Moreandmorebooks

Profil użytkownika: Moreandmorebooks

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
89
Przeczytanych
książek
255
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
12
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Opis:

„Żyjemy w tym samym MIEJSCU,
ale nie w tym samym CZASIE.
Sasha i Ray spędzają każde lato w starym domu na Long Island. Od dziecka wiele ich łączyło. Czytali te same książki, wędrowali tymi samymi piaszczystymi ścieżkami, jedli brzoskwinie z tego samego straganu, śmiali się przy tym samym stole w jadalni. Spali nawet w tym samym łóżku. Sasha i Ray nigdy się nie poznali.
Tata Sashy był kiedyś mężem mamy Raya, wspólnie mieli trzy córki: perfekcjonistkę Emmę, piękną Mattie oraz ulubienicę Quinn. Małżeństwo jednak rozpadło się na dwie rodziny, z których każda pragnie zatrzymać stary dom dla siebie. Bez względu na to, jak słodko-gorzkie wspomnienia się z tym wiążą. Tego lata jednak losy Sashy, Raya i ich rodzeństwa splotą się w sposób, którego nie przewidziało żadne z nich…”.


Recenzja:

Ann Brashares to amerykańska pisarka, która ukończyła studia filozoficzne w Barnard College. Wiele z Was może kojarzyć tę autorkę z jej bestsellerowej serii „Stowarzyszenie Wędrujących Dzinsów”. Najwyżej oceniane książki tej autorki na lubimyczytac.pl to pierwszy, drugi i czwarty tom serii Summers of the Sisterhood, a ich tytuły to: „Girls in Pants”, „The Second Summer” oraz „Forever in Blue”.
Gdy zamawiałyśmy z koleżanką książki, widząc jej zamówienie, w którym znalazło się między innymi „Wszystko razem” i czytając opis tej książki, nie byłam zaciekawiona tą pozycją. Jednak po usłyszeniu tego tytułu na Youtube, w jednym z zestawień najlepszych książek 2017 roku u Czytacza, postanowiłam w końcu po to sięgnąć. Przed pierwszym rozdziałem znajduje się rozpiska, opisująca bohaterów oraz to, w jakim stopniu są ze sobą powiązani. Mimo tego rozeznanie się i zapamiętanie, kto jest z kim spokrewniony zajęło mi sporo czasu, bo do około 100 stron nie mogłam się jakoś w to wgryźć.

Początkowo byłam pewna, że historia będzie dotyczyła przede wszystkim relacji Sashy i Ray’a, lecz się pomyliłam. Nie określiłabym, że jest to główny wątek. Dla mnie głównym wątkiem poruszanym w tej powieści był konflikt między byłymi małżonkami, Lili i Roberta. Od czasów swojego rozwodu nie było sytuacji, żeby się chociażby minęli w domku letniskowym, którym się wymieniali. Zawarli porozumienie, w którym określili dokładny zarys tego, jak ma wyglądać zmiana korzystania z domku. Wyglądało to tak, że w roku szkolnym zamiana odbywała się w niedzielę o północy, natomiast w wakacje następowało to w niedzielne południe. Dodatkowo, żeby nie było ryzyka spotkania się w drzwiach, jedna z rodzin musiała wyjechać o 11:15, a druga nie przyjeżdżała przed 12:45. Już samo to pokazuje, że nie była to zdrowa sytuacja zarówno dla jednej, jak i drugiej rodziny. Wszystko to sprawiło, że Sasha i Ray, czyli dzieci z nowych małżeństw Lili i Roberta, nie mieli okazji się poznać, mimo, że w domku letniskowym dzielili jeden pokój i wymiennie spali w jednym łóżku. Dopiero na imprezie, zupełnie przypadkowo się poznają i od tamtej pory utrzymują ze sobą kontakt mailowy.
Momentem przełomowym w konflikcie między byłymi małżonkami miało być wesele jednej z ich córek. Przyszła Panna Młoda decyduje, że chce, aby na jej ślubie była cała jej rodzina, co w skrócie brzmi, jakby chciała dokonać niemożliwego. Aby zrobić swego rodzaju „próbę” przed ceremonią zaślubin, pozostałe siostry szykują przyjęcie zaręczynowe, gdzie mają się spotkać rodziny narzeczeństwa. Można przypuszczać, że ta impreza okaże się jedną wielką katastrofą, ale tego nie zdradzę.

