rozwińzwiń

Skryte, jasne, słone. Rybackie miasteczko w Kornwalii

Okładka książki Skryte, jasne, słone. Rybackie miasteczko w Kornwalii Lamorna Ash
Okładka książki Skryte, jasne, słone. Rybackie miasteczko w Kornwalii
Lamorna Ash Wydawnictwo: Czarne Seria: Sulina reportaż
426 str. 7 godz. 6 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Sulina
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2022-03-16
Data 1. wyd. pol.:
2022-03-16
Liczba stron:
426
Czas czytania
7 godz. 6 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381914239
Tłumacz:
Kaja Gucio
Tagi:
Literatura faktu Wielka Brytania Anglia Kornwalia tożsamość
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Pismo. Magazyn opinii, nr 1 (49) / styczeń 2022 Lamorna Ash, Wojciech Chamier-Gliszczyński, Wojciech Engelking, Amand Gopal, Maria Halber, Petr Hruška, Zuzanna Kowalczyk, Anna Krztoń, Karolina Lewestam, Paweł Marczewski, Marta Młot, Toni Morrison, Marta Niedźwiecka, Patrycja Sikora, Alek Tarkowski, Aleksandra Warecka
Ocena 7,0
Pismo. Magazyn... Lamorna Ash, Wojcie...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
50 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
889
846

Na półkach:

Zasadniczo nie jestem wielbicielką tego typu literatury, tzn takiej gdzie autor łączy własne przeżycia z reportażem, esejem, faktografią i cytatami. Ale są wyjątki i ta książka do nich należy (podobnie jak np "Ewangelia według węgorza"). Duża role odgrywa zapewne główny temat - człowiek zanurzony w naturalny,tradycyjny sposób w przyrodę. Ale też literacka umiejętność autora, by własne, czy innych, jednostkowe doświadczenia podnieść do poziomu uniwersalnego . By pisząc o szczegółach - w tym przypadku specyfiki angielskiej wioski rybackiej-odzwierciedlić całą paletę ludzkich doświadczeń, pasji, obowiązków życiowych i tworzenia tożsamości. Lamorna Ash umiejętnie połączyła własna podróż w kraj dzieciństwa z doświadczaniem życia rybaków na własnej skórze w teraźniejszości i z ciekawymi opisami socjologicznymi i historycznymi. To się naprawdę dobrze czyta.

Zasadniczo nie jestem wielbicielką tego typu literatury, tzn takiej gdzie autor łączy własne przeżycia z reportażem, esejem, faktografią i cytatami. Ale są wyjątki i ta książka do nich należy (podobnie jak np "Ewangelia według węgorza"). Duża role odgrywa zapewne główny temat - człowiek zanurzony w naturalny,tradycyjny sposób w przyrodę. Ale też literacka umiejętność...

więcej Pokaż mimo to

avatar
252
252

Na półkach:

Nieźle się nakręciłem po tytule i zarysie fabuły. Nie zawiodłem się. Wracam do tej książki myślami. Chyba chciałbym sięgnąć po nią po raz drugi. Może w oryginale? Młoda autorka w sposób nieskrępowany opisała co jej w duszy gra. Ciekawa sceneria, perypetie ludzi. Poniekąd to dokument. Można zamarzyć i zatęsknić za światem, który uchodzi.

Nieźle się nakręciłem po tytule i zarysie fabuły. Nie zawiodłem się. Wracam do tej książki myślami. Chyba chciałbym sięgnąć po nią po raz drugi. Może w oryginale? Młoda autorka w sposób nieskrępowany opisała co jej w duszy gra. Ciekawa sceneria, perypetie ludzi. Poniekąd to dokument. Można zamarzyć i zatęsknić za światem, który uchodzi.

Pokaż mimo to

avatar
397
63

Na półkach:

Czy można się nazywać piękniej niż Lamorna Ash?

Zapewne można, ale muszę przyznać, że to imię i nazwisko, a także sam tytuł ("Skryte, jasne słone. Rybackie miasteczko w Kornwalii") przynosiły mi proustowskie przeczucie piękna, melancholii, ulotności i nieuchwytności l.

I jak to bywa z przeczuciami, oczekiwaniami, często życie przynosi rozczarowanie.Ale nie tym razem. Książka Lamorny Ash dostarczyła mi wielu zmysłowych i intelektualnych wrażeń. Delektowałem się nią od wiosny aż do początków zimy.

Pisanie o sentymentalnych podróżach do miejsc dzieciństwa bardzo łatwo może przerodzić się w banał. Tu tak nie jest. Autorka prowadzi nas przez Kornwalię, którą oglądamy jej subiektywnym spojrzeniem, ale i daje nam poznać uroki codzienności i oddaje głos tamtejszym mieszkańcom. Podróż brzegiem i morzem jest pretekstem do snucia refleksji o świecie i życiu. I jest w tym duża lekkość.

