-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Tytuł książki brzmi "Jak tanio i ... podróżować z dzieckiem". Wydaje mi się, że podtytuł wymyślił wydawca, który podobnie jak dystrybutorzy kinowi zrobią wszystko byś wybrał akurat ich tytuł. Ja sięgnąłem po tę książkę właśnie ze względu na podtytuł. Mam półtoraroczne dziecko, które akurat bardzo lubi podróżować i 3,5 tysiąca km w dwa tygodnie po Podkarpaciu, Małopolsce i Opolu bardzo jej pasowało, ale wyjazd z tak małym dzieckiem za granicę, na własną rękę, po bezdrożach Norwegii to dla mnie jednak nieco abstrakcja, więc byłem ciekaw jak sobie poradzili i ile ich to kosztowało. Ostatecznie otrzymałem odpowiedzi na swoje pytania, ale bardzo pobieżnie. Dziecko w podróży jest w tej książce, ale gdzieś na trzecim planie. A szkoda, bo z tego co wyczytałem ta podróż była niesamowita i więcej perspektywy dziecka pomogłoby raczej tylko tej książce. Dla wybierających się do Norwegii na wycieczkę, pozycja obowiązkowa!
Tytuł książki brzmi "Jak tanio i ... podróżować z dzieckiem". Wydaje mi się, że podtytuł wymyślił wydawca, który podobnie jak dystrybutorzy kinowi zrobią wszystko byś wybrał akurat ich tytuł. Ja sięgnąłem po tę książkę właśnie ze względu na podtytuł. Mam półtoraroczne dziecko, które akurat bardzo lubi podróżować i 3,5 tysiąca km w dwa tygodnie po Podkarpaciu, Małopolsce i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Miała być oddzielna opinia dla książki "Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa" Łukasza Pilipa i oddzielna dla "Halo Tato. Reportaże o dobrym ojcostwie" Konrada Kruczkowskiego, ale po przeczytaniu obu, jedna po drugiej, stwierdziłem, że więcej je łączy niż dzieli. Że jak ktoś przeczytał jedną musi koniecznie sięgnąć po drugą. Dla mnie to było coś na kształt drugiej części. Obie książki cenię równie mocno. "Halo Tato" choćby za to, że były pierwsze i w końcu poczułem, że to literatura ojcowska z prawdziwego zdarzenia, a nie kolejny poradnik jak nie zwariować podczas ząbkowania i jak zmieniać pieluchy. Dla mnie to była terapia, jak wizyta u psychologa czy coacha, tylko dużo tańsza. Włączałem do niej swoją żonę. Wyglądało to tak, że zaginałem kartki w miejscach interesujących, a po lekturze czytałem dany fragment i były to często początki bardzo ważnych rozmów o nas jako rodzicach, o naszym dziecku, wychowaniu i światopoglądzie. Jakie masz zdanie o dwójce niepełnosprawnych, głuchoniemych, którzy zdecydowali się na dziecko? Co myślisz o terapii dla ojców? Adopcja? Analizowaliśmy konkretne przykłady i rozwiązania wychowawcze znalezione w książce. Nie wiem czy mi to pomogło lub pomoże stać się lepszym rodzicem, ale raczej nie zaszkodzi. Poza tym odnalazłem w jednym z rozdziałów siebie z dzieciństwa, czyli syna, który ojca miał, ale na rowerze jeździć, samochodem jeździć czy nawet golić się uczyła mnie mama. Mojego ojca w dzieciństwie było bardzo mało, a pracował dużo. Co z tego, że w pewnym momencie były pieniądze. Dziś ojca nie ma, a ja pierwsze co chcę zrobić, to być nieco innym tatą, niż on. Żona twierdzi, że to z tego powodu widząc jakiegokolwiek ojca z dzieckiem na ulicy smucę się, czego nie potrafię wyjaśnić, gdyż w domu czeka na mnie moją ukochana córka. I jeszcze jedno słowo, a raczej cytat odnoście "Halo Tato":
"Swoją drogą ciekawe, że z najbliższymi osobami kłócimy się najczęściej i tak zaciekle. Może dlatego, że mamy gwarancję, że nam wybaczą?" Bardzo mądry cytat 13-latki z końcowych stron książki.
