-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-20
2024-05-19
Więc Yan Wushi znajduje na dole góry połamanego i na wpół martwego Shen Qiao. No, ratuje go, ale nie z dobroci serca, bo Wushi to kawał skurczybyka jest. Tak sobie wymyślił, że sprowadzi duszyczkę Qiao na manowce, bo nie ma na świecie dobrych ludzi, bo ludzie z natury są źli. I tom pierwszy to taki rozbudowany wstęp do kuszenia :)
Shen Qiao jest bardzo dobrym człowiekiem, wręcz zbyt dobrotliwym i na pierwszy rzut oka wydaje się, że to naiwny facet. Że wiecie, ktoś mu krzywdę zrobi, a ten się oprawcę spyta, czy ręka od bicia go nie boli. Ale nie! Są momenty, dobrze napisane i dobrane, gdzie Qiao pokazuje się z innej strony - przebaczenie przebaczeniem, ale pamięta, co kto mu zrobił (aaalbo się domyśla) i chociaż się nie mści, to wygarnie, co mu na serduszku leży. A patrząc po ilości zdrad — będzie tego wiele. Bić się umie, nawet zabić potrafi, ale to jego zdrowie, oj, tu trzeba popracować. Ale to nic, znajdzie się ktoś, to mu pomoże (no chyba, przecież to danmei jest).
I do Shena dostajemy dwie ważne postacie — w pierwszej połowie ksiąki jest to hm, taki cwaniak kozaczący. Chyba tak go nazwę, ale w książce stoi jako Chen Gong. Póki Shen nie pokazuje swoich zalet, to ten ma go gdzieś, ale jak już zwęszy piniądz... Wiadomo. I chyba największe skurwysyństwo wychodzi z niego, kiedy trafia na polowaniu na Mu Tipo. Żeby jeszcze jakoś faceta zwiódł, ale nie, przehandlował Shena. I. wiecie, ta scena, gdzie Tipo widzi Shena i jego chore fantazje, co to by mu zrobił i tak dalej i tak dalej, ja się nie spodziewałam, że to cenzura przepuści. I nie spodziewałam się, że to będzie tak... otwarcie powiedziane. Finalnie mam nadzieję, że te dwie paskudy pojawią się w kolejnym tomie. Trochę więcej pikanterii dodadzą.
Druga postać kluczowa, to oczywiście przywódca sekty demonicznej, Yan Wushi. Se wraca chłop do jianghu po dziesięciu latach i, patrz jaku fuks, na dzień dobry znajduje taką piękność. Z początku jest nad wyraz dupkiem, ale jak już zauważy, że strategia pod tytułem 'dokuczaj i spróbuj złamać Shena' mu nie wychodzi, to wpada na jeszcze ciekawszy pomysł (znów się danmei kłania). I sceny z nim i Qiao są jak przekomarzanie się męża i żony z długoletnim stażem. Tak się jego występy dobrze czyta i taka szkoda, że jest ich trochę mało. A jego odpowiedź do koleżanki Yuan, że choć ładnie ubrana to twarz i zachowanie ma jak ulicznica, ujjj, cały ten rozdział jest świetny. I tak trzymać. Chwilowo nie wiem, czy jego celem jest Qiao sam w sobie, czy ta cała Księga. Chyba... oba, z przechyłem w stronę Qiao. Tak, zdecydowanie tak.
Jedyne, co mnie na razie irytuje, to stan Shena. Kiedy ten chłop w końcu odzyska wzrok? Znaczy, no ile można. Jasne, jest chory i ranny i w ogóle Yan Wushi powinien się nim bardziej zająć, no ale kaman. Niech sobie chłopina nacieszy oczy widoczkiem. Tak to na razie może tylko uszy cieszyć (no dobrze, że chociaż to mu pozostawili).
Ciekawostką jest, że w książce możemy znaleźć ludzi, którzy wzorowani są, albo po prostu są osobami historycznie udokumentowanymi. I czasami naprawdę jesteśmy zasypywani imionami i nazwiskami, ale w sumie nie muszę ich zapamiętywać, bo na końcu książki jest glosariusz w razie co, a i niektóre postacie od czasu do czasu przypomną, kto toto jest albo kim był.