Często myślę, że za mało jest książek o dobrym, prostym życiu oraz o miejscach bez burzliwej historii. Ja sam też tęsknię do życia prostego, ale godnego, w rytmie natury. Ta książka jest odpowiedzią na te marzenia.

Gorąco polecam!
IG: @somniumscipionis

Czy można się nazywać piękniej niż Lamorna Ash?

Zapewne można, ale muszę przyznać, że to imię i nazwisko, a także sam tytuł ("Skryte, jasne słone. Rybackie miasteczko w Kornwalii") przynosiły mi proustowskie przeczucie piękna, melancholii, ulotności i nieuchwytności l.

I jak to bywa z przeczuciami, oczekiwaniami, często życie przynosi rozczarowanie.Ale nie tym razem....

więcej Pokaż mimo to

avatar
38
16

Na półkach:

Są takie książki, które pozwalają popodróżować - to jest jedna z nich. Przy lekturze można poczuć zapach soli i rybich wnętrzności, uciekać po plaży połykanej przez przypływ i posłuchać wspomnień sędziwych Kornwalijczyków. Dobrze spędzone godziny!

Są takie książki, które pozwalają popodróżować - to jest jedna z nich. Przy lekturze można poczuć zapach soli i rybich wnętrzności, uciekać po plaży połykanej przez przypływ i posłuchać wspomnień sędziwych Kornwalijczyków. Dobrze spędzone godziny!

Pokaż mimo to

avatar
226
22

Na półkach:

Super język, ślicznie napisane ale nie czuć przy tym klimatu miejsca, które jest opisywane. Trochę tu za dużo informacji o łowieniu ryb a za mało emocji.

Super język, ślicznie napisane ale nie czuć przy tym klimatu miejsca, które jest opisywane. Trochę tu za dużo informacji o łowieniu ryb a za mało emocji.

Pokaż mimo to

avatar
107
30

Na półkach:

Lamorna Ash stworzyła niezwykle dojrzałą opowieść o Kornwalii, miejscu, z którego pochodzi rodzina jej matki. Tak dojrzałą, że aż trudno uwierzyć, że autorka napisała ją w tak młodym wieku.
W miejscu, gdzie ocean styka się ze skalistym wybrzeżem, krąży przyjezdna dziewczyna. W wydawałoby się zamkniętym małym miasteczku szybko zyskuje sobie przyjaciół - oczywiście w znaczeniu bardzo brytyjskim - którzy stopniowo odsłonią jej bogactwo swojego świata. Opowieść Lamorny Ash o Kornwalii składa się po pierwsze, z ludzi, ich historii i odczuć, po drugie z przeczytanych lektur, stanowiących niejako bazę dla tej opowieści (pamiętaj, ktoś już kiedyś próbował nazwać to, co widzisz czy czujesz) i krajobrazu. Osią spajającą pobyt autorki/narratorki jest jej wyprawa trawlerem na morze. Podróż poza znane okolice, poza znane rytuały, a także podróż w głąb samej siebie i własnych ograniczeń. Nie ma lepszego miejsca, by eksplorować granice, także własne, niż miejsce na końcu świata.
Książka o niezwykłym klimacie, który świetnie oddała po polsku Kaja Gucio.

Lamorna Ash stworzyła niezwykle dojrzałą opowieść o Kornwalii, miejscu, z którego pochodzi rodzina jej matki. Tak dojrzałą, że aż trudno uwierzyć, że autorka napisała ją w tak młodym wieku.
W miejscu, gdzie ocean styka się ze skalistym wybrzeżem, krąży przyjezdna dziewczyna. W wydawałoby się zamkniętym małym miasteczku szybko zyskuje sobie przyjaciół - oczywiście w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

Zanim Lamorna Ash postanowiła odwiedzić kornwalijskie wybrzeże, wiedziona ciekawością i tęsknotą, bo to w końcu, jak by nie było, jej rodzinne strony, niewiele wiedziała o więzach łączących człowieka i rozpościerającą się wokół niego naturę. Bo i cóż mogła się o tym dowiedzieć mieszkając w Londynie?

„Wówczas nie dostrzegałam jeszcze, że miejsca także żyją – że są ciałem z krwi i kości, stają przed tobą z rozpostartymi rękami i rozwartymi ustami, gotowe zawołać: oto jestem! – jeśli tylko zatrzymasz się na chwilę, aby ich posłuchać.”

Literatura zaś to nie tylko ludzie, osobowości kreowane przez wyobraźnię pisarza, ale też miejsca. Jedne i drugie mają na siebie niezaprzeczalny wpływ. Tak jak człowiek tworzy wokół siebie pewien ład, określony klimat, tak miejsce, w którym żyje, naznacza go swoim wyraźnym piętnem, które niesie on potem przez życie.

