rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Odkrywanie zaginionej krainy. Książka nie jest wciągająca. Dla fanów gatunku. Trzeba włożyć wysiłek, żeby mieć przyjemność z czytania. Potrzebne są 2 rzeczy: wiedza i wyobraźnia. Wiedza z zakresu geografii, fauny i flory. Jest tu dużo gatunków zwierząt, w tym wymarłych na przykład dinozaurów. Największa przyjemność jest ze stopniowego poznawania tej krainy, bardzo często bohaterowie wchodzą gdzieś wyżej i obserwują otaczający świat dookoła, trzeba mieć "wyobraźnie przestrzenną" co w jakiej odległości się znajduje i jak to wygląda w zależności od odległości, warunków atmosferycznych, bez przerwy zmienia się położenie i różnie różne rzeczy z różnych miejsc wyglądają. Czyli trzeba mieć i wyobraźnię, żeby obrazy tych wszystkich roślin, zwierząt, skał, rodzajów terenów i innych rzeczy rozłożyć sobie w głowie i zmieniać to wszystko co jakiś czas w zależności od punktu położenia i wiedzę jak to wszystko wygląda, teoretyczną albo ze świata rzeczywistego (jak się da) . Pod tym kątem książka jest bogata, możliwe że po jakimś czasie czytając ją po raz kolejny, całkowicie inaczej da się to wszystko wyobrazić To jest książka, która wymaga od czytelnika, żeby mieć przyjemność z czytania.
Mężczyźni, głowni bohaterowie są zaradni z praktycznego punktu widzenia i mają takie honorowe podejście do spraw międzyludzkich. Ogólnie bohaterowie i relacje międzyludzkie to jest wszystko takie w tle, książka się skupia na poznawaniu kolejnych "warstw/poziomów" wyspy.
Jest za to trochę można poznać, (co się łączy z tematem książki) zwyczaje mentalne, grupowe i inne ludzi na różnym poziomie ewolucji, autor stara się to jako tako pokazać. Kolejna rzecz to jest atmosfera "walka o przetrwanie" jako sposób na życie, na każdą chwilę, na życie codzienne, można poczuć taki powrót do warunków pierwotnych.

Nie jest to książka na jeden raz, tylko czyta się, przerywa "jak to wygląda ? jak to jest ?", czyta się dalej, przerywa, po jakimś czasie się przypomina "wtedy zupełnie inaczej to wyglądało" i tak dalej


Plus to liczba stron książki. To było pisane w formie krótkich części publikowanych na łamach magazynu, dzięki czemu autor czy chciał czy nie chciał, musiał zmieścić w krótkiej formie, dodatkowo musiał też tak to napisać żeby zainteresować czytelnika i zachęcić do czytanie kolejnych części. Jest to całkowite przeciwieństwo w stosunku do książek pisanych na początku XXI wieku, gdzie byłoby to rozciągnięte na 12 tomów po 800 stron każdy żeby doić z kasy czytelników i zagracać ludziom miejsce na półkach. Lanie wody i czytanie setkami stron o tym samym. Tutaj tego nie ma, na niecałych 400 stronach dostaje się praktycznie 3 różne książki dziejące się w tym samym świecie. Treść jest upchana jak zwinięty akordeon i od wyobraźni czytelnika zależy jak to rozwinie.

Kolejny plus to całkiem niezła okładka wydania "alfa" z 1993 z niebieskim smokiem, ogólnie bardzo dobrze jakościowo wydana pozycja, wielkość książki, czcionki, po 30 latach jakość papieru i klejenia wszystko jest "ponad" ok.


Ocena jako książki z gatunku "odkrywanie zaginionej krainy" 7/10

Odkrywanie zaginionej krainy. Książka nie jest wciągająca. Dla fanów gatunku. Trzeba włożyć wysiłek, żeby mieć przyjemność z czytania. Potrzebne są 2 rzeczy: wiedza i wyobraźnia. Wiedza z zakresu geografii, fauny i flory. Jest tu dużo gatunków zwierząt, w tym wymarłych na przykład dinozaurów. Największa przyjemność jest ze stopniowego poznawania tej krainy, bardzo często...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dungeons & Dragons. Legendy Wrót Baldura Max Dunbar, Jim Zub
Ocena 6,5
Dungeons & Dra... Max Dunbar, Jim Zub...

Na półkach:

to jest komiks a nie żadna powieść graficzna; mylący opis ze strony wydawcy, czyli paskudny jak zawsze egmont

to jest komiks a nie żadna powieść graficzna; mylący opis ze strony wydawcy, czyli paskudny jak zawsze egmont

Pokaż mimo to

Okładka książki Dungeons & Dragons. Zaćmione życzenie Tess Fowler, B. Dave Walters
Ocena 5,2
Dungeons & Dra... Tess Fowler, B. Dav...

Na półkach:

to jest komiks a nie żadna powieść graficzna; mylący opis ze strony wydawcy, czyli paskudny jak zawsze egmont

to jest komiks a nie żadna powieść graficzna; mylący opis ze strony wydawcy, czyli paskudny jak zawsze egmont

Pokaż mimo to


Na półkach:

treść jest za darmo, prawa autorskie dawno wygasły, autor dawno nie żyje i nie miał żadnej rodziny
płaci się za papier, tłumaczenie, rysunki i publicystykę (czyli prywatne opinie)
warto o tym pamiętać przy wyborze wydania jakichkolwiek prac Roberta Howarda

treść jest za darmo, prawa autorskie dawno wygasły, autor dawno nie żyje i nie miał żadnej rodziny
płaci się za papier, tłumaczenie, rysunki i publicystykę (czyli prywatne opinie)
warto o tym pamiętać przy wyborze wydania jakichkolwiek prac Roberta Howarda

Pokaż mimo to


Na półkach:

treść jest za darmo, prawa autorskie dawno wygasły, autor dawno nie żyje i nie miał żadnej rodziny
płaci się za papier, tłumaczenie, rysunki i publicystykę (czyli prywatne opinie)
warto o tym pamiętać przy wyborze wydania jakichkolwiek prac Roberta Howarda

treść jest za darmo, prawa autorskie dawno wygasły, autor dawno nie żyje i nie miał żadnej rodziny
płaci się za papier, tłumaczenie, rysunki i publicystykę (czyli prywatne opinie)
warto o tym pamiętać przy wyborze wydania jakichkolwiek prac Roberta Howarda

Pokaż mimo to


Na półkach:

prószyński tytusy po 4 zł sprzedaje
egmont po 12 zł
3 x tyle !!!!

prószyński tytusy po 4 zł sprzedaje
egmont po 12 zł
3 x tyle !!!!

Pokaż mimo to

Okładka książki Sprawiedliwość Doug Braithwaite, Jim Krueger, Alex Ross
Ocena 7,6
Sprawiedliwość Doug Braithwaite, J...

