-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
-
ArtykułyTargi Książki i Mediów VIVELO już 16–19 maja w Warszawie. Jakie atrakcje czekają na odwiedzających?LubimyCzytać1
-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant8
Biblioteczka
2019-11-07
2019-12-15
Głównymi bohaterami jest angielska rodzina. Poznajemy Naomi i Charliego w momencie, kiedy starają się o rodzeństwo dla swojej dwuletniej córeczki Prue. Jednak para ma problemy z poczęciem drugiego potomka, a dodatkowo Naomi czuje się coraz bardziej zawiedziona mężem i ich relacją.
Zniechęcona i rozczarowana kobieta coraz częściej się irytuje i szuka rzeczy, które odwróciłyby jej uwagę od męża. I tutaj pojawia się przystojny Sean, ojciec jednego z chłopców nieuczęszczających do tego samego żłobka co Prue. Naomi od razu zapałała fascynacją do mężczyzny i zapragnęła do poznać bliżej. Poznali się na tyle blisko, że wylądowali razem w gorącym uścisku pod prysznicem, a zaraz potem okazało się, że Naomi zaszła w ciąże.
I w tym momencie zaczyna się największy problem kobiety, bowiem w jej domu zaczynają się dziać dziwne i niewyjaśnione rzeczy, do tego nie wie czyje dziecko nosi pod sercem, a jakby tego było mało Sean okazuje się być kumplem jej męża.
Minęło sporo czasu nim Naomi zorientowała się, że Sean ma taką samą obsesję na jej punkcie, jak ona na niego z początku ich znajomości.
Ja mam mieszane uczucia po tej lekturze. Moim zdaniem książka jest mocno przegadana, a akurat tego nie lubię. Autor w głównej mierze skupił się na tym, aby pokazać co dzieje się w głowie głównej bohaterki. Naomi doznała wielu emocji przez całą długość książki i jest osobą, która lubi wszystko analizować. Czytelnik ani na moment nie miał okazji wyjść z jej głowy. Czytając tę książkę momentami aż byłam zmęczona jej ciągłym myśleniem i po prosu chciałam, aby akcja wreszcie ruszyła do przodu.
Jeśli mowa o akcji, to uprzedzam, że nie jest ona szybka i wartka. Ba! Początkowe rozdziały wloką się jak ślimak. Miałam wrażenie, że bohaterowie kręcą się kółko - odwożą dziecko do żłóbka, wracając, zajmują się córką, rozmawiają o ciąży, dziecku i remoncie domu. Żadnych konkretów, żadnych zwrotów akcji. Kompletnie nic, tylko ciągłe rozważania głównej bohaterki. I właśnie dlatego ciężko się czyta tę książką (przynajmniej mi).
Dopiero przekraczając połowę zaczyna akcja zaczyna się powoli rozkręcać. Jednak nie spodziewajcie się fajerwerków. Zakończenie też jest takie bez wow. Jakby autor nie miał pomysłu jak to zakończyć, więc wybrał najprostszy i najbanalniejszy sposób, a potem na kilku stronach zaprezentował zeznania bohaterów i tyle. Myślę, że można było to jakoś lepiej zorganizować, bo sama intryga była całkiem niezła.
To co fajne jest w tej książce to pokazanie jak jeden nieprzemyślany czyn może wpłynąć na całe nasze późniejsze życie. Człowiek musi się wtedy zmierzyć z ogromnymi konsekwencjami, ale także z poczuciem winy, które czasami jest gorsze od niejednej kary. I trzeba z tym żyć, bo czasu nie da się cofnąć, a tak jak wspomniałam, niektórych rzeczy nie da się naprawić i będą się one za nami ciągnęły i przypominały przez całe życie o błędach popełnionych w przeszłości. Niestety tak to już jest...
Moim zdaniem Naomi i Charlie mieli wielkie szczęście jak na to co zrobili. Zarówno on jak i ona uniknęli konsekwencji, co nie oznacza, że mogą spać spokojnie, bo obydwie doskonale wiedzą, że wyrządzili krzywdę innym osobom. Ja na ich miejscu nie potrafiłabym się z tym pogodzić.
Czy warto sięgnąć po tę książkę? Myślę, że tak, jednak nie jest to lektura dla wszystkich. Z pewnością część czytelników będzie zadowolona psychologicznym aspektem tego thrillera, jednak część, która szuka akcji, dreszczyku emocji i nagłych zwrotów akcji będzie mocno zawiedziona. Także zależnie od tego czego szukacie, sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy chcecie przeczytać "I żyli długo i szczęśliwie".
https://na--regale.blogspot.com/
Głównymi bohaterami jest angielska rodzina. Poznajemy Naomi i Charliego w momencie, kiedy starają się o rodzeństwo dla swojej dwuletniej córeczki Prue. Jednak para ma problemy z poczęciem drugiego potomka, a dodatkowo Naomi czuje się coraz bardziej zawiedziona mężem i ich relacją.
Zniechęcona i rozczarowana kobieta coraz częściej się irytuje i szuka rzeczy, które...
2019-12-26
"Zaufasz mi" to kontynuacja losów policyjnej pani psycholog Ady Czarneckiej oraz podkomisarza Krystiana Wilka. Po trudnej i dramatycznej w skutkach sprawie z pierwszego tomu Ada ucieka do rodzinnego domu, aby trochę odpocząć od pracy i zapomnieć o tym co się wydarzyło. Kobieta nawet po długiej, kilkumiesięcznej przerwie dalej ma koszmary i napady lękowe, które nie pozwalają jej normalnie funkcjonować. Nie wyobraża sobie powrotu na komendę i pracy.
Bodźcem, który zmobilizował ją do powrotu była informacja o zatrudnieniu na zastępstwo innego psychologa, który swoim doświadczeniem i sposobem pracy znacznie przewyższał Adriannę. Zarówno ona, jak i Krystian Wilk, nie mogli pozwolić na to, aby ostatecznie Ada została zwolniona, dlatego podkomisarz ściąga ją do pracy.
Ada od razu została przydzielona do toczącej się sprawy. W Szczecinie odnotowano znaczny wzrost samobójstw. Krystian i Ada od razu zaczęli przypuszczać, że nie jest to przypadek i próbują znaleźć coś co łączy wszystkie ofiary.
Po raz kolejny autorka zafundowała nam bardzo ciekawą sprawę, która nie jest taka oczywista jakby mogło się wydawać. Za samobójstwami stoi skomplikowana historia, bardzo trudna do rozszyfrowania. Adrianna za punkt honoru stawia sobie rozwiązanie tej zagadki, pomimo tego, że sama boryka się z wahaniami emocjonalnymi spowodowanymi zbliżającym się rozwodem oraz rozprawą, która ma zakończyć sprawę z pierwszego tomu.
We wszystkim stara się pomóc jej Krystian. Podkomisarz pomimo uczuć, które żywi do Adrianny pozostaje jej przyjacielem. Stara się ją uspokajać w trudnych napadach lękowych. Ich relacja się zacieśnia i naprawdę nie mogę się już doczekać, kiedy zostaną pełnoprawną parą. Ale na to muszę poczekać (mam nadzieję) do kolejnego tomu.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, jest naprawdę wciągająca, bo akcja toczy się naprawdę dynamicznie. Porównując dwa tomy przyznam, że pierwszy podobał m się odrobinę bardziej, ale nie zmienia to faktu, że jestem fanką tej serii Polubiłam bohaterów - zwłaszcza Krystiana Wilka, który już w pierwszej części skradł moje serce (pomimo tego, że jego zachowanie i sposób bycia woła o pomstę do nieba).
"Zaufasz mi" to taki romantyczny kryminał - bardzo fajna pozycja na zimowe wieczory. Dostarczy Wam wielu wrażeń, interesującą intrygę, romantyczne uniesienia i zakończenie, które wyprowadzi Was z równowagi. Ja już zacieram ręce na kolejny tom. Mam ogromną nadzieję, że ukarze się szybko, bo życie w takiej niewiedzy i nieświadomości aż boli! :)
Gorąco Wam polecam tę serię. Są to jedne z fajniejszych książek polskiego pochodzenia, które czytałam w ostatnim czasie.
https://na--regale.blogspot.com/
"Zaufasz mi" to kontynuacja losów policyjnej pani psycholog Ady Czarneckiej oraz podkomisarza Krystiana Wilka. Po trudnej i dramatycznej w skutkach sprawie z pierwszego tomu Ada ucieka do rodzinnego domu, aby trochę odpocząć od pracy i zapomnieć o tym co się wydarzyło. Kobieta nawet po długiej, kilkumiesięcznej przerwie dalej ma koszmary i napady lękowe, które nie pozwalają...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-15
"Będziesz moja" to kryminał z małą dozą romansu. Jest to pierwsza część serii kryminalnej, więc domyślam się, że w kolejnych tomach wątek miłosny będzie się rozwijał, jednak miała nadzieję, że już teraz autorka dostarczy nam wielu romantycznych uniesień. Jako nieuleczalna romantyczka bardzo na to liczyłam, ale pani Diana stopniowo buduje uczucie między głównymi bohaterami.
A są nimi rudowłosa pani psycholog Adrianna Czarnecka oraz podkomisarz Krystian Wilk. Obydwoje pracują w szczecińskiej komendzie i wspólnie zostają przydzieleni do pracy przy sprawie sprzed dziesięciu lat. Jednak po kilku tygodniach ich wszystkie myśli i siły skierowane zostają na bieżącą, bardzo pilną i trudną sprawę. W Szczecina zaczyna grasować seryjny morderca, który na swoje ofiary wybiera młode, rudowłose dziewczyny. Cały zespół policyjny, w którego skład wchodzą Adrianna oraz Krystian, musi jak najszybciej znaleźć mordercę, aby ocalić życie rudowłosych kobiet, do których zalicza się także policyjna pani psycholog.