Lamorna Ash sama pochodzi z wybrzeża Kornwalii, jej rodzina wrosła weń od pokoleń. Nic dziwnego, że właśnie na niej, podchodzącej z pasją i uważną miłością do literatury, tak wielkie wrażenie wywarła „Ulica Nadbrzeżna” Steinbecka, z cudownie sensualną interferencją między miejscem a ludzkimi zmysłami. Literatura inspiruje się krajobrazem, jego odcieniami, zmianą oświetlenia w czasie dnia, rozległością przestrzeni aż po linię horyzontu, czy też zapachem łaskoczącym nozdrza. Przykładów literatury powstałej z tej nostalgii i zachwytu mamy pod dostatkiem, również w tym reportażu autorka dostarcza nam ich sporo. Nic tylko po te książki sięgać i czerpać z nich garściami tę całą przyjemność odczuć.

Tak więc autorka postanowiła bliżej przyjrzeć się życiu rybackiej mieściny, gdzie tyle miejsc i wydarzeń nosi, o dziwo, jej imię – Lamorna. A właściwie to okazuje się, że od nich jej imię się wywodzi. Zapach ryb i morskiej bryzy, grupy mężczyzn w nieprzemakalnych kurtkach i gumiakach, wypełniające miejscowy pub gwarem i toastami – to właśnie jeden z obrazków z Newlyn. Jeśli chce się zaznać tamtejszego życia na własnej skórze, poczuć to, co czują na co dzień mieszkańcy, trzeba koniecznie wyruszyć z nimi trałowcem na połów ryb. Trałowiec to drugi, a może nawet pierwszy dom rybaka.

„Z dnia na dzień metalowy pancerz statku każdego rybaka rozrasta się wokół niego, a świat zewnętrzny ma coraz mniejszą szansę go przebić, w miarę jak rybacy coraz głębiej wciskają się w zakamarki swoich muszli.”

Ten reportaż ma wiele różnych odcieni. Koloryt zimnej krainy odbijający się zarówno w przejrzystych wodach Atlantyku, jak w ciągnącym się od linii horyzontu niebie. Piana rozbijających się o skały fal, nucących przy tym „pieśń brzegu”, klif, z którego szczytu strach jest spojrzeć w dół, kołyszący szum wiatru i chrzęst muszli pod stopami. Mamy tutaj to wszystko, choć to zaledwie ułamek wrażeń, jakimi zechciała podzielić się z nami Lamorna Ash. Odmalowała je delikatną kreską, z oddaniem wszystkich niuansów. Jak ciemność, tak na morzu odmienną, która nadciąga „z każdego kąta jak wampir wysysający wszelkie źródła światła. Kolory bledną, a niebo twardnieje jak skała. Gdy gasną ostatnie światła wybrzeża, znika wszelka pewność. Nie można już odróżnić góry od dołu ani nieba od morza, a człowiek czuje się zawieszony gdzieś pomiędzy nimi.”

Takie piękne literacko – malarskie pejzaże przewijają się tutaj co chwila, uzupełniane króciutkim rysem historycznym, obserwacjami geologicznymi, astronomicznymi, biologicznymi oraz sprawozdaniem z niespodziewanych, czasami nawet niebezpiecznych przygód, jakie niejeden raz przydarzyły się autorce w trakcie tej wyprawy. Te wszystkie refleksje wiodą Lamornę Ash w stronę książek, które niegdyś czytała, a których prawdziwe znaczenie odkrywa dopiero teraz, kojarząc z nimi to wszystko, co rozpościera się przed jej oczami, a także powidoki przywoływane z samego dna wspomnień.

Począwszy od Steinbecka i jego „Ulicy Nadbrzeżnej”, która tak naprawdę zainicjowała tę podróż Lamorny, pokazując jej, jak natura może uruchamiać wszystkie zmysły, a także wyobraźnię, karmić marzenia, skojarzenie natury z magią literackiego opisu bywa tu nieraz zaskakujące, nieoczywiste. Refleksy światła na grzbietach fal niczym błyszczące aureole w kształcie świetlistych migdałów z książki Maggie Nelson? Czemu nie. Mamy też odniesienia do Moby Dicka Melville`a i Pierścieni Saturna W.G. Sebalda. To piękna niespodzianka dla wielbicieli tego co piękne, a zarazem prawdziwe.

Nie można też zarzucić autorce, że nie wie o czym pisze. Otóż bardzo dobrze wie, gdyż nie tylko przyglądała się ciężkiej pracy rybaków, kiedy spędziła wśród nich kilka dni na trałowcu, ale także imała się każdego zajęcia, któremu mogła, lub wydawało jej się, że może podołać. Tęsknota za domem może być równie silna i frustrująca, co objawy morskiej choroby. Jedno i drugie dało jej się tutaj we znaki.

Jak to możliwe, by tam, gdzie ja zobaczyłabym co najwyżej leniwe lub gniewnie uderzające o skały fale, autorka spostrzega poezję, czar: „Widzę wówczas, że w falach kryją się słowa, wyryte w mieniących się liniach, i odczytuję je jak zaklęcie stworzone przez tę pieśń. Słowa muskają szczeliny klifów albo wylewają się na piasek, a wtedy odkładają się tam w drobnych okruchach. Wszystko z czym styka się morze nosi ślady tych zaklęć, tak jak muzyka zostaje wyżłobiona na płycie. W ten sposób woda stara się przekazać nam swoją opowieść.”

Poznajemy historię dzięki zbieranym po drodze kamieniom. Niby takie z pozoru zimne i obojętne, a wewnątrz kryją tyle tajemnic. Do naszej autorki przemawia wszystko, na co spojrzy i o czym pomyśli, rozwija się w piękną opowieść, biegnącą w różnych, czasem zupełnie zaskakujących kierunkach. Czy ktoś jeszcze potrafi tak łączyć, wydawałoby się kompletnie niepasujące do siebie elementy, a na ich podstawie tworzyć kolejne, i kolejne historie.

Talent Lamorny Ash to dla mnie radosne odkrycie. Jak można nie podziwiać autora, który nawet z patroszenia ryb tworzy literacką perełkę. A opis licytacji na kornwalijskim rynku, to jakby oddzielny esej, pełen humoru portret rybackiej społeczności wybrzeża.

Okazuje się, że wyprawa, jaką podjęła Lamorna, to nie tylko okazja do przygody i poznania twardych, a przy tym szczerze serdecznych ludzi i obserwacji prawdziwego życia na kornwalijskim wybrzeżu, by później opisać je i wydać w formie książki. To zarazem podróż w głąb historii własnej rodziny, a więc i w głąb siebie.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Zanim Lamorna Ash postanowiła odwiedzić kornwalijskie wybrzeże, wiedziona ciekawością i tęsknotą, bo to w końcu, jak by nie było, jej rodzinne strony, niewiele wiedziała o więzach łączących człowieka i rozpościerającą się wokół niego naturę. Bo i cóż mogła się o tym dowiedzieć mieszkając w Londynie?

„Wówczas nie dostrzegałam jeszcze, że miejsca także żyją – że są...

więcej Pokaż mimo to

avatar
247
147

Na półkach:

Reportaż składający się z negatywnych przestrzeni, Lamorna Ash perfekcyjnie zastosowała lekcję z zajęć rysunku, iż chcąc przenieść na kartkę jakiś obraz, nie powinna skupiać się na rzeczy, postaci, a na otaczającej przestrzeni.
Taka też jest ta książka, autorka zarysowuje w niej życie rybackiego miasteczka Newlyn, leżącego w Kornwalii, z którym czuje się pokoleniowo związana. Ten reportaż odbiera się zmysłami, czuje się siłę lub spokój wiatru, słyszy fale, czy nawoływanie mew zwiastujących bliskość lądu.
Jednak reportaż ten to nie sielanka jak często, o czym też mowa odbierana jest przez turystów Konwalia. Mieszkańcy miejscowości dzielą problemami i ograniczeniami, z jakimi wiąże się życie w rejonie gospodarczo opartym na rybołówstwie.
Lamorna Ash przybliżyła czytelnikowi zagadnienia związane z połowem ryb, niejednokrotnie wypływała w morze z rybakami, by dowiedzieć się, czym różnią się od siebie poszczególne metody połowu. Oprócz praktycznej wiedzy, wyprawy te były pretekstem do rozmów o etyce w rybołówstwie.
Świetnie czyta się o tym, jak autorka została przyjęta przez lokalne społeczeństwo, początkowo z chłodną rezerwą, by z czasem zbudować relacje, które pozwoliły jej, dziewczynie dorastającej w Londynie poczuć się w tym miejscu jak u siebie. Uwypukla się z tych historii.

Reportaż składający się z negatywnych przestrzeni, Lamorna Ash perfekcyjnie zastosowała lekcję z zajęć rysunku, iż chcąc przenieść na kartkę jakiś obraz, nie powinna skupiać się na rzeczy, postaci, a na otaczającej przestrzeni.
Taka też jest ta książka, autorka zarysowuje w niej życie rybackiego miasteczka Newlyn, leżącego w Kornwalii, z którym czuje się pokoleniowo...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    144
  • Przeczytane
    59
  • Posiadam
    17
  • 2022
    6
  • Reportaż
    3
  • Teraz czytam
    2
  • 2023
    2
  • Reportaże
    1
  • Ebuki
    1
  • Sulina
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Skryte, jasne, słone. Rybackie miasteczko w Kornwalii


Podobne książki

Przeczytaj także