Książka wywarła na mnie średnie wrażenie. Zachowanie rozwiedzionych rodziców było karygodne i nie rozumiałam, jak można aż tak bardzo oddziaływać na dzieci swoją przeszłością. Sprawa nie dotyczyła tylko ich dwójki, lecz odbijała się na nowych małżonkach, a także na wszystkich dzieciach. Według mnie wielu bohaterów było niedopracowanych lub po prostu źle wykreowanych. Najgorszą, najmniej charyzmatyczną postacią była Evie, obecna żona Roberta. Zachowywała się ona jak jakaś służąca albo pracownica Roberta, a nie jak jego żona. Była mdła, nic nie wnosiła do powieści. Kolejną postacią, która średnio przypadła mi do gustu, była Sasha. Spowodowane to było tym, że z jednej strony chciała się upodobnić do swoich sióstr, być taka jak one i czasem zdarzało jej się myśleć, że wolałaby, żeby jej mamą była Lily i przez to w niektórych sytuacjach wstydziła się zachowania swojej mamy i była dla niej niemiła. A z drugiej, gdy jej mama była w niezręcznej sytuacji, chciała ją bronić, ale nie robiła tego bezwarunkowo, tylko wahała się.

Do pewnego momentu ta książka była dla mnie zwykłą obyczajówką, z poplątanymi wątkami i bujną przeszłością bohaterów. Jednak czy udało się pogodzić dwóm zwaśnionym rodzinom? Jeśli tak, to co musiało się stać, żeby to osiągnąć? Odpowiedzi na to pytanie znajdziecie na kartach powieści „Wszystko razem”.

Opis:

„Żyjemy w tym samym MIEJSCU,
ale nie w tym samym CZASIE.
Sasha i Ray spędzają każde lato w starym domu na Long Island. Od dziecka wiele ich łączyło. Czytali te same książki, wędrowali tymi samymi piaszczystymi ścieżkami, jedli brzoskwinie z tego samego straganu, śmiali się przy tym samym stole w jadalni. Spali nawet w tym samym łóżku. Sasha i Ray nigdy się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z twórczością wyżej wymienionej autorki jeszcze nigdy nie miałam okazji się zapoznać, stąd nie wiem o niej praktycznie nic. O tej książce też nic nie słyszałam, ale dorwałam ją w Biedronce za jedynie 10 zł, więc uznałam, że można spróbować, bo czemu nie. Biorąc pod uwagę to, że opis z tyłu książki był obiecujący i zapowiadał się ciekawie, wiele oczekiwałam od tej książki. Do tej pory niewiele takich książek czytałam, ponieważ wolałam sięgnąć po jakiś romans czy obyczajówkę, ale ostatnio postanowiłam, że więcej czasu poświęcę kryminałom, thrillerom i ogólnie temu klimatowi.



Główną bohaterką tej książki jest Bailey Browne, która po śmierci matki wybiera się na wycieczkę na Karaiby, podczas której poznaje przystojnego nieznajomego, Logana Abbotta. Już po 8 godzinach znajomości uważają, że są sobie przeznaczeni, a po 12 dniach Logan oświadcza się Bailey, a ta, chcąc wreszcie chwytać życie pełnymi garściami, zgadza się. Zakochani biorą ślub i Bailey wprowadza się do męża, do Luizjany. Rodzina i przyjaciele Logana przyjmują informację o ślubie z dystansem, a jego siostra nawet z dość dużym oburzeniem. Jak się później okazało, małżonek miał już wcześniej żonę, która z wyglądu była do niej podobna.
Z pozoru w idealnym małżeństwie zaczynają się niedopowiedzenia, tajemnice, które wychodzą na jaw w najmniej sprzyjającym momencie. To powoduje coraz mniejsze zaufanie w stosunku do Logana, jak i to, że Bailey zaczyna się zastanawiać nad tymi wszystkimi absurdalnymi i mrocznymi plotkami, które krążą w miasteczku Wholesome na temat jej męża. Nie pomaga również to, że miasteczkowy policjant chce nie tylko złapać sprawcę tajemniczych zaginięć kobiet z okolicy, ale również chce za wszelką cenę odegrać się na Loganie za sprawy z przeszłości, które tak naprawdę ciągle są istotne w tej opowieści.



