skończyła doktorat i zaczęła prace w Narodowym Instytucie Zdrowia, a później zaproponowano jej pracę przy projekcie NASA, ale same podwaliny naukowego świat zostały zachowane. Ta książka była wciągająca, dobrze spędziłam przy niej czas, ale niestety miałam wrażenie, że czytam o tym samym, co w „The Love Hypothesis”. Historia poznania głównych bohaterów i ich wątek miłosny były całkowicie inne, ale cała rzeczywistość dookoła przebiegała wokół tego samego schematu. Każdy mężczyzna (oprócz głównego bohatera) był seksistą i nie doceniał kobiet, główna starała się walczyć o dobro mniejszości i była zagorzałą feministką. Do tego stopnia, że zrugała głównego bohatera, że jego zespół badawczy składa się z samych białych mężczyzn, a w późniejszej myśli stwierdziła, że gdyby ona budowała zespół, to miałaby w nim same kobiety. Nie zrozumcie mnie źle, doceniam to, że chce wspierać swoją płeć, ale dlaczego tak mocno walcząc o to, by nie wykluczać kobiet, chce zrobić to samo w stosunku do mężczyzn? Powinna zatrudnić osoby, które miałby po prostu dobre kwalifikacje, nie patrząc na to, czy dany kandydat jest kobietą czy mężczyzną. Autorka dotknęła wiele ideologicznych tematów, których był czasami przesyt i mam wrażenie, że zrobiła to kosztem wątku miłosnego, który został gdzieś tam zepchnięty na bok i który nie dał mi wystarczających wrażeń i motyli w brzuchu, jakich oczekiwałam po romansie.
Mam wrażenie, że gdybym nie przeczytała wcześniej TLH, tę historię odebrałabym dużo lepiej i nie towarzyszyłoby mi uczucie, że czytam o tym samym. Te same problemy, podobne charaktery głównych bohaterów, podobny schemat fabularny. Tak jak w TLH wszystko dążyło do jednego punktu, w którym nagle wszystko, co mogło pójść źle, po prostu poszło. Było to tak przytłaczające, że końcówkę książki dosłownie przemęczyłam. Niemniej jednak nie można zaprzeczyć, że sam styl pisania autorki jest ciekawy, żarty są trafne, a dialogi naturalne. Całą książkę przeczytałam na raz, więc jeśli szukacie czegoś lekkiego na wieczór, to zdecydowanie polecam. Ostrzegam jednak, że jeśli ktoś czytał wcześniej TLH, może odnieść tak samo jak ja wrażenie – że to wszystko już było.

Kojarzycie „The Love Hypothesis”? Jest to romans tej samej autorki wydany w zeszłym roku, który stał się bestsellerem. Ja również go przeczytałam i byłam oczarowana humorem autorki, świeżym tematem i spojrzeniem na niektóre sprawy. To była moja pierwsza przeczytana książka, która działa się w środowisku akademickim. Co to dokładnie znaczy? Że główni bohaterowie byli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli to w ogóle możliwe, moja obsesja na punkcie tych książek jeszcze bardziej się powiększyła. Tom pierwszy był wprowadzeniem do historii i towarzyszyła mi przy nim w większości ciekawość i ekscytacja związana z odkrywaniem nowego świata, poznawaniem bohaterów i styku z nowym stylem pisania, do którego musiałam się przyzwyczaić. Podczas czytania tomu drugiego, części pierwszej, czułam się jakbym spotkała dawno niewidzianych przyjaciół. Ogromnie oczekiwałam na tę książkę i jej lektura pozwoliła mi poczuć się jak w domu. Ta zaś książka, czyli także tom drugi, ale jego druga część, była dla mnie jak na razie najlepsza i zdecydowanie najzabawniejsza. Znałam bohaterów, znalałam styl, więc z uśmiechem na ustach śledziłam kolejne przygody naszych postaci, a szczególnie coraz dojrzalszej Hailie. Nieustannie stawia się swoim braciom, nie chcąc być traktowana jak dziecko. Miała nawet okazje udowodnić im, że potrafi o siebie zadbać (te pałeczki na okładce związane są z jedną z najlepszych scen w książce). Jak wspomniałam, zdecydowanie ten tom był najzabawniejszy. Wielokrotnie podczas czytania dosłownie dusiłam się ze śmiechu, a niekiedy musiałam odłożyć książkę na bok, bo już po prostu nie mogłam wytrzymać z zapowietrzenia. Uwielbiam humor Weroniki. A wiecie co jeszcze uwielbiam? Obserwować dorastanie głównej bohaterki, Hailie. Wielokrotnie wzruszałam się, widząc jak z nieśmiałej czternastolatki staje się coraz pewniejszą siebie piętnasto-, potem szesnasto- i siedemnastolatką. Nie raz czułam się, jak dumna mama. Jestem strasznie przywiązana do tej historii i ogromnie cieszę się, że mogę obserwować jak jest wydawana. „Rodzina monet” jest serią, która uzależnia, wciąga i zostawia po sobie ślad w sercu. Już nie mogę się doczekać, aż na półce będę miała wszystkie tomy i zrobię ich reread zaczynając od samego początku