Na półkach:

cena egmontu 430 złotych !
za 500 stron

carrefour za wielkie pojedynki marvela
policzył sobie 14 zł
za 240 stron
i też zarobił

czyli egmont wydaje komiksy
15 razy drożej !
niż mógłby wydawać

cena egmontu 430 złotych !
za 500 stron

carrefour za wielkie pojedynki marvela
policzył sobie 14 zł
za 240 stron
i też zarobił

czyli egmont wydaje komiksy
15 razy drożej !
niż mógłby wydawać

Pokaż mimo to

Okładka książki X-Men. Jim Lee Chris Claremont, Jim Lee, Ann Nocenti
Ocena 7,1
X-Men. Jim Lee Chris Claremont, Ji...

Na półkach:

NAJLEPSZY RYSOWNIK KOMIKSÓW WSZECHCZASÓW
NAJLEPIEJ NARYSOWANE KOMIKSY WSZECHCZASÓW
NAJLEPSZE KOMIKSY WSZECHCZASÓW
CZYLI
JIM LEE + X-MEN

Najlepiej sprzedający się komiks wszechczasów, najlepiej sprzedające się komiksy wszechczasów, miliony sprzedanych egzemplarzy, superpopularność i tak dalej można by wymieniać.
To było coś podobnego do Michaela Jacksona, najpierw wszyscy kochali potem wszyscy się odwrócili. Potem było wymyślanie przez różnych krytyków, znawców i innych wynalazków komiksów, a że fabuła niedobra, a że rysunki jednak nie takie takie super bla bla
Komiksy Jima Lee się ogląda, a nie czyta. Fabuła spaja rysunki i daje możliwości pokazania postaci w różnych pozach (zwłaszcza dynamicznych ).
Widziałem (czytałem) tysiące komiksów i nie widziałem lepszych rysunków niż to co Jim Lee w X-men narysował. Liczby sprzedanych egzemplarzy mówią same za siebie, nie da się tego oszukać, ludzie (dzieciaki) kupowali bo komiksy były świetnie narysowane i zwłaszcza bardzo świeże w momencie premiery.
Jak czytałem te komiksy w latach 90-tych to nie wiedziałem o czym były te historie, ale i tak dobrze się czytało bo na rysunki chciało się patrzeć i w nieskończoność się do tych komiksów wracało (w odróżnieniu od tak zwanych "arcydzieł" wybranych przez "krytyków") Nie wiem ile się znajdzie osób w wieku lat 20+, które będą w stanie oglądać/czytać te komiksy, mi się te rysunki dalej podobają i uważam, że i Strażnicy Alana Moore'a i Powrót Mrocznego Rycerza Franka Millera i inne "wybitne" "nowele graficzne" (jak to niektórzy sobie zaczęli nazywać komiksy) mogą czyścić buty X-menom Jima Lee.
To co powinno być w zawsze w takich wydaniach to duży format, rozkładane duże strony na szerokie okładki, błyszczący papier i żywe kolory, żeby zaprezentować rysunki.
Jak ktoś lubi komiksy (a nie "nowele graficzne" dla emerytów) to tu jest dobra szybka rozwałka, pełno postaci, mnóstwo rozrywki
Niestety nie ma tu wszystkiego Jima Lee + X-men

NAJLEPSZY RYSOWNIK KOMIKSÓW WSZECHCZASÓW
NAJLEPIEJ NARYSOWANE KOMIKSY WSZECHCZASÓW
NAJLEPSZE KOMIKSY WSZECHCZASÓW
CZYLI
JIM LEE + X-MEN

Najlepiej sprzedający się komiks wszechczasów, najlepiej sprzedające się komiksy wszechczasów, miliony sprzedanych egzemplarzy, superpopularność i tak dalej można by wymieniać.
To było coś podobnego do Michaela Jacksona, najpierw wszyscy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Amazing Spider-Man. Epic Collection. Każdy z każdym Mark Bagley, David Michelinie, Al Milgrom
Ocena 6,1
Amazing Spider... Mark Bagley, David ...

Na półkach:

Jeżeli ktoś nie lubi tych historii to nie lubi Spidermana.
Ten komiks to akcja, akcja, akcja, czyli 100 % Spidermana. Dużo różnych bohaterów, dobre rysunki i jedne z ostatnich numerów prawdziwych rozrywkowych Spidermanów, niedługo potem była clone saga i koniec tej postaci. Dodatkowy plus, że są same historie, których nie było nigdy wcześniej w Polsce.
Komiks ma zaniżaną ocenę przez starych grzybów, którzy albo lubią tylko stare spidermany, które były wydane za ich młodości jak byli dziećmi albo w reszcie komiksów doszukują się głębi, głębszych treści, Mickiewicza, Arystotelesa i nie mają już dziecięcej fantazji, żeby czerpać przyjemność z takich lekkich historii rozrywkowych,.

Jeżeli ktoś nie lubi tych historii to nie lubi Spidermana.
Ten komiks to akcja, akcja, akcja, czyli 100 % Spidermana. Dużo różnych bohaterów, dobre rysunki i jedne z ostatnich numerów prawdziwych rozrywkowych Spidermanów, niedługo potem była clone saga i koniec tej postaci. Dodatkowy plus, że są same historie, których nie było nigdy wcześniej w Polsce.
Komiks ma zaniżaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak samo jak w poprzednich tomach.
KOLORY INNE. To jest zmora wznowień komiksów polskich i zagranicznych, samowolka wydawców, którzy sami "lepsze" kolory kładą w komiksach. Tak jak pójść do muzeum i pokolorować Monę Lizę od nowa, żeby miała bardziej nowoczesne komputerowe barwy i odcienie. . Nie wiadomo też czy rysunków nie poprawiają, żeby były ostrzejsze, bardziej wyraźne. Do tego całkowicie inne ułożenie ramek/kadrów na stronie, to co w oryginale było na jednej stronie egmont drukuje sobie na dwóch stronach. Swobodna ingerencja wydawcy w rdzeń komiksu. Pompowanie pustych stron i zwiększanie objętości na siłę.
Egmont od ponad 20 lat zawyża ceny komiksów w Polsce. Nie kupować tego. Nie karmić potwora. Bankructwo Egmontu to najlepsza rzecz dla fanów komiksów w Polsce.

Tak samo jak w poprzednich tomach.
KOLORY INNE. To jest zmora wznowień komiksów polskich i zagranicznych, samowolka wydawców, którzy sami "lepsze" kolory kładą w komiksach. Tak jak pójść do muzeum i pokolorować Monę Lizę od nowa, żeby miała bardziej nowoczesne komputerowe barwy i odcienie. . Nie wiadomo też czy rysunków nie poprawiają, żeby były ostrzejsze, bardziej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu Paulina Klepacz, Aleksandra Nowak, Kamila Raczyńska-Chomyn
Ocena 6,8
Dziwki, zdziry... Paulina Klepacz, Al...

