Dla ścisłości i uczciwości, zastrzeżenie -- kupiłem ją w zastępstwie nieosiągalnego obecniego "Leksykonu kieszonkowego".

Leksykon to żaden nie jest, nie jest to także podręcznik programowania w Pythonie, to raczej podręcznik programowania w ogóle, a Python to niejako wehikuł do tejże nauki.

Nie byłoby może aż tak źle z oceną, gdyby nie kilka czynników -- autor z jednej strony pisze dla laika, ale stara się być bardzo precyzyjny. W efekcie jest śmiertelnie poważny i nieprecyzyjny, na dokładkę wymyślając własną terminologię (tłumacz tu także się popisał). Zamiast przyjemnej zabawy z komputerem mamy tonę formalizmów: "token -- jeden z podstawowych elementów struktury...", "rekurencja nieskończona -- [...] powoduje błąd uruchomieniowy" (bzdura, dla wywołania ogonowego stos nie rośnie),"baza danych -- plik, którego zawartość uporządkowano podobnie do słownika z kluczami...".

A teraz odwróćmy, co to jest? "Plan projektowania programu obejmujący prototyp używający zmiennych globalnych, a także wersję finalną, która przekształca zmienne globalne w atrybuty instancji". Strzelalbym, że to coś koło projektowania/refaktoryzacji, a to opis hasła "hermetyzowania danych".

Ale tak czy inaczej -- czy ten laik to urzędnik skarbówki, żeby go tak torturować?

Autor prowadzi czytelnika w tempie dość ślimaczym, ale bierze się ono także z tego, że zamiast pokazać prawidłowy styl programowania, prezentuje cały rozdział używając złego stylu. To już samo w sobie jest złe, bo czytelnik widzi i zapamiętuje zły wzór, ale nawet stosując takie podejście (od złego do dobrego) autor do końca nie wyjaśnia w czym był problem. Można odnieść wrażenie, że np. inicjowanie pól obiektu poza konstruktorem to po prostu alternatywna składnia.

Na końcu każdego rozdziału mamy ćwiczenia (bez rozwiązań -- bardzo pomocne).

O tłumaczeniu już napomknąłem, jakoś tak się dzieje, że np. Banda Czworga napisała jedną książkę o projektowaniu, ale w polskiej rzeczywistości językowej funkcjonuje to na zasadzie katalogu składu budowlanego -- w niniejszej pozycji pojawiła się np. "okleina".

Na polskim rynku mamy perełkę dla zaawansowanych ("Zaawansowany Python"),ale na poziomie wprowadzenia jest problem z sensowną książką jak widać (w sensownej cenie).

Jako wstęp do programowania w ogóle chyba lepiej sprawdzić książki z PWN-u do Pythona i Javascriptu (wyglądają zachęcająco),a tym którzy szukają skrótowca chyba lepiej będzie poczekać na wznowienie "Leksykonu kieszonkowego" lub niestety wyłożyć większą kwotę i nabyć "Python. Instrukcje dla programisty" (nie znam, ale nie znalazłem nic bardziej obiecującego po niniejszym zakupie).

Dla ścisłości i uczciwości, zastrzeżenie -- kupiłem ją w zastępstwie nieosiągalnego obecniego "Leksykonu kieszonkowego".

Leksykon to żaden nie jest, nie jest to także podręcznik programowania w Pythonie, to raczej podręcznik programowania w ogóle, a Python to niejako wehikuł do tejże nauki.

Nie byłoby może aż tak źle z oceną, gdyby nie kilka czynników -- autor z jednej...