-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2022-08-21
2023-09-16
Skuszona filmem Ridleya Scotta sięgnęłam po "Ostatni Pojedynek. I nie zawiodłam się. To zgrabnie napisana opowieść zachowująca idealny balans między przyjemnym, a pożytecznym. Autor porusza się w gąszczu historycznych detali z wyczuciem, nie nużąc czytelnika zbytnią szczegółowością. W rezultacie pozycję popularnonaukową czyta się jak rasową powieść.
Gwoli kronikarskiej ścisłości, w przeciwieństwie do filmu nie jest to historia z serii me too, bo nie na ten aspekt sprawy został położony główny nacisk. Autor skupił sie na mentalności i bolączkach przedstawicieli wyższych sfer średniowiecznej Francji na przykładzie trzech osób, których losy niefortunnie splątaly się przed wiekami.
Zupełnie nie dziwię się, że "Ostatni Pojedynek" został zekranizowany. Obraz epoki, który odmalował autor i postacie, które ożywił aż się o to prosiły.
Skuszona filmem Ridleya Scotta sięgnęłam po "Ostatni Pojedynek. I nie zawiodłam się. To zgrabnie napisana opowieść zachowująca idealny balans między przyjemnym, a pożytecznym. Autor porusza się w gąszczu historycznych detali z wyczuciem, nie nużąc czytelnika zbytnią szczegółowością. W rezultacie pozycję popularnonaukową czyta się jak rasową powieść.
Gwoli kronikarskiej...
2023-08-06
Krótko. To książka o bujnym życiu na przekór prawom fizyki, o potencjale ukrytym w genomie podmorskich stworzeń, o znaczeniu głębin dla klimatu Ziemi, o niszczeniu podwodnego życia przez głupotę i chciwość człowieka, w końcu o ochronie oceanów.
Przyzwoita, ale bez rewelacji.
Krótko. To książka o bujnym życiu na przekór prawom fizyki, o potencjale ukrytym w genomie podmorskich stworzeń, o znaczeniu głębin dla klimatu Ziemi, o niszczeniu podwodnego życia przez głupotę i chciwość człowieka, w końcu o ochronie oceanów.
Przyzwoita, ale bez rewelacji.
Stać się człowiekiem.
Dlaczego lepiej pamiętamy plotki niż fakty. Dlaczego tak szybko powstają nowe języki i dialekty, dlaczego tak chętnie współdzielimy posiłki, dlaczego się śmiejemy, w końcu dlaczego jesteśmy zwierzęciem religijnym.
Brzmi to clickbaitowo i trywialnie. Lecz Dunbar pochyla się nad tymi pytaniami, a w istocie czynnikami adaptacyjnymi jakie za nimi stoją jak naukowiec, którym jest. Nieustannie byłam pod wrażeniem stawianych przez niego hipotez, popartych w przeciwieństwie do Harariego licznymi badaniami. Podkreśliłam co drugie zdanie i stwierdzam, że dawno nie przeczytałam książki, która by mnie tak pochłonęła. Inaczej teraz patrzę na monogamię, dwunożność, przyczyny rewolucji agrarnej.
Mysłałam, że jestem fanką Harariego. Tak bylo dopóki nie poznałam twórczości Dunbara i zakochałam się w niej od pierwszej strony.
Stać się człowiekiem.
Dlaczego lepiej pamiętamy plotki niż fakty. Dlaczego tak szybko powstają nowe języki i dialekty, dlaczego tak chętnie współdzielimy posiłki, dlaczego się śmiejemy, w końcu dlaczego jesteśmy zwierzęciem religijnym.
Brzmi to clickbaitowo i trywialnie. Lecz Dunbar pochyla się nad tymi pytaniami, a w istocie czynnikami adaptacyjnymi jakie za nimi stoją...
Celne i z nerwem biografie cesarzy epoki pryncypatu.
Krawczuk lekkim piórem odmalował władców Rzymu, ukazując ich nie tylko jako miłościwie panujących Imperium Romanum, ale przede wszystkim jako ludzi z krwi i kości. Zaprezentował swoje sympatie i antypatie, dzięki czemu lektura nabiera kolorów i nie stanowi jedynie suchego zbioru faktów. Co istotne odkłamuje też rzeczywistość i rzuca nowe światło na cesarzy uważanych w opinii publicznej za tyranów - jak choćby Klaudiusza.
Poczet cesarzy polecam nie tylko miłośnikom historii starożytnego Rzymu. To świetna pozycja ukazująca, co władza może uczynić z jednych, a jak drudzy mogą ją z zaszczytem nieść na swoich barkach.
Celne i z nerwem biografie cesarzy epoki pryncypatu.
