rozwińzwiń

Podróżnik stulecia

Okładka książki Podróżnik stulecia Andrés Neuman
Okładka książki Podróżnik stulecia
Andrés Neuman Wydawnictwo: Dobra Literatura literatura piękna
576 str. 9 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
El viajero del siglo
Wydawnictwo:
Dobra Literatura
Data wydania:
2011-11-03
Data 1. wyd. pol.:
2011-11-03
Liczba stron:
576
Czas czytania
9 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-930559-7-5
Tłumacz:
Magdalena Okła
Tagi:
podróżnik Europa przeznaczenie
Inne
Średnia ocen

5,3 5,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,3 / 10
23 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2446
2372

Na półkach:

Neuman, ur.1977 w Argentynie, dorastał w Hiszpanii, gdzie skończył studia i gdzie mieszka obecnie. Jest nadzieją literatury hiszpańskojęzycznej. Omawiana jest czwartą (wyd.2009) w jego dorobku i najwyżej ocenianą.
Druga połowa XIX wieku. Podróżny Hans trafia do niemieckiego prowincjonalnego, katolickiego miasteczka, z obskurną oberżą z niedopraną pościelą i placem targowym jako punktem centralnym miasteczka. Dostaje się do "Salonu" Gottliebów, gdzie wśród miejscowej prowincjonalnej "elyty" bryluje młoda Gottliebówna, Sophie. Dyskusje są odkrywcze np str.82:
"...nacjonalizmy wyrażają indywidualizm narodów.. "
bądż w dobie walki katolicyzmu z protestantyzmem (str.108):
"Europa zasadza się na jednej religii..."
Ale to przedsmak: na str.82 padają w tym prowincjonalnym gronie następujące nazwiska: Fichte (1762-1814),Kant (1724-1804),Schopenhauer (1788-1869) i Hegel (1770-1831). Autor sotosuje metodę podwojnego omamienia czytelnika, bo z jednej strony "szpanuje" nazwiskami, których przeciętny czytelnik nie zna (bo kto wie co głosił Fichte???),a z drugiej zabezpiecza się, bo te dyrdymały nie mówi on-autor, a postać fikcyjna.
Metodę omamienia czytelnika przez "przeintelektualizowanie" stosują Umberto Eco, Saul Bellow, Philip Roth i wielu innych, w tym "nasz" Miłosz z Blakem i Swedenborgiem. Przeciętny czytelnik OMIJA niezrozumiałe słowa i nieznane mu nazwiska, z poczuciem niższości. Jak najbardziej na miejscu będzie wspomnieć, jak naigrywano się z modnego obecnie myśliciela Stanisława Brzozowskiego (cytat z mojej recenzji "Pamiętnika" Brzozowskiego):
„Przeintelektualizowanie” Brzozowskiego wykpił najdobitniej satyryk, autor bajek, Jan LEMAŃSKI /1866-1933/ w wierszu „ERUDYTA”. Oto fragment:
„Co stworzyli Fichci, Hegle, Kanci, Comci - umiem biegle. . Wszystkie zagraniczne „geisty” . Znam: Ibseny, Marksy, Kleisty . I Amiele i Sorele: Wszystkich, wszystko na proch mielę. . Wiem, co płonie, a co tli się W Goethem, w Heinem, w Novalisie; Co w Shakespearze, w Macauleyu, W Millu, w Keatsie i w Shelleju Wiem, co Dante rzekł, Carducci;
Wiem, co Machiavel uczy. Nikt nie żywił się tak niczem, Jak ja Fryderykiem Nietzschem. Wiem, co Budda, co Mahomet; Co jest Krishna, co Bafomet; Wiem, co pisał Tomasz z Kempis; Wiem, kto kocha zło, kto tępi; Wiem, gdzie zła, gdzie dobra rola, Jak jaki Savonarola.... Tak, lecz MOJE własne DZIEŁO - Moje własne - LICHO WZIĘŁO”