Na półkach:

Kolejne feministyczne bzdury z zachodu.
Wymyślanie rzeczy, których nie ma - cytat:
"Jeśli Polka padnie ofiarą któregoś z wymienionych aktów przemocy, z dużym prawdopodobieństwem nigdzie tego zdarzenia nie zgłosi, ponieważ często sama nie będzie świadoma faktu, że to, co ją spotkało, jest przemocą lub przestępstwem. "
Celem tego jest wytworzenie sytuacji, gdzie kobieta może robić wszystko co chce z własną seksualnością i jednocześnie każdą reakcję mężczyzny na tą seksualność może określić jako akt przemocy. Tak jak w Stanach Zjednoczonych (skąd zresztą wszystkie te głupoty idą) wytworzyli sobie (2023) nietykalną kastę lgbt, na którą nie można nic negatywnego powiedzieć, wszystko mogą uznać za akt przemocy przez co źle się czują.
Celem życia człowieka nie jest żeby się cały czas dobrze czuć i że nikt nie może na Ciebie nic złego powiedzieć, bo to jest głupie. Są jakieś skrajne sytuacje jak ktoś notorycznie albo kogoś za bardzo publicznie nawyzywa i na to jest jakiś tam paragraf typu "publiczne znieważenie" albo za gwałt jest kara. I to wystarczy. To, że ktoś na kogoś coś negatywnego powiedział, no to powiedział. I co z tego ? Niech sobie mówi. Nie ma co od razu na to oddzielnych terminów wymyślać i paragrafów w kodeksie karnym, bo wszyscy cały czas będą w sądach siedzieć, bo na wszystko się można obrazić, że ktoś oddycha tym samym powietrzem i ma nieświeży oddech.
Społeczeństwo biernych mężczyzn, którzy nic nie robią w stosunku do kobiet, bo za wszystko mogą pójść do więzienia, czyli wyginięcie społeczeństwa lub wytworzenie społeczeństwa lgbt, czyli też wyginięcie społeczeństwa.
Robienie z igły widły.
Jestem pewny, że młode i atrakcyjne dziewczyny nie piszą i nie czytają takich książek, tylko korzystają z zalotów męskich i ogólnie relacji damsko-męskich, razem ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi stronami jakie to niesie, czyli nawet jak je ktoś negatywnie nazwie. Być może w przyszłości jak się zestarzeją pod wpływem zazdrości lub goryczy będą chciały wymyślać jakieś prawa żeby "poprawić" życie innym.
Problem, którym jest cała ta książka, wziął się z tego, że wszystko kręci się wokół seksu. Ze Stanów Zjednoczonych przyszło takie nastawienie do życia, że człowiek to sfera seksualna i to jest najważniejsze. Seksualizm, kto jakie życie seksualne prowadzi feminizm, lgbt pierdu, pierdu. Tak jakby to było najważniejsze w życiu i i nic innego nie było na tym świecie. Zezwierzęcenie człowieka i sprowadzenie go do poziomu organów płciowych.

Kolejne feministyczne bzdury z zachodu.
Wymyślanie rzeczy, których nie ma - cytat:
"Jeśli Polka padnie ofiarą któregoś z wymienionych aktów przemocy, z dużym prawdopodobieństwem nigdzie tego zdarzenia nie zgłosi, ponieważ często sama nie będzie świadoma faktu, że to, co ją spotkało, jest przemocą lub przestępstwem. "
Celem tego jest wytworzenie sytuacji, gdzie kobieta może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dziedzic Imperium 1 Mike Baron, Fred Blanchard, Olivier Vatine
Ocena 6,0
Dziedzic Imper... Mike Baron, Fred Bl...

Na półkach:

Komiks jest fatalny. Rysunki są bardzo słabe. Książka była bardzo popularna, postanowili zarobić jeszcze więcej i wydali książkę w formie komiksu. Sam się dałem na to nabrać, książka mi się podobała, więc szybko kupiłem komiks. To samo co w książce tylko przerzedzone, rysunki nijakie, bardzo szybko to chyba było robione żeby zdążyć sprzedać póki temat był gorący.

Komiks jest fatalny. Rysunki są bardzo słabe. Książka była bardzo popularna, postanowili zarobić jeszcze więcej i wydali książkę w formie komiksu. Sam się dałem na to nabrać, książka mi się podobała, więc szybko kupiłem komiks. To samo co w książce tylko przerzedzone, rysunki nijakie, bardzo szybko to chyba było robione żeby zdążyć sprzedać póki temat był gorący.

Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars: Dziedzic Imperium #2 Mike Baron, Edvin Biukovic, Dan Brown, Terry Doosan, Kevin Nowlan, Pamela Rambo, Eric Shanower
Ocena 6,1
Star Wars: Dzi... Mike Baron, Edvin B...

Na półkach: ,

Komiks jest fatalny. Rysunki są bardzo słabe. Książka była bardzo popularna, postanowili zarobić jeszcze więcej i wydali książkę w formie komiksu. Sam się dałem na to nabrać, książka mi się podobała, więc szybko kupiłem komiks. To samo co w książce tylko przerzedzone, rysunki nijakie, bardzo szybko to chyba było robione żeby zdążyć sprzedać póki temat był gorący.

Komiks jest fatalny. Rysunki są bardzo słabe. Książka była bardzo popularna, postanowili zarobić jeszcze więcej i wydali książkę w formie komiksu. Sam się dałem na to nabrać, książka mi się podobała, więc szybko kupiłem komiks. To samo co w książce tylko przerzedzone, rysunki nijakie, bardzo szybko to chyba było robione żeby zdążyć sprzedać póki temat był gorący.

Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars: Dziedzic Imperium #1 Mike Baron, Fred Blanchard, Terry Doosan, Kevin Nowlan, Isabelle Rabarot, Pamela Rambo, Olivier Vatine
Ocena 6,6
Star Wars: Dzi... Mike Baron, Fred Bl...

Na półkach: ,

Komiks jest fatalny. Rysunki są bardzo słabe. Książka była bardzo popularna, postanowili zarobić jeszcze więcej i wydali książkę w formie komiksu. Sam się dałem na to nabrać, książka mi się podobała, więc szybko kupiłem komiks. To samo co w książce tylko przerzedzone, rysunki nijakie, bardzo szybko to chyba było robione żeby zdążyć sprzedać póki temat był gorący.