Pytanie - co dalej. Zaletą w tym dziele jest połączenie historii z fikcją, balans między wspaniałymi herosami jianghu, a normalsami, którzy sobie przemykają ze swoim nużącym życiem. I w miarę krótkie rozdziały. Tom drugi kupiony, idę czytać.
Więc Yan Wushi znajduje na dole góry połamanego i na wpół martwego Shen Qiao. No, ratuje go, ale nie z dobroci serca, bo Wushi to kawał skurczybyka jest. Tak sobie wymyślił, że sprowadzi duszyczkę Qiao na manowce, bo nie ma na świecie dobrych ludzi, bo ludzie z natury są źli. I tom pierwszy to taki rozbudowany wstęp do kuszenia :)
Shen Qiao jest bardzo dobrym człowiekiem,...
2024-05-18
2024-05-16
Ogólnie trening Czarnych elfów, skąd się biorą i co może ich spotkać w przyszłości, jeśli... za długo pożyją? Emmm, chyba. No fajno no, tego spodziewałam się po kaście zabójców.
Ogólnie trening Czarnych elfów, skąd się biorą i co może ich spotkać w przyszłości, jeśli... za długo pożyją? Emmm, chyba. No fajno no, tego spodziewałam się po kaście zabójców.
Pokaż mimo to2024-05-12
Jak to jest z mieszańcami? No tak, jak zawsze - nie powinny istnieć, a skoro już są, to niech zapierdalają w kopalniach ku zyskowi prawdziwych elfów. Tjaaa, nigdzie nie lubią mieszańców.
I ich bunt był fajnie rozpoczęty, ale schrzaniono zakończenie. I dlaczego już po oddaniu dowództwa nikt nie pyta o 'jeńca'? I skąd nagle tak się uzbroili? I dlaczego w zimnych górach ta laska ubiera się w prawie samą bieliznę i nie jest jej zimno?
Ładnie szło, ale po drodze ten pociąg trochę się wykoleił. Wina? Za duża historia jak na tak małą ilość kartek.
Jak to jest z mieszańcami? No tak, jak zawsze - nie powinny istnieć, a skoro już są, to niech zapierdalają w kopalniach ku zyskowi prawdziwych elfów. Tjaaa, nigdzie nie lubią mieszańców.
I ich bunt był fajnie rozpoczęty, ale schrzaniono zakończenie. I dlaczego już po oddaniu dowództwa nikt nie pyta o 'jeńca'? I skąd nagle tak się uzbroili? I dlaczego w zimnych górach ta...
2024-05-12
Dwa elfy polują na skoma, żeby go zabrać do siebie, bo przecież jedyną prawdziwą wolność otrzyma właśnie na ich wyspie. A przy okazji dochodzi do zdrady, bo ludzie to takie zdradzieckie kurwy. Nie podobają mi się też same Białe elfy - bo nie są dumne, lecz pyszne. A pycha kroczy przed upadkiem i kiedy do upadku dochodzi, to kto jest winny? No ludzie, a jakże inaczej.
Dwa elfy polują na skoma, żeby go zabrać do siebie, bo przecież jedyną prawdziwą wolność otrzyma właśnie na ich wyspie. A przy okazji dochodzi do zdrady, bo ludzie to takie zdradzieckie kurwy. Nie podobają mi się też same Białe elfy - bo nie są dumne, lecz pyszne. A pycha kroczy przed upadkiem i kiedy do upadku dochodzi, to kto jest winny? No ludzie, a jakże inaczej.
Pokaż mimo to2024-05-11
Nadal ładna kreska, a do tego trochę nagiej skórki, ojej. Nie wiem po co poszli do tej Głównej Rady, skoro ich misja i tak skazana była na porażkę. OD razu Yfass powinien zabrać się za uczenie Llali, a nie tam 'sama dasz sobie radę'. Szczególnie, że to uczenie byłoby bardzo, bardzo romantyczne (znaczy chyba, sądząc po jego słowach). A tak? Dostałam najgorsze z najgorszych zakończeń. Aj, a tak się ładne nas Romeo zapowiadał...