Krawczuk lekkim piórem odmalował władców Rzymu, ukazując ich nie tylko jako miłościwie panujących Imperium Romanum, ale przede wszystkim jako ludzi z krwi i kości. Zaprezentował swoje sympatie i antypatie, dzięki czemu lektura nabiera kolorów i nie stanowi jedynie suchego zbioru faktów. Co istotne odkłamuje też...
2022-11-15
"Drapanie krokodyla po głowie z nadzieją, że wreszcie zacznie mruczeć".
Czym była podyktowana polityka appeasementu? Pacyfizmem po I wojnie światowej? Realpolitik? Skrajnym egoizmem? Ukrytym rasizmem? Tęsknotą warstw wyższych za dyktaturą? Przyczyn zapewne jak to w życiu było wiele. Jedno po przeczytaniu książki jest dla mnie pewne. Rząd Wielkiej Brytanii zamiast nadać ton opinii publicznej, schronił się za nią. Pozwalając w ten sposób wybrzmieć hasłom "nie chcemy umierać za Gdańsk", a wcześniej
za Czechosłowację,
za Austrię,
za Abisynię,
za Mandżurię.
Konferencja w Monachium była obrzydliwa, ale nie tylko dlatego, że kupczono na niej innym panśtwem. Najbardziej wstrętna była radość opinii publicznej z tak osiągniętego "pokoju".
Obojętność w obliczu zła, jest jeszcze większym złem. Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj.
"Drapanie krokodyla po głowie z nadzieją, że wreszcie zacznie mruczeć".
Czym była podyktowana polityka appeasementu? Pacyfizmem po I wojnie światowej? Realpolitik? Skrajnym egoizmem? Ukrytym rasizmem? Tęsknotą warstw wyższych za dyktaturą? Przyczyn zapewne jak to w życiu było wiele. Jedno po przeczytaniu książki jest dla mnie pewne. Rząd Wielkiej Brytanii zamiast nadać ton...
2022-10-22
Perspektywa jest niezbędna. W przeciwnym razie żyjesz z twarzą przylepioną do ściany i wszytko jest jednym, wielkim, pierwszym planem samych detali.
Autor zrobił, więc kilka kroków w tył i pokazał Polskę w szerszym planie. Szerszym geograficznie, kulturowo, społecznie i ekonomicznie. Spojrzenie na Polskę i Polaków z tej strony było dla mnie doświadczeniem niezwykle ciekawym wręcz nowatorskim. Obawiałam się historii na siłę obrazoburczej przez co podchodziłam do niej jak pies do jeża. Bezzasadnie, bo dostałam sto razy lepiej napisaną polską wersję "Ludowej historii Stanów Zjednoczonych" Zinna. Książkę mądrą, skłaniającą do przemyśleń, uciekającą od skrajności i łatwych osądów.
Jestem tak zauroczona, że nie widzę wad.
*rozdział o merytokracji opisał fenomenalnie zjawisko, które od dawna wyczuwałam, ale nie umiałam nazwać
Perspektywa jest niezbędna. W przeciwnym razie żyjesz z twarzą przylepioną do ściany i wszytko jest jednym, wielkim, pierwszym planem samych detali.
Autor zrobił, więc kilka kroków w tył i pokazał Polskę w szerszym planie. Szerszym geograficznie, kulturowo, społecznie i ekonomicznie. Spojrzenie na Polskę i Polaków z tej strony było dla mnie doświadczeniem niezwykle...
2022-09-30
Podręcznik idealny.
Historia Ziemi została skondensowana, zgrabnie pocięta na kawałki i ułożona w logiczną i spójną całość. Opowieść zaczyna się od wielkiego wybuchu by przejść kolejno przez wielką katastrofę tlenową, eksplozję kambryjską, wielkie wymierania i skończyć się zmianami klimatu. Autor użył właściwych proporcji. Nie zamęczył wiedzą, zaciekawił, nie popadł w zbytnie uproszczenia.
Dla fanów geografii i paleontologii jak znalazł.
Podręcznik idealny.
Historia Ziemi została skondensowana, zgrabnie pocięta na kawałki i ułożona w logiczną i spójną całość. Opowieść zaczyna się od wielkiego wybuchu by przejść kolejno przez wielką katastrofę tlenową, eksplozję kambryjską, wielkie wymierania i skończyć się zmianami klimatu. Autor użył właściwych proporcji. Nie zamęczył wiedzą, zaciekawił, nie popadł w...
2022-09-21
Historia życia Sobieskiego rozpoczyna się w chwili świetności Rzeczypospolitej, gdy magnaci gubili złote podkowy na ulicach Rzymu. Kończy po 67 latach, gdy państwo jest zdewastowane wojnami, egzulanci zrywają sejmy na potegę, magnaci tworzą państwa w państwie, tolerancja religijna odchodzi w niepamięć, a opozycja robi wszystko by na złość królowi odmrozić sobie uszy.