Komiks jest fatalny. Rysunki są bardzo słabe. Książka była bardzo popularna, postanowili zarobić jeszcze więcej i wydali książkę w formie komiksu. Sam się dałem na to nabrać, książka mi się podobała, więc szybko kupiłem komiks. To samo co w książce tylko przerzedzone, rysunki nijakie, bardzo szybko to chyba było robione żeby zdążyć sprzedać póki temat był gorący.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor książki to Aleksander Lech Godlewski, naukowiec, etnograf, człowiek, który za młodu zapragnął zwiedzać świat, żeby to zrobić wybrał ścieżkę nauki, podjął studia w odpowiednim kierunku i w roku 1938 wybrał się z wyprawą badawczą na Tahiti. Książka była pisana koło roku 1948, a wydana w 1957.
Przed czytaniem cieszyłem się, że jest to książka napisana przez naukowca, jednak w trakcie czytania zacząłem się przekonywać, że nie jest to plusem. Widać sposób myślenia i pisania, który polega na gromadzeniu i analizowaniu informacji, mało jest w książce takiego zwykłego, ludzkiego podejścia do przebywania tam, autor patrzy na świata kątem naukowca żeby się czegoś nauczyć. Drugi minus to, że książka nie była na bieżąco pisana, na gorąco, pod koniec jest napisane, że autor musiał wracać do Polski ze względu na 2 wojnę światową, domyślam się, że w trackie pobytu na Tahiti zajęty był badaniami naukowymi, a nie materiałami do tej książki. Sama książka chyba powstała długo potem jako efekt uboczny całej tej wyprawy. Sięgając po tą książkę liczyłem, że dowiem się czegoś na temat życia mieszkańców wysp z okresu przed 2 wojną światową i tego w książce prawie w ogóle nie ma. Najwięcej jest w książce przeróżnych suchych danych historycznych, geograficznych, fauny, flory i tak dalej. Wygląda to jakby autor korzystając z wielu różnych książek starał się skondensować wiedzę w jednym miejscu i dodać trochę od siebie z tego co on widział w trakcie wyprawy. Mało jest rzeczy codziennych z życia Tahiti z czasu pobytu autora i takiego zwykłego ludzkiego podejścia do ludzi i poznawania ich. Są też rzeczy nie na temat na przykład historia Wyspy Wielkanocnej, wyspy Pitcairn.
Książkę czyta się łatwo i szybko, głównie dzięki temu, że autor wyciąga najciekawsze rzeczy historyczne i naukowe i same w sobie te informacje są tak ciekawe, że połyka się strony jedna za drugą.
Podsumowując, książkę dobrze się czyta, ale większa zawartość tekstu powtarza się z tym co jest w innych książkach. Jest też trochę informacji z bieżącego pobytu autora na wyspach i czarno-białe zdjęcia, jak ktoś ma dobrą wyobraźnię i umiejętność łączenia faktów, może sobie rozszerzyć wizję tego jak wyglądało Tahiti przed 2 wojną światową.

Autor książki to Aleksander Lech Godlewski, naukowiec, etnograf, człowiek, który za młodu zapragnął zwiedzać świat, żeby to zrobić wybrał ścieżkę nauki, podjął studia w odpowiednim kierunku i w roku 1938 wybrał się z wyprawą badawczą na Tahiti. Książka była pisana koło roku 1948, a wydana w 1957.
Przed czytaniem cieszyłem się, że jest to książka napisana przez naukowca,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poszukiwanie el dorado przez Hiszpanów w Ameryce Południowej, czyli pozłacanego kacyka. "El dorado" po przetłumaczeniu oznacza "pozłacany", kacyk to król/władca indiański w Ameryce Południowej, zielone piekło to dżungla amazońska, w której konkwistadorzy szukali króla, który miał w zwyczaju smarować się złotem i pływać w jeziorze.
Książka wydana w 1970 roku, czyli ponad 50 lat temu, stara się pokazać cały temat el dorado według ówczesnych danych naukowych i według nich to były bajki, legendy indiańskie i Hiszpanie szukali czegoś czego nie ma.
W 2019 roku przy pomocy satelitów z kosmosu odkryli, że w środku Ameryki Południowej było kiedyś gigantyczne jezioro, takie samo jak z map hiszpańskich z 16 wieku. Pod wpływem ruchów tektonicznych woda z niego spłynęła i zarosła dżungla, tak że nawet w 20 wieku jak latali samolotami nie było tego widać, dopiero skanowanie z kosmosu pokazało, że było wielkie jezioro pomiędzy dwiema największymi rzekami Ameryki Południowej - Amazonką i Orinoko. Ciekawostka - jedną z osób prowadzących te badania był Polak Andrzej T. Antczak.

Kontynuacja książki "Ród Pizarrów" tego samego autora. Obie książki można czytać oddzielnie, gdyż stanowią zamkniętą całość, chronologicznie wydarzenia następują jedna po drugiej. Jest to pierwszy przykład na to, ze książka została napisana w innych czasach, gdyby to było teraz (rok 2022) na pewno nie dałoby się przeczytać jednej bez znajomości (i kupna) drugiej książki. Treść byłaby tak skonstruowana i podzielona, żeby było jak najwięcej tomów i wszystkie trzeba kupić żeby zrozumieć.

Ta książka to wzorcowy przykład zasady "nie oceniaj książki po okładce". Mało tego wprowadza kolejną zasadę "nie oceniaj książki po tytule". Po przeczytaniu jednej z książek tego autora, zacząłem szukać kolejnych jego książek i brałem w ciemno wszystkie o podobnej tematyce. Tak kupiłem tą książkę i w momencie jak ją kupowałem patrząc na okładkę i tytuł przychodziły mi same do głowy myśli typu "co to jest", "marnuje czas, pieniądze i miejsce", "powinienem się zająć czymś innym" i tak dalej. W trakcie czytanie książki można się zorientować, że zarówno tytuł jak i okładka w 100 % pasują do zawartości tekstu. Jest to kolejny przykład na to, że książka powstała w innych czasach, gdyby to było teraz (rok 2022) spece do marketingu zadbali by o to żeby tytuł i okładka były takie żeby ją tylko kupić, a co jest w środku nieważne. W tej książce tutaj jest na odwrót, dopiero w trakcie czytania tekstu w niej zawartego (lub znajomości tematu) można zrozumieć tytuł i okładkę. Kolejny dowód na to że książka powstała w innych czasach, czyli nie było jej głównym celem sprzedanie (wciśnięcie ludziom) jak największej liczby egzemplarzy, jest zawartość i sposób przekazania zawartości tekstu. Jest tak przeładowana w środku wszystkim - informacjami, postaciami, wydarzeniami historycznymi, opisami fauny, flory, geografii, wątkami i innymi rzeczami, że w dzisiejszych czasach (rok 2022) byłoby to rozłożone na 200-500 tomowe wydanie wydawane (i zwłaszcza sprzedawane) przez 10-20 lat (najlepiej na kredyt). Autor widać że starał się tu pokazać jak najwięcej, najciekawszych rzeczy w jak najprzystępniejszej formie dla czytającego, a nie pisał na ilość słów jaką ma podpisaną w kontrakcie z wydawcą. I na koniec dodatkowe "mało tego" książka wprowadza trzecią zasadę "nie oceniaj książki po cenie", w roku 2022 można ją kupić używaną za 1 zł (złotówkę).
To czego zabrakło (znowu) w tej książce to mapek.