To co bardzo podobało mi się w tej książce to dynamiczna akcja toczących się śledztw. Były prowadzone dwa niemalże w tym samym czasie, więc czytelnik na bieżąco otrzymywał informacje o postępach w akcji. Obydwie sprawy były bardzo fajnie wymyślone, zaskakiwały i naprawdę trzymały w napięciu. Dla mnie zakończenie było totalnym zaskoczeniem i w ogóle nie spodziewałam się, że tak to właśnie może się skończyć.
Na wielki plus zaliczam także głównych bohaterów. Krystian Wilk od początku wzbudził moją sympatię, mimo iż jest bezczelnym kobieciarzem i bardzo pewnym siebie, nie znoszącym sprzeciwu facetem. Na ogól takie typy nie wzbudzają mojego zaufania, jednak coś kazało mi myśleć, że podkomisarz Wilk to w głębi duszy dobry człowiek, mężczyzna, przy którym kobieta czuje się bezpiecznie. Pomimo tego, że na wiele wad, to da się go lubić.
Podobała mi się także Adrianna. Jej postać jest bardzo realistyczna. To twarda babka, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, potrafi postawić na swoim, mimo iż często wątpi w siebie i swoje możliwości. Trzeba ją zachęcać do działania, podbudowywać jej morale. Trudno jest jej podejmować ważne życiowe decyzje, ma dużo wątpliwości i za wszelką cenę stara się sprostać wymaganiom społeczeństwa. Jednak kiedy już coś postanowi - realizuje swoje założenia i na ogół dobrze na tym wychodzi.
"Będziesz moja" to, jak to nazywam, romantyczny kryminał. Takie połączenie zadowoli fanów obydwóch gatunków literackich, choć tak jak wspomniałam na początku, romansu póki co było niewiele. Jednak główni bohaterowie mają się ku sobie i jestem pewna, że w kolejnych częściach ich relacja ewoluuje.
Książkę czyta się szybo, jest napisana bardzo fajnym i prostym językiem, wiec każdemu powinna przypaść do gustu. Sprawy prowadzone w tej książce są kompletnie różne, zaskakujące i wzbudzają w czytelniku niemałą ciekawość.
Ja jestem bardzo zadowolona z tej lektury i z przyjemnością sięgnę po część drugą.
I jak na debiutantkę, to pani Diana wykonała super robotę! Oby więcej takich debiutów!
https://na--regale.blogspot.com/
"Będziesz moja" to kryminał z małą dozą romansu. Jest to pierwsza część serii kryminalnej, więc domyślam się, że w kolejnych tomach wątek miłosny będzie się rozwijał, jednak miała nadzieję, że już teraz autorka dostarczy nam wielu romantycznych uniesień. Jako nieuleczalna romantyczka bardzo na to liczyłam, ale pani Diana stopniowo buduje uczucie między głównymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-17
Główną bohaterką tej książki jest młoda dziewczyna o imieniu Jess, która decyduje się wziąć udział w niecodziennym badaniu prowadzonym przez znaną i cenioną doktor Shields. Jessica musi szczerze odpowiadać na bardzo osobiste i krępujące pytania dotyczące tego, jak zachowałaby się w danej sytuacji, co sądzi o zemście czy zdradzie. Dziewczyna nie ma pojęcia do czego posłużą jej odpowiedzi, co doktor Shields zrobi z jej wypowiedziami, czy użyje ich w jakieś swojej pracy czy innym programie. Z czasem terapeutka proponuje Jess bliższą współpracę przez co dziewczynie stawiane są różne zadania związane z relacjami międzyludzkimi.
Z czasem Jessica przestaje ufać pani doktor, bo nie wie już co jest prawdziwym życiem, a co sytuacją wykreowaną przez terapeutkę. Szybko orientuje się, że "niektóre obsesje bywają zabójcze".
- Czy mogłabyś skłamać i nie mieć wyrzutów sumienia?
- Czy ofiary mają prawo wziąć odwet?
- Czy zraniłaś osobę, na której ci zależy?
Na te i inne pytania musi opowiedzieć Jess. Przyznaje, że kiedy czytałam tę książkę, to równocześnie z główną bohaterką odpowiadałam sobie na te pytania. Nie były one łatwe i czasami trzeba było wejrzeć naprawdę głęboko w najciemniejsze zakamarki duszy, aby zdobyć się na szczerość. I podziwiam Jessicę, że zdecydowała się ujawnić swoje słabości i prawdziwe "ja" zupełnie obcej osobie. Nie przysporzyło jej to wielkich korzyści (poza materialnymi). Natomiast wpakowała się w naprawdę trudną i niebezpieczną sytuację.
Postać doktor Shields od początku nie wzbudza zaufania. Pomimo tego, że jest wytworną i elegancką kobietą, to w jej sposobie bycia jest coś takiego, co jednocześnie zachwyca, ale również budzi respekt i trwogę. Jest zimna, elokwentna, władcza... Ma w sobie magnes, który przyciąga ludzi i coś czym wzbudza u ludzi strach przez zawiedzeniem jej. Dlatego każdy kto ma z nią do czynienia chce sprostać jej wymaganiom.
Tak też zachowywała się Jess. Wpadła w pułapkę, z której ciężko było się wydostać. Mimo licznych prób, doktor Shields nie pozwoliła dziewczynie o sobie zapomnieć. Terapeutka potrafiła wykorzystać przeciwko Jessice całą wiedzę, którą zyskała podczas badania.
Przyznam, że doktor Shields jest bohaterką, której nie da się zapomnieć. Tak jak wspomniałam ma w sobie magnes, który zauroczył również mnie, dlatego rozdziały pisane z jej perspektywy są moimi ulubionymi. Jest to kobieta niebezpieczna, co dało się poznać po zadaniach, które przygotowała dla Jess.
"Anonimowa dziewczyna" to naprawdę dobrze wymyślony i napisany thriller psychologiczny. Z każdym rozdziałem czytelnik coraz bardziej wkręca się w chorą grę terapeutki. Książkę czyta się z zapartym tchem, bo ma się świadomość, że badanie, któremu poddała się Jessica miało czemuś służyć. Tylko czemu? Co doktor Shields zrobi ze zdobytą wiedzą?
Pierwsza część książki bardzo mnie zaciekawiła. Badanie, trudne pytania, szczere odpowiedzi... Już wtedy nasuwały mi się pytania: "po co to wszystko?". Później napięcie nieco opadło, ale nie oznacza to, że było nudno. Z tyłu głowy ciągle pojawiały mi się pytania bez odpowiedzi, dlatego też nie mogłam oderwać się od tej książki. Jak najszybciej chciałam dowiedzieć się o co w tym chodzi i jaki związek mają bohaterowie, którzy w trakcie zaczęli się pojawiać. Ani przez chwilę nie było nudno.
Pomimo tego, że po jakimś czasie zaczęłam się domyślać o co chodzi, to jednak zgłębienie psychiki doktor Shields sprawiło, że do końca książki czułam w sobie ekscytację i ciekawość.
Dawno nie miałam w rękach tak dobrego thrillera psychologicznego. Jeśli lubicie takie książki, to zdecydowanie powinniście po nią sięgnąć. Znajdziecie w niej pokręconych bohaterów, fabułę, która wzbudzi w Was ciekawość i bardzo interesującą intrygę. Polecam gorąco!
https://na--regale.blogspot.com/
Główną bohaterką tej książki jest młoda dziewczyna o imieniu Jess, która decyduje się wziąć udział w niecodziennym badaniu prowadzonym przez znaną i cenioną doktor Shields. Jessica musi szczerze odpowiadać na bardzo osobiste i krępujące pytania dotyczące tego, jak zachowałaby się w danej sytuacji, co sądzi o zemście czy zdradzie. Dziewczyna nie ma pojęcia do czego posłużą...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-06
W moje ręce wpadła ostatnio książka "Tysiąc obsesji" autorstwa polskiego duetu Gabrieli Gargaś i Marcela Woźniaka. I niestety z przykrością muszę stwierdzić, że nie była to dobra lektura.
"Tysiąc obsesji" to powieść romantyczna opowiadająca o dwójce dojrzałych ludzi. Anika jest sekretarką, planującą swój ślub z wieloletnim partnerem Kacprem. Para wychowuje wspólnie syna z poprzedniego związku kobiety - Kubę. Jest to typowa szczęśliwa rodzinka, która ma swoje wzloty i upadki, jednak dzięki swojej miłości potrafią wyjść z każdej opresji.
Spokój tej rodziny zaczyna zakłócać przystojny Robert. Robert i Anika poznają się przypadkiem podczas wyjazdu służbowego w Toruniu. Po zaskakującym spotkaniu rozchodzą się w swoje strony, jednak ten krótki moment zaważa na całej ich przyszłości.
Robert jest byłym piłkarzem, który szuka swojej drogi w życiu. Dalej mieszka w okazałej willi z żoną, z którą jest w separacji i z siedemnastoletnim synem, z którym nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Po kilku zawodowych niepowodzeniach postanawia nawiązać współpracę z rosyjskim przedsiębiorcą zakładając firmę bukmacherską. Wówczas Robert nie miał jeszcze pojęcia, jak niebezpieczna może być ta współpraca i jak wiele przez nią będzie mógł stracić.
Anika i Robert spotykają się ponownie w Warszawie i od tamtej pory nie mogą przestać o sobie myśleć.
Powiem Wam tak - tytuł książki i jej opis wskazywały na gorącą i namiętną historię. Miałam nadzieję, że spotkam się z romansem, który poruszy moje serce i sprawi, że niejednokrotnie będę miała gęsią skórkę. Nie jestem wielką znawczynią tego gatunku literackiego i naprawdę jeśli chodzi o romanse to nie mam wygórowanych oczekiwań. Jednak to co zadziało się w "Tysiąc obsesji" przerosło nawet mnie.
