War and His Queen czyli pierwsza część serii Carpe Noctrem to była jedna z moich najbardziej wyczekiwanych książek do tego stopnia, że ledwo po tym jak zaczęłam ją czytać kupiłam książkę w papierze. Od zawsze byłam wielką fanką twórczości Amo Jones i mam ogromny sentyment do serii TEKC. Ta autorka zapoczątkowała u mnie miłość do mroku. Czy nowa generacja wywołała u mnie efekt WOW... zapraszam na recenzję

Motywy:
Mroczny romans
Najlpeszy przyjaciel brata
Secret society
Frenemies to lovers
Off limits relationship

Brakujące strony? przypadkowe rozdziały? Niedopowiedziane sentencje bohaterów? Tak, to właśnie insygnowany WTF w książkach Amo ale mam wrażenie że tu było tego chaosu zbyt dużo. Od samego początku miałam odczucie jakbym nie wiedziała, nie rozumiała w ogóle co czytam i co się dzieje i to niestety ale tym razem bardzo mnie męczyło i przeszkadzało w odbiorze tej historii. Zabrakło mi takiego logicznego wprowadzenia w ten świata. Czułam jakby bohaterowie a wraz z nimi ja byliśmy ciągle na jakimś h@ju. Jeden z głównych plot twistów być może był dobry i zaskakujący ale trochę jak deja vu z oryginalnej serii. Wiem, że Amo działa według własnych zasad ale coś tu nie zagrało między nami.
Plusem historii był powrót do świata Elity, spotkanie z dojrzalszymi Bishopem, Nate'em i Brantley'em i ich Queens. Świetnie było zobaczyć ich interakcje z następnym pokoleniem. Wrócić do miejsc takich jak Perdita która zawsze wywoływała u mnie ciarki na plecach. Plusem było pojawienie się też w tej części innych bohaterów np. z serii Midnight Mayhem.
Oczywiście autorka tak zakończyła książkę że i tak kusi mnie aby sięgnąć po następną 😅

War and His Queen czyli pierwsza część serii Carpe Noctrem to była jedna z moich najbardziej wyczekiwanych książek do tego stopnia, że ledwo po tym jak zaczęłam ją czytać kupiłam książkę w papierze. Od zawsze byłam wielką fanką twórczości Amo Jones i mam ogromny sentyment do serii TEKC. Ta autorka zapoczątkowała u mnie miłość do mroku. Czy nowa generacja wywołała u mnie...