Nadal ładna kreska, a do tego trochę nagiej skórki, ojej. Nie wiem po co poszli do tej Głównej Rady, skoro ich misja i tak skazana była na porażkę. OD razu Yfass powinien zabrać się za uczenie Llali, a nie tam 'sama dasz sobie radę'. Szczególnie, że to uczenie byłoby bardzo, bardzo romantyczne (znaczy chyba, sądząc po jego słowach). A tak? Dostałam najgorsze z najgorszych...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-11
Dwie, później zazębiające się historie, które, może przez moją nieznajomość świata (?), wcale mnie nie porwały.
Vaalanna, która sobą nie jest, ale ochoczo rozbiera się, by walczyć z ośmiornicą i zdobyć kamulca. Na co jej ten kamulec faktycznie potrzebny niestety nie dowiadujemy się. A raczej tak nie całkiem.
Druga bohaterka (której imię wypowiadają tylko raz, a ja zgubiłam miejsce, gdzie jest zapisane), trafia z kolegą Turinie do miasta z ptakami. I zaczyna badać sprawę wyrzniętych morskich elfów, co prowadzi do najazdu ludzi. Ale finalnie wszystko się dobrze kończy.
Ładna kreska, naprawdę dawno nie widziałam tak ładnej kreski we francuskim dziele. I chyba to rekompensuje trochę kulejącą fabułę, gdzie rzeczy dzieją się, by popchnąć je ku finałowi. Może, gdyby było więcej kartek, niektóre sprawy można by było bardziej rozwinąć, a tak jest po łebkach.
Dwie, później zazębiające się historie, które, może przez moją nieznajomość świata (?), wcale mnie nie porwały.
Vaalanna, która sobą nie jest, ale ochoczo rozbiera się, by walczyć z ośmiornicą i zdobyć kamulca. Na co jej ten kamulec faktycznie potrzebny niestety nie dowiadujemy się. A raczej tak nie całkiem.
Druga bohaterka (której imię wypowiadają tylko raz, a ja...
2024-05-11
Już zmierzamy do finału, ale tom ten jest taki-jakiś nijaki.
Już wiemy, kim jest Facet z gitarą i wiemy, jaką potężną postacią jest. Ale nie kupuję jego 'walki' z tym szajbusem od torów. Bo ej, to nie jest normalny gość, a nawet taki normals może cię zastrzelić. A tu? A tu... no.
I pojawia się tajemnicza kobieta. Myślałam, że nie żyje, bo dlaczego wcześniej nie interweniowała, czemu siedziała na jakimś zadupiu i właściwie na co ona czekała? Bo nawet gdyby jej się udało, to chyba nie miała planu, by zapobiec 'Inwazji kosmitów'. Teraz tylko liczę na ciepłe spotkanie z resztą ferajny, bo gdyby jej się zginęło, to bym się zawiodła.
A Kanna nadal zgrywa bohaterkę. Czy - męczennicę (co toto się jej nie udaje, bo wszystko sama robić chce).
Już zmierzamy do finału, ale tom ten jest taki-jakiś nijaki.
Już wiemy, kim jest Facet z gitarą i wiemy, jaką potężną postacią jest. Ale nie kupuję jego 'walki' z tym szajbusem od torów. Bo ej, to nie jest normalny gość, a nawet taki normals może cię zastrzelić. A tu? A tu... no.
I pojawia się tajemnicza kobieta. Myślałam, że nie żyje, bo dlaczego wcześniej nie...
2024-05-05
Taki przerywnik romansowy podczas szukania pracy. Trochę rozkraczyło się między walką o związek, a zaciekłością w szukaniu zatrudnienia.
Taki przerywnik romansowy podczas szukania pracy. Trochę rozkraczyło się między walką o związek, a zaciekłością w szukaniu zatrudnienia.
Pokaż mimo to2024-04-21
I fabularna nitka dobiegła końca. Och, co to był za finał, tyle się działo na tak niewielu kartkach! Ale, od początku.
