Powieści historyczne należą do mojego ulubionego gatunku literackiego. Mam ich w swoim zbiorze bardzo dużo. Ta możliwość wczucia się w klimat danej epoki, pozwolenie, aby wyobraźnia sama kreowała wszystkie elementy dekoracji, stroju, architektury to dla mnie czysta rozkosz, którą znajduję właśnie w powieściach historycznych. Długo zastanawiałam się, którą pozycję Theresy Revay zacząć czytać. Padło na „Na drugim brzegu Bosforu”, ponieważ chciałam dowiedzieć się jak wyglądało życie kobiet muzułmańskich tuż po zakończeniu I wojny światowej.
Leyla Halim jest żoną Selima, który jest sekretarzem sułtana Mehmeta VI. Mieszkają w domu męża razem z matką, która chce, aby synowa nie poddawała się nowemu ładowi, który po kapitulacji Turcji w trakcie I wojny światowej wkradł się do tureckich miast. Wiele kobiet podczas Wielkiej Wojny musiało porzucić bycie w domu i nagle stać się pielęgniarkami, nauczycielkami czy też podjąć pracę w fabryce produkcyjnej. Jednak nie Leyla, która za wszelką cenę, chce zadowolić starszą kobietę. Jest również matką dwójki dzieci: 9-letniego Ahmeta i 7 – letniej Perihan. Życie całej rodziny zmienia się w momencie, gdy do ich domu wprowadza się francuski dyplomata z rodziną. Początkowo Selim i jego bliscy mieli wyprowadzić się z willi, ale Francuz zgodził się podzielić na pół, aby ludzie, których alianci chcieli wyrzucić za próg mieli gdzie mieszkać.
Leyla mimo faktu, że jest muzułmanką to wychowywała się w rodzinie oświeconych i bardziej nowoczesnych Turków niż Selim. Mimo to nie ma problemu z dostosowaniem się do zasad i reguł panujących w domu męża. Zresztą wiele pokoleń kobiet robiło to przed nią, więc nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Miała jednak bardzo silny charakter i nie bała się rozmawiać ze swoim mężem. Jej życie zmienia się, gdy pewnego dnia jej brat Orhan i jego kolega Gurkan do jej domu przyprowadza rannego, berlińskiego, archeologa Hansa Kastnera, który jest zwolennikiem Mustafy Kemla Ataturka, którego z kolei nie popiera mąż głównej bohaterki.
„Na drugim brzegu Bosforu” to również historia Louisa Gardelle i jego żony Rose oraz córki Marie. Historia małżeństwa kompletnie niedobranego, które sypie się na oczach czytelnika głównie z powodu zachowania francuskiego dyplomaty, ale muszę mu przyznać rację w jednym fakcie. Jego żona kompletnie nie widziała swoich błędów i wad. Rose myślała, że skoro jest z Europy to jest zdecydowanie bardziej cywilizowana niż Turcy czy też muzułmanie.
Autorka dobrze, a nawet wspaniale oddała atmosferę Stambułu tuż po podpisaniu aktów kapitulacji. Słyszałam gwar na ulicach, gdzie mieszają się wszystkie języki świata. Wyobrażałam sobie stroje typowe dla muzułmańskich kobiet, wnętrze domów i przyrodę, klimat z tego okresu. Po sześćdziesięciu stronach wiedziałam, że jestem w tej książce na sto procent. Poznajemy tam dwa światy. Po jednej stronie Selim, który jest zwolennikiem sułtana i starego ładu, czyli dla uproszczenia nazwijmy to monarchią, a po drugiej stronie Orhana, który woli rewolucję nacjonalistyczną. A pośrodku nich Leyla, która sama nie wie czego chce i dopiero czas jej decyzji nadchodzi. W książce spotykamy się z Turkami, którzy nie są w stanie pogodzić się z przegraną i tym, że alianci będą decydować o kształcie ich państwa. Pokazano tu również, że po I wojnie światowej obóz zwycięski nie różnił się zbytnio od tych, którzy wcześniej prześladowali. Zabierali ludziom wszystko, co mieli, byle tylko umieścić tam swoich wysokich ranga dyplomatów czy wojskowych. Chodzi mi o to, że wygrani zachowywali się tak jak przegrani tylko, że podczas tego tłumaczyli, że to są działania pokojowe. Trochę mi to wszystko przypominało walkę Polaków o wolność podczas zaborów czy w trakcie II wojny światowej. I dla jasności nie popieram ani atakujących podczas Wielkiej Wojny ani wygranych po jej zakończeniu.
Dobrze czytało mi się książkę, chociaż przyznam, ze były fragmenty, które mi się dłużyły. To jednak odbieram całość dość pozytywnie i jeśli to prawda, że to najsłabsza pozycja autorki to już ostrzę sobie zęby na kolejne jej powieści, bo Revay bardzo dobrze pisze. Może po prostu temat Turcji po I wojnie światowej jej nie podszedł do końca? Nie wiem, ale uważam, że dla tych, który lubią powieści historyczne będzie to bardzo ciekawa pozycja.
"Słowa mają niebezpieczną moc. Każde zdradzone wzruszenie, każda nazwana niesprawiedliwość staje się konkretna, wręcz groźna." ~ Theresa Revay, Na drugim brzegu Bosforu, Warszawa 2015, s. 187.
Powieści historyczne należą do mojego ulubionego gatunku literackiego. Mam ich w swoim zbiorze bardzo dużo. Ta możliwość wczucia się w klimat danej epoki, pozwolenie, aby wyobraźnia sama kreowała wszystkie elementy dekoracji, stroju, architektury to dla mnie czysta rozkosz, którą znajduję właśnie w powieściach historycznych. Długo zastanawiałam się, którą pozycję Theresy...