W tej smutnej epoce przyszło żyć Sobieskiemu. Człowiekowi mimo przywar wielkiemu. Wrogowie nie byli w stanie pokonać go na polu bitwy, zmogło go nasze polskie warcholstwo, egocentryzm i niechęć do wszelkich zmian obracające największe zwycięstwa wniwecz.
Obraz epoki, która zrodziła Sobieskiego został odmalowany przez autora zgrabnie i treściwie. Owszem momentami biografia trąci po tych bez mała 40 latach pisarską myszką. Nie zmienia to jednak faktu, że to solidna, naukowa lektura stroniąca od zerojedynkowych sądów, uproszczeń i innych tego typu grzeszków.
Historia życia Sobieskiego rozpoczyna się w chwili świetności Rzeczypospolitej, gdy magnaci gubili złote podkowy na ulicach Rzymu. Kończy po 67 latach, gdy państwo jest zdewastowane wojnami, egzulanci zrywają sejmy na potegę, magnaci tworzą państwa w państwie, tolerancja religijna odchodzi w niepamięć, a opozycja robi wszystko by na złość królowi odmrozić sobie uszy.
W tej...
Gdybym miała 10 lat, pewnie byłabym zachwycona tym "Jak żyły dinozaury". Jestem juz jednak dojrzałą kobietą i egzaltowany styl pisania książek popularnonaukowych zwyczajnie mnie męczy. Tego typu metoda na zwiększenie "przystępności" do mnie nie przemawia, a wręcz drażni, bo gdybym chciała żeby ktoś mi tlumaczył jak chlop krowie na rowie, kupiłabym książkę dla dzieci.
Potencjał był, wiedza też, zabrakło FORMY.
Gdybym miała 10 lat, pewnie byłabym zachwycona tym "Jak żyły dinozaury". Jestem juz jednak dojrzałą kobietą i egzaltowany styl pisania książek popularnonaukowych zwyczajnie mnie męczy. Tego typu metoda na zwiększenie "przystępności" do mnie nie przemawia, a wręcz drażni, bo gdybym chciała żeby ktoś mi tlumaczył jak chlop krowie na rowie, kupiłabym książkę dla dzieci....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-12
USA nierządem stoją.
Stany Zjednoczone Ameryki. Żandarm świata. Orędownik demokracji i praw człowieka. Prawda li to? Wcale. Jeżeli ktoś wierzył, że USA to rycerz na białym koniu, zostanie wyprowadzony z błędu. Z hukiem.
Z plusów. Zinn pochylił się nad tymi, dla których amerykański sen się nie ziścił czyli większością społeczeństwa. Mamy i rzeź Indian, niewolnictwo, wszechobecny rasizm, ucisk kobiet, a także tragedię tych, których określa się pogardliwie terminem white trash. To pigułka wiedzy o niegodziwościach kraju, który uważa się za lepszy od innych.
Z minusów. Najbardziej nie podoba mi się - nie kiepski styl, nie zerojedynkowe podejście do tematu, nie kaznodziejowanie i snucie utopijnych wizji, nie odmienianie przez wszystkie przypadki sformułowania walka klas. Uwiera mnie, a wręcz brzydzi gloryfikowanie przemocy jako remedium na ucisk społeczny z równoczesnym kwestionowaniem roli wyborów i pokojowego przejęcia władzy w drodze edukacji społeczeństwa (taki Martin Luther King też był zbyt pokojowy...).
Co według towarzysza Zinna ma jedyną rację bytu w transformacji systemu społecznego? Rewolucja, zamieszki i jak to wielokrotnie określa "słuszny gniew". Co na to ofiary Rewolucji październikowej i francuskiej, ofiary czerwonych Khmerów i chińskiego Wielkiego Skoku itd? Nie mam pojęcia, bo się już nie wypowiedzą w tym zakresie choć śmiem wątpić czy były zachwycone złożeniem życia na ołtarzu rewolucji. Zdaje mi się, że Zinn w swoim poniekąd słusznym zacietrzewieniu zapomina o tym, o czym wiedział Nietzsche - "ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie", a jak pokazuje historia ofiara bardzo łatwo może stać się katem.
Z kwestii technicznych. Praca Zinna właściwie nie zawiera przypisów. Z tego powodu nie wiem na ile prawdziwe są rzucane przez niego liczby, statystyki i fakty, a tego nie lubię, bo szafować cyframi i dramatami jest łatwo by wywołać określone wrażenie, a ile jest w tym prawdy - trudno stwierdzić.
Ocena. Na początku chciałam dać 4. Potem 2. Na koniec Zinn trochę mnie udobruchał. Daje 3. Tylko dostatecznie. Szkoda.