Spora część tomu jest poświęcona przeszłości - zarówno Shen Qingqiu jak i Luo Binche (a właściwie to jego rodzicom). I ja już podejrzewałam, że Shen miał zjebane dzieciństwo, ale nie wiedziałam, co doprowadziło go do momentu, kiedy zaczął zazdrościć ośmiolatkowi kultywacji. I fajnie to wytłumaczyła autorka i teraz te wszystkie poprzednie zdarzenia miały sens. Sens miał też nijaki poziom walki Qingqiu. A co do rodziców Luo, to jest wersja od TianlangJuna, od starego zgreda z Monastyru i żadna z nich nie wydaje mi się na prawdziwą, w każdej coś brakuje, a właściwie brakuje samej historii od Su Xiyan. No bo skoro tak bardzo nie chciała mieć dziecka, to po co je urodziła? Chyba jednak coś było na rzeczy, ale Stare Staruchy nie dopuszczały do siebie tą myślę. Tyle w tym temacie.
W innym - Shen i Binhe zaczęli ze sobą rozmawiać! Jeee, lepiej późno, niż wcale. Choć było to do przewidzenia, wszak zbliżali się do końca, i książki i świata. I Ich rozmowa z zajeździe i ta rozmowa na koniec... Chyba poszli po rozum do głowy. W ogóle zrobili się tacy, tacy 'ciągnący do siebie', takie przylepki dwie. Oczywiście z pewnymi wyjątkami fabularnymi.
I ja bym w życiu nie przypomniała sobie, albo nie wpadła na to, że winnym całej tej kołomyi jest Xin Mo. No, no, mroczny miecz, demoniczny, ale to przecież tylko miecz, w którym chyba siedzi Starszy Mo? Nadal do końca nie wiem, jak to z tym Starszym jest. Co za problem go zniszczyć czy wyrzucić, zakopcie go w ziemi i niech kwiatki wyda. Niemniej gdyby tak zrobili, to nie miałabym pod koniec sceny rodem z dual cultivation (niech ktoś mi powie, jak brzmi polska wersja tych słów). Także... tak, nie rozwalamy miecza, dajemy mu istnieć.
No i się skończyło. Tom czwarty, ostatni w serii, jest zbiorem opowiadań. Ciekawi mnie, czy są to teksty sprzed, czy w tracie czy po fabule. Miło by było trochę tego i tego, trochę poczytać o rodzicach młokosa, może o tym narwańcu Liu Qingge albo o tym, co się stało z demonami. Bo niby światy się ze sobą łączyły, ale końcówka prawie nic mi nie mówi, co w tej kwestii się stało. Ale - fajne to było. Przyjemne do czytania, do chichrania i pąsowienia. Idę czytać opowiadanka.
I fabularna nitka dobiegła końca. Och, co to był za finał, tyle się działo na tak niewielu kartkach! Ale, od początku.
Spora część tomu jest poświęcona przeszłości - zarówno Shen Qingqiu jak i Luo Binche (a właściwie to jego rodzicom). I ja już podejrzewałam, że Shen miał zjebane dzieciństwo, ale nie wiedziałam, co doprowadziło go do momentu, kiedy zaczął zazdrościć...
2024-04-21
Koniec wątków cyrkowców. Nawciskane filozofii o arogancji i ambicji. Poznajemy kolejnego żniwiarza, pewnie tylko na krótki czas, tak samo jak zakręconą na punkcie cycuszków Meilin panią krawcową. Za to początek pokazuje, po co Ciel trzymał tych darmozjadów, służbę znaczy się.
Koniec wątków cyrkowców. Nawciskane filozofii o arogancji i ambicji. Poznajemy kolejnego żniwiarza, pewnie tylko na krótki czas, tak samo jak zakręconą na punkcie cycuszków Meilin panią krawcową. Za to początek pokazuje, po co Ciel trzymał tych darmozjadów, służbę znaczy się.
Pokaż mimo to2024-04-21
No wiec Suzume jest przed czterdziestką i robi sobie listę życzeń na ten rok. Jako że jest to człowiek sam, a właściwie samotny, na liście pojawia się coś takiego jak 'spędzę następne urodziny z chłopakiem'. I wiecie co? Tak, tak, macie rację. Znajduje sobie chłopaka.