Jeśli to w ogóle możliwe, moja obsesja na punkcie tych książek jeszcze bardziej się powiększyła. Tom pierwszy był wprowadzeniem do historii i towarzyszyła mi przy nim w większości ciekawość i ekscytacja związana z odkrywaniem nowego świata, poznawaniem bohaterów i styku z nowym stylem pisania, do którego musiałam się przyzwyczaić. Podczas czytania tomu drugiego, części...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moją pierwszą książką tej autorki było przeczytane w tamtym roku "The Spanish Love Decpetion", w którym się zakochałam. Dlatego, gdy tylko pojawiła się zapowiedź jej drugiej książki, od razu się na nią napaliłam. Uwielbiam styl pisania Armas i powolne napięcie między bohaterami, które buduje, dlatego miałam nadzieję, że i "The American Roommate Experiment" mnie nie zawiedzie.

I na szczęście tak się nie stało.

Jakiś czas temu przeczytałam opis tej książki, ale nie zwróciłam na niego zbyt dużej uwagi. Książka zaciekawiła mnie ze względu na zaufane nazwisko autorki, a nie opis marketignowy. Dlatego moje zdziwienie było ogromne, gdy już na samym początku powieści, dowiedziałam się, że historia opowiada o kuzynie głównej bohaterki z "The Spanish Love Decpetion" i jej najlepszej przyjaciółce, którą poznaliśmy już w poprzedniej książce. Był to przyjemny smaczek, który tylko zachęcił mnie do dalszego czytania. Jeśli jednak nie czytaliście TSLD, nie musicie się martwić. Bez znajomości tej pozycji i tak będziecie wiedzieć o co chodzi, fabuły nie łączą się ze sobą, choć rozgrywają się w jednym uniwersum.

Czytając, nie musiałam się długo wdrażać, by się wciągnąć. Książka pochłonęła mnie od pierwszych stron. Na przemian chichotałam i rumieniłam się. Uwielbiam motywy, które tu wystąpiły. Główna bohaterka Rose i Lucas w wyniku pewnego nieporozumienia, a także kilku innych czynników, musieli ze sobą zamieszkać. Nie znali się, choć oboje coś o sobie słyszeli od Liny. Pomysł na fabułę był po prostu znakomity, a Lucas, jako bohater zdecydowanie skradł moje serce (nawet bardziej niż Aaron z TSLD!). Mieliśmy tu przedstawiony piekielnie dobry slow-burn, a chemia i erotyczne napięcie wprost buchało przez kartki. Bardzo zaprzyjaźniłam się również z Rose - pisarką, która jakiś czas temu rzuciła etat w korporacji, by zająć się pełnoetatowym tworzeniem powieści. Był to jednak dość poważny problem, ponieważ, po pierwsze: nie powiedziała o tym swojej rodzinie, w obawie przed tym, że się na niej zawiodą, a po drugie: straciła swoją wenę. Prywtanie również piszę książki i czytanie o tym, jak Rose otwierała plik i miała dosłownie pustą głowę, a presja oddania tekstu ją zżerała, sprawiło, że mocno ją rozumiałam i utożsamiałam się z nią. A przez to książka stała się jeszcze bliższa mojemu sercu, niż na początku się zapowiadało.

"The American Roommate Experiment" jest romansem, jakich świat potrzebuje. Dobrze napisanym, z bohaterami których się lubi i którym się kibicuje, a także emocjonującym. Wszystko było w punkt: dialogi, opisy, cały świat przedstawiony i poboczne problemy bohaterów. Jeśli więc szukacie czegoś, co pozwoli wam odpocząć i odetchnąć, polecam właśnie tę książkę.

Moją pierwszą książką tej autorki było przeczytane w tamtym roku "The Spanish Love Decpetion", w którym się zakochałam. Dlatego, gdy tylko pojawiła się zapowiedź jej drugiej książki, od razu się na nią napaliłam. Uwielbiam styl pisania Armas i powolne napięcie między bohaterami, które buduje, dlatego miałam nadzieję, że i "The American Roommate Experiment" mnie nie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika cholernie_zaczytana

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Weronika Ancerowicz For sure not you Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Weronika Ancerowicz Pokochaj albo zniszcz Zobacz więcej
Weronika Ancerowicz Pokochaj albo zniszcz Zobacz więcej
Weronika Ancerowicz Pokochaj albo zniszcz Zobacz więcej
Weronika Ancerowicz Pokochaj albo zniszcz Zobacz więcej
Weronika Ancerowicz Pokochaj albo zniszcz Zobacz więcej
Weronika Ancerowicz Pokochaj albo zniszcz Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
85
książek
Średnio w roku
przeczytane
14
książek
Opinie były
pomocne
67
razy
W sumie
wystawione
85
ocen ze średnią 8,0

Spędzone
na czytaniu
631
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
19
minut
W sumie
dodane
6
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]