Wątek kryminalny jest nawet okay. Wiecie... rosyjski mafiozo, przekręty, pościgi. Pomysł był w porządku, wykonanie nieco gorsze, ale nie będę się już czepiać. Było kilka niedoróbek i niedociągnięć w fabule, ale nie były tak znaczące, aby nie zrozumieć co autorzy mieli na myśli.
Ale to co przerosło mnie najbardziej to główna bohaterka. Anika wykreowana została na silną i niezależną kobietę, która wie czego chce. I naprawdę rozumiem, że miłość nawet najtwardszym może zawrócić w głowie. Ale tego, że trzydziestopięcioletnia kobieta zaczyna zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, tego nigdy nie zrozumiem. Pomijam fakt, że myśli jedno, robi drugie. Zwalę to na tę nieszczęsną miłość. Jednak w sytuacji, kiedy twój partner zadaje ci ból i mówi bardzo nieprzyjemne rzeczy to a) milczysz i dajesz się poniżać, bo jestem szarą myszką, bojącą się odezwać i przepraszającą, że żyje - wiemy już, że Anika taka nie była; b) walczysz z nim, próbując się wyrwać z silnego uścisku, bluzgasz, a jeśli masz możliwość okładasz go pięściami i policzkujesz. A co robi Anika: "Kacperku, to boli! Kacperku, puść mnie!" "Kacperku, Kacperku, Kacperku..." Serio???
Albo w sytuacji, kiedy twój kochanek cię olewa i mówi, że dla twojego bezpieczeństwa musicie zerwać kontrakt wołasz: "Robercie Keplerze, nienawidzę cię!", "Zniszczyłeś mi życie, Robercie Keplerze!", "Robercie Keplerze, nie chce cię znać!".
Ja nie byłam w stanie tego znieść :(
Nie polecę Wam tej książki, oszczędzę Wam rozczarowań. Nie dość, że akcja idzie bardzo powoli, pierwsze zbliżenie głównych bohaterów, na które tak naprawdę się czeka, było chyba po przeczytaniu stu stron, to jeszcze nie sprostało ono moim oczekiwaniom. Główna bohaterka woła o pomstę do nieba, Robert jest czterdziestolatkiem o zapędach nastolatka... Eh, no szkoda gadać.
Jak nie musicie - nie czytajcie.
W moje ręce wpadła ostatnio książka "Tysiąc obsesji" autorstwa polskiego duetu Gabrieli Gargaś i Marcela Woźniaka. I niestety z przykrością muszę stwierdzić, że nie była to dobra lektura.
"Tysiąc obsesji" to powieść romantyczna opowiadająca o dwójce dojrzałych ludzi. Anika jest sekretarką, planującą swój ślub z wieloletnim partnerem Kacprem. Para wychowuje wspólnie syna...
2019-09-26
"Kasztanowy ludzik" to bardzo dobry thriller. Akcja dzieje się w Kopenhadze, co moim zdaniem od początku oddaje klimat tej książki. W duńskiej stolicy dochodzi do serii makabrycznych morderstw. Seryjny zabójca ma jakiś plan, nikomu nieznany system wybierania kolejnych ofiar. Wszystkie zabójstwa łączy jedna rzecz - na miejscu zbrodni śledczy zawsze znajdują kasztanowego ludzika. A co jeszcze ciekawsze, odnajdują na nim odciski palców zaginionej przed rokiem kilkuletniej córki pani minister. Do sprawy przydzieleni zostają detektyw Naia Thulin oraz jej nowy partner Mark Hess. Policjanci walczą z czasem, bowiem morderca działa szybko i każdy kolejny dzień to ryzyko. Wkraczają do akcji, aby dowiedzieć się kto jest Kasztanowym Ludzikiem i co naprawdę stało się z dzieckiem pani minister.
Od początku byłam mocno zaangażowana w tę historię. Nie od dziś wiadomo, że lubię dobre thrillery. Ten pochłonął mnie całkowicie i dostarczył mnóstwo emocji powodując dreszcze i niekiedy odrazę. Autor bardzo dokładnie przedstawił swoim czytelnikom opisy morderstw, więc bardzo łatwo było sobie wszystko wyobrazić. A jak ktoś ma tak bujną wyobraźnię jak ja, to dreszcze są jak najbardziej uzasadnione. I takie thrillery właśnie lubię, bo czuję jakbym była częścią całego śledztwa, a nie tylko przypadkowym gapiem.
Autor dawał bardzo mało wskazówek czytelnikom co do samego sprawcy, ja bardzo długo nie miałam pojęcia, kto może stać za falą morderstw. Potem, kiedy sytuacja zaczynała się klarować miałam swoje podejrzenia, jednak w żadnym wypadku nie domyśliłabym się zakończenia. I to moim zdaniem określa czy książka tego gatunku jest dobra czy nie. Bo co to a frajda czytać thriller, kiedy już od połowy historii wiemy, kto stoi za wszystkimi zbrodniami. W "Kasztanowym ludziku" akcja toczy się różnie. Czasami pędzi jak szalona i kolejne strony się po prostu pochłania, a czasami zwalnia. Autor bardzo skupia się na opisach otoczenia, charakterystykach itd., jednak tutaj jest to na plus, ponieważ wszystko jest bardzo realistyczne i dobrze się to czyta.
I pomimo tego, że główni bohaterowie przedstawieni są nieco stereotypowo tzn. obydwoje z problemami osobistymi, nie pałający do siebie sympatią, to ja ich bardzo polubiłam. Zwłaszcza Hessa, który jest bezkompromisowy, ma odwagę podejmować trudne i ryzykowne decyzje, wierzy w swoje przeczucia i wnikliwie dąży do wyjaśnienia sprawy, nie bacząc na przeciwności i brak poparcia szefostwa.
Wątek poboczny, który mimo wszystko zajmuje sporą część rozważań autora, to szeroko pojęta opieka socjalna. Sveinstrup obrazuje jak wiele trzeba zmienić, aby pomagać tym najsłabszym i bezbronnym. Wytyka błędy i zaniedbania, które mają bardzo duży wpływ na życie ludzi, którzy z takiej opieki korzystają. Moim zdaniem ignorancja służb jest głównym czynnikiem, który zmusił mordercę do wymierzenia "sprawiedliwości" własnymi rękoma.
"Kasztanowy ludzik" to książka, która Was zahipnotyzuje. Obiecuję, że nie będzie mogli się od niej oderwać. Wszystko tutaj ze sobą współgra - miejsce akcji, sam pomysł na fabułę, bohaterowie... Dla mnie było to coś innego niż książki, które wcześniej czytałam. I od naprawdę dawien dawna nie czytałam nic, co tak mocno by mnie wciągnęło. Nie przejmuje się formatem książki i jej objętością, jest to niemała cegiełka, ale naprawdę warto poświęcić dla niej czas i zarwać noce, bo na pewno dostarczy Wam takich emocji, że i tak nie będziecie mogli spać.
Myślę, że właśnie znalazłam kolejną książkę TOP3 do mojego rocznego podsumowania.
Także zapraszam Was do księgarni. Bo premiera już dziś!! A tej książki nie może zabraknąć na Waszych półkach.
https://na--regale.blogspot.com/
"Kasztanowy ludzik" to bardzo dobry thriller. Akcja dzieje się w Kopenhadze, co moim zdaniem od początku oddaje klimat tej książki. W duńskiej stolicy dochodzi do serii makabrycznych morderstw. Seryjny zabójca ma jakiś plan, nikomu nieznany system wybierania kolejnych ofiar. Wszystkie zabójstwa łączy jedna rzecz - na miejscu zbrodni śledczy zawsze znajdują kasztanowego...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-05
Recenzja może zawierać spoilery
A zebraliśmy się dzisiaj tutaj, aby porozmawiać o książce "Farma" Joanne Ramos. Temat, który został poruszony w tej powieści nie jest mi obcy, powiem kiedyś czytałam bardzo podobną historię. Z tym że "Źródła miłości", o których teraz myślę, opowiadały o hinduskich kobietach.
Tytułowa Farma to pewnego rodzaju ośrodek, zamieszkały przez kobiety, które zdecydowały się zostać surogatkami dla bogatych rodzin, które nie mogły mieć dzieci, które ponad wszystko ceniły sobie swoją karierę, czy też dla kobiet, które nie chciały tracić figury.
W Złocistych Dębach zdecydowała się zamieszkać Filipinka Jane. Jane pochodziła z biednej rodziny, po nieudanym związku została sama z córeczką, której chciała zapewnić jak najlepsze życie. Dlatego postanowiła skorzystać z okazji i zamknąć się w luksusowym ośrodku. Dziewczyny, które w nim zamieszkały mogły liczyć na wszystko - zdrowe posiłki, codzienne masaże, kompleksowe badania i stały dostęp do lekarza oraz hojne wynagrodzenie po wydaniu na świat zdrowego dziecka.
Był jeden haczyk - pensjonariuszki były stale kontrolowane, nie mogły utrzymywać kontaktów z bliskimi i całym światem zewnętrznym, a także nie mogły odejść z Farmy przed porodem.
Warunki, które zostały zapewnione surogatkom były godne, jednak ścisła kontrola złamałaby niejednego. Kiedy Jane zdaje sobie sprawę z tego, że jest traktowana jak przedmiot, a jej ciało jest wykorzystywane, zaczyna zadawać sobie pytanie, czy to wszystko ma jakiś sens i czy naprawdę warto jest się tak poświęcać.