Historia jest naiwna, ale nie dlatego, bo lista i nowa miłość i miło spędzony czas. Jest naiwna, bo BOHATER jest o dupę rozbić. Trzydziestodziewięcioletni facet, a zachowanie ma jak nastoletnia maiden, która pąsowieje jak powiedz przy niej słowo 'penis'. I co to za podomka? Co to za rozmowa z zabawkami? Co toto tooo? Żeby było fajniej facet jest szefem swojego kochanka i nieee, nikomu to nie przeszkadza (bo niby nikt o tym nie wie, choć wie), nie ma problemów, co z tego, że razem pracują...
Jest jeszcze wciśnięty wątek poprzednich związków, ale potraktowano go po macoszemu. Jest też, musowo, scena z zaprzeczeniem w związku i też nic nie wnosi.
Cóż, człowiek przeczytał i zmarnował czas.
No wiec Suzume jest przed czterdziestką i robi sobie listę życzeń na ten rok. Jako że jest to człowiek sam, a właściwie samotny, na liście pojawia się coś takiego jak 'spędzę następne urodziny z chłopakiem'. I wiecie co? Tak, tak, macie rację. Znajduje sobie chłopaka.
Historia jest naiwna, ale nie dlatego, bo lista i nowa miłość i miło spędzony czas. Jest naiwna, bo...
2024-04-13
Fabuła prosta - chłop chce cycka. I dla cycka zrobi wiele.
Fabuła prosta - chłop chce cycka. I dla cycka zrobi wiele.
Pokaż mimo to2024-04-13
Ta kobyła jest za długa! Patrząc na ilość wydarzeń, wartość wydarzeń do fabuły i opisy-opowiadania Kinacha, to jest to nieproporcjonalne. Gdyby tak wsiąść i odrzucić ze 100-150 stron, ścisnąć fabułę, wywalić pierdolenia o polityce, które nie mają przełożenia na fabułę, no, to wtedy czytałoby się przyjemnie, a tak to tylko dobrze.
I chociaż to jest tom pierwszy zapowiedzianej serii, to nieszczególnie interesuje mnie, co się stanie w kolejnej książce. Wina zakończenia - było takie miałkie, takie 'noo, to pa, widzimy się w 2 tomie'. Ani bez zamknięcia wątku, ani bez haczyka na ciąg dalszy.
Ta kobyła jest za długa! Patrząc na ilość wydarzeń, wartość wydarzeń do fabuły i opisy-opowiadania Kinacha, to jest to nieproporcjonalne. Gdyby tak wsiąść i odrzucić ze 100-150 stron, ścisnąć fabułę, wywalić pierdolenia o polityce, które nie mają przełożenia na fabułę, no, to wtedy czytałoby się przyjemnie, a tak to tylko dobrze.
I chociaż to jest tom pierwszy...
2024-04-10
Ohoho, zapowiada się nie lada bójka! Kto by się spodziewał, że Budda postanowi trochę namieszać, no, ja się spodziewałam, bo Jezusa ni Allaha nie będzie raczej, więc jedyna bezpieczna opcja sprzyjająca ludzkości — to on :)
Tego Zero-Zero wcale nie znam, a jego krótka geneza wygląda na dość wymuszoną. Trochę szkoda, można byłoby bardziej postać rozwinąć.
Ohoho, zapowiada się nie lada bójka! Kto by się spodziewał, że Budda postanowi trochę namieszać, no, ja się spodziewałam, bo Jezusa ni Allaha nie będzie raczej, więc jedyna bezpieczna opcja sprzyjająca ludzkości — to on :)
Tego Zero-Zero wcale nie znam, a jego krótka geneza wygląda na dość wymuszoną. Trochę szkoda, można byłoby bardziej postać rozwinąć.
2024-04-04
Obleśny stary dziad i obleśny młody kamerdyner. Tylko te dwie scenki zapamiętałam i mi się nie spodobał tomik.
Obleśny stary dziad i obleśny młody kamerdyner. Tylko te dwie scenki zapamiętałam i mi się nie spodobał tomik.