Nie wierzcie, Państwo, "autorytetom". Sprzymierzeńca znajduję na LC; "Mavericus" pisze:
"...otrzymałem papkę filozoficznych teorii zmielonych z pompatyczną prozą epoki wiktoriańskiej.... ..Nudne, rozwleczone i niekończące się monologi. Doprowadzające czytelniczkę/ka do stanu znużenia, która kończy się rzuceniem książki w kąt. Żałowaniem wydanych pieniędzy na takie grafomaństwo, za którego myśl cywilizacyjna nie rozwija się, lecz przechodzi w stan regresji."

Neuman, ur.1977 w Argentynie, dorastał w Hiszpanii, gdzie skończył studia i gdzie mieszka obecnie. Jest nadzieją literatury hiszpańskojęzycznej. Omawiana jest czwartą (wyd.2009) w jego dorobku i najwyżej ocenianą.
Druga połowa XIX wieku. Podróżny Hans trafia do niemieckiego prowincjonalnego, katolickiego miasteczka, z obskurną oberżą z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
545
297

Na półkach:

Andrés Neuman urodził się w Buenos Aires, a w wieku czternastu lat wyemigrował z rodzicami do Grenady. Tam ukończył filologię hiszpańską, a następnie wykładał literaturę iberoamerykańską. Po raz pierwszy zadebiutował tomem wierszy. Choć autor nie ma zbyt dużego dorobku literackiego to zdążył zgarnąć kilka naprawdę ważnych nagród, między innymi Nagrodę Alfaguara za "Podróżnika stulecia".

Hans przyjeżdża do Wandernburga w celach podróżniczych. Zanim dotarł do miasta wiedział, że wkrótce je opuści i uda się w inne miejsce, jak na podróżnika przystało. Jednak los zaplanował zupełnie inny bieg wydarzeń i mężczyźnie nie udaje się wyjechać z miasta na czas. Na jego drodze stanęła tajemnicza postać, która sprawiła, że pomimo ogromnej ochoty jego opuszczenia, Hans zostaje. Miasto okazuje się być zaczarowane, uliczki zmieniają swoje położenie, ludzie trafiają w ślepe zaułki, wciąż mylą drogę. Miasto labirynt, do którego łatwo wejść, lecz trudno się z niego wydostać. I jak na takie zdarzenie przystało, po drodze czeka pełno niespodzianek, nie zawsze miłych.

Autor postanowił przedstawić wiek XIX z perspektywy wieku XXI. Czy mu się to udało? Nie do końca. Trafniejsze okazuje się ukazanie mentalności i osobowości ludzi żyjących w tamtych czasach, a także funkcjonowania niemieckiego miasta. "Podróżnik stulecia" to historia Hansa, który zatrzymał się w jednym miejscu, ale tak naprawdę nie wie dlaczego. Próbuje odgadnąć co to za siła go tu trzyma. Po części jest to sprawa kataryniarza, z którym udało się głównemu bohaterowi zaprzyjaźnić. Spotykają się w jednym miejscu, Hans towarzyszy kataryniarzowi w grze, następnie idą coś zjeść i udają się do domu tajemniczego człowieka. Ale czy jaskinię, w której przyszło żyć kataryniarzowi można nazwać domem? Nawet jeśli posiada się podstawowe sprzęty, a za toaletę służy drzewo i rzeka, która nieopodal przepływa? Ponadto spotkanie Sophie staje się dla bohatera ważne. Dziwna siła go do niej przyciąga. Czytelnik od pierwszych chwil wie, że to zauroczenie, uczucie, miłość - nieważne jak nazwać, każdy wie, co się zdarzy. Sophie jest tajemniczą postacią, dostojną, reprezentującą wyższe sfery, ważna w społeczeństwie. To wszystko fascynuje i jednocześnie martwi Hansa. Ulega urokowi pięknej kobiety, magicznej muzyki i miasta-labiryntu. Zostaje wciągnięty w wiele intryg, zaproszony do Salonu, gdzie na porządku dziennym są potyczki słowne odnośnie filozofii, polityki, gospodarki czy literatury.