Zgadzam się z opiniami osób, które twierdzą, że nie jest to must have. Nie jest to książka, która wywoła u Was reakcję "muszę to przeczytać jak najszybciej!", "to jest takie niesamowite!" itp. Dobrze się czyta tę książkę, jednak nie jest ona dynamiczna, nie jest pełna akcji i nie trzyma w napięciu. Moim zdaniem warto jest przede wszystkim przeczytać tę książkę ze względu na kobiecą solidarność. Mimo tego, że w naszym kraju surogacja jest nielegalna, to na świecie jest to bardzo popularne i czasami warto jest się zastanowić nad tym, co czują takie kobiety i co je skłoniło do urodzenia i oddania dziecka. Ta książka po raz kolejny potwierdziła moje odczucia co do kobiecej siły - jak wiele jesteśmy w stanie znieść i jak wielkiego poświęcenia się dopuścić, aby zadbać o rodzinę i jej przyszłość.
Mnie bardzo poruszył los Jane. Ta dziewczyna zdecydowała się zostawić swoją kilkumiesięczną córeczkę pod opieką kuzynki, tylko po to, aby zapewnić jej lepszy start. I jakby rozłąka nie była wystarczającym poświęceniem, to dodatkowo nie mogła się z nią spotkać podczas trwania ciąży. Psychologiczne zagrywki właścicielki ośrodka tylko potęgowały w Jane poczucie winy i bezsilność. Smutno było to czytać, jednak Jane udowodniła, co jest dla niej najważniejsze.
Także jeśli jesteście fanami książek o kobietach dla kobiet, to uważam, że powinniście sięgnąć po "Farmę". Jestem przekonana, że niejednokrotnie Was zbulwersuje, a może i wzruszy. Warto jest uzmysławiać sobie co dzieje się na świecie, dlatego ja Wam tę powieść polecam.
https://na--regale.blogspot.com/
Recenzja może zawierać spoilery
A zebraliśmy się dzisiaj tutaj, aby porozmawiać o książce "Farma" Joanne Ramos. Temat, który został poruszony w tej powieści nie jest mi obcy, powiem kiedyś czytałam bardzo podobną historię. Z tym że "Źródła miłości", o których teraz myślę, opowiadały o hinduskich kobietach.
Tytułowa Farma to pewnego rodzaju ośrodek, zamieszkały przez...
2019-08-24
Powyższa książka to historia o dwóch młodych dziewczynach pochodzących z hinduskiej wioski. Obydwie są biedne, obydwie mają duże rodziny, obydwie myślą o wspólnej przyszłości. Wyobrażają sobie, że będą przyjaciółkami do końca życia i że nic ani nikt nie stanie im na drodze. Jednak wszystko zmienia się, kiedy jedna z nich, Purnima, zostaje wydana za mąż i przeprowadza się do innej wnioski, a Sawitha ucieka z domu rodzinnego po gwałcie, którego padła ofiarą.
Pomimo odległości i tego, że nie mają ze sobą żadnego kontaktu, nie wiedzą co robią i gdzie są, dziewczyny ciągle o sobie myślą i bardzo chcą się odnaleźć. Jednak nie jest to takie proste, bo jako kobiety są całkowicie uzależnione od mężczyzn, a jakby tego było mało, to środki finansowe nie pozwalają im na dalekie i skomplikowane podróże.
Jako miłośniczka książek o tematyce arabskiej, azjatyckiej, muzułmańskiej, nie mogłam sobie odmówić tej książki. Byłam jej bardzo ciekawa, bo przeczytałam w swoim życiu już kilka podobnych fabularnych historii, więc za każdym razem szukam czegoś nowego. I od samego początku ta opowieść skojarzyła mi się z jedną z moich ukochanych książek "Tysiąc wspaniałych słońc", która też opowiada o kobiecej przyjaźni.
Tutaj mamy bardzo podobną sytuację, bowiem dziewczyny darzą się szczególnym uczuciem. Są sobie życzliwe, wspierają się, pomagają, mimo iż często same nie mają siły czy pieniędzy, aby siebie stuprocentowo wspomóc. Za wszelką cenę próbują siebie odnaleźć, dążą do tego niemalże po trupach, pokonują liczne przeszkody, które wcale nie są łatwe i które dla nas, Europejczyków, są totalnie abstrakcyjne. Nie jesteście sobie w stanie wyobrazić do jakich poświęceń musiały się posunąć Purnima i Sawitha, jak wielkie upokorzenia znosić, jak wiele bólu im zadano... Naprawdę w głowie się nie mieści jak niewiele znaczy kobieta w krajach muzułmańskich.
"One płoną jaśniej" to historia o potędze przyjacielskiej miłości, o wyrzeczeniach i poświęceniu, o walce o siebie i swoją godność. Jest to piękna opowieść, która obrazuje jak powinna wyglądać przyjaźń między ludźmi oraz o tym, że w świecie, kiedy człowiek człowiekowi wilkiem, najważniejsze to być po prostu ludzkim. Niejednokrotnie przy czytaniu w oku zakręciła mi się łza, kilka razy musiałam książkę odłożyć i wziąć kilka głębokich wdechów, bo to co znajduje się na stronicach tej powieści jest przerażające i tak bardzo niesprawiedliwe! Powtarzam to przy każdej recenzji książki o podobnej tematyce - niewiarygodne jest to, co dzieje się w XXI wieku i jak małe mamy o tym pojęcie. A co gorsza - nic nie możemy z tym zrobić, bo wszyscy przymykają oczy na handel ludźmi, gwałty kobiet czy śluby młodych dziewcząt z dużo starszymi mężczyznami.
Moje zbulwersowanie jest najlepszym przykładem na to, jak wielkie emocje wywołuje ta książka. I uważam, że niezależnie od tego, czy się lubi takie historie czy nie, to każdy powinien ją przeczytać, bo mimo iż jest to literacka fikcja, to naprawdę obrazuje życie muzułmańskich kobiet. I może jak będziemy się edukować w tym temacie i głośno mówić o tych barbarzyńskich metodach na życie, świat zmieni się na lepszy.
Czego sobie oraz Wam życzę.
https://na--regale.blogspot.com/
Powyższa książka to historia o dwóch młodych dziewczynach pochodzących z hinduskiej wioski. Obydwie są biedne, obydwie mają duże rodziny, obydwie myślą o wspólnej przyszłości. Wyobrażają sobie, że będą przyjaciółkami do końca życia i że nic ani nikt nie stanie im na drodze. Jednak wszystko zmienia się, kiedy jedna z nich, Purnima, zostaje wydana za mąż i przeprowadza się do...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-16
"Seksowny kłamca" to któraś część z kolei jakieś serii. Nie miałam o tym pojęcia, ale kompletnie nie przeszkadza to podczas czytania, bo tomy się ze sobą nie łączą. Z tego co mi się kojarzy, to tomy opowiadają po kolei o członkach paczki przyjaciół. I w tej książce padło na przystojnego Luke'a.
Głównymi bohaterami są wspomniany Luke, seksowny i beztroski początkujący prawnik, który dzięki swojemu wyglądowi cieszy się sporym powodzeniem. Mężczyzna nie stroni od kobiet i chętnie się z nimi umawia na randki, które nierzadko kończą się następnego dnia o poranku.
Gdy pewnego dnia wybiera się do baru, Luke nie spodziewa się, że spotka tam barmankę, która na dłużej zawróci mu w głowie.
London po nieudanym związku straciła zaufanie do płci przeciwnej i nie szuka nowego partnera. Jednak, kiedy spotyka Luke'a nie może zignorować sygnałów, które wysyła jej własne ciało. Luke się jej podoba, i to bardzo! Nie chce się angażować, ale dziewczyna postanawia skorzystać z okazji i zabawić się z przystojnym prawnikiem.
Od słowa do słowa para spędza razem noc, ale żadne z nich nie spodziewało się, że ta znajomość będzie miała ciąg dalszy.
Muszę powiedzieć, że jest to bardzo przyjemna książka. Jeśli spodziewacie się ambitnego romansu, rozbudowanych wątków pobocznych czy intrygujących bohaterów to nie tutaj. Myślę, że już sam tytuł i okładka sugerują czego możemy się spodziewać w środku. Jednak nie jest tak źle, jakby to wskazywały czynniki zewnętrze. Wewnątrz mamy bardzo przyjemną, lekką i relaksującą historię.
"Seksowny kłamca" to oczywiście historia miłosna ze szczęśliwym zakończeniem, jednak by do niego doszło, bohaterowie musieli przejść pewne turbulencje, wyzbyć się swoich przyzwyczajeń, musieli zdobyć się na poświęcenie i nauczyć chodzić na kompromisy, bowiem związek zapracowanej dziewczyny, która nie wie czego chce od życia i chłopaka, któremu telefon nie cichnie od nadmiaru wiadomości od wielbicielek, nie może być łatwy.
Ja mam bardzo pozytywne odczucia, kiedy myślę o tej książce. Nie wiem dlaczego, ale kiedy ją czytałam i teraz, kiedy o niej piszę, to mam w sobie takie poczucie optymizmu, taką dobrą energię, której nawet nie umiem ubrać w słowa. Bardzo miło wspominam tę historię. Może dlatego, że książka opowiada o przemianach, które zachodzą w człowieku pod wpływem miłości, o tym do czego jesteśmy zdolni, aby być z tą wymarzoną osobą. Czasami życie wymaga od nas dużych poświeceń, ale dla niektórych te najmniejsze poświęcenia są najtrudniejsze i miło jest czytać o tym, że starania nie idą na marne, że wszystko małymi krokami prowadzi nas do celu.