USA nierządem stoją.
Stany Zjednoczone Ameryki. Żandarm świata. Orędownik demokracji i praw człowieka. Prawda li to? Wcale. Jeżeli ktoś wierzył, że USA to rycerz na białym koniu, zostanie wyprowadzony z błędu. Z hukiem.
Z plusów. Zinn pochylił się nad tymi, dla których amerykański sen się nie ziścił czyli większością społeczeństwa. Mamy i rzeź Indian, niewolnictwo,...
2021-02-20
Fortuna sprzyja odważnym.
Gajusz Juliusz Cezar. Trochę człowiek, bo i pławić się w luksusie lubił i pyszny był bardzo, zdradziecki w stosunku do barbarzyńców do tego. Trochę bóg, bo wybaczał przegranym obywatelom, położył podwaliny pod Cesarstwo Rzymskie i jego przydomek stał się najwyższym tytułem.
Co jeszcze wyniosłam z lektury jego biografii? Pytanie, na które nie znalazłam odpowiedzi - jak ten kolos Imperium Romanum na tych wątłych nogach sie trzymał? Nikt nie myślał o sprawach publicznych dla nich samych. Każdy z warstwy najwyższej "szczycił się" małostkowością, wąskimi horyzontami i skrajnym egoizmem. Kliki i klikeczki, spory i zdrady, tajemne sojusze i obrazy majestatu. I cud się stał. To ogromne państwo obejmujące basen morza Śródziemnego funkcjonowało zaskakująco dobrze w oparciu o te poplątane i zawiłe intrygi dworskie mieszkańców jednego, wcale nie tak wyjątkowego miasta (choćby taka Aleksandria była większa i piękniejsza). Rzym rósł i pęczniał na krzywdzie innych ludów, a rządzony był tak przypadkowo, bez dalekosiężnych planów i przy tak egoistycznych pobudkach. Wojny stawały się pretekstami do zdobycia konsulatu. Namiestnictwo było okazją do zdzierstw na poczet kupowania głosów.
Jak to wszystko (o dziwo!) znakomicie funkcjonowało przez 1000 lat z okładem - pozostanie wielką tajemnicą wiary. Nic tylko bić pokłony przed tymi, którzy nawet dbając tylko o siebie, jakoś tak mimowolnie zbudowali tak wielkie Imperium. Rzymianie rządzenie mieli we krwi, a Cezar to już w ogóle. Just sayin'.
Fortuna sprzyja odważnym.
Gajusz Juliusz Cezar. Trochę człowiek, bo i pławić się w luksusie lubił i pyszny był bardzo, zdradziecki w stosunku do barbarzyńców do tego. Trochę bóg, bo wybaczał przegranym obywatelom, położył podwaliny pod Cesarstwo Rzymskie i jego przydomek stał się najwyższym tytułem.
Co jeszcze wyniosłam z lektury jego biografii? Pytanie, na które nie...
2021-01-17
Mała historia.
Starożytność to mój konik. Szczycę się dobrą znajomością historii Rzymu. Wychodzi jednak na to, że o ile historię polityczną Imperium Romanum znam wcale nieźle, tak nie wiem nic o zwykłych ludziach zamieszkujących Wieczne Miasto dwa tysiące lat temu. Alberto Angela cofnął mnie w czasie i oprowadził po ówczesnym Rzymie. Wycieczkę zaliczam do udanych, bo przewodnik umiał sprzedać swoją wiedzę i mnie nie zanudził. Pokazał poza oczywistymi must see i te mniej oklepane, znane tylko tubylcom miejscówki. Opowiedział ze swadą o mentalności mieszkańców. Dorzucił też sporo ciekawostek, które pozwolą zabłysnąć w towarzystwie.
Przyjemna i niegłupia literatura popularnonaukowa. Polecam.
Mała historia.
Starożytność to mój konik. Szczycę się dobrą znajomością historii Rzymu. Wychodzi jednak na to, że o ile historię polityczną Imperium Romanum znam wcale nieźle, tak nie wiem nic o zwykłych ludziach zamieszkujących Wieczne Miasto dwa tysiące lat temu. Alberto Angela cofnął mnie w czasie i oprowadził po ówczesnym Rzymie. Wycieczkę zaliczam do udanych, bo...
2020-10-26
Rozwleczona polemika z "myślę, więc jestem".