I choć wszystko osobno wydaje się być banalne, w rzeczywistości takie nie jest. Od razu ma się wrażenie, że Andrés Neuman próbował połączyć wiele wątków w jedną całość. Nie do końca mu się to udało, gdyż momentami odnosi się wrażenie, że zostały zmieszane niepasujące do siebie elementy układanki. Jednak wątek kryminalny od czasu do czasu pojawiający się w powieści i świetnie napisane portrety psychologiczne postaci, barwnych postaci, skutecznie zrekompensowały pewne braki książki. I choć można zarzucić autorowi styl, jakim posługiwał się w tej książce, trzeba przyznać, że "Podróżnik stulecia" posiada pewien swoisty klimat. I trudno napisać o tej książce cokolwiek, aby nie zdradzić fabuły, która w gruncie rzeczy jest bardzo złożona i jedno wynika z drugiego.

Początkowo trudno było mi się "wgryźć" w tę książkę. Ciężki styl - długie zdania, dialog pisany ciągiem, bez zachowania powszechnie stosowanych reguł, do których tak łatwo można się przyzwyczaić, przeskakiwanie z jednego wątku do drugiego i wiele tematów, które poruszają bohaterowie - sprawił, że z niemałymi trudnościami przyszło mi się zmierzyć z historią Hansa, kataryniarza i jego psa, Sophie i jej rodziny, a także jej narzeczonego i wielu innych wpływowych ludzi. Ale nim się obejrzałam, a połowę powieści miałam już za sobą, wątek kryminalny i miłosny pochłonęły mnie bez reszty. Bardzo ciekawiły mnie rozmowy na spotkaniach Salonu, gdzie poruszane były tematy bardziej i mniej ważne. Dzięki nim mogłam się sporo dowiedzieć o tezach, jakie głosili poszczególni filozofowie, nieco więcej o gospodarce niemieckiej i jak wielki szum wywołały nowe reformy w kraju. "Podróżnik stulecia" okazał się być bardzo wartościową książką, choć aby dostrzec jej potencjał, jej ukryte przekazy poza błahą historią, trzeba dobrze "wgryźć się" w książkę, wyczuć jej swoisty klimat.

Jestem pewna, że po tę książkę sięgnie mała część czytelników, gdyż nie należy do łatwych. Zbyt duże wymagania, jakie stawia autor za pomocą swojego utworu, przerażają. Jednak ci, którzy zdecydują się sięgnąć nie powinni się zawieść, należy się tylko przygotować na dość specyficzny sposób prowadzenia narracji i dialogów. Osobiście książka wywarła na mnie spore wrażenie i na długo pozostanie w mojej pamięci.

Andrés Neuman urodził się w Buenos Aires, a w wieku czternastu lat wyemigrował z rodzicami do Grenady. Tam ukończył filologię hiszpańską, a następnie wykładał literaturę iberoamerykańską. Po raz pierwszy zadebiutował tomem wierszy. Choć autor nie ma zbyt dużego dorobku literackiego to zdążył zgarnąć kilka naprawdę ważnych nagród, między innymi Nagrodę Alfaguara za...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2181
1571

Na półkach: , ,

Książka towarzyszyła mi przez jakiś miesiąc. Z nieznanych mi powodów uprzedziłam się do niej i początek przemęczyłam strasznie.
Wmawiałam sobie, że to ma być coś zupełnie innego, sama nie wiedziałam dokładnie co, ale na pewno taka konstrukcja mi nie odpowiadała. Ale kiedyś w kolejce u lekarza miałam tylko tą książkę i nie miałam wyjścia. Wczytałam się i wpadłam po uszy.