Pokaż mimo to2024-04-02
Ciel i Sebuś zatrudniają się w cyrku, by rozwikłać zagadkę zniknięcia dzieci... Nudaaa! Przegadany i bezfabularny tom, gdzie jednym ze śmieszków miał być test Ciela (nie śmiałam się, był żenujący). Oby w kolejnym tomie się wszystko wyjaśniło.
Ciel i Sebuś zatrudniają się w cyrku, by rozwikłać zagadkę zniknięcia dzieci... Nudaaa! Przegadany i bezfabularny tom, gdzie jednym ze śmieszków miał być test Ciela (nie śmiałam się, był żenujący). Oby w kolejnym tomie się wszystko wyjaśniło.
Pokaż mimo to2024-04-03
Pod koniec już się nie dało, już kartkowałam i przelatywałam tekst wzrokiem. Nie, to nie jest zła książka, ale nie jest też dobra. Mocny średniak.
Plusem jest system magii, który opiera się na żywiole + mocy i nie trafi się mi tu koksu, który zasadę łamie. No, może ta czarna magia, ale wciąż jest to tajemnicze czary-mary i nie wiem, coś więcej może w kolejnym tomie? Dalej mówiąc - eliksiry i ziółka. Jeszcze nie trafiła mi się książka, a której te dwie rzeczy zajęłyby aż tyyyle miejsca. Iii jest glosariusz, ubogi, ale jest. I mapka i kilka rysunków, fajno.
Średniakiem jest fabuła - jest se jakiś miecz, co toto kiedyś dzierżyła Pani Wielka, a teraz szuka kolejnego właściciela. I nie, pojawia się on chyba jako popychadło fabularne, bo wiele nie wnosi. Jest zaraza, którą Iv złapała, ale żeby odgadnąć co to, musiałam przeczytać pół książki. Połowa książki! Są też jakieś tunele, plugawe stwory, polityka i tak dalej i tak dalej, ale wszystko to średnio.
A na minus zostawiam bohaterów. Iv, z którą dzielę pół imienia, jest młodą, panosząca się w cudzym domu Zielarką, która chyba nie zdaje sobie sprawy, jak irytującym dziewczęciem jest, kiedy pomiata i rozstawia po kątach właściciela domu. To, że nikt jej za samopańskość nie utłukł to szok. Więcej ogłady.
Namir zaś wkurza mnie tym swoim 'jestem potworem, buuu, bój się!' i taką bierną postawą wobec świata. I po co on ją przyjął, bo co, bo kolega poprosił? Wpierw nie chciał to co, to teraz mu się znudziło czy to, co sugerował Wall jest prawdą?
Wisienką jest Wallace, który nie zauważył, że Iv zakopała go głęboko w friendzonie i chłopak działa tak, jak pies ogrodnika. I w ogóle, co on myśli, że ludziom tylko seks na myśli? To jest taki paniczyk, który nadaje się chyba tylko do tego, by przypisywać sobie Iv na własność. I rzucić kilka uwag na temat niecnych uczynków.
Skończyłam to dzieło i chcę za to medal. A autorce życzę, żeby tom drugi udał się bardziej. Selfpublishing jest niemałym szarpnięciem na kasę, ale przez to nie mamy okazji poddać dzieła pod edytorską rękę. I zostają nam wtedy takie strzępkowe komentarze, jak ten mój. Szybsza fabuła, mniej leciwe rozmowy, opuśćmy opisy miejsc, w którym nie zagrzejemy miejsca i wszystko pójdzie cacy ;-)
Pod koniec już się nie dało, już kartkowałam i przelatywałam tekst wzrokiem. Nie, to nie jest zła książka, ale nie jest też dobra. Mocny średniak.
Plusem jest system magii, który opiera się na żywiole + mocy i nie trafi się mi tu koksu, który zasadę łamie. No, może ta czarna magia, ale wciąż jest to tajemnicze czary-mary i nie wiem, coś więcej może w kolejnym tomie? Dalej...
Pani Niedotykalsna już przekonała się do kotków i wszystko byłoby cacy, ale są kotki, które nie lubią udomowione kotki. Jej, kotkiii.
Pani Niedotykalsna już przekonała się do kotków i wszystko byłoby cacy, ale są kotki, które nie lubią udomowione kotki. Jej, kotkiii.
Pokaż mimo to