Zwykliśmy uważać się za racjonalnych, pragmatycznych i rozsądnych. Dumni ze słowa "sapiens" w nazwie gatunku nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak mało myślimy, a jak dużo polegamy na podszeptach naszej intucji. Daniel Kahneman odkrywa kolejne pułapki, w jakie wpada na co dzień nasz umysł. Urzekł mnie efekt halo (cała ja!), zjawisko torowania i kotwiczenia, heurystyka dostępności i długo by wymieniać. Z pewnością będę bardziej świadoma niedoskonałości swojego mózgu. Jego skłonności do szukania przyczynowości w losowości, niechęci do strat czy nieumiejętności posługiwania się statystyką.
Cała ta wiedza podana jest jednak w sposób zbyt rozwleczony przez co zachwyt i podniecenie ustępują znużeniu. Rozumiem, że autor chciał pochwalić się kręcią robotą związaną z organizowaniem doświadczeń, ale na Mózg i Jaźń można to było upchnąć w ramach przypisów. W rezultacie płynęłam przez książkę jak na fali. Na grzbiecie poznawałam fascynujące tajniki myślenia, w dolinie nudziłam się jak mops przy czytaniu opisu eksperymentu.
Tak czy owak niezwykle pouczająca i uderzająca w ton pokory lektura. Wiesz tylko, to co widzisz, a i to nie do końca.
Rozwleczona polemika z "myślę, więc jestem".
Zwykliśmy uważać się za racjonalnych, pragmatycznych i rozsądnych. Dumni ze słowa "sapiens" w nazwie gatunku nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak mało myślimy, a jak dużo polegamy na podszeptach naszej intucji. Daniel Kahneman odkrywa kolejne pułapki, w jakie wpada na co dzień nasz umysł. Urzekł mnie efekt halo (cała ja!),...
2020-09-26
Człowiek człowiekowi człowiekiem *
Niewolnictwo jest stare jak ludzkość. Proceder szczególnie kwitł w starożytności. Potem oficjalnie w Europie przycichł (czymże był jednak ustrój feudalny jak nie quasi niewolnictwem skoro chłop pańszczyźniany był przypisany do ziemi). W krajach arabskich niewolnictwo miało się świetnie do drugiej połowy XX w. (Arabia Saudyjska zniosła je w 1963 r.). Stany Zjednoczone - nowa kolebka cywilizacji miała zerwać z podłościami Starego Świata i zbudować Nowy wolny od nieprawości. Jednak grzech pierworodny ludzkości i tam szybko zapuścił korzenie. Nim się obejrzano powstał system społeczny opierający się na wyzysku jednej z grup by drugiej żyło się jak najlepiej.
"Pokolenia w niewoli" poświęcone są temu wycinkowi historii niewolnictwa. Ira Berlin stworzył całościową syntezę amerykańskich dziejów niewoli. Zaczął u zarania XVI w., a skończył wraz z Proklamacją Emancypacji w 1862 r. Pomimo ogromu materii "Pokolenia w niewoli" nie są drobiazgowym kompendium. Autor skupił się na przemianach niewolnictwa, na tym jak ewoluowało, jak zmieniał sie los niewolników w czasie i przestrzeni. W tym celu nakreślił pewne ramy, dzieląc historię niewolnictwa w USA na pokolenia, z których każde miało inne specyfikę. Obraz znany z filmów to tylko cząstka obrazu niewolnictwa.
Przez 300 lat swojej historii niewolnictwo dostosowywało się do zmieniających się warunków. Zaczynało subtelnie by z kolejnymi latami za sprawą bezgranicznej chciwości przyjmować gargantuiczne i niemożliwie obrzydliwe formy. Plantatorzy chcąc zalegitymizować stan faktyczny, dopisywali ideologię rasistowską głównie paternalistyczną i proceder nabierał rozmachu. To co pouczające - społeczeństwo nie od razu stawało się niewolnicze tj. nie opierało się wyłącznie na pracy niewolników, których władcą życia i śmierci był pan. Wszystko zachodziło powoli. Przejście od społeczeństwa z udziałem niewolników do niewolniczego to proces. Na początku niewolnik miał pozycję właściwie chłopa pańszczyźnianego. Dopiero z czasem niewolnictwo przybrało formę znaną choćby z "Przeminęło z wiatrem". Dlatego należy czujnie obserwować dzisiejszy świat, bo i dziś zdarza się, że polski "pracodawca" porzuci ukraińskiego "pracownika" w lesie jak zdechłą krowę.
