rozwiń zwiń

Koniec świata na mojej ulicy

Okładka książki Koniec świata na mojej ulicy
Jakub Ciećkiewicz Wydawnictwo: Austeria literatura piękna
220 str. 3 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Austeria
Data wydania:
2021-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2021-01-01
Liczba stron:
220
Czas czytania
3 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378663980
Tagi:
proza kraków proza poetycka austeria
Średnia ocen

                8,4 8,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,4 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
515
515

Na półkach:

Trudno nam pogodzić się z faktem, że ludzie, miejsca, przedmioty związane z naszym dzieciństwem, młodością, z latami minionymi, zmieniają się, starzeją, niszczeją, ustępują miejsca nowemu, które przecież naturalną koleją rzeczy musi nastąpić. W braku innego wyjścia godzimy się z nieuniknionym. My także dojrzewamy, potrzebujemy przestrzeni, ciągnie nas ku przyszłości. To co było stanowi dla nas strefę odpoczynku, bezpieczeństwa, buforu, rzeczywistości która nas stworzyła dała siłę, ale zarazem pchnęła dalej. Sentyment, nostalgia, pragnienie dotknięcia własnej tożsamości, sprawdzenia ciągłości i zakorzenienia każą nam powracać, sycić się tym dawnym ciepłem i spokojem, dziecięcą beztroską, gdy wszystko wydawało się możliwe i mieliśmy odwagę po to sięgać. Dlatego wszelkie wspomnienia, pamiętniki i memuary mają pewną wspólną cechę – właśnie ową ciepłą tęsknotę za czymś, co nie powróci, a co zamknęliśmy w sobie na zawsze.

U Jakuba Ciećkiewicza również tej nuty nie brakuje, ale dodatkowo spowija ją jeszcze mgiełka oniryzmu, oderwania od rzeczywistości, czy może raczej przeniesienie jej realnej struktury w rejony baśniowej poetyki snu. Przypomina to nieco schulzowską metaforykę ze Sklepów cynamonowych, pozbawione jest jednak charakterystycznego dla niej rysu groteski i pewnej niesamowitości. To baśń z gatunku ciepłych i czułych, w których „ulica była matecznikiem wielkich białych motyli, które nigdzie indziej na świecie nie występowały. Kwiaty pachniały tu mocniej, drzewa były wyższe, a zieleń znacznie bardziej soczysta niż w innych krainach. Gwiazdy świeciły jak latarnie, noc rozświetlał miedziany księżyc, wielki jak miednica u pani Miniek. A komety przelatywały tak nisko, że można je było łapać w dłonie.” Tak oto autor zapamiętał SWÓJ Kraków, a przede wszystkim podkrakowską Olszę, jedyne w swoim rodzaju miejsce, pełne dziwów, ekscentryków, cudaków, gdzie czas „płynął szeroko, meandrował i bywało, że ktoś wpadł pomiędzy jego sploty, odbywając dziwaczną i pełną przygód podróż do przeszłości, która wciąż była w naszym mieście obecna, jak pacjent na granicy życia, podtrzymywany przez kroplówki i respiratory.”

Ów miniony świat niezwykle wyraźnie zapisał się w pamięci, jest bardzo sensualny, angażuje wszystkie zmysły, porusza dźwiękami, zapachem, kolorem, dociera do nas bezpośrednio i mocno. Po prostu stwarza się na nowo, zaczyna znów istnieć i zawłaszcza obecną, nijaką przestrzeń. Wkraczamy weń niczym do zaczarowanej krainy po drugiej stronie lustra, chcemy się rozgościć w miejscu, gdzie królują piwonie, te „Wielkie amarantowe kule perfum zawieszone na wątłych, zielonych łodygach”, gdzie „wokół słychać było ptasie śpiewy, stukoty i szelesty. Za oknami furkotały jaskółki budujące oazę prywatnego szczęścia na strychu”, a jesienią „ogród tonął w deszczu. Powietrze, napięte jak płachta wielkiego żagla, trzęsło się od spadających na ziemię błyskawic.” Każda pora roku miała coś atrakcyjnego do zaoferowania. Dzieciństwo ma w sobie magię, jest ona wyczuwalna w książce od początku do końca. To czas, gdy korytarze domu ciągną się w nieskończoność, wikłając w labirynt pełen niespodzianek, pokoje potrafią zmieniać swoje wymiary, raz skrywając tajemnice, innym zaś razem zdradzając sekrety i niedostępne skrytki. To nie powtórzy się już nigdy więcej. Ten czas… ten klimat…

Sierpień tutaj i sierpień u Schulza – trudno oprzeć się skojarzeniom i porównaniom. Tak jak i w wielu innych aspektach. Postacie żywcem wyjęte z innego wymiaru. Uzdrowiciel zwany Mistrzem, dokonujący rzeczy niemożliwych, szewc Serafin, który wygrał milion, „a potem się rozpił i umarł pod płotem”, artysta-prorok, który nagle zniknął, by potem wypłynąć w Paryżu jako światowej sławy fotograf. Nie brakuje tutaj ani świętych, ani bezbożników, głupków, hrabiów i wariatek, księży i „parchatych Żydów”, a każdy z nich przydaje rzeczywistości czegoś własnego, czyniąc ją wyjątkowo malowniczą, jak ze snu. Aby tak sugestywnie oddać obraz dawnej krakowskiej Olszy trzeba nie tylko miłości, ale też intuicji, wyczucia pewnego umiaru, by nie odkryć całej tajemnicy, dać ledwie jej przedsmak, resztę zaś pozostawić naszej wyobraźni.

Nawet śmierć jest tutaj bardziej śmiertelna, z każdą śmiercią odcinany jest potężny kawał spoistego, zakorzenionego świata, który nieodwracalnie się kurczy. Żyją jednak wspomnienia. Te pradziadów, dziadów, ojców nakładają się na siebie, trójwymiarowe, pełne głębi. Portrety legionistów i arystokratów, przestronne, osnute pajęczynami strychy, a tam wino sprzed lat o fantazyjnym smaku i mocy. To nici łączące teraz i niegdyś, napięte, rezonujące. Zamieszczone w książce licznie fotografie, czarno-białe, lekko wyblakłe, wciągają nas w swoje ramy. Pomarszczone uśmiechnięte twarze tych, co nie dali się życiu złamać i sami tworzyli historię Olszy, zdają się mówić: chodź, zobacz i wczuj się, to nasz świat, który zostawiliśmy wam, byście urządzali go dalej, pamiętając o tym, na czym został zbudowany. O ludziach, tradycji, miejscach i zdarzeniach. Każdy z nas ma własną Olszę, może więc pora ją sobie przypomnieć.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Trudno nam pogodzić się z faktem, że ludzie, miejsca, przedmioty związane z naszym dzieciństwem, młodością, z latami minionymi, zmieniają się, starzeją, niszczeją, ustępują miejsca nowemu, które przecież naturalną koleją rzeczy musi nastąpić. W braku innego wyjścia godzimy się z nieuniknionym. My także dojrzewamy, potrzebujemy przestrzeni, ciągnie nas ku przyszłości. To co...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    47
  • Przeczytane
    22
  • Posiadam
    7
  • Tematyka Żydowska
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Literatura polska
    1
  • Przeczytane w 2021 r.
    1
  • Książki tradycyjne ;)
    1
  • Poezja
    1
  • 2022
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Koniec świata na mojej ulicy


Podobne książki

Przeczytaj także