No fajna jest ta książka. Sięgnijcie po nią, jeśli potrzebujecie czegoś lekkiego i przyjemnego. Myślę, że większość z Was będzie zadowolona z lektury i mam nadzieję, że historia Luke'a i London wzbudzi w Was podobne odczucia do moich.
https://na--regale.blogspot.com/
"Seksowny kłamca" to któraś część z kolei jakieś serii. Nie miałam o tym pojęcia, ale kompletnie nie przeszkadza to podczas czytania, bo tomy się ze sobą nie łączą. Z tego co mi się kojarzy, to tomy opowiadają po kolei o członkach paczki przyjaciół. I w tej książce padło na przystojnego Luke'a.
Głównymi bohaterami są wspomniany Luke, seksowny i beztroski początkujący...
2019-08-10
Wspomniana książka to ten rodzaj thrillera, w którym czytelnik czuje ciekawość, podenerwowanie i dreszczyk emocji zamiast strachu.
Głównymi bohaterami są Abbie i jej mąż Tim. Abbie poznajemy pięć lat po tym jak ulega strasznemu wypadkowi i tylko dzięki mężowi - miliarderowi i guru technologicznemu, udaje się jej wrócić do żywych. Fabuła zaskoczyła mnie już od pierwszych stron, bowiem nie sądziłam, że główna bohaterka będzie tym kim jest. Abbie powoli stara sobie przypomnieć życie sprzed wypadku, zbiera wspomnienia, próbuje rozpoznać twarze i miejsca. Nic nie jest proste, bowiem Tim nie chce jej tego ułatwić. Odnalezienie starego telefonu i wiadomości do "przyjaciela" sprawiają, że Abbie nabiera podejrzeń co do prawdomówności własnego męża i chce dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się przed pięciu laty.
Tak jak wspomniałam, byłam zaskoczona już od pierwszych stron. Spodziewałam się zupełnie innych bohaterów i innej fabuły, bardziej podobnych do tego, co już kiedyś widziałam. Jednak autor się postarał i wymyślił całkiem innowacyjną fabułę, czym zyskał sobie moją przychylność. Ta książka dostarczy Wam wielu wrażeń. Każdy kolejny rozdział sprawia, że w głowie czytelnika pojawia się zamęt, bo ewidentnie "coś tam śmierdzi", ale nie wiadomo dokładnie o co. Moja ciekawość była naprawdę wystawiona na próbę, bowiem akcja nie szła do przodu szaleńczym tempem, tylko była stopniowana i zrównoważona, dzięki czemu pochłonęłam tę książką błyskawicznie.
Pomimo tego, że było to zupełnie inna historia niż ta której się spodziewałam i zawierała elementy, które mnie nie interesują (komputery, technologia itp.), to bardzo mi się ta książka podobała. Przy końcu akcja zaczęła nabierać szybszego tempa, emocje sięgały zenitu i również spotkałam się z dużym zaskoczeniem. Autor zadbał o to, aby dostarczyć nam wielkich wrażeń do ostatnich stron.
Także ja jestem bardzo zadowolona z lektury. Styl i pomysły JP Delaney bardzo mi odpowiadają, bo w moim odczuciu są bardzo świeże, nowoczesne i innowacyjne. Łączenie emocji z nowoczesną technologią w tym przypadku się sprawdza. Jest to bardzo ciekawy zabieg, który sprawia, że mam ochotę na więcej książek tego autora.
Jeśli nie czytaliście nic co wyszło spod piórka JP Delaney, to musicie to nadrobić, bo jego książki są naprawdę wyjątkowe. "Perfekcyjną żonę" Wam polecam. Myślę, że nie będzie żałować zakupu ani czasu spędzonego z tymi bohaterami. Będzie to dla Was dobrze spożytkowany czas.
https://na--regale.blogspot.com
Wspomniana książka to ten rodzaj thrillera, w którym czytelnik czuje ciekawość, podenerwowanie i dreszczyk emocji zamiast strachu.
Głównymi bohaterami są Abbie i jej mąż Tim. Abbie poznajemy pięć lat po tym jak ulega strasznemu wypadkowi i tylko dzięki mężowi - miliarderowi i guru technologicznemu, udaje się jej wrócić do żywych. Fabuła zaskoczyła mnie już od pierwszych...
2019-08-04
Czytając opis fabuły spodziewałam się thrillera. Jakoś podświadomie czułam, że będzie to trzymające w napięciu historia. Owszem, trzymała w napięciu, ale zupełnie inaczej.
Tak naprawdę bardzo ciężko jest mi zakwalifikować tę książkę do jakiegokolwiek gatunku. Jest tu trochę obyczajówki, trochę kryminału, a nawet sensacji! Ta książka to prawdziwa mieszanka!
Głównymi bohaterami tej historii jest patchworkowa rodzina. Dwoje ludzi po przejściach, postanowiło na nowo założyć rodzinę. Obydwoje mieli dzieci z poprzednich związków. Wszystko układało się idealnie. Dzieciaki się polubiły. Razem tworzyli wspaniałą i szczęśliwą rodzinę.
I wszystko pękło jak bańka mydlana, kiedy dwója rodzeństwa, Kip i Chrissy, ulegali wypadkowi samochodowemu. Wydawać by się mogło, że nic wielkiego się nie stało, nie było poważnych obrażeń, a pouczenie policyjne i gniew rodziców było jedynymi konsekwencjami całej sprawy. Jednak na drugi dzień Chrissy umiera. A wraz z jej odejściem, cała rodzina sypie się niczym domek z kart.
Ta historia pięknie pokazuje jak niewiele trzeba, aby praca, którą się wykonało, budowanie relacji, a także miłość czy przyjaźń, zostały zniszczone. Książka zbudziła we mnie tyle emocji, że to aż niemożliwe do opowiedzenia. Spotykamy się w niej z naprawdę trudnymi wyborami, którym muszą sprostać bohaterowie. Mamy do czynienia z bolesną stratą matki, która nie może pogodzić się z odejściem córeczki, z ojcowską walką o syna, aby ten nie stanął przed sądem oskarżony o zabójstwo. Ta książka jest o trudnych relacjach rodzinnych, o kłamstwach, o zaufaniu, o walce i wierze. Pokazuje, co tak naprawdę się liczy w życiu, jak ważna jest rodzina, jak łatwo sami możemy ją zniszczyć i jak niebywale trudne jest odbudowanie relacji po utracie zaufania.
Bardzo podobała mi się ta książka! I szczerze Wam ją polecam, bo daje do myślenia.
Mi początek bardzo opornie szedł, jednak z każdym kolejnym rozdziałem, kiedy emocje stawały się coraz większe, to chłonęłam ją jak gąbka. Ta książka skutecznie odblokowała moją czytelniczą niemoc. Bardzo się cieszę, że na nią trafiłam.
https://na--regale.blogspot.com/
Czytając opis fabuły spodziewałam się thrillera. Jakoś podświadomie czułam, że będzie to trzymające w napięciu historia. Owszem, trzymała w napięciu, ale zupełnie inaczej.
Tak naprawdę bardzo ciężko jest mi zakwalifikować tę książkę do jakiegokolwiek gatunku. Jest tu trochę obyczajówki, trochę kryminału, a nawet sensacji! Ta książka to prawdziwa mieszanka!
Głównymi...
2019-07-02
"Kastor" to pierwszy tom z serii Bezlitosna Siła. Jest to książka o męskiej tematyce i nie sądziłam, że taka historia mi się spodoba. Na szczęście miała w sobie też dużo z romansu, to całkowicie skradło moje serce.
Tytułowy Kastor to pseudonim Konstantego Lombardzkiego, przystojnego biznesmena, który w weekendy wyładowuje swój gniew i frustrację w nielegalnych walkach MMA. Kastor jest typowym twardzielem, który wzbudza respekt, nosi tatuaże, jest męski, szorstki i momentami bardzo nieprzyjemny. To taki typ, że jak to zobaczysz na ciemnej ulicy, to przechodzisz na drugą stronę.
W jego biurze pojawia się młoda sprzątaczka Anita, która wieczorami kelneruje w klubie, gdzie znajduje się podziemny ring. Dziewczyna nie ma pojęcia z kim ma do czynienia, mimo iż wielokrotnie mijała mężczyznę w dyskotece, bowiem zwyczajem Kastora jest walka w masce spod której widać tylko błękitne, lodowate oczy.
Tę dwójkę zaczyna łączyć bliższa znajomość. Kastor ma swoją przeszłość, która ukształtowała go na silnego i bezwzględnego faceta. Anita również zmaga się z demonami przeszłości, trudno jest jej zaufać komukolwiek oraz otworzyć się na ludzi i świat.
Czy dwójka tak mocno poharatanych ludzi z bagażem trudnych, bolesnych i przygnębiających doświadczeń jest w stanie zbliżyć się do siebie na tyle, aby stworzyć udany związek pozbawiony przemocy?
Sprawdzicie to czytając tę książkę.
Ja nie lubię mięśniaków, brzydzę się przemocą i agresją, nienawidzę nietolerancji - a z tym właśnie kojarzą mi się napakowani do granic możliwości faceci. Wiem, że nie każdy jest taki sam i nie powinnam generalizować, jednak utarł się pewien stereotyp w naszym społeczeństwie. Dlatego tak bardzo cieszą mnie wszelkiego rodzaju odskocznie od normy. I tutaj mamy własnie taki przypadek. Pomimo tego, że główny bohater jest mięśniakiem, który tłumi w sobie ogromne pokłady agresji, to wewnątrz jest skrzywdzonym chłopcem, który tak jak każdy potrzebuje czułości. Od początku polubiłam Kastora. Coś mi mówiło, że nie może on być złym człowiekiem - i miałam rację. Zupełnie nie dziwiło mnie to, kiedy Anita powoli kruszyła skorupę, którą się otaczał.