"Pokolenia w niewoli" mimo całej naukowości czyta się świetnie. Książka jest napisana w sposób bardzo przystępny i uporządkowany. Co istotne nie ma tu miejsca na gdybanie. Ira Berlin bardzo rzetelnie udokumentował swoją prace. Aż 35 procent książki to przypisy - artykuły i prace naukowe, wspomnienia, roczniki, statystyki, dokumenty, ustawy. Pomimo zdawałoby się chłodnej formy, książka przemawia silnie do czytelnika. Autor nie stroni od sięgania do wspomnień niewolników. I te fragmenty mnie najbardziej poruszyły. Wyłania się z nich obraz nie tyle przemocy fizycznej co gwałtu na instytucji rodziny. Niewolnicy szczególnie w czasach tzw. Drugiej Przeprawy Środkowej byli przerzucani jak bele bawełny z miejsca A do B z całkowitym pominięciem ich uczuć rodzinnych. 1 na 3 rodziny były rozbijane. 1 na 5 dzieci było sierotami. 4 na 100 mężczyzn w hrabstwie Greene w Alabamie dożywało 45 roku życia w 1820 r.
Absolutny must read. Każdy niby wie czym było niewolnictwo, ale gwarantuję, że po przeczytaniu tej książki powie, wiem, że nic nie wiedziałem. Historię niewolnictwa w USA wypada znać. Po pierwsze z samego szacunku do ofiar. Po drugie aby macki dzikiego kapitalizmu nie wprowadziły go ponownie w Bangladeszu czy innym kraju trzeciego świata.
* przecież nie wilkiem, on okrutny nie jest
PS w Polsce "Pokolenia w Niewoli" wydał PIW
Człowiek człowiekowi człowiekiem *
Niewolnictwo jest stare jak ludzkość. Proceder szczególnie kwitł w starożytności. Potem oficjalnie w Europie przycichł (czymże był jednak ustrój feudalny jak nie quasi niewolnictwem skoro chłop pańszczyźniany był przypisany do ziemi). W krajach arabskich niewolnictwo miało się świetnie do drugiej połowy XX w. (Arabia Saudyjska zniosła...
2020-08-25
Proza życia w cieniu piramid.
Zwykliśmy patrzeć na starożytny Egipt z monumentalnej perspektywy. Olbrzymie świątynie, jeszcze większe piramidy i faraonowie górujący nad pokonanym wrogiem. Barry'ego Kempa emerytowanego prof. uniwersytetu w Cambridge nie pociągało takie ujęcie historii - kto wygrał, kto przegrał, utożsamianie się z jedną ze stron, zerojedynkowe odpowiedzi i proste rozwiązania.
Autor ukazuje starożytny Egipt jako organizm. Próbuje odkryć znaczenie poszczególnych organów i ich wzajemne powiązania. W rezultacie historii politycznej jest tu jak na lekarstwo. Osoby, które oczekują linearnej relacji o dziejach Egiptu mogą się srogo zawieść. Zamiast tego autor stara się dokopać do jądra cywilizacji egipskiej. Jak powstała, dlaczego trwała i jakie formy w rzeczywistości przyjmowała. Kemp przedstawia dylematy archeologów i obala stereotypy. Szczególnie wiele rozdziałów poświęconych jest omówieniu prac wykopaliskowych na typowych dla danej epoki stanowiskach, co ukazuje jak faktycznie przebiegała ewolucja kultury egipskiej i jakie miejsce zajmowali w niej władcy, kapłani i zwykli ludzie. Autor nie stroni przy tym od drobiazgów i omawia nie tylko samą instytucję faraonów czy ekonomię opartą na handlu barterowym, ale i pochyla się nad kwestiami przyziemnymi jak produkcja piwa czy chleba.
Polecam. Niezwykle ciekawa pozycja.
Proza życia w cieniu piramid.
Zwykliśmy patrzeć na starożytny Egipt z monumentalnej perspektywy. Olbrzymie świątynie, jeszcze większe piramidy i faraonowie górujący nad pokonanym wrogiem. Barry'ego Kempa emerytowanego prof. uniwersytetu w Cambridge nie pociągało takie ujęcie historii - kto wygrał, kto przegrał, utożsamianie się z jedną ze stron, zerojedynkowe odpowiedzi i...
2020-08-20
"Największą herezją jest niewiara w sprawy czarodziejskie."
Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku linczowano kobiety posądzane o bycie czarownicami. Ludzie dalej wierzyli w złe oko, a diabeł nie był figurą alegoryczną. Jak się okazało te tak uwielbiane przeze mnie wierzenia ludowe mało miały już pod koniec wspólnego ze słowiańskością, a stały się za sprawą szeroko rozpowszechnionego "Młota na czarownice" częścią kosmopolitycznego, groźnego zabobonu, który odebrał życie zbyt wielu ludziom.
I o tym jest książka "Pożegnanie z diabłem i czarownicą". Nie o zmorach, kikimorach, wąpierzach i mamunach. Tym istotom o słowiańskim rodowodzie autor poświęcił "W kręgu upiorów i wilkołaków". W "Pożegnaniu" Baranowski poddał dokładnej wiwisekcji proces transplantacji wierzeń w czarownice i diabły na tereny Polski i przerażające efekty tegoż. Nieścinanie skołtunionych włosów, tzw. kołtuna z obawy przed chorobą umysłową tudzież śmiercią było jednym z mniej przerażających skutków. Innym, o piekło gorszym, było palenie bogu ducha winnych kobiet na stosach. Powodem mogło być wszystko. Także to, że krowa sąsiadki przestała dawać mleko.