Potem zasiadłem zachęcony oczywiście przez TOK FM do "Podwórka bez trzepaka" i czułem, że jest to analogiczna część dalsza Halo Tato. Znów czułem, że to książka dla mnie, dla debiutującego ojca, który obawia się tego co jeszcze przed nim. Ta książka to zbiór reportaży, gdzie jeden jest lepszy, wartościowszy od drugiego. To jak szczęśliwa 13-tka. Absolutny top. Nie ma sytuacji kartkowania strony, bo może kolejny rozdział będzie ciekawszy. Niektóre wciągają bez reszty jak ta o rodzinie, która rzuciła wszystko i wyruszyła w rejs katamaranem czy o rodzinie zastępczej Kamińskich. Ta ostatnia, z pozoru błaha, z każdą kolejną kartką przeraża i trochę jak historia małej Madzi z Sosnowca, nie do wymyślenia nawet przez najlepszych scenarzystów. Szok!
Bardzo podobała mi się forma tej książki. Najpierw jest reportaż o dzisiejszych dzieciach z o tym czym dziś jest dzieciństwo, co robią dzieci gdy na podwórku brakuje tytułowego trzepaka. Mimo iż w większości są to negatywne historie, nie czuje się przygnębienia i dołującego klimatu. Później jest krótki opis dzieciństwa jak to było kiedyś i znów dziś, na przemian z kiedyś. Te krótkie formy z przeszłości są świetnymi przerwami między właściwymi rozdziałami. Coś na kształt krótkich animacji przed wielkimi kinowymi hitami Pixara. Można spokojnie przejrzeć się w nich w lustrze i w końcu natrafić na swój kawałek dzieciństwa. Co ciekawe dopiero pod koniec książki załapałem, że ułożenie krótkich opisów z przeszłości nie jest przypadkowe. Zaczyna się od biegania po podwórku z patykiem i robieniu lalek z trawy, a kończy na youtubie, czyli tak jakby ostatnia krótka opowieść była zarazem pierwszą przed pierwszym właściwym rozdziałem. Konstrukcyjna perełka!
Obie te książki, choć teoretycznie tylko jedna mówi o tym wprost, są skierowane do ojców albo przynajmniej chcę żeby tak było.Do mnie trafiła jedna i druga. One się uzupełniają. To czego nie było w pierwszej, jest w drugiej i odwrotnie. Dla mnie powinny być sprzedawane w zestawach, np. na prezent dla świeżo upieczonego taty, stąd jedna, pakietowa recenzja obu tytułów.
Miała być oddzielna opinia dla książki "Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa" Łukasza Pilipa i oddzielna dla "Halo Tato. Reportaże o dobrym ojcostwie" Konrada Kruczkowskiego, ale po przeczytaniu obu, jedna po drugiej, stwierdziłem, że więcej je łączy niż dzieli. Że jak ktoś przeczytał jedną musi koniecznie sięgnąć po drugą. Dla mnie to było coś na kształt drugiej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Miała być oddzielna opinia dla książki "Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa" Łukasza Pilipa i oddzielna dla "Halo Tato. Reportaże o dobrym ojcostwie" Konrada Kruczkowskiego, ale po przeczytaniu obu, jedna po drugiej, stwierdziłem, że więcej je łączy niż dzieli. Że jak ktoś przeczytał jedną musi koniecznie sięgnąć po drugą. Dla mnie to było coś na kształt drugiej części. Obie książki cenię równie mocno. "Halo Tato" choćby za to, że były pierwsze i w końcu poczułem, że to literatura ojcowska z prawdziwego zdarzenia, a nie kolejny poradnik jak nie zwariować podczas ząbkowania i jak zmieniać pieluchy. Dla mnie to była terapia, jak wizyta u psychologa czy coacha, tylko dużo tańsza. Włączałem do niej swoją żonę. Wyglądało to tak, że zaginałem kartki w miejscach interesujących, a po