Nie chcę Wam zdradzać fabuły, bo liczę, że sięgniecie po tę książkę - warto! Nie jest to literatura piękna, ani historia, za którą będą szalały miliony czytelników (chociaż kto to wie... książka ma duży potencjał), ale ma coś w sobie. Czyta się ją szybko, mi wystarczyły dwa dni. Z każdym kolejnym rozdziałem byłam ciekawa kolejnych wydarzeń - jak rozwinie się relacja głównych bohaterów, jak Anita zareaguje na alterego Kastora, no i oczywiście co takiego wydarzyło się w przeszłości tej dwójki, są tak "zniszczeni" psychicznie. Totalnie się wkręciłam!
Dodatkowym plusem jest playlista, która jest bardzo w moim stylu. Z przyjemnością w przerwach między rozdziałami słuchałam sobie kawałków, których dawno nie słyszałam, a z którymi mam wiele wspomnień.
No i oczywiście to co mnie urzekło najbardziej, czyli miejsce akcji - mój kochany Wrocław! Śmieszne to było uczucie czytać o miejscach, które znam. Anita opisywała swoją drogę do domu i wtem okazało się, że jest to również i moja droga do domu, bowiem mieszkam dwie ulice dalej. Chciało mi się śmiać! :)
Książka pozytywnie mnie zaskoczyła, dlatego polecam Wam ją serdecznie. Ja nie mogłam się oderwać.
"Kastor" to pierwszy tom z serii Bezlitosna Siła. Jest to książka o męskiej tematyce i nie sądziłam, że taka historia mi się spodoba. Na szczęście miała w sobie też dużo z romansu, to całkowicie skradło moje serce.
Tytułowy Kastor to pseudonim Konstantego Lombardzkiego, przystojnego biznesmena, który w weekendy wyładowuje swój gniew i frustrację w nielegalnych walkach...
2019-06-30
Opis zawiera spoilery
"Jesteś moim zawsze"to historia amerykańskiego małżeństwa. Poznajemy Nate'a i Lenę w momencie, kiedy kobieta staje przez trudną życiową decyzją. Jest chora, ma raka i z racji tego, że w dzieciństwie widziała jak ta sama choroba zabiera jej siostrę, a potem ukochanego tatę, postanowiła nie poddawać się chemioterapii i naświetlaniom, aby nie stawiać swojego męża w sytuacji, kiedy ten musiałby patrzeć na jej wyniszczone ciało i osłabiony organizm. Lena pogodziła się ze śmiercią i postanowiła wykorzystać ostatnie miesiące życia jak tylko się da. Z racji tego Nate przygotował dla niej niespodziankę - zabrał żonę w romantyczną podróż po Europie.
Niespodziewanie będąc w Rzymie, Lena zaczyna dziwnie się czuć i podejrzewa, że po latach starania się o dziecko, los spłatał jej figla i w momencie, kiedy sama umiera, może wydać na świat nowe życie. Jej celem staje się donoszenie ciąży i zapewnienie dziecku dobrego startu.
Historia ta zapełniona jest sprzecznymi emocjami. Z jednej strony powolne umieranie, a z drugiej walka o nowe życie. Sytuacja w której znaleźli się główni bohaterowie jest tak beznadziejna, ale szczęśliwa zarazem, że naprawdę mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o odbiór tej książki.
Jestem bardzo wrażliwa i zapewne, gdybym obejrzała film o takiej tematyce czy przeczytała książkę, która byłaby inaczej napisana, to na pewno płakałabym jak bóbr. Jednak tutaj po kilku rozdziałach, kiedy to Lena była w ciąży, choroba postępowała, a ona sama traciła świadomość, a jej mąż w każdym kolejnym akapicie wyznawał jak bardzo kocha swoją żonę, jak bardzo nie chce jej stracić, jak bardzo będzie tęsknił i jak bardzo nie wyobraża sobie bez niej życia, to zaczynało mnie mdlić. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam romantyczne historie, ale tutaj dostałam przesyt ckliwych wyznań. Bardzo współczułam Natowi, bo stał się przypadkową ofiarą wyborów swojej żony, jednak jego miłosne wywody mnie przerosły.
Z drugiej strony kompletnie nie rozumiem postawy Leny, bo miała szansę na leczenie. Gdyby nie zdecydowała się na urodzenie dziecka, miałaby szansę na przeżycie i poczęcie drugiego dziecka lub po prostu adopcję. I nie rozumiem jak mogła pozbawić swojego męża, którego tak bardzo przecież kochała, szansy wyboru. Ona nawet nie poznała jego zdania, sama zdecydowała o swoim losie, bo tak bardzo pragnęła dziecka.
Przyznaję - nie jestem matką, ani nawet nie za bardzo lubię dzieci, jednak staram się myśleć racjonalnie. Gdyby moja druga połówka w takiej sytuacji nie porozmawiałaby ze mną i sama zdecydowała, że woli śmierć i dziecko, niż długie życie ze mną... Byłabym wściekła! Byłabym zła, rozgoryczona i rozżalona, bo świadomie zabrałaby mi to co kocham najbardziej na świecie na rzecz ogromnej i bolesnej straty i dziecka, które mogło nie przeżyć w łonie matki.
Ale to tylko takie moje wywody na temat wyborów, których nie rozumiem. I myślę, że własnie dlatego nie polubiłam głównej bohaterki. Niby myślała o innych, bo pragnęła dziecka dla siebie i Nate'a, pragnęła coś po sobie zostawić i zapewnić mężowi "zastępstwo", ale w moim odczuciu postąpiła bardzo egoistycznie.
No cóż... Na takie tematy można dyskutować długo i żarliwie i nikt zapewne nie będzie miał racji. Ile ludzi, tyle poglądów. Jeśli chcecie się zmierzyć z tym trudnym zagadnieniem, to zapraszam do lektury. Ta historia zapewne poruszy niejedno serce i wywoła kilka łez albo zbulwersuje tak jak mnie :)
Opis zawiera spoilery
"Jesteś moim zawsze"to historia amerykańskiego małżeństwa. Poznajemy Nate'a i Lenę w momencie, kiedy kobieta staje przez trudną życiową decyzją. Jest chora, ma raka i z racji tego, że w dzieciństwie widziała jak ta sama choroba zabiera jej siostrę, a potem ukochanego tatę, postanowiła nie poddawać się chemioterapii i naświetlaniom, aby nie stawiać...
2019-06-19
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki "Opiekunka" autorstwa Sheryl Browne. Już sam tytuł wskazuje z jaką lekturą możemy mieć do czynienia. I jeśli wyobrażacie sobie kobietę, która chce podstępnie wkraść się do szczęśliwej rodziny, to Wasza wyobraźnia działa bardzo sprawnie.
Jade pojawia się w domu Melissy i Marka Cainów tuż po tym jak jej własny dom spłonął. Małżeństwo ofiaruje sąsiadce dach nad głową i szybko okazuje się, że dziewczyna ma smykałkę do dzieci. Jej obecność w domu Cainów jest prawdziwym błogosławieństwem, bowiem kobieta przejmuje większość obowiązków Melissy, która wreszcie ma czas na rozwinięcie własnego biznesu. Mark z kolei poświęca się pracy w policji i nie zauważa, że jego żona z dnia na dzień popada w coraz większą depresję. Kiedy dociera do niego, że coś jest nie tak, odkrywa wstrząsającą prawdę o Jade.
Powiem Wam, że ta książka jest odzwierciedleniem tych wszystkich filmów o podstępnych opiekunkach, które każde z Was na pewno oglądało. Dlatego też bardzo ciężko jest znaleźć w tej historii coś odkrywczego i zaskakującego. Wokół Jade od początku zbudowana jest aura nieszczerości, więc każdy czytelnik domyśla się, że kobieta nie ma dobrych intencji. Jest postać jest tak oczywista i przewidywalna, że ja już na samym początku domyśliłam się kim tak naprawdę jest Jade, co zrobiła i co zamierza zrobić po zaprzyjaźnieniu się z rodziną Cainów.
Moje ogólne wyobrażenie o tej książce było dość inne. Właśnie dlatego, że spodziewałam się znanego scenariusza, to miałam nadzieję, że autorka jednak zaskoczy swoich czytelników i zaproponuje coś zupełnie innego. Tak jak np. było to w książce "Surpgatka" Louise Jensen. Tytuł również sugerował znaną historię, pierwsza część książki nie rozwiewała podejrzeń, a koniec okazał się zupełnie inny, sprawiając, że książka okazała się genialna. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o "Opiekunce". A szkoda!
Jako thriller książka wypadła słabo, jako obyczajówka, po której czytelnik nie oczekuje wielkich wrażeń i emocji sięgających zenitu , uszłaby w tłumie. Mi się średnio podobało. Czytanie się dłużyło i zapewne gdyby nie to, że zaczęłam ją przed urlopem i zabrałam ją ze sobą w podróż, to skończenie jej zajęłoby mi znacznie więcej czasu. A tak to przeczytałam ją z nudów siedząc na lotnisku :)
Także ciężko mi jest polecić tę książkę. Być może osoby, które nie znają podobnych scenariuszy filmowych będą zadowolone z lektury, ale mnie nic nie zaskoczyło i nie porwało. Bardzo średnia książka.
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki "Opiekunka" autorstwa Sheryl Browne. Już sam tytuł wskazuje z jaką lekturą możemy mieć do czynienia. I jeśli wyobrażacie sobie kobietę, która chce podstępnie wkraść się do szczęśliwej rodziny, to Wasza wyobraźnia działa bardzo sprawnie.
Jade pojawia się w domu Melissy i Marka Cainów tuż po tym jak jej własny dom spłonął....