Książka to opowieść o tajemniczym Hansie, który przybywa spędzić parę dni w mieście Wandenburg, ale z jakichś powodów zostaje w tym mieście na dłużej, dlaczego zostaje? Dlaczego nie spieszno mu do miejsca przeznaczenia? Co spotka go w tajemniczym, czasami będącym na pograniczu magii mieście? Ode mnie więcej na temat fabuły się nie dowiecie.
Najbardziej przypadła mi do gustu postać kataryniarza, pokochałam całym sercem jego wywody w których, miedzy wierszami można wyczytać bezcenne prawdy życiowe. Jego tajemnicza postać, zafascynowanego muzyką filozofa jest mi niesamowicie bliska i naprawdę polubiłam go bardzo. Chociaż wolę koty :P

Tą książkę napisał wybitny, stosunkowo młody(chociażby młodszy od mojej siostry) Argentyńczyk z urodzenia, Hiszpan z wychowania(co jak wiadomo zawsze budzi moje zainteresowani),dosyć przystojny mężczyzna, który zabiera nas w podróż w zupełnie inne czasy, aby uświadomić jak zmieniał się sposób myślenia, wyjątkowo nie wątek romansowy był dla mnie najcenniejszy, ale właśnie wszystkie spostrzeżenie dotyczące innej częstotliwości nadawania myśli. Jako historyk bardzo lubię takie zabiegi i chętnie bym się zapoznała z innymi książkami autora.

Książka towarzyszyła mi przez jakiś miesiąc. Z nieznanych mi powodów uprzedziłam się do niej i początek przemęczyłam strasznie.
Wmawiałam sobie, że to ma być coś zupełnie innego, sama nie wiedziałam dokładnie co, ale na pewno taka konstrukcja mi nie odpowiadała. Ale kiedyś w kolejce u lekarza miałam tylko tą książkę i nie miałam wyjścia. Wczytałam się i wpadłam po uszy....

więcej Pokaż mimo to

avatar
659
90

Na półkach: , ,

„Nie można w życiu być całkowicie w jednym miejscu ani z żadnego miejsca nie da się wyjechać do końca.”*

Dziewiętnastowieczny Wandernburg. Miasto, do którego Hans trafił tylko przejazdem. W obskurnej oberży, która przerażała bogatych mieszkańców, spędzić miał zaledwie noc, może dwie. Ale został na kilka kolejnych. Wydawać by się mogło, że Wandernburg wessał go do swojego tajemniczego wnętrza, które było jak labirynt – kiedy raz przestąpiło się bramy miasta, trudno było się z niego wydostać, klucząc między ciemnymi uliczkami, które wydawały się zmieniać swoje położenie, wprowadzając spacerujących w głęboką konsternację.

Dlaczego Hans został, skoro spieszył się by wyruszyć w dalszą drogę, do Dessau? Co go trzymało w Wandernburgu? A może odpowiedniejszym pytaniem byłoby: kto?

Początkowo Hans, wędrowny tłumacz, zafascynował się miastem przez ubogiego kataryniarza, którego spotykał codziennie na głównym placu miasta. Pewnego razu nawiązali rozmowę, skoczyli na wspólne piwko do tawerny i… zostali przyjaciółmi. Kataryniarz, który traktował swój instrument z najwyższą czcią, pokazał Hansowi swoje mieszkanie. Ale czy mieszkaniem można nazwać jaskinię w środku lasu? Widocznie w życiu kataryniarza można, bo właśnie w wilgotnej jaskini odnalazł swój kąt, który zamieszkiwał z wyjątkowo inteligentnym psem, Franzem.

