Wojna i jej skutki, potrafią zdziałać znacznie więcej złego, niż pozbawienie kogoś życia.

Po przystąpieniu do wojska, John Bonhaim, podczas walki za demokrację w Wielkiej Wojnie, zostaje ciężko ranny. Mężczyzna traci ręce, nogi i twarz a wraz z nią większość zmysłów. Jedyne co mu pozostaje, to własne myśli, z którymi musi się zmierzyć.

Są książki, które za cel mają zapewnienie czytelnikowi rozrywki. Istnieją też takie, które niosą ze sobą pewne przesłanie. Johnny poszedł na wojnę zdecydowanie zalicza się do tej drugiej grupy.

Dalton Trumbo ukazuje całą "wartość" wojny za sprawą myśli człowieka, który w niej uczestniczył. Johnny stracił niemal wszystko i marzy o śmierci, lecz ta nie przychodzi mimo ciężkich ran 😶

Przyznam, że wielokrotnie książka daje do myślenia. Przekaz jest tutaj jasny i łatwo go wyczuć. Niestety bardzo nie spodobała mi się forma, w jakiej książka została napisana. Brak przecinków sprawia, że całość jest niezwykle chaotyczna i naprawdę trudno utrzymać płynność czytania 😔

Z jednej strony rozumiem taką koncepcję. Nadaje ona większe znaczenie sytuacji, w której znalazł się bohater. Sam nie wie co się dzieje w około i czytelnik też wielokrotnie odczuwa podobne emocje. Myślę, że wiele osób może to docenić 😊

Z książką warto się zapoznać, lecz jej specyfika może odtrącić wiele osób. Wydaje mi się też, że przekaz książki ciężej odczuć, kiedy żyjemy w wygodnych i bezpiecznych czasach 😱

Wojna i jej skutki, potrafią zdziałać znacznie więcej złego, niż pozbawienie kogoś życia.

Po przystąpieniu do wojska, John Bonhaim, podczas walki za demokrację w Wielkiej Wojnie, zostaje ciężko ranny. Mężczyzna traci ręce, nogi i twarz a wraz z nią większość zmysłów. Jedyne co mu pozostaje, to własne myśli, z którymi musi się zmierzyć.

Są książki, które za cel mają...