Pouczająca i smutna lektura.
"Największą herezją jest niewiara w sprawy czarodziejskie."
Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku linczowano kobiety posądzane o bycie czarownicami. Ludzie dalej wierzyli w złe oko, a diabeł nie był figurą alegoryczną. Jak się okazało te tak uwielbiane przeze mnie wierzenia ludowe mało miały już pod koniec wspólnego ze słowiańskością, a stały się za sprawą szeroko...
2019-12-06
Więcej niż Thor i Ragnarok.
Mitologia skandynawska to nie tylko Thor i jego młot Mjollnir. Ragnarok to nie właściwy koniec świata, a raczej element cyklu. Marvel mnie oszukał - Hel nie była córką Odyna, a Lokiego. A Loki! Ten to nie wybrzydzał i gustował w przedstawicielach obu płci, co nie zyskiwało mu poważania u ultra męskich Asów. Tolkien nie wymyślił takich imion jak Gandalf, Durin czy Thrain. Midgardsorm to nie tylko wielki wąż z God of War 4.
Jednym zdaniem. Wikingowie stworzyli bajecznie bogate wierzenia, które niesłusznie sprowadza się tylko do Naglfara i końca świata. Chwała Leszkowi Słupeckiemu za to, że je z takim pietyzmem opisał. Jednak aby dobrze bawić się przy lekturze trzeba pamiętać o jednym. Mitologia skandynawska w epoce wikingów to książka naukowa ze wszystkimi swoimi cechami gatunkowymi. To nie luźna gawęda o wierzeniach, lecz próba dotarcia do tego jak faktycznie wyglądała kosmogania nordycka, jak się zmieniała, co Skaldowie dodawali na przestrzeni wieków od siebie do już zastanych opowieści. Wiąże się to z tym, że Słupecki nie zawsze daje proste odpowiedzi w kwestii zawiłości skandynawskiej mitologii. Cóz z tego skoro i tak jest po prostu porywająco
Polecam!
Więcej niż Thor i Ragnarok.
Mitologia skandynawska to nie tylko Thor i jego młot Mjollnir. Ragnarok to nie właściwy koniec świata, a raczej element cyklu. Marvel mnie oszukał - Hel nie była córką Odyna, a Lokiego. A Loki! Ten to nie wybrzydzał i gustował w przedstawicielach obu płci, co nie zyskiwało mu poważania u ultra męskich Asów. Tolkien nie wymyślił takich imion jak...
2020-07-16
O dinozaurach na poważnie.
Jak większość dzieciaków oglądałam z wypiekami na twarzy "Wędrówki z Dinozaurami", marzyłam jak Spielberg o parku Jurajskim i mówiłam każdemu, kto chciał mnie słuchać, że kura jest blisko spokrewniona z Tyranozaurem Rexem. Choć młode lata przeminęły, moja miłość do dinozaurów trwa i ma się dobrze.
Niestety w zalewie dinozaurowej tandety trudno znaleźć dobre merytorycznie pozycje podchodzące poważnie do tematu. Albo autorzy nie mają wiedzy albo nie potrafią tej wiedzy klarownie przekazać (Stevie Brusatte o Tobie piszę!). Książka prof.Bentona jest tu chlubnym wyjątkiem. "Dinozaury odkryte na nowo" to majstersztyk. Autorowi udało się stworzyć usystematyzowane kompendium wiedzy o dinozaurach - jak się pojawiły na ziemi, jak osiągnęły tak niebywały sukces ewolucyjny, jak stały się tak wielkie, czy były stałocieplne, co jadły, jak się poruszały, jak rosły, czy opiekowały się potomstwem, jakiego były koloru, jak wyewoluowały z nich ptaki, jak wyginęły, jak się ich szuka, jak bada się ich szczątki.
Źródłem tych informacji nie jest wiktoriańskie, "bo tak mi się wydaje". Benton ukazuje jak paleontologia stała się faktycznie nauką i zasłużyła na człon "logos" w swojej nazwie. Stało się tak dzięki zaangażowaniu do badań innych nauk takich jak informatyka, geologia, mechanika, statystyka, a nawet architektura oraz coraz lepszym metodom badawczym. W rezultacie wiedza o dinozaurach na przestrzeni ostatnich 30 lat rosła w postępie geometrycznym, pozwalając odpowiedzieć na pytania, na które nigdy nie spodziewano się znaleźć wyjaśnienia.