lekturze czytałem dany fragment i były to często początki bardzo ważnych rozmów o nas jako rodzicach, o naszym dziecku, wychowaniu i światopoglądzie. Jakie masz zdanie o dwójce niepełnosprawnych, głuchoniemych, którzy zdecydowali się na dziecko? Co myślisz o terapii dla ojców? Adopcja? Analizowaliśmy konkretne przykłady i rozwiązania wychowawcze znalezione w książce. Nie wiem czy mi to pomogło lub pomoże stać się lepszym rodzicem, ale raczej nie zaszkodzi. Poza tym odnalazłem w jednym z rozdziałów siebie z dzieciństwa, czyli syna, który ojca miał, ale na rowerze jeździć, samochodem jeździć czy nawet golić się uczyła mnie mama. Mojego ojca w dzieciństwie było bardzo mało, a pracował dużo. Co z tego, że w pewnym momencie były pieniądze. Dziś ojca nie ma, a ja pierwsze co chcę zrobić, to być nieco innym tatą, niż on. Żona twierdzi, że to z tego powodu widząc jakiegokolwiek ojca z dzieckiem na ulicy smucę się, czego nie potrafię wyjaśnić, gdyż w domu czeka na mnie moją ukochana córka. I jeszcze jedno słowo, a raczej cytat odnoście "Halo Tato":
"Swoją drogą ciekawe, że z najbliższymi osobami kłócimy się najczęściej i tak zaciekle. Może dlatego, że mamy gwarancję, że nam wybaczą?" Bardzo mądry cytat 13-latki z końcowych stron książki.
Potem zasiadłem zachęcony oczywiście przez TOK FM do "Podwórka bez trzepaka" i czułem, że jest to analogiczna część dalsza Halo Tato. Znów czułem, że to książka dla mnie, dla debiutującego ojca, który obawia się tego co jeszcze przed nim. Ta książka to zbiór reportaży, gdzie jeden jest lepszy, wartościowszy od drugiego. To jak szczęśliwa 13-tka. Absolutny top. Nie ma sytuacji kartkowania strony, bo może kolejny rozdział będzie ciekawszy. Niektóre wciągają bez reszty jak ta o rodzinie, która rzuciła wszystko i wyruszyła w rejs katamaranem czy o rodzinie zastępczej Kamińskich. Ta ostatnia, z pozoru błaha, z każdą kolejną kartką przeraża i trochę jak historia małej Madzi z Sosnowca, nie do wymyślenia nawet przez najlepszych scenarzystów. Szok!
Bardzo podobała mi się forma tej książki. Najpierw jest reportaż o dzisiejszych dzieciach z o tym czym dziś jest dzieciństwo, co robią dzieci gdy na podwórku brakuje tytułowego trzepaka. Mimo iż w większości są to negatywne historie, nie czuje się przygnębienia i dołującego klimatu. Później jest krótki opis dzieciństwa jak to było kiedyś i znów dziś, na przemian z kiedyś. Te krótkie formy z przeszłości są świetnymi przerwami między właściwymi rozdziałami. Coś na kształt krótkich animacji przed wielkimi kinowymi hitami Pixara. Można spokojnie przejrzeć się w nich w lustrze i w końcu natrafić na swój kawałek dzieciństwa. Co ciekawe dopiero pod koniec książki załapałem, że ułożenie krótkich opisów z przeszłości nie jest przypadkowe. Zaczyna się od biegania po podwórku z patykiem i robieniu lalek z trawy, a kończy na youtubie, czyli tak jakby ostatnia krótka opowieść była zarazem pierwszą przed pierwszym właściwym rozdziałem. Konstrukcyjna perełka!
Obie te książki, choć teoretycznie tylko jedna mówi o tym wprost, są skierowane do ojców albo przynajmniej chcę żeby tak było.Do mnie trafiła jedna i druga. One się uzupełniają. To czego nie było w pierwszej, jest w drugiej i odwrotnie. Dla mnie powinny być sprzedawane w zestawach, np. na prezent dla świeżo upieczonego taty, stąd jedna, pakietowa recenzja obu tytułów.