Przyznam szczerze, że książka średnio mi się podobała. Jedną z bardziej irytujących rzeczy w tej książce było to, że była nierealna. Już samo to, że główna bohaterka przyjęła zaręczyny Logana po 12 dniach znajomości jest szaleństwem, które w realnym życiu zdarza się bardzo, bardzo rzadko (albo wcale). Kolejnym mankamentem tej książki było to, że praktycznie ani na chwilę nie trzyma w niepewności. Sądziłam się, że będę się bała spać po czytaniu tego, lecz po skończeniu tej książki nic takiego nie miało miejsca, nie było niczego wow, niczego co mnie przeraziło. Chyba już ostatnia wada tej powieści – akcja na końcu książki według mnie potoczyła się zbyt szybko, zbyt powierzchownie. Nie dostaliśmy odpowiedzi na pytania „dlaczego?”, „jak?”, „po co?”. Tak naprawdę motyw sprawcy nie został ujawniony, co jeszcze bardziej ujmuje tej powieści, ponieważ nie poznajemy historii od podszewki, w takim stopniu, w którym pozwoliłaby nam chociaż trochę „zrozumieć” postępowanie mordercy, wiedzieć, czym się kierował, jakie miał motywy. Chociaż muszę przyznać, nie domyśliłam się, kto jest mordercą, ale może jest to wynikiem tego, że zaczynam moją przygodę z kryminałami.



Raczej nie polecam Wam tej książki, nie ma w sobie czegokolwiek, co czyniłoby ją wyjątkową.

Z twórczością wyżej wymienionej autorki jeszcze nigdy nie miałam okazji się zapoznać, stąd nie wiem o niej praktycznie nic. O tej książce też nic nie słyszałam, ale dorwałam ją w Biedronce za jedynie 10 zł, więc uznałam, że można spróbować, bo czemu nie. Biorąc pod uwagę to, że opis z tyłu książki był obiecujący i zapowiadał się ciekawie, wiele oczekiwałam od tej książki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgając po tę książkę liczyłam na łatwą, niezobowiązującą lekturę. Nie rozczarowałam się. Joey Rubin, główna bohaterka pracująca jako architektka w nowojorskiej firmie dostaje szansę od losu i ma możliwość wyjechania na angielskie prowincje, do Stanway, w celu nadzoru nad projektem, którego podjęła się firma, w której pracuje Joey. Przy okazji, będąc w Anglii postanawia odwiedzić swoją przyjaciółkę, Sarah, z którą zna się praktycznie całe życie. Jest to trochę skomplikowana i krępująca sytuacja, ponieważ przez ostatnie 10 lat kobiety się nie widziały, nie były przy sobie w ważnych wydarzeniach swojego życia. Te wydarzenia sprawiły, że kobiety nie wiedziały, jak się zachowywać, co wypada, a co nie.



Zaraz po przyjeździe do Stanway, Joey jest przywitania przez Iana McCormacka, człowieka, z którym miała już wcześniej telefoniczny kontakt w sprawach biznesowych. Lecz nie jest to przywitanie, na jakie czekała. Ian nie jest dla niej zbyt przyjemny.



Joey dosyć często biegała i podczas jednego z tych biegów widzi w stawie topiącą się kobietę. Okazuje się, że to teściowa Sarah, Aggie. Z czasem główna bohaterka zaprzyjaźnia się z Aggie i jej przyjaciółkami, które mają nietypowy zwyczaj. Prawie codziennie, niezależnie od pory roku, kąpią się w stawie.



Jest to dosyć przyjemna obyczajówka z wątkiem romantycznym, który przez sporą część książki nie istnieje. Pojawia się dosyć niespodziewanie i według mnie było to troszeczkę niedopracowane. Możliwe, że tylko mi się tak wydaje, aczkolwiek nie do końca ten wątek mnie zadowolił. Książka opowiada o przyjaźni, o jej roli w naszym życiu. O tym, jak ważne jest to, aby mieć przyjaciół przy sobie, niezależnie od wad drugiej osoby czy kłótni, która zdarza się każdemu.

Sięgając po tę książkę liczyłam na łatwą, niezobowiązującą lekturę. Nie rozczarowałam się. Joey Rubin, główna bohaterka pracująca jako architektka w nowojorskiej firmie dostaje szansę od losu i ma możliwość wyjechania na angielskie prowincje, do Stanway, w celu nadzoru nad projektem, którego podjęła się firma, w której pracuje Joey. Przy okazji, będąc w Anglii postanawia...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Moreandmorebooks

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
89
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
12
razy
W sumie
wystawione
87
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
608
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
15
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]