Polecam! Cud, miód i orzeszki dla dinofilów.
O dinozaurach na poważnie.
Jak większość dzieciaków oglądałam z wypiekami na twarzy "Wędrówki z Dinozaurami", marzyłam jak Spielberg o parku Jurajskim i mówiłam każdemu, kto chciał mnie słuchać, że kura jest blisko spokrewniona z Tyranozaurem Rexem. Choć młode lata przeminęły, moja miłość do dinozaurów trwa i ma się dobrze.
Niestety w zalewie dinozaurowej tandety trudno...
2020-06-07
Życie pisze najciekawsze scenariusze.
Wielu pomstuje, że "Moda na sukces" przedstawia całkowicie odrealniony świat. Każdy z każdym spółkuje, wszyscy spiskują, sprzymierzeńcy zmieniają się we wrogów i odwrotnie, zaginione dzieci pojawiają się znikąd. Po przeczytaniu "Wojny Dwóch Róż" pióra Dana Jonesa mogę powiedzieć jedno - dzieci, takie jest życie, a przynajmniej kiedyś takie było.
Wiedziałam, że po historii konfliktu Yorków i Lancasterów mogę oczekiwać dużej ilości podłości i ludzkiej degrengolady. Tym potworniejszej, bo mającej miejsce między blisko spokrewnionymi osobami. Mimo to, ja wychowana na esejach Jasienicy o okrutnych acz przedsiębiorczych Piastach, byłam w szoku. Brawa należą się nie tylko dla Ryszarda III, ale i zachłannego Ryszarda Neville'a hrabiego Warwick (zdecydowanie pierwowzoru martinowskiego Littlefingera).
Przez zawiłe losy wojny, gdzie głowy spadały co rusz, Dan Jones wiedzie z pewnością kapitana, który nie jedną górę lodową ominął. Wywód poprowadzony jest jasno i klarownie. Jak po sznurku posuwamy się przez przestrzeń lat i zdarzeń, nie gubiąc wątku. Równocześnie przy całym szacunku dla kronikarskiego obowiązku, autorowi udało się stworzyć książkę, gdzie zmarli królowie są nie tylko numerami i przydomkami, lecz ludźmi z krwi i kości, a całość historii odmalowana jest ze swadą, a niekiedy i humorem.
Doskonała lektura. Tak należy pisać literaturę popularnonaukową. Z pazurem.
Życie pisze najciekawsze scenariusze.
Wielu pomstuje, że "Moda na sukces" przedstawia całkowicie odrealniony świat. Każdy z każdym spółkuje, wszyscy spiskują, sprzymierzeńcy zmieniają się we wrogów i odwrotnie, zaginione dzieci pojawiają się znikąd. Po przeczytaniu "Wojny Dwóch Róż" pióra Dana Jonesa mogę powiedzieć jedno - dzieci, takie jest życie, a przynajmniej kiedyś...
Na początku było słowo. Pytanie - kiedy i jak ten początek nastąpił?
Ludzkość osiągnęła dziś taki poziom rozwoju, że może śmiało sięgać w mroki u zarania swoich dziejów i szukać tam odpowiedzi na zgoła mityczne pytanie - kiedy słowo stało się ciałem?
Odpowiedź niegdyś podyktowaną wiarą, dziś udziela nauka. Owszem nie daje stuprocentowej pewności, ale na podstawie wielu przesłanek i przy zaangażowaniu różnorakich metod naukowych pozwala choć w przybliżeniu oszacować, kiedy ludzie zaczęli posługiwać się mową, jak to najprawdopodobniej wyglądało, z czego wynikało opanowanie tej umiejętności. W dalszej części pochylono się nad stworzeniem pisma. Historia jego powstawania była nie tylko fascynująca. Zaskoczona byłam jak wiele elementów w procesie jego tworzenia odkryto i jak prozaiczny był powód, dla którego człowiek zaczął pisać, a nie tylko mówić.
Przez książkę przepłynęłam. To zasługa wybitnego warsztatu autora, który zebrał liczne wyniki badań, usystematyzował je, poddał krytyce, powiązał i następnie wyciągnął wnioski. "Pierwsze słowo" powinno być przykładem jak prosto i czytelnie napisać książkę naukową.
Na początku było słowo. Pytanie - kiedy i jak ten początek nastąpił?
więcej Pokaż mimo toLudzkość osiągnęła dziś taki poziom rozwoju, że może śmiało sięgać w mroki u zarania swoich dziejów i szukać tam odpowiedzi na zgoła mityczne pytanie - kiedy słowo stało się ciałem?
Odpowiedź niegdyś podyktowaną wiarą, dziś udziela nauka. Owszem nie daje stuprocentowej pewności, ale na podstawie wielu...