Poszukiwanie el dorado przez Hiszpanów w Ameryce Południowej, czyli pozłacanego kacyka. "El dorado" po przetłumaczeniu oznacza "pozłacany", kacyk to król/władca indiański w Ameryce Południowej, zielone piekło to dżungla amazońska, w której konkwistadorzy szukali króla, który miał w zwyczaju smarować się złotem i pływać w jeziorze.
Książka wydana w 1970 roku, czyli ponad 50...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka o Inkach. Historia Inków od początku do końca. Mity i legendy ludowe połączone z danymi historycznymi. Nie ma oficjalnych historycznych danych na temat wszystkiego o Inkach, autor zbiera informacje z różnych źródeł i stara się je połączyć w całość i to jest na plus. Na minus jest słaba "czytelność", książkę się trudno czyta, jest przeładowana informacjami, mnóstwo nazw własnych, czasami jedna za drugą. Autor starał się wszystko co tylko mógł napchać do tej książki i o ile ciężko się przez to czyta książkę, to z drugiej strony jeżeli ktoś jest zainteresowany tematem, to jest tu mnóstwo informacji. Dla osób zainteresowanych tą tematyką, zdecydowanie na tak, jeżeli kogoś nie interesuje tematyka i chce tylko poczytać książkę to raczej zdecydowanie na nie. Trzeba się przebić przez pierwszą połowę, przyzwyczaić i potem coraz lepiej się czyta, zwłaszcza końcówkę.
W środku książki są fajne obrazki, podobne do tych z okładki, tylko , ze czarno-białe (wydanie NK 1986). Zdecydowanie zabrakło mapki w książce bo jest w niej mnóstwo miejscowości i innych danych geograficznych.
Trzeba dodać, że nie jest to książka naukowa, historyczna. Nie jest to też książka turystyczna ani dziecięco-młodzieżowa. Można by ją trochę do mitologii Parandowskiego porównać, lektury z liceum i wrzucić w nurt przygodowy-fantasy. Kontynuacja tej książki to "Ród Pizarrów" tego samego autora.
W roku 2022 za 1 zł (złotówkę) można było kupić tą książkę używaną na internecie. Fantastyczny przelicznik cena/zawartość w środku.

Książka o Inkach. Historia Inków od początku do końca. Mity i legendy ludowe połączone z danymi historycznymi. Nie ma oficjalnych historycznych danych na temat wszystkiego o Inkach, autor zbiera informacje z różnych źródeł i stara się je połączyć w całość i to jest na plus. Na minus jest słaba "czytelność", książkę się trudno czyta, jest przeładowana informacjami, mnóstwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka o podboju przez Hiszpan Imperium Inków. Z perspektywy Hiszpan. Poszukiwanie złota, znalezienie kraju Inków, podbój imperium, ustanowienie peruwiańskiej kolonii hiszpańskiej i jej historia aż do śmierci ostatniego z czterech Pizarrów. Napisane w formie książki przygodowej, jest to kontynuacja "Dzieci Słońca" tego samego autora, choć wydana wcześniej.
Dawno tak szybko żadnej książki nie przeczytałem, tematem byłem od drugiej strony zainteresowany czyli Inkami, konkwistadorzy w ogóle nie wzbudzali mojego zainteresowania. Czyta się jak fantasy, odkrywanie nieznanych, bajkowych, magicznych, zaginionych krain pełnych złota, klejnotów i innych skarbów, ekspedycje wodne i lądowe, wojny, bitwy, pojedynki na pustyniach, w górach, dżunglach tropikalnych, mnóstwo różnych postaci historycznych, fauny i flory, zderzenie kilku różnych cywilizacji na płaszczyznach kulturowych, militarnych, religijnych i innych.
Ciekawostka dla kolekcjonerów - posiadam wydanie z lat 70tych, które ma biało-czarną okładkę i kolorową obwolutę (z innym rysunkiem). Późniejsze wydania z lat 80tych miały kolorowe okładki bez obwoluty.
Książka używana warta 1 zł (złotówkę) w roku 2022 na internecie. W tej chwili jest bardzo dobry ekonomicznie czas na zakup książek, ze względu na zasyp rynku nie tylko książkami, żyjemy obecnie w świecie, gdzie "przelewa się" nadmiar informacji i rozrywki, można za pół darmo kupić świetne książki, które leżą gdzieś z tyłu w tle niezauważane, zasłonięte przez inne rzeczy. Warto z tego skorzystać bo czasy się zmieniają, zorganizować sobie miejsce fizyczne i zaopatrzyć się w interesujące tytuły. Pamiętam, że kiedyś nie było mnie stać na jedną nową książkę w miesiącu, a używane kosztowały kilka razy tyle na rynku wtórnym, bo wyszły z druku (i to jeden z powodów dla których w Polsce darmowe biblioteki istnieją).

Książka o podboju przez Hiszpan Imperium Inków. Z perspektywy Hiszpan. Poszukiwanie złota, znalezienie kraju Inków, podbój imperium, ustanowienie peruwiańskiej kolonii hiszpańskiej i jej historia aż do śmierci ostatniego z czterech Pizarrów. Napisane w formie książki przygodowej, jest to kontynuacja "Dzieci Słońca" tego samego autora, choć wydana wcześniej.
Dawno tak szybko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

NAJWIĘKSZE PLUSY URODZENIA SIĘ, MIESZKANIA I ŻYCIA NA PAPUA NOWA GWINEA
(przez autora tej ksiązki widziane jako minusy):

1.brak pieniędzy, pieniądze nie istnieją, brak środków wymiany
wszsystko czego się potrzebuje leży na ziemi
i wystarcza dla wszystkich i jeszcze zostaje
jedzenia jest za dużo, produkowane cały rok
ubrań nie potrzeba bo jest ciepło
dach nad głową można zrobic w każdej chwili z gałęzi, drzewa itp.


2.brak szkół
nie ma przymusowego chodzenia do szkoły + szkól praktycznie nie ma
da się całe życie normalnie zyć bez pisania, czytania i liczenia
cała ta wiedza ze szkół nie jest do niczego potrzebna
można całe życie przeżyć bez wieloletniego uczenia się przeróznych umiejętności i zgłębiania wiedzy, siedzenia w szkołach, klasach, zdawania egzaminów, sprawdzianów i przeróznych konsekwnecji psychicznych (stresów, nerwów itd.) i fizycznych (od siedzenia wady postawy, kończyn, brak ruchu, sztuczne oświeltenie itd.)
da się żyć bez tego i być miłym, szczęśliwym człowiekiem

3.brak pracy
praca nie istnieje, nie ma pracy, nie ma gdzie chodzić do pracy, nie ma po co chodzić do pracy
sadzą tam niby jakieś ziemniaki koło domu, ale
nie ma czegoś takiego jak stałe godziny pracy, ranne wstawanie, obowiązki, wymagania, kwalifakcje, rozwijanie się w robieniu czegoś tam i tak dalej

4.brak posiadnia czegoolwiek
masz tylko to co przy sobie i na sobie
jak coś zostawisz, inni to biorą bo myślą, że Ci niepotrzebne
czyli nie musisz się o nic martwić bo wszystko co Ci potrzebne masz zawsze przy sobie
kolejny plus z tego brak zazdrości wszyscy maja to samo czyli nic nie mają; posiadanie czegolwiek nie jest im do niczego potrzebne

5.brak czasu, nie istnieje pojęcie czasu, czas nie istnieje;
nie ma zegarków, nie ma kalendarzy
czas nie leci ani szybko ani wolno
czas nie biegnie w żaden sposób
czas jest abstrakcyjnym pojęciem, mieszkańcy nie wiedzą że w ogóle coś takiego istnieje jak czas