2019-06-06
Dzisiaj mam dla Was debiutancką książkę polskiej autorki Meg Adams o tytule "Architekturę uczuć". Na początku bardzo chcę podziękować wydawnictwu Niezwykłemu za tę cudowną przesyłkę. Ta książka odczarowała moje ostatnie złe doświadczenia z polskimi debiutami.
"Architektura uczuć" to taki sensacyjny romans. Zaczyna się dość niewinnie, bo od wspólnego projektu Davida i Oliwii. Mężczyzna jest oczywiście ideałem każdej kobiety - przystojny, bogaty i bardzo pewny siebie. Oliwia wcale od niego nie odstaje, również jest bardzo atrakcyjna, wyszczekana i zadziorna. Razem tworzą mieszankę wybuchową, która przy każdym spotkaniu wybucha. To że między tą dwójką iskrzy widać przy każdej okazji, jednak musi upłynąć trochę czasu, aby obydwoje zdali sobie z tego sprawę. I kiedy wydawać by się mogło, że wszystko zmierza ku dobremu, wtem wplątany przez przyjaciela w brudne porachunki David musi uważać na swoje życie, a także zadbać o bezpieczeństwo Oliwii.
Przyznam, że jestem zachwycona tą lekturą. Bardzo podobała mi się relacja między głównymi bohaterami. W ich rozmowach zawsze było ukryte drugie dno, nierzadko z erotycznym podtekstem, narodziła się między nimi chemia obok której ciężko było przejść obojętnie. Od razu polubiłam ich wspólne sceny i chciałam więcej i więcej, bo ta zawadiacka gra dostarczała mi sporo rozrywki.
Od razu też zapałałam ogromną sympatią do tej dwójki. Pomimo tego, że David początkowo może irytować, bo jego pewność siebie momentami podchodzi już pod arogancję, a takich typów nie cierpię, to jednak udało mi się dojrzeć w nim drugą twarz, tę bardziej wrażliwą i ciepłą. Z czasem on sam przestał wstydzić się ją pokazać, dzięki czemu skruszył serce Oliwii, która rękami i nogami zapierała się przed uczuciem do Francuza.
Oliwia z kolei ma taki charakter, jaki wyobrażam sobie za każdym razem widząc rudowłosą dziewczynę. Wiem, że kolor włosów nie powinien nikogo definiować, jednak moje wyobrażenia o rudzielcach idealnie potwierdza postać Oliwii. Jest zadziorna, wie czego chce, nie daje sobie dmuchać w kaszę, potrafi się postawić, a przy tym jest wrażliwą i delikatną kobietą. Myślę, że gdyby istniała naprawdę, to skradłaby niejedno męskie serce.
Fabuła tej książki jest bardo dynamiczna, dzięki czemu w ogóle się nie nudziłam. Romans między głównymi bohaterami rozwija się małymi kroczkami, ale systematycznie. Z każdym kolejnym rozdziałem para jest coraz bliżej siebie, coraz więcej ich łączy, co oczywiście nie oznacza, że wszystko jest ładne i kolorowe, bo przy tak mocnych i silnych charakterach nigdy nie jest cukierkowo. Dodatkowych emocji dokłada wątek kryminalny. Początkowo nie jest on głównym tematem książki, jednak ostatnie strony, a zwłaszcza zakończenie dostarczają takich emocji... Naprawdę bardzo fajny pomysł na książkę i przyznaję, że bardzo dobre wykonanie!
Serdecznie Wam polecam "Architekturę uczuć"! Przede wszystkim warto doceniać to co dobre i polskie. Coraz częściej się o tym przekonuje. A poza tym to naprawdę dobra książka. I wielkie gratulacje dla Meg. Piękny debiut!
https://na--regale.blogspot.com/
Dzisiaj mam dla Was debiutancką książkę polskiej autorki Meg Adams o tytule "Architekturę uczuć". Na początku bardzo chcę podziękować wydawnictwu Niezwykłemu za tę cudowną przesyłkę. Ta książka odczarowała moje ostatnie złe doświadczenia z polskimi debiutami.
"Architektura uczuć" to taki sensacyjny romans. Zaczyna się dość niewinnie, bo od wspólnego projektu Davida i...
2019-05-05
W "Umorzeniu" para prawników po raz kolejny musi zmierzyć się z bardzo trudną sprawą. W idealnej rodzinie Skalskich dochodzi do makabrycznego morderstwa. Przykładny mąż i idealny ojciec zostaje oskarżony o brutalne zabójstwo żony i dwójki swoich dzieci. Sprawa wydaje się być banalna do rozwiązania, bowiem wszystkie dowody wskazują na winę Skalskiego, jednak nic nie jest takie proste, bowiem oskarżony ma alibi. Ale jak sam stwierdził, jest ono sfabrykowane.
W dziewiątym tomie mamy do czynienia z kolejną sprawą, która jest bardzo trudna w swojej prostocie. Jednak całe dochodzenie i proces, dążenie do prawdy i uniewinnienia oskarżonego, przyćmione jest przez osobiste problemy zdrowotne i zawodowe Chyłki oraz związek głównej bohaterki i Zordona.
Nie ukrywam, że bardzo lubię ich wspólne momenty, bo bardzo długo czekałam aż w końcu ta dwójka się do siebie zbliży. Myślałam, że przez wzgląd na chorobę Joanny ich relacja stanie się jeszcze bardziej zażyła, a tymczasem autor postanowił nas zaskoczyć - nie pierwszy raz zresztą. Zachowanie Chyłki trochę mnie irytowało i byłam na nią zła. Z jednej strony ją rozumiałam, i to zachowanie było do niej bardzo podobne, ale z drugiej myślałam, że nabrała już przekonania co do tego, że Kordian nie jest taki głupi i tak łatwo jej nie odpuści, niezależnie od tego jak irracjonalnie by się zachowywała.
I z przykrością muszę stwierdzić, że nie będzie to mój ulubiony tom. Jednak trochę zabrakło mi, aby prowadzona sprawa była na pierwszym planie. Przyzwyczaiłam się już do tego i właśnie te trudne procesy najbardziej mnie do siebie przekonywały. Chciałam Chyłki i Zordona razem, za każdym razem chciałam ich więcej i więcej, jednak teraz już wiem, że ich relacje trzeba sobie dozować. I życzyłabym sobie, żeby w kolejnych częściach ich związek grał drugoplanową rolę.
Zdaje sobie sprawę, że jestem stronnicza przy ocenianiu tej serii, bo ja ją po prostu kocham. Mimo iż ten tom nie jest szczytem szczytów, to i tak mi się podobał, bo w końcu to Chyłka. Uwielbiam tę kobietę! :)
I jak już rozmawiamy o tych bohaterach i Remigiuszu Mrozie, to nie mogę sobie odmówić komentarza odnośnie serialu, który powstał i który niedawno się zakończył.
Nie przekonałam się i na pewno nie przekonam do Magdaleny Cieleckiej. Nie pasuje mi ona do roli Chyłki, ale jest to moje osobiste odczucie i zaakceptowałam fakt, że scenarzyści właśnie tę aktorkę obsadzili w głównej roli.
Jeśli zaś chodzi o całokształt ekranizacji to nie była zła, serial mi się podobał i wciągnął mnie na tyle, że pomimo tego, że znałam fabułę, to z zapartym tchem śledziłam kolejne odcinki. Na pewno widziałam lepsze polskie seriale m.in. "Pułapkę", która moim zdaniem była genialna, ale "Chyłka" też dawała radę. Teraz czekam na drugi sezon. Twórcy serialu bardzo mnie zaciekawili i zaintrygowali, kiedy zobaczyłam w zajawce kolejnego sezonu Jakuba Gierszała, którego bardzo lubię.
Już nie mogę się doczekać!
Fanów tej serii nie muszę zachęcać ani do czytania, ani do oglądania. Jednak jeśli jeszcze się wahacie, to zacznijcie czytać tę serię, bo moim zdaniem może ona stać się kultową!
https://na--regale.blogspot.com/
W "Umorzeniu" para prawników po raz kolejny musi zmierzyć się z bardzo trudną sprawą. W idealnej rodzinie Skalskich dochodzi do makabrycznego morderstwa. Przykładny mąż i idealny ojciec zostaje oskarżony o brutalne zabójstwo żony i dwójki swoich dzieci. Sprawa wydaje się być banalna do rozwiązania, bowiem wszystkie dowody wskazują na winę Skalskiego, jednak nic nie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-22
2019-05-19
Zastanawia Was czasami, jak to jest kiedy autor znany np. z powieści obyczajowych i romantycznych, postanawia nagle napisać kryminał? Zastanawiacie się nad skutkami takiego zabiegu? Czy może z tego wyjść coś dobrego?
Ja się czasami nad tym zastanawiam, ale kompletnie nie mam porównania, bo nie zdarzyło mi się czytać książek jednego autora, które pochodziłyby z różnych gatunków.
Nie przytaczam tej sytuacji tak bezpodstawnie, bo na zdjęciu widzicie książkę Małgorzaty Falkowskiej, która w głównej mierze znana jest właśnie z literatury obyczajowej, a tymczasem napisała kryminał. Jak jej to wyszło?
"Nagranie" to śledztwo prowadzone przez komisarza Macieja Gorczyńskiego. W Toruniu dochodzi do serii zaginięć. Na znanym bulwarze giną młodzi chłopacy, głównie studenci. Nikt nie wie gdzie są i gdzie ich szukać. Policja utknęła w martwym punkcie śledztwa. Komisarz potrzebuje konkretnego dowodu, punktu zaczepienia, aby sprawa nabrała tempa, bo media i miejscowa społeczność zaczyna wątpić w umiejętności toruńskiej policji.
Z pomocą Gorczyńskiemu przychodzi zaprzyjaźniona jasnowidzka Sylwia Trojanowska.