„Trafiają tu podróżnicy, zagubieni, samotnicy, ludzie, którzy wybierali się gdzie indziej. I wszyscy, Hans, zostają. Przyzwyczaisz się. Nie sądzę, powiedział Hans, jestem tu przejazdem. Przyzwyczaisz się, powtórzył Álvaro, ja jestem tutaj przejazdem od ponad dziesięciu lat.”*

I tak płynęły Hansowi kolejne dni w Wandernburgu. Kolejne, które sprawiały, że Hans coraz bardziej zagłębiał się w labiryncie miasta, które nie chciało wypuścić go ze swoich szponów, z czego wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy. Aż pewnego dnia zobaczył ją – piękną, młodą kobietę o delikatnych dłoniach, które to Hans zapamiętał w szczególności. Od tego momentu wiedział, że musi się do niej zbliżyć. Musi ją poznać, wszak nie może stracić tak wyjątkowej okazji. I kiedy po ciężkich trudach udało mu się otrzymać zaproszenie do domu Gottliebów, był wniebowzięty. Niestety, Sophie sprezentowała mu kubeł zimnej wody. Od samego początku była dla niego oschła i wyniosła, nieco ironiczna. Jednakże Hans dostrzegł, że to tylko gra, a jej szelmowski uśmiech nie odznacza zniechęcenia i odrzucenia – wręcz przeciwnie, jest zachętą do dalszych utarczek słownych.

I tak kolejne tygodnie mijały na spotkaniach Salonu, na których Hans mógł popisać się swą wiedzą i elokwencją, podczas dyskusji nie tylko z Sophie i jej ojcem, ale również znajomymi Gottliebów, którzy uczęszczali na spotkania. Utarczki słowne między młodymi stawały się coraz częstsze, przeradzając się w potajemną wymianę pachnących liścików, aż do schadzek, o których nikt miał nie wiedzieć – w szczególności narzeczony Sophie. To właśnie Rudi był przeszkodą w gorącym romansie Hansa i Sophie, mimo że początkowo nie zauważał niczego podejrzanego. Wciąż z takim samym oddaniem otulał ramiona swej przyszłej małżonki, szepcząc w jej młode ucho słodkie słowa, gdy ta potajemnie spotykała się z przybyszem, który był w Wandernburgu tylko przejazdem. Ale czy na pewno?

„Miałaś rację, Sophie, cuore: szczęściem jest czekać, gdy podejrzewasz, że otrzymasz to, czego pragniesz. Czekanie jest czymś w rodzaju dziecka. Tyle tylko, że odwrotnie niż w przypadku rodzicielstwa czekanie wychowujemy, zanim zacznie dawać owoce.”*

Płomienny romans Hansa i Sophie rozwijał się. Namiętność rozpalała nie tylko ich serca, ale również ciała, czemu dawali upust podczas swoich spotkań, które rzekomo odbywały się w celu tłumaczeń tekstów. W większości jednak, młodzi kochankowie tłumaczyli swoje ciała spowite w rozgrzaną od stosunku pościel. Każdy kolejny dzień odbierał im szansę na coś prócz romansu, bowiem z każdym dniem ślub Sophie i Rudiego był coraz bliżej, tak jak coraz bliżej były serca i dusze kochanków. Czy upojne chwile wreszcie się skończą, a Hans opuści Wandernburg? A może Sophie wyzna narzeczonemu całą prawdę i pozbędzie się dręczącego ją poczucia winy?

„Podróżnik stulecia, którego Autorem jest Andrés Neuman jest książką, w której znaleźć możemy wszystko – wątek miłosny, wątek kryminalny (którego rozwiązanie mnie bardzo zaskoczyło, ale o tym później),ogrom poezji i literatury oraz dywagacji polityczno-religijnych. Przepełniona jest metaforami, które świetnie wpasowują się w fabułę – bardzo podoba mi się sposób, w jaki Autor bawi się słowem.