6.brak przyszłości i przeszłości
ludzie tam mieszkający żyją tylko tu i teraz, są/istnieją w chwili obecnej, dla nich jest tylko teraźniejszość
przykładowe plusy z tego w porównaniu z cywilizacją - brak myślenia o przyszłości, brak martwienia się o to co będzie, czyli brak stresów, nerwów czyli brak przeróżnych chorób pscyhiczno-fizycznych ludzi ze światów "zaawansowanych"

7.brak liczb
mieszkańcy nie są świadomi, że można coś policzyć, nie wiedzą, że istnieje liczba mnoga
jeden z plusów to brak zazdrości, nie da się policzyć, ja mam więcej Ty masz mniej, kolejne plusy dalej

8.prosty język
jako, ze nie ma liczby mnogiej ani czasu przeszłego i przyszłego jest prostsza gramatyka, deklinacje, koniugacje
dodatkowo jest mniej słów bo jedno słowo znaczy wiele rzeczy podobnych np woda, rzeka, wodospad, jezioro na to wszystko jest jedno słowo, a jako, że tam wszyscy teren znają dookoła wystarczy pokazać palcem w jakimś kierunku i będzie wiadomo czy chodzi o rzekę, jezioro czy wodopsad

9.brak chorób - wszystkie choroby są przywiezione przez białych; powody do korzystania ze szpitali i służby zdrowia wynikają z wynalazków cywilizacyjnych przywiezionych przez białych np. wypadek samochodowy, postrzal od kuli ze strzelby itd. itp. (autor ksiązki w tym przypadku widzi negatywnie brak rozbudowanej słuzby zdrowia, która była niepotrzebna dopóki nie było białych)

10 pełna anonimowość i prywatność
nie ma dwowodów osobistych, adresów zamieszkania, aktów urodzenia, spisów ludności
nikt nie wie, że się urodziłeś ani, że istniejesz oprócz ludzi, któzy żyją dookoła Ciebie
nie ma nazwisk, masz tylko imię, które zmieniasz, kiedy chcesz
przykładowo nazywasz się Romek, zmieniasz sobie imię na Stasio i wszyscy wołają na Ciebie Stasio (i nikt nie pamięta, że się nazywałeś Romek bo przeszłośc nie istnieje)

999 brak biurokracji, elektroniki, internetów, telewizji, książek, urządzeń, maszyn, elektryczności, ambicji, zainteresowań, rozwojów osobistych, moralności, duchowości, polityki, poglądów takich i owakich na różne tematy, sportu, muzyki, dzieł sztuki, turystyki, planowania wakacji, myślenia i wymyślania czegoś tam, filozofii, astronomii…………………………………………..


te wszystkie punkty wyżej łączą się ze soba, przenikają nawzajem i wychodzą na plus dla życia rdzennych mieszkańców





OPIS KSIĄŻKI
CZYLI JAK ZMIENIC PAPUASÓW W CYWILIZOWANYCH LUDZI

Uszczęsliwianie innych na siłę. Na samym poczatku jest historia o tym jak to ludzie cywilizowani usprawnili życie Papuasów i wprowadzili szałas na palach, dzięki czemu w czasie gwałtownych ulew woda spływa pod szałasem. Tylko nie dało się ognisk rozpalać na ziemi w środku szałasu , przez co było zimno w nocy w szałasie. I dalej na siłę próbują im tam wciskac ten cały postęp cywilizacyjny ludzi zachodu - religie, drogi asfaltowe, mosty metalowe, bydło, szkolnictwo, wspólny język, żeby się zjednoczyli w jeden kraj itd.itp Oni sobie tam żyja w małych plemionkach, rozsypanych po wyspie i biali przyjeżdżają do nich i próbują im "pomóc" zjednoczyć się w jeden kraj, bo taki jest pomysł białych na świat, że powinny być kraje na mapie z flagą, godłem i hymnem, że ludzie powinni chodzić do szkoły, być wykształceni i takie pierdu pierdu.
Autorowi tej ksiązki, mieszczuchowi z Europy, wyraźnie bardzo niewygodnie się żyje w tym kraju, wszędzie widzi wszystko do poprawy i jak co można by poprawić, usprawnić, żeby tym ludziom tam było "lepiej". Nie ma prądu do świetlówki z jakimś tam natężeniem, nie ma mleczka do kawy, cytryny są za słodkie, banany za twarde, nie ma sera żółtego, za bardzo trzęsie podczas jazdy samochodem, za bardzo się kurzy, samolot jest zbyt niestabilny. Ciągle narzeka i te rzeczy odmienne od jego cywilizacyjnych przyzywczajeń odczuwa jako negatywne utrudnienia do poprawy. Od samego początku już w pierwszym rozdziale jak wsiada do samolotu narzeka że w samolocie jest za ciasno, w kolejnym samolocie jest niski poziom obsługi, a w ogóle wyspy to całe zmodernizować, unowoczesnić, pobudować autostrady, kosmodromy, tubylców wsadzić do fabryk do pracy na 12 godzin 6 dni w tygodniu i w niedzielę do kościoła, bo Pan Bóg w Starym Testamencie 6 dni pracował i siódmego odpoczywał, to wszyscy ludzie na całej planecie powinni żyć według tego grafiku.
Ludzi tam mieszkajacych autor opisuje na życzliwych, miłych i szczęśliwych i samemu jak się to czyta odnosi się wrażenie, że oni nie są jacyś tam nieszczęśliwi, że tam się urodzili i żyją w sposób jaki żyją, tylko TAK JAK WSZĘDZIE mają jakieś pozytywne i negatywne strony życia.
I tak trochę się poprawiło, że nie jeżdżą tam, żeby brać ich w niewolę albo zabijają bo są dzikusami, ale "światowe korporacje" ciągną im złoto, ropę z ziemi i przesiedlają w "lepsze" miejsca do mieszkania, żeby też zbudować luksowe hotele dla wielkich i możnych tego świata.
Książkę można przeczytać, jeśłi kogoś ciekawi:
1 temat "Papua" - są tu wrażenia opisane kogoś kto tam był
2 temat misji katolickich - jak takie misję wyglądają