Powieści historyczne należą do mojego ulubionego gatunku literackiego. Mam ich w swoim zbiorze bardzo dużo. Ta możliwość wczucia się w klimat danej epoki, pozwolenie, aby wyobraźnia sama kreowała wszystkie elementy dekoracji, stroju, architektury to dla mnie czysta rozkosz, którą znajduję właśnie w powieściach historycznych. Długo zastanawiałam się, którą pozycję Theresy Revay zacząć czytać. Padło na „Na drugim brzegu Bosforu”, ponieważ chciałam dowiedzieć się jak wyglądało życie kobiet muzułmańskich tuż po zakończeniu I wojny światowej.
Leyla Halim jest żoną Selima, który jest sekretarzem sułtana Mehmeta VI. Mieszkają w domu męża razem z matką, która chce, aby synowa nie poddawała się nowemu ładowi, który po kapitulacji Turcji w trakcie I wojny światowej wkradł się do tureckich miast. Wiele kobiet podczas Wielkiej Wojny musiało porzucić bycie w domu i nagle stać się pielęgniarkami, nauczycielkami czy też podjąć pracę w fabryce produkcyjnej. Jednak nie Leyla, która za wszelką cenę, chce zadowolić starszą kobietę. Jest również matką dwójki dzieci: 9-letniego Ahmeta i 7 – letniej Perihan. Życie całej rodziny zmienia się w momencie, gdy do ich domu wprowadza się francuski dyplomata z rodziną. Początkowo Selim i jego bliscy mieli wyprowadzić się z willi, ale Francuz zgodził się podzielić na pół, aby ludzie, których alianci chcieli wyrzucić za próg mieli gdzie mieszkać.
Leyla mimo faktu, że jest muzułmanką to wychowywała się w rodzinie oświeconych i bardziej nowoczesnych Turków niż Selim. Mimo to nie ma problemu z dostosowaniem się do zasad i reguł panujących w domu męża. Zresztą wiele pokoleń kobiet robiło to przed nią, więc nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Miała jednak bardzo silny charakter i nie bała się rozmawiać ze swoim mężem. Jej życie zmienia się, gdy pewnego dnia jej brat Orhan i jego kolega Gurkan do jej domu przyprowadza rannego, berlińskiego, archeologa Hansa Kastnera, który jest zwolennikiem Mustafy Kemla Ataturka, którego z kolei nie popiera mąż głównej bohaterki.
„Na drugim brzegu Bosforu” to również historia Louisa Gardelle i jego żony Rose oraz córki Marie. Historia małżeństwa kompletnie niedobranego, które sypie się na oczach czytelnika głównie z powodu zachowania francuskiego dyplomaty, ale muszę mu przyznać rację w jednym fakcie. Jego żona kompletnie nie widziała swoich błędów i wad. Rose myślała, że skoro jest z Europy to jest zdecydowanie bardziej cywilizowana niż Turcy czy też muzułmanie.
Autorka dobrze, a nawet wspaniale oddała atmosferę Stambułu tuż po podpisaniu aktów kapitulacji. Słyszałam gwar na ulicach, gdzie mieszają się wszystkie języki świata. Wyobrażałam sobie stroje typowe dla muzułmańskich kobiet, wnętrze domów i przyrodę, klimat z tego okresu. Po sześćdziesięciu stronach wiedziałam, że jestem w tej książce na sto procent. Poznajemy tam dwa światy. Po jednej stronie Selim, który jest zwolennikiem sułtana i starego ładu, czyli dla uproszczenia nazwijmy to monarchią, a po drugiej stronie Orhana, który woli rewolucję nacjonalistyczną. A pośrodku nich Leyla, która sama nie wie czego chce i dopiero czas jej decyzji nadchodzi. W książce spotykamy się z Turkami, którzy nie są w stanie pogodzić się z przegraną i tym, że alianci będą decydować o kształcie ich państwa. Pokazano tu również, że po I wojnie światowej obóz zwycięski nie różnił się zbytnio od tych, którzy wcześniej prześladowali. Zabierali ludziom wszystko, co mieli, byle tylko umieścić tam swoich wysokich ranga dyplomatów czy wojskowych. Chodzi mi o to, że wygrani zachowywali się tak jak przegrani tylko, że podczas tego tłumaczyli, że to są działania pokojowe. Trochę mi to wszystko przypominało walkę Polaków o wolność podczas zaborów czy w trakcie II wojny światowej. I dla jasności nie popieram ani atakujących podczas Wielkiej Wojny ani wygranych po jej zakończeniu.
Dobrze czytało mi się książkę, chociaż przyznam, ze były fragmenty, które mi się dłużyły. To jednak odbieram całość dość pozytywnie i jeśli to prawda, że to najsłabsza pozycja autorki to już ostrzę sobie zęby na kolejne jej powieści, bo Revay bardzo dobrze pisze. Może po prostu temat Turcji po I wojnie światowej jej nie podszedł do końca? Nie wiem, ale uważam, że dla tych, który lubią powieści historyczne będzie to bardzo ciekawa pozycja.
"Słowa mają niebezpieczną moc. Każde zdradzone wzruszenie, każda nazwana niesprawiedliwość staje się konkretna, wręcz groźna." ~ Theresa Revay, Na drugim brzegu Bosforu, Warszawa 2015, s. 187.
Powieści historyczne należą do mojego ulubionego gatunku literackiego. Mam ich w swoim zbiorze bardzo dużo. Ta możliwość wczucia się w klimat danej epoki, pozwolenie, aby wyobraźnia sama kreowała wszystkie elementy dekoracji, stroju, architektury to dla mnie czysta rozkosz, którą znajduję właśnie w powieściach historycznych. Długo zastanawiałam się, którą pozycję Theresy...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to