Punktem zwrotnym w sprawie stają się nagrania, z których wynika, że zaginieni nie żyją. Komisarz musi szybko rozwiązać tę zagadkę, bo kolejne dni nie przynoszą żadnych odpowiedzi, a zaginionych przybywa.
Sam pomysł na fabułę jest całkiem niezły. Nagrania zbudzają grozę, czytelnik może czuć się zaintrygowany i z niecierpliwością czekać na to, co ma się wydarzyć. Uważam jednak, że autorka nie zbudziła wystarczających emocji (przynajmniej u mnie). Nagrania są niezłe, ale schemat się powtarza przy każdym kolejnym zaginionym, nie wnosząc nic nowego do całego śledztwa. Policjanci błądzą, małymi krokami dążą do celu, który przez całą książkę wydaje się być bardzo odległy.
Niby to dobrze, bo czytelnik nie domyśla się wszystkiego już na samym początku, ale brakuje tutaj dynamicznej akcji. Brakuje nagłych zwrotów akcji, przewrotów, potencjalnych podejrzanych. Czytając nie miałam ani jednego odczucia w stylu: o wow, to niemożliwe, tego się nie spodziewałam. Odnoszę wrażenie, że policjanci tylko chodzą i rozmawiają, chodzą i rozmawiają, a momenty śledztwa przeplatane są nieciekawymi scenami z życia głównych bohaterów i ich romansem.
Nie wiem, co dobrego mogłabym powiedzieć. Niby książka nie jest tak zła, żeby ją spalić w piecu, ale brakuje w niej iskry, brakuje nagłego zrywu, a i rozwiązanie całej zagadki jest takie bez wyrazu.
Wydaje mi się, że chęć napisania kryminału było dla autorki pewnego rodzaju odskocznią od tych obyczajowych historii, które w pewnym momencie mogą znudzić lub zbrzydnąć. Doskonale to rozumiem i jak najbardziej popieram takie kroki. Warto podejmować ryzyko, stawiać czoła nowym wyzwaniom. I jak to się mów - pierwsze koty za płoty. Mam nadzieję, że inne książki pani Falkowskiej są dużo lepsze, a każdy kolejny kryminał będzie wzbudzał więcej emocji niż "Nagranie".
Zastanawia Was czasami, jak to jest kiedy autor znany np. z powieści obyczajowych i romantycznych, postanawia nagle napisać kryminał? Zastanawiacie się nad skutkami takiego zabiegu? Czy może z tego wyjść coś dobrego?
Ja się czasami nad tym zastanawiam, ale kompletnie nie mam porównania, bo nie zdarzyło mi się czytać książek jednego autora, które pochodziłyby z różnych...
2019-04-26
"Kołysanka z Auschwitz" to historia cygańskiej rodziny, która ze względu na niemieckie pochodzenie głównej bohaterki Helene Hannemann wiodła w miarę spokojne życie w Berlinie. Pewnego ranka w domu rodziny zjawili się policjanci z zamiarem aresztowania jej romskiego męża oraz dzieci. Kobieta nie wyobrażała sobie, że mogłaby zostawić swoich bliskich w takiej sytuacji, dlatego świadomie zdecydowała się na aresztowanie i wyjazd do obozu koncentracyjnego.
Helene, jej mąż i piątka dzieci trafili do Auschwitz, gdzie od razu zostali rozdzieleni. Helene wraz z dziećmi trafiła na kobiecy oddział obozu, a jej mąż został zabrany do części męskiej. Kobieta próbowała odnaleźć się w nowej sytuacji i dbać o dzieci, a dzięki swojemu pochodzeniu awansowała na dyrektorkę obozowego przedszkola. Dzięki dobrym układom z doktorem Mengele oferowała sobie i swoim dzieciom dłuższy żywot i lepsze warunki mieszkaniowe.
Powiem szczerze - trochę zawiodłam się na tej książce. Wielu z Was wypowiadało się o niej w samych super latywach, oglądałam recenzje wideo, w których mieliście łzy w oczach opowiadając o "Kołysance z Auschwitz". Czytając oczywiście byłam zbulwersowana praktykami, które stosowali Niemcy, aby pozbyć się w ludzi, wiedziałam w jakich warunkach mieszkają więźniowie, jak trudno jest tam przeżyć i nie zwariować i jak barbarzyńskie eksperymenty na ludziach przeprowadzał doktor Mengele. Wszystko to wiedziałam i myślę, że właśnie dlatego się zawiodłam - bo ta książka nie zaskoczyła mnie niczym nowym.
Oczywiście historia Helene jest warta przeczytania. Każdy kto został uwięziony w obozie koncentracyjnym ma do przekazania swój życiorys i niektóre historie są naprawdę straszne. Helene wykazała się wielką odwagą, kiedy nie pozwoliła na zabranie dzieci, a w obozie walczyła o każdy kawałek chleba, o każdy dodatkowy koc, o bezpieczeństwo swoich pociech, a nawet odważyła się na wizytę na męskim oddziale, aby jeszcze choć raz spotkać się z mężem. Helene ściśle współpracowała z doktorem Mengele, potworem i barbarzyńcą, i odważyła mu się sprzeciwić, kiedy chodziło do dobro obozowych dzieci. Trzeba przyznać, że była to wyjątkowa kobieta, a jej postawa jest godna podziwu.
Książka oczywiście wzrusza, bo niełatwo czyta się o takich rzeczach. Głód, bród, rozprzestrzeniające się choroby, zimno, barbarzyńskie traktowanie - to codzienność obozu koncentracyjnego. A najgorszy jest brak nadziei. Nadziei, która zawsze umiera ostatnia.
"Kołysanka..." zawiodła mnie pod tym względem, że nie znalazłam w niej nic nowego i zaskakującego, natomiast sama historia Helene na długo zostanie mi w pamięci. Jej bohaterska postawa może być przykładem dla zrezygnowanych osób, które szukają mobilizacji i chęci do działania. Może dzięki niej ktoś odnajdzie moc, aby się nie poddawać i powstać, aby stawić czoła wszelkim trudnościom.
Jeśli ktoś będzie pytał, to z przyjemnością polecę tę książkę innym czytelnikom, bo uważam, że każdy powinien poznać Helene i jej odwagę.
"Kołysanka z Auschwitz" to historia cygańskiej rodziny, która ze względu na niemieckie pochodzenie głównej bohaterki Helene Hannemann wiodła w miarę spokojne życie w Berlinie. Pewnego ranka w domu rodziny zjawili się policjanci z zamiarem aresztowania jej romskiego męża oraz dzieci. Kobieta nie wyobrażała sobie, że mogłaby zostawić swoich bliskich w takiej sytuacji, dlatego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Klaudię początkowo znałam jedynie z instagramowego profilu, jednak bardzo się ucieszyłam, że zdecydowała się napisać swoją własną powieść. Bardzo wspieram wszelkich bookstagramerów, którzy robią coś własnego, niezależnie od tego czy projektują i sprzedają zakładki czy też piszą książki. Bardzo mnie to cieszy i wszystkim życzę powodzenia, bo jest to piękny przykład jak pasja staje się pracą.
Wracając do książki... "Najcenniejszy podarunek" to świąteczna historia Oliwii, która walczy z wieloma przeciwnościami losu, aby zorganizować święta Bożego Narodzenia. Na jej drodze staje nieobecna matka, unikająca kontaktu z rodziną, uzależniony od alkoholu ojciec, niewystarczające fundusze... Oliwia nie ma lekko, ale bardzo się stara, bo chce, aby w jej życiu zapanowała normalność.
Niespodziewanie pomoc oferuje jej Oskar, sąsiad z którym jako dziecko świetnie się dogadywała, lecz z biegiem lat kontakt się urywał i zakończył na zachowawczym przywitaniu przy mijaniu na ulicy.
Ten, kto jest ze mną dłużej wie, że ja kompletnie nie lubię świąt i historii z nimi związanych. Dlatego też bardzo rzadko sięgam po tego typu literaturę. Jednak kiedy zaproponowano mi tę książką to pomyślałam, że to przede wszystkim świetna okazja do zapoznania się z twórczością Klaudii (bo niestety jeszcze nie czytałam jej debiutanckiej powieści). I przyznam Wam szczerze, że mimo mojej niechęci do tego świątecznego okresu, to książka bardzo mi się podobała.
Przede wszystkim historia wydała mi się bardzo oryginalna i prawdziwa. Nie wszystko było takie oczywiste. Nie było sztucznie wytworzonej świątecznej atmosfery, że w tym czasie wszystko jest takie cudowne, ludzie dobrzy, a stół sam nakrywa się wigilijnymi potrawami. Klaudia wprowadziła do swojej książki kalejdoskop emocji - radość, smutek, żal... Był dramat, komedia i "happy end". Chociaż z tym ostatnim to tak nie do końca, choć chyba mogę Wam zdradzić, że zakończenie książki sugeruje ciąg dalszy losów tych bohaterów. Co oczywiście bardzo mnie cieszy, bo bardzo ich polubiłam.
Także jeśli szukacie słodko-gorzej książki, która idealnie nadawałaby się do czytania w okresie świątecznym, to z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę ciepłą powieść, która na pewno dostarczy Wam dużo wrażeń i nastoi optymistycznie przez zbliżającymi się świętami
Klaudię początkowo znałam jedynie z instagramowego profilu, jednak bardzo się ucieszyłam, że zdecydowała się napisać swoją własną powieść. Bardzo wspieram wszelkich bookstagramerów, którzy robią coś własnego, niezależnie od tego czy projektują i sprzedają zakładki czy też piszą książki. Bardzo mnie to cieszy i wszystkim życzę powodzenia, bo jest to piękny przykład jak pasja...
więcej Pokaż mimo to