Ja sięgnąłem po tą ksiażkę żeby się dowiedzieć o tych ludziach, którzy tam mieszkaja na tych ziemiach/wyspach, geografii i historii tego rejonu, a odniosłem wrażenie, że przeczytałem ksiązkę w głównej mierze o niszczeniu tubylców i środowiska naturalnego przez cywilizacje. Jeśli się na to przymknie oko i na wieczne marudzenia autora to można pod tym wypatrzeć jakieś szczątkowe informacje o mieszkańcach i ich krainie. Nie jest to na pewno ksiązka w której autor jest zafascynowany miejscem do którego przyjechał i zaciekawiony ludźmi tam mieszkającymi. Najdłuższe są opisy jak jest w jakiś "przybytkach cywlizacji" większych miastach ze sklepami, gdzie może zrobić upragnione zakupy albo jak przemieszcza się jakimś cywilizacyjnym środkiem transportu i może się podzielić z czytelnikiem odczuciami na temat niewygody w trakcie przemieszczania się po tej dzikiej krainie. Najwięcej się czyta o rzeczach nieistotnych, czyli o tym jak autor się czuje i jakie jest jego zdanie na jakiś temat. Skupianie się na wnętrzu obserwatora, a nie na tym co obserwuje. Opisy świata zewnętrznego to najwięcej jak postępuje proces cywilizowania tego kraju, zachwalanie wynalazków cywilizacji na tym lotnisku jest nowszy radar, na tamtym lotnisku jest jakaś antena i karcenie rdzennych mieszkańców za zacofanie. Na plus zdjęcia mieszkańców można na nich zobaczyć i więcej się z nich dowiedzieć niż z samego tekstu. Dla mnie ta książka jest przykładem jak mieć w takim stopniu klapki na oczach i tak być zamkniętym we własnych przekonaniach, że jadąc do nowego całkowicie odmiennego miejsca nie widzieć prawie nic poza czubkiem własnego nosa. Cytat z ksiażki po dojechaniu autora na jedno z miejsc misyjnych: "..tu się nie przyjeżdża . Po prostu nie ma po co. Można tu dojechać względnie łatwo, bo droga - wprawdzie nie asfaltowa, lecz tylko z ubitych kamieni i skał - prowadzi pośród dolin po równinie. Tyle, że nie ma po co tu przyjeżdżać." Jest to raczej dziennik/wspomnienia troszkę takiego zrzędliwego tetryka wygodnisia, który chyba na siłę z pałaców w Watykanie został tam zesłany, do według niego wygwizdowa na końcu świata.
Cytat z książki:
"Kiedy rozmawiam z dorosłymi choć wszyscy są analfabetami to każde ich słowo, każdy gest, cała mimika wyrażają poczucie własnej godności. (…) Tych ludzi żadna miarą nie możnaby zaliczyć do ubogich, choć nie używają pieniędzy. Mają się za bogatych, są dumni ze swego statusu i tak się noszą. Hm dziwny jest ten świat."


Z moralnego punktu widzenia patrząc na to, misjonarze jadą tam bo chcą dobrze, chcą pomagać, chcą coś dobrego dać od siebie ludziom tam żyjącym. Ogólnie na to patrząc POSTĘP, ROZWÓJ LUDZI, CYWILZACYJNY ROZWIĄZUJE JEDNE PROBLEMY I TWORZY NA ICH MIEJSCE NOWE PROBLEMY. SĄ INNE PLUSY I INNE MNUSY. TO JEST KRĘCENIE SIĘ W KÓŁKU ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW. Czy rdzennym mieszkańcom cywilizowanie się jest do czegokolwiek potrzebne ? Mogą rozwiązywać te same problemy do których są przyzywczajeni przez tysiące lat, mogą zmieniać się w ludzi cywilizowanych i rozwiązywać problemy ludzi cywilizowanych. I jeden i drugi sposób na życie ma plusy i minusy.
Cytat z książki:
"W sumie bowiem rozbójnictwo jest zupełnie nowym zjawiskiem, niespotykanym w tradycyjnych zachowaniach tutejszych społeczności. Jak na ironię jest ono owocem kontaktu z cywilizacją zachodu. Chłopcy z wiosek w głębokim buszu, którzy liznęli nieco wielkiego świata w szkole poprzez system edukacji (…), wracają po dziesiątej czy dwunastej klasie do buszu, ale nie czują się już chłopakami z wioski. Praca etatowa nie jest konieczna dla zaspokojenia potrzeb życia codziennego w strukturze tutejszych społeczności. Tyle, że pieniądze, jak zawsze od czasu wynalezienia ich przez Fenicjan, mają w sobie magnetyczną siłę przyciągania. Wprawdzie więc nikomu nie są tu one potrzebne do przeżycia, ale pozwalają kupić wiele atrakcyjnych produktów cywilizacji zachodniej. A więc ci wykształceni w szkołach młodzi ludzie, praktycznie mając zero perspektyw godziwego zarobienia pieniędzy, sięgają po te niegodziwe, po łatwe pieniądze zdobywane w rozboju na drogach"



Co człowiek to opinia. Dwie osoby tą samą rzecz mogą całkowicie odwrotnie widzieć. Przykładowo autor książki zachwala 4 pory roku, które są w Polsce, złotą polską jesień, wiosnę, że tam przyroda się budzi do życia i tak wzdycha do tych 4 pór roku, jakie to one są wspaniałe i od razu po przylocie na wyspę Nowa Gwinea przeszkadza mu, że tam jest tylko jedna pora roku lato. Ja jako czytający, który mieszkał większość życia w Polsce widzę 4 pory roku jako straszną upierdliwość, czyli ciągłe zmienianie ubrań, od krótkich spodenek w lecie do kurtek zimowych w zimie, w ciągu roku temperatury od plus 30 do minus 30 stopni. Dziwi mnie, że komuś może się polska wiosna podobać, czyli topniejący śnieg, kałuże na chodnikach, zamarzające kałuże, nagły powrót opadów śniegu, znowu topniejący śnieg, w jeden zimno w drugi dzień ciepło nagle jest upał nagle jest mróz w marcu jak w garncu kwiecień plecień poprzeplata i tak dalej.
Autorowi pomaga, dobrze na niego wpływa tamtejsza pogoda, klimat, warunki atmosferyczne, o czym sam mówi, że czuje, że ciało fizycznie poprawia się, lepiej funkcjonuje i ogólnie lepiej się czuje. Ale to ciało mu daje takie znaki i on chyba pisze to i jednocześnie nie jest tego zbyt świadomy albo raczej mózg ma tak przesiąknięty "myśleniami" cywilizacyjnymi, ideologiami, sposobami tego jak się powinno żyć, na czym życie polega, że narzeka, że w grudniu w Nowej Gwinei jest ciepło i że nie można na Boże Narodzenie poczuć "chrupiącego śniegu pod butami", bo taka jest tradycja w Polsce. Mimo, że w gnatach mu trzeszczy to wolałby mrozić stawy na śniegu żeby bożonarodzeniowej tradycji polskiej stało się zadość.

Rzecz z tym wyżej połączona, to jest dla mnie nowa rzecz, której się dowiedziałem w trakcie czytania tej książki, to jest to, że chrześcijaństwo to jest religia dopasowana do konkretnych warunków klimatycznych, a jej gałąź katolicyzm jest dopasowany do 4 pór roku. Jeszcze dalej to idzie, bo cała cywilizacja zachodnia, czyli Europa i Stany Zjednoczone jest u podstaw dopasowana i zbudowana aż do dzisiaj (2022) cały ten współczesny system cywilizacji jest dopasowany do 4 pór roku, co łączy się oczywiście z tym, że to katolicyzm budował Europę, a Europa potem Stany Zjednoczone. Zaczęło się od 4 pór roku w Europie, że na wiosnę musisz zasiać na polu, żeby na jesieni zebrać, żeby przetrwać zimę. Efekt tego jest taki, że w dniu dzisiejszym cały system i całe myślenie "ludzi cywilizycajnych zachodu" jest takie - musisz pracować ileś lat żeby dostać potem emeryturę, musisz popracować miesiąc żeby dostać na koniec miesiąca wypłatę. Myślenie przyszłościowe, do przodu, że kiedyś coś tam z tego będzie. Nadzieja , że kiedyś będzie lepiej. Nigdy teraz. Gdzieś tam kiedyś będzie lepiej i jeszcze do tego trzeba coś zrobić, włożyć jakiś wysiłek, włożyć jakąś pracę. Jak na polu, że trzeba mocno orać żeby potem więcej zebrać. W życiu trzeba cierpieć, najlepiej być męczennikiem, żeby potem pójść do nieba. Gdzieś tam daleko jest jakaś nagroda, no ale to trzeba popracować, samo nie przyjdzie. Takie jest myślenie i nastawienie we wszystkim całej współczesnej cywilizacji.
Burzy się to całkowicie w zderzeniu ze światem Papua Nowa Gwinea, gdzie mają jedzenie i podstawowe środki do życia całkowicie za darmo przez cały rok tu i teraz zawsze i wszędzie. Dlatego nie wykształcili cywilizacji, bo im jest niepotrzebna, żyją z tego co mają teraz i nie muszą myśleć co będzie potem. Dlatego religia chrześcijańska na nich nie działa, że żyć według teraz jakiś tam zasad to kiedyś będzie za to nagroda, to jest abstrakcja dla nich, oni nie są nawet tego w stanie sobie wyobrazić i dziwią, że biali są głupi, ze w ogóle tak myślą w ten sposób. Czego biały chce się rozwijać, czego biały cały czas czegoś szuka, czego biały cały czas coś chce robić, czego biały sam z siebie chce pracować. Dla nich to jest nienormalne.

Autor tej książki dochodzi do przerażających wniosków. Kilka ostatnich rozdziałów to są przemyślenia, analizy tego roku, który spędził na Papua Nowa i wskazówki co dalej. Według niego to jest właśnie źle, że miejscowi żyją w dostatku, mają wszystkiego pod dostatkiem. Bo gdyby przymierali głodem tak jak w Europie to bywało to by się wzięli do roboty i by daleko zaszli. W końcu siedzą tam ileś tysięcy lat na tej wyspie Nowa Gwinea i cały czas są na etapie zbieractwa, bo komfortowe warunki zewnętrzne nie zmuszają ich do rozwoju tak jak to było w "cywilizowanych" częściach świata. Według autora najlepiej będzie jeśli najpierw się nauczą wspólnego języka, dzięki czemu się będą uczuć w szkołach, poznają i zobaczą jak wygląda reszta świata poza ich wyspą, zapragną tego wszystkiego co jest poza ich wyspą i przyłaczą się do reszty kuli ziemskiej w niekończącej się bieganinie rozwoju cywliizacji ludzkiej, zamiast siedzenia w dżungli i cieszenia się tym co jest dookoła.

NAJWIĘKSZE PLUSY URODZENIA SIĘ, MIESZKANIA I ŻYCIA NA PAPUA NOWA GWINEA
(przez autora tej ksiązki widziane jako minusy):

1.brak pieniędzy, pieniądze nie istnieją, brak środków wymiany
wszsystko czego się potrzebuje leży na ziemi
i wystarcza dla wszystkich i jeszcze zostaje
jedzenia jest za dużo, produkowane cały rok
ubrań nie potrzeba bo jest ciepło
dach nad głową można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podejście do tematu nie od tej strony. Autorka to jest żeńska odmiana męskiego incela.
Co ją to obchodzi, że jacyś mężczyźni kupują sobie lalki, sama może sobie wibrator kupić, rynek handlowy jest duży i ma pełno artykułów dla wszystkich. Co ją to obchodzi, że jacyś mężczyźni szukają sobie żon w tradycyjnym stylu, nikt jej nie każe z nimi brać ślubu, ona może sobie szukać mężczyzny jakiego tam sobie wymyśliła albo sama siedzieć. Całe moje życie słuchałem z telewizji, internetu, książek o biednych, pokrzywdzonych kobietach jak mają źle i niedobrze w Polsce i na świecie, tylko, że ja o takich kobietach tylko słyszałem albo czytałem, bo w świecie rzeczywistym takich kobiet nigdy nie spotkałem. Jak yeti. Słyszałem o handlu kobietami, ale słyszałem też o handlu dziećmi, handlu mężczyznami, kanibalach i przeróżnych innych złych rzeczach na tym świecie. Moje doświadczenia i spostrzeżenia z życia wzięte na temat kobiet są takie, że większość kobiet w świecie rzeczywistym świetnie sobie radzi z mężczyznami. I jako wolne młode dziewczyny i jako wolne dorosłe kobiety i w związkach i w małżeństwach i w rodzinach. Zwłaszcza kobietom wyjątkowo dobrze idzie wykorzystywanie męskich potrzeb seksualnych do własnych celów. O tym, jak bardzo mężczyznom chce się seksu, większość kobiet wie doskonale i potrafią z tego czerpać korzyśći jakie chcą. Nie tylko w świecie rzeczywistym. Wystarczy wejść na instagram (jesień 2022) gdzie są dziesiątki milionów prostytutek, które z własnej woli sprzedają się na różne sposoby, uzależniają mężczyzn od pornografii i robią im wodę z mózgu. Jestem pewny na 100 %, że żadna z kobiet, które przeczytały tą książkę nie jest ofiarą przemocy męskiej czy nie wiadomo czego, tylko prowadzi wygodne, dostatnie życie, pije kawę, czyta książkę i pierdzi w stołek.
Tak jak incele zarzucają kobietom tamto i siamto , tak tutaj autorka jest po drugiej stronie monety, zarzuca mężczyznom tamto i owamto. Niczego to nie rozwiązuje. Obwinienie się nawzajem. Żerowanie na wojnie płci, w celach marketingowych, żeby zarobić pieniądze. Temat biednych i pokrzywdzonych kobiet zawsze się dobrze sprzeda, zwłaszcza wśród kobiet, które nie są biedne i pokrzywdzone. Użalanie się nad sobą jest bardzo popularne wśród Polek, to się jakoś wywodzi ze źle rozumianej religii katolickiej, nie zamierzam się w to zagłębiać.
Bezwartościowy ogłupiający materiał rozdzielający ludzi, tak jak wieczorne wiadomości same złe rzeczy ze świata, to będzie oglądalność

Techniki zastosowane w tej książce w celu zwiększenia "czytelności":
1 jak najwięcej złych informacji
2 wojna płci - wojna temat zawsze gorący, wojna płci temat dwa razy bardziej zawsze gorący
3 syndrom pokrzywdzonej matki Polki - litanie, gorzkie żale, lamenty, treny itp.

Podejście do tematu nie od tej strony. Autorka to jest żeńska odmiana męskiego incela.
Co ją to obchodzi, że jacyś mężczyźni kupują sobie lalki, sama może sobie wibrator kupić, rynek handlowy jest duży i ma pełno artykułów dla wszystkich. Co ją to obchodzi, że jacyś mężczyźni szukają sobie żon w tradycyjnym stylu, nikt jej nie każe z nimi brać ślubu, ona może sobie szukać...

więcej Pokaż mimo to