Kontynuując wyliczanie rzeczy, które mi się podobały, wrócę do wątka kryminalnego, który, jak już wspomniałam, nieźle mnie zaskoczył. Co jakiś czas wątek ten wyłaniał się pośród innych wątków zawartych w fabule, wprowadzając odrobinę dreszczyku i niepewności, co bardzo mi się spodobało. Nie czułam się znudzona jednym tokiem i rytmem fabuły, co z pewnością jest plusem. Zaskoczyło mnie rozwiązanie całego wątku, którego się nie spodziewałam – moje podejrzenia były skierowane na zupełnie innego bohatera – plus za udane wodzenie mnie za nos. Jedyne, co mnie rozczarowało, to to, że zakończenie nie było już dłużej pociągnięte w innych wątkach. Po prostu się skończyło, o, i już nikt o tym nie wspominał. A ja bym chciała jeszcze trochę się dowiedzieć, co się stało potem. Ot, taka moja niezaspokojona ciekawość.

Bohaterowie „Podróżnika czasu” również zasługują na plus. Poczynając od głównego bohatera, którym jest Hans, przez Sophie, jego ukochaną, do każdej kolejnej, bardziej pobocznej postaci. Chociażby kataryniarz, który jest postacią wyjątkową – mimo tego, że jest bezdomnym, ubogim ulicznym grajkiem, posiada wielką życiową mądrość, którą intryguje swoich towarzyszy. Narzeczony Sophie, Rudi, również jest postacią ciekawą – przepełnia go miłość i oddanie, szacunek do swojej wybranki. Zalecał się do niej przez długi czas i traktował ją jak dar od losu. Jednakże, po czasie, zaczyna mu przeszkadzać obecność Hansa, o czym daje znać w dosyć dobitny sposób. Kolejną postacią jest Álvaro, przyjaciel tłumacza, który posiada bogatą acz bolesną przeszłość, która ma ogromny wpływ na jego przyszłość. Nawet służąca Elsa zasługuje na należytą jej uwagę, bowiem miała dosyć ciekawą rolę, powierniczki wielkiego sekretu.

Mogłabym tak jeszcze wymieniać i wymieniać, bo jestem zauroczona tą powieścią w jakiś szczególny sposób. Jako że ma dosyć dużą objętość, przez tak długi czas czytania zdążyłam się wczuć w lekturę. Czułam się, jakbym towarzyszyła bohaterom gdzieś z boku, obserwując ich problemy i radości. Czuję się pochłonięta przez Wandernburg.

Ale, żeby nie było tak słodko, muszę też wspomnieć o minusach. Głównym minusem były dla mnie spotkania Salonu, które często zamieniały się w polityczne dyskusje o obecnej sytuacji w Europie, które mnie po prostu nudziły. Konwersację o literaturze mogłam jeszcze znieść, ale ta polityka mnie męczyła. Na szczęście nie ma tego zbyt wiele, by czuć się przytłoczonym przez taką treść. Kolejnym małym mankamentem i rzeczą, z którą spotkałam się chyba po raz pierwszy, są dialogi wtopione w tekst. Nie mamy tutaj oddzielnych myślników i przejrzystego podziału, kto, kiedy, co mówi – wszystko jest umieszczone w tekście. Początkowo sprawiało mi to trudność, bowiem nie umiałam się połapać, czy ktoś już skończył mówić, czy ktoś inny zaczął, szczególnie, że w dialogach nie brakuje wtrąceń nie związanych z tematem oraz dźwiękonaśladownictwa (więc w zdaniu, khy khy, możecie zobaczyć, khy khy, że ktoś miał kaszelek, khy khy). Ale z czasem się przyzwyczaiłam i było już całkiem dobrze.

Ogólnie rzecz biorąc „Podróżnik stulecia” bardzo mnie zauroczył. Zaczynając od ślicznej okładki, która przedstawia katarynkę z widokiem na Wandernburg, po samą treść i jej magię. Choć momentami bywało ciężko się skupić, szczególnie w momentach politycznych dialogów, ogólnie jestem na duże tak.