Miała być oddzielna opinia dla książki "Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa" Łukasza Pilipa i oddzielna dla "Halo Tato. Reportaże o dobrym ojcostwie" Konrada Kruczkowskiego, ale po przeczytaniu obu, jedna po drugiej, stwierdziłem, że więcej je łączy niż dzieli. Że jak ktoś przeczytał jedną musi koniecznie sięgnąć po drugą. Dla mnie to było coś na kształt drugiej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mieszkam w czteropiętrowym bloku. Balkon mam niewielki. Może nie rzygownik, ale po wstawieniu suszarki na ubrania, nawet gołąb się nie przeciśnie. Owoce i warzywa zawsze staram się kupować u lokalnych rolników na rynku. Gdzieś w głowie czasem przychodził mi pomysł, żeby mieć ogród jadalny na balkonie, ale z moich dotychczasowych doświadczeń wynikało, że można... ale miętę, oregano lub jabłka, ale co najwyżej zerwane i leżące w skrzynce. Ogród na balkonie owszem, ale w domu parterowym, gdzie jest przedłużeniem wielkiego ogrodu i są tam warzywa, które potrzebują więcej cienia... ale u mnie, gdzie przez 7 godzin latem tak daje słońce, że mało które kwiaty dają radę?! I wtedy usłyszałem audycje w Tok FM i mnie olśniło.
Można na takim małym balkonie mieć warzywa i to niemal wszystko, pomidory, groszek, sałaty czy poszukiwane przeze mnie co roku poziomki. I nie ważne czy masz zacieniony czy nasłoneczniony balkon. Dla każdego coś się znajdzie. Autorka w bardzo przystępny i prosty sposób opowiada o warzywach na balkonie i nawet największy laik po lekturze tej książki, będzie wiedział co zrobić, by latem pomidorki koktajlowe do sałatki wziąć z balkonu, a nie ze sklepu. Masa porad i pełny wachlarz różnych rozwiązań. Ja czytając, miałem w ręku ołówek i kolorowe tasiemki, by najważniejsze rzeczy wytłuścić. Przydadzą mi się w maju, kiedy to zaczynam budować warzywno-owocowy ogród na moim balkonie 1mx1,5m w Toruniu :D Coś czuję, że obok kawy i himalaizmu, ogród na balkonie będzie kolejnym moim hobby, które zapoczątkowała właśnie książka. No i fajnie :-)
Mieszkam w czteropiętrowym bloku. Balkon mam niewielki. Może nie rzygownik, ale po wstawieniu suszarki na ubrania, nawet gołąb się nie przeciśnie. Owoce i warzywa zawsze staram się kupować u lokalnych rolników na rynku. Gdzieś w głowie czasem przychodził mi pomysł, żeby mieć ogród jadalny na balkonie, ale z moich dotychczasowych doświadczeń wynikało, że można... ale miętę,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tak naprawdę słuchając ostatnio TOK FM natrafiłem na audycję o śnie pt. "Jak spać, żeby być wyspanym" z 29.02.2019 (do odnalezienia w sieci i aplikacji), gdzie przez 45 minut dowiedziałem się więcej, niż z całej tej książki :-/
Dobra okładka, chwytliwy tytuł, to jak widać nie wszystko. Miałem cały czas wrażenie, że co 10 - 20 stron czytam to samo co poprzednio, tak jakby nie było materiału nawet na tak niewielką książkę. Kilka ciekawych rzeczy jakie znalazłem w tej pozycji śmiało można znaleźć w niejednym artykule, także chyba strata czasu.
Tak naprawdę słuchając ostatnio TOK FM natrafiłem na audycję o śnie pt. "Jak spać, żeby być wyspanym" z 29.02.2019 (do odnalezienia w sieci i aplikacji), gdzie przez 45 minut dowiedziałem się więcej, niż z całej tej książki :-/
więcej Pokaż mimo toDobra okładka, chwytliwy tytuł, to jak widać nie wszystko. Miałem cały czas wrażenie, że co 10 - 20 stron czytam to samo co poprzednio, tak jakby...