Czosnek i szafiry, czyli sekretne życie krytyka w przebraniu

Okładka książki Czosnek i szafiry, czyli sekretne życie krytyka w przebraniu Reichl Ruth
Okładka książki Czosnek i szafiry, czyli sekretne życie krytyka w przebraniu
Reichl Ruth Wydawnictwo: Vizja Press&IT literatura piękna
326 str. 5 godz. 26 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Garlic and Sapphires
Wydawnictwo:
Vizja Press&IT
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2007-01-01
Liczba stron:
326
Czas czytania
5 godz. 26 min.
Język:
polski
ISBN:
9788360283462
Tłumacz:
Agata Gradzińska
Tagi:
jedzenie smakowanie New York Nowy Jork przepisy krytyk restauracji New York Times
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
41 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
256
122

Na półkach: ,

Nie należy czytać tej książki gdy jest się przed obiadem. Ślinka leci a żołądek domaga się Foie gras z gruszką, cokolwiek to znaczy ;)
Dlaczego aby wydać dużą forsę - sto dolarów - na posiłek trzeba czekać w kolejce nawet i godzinę?
Czemu podanie zupy i drugiego dania zajmuje kelnerom ponad dwie godziny? Jakie sztuczki stosuje krytyk kulinarny aby dobrze ocenić restaurację, jej kucharza i jego cudowne potrawy? Gdzie zjemy najlepsze sushi u prawdziwego sztukmistrza ze wschodu?
Bez humoru ale ze smakiem - odpowiedzi na powyższe pytania udziela autorka.

Nie należy czytać tej książki gdy jest się przed obiadem. Ślinka leci a żołądek domaga się Foie gras z gruszką, cokolwiek to znaczy ;)
Dlaczego aby wydać dużą forsę - sto dolarów - na posiłek trzeba czekać w kolejce nawet i godzinę?
Czemu podanie zupy i drugiego dania zajmuje kelnerom ponad dwie godziny? Jakie sztuczki stosuje krytyk kulinarny aby dobrze ocenić restaurację,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
775
725

Na półkach: ,

Ciekawa fabuła, choć bardziej podobały mi się części, gdzie autorka opisywała swoją pracę niż te dotyczące życia osobistego. W tej drugiej części brakowało mi jakiejś ciągłości działań, głębszych relacji czy przemyśleń. Natomiast opisy pracy krytyka restauracji pracującego dla New York Times były niezwykle interesujące. Sporo opisów różnych skomplikowanych smaków i potraw (czasami może nawet zbyt skomplikowanych czy wręcz nienaturalnych),ale też z racji Nowego Jorku ciekawa mieszanka różnych kuchni (zarówno europejskich, jak i azjatyckich) - i w zasadzie to chyba było najciekawsze, ta różnorodność smaków dostępna w jednym miejscu, w jednym mieście. Jednak najbardziej podobało mi się zakończenie, gdy autorka w końcu zaczyna doceniać prawdziwych twórców dobrego jedzenia (i bynajmniej nie są to opisywani wcześniej restauratorzy) i znajduje sposób wykorzystania swojej wiedzy o dobrym jedzeniu.
Bonusem jest 17 przepisów wplecionych w opowieści o restauracjach i potrawach w nich przygotowywanych.

Ciekawa fabuła, choć bardziej podobały mi się części, gdzie autorka opisywała swoją pracę niż te dotyczące życia osobistego. W tej drugiej części brakowało mi jakiejś ciągłości działań, głębszych relacji czy przemyśleń. Natomiast opisy pracy krytyka restauracji pracującego dla New York Times były niezwykle interesujące. Sporo opisów różnych skomplikowanych smaków i potraw...

więcej Pokaż mimo to

avatar
652
258

Na półkach: ,

Jeśli jesteś smakoszem i lubisz ciepłe powieści z nutką humoru to to jest książka dla Ciebie! Dodatkowym atutem są przepisy, którymi autorka przeplata powieść

Jeśli jesteś smakoszem i lubisz ciepłe powieści z nutką humoru to to jest książka dla Ciebie! Dodatkowym atutem są przepisy, którymi autorka przeplata powieść

Pokaż mimo to

avatar
155
77

Na półkach:

W jakiś przekorny (żeby nie powiedzieć ‘prześmiewczy’) sposób fascynuję się światem gastronomii molekularnej, reality shows w stylu ‘Master Chef’ i blogami kulinarnymi.
W przekorny, bo z jednej strony uważam, że przeznaczanie takiej ilości czasu i kasy na przygotowanie czegoś, co pochłonie się w dziesięć minut jest absurdalne, z drugiej zaś podziwiam kunszt, pietyzm i, co tu dużo mówić, rozległą wiedzę smakoszy i pasjonatów niebanalnego jedzenia.
(Więcej napisałam tutaj:
http://szeptywmetrze.blogspot.co.uk/2011/11/100-na-100.html)
Gdy więc w ręce wpadła mi książka napisana przez - jako rzecze okładka - najlepszego krytyka kulinarnego, nie mogłam się jej oprzeć.

Nieznana mi Ruth Reichl, nieznany mi kontekst kulturowy, nieznane mi niuanse wykwintnych dań najznamienitszych amerykańskich restauracji sprawiły, że skupiłam się na tym, co mogłam ‘przetrawić’ samodzielnie - na opisach uczt.
I na opisach przebieranek, będących integralną częścią projektu pt. sekretne życie krytyka.

Ruth przeprowadza się do znad jednego oceanu nad drugi, aby - porzuciwszy Miasto Aniołów - zacząć pracować dla New York Times.
Problem jednak w tym, że (przynajmniej w świecie restauratorów) jest rozpoznawana bez pudła, co powoduje, że jej pojawienie się w knajpie od razu stawia cały personel na rzęsach. Szef kuchni własnoręcznie dopieszcza specjały, obsługa wychodzi z siebie i staje obok serwując najwykwintniejsze i nienagannie sporządzone potrawy z menu, najlepsze wino leje się strumieniami, a czerwony dywan rozkładany jest nawet i na drodze do toalety.
Krótko mówiąc orgia dla podniebienia, uczta dla oka i emocjonalne gliglanko, nie zawsze oddające prawdziwy stan rzeczy, dostępny dla klienta-szaraczka.
A wszystko to po to, by mająca się wkrótce ukazać recenzja z wizyty była peanem na cześć, feerią komplementów i apoteozą głównodowodzącego. I - długodystansowo - zaowocowała wspięciem się na kulinarno-restauratorski Olimp z kolejną gwiazdką Michelina na piersi. A przynajmniej statusem najlepszego i najczęściej odwiedzanego przybytku dla 'foodies' - pasjonatów wykwintnego, oryginalnie podanego jedzenia.

Ruth, czując podskórnie że jej zdjęcie wisi na zapleczu każdej kuchni, postanawia rozpocząć wizytowanie nowojorskich lokali ... w przebraniu.
I jak na estetkę i perfekcjonistkę, niezadowalającą się namiastkami, podchodzi do sprawy z pietyzmem i zacięciem ... wartym lepszej sprawy.
Lepszej sprawy, albowiem mam wrażenie, że opisy poszukiwania odpowiednich strojów, peruk, drobiażdżków mających uwiarygodnić ją jako zwykłą, statystyczną klientkę odwiedzanych restauracji zdominowały książkę w równym stopniu, co bufonowate, przerysowane i rozwleczone opisy posiłków.
I o ile jestem w stanie zrozumieć, że każda z postaci wymagała przemyślanej, uwiarygadniającej koncepcji, to już zupełnie nie widziałam sensu w podążaniu przez pół miasta za przypadkowo upatrzoną kobieciną, by ‘przyswoić’ jej mimikę, sposób poruszania się, styl ubierania się i ... sprawdzić jej imię na liście lokatorów!
Samozwańcza Obrończyni Praw Smakoszy Pospolitych zdawała się natomiast coraz mocniej angażować w tworzenie kolejnych alter-ego, dochodząc do takiej wprawy, że udało jej się oszukać nawet własnego męża i syna.
W efekcie tych poczynań powstała książka, która jest ... ciężkostrawna.
Kolejne wizyty u pań robiących peruki zaczynają nużyć, a opisy spożywania kolejnych wymodzonych dań, to polane samozachwytem megalomańskie ekwilibrystyki słowne, mające rzekomo pomóc przeciętnemu czytelnikowi rubryki kulinarnej wybrać odpowiednią dla siebie restaurację.

Rozumiem fascynację tematem, rozumiem (a przynajmniej staram się zrozumieć :)) pasjonatów poświęcających się wąskiej dziedzinie, ale czytanie opisu jednego dania oraz próby odgadnięcia nut smakowych ciągnące się przez trzy strony - to zdecydowanie ponad moje możliwości. Tym bardziej, że o wielu składnikach nigdy w życiu nie słyszałam, więc trudno mi było zrozumieć zachwyt nad opisywaną mieszanką smakowo-zapachową (co - przewrotnie - może okazać się zachętą dla 'foodies' by sięgnąć po tę pozycję).
Książkę jeszcze bardziej pogrąża mało porywający (nie wiem, czy za sprawą tłumacza, korektora czy samej Ruth) styl.
Miała być mieszanka czosnkowej pospolitości z wykwintnością szafiru.
A wyszły flaki z olejem.
Szkoda.

Oto mała próbka opisu FRAGMENTU posiłku, który ciągnął się przez kilka stron: "Poczułam smak palczatki cytrynowej, kaffir lime, grzybów i czegoś jeszcze, smak znajomy, lecz trudny do uchwycenia. Spróbowałam jeszcze raz i znowu poczułam ten smak, ukryty za cytrusami. Delikatna tekstura grzybów shimeji zmysłowo głaskała mnie po języku. Najpierw były kwaśnawe, potem ostre i w końcu znowu ten smak, słodki, ale nie przypominający słodyczy cukru, drażnił moją świadomość, a po chwili znikał, zanim udało mi się go zidentyfikować." [...] "Smaki delikatnie wędrowały w moich ustach powolutku i nagle nabrały tempa, tak szybkiego, że zaczęły wibrować i stepować niczym w tańcu."[...] "Zapomniałam o wszystkim oprócz tego, co się stało w moich ustach, mięso i chrupiące kawałki karczocha tańczyły razem tango. Miękkość ryby włożona była między chrupkość warstw - na spodzie karczochy, na wierzchu grzanki z chleba, smaki pojawiały się i znikały w szaleńczym tempie. Zdawało się, że spróbowałam kasztana, za moment smak znikał wchłonięty przez ciężki smak wina. Spróbowałam znowu i wyczułam coś kwaśnego, całkowicie nieznajomego (str. 144-146)

W jakiś przekorny (żeby nie powiedzieć ‘prześmiewczy’) sposób fascynuję się światem gastronomii molekularnej, reality shows w stylu ‘Master Chef’ i blogami kulinarnymi.
W przekorny, bo z jednej strony uważam, że przeznaczanie takiej ilości czasu i kasy na przygotowanie czegoś, co pochłonie się w dziesięć minut jest absurdalne, z drugiej zaś podziwiam kunszt, pietyzm i, co...

więcej Pokaż mimo to

avatar
15442
2030

Na półkach: ,

Niby ciekawy opis perypetii krytyka kulinarnego w spódnicy. pani Ruth zasłynęła z wielu przebieranek, zmieniała swój image wielokrotnie by szefowie restauracji jej nie rozpoznali, ferowała surowe wyroki, zawsze znalazła niedopatrzenia, prowadziła skomplikowane manewry i grę taktyczną by udawać skromnego gościa, by zanotować jakość obsługi kelnerskiej no i ocenić przygotowanie i smak samych dań. Jako że kiedyś sama kucharzyła, książka zawiera też kilkanaście przepisów z kuchni świata. Trochę rozczarowująca lektura, szkoda że brak autorce poczucia humoru i ciekawe przygody przedstawiła w nieciekawy sposób.

Niby ciekawy opis perypetii krytyka kulinarnego w spódnicy. pani Ruth zasłynęła z wielu przebieranek, zmieniała swój image wielokrotnie by szefowie restauracji jej nie rozpoznali, ferowała surowe wyroki, zawsze znalazła niedopatrzenia, prowadziła skomplikowane manewry i grę taktyczną by udawać skromnego gościa, by zanotować jakość obsługi kelnerskiej no i ocenić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
300
57

Na półkach:

Ksiazka dla smakoszy, uchyla zaledwie rabka tajemnicy pracy krytyka kulinarnego.Uwaga, nie czytac "na pusty żołądek".

Ksiazka dla smakoszy, uchyla zaledwie rabka tajemnicy pracy krytyka kulinarnego.Uwaga, nie czytac "na pusty żołądek".

Pokaż mimo to

avatar
49
20

Na półkach:

Przebierać się to fajna rzecz.
Pewna pani (dziennikarka zajmująca się miejscowym menu)została zaproszona do NY ,do uznanej gazety jako fachowiec od wydawania opini
o restauracjach tego miasta.
Oczywiście fama poszła w miasto .Więc Pani musiała przywdziewać różne stroje, by potem móc na łamach gazety wydawać swoje opinie o danej restauracji.
Bardzo zabawna i pouczająca.

Przebierać się to fajna rzecz.
Pewna pani (dziennikarka zajmująca się miejscowym menu)została zaproszona do NY ,do uznanej gazety jako fachowiec od wydawania opini
o restauracjach tego miasta.
Oczywiście fama poszła w miasto .Więc Pani musiała przywdziewać różne stroje, by potem móc na łamach gazety wydawać swoje opinie o danej restauracji.
Bardzo zabawna i pouczająca.

więcej Pokaż mimo to

avatar
13
7

Na półkach:

Podobaly mi sie opisy jedzenia, ale jak juz wczesniejwspomniano w poprzednich recenzjach tylu literowek nie widzialam jeszcze w zadnej ksiazce.Ogolnie ksiazka nie byla zla, choc przeczytanie jej zajelo mi 2 mce...

Podobaly mi sie opisy jedzenia, ale jak juz wczesniejwspomniano w poprzednich recenzjach tylu literowek nie widzialam jeszcze w zadnej ksiazce.Ogolnie ksiazka nie byla zla, choc przeczytanie jej zajelo mi 2 mce...

Pokaż mimo to

avatar
390
49

Na półkach: ,

Książka, którą zabiła korekta tłumaczenia - a raczej absolutny jej brak.

Gdyby nie rażąca niekompetencja odpowiedzialnego zań człowieka, mielibyśmy może nie oryginalną ale z pewnością przyjemną lekturę o kulturze restauracyjnej Nowego Jorku lat 90. Z opisami posiłków intensywnie wzmagającymi pracę naszych ślinianek.
Do - nomen omen - smakowania po kawałku, nie pożerania w całości.

Lecz brak "higieny słowa" osób odpowiedzialnych za polskie wydanie sprawił, że czytelnikom zamiast apetytu wzrasta jedynie niesmak.
Zbyt wiele literówek oraz błędów stylistycznych. Brak badań w temacie książki; żeby sajgonki przetłumaczyć jako "krokiety po chińsku" trzeba mieć albo prawdziwy antytalent translatorski, albo bardzo niskie mniemanie o potencjalnych czytelnikach. I doprawdy nie wiem, które rozwiązanie jest gorsze.
Ten i podobne błędy zepsuły mi całą przyjemność z lektury.

Szkoda.

Książka, którą zabiła korekta tłumaczenia - a raczej absolutny jej brak.

Gdyby nie rażąca niekompetencja odpowiedzialnego zań człowieka, mielibyśmy może nie oryginalną ale z pewnością przyjemną lekturę o kulturze restauracyjnej Nowego Jorku lat 90. Z opisami posiłków intensywnie wzmagającymi pracę naszych ślinianek.
Do - nomen omen - smakowania po kawałku, nie pożerania w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
268
101

Na półkach: ,

Po kilku pierwszych stronach dosłownie ciekła mi ślinka i z zapałem przewracałam strony oczekując czegoś bardzo smakowitego. Ta książka okazała się jednak flakami z olejem, a kończąc przysłowie dodam, że nudnymi flakami z olejem. Dodatkowo pan Wiktor Tomoń odpowiedzialny za korektę ksiązki powiniem się chyba nazywać Gamoń. Roi się w niej od pomyłek i literówek, które w takich ilościach jak tu po prostu wkurzają. Jedyny plus to opisy jedzenia.

Po kilku pierwszych stronach dosłownie ciekła mi ślinka i z zapałem przewracałam strony oczekując czegoś bardzo smakowitego. Ta książka okazała się jednak flakami z olejem, a kończąc przysłowie dodam, że nudnymi flakami z olejem. Dodatkowo pan Wiktor Tomoń odpowiedzialny za korektę ksiązki powiniem się chyba nazywać Gamoń. Roi się w niej od pomyłek i literówek, które w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    47
  • Chcę przeczytać
    16
  • Posiadam
    16
  • 2014
    1
  • Kucharskie
    1
  • Kuchennie
    1
  • 2018
    1
  • _Przeczytane 2017
    1
  • Z_2017
    1
  • Biografie/Memoirs
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Czosnek i szafiry, czyli sekretne życie krytyka w przebraniu


Podobne książki

Przeczytaj także