„Nie można w życiu być całkowicie w jednym miejscu ani z żadnego miejsca nie da się wyjechać do końca.”*

Dziewiętnastowieczny Wandernburg. Miasto, do którego Hans trafił tylko przejazdem. W obskurnej oberży, która przerażała bogatych mieszkańców, spędzić miał zaledwie noc, może dwie. Ale został na kilka kolejnych. Wydawać by się mogło, że Wandernburg wessał go do swojego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
853
335

Na półkach: , , , ,

Książka powinna mieć tytuł „boska Sophia” .
Sam tytuł powieści kojarzy mi się z próbą ukazania oczom człowiekowi XXI wieku jakie reguły społeczne rządziły w XIX wieku. Za to zaś otrzymałem papkę filozoficznych teorii zmielonych z pompatyczną prozą epoki wiktoriańskiej. Próbą uchwycenia lotnych dialogów ludzi z kręgów arystokracji, mieszczaństwa i warstwy robotniczej.
Nie tego się spodziewałem po autorze, a może powinienem napisać autorce. Rozważam taką opcję, że twórcą książki jest kobieta. Jak inaczej wyjaśnić opisy przeżyć Sophii, które żaden mężczyzna nie byłby w stanie przedstawić tak drobiazgowo. Między innymi o jej miłości do Hansa, jej doznania cielesne.
Powieść ta jest chaotyczna i nie przemyślana. Sam autor w pewnym momencie gubi się w swoich próbach ujęcia zbyt wielu wątków na raz. Wątek kryminalny, romans Sophii i Hansa, fatalna kondycja robotników i chłopów.
Gdybym nie był recenzentem książka byłaby przeze mnie nie przeczytana, bo nie jestem zwolennikiem tasiemcowych odcinków telenoweli brazylijskiej.
Za to polecam tą książkę tym, którzy mają problemy ze spaniem. Zaręczam, że uśniecie zanim doczytacie piątą stronę. Nie umiem sobie odpowiedzieć jak udało się mi dotrwać do ostatniej strony. Jednak mimo że nie podejrzałem zakończenia. W tym momencie żałuję. W sumie strata czasu, który można poświęcić na o wiele przyjemniejsze zajęcia.
Nawiąże do tego za co dałem gwiazdkę. Moim zdaniem za okładkę to ładnie zilustrowana katarynka. Jej tło przyozdabia widok n a Wandernburga. Pod koniec książki autor przytacza nazwy katarynki w różnych językach także po polsku.
Poza tym jak już wspomniałem książka to świetny niefarmakologiczny środek nasenny.
Autor chciał dobrze, ale jego sposób opisywania, gmatwania wątku kryminalnego wypadł tak fatalnie, że gdy poznałem złoczyńcę zastanawiało mnie z jakiego powodu autor został nagrodzony. Czy poziom madryckiego konkursu był tak niski? Dodatkową kwestią są wiersze przytaczane przez pisarza. Sam je przygotował w oryginale, ale nie wszyscy władają doskonałym hiszpańskim. Nie wszystkie wiersze są przetłumaczone. Autor tłumaczy na końcu książki, że sam je przygotował dlatego są w oryginalne. Pytam tylko po co? Skoro mało kto je zrozumie. Poza tym wiersze przytoczone w książce mają wydźwięk dekadencki i sprawią, że ma się ochotę popaść w stan apatii.
Powieść to przyjemność nie zaś kara. To nie lektura szkolna.
Nudne, rozwleczone i niekończące się monologii. Doprowadzające czytelniczkę/ka do stanu znużenia, która kończy się rzuceniem książki w kąt. Żałowaniem wydanych pieniędzy na takie grafomaństwo, za którego myśl cywilizacyjna nie rozwija się, lecz przechodzi w stan regresji.

Książka powinna mieć tytuł „boska Sophia” .
Sam tytuł powieści kojarzy mi się z próbą ukazania oczom człowiekowi XXI wieku jakie reguły społeczne rządziły w XIX wieku. Za to zaś otrzymałem papkę filozoficznych teorii zmielonych z pompatyczną prozą epoki wiktoriańskiej. Próbą uchwycenia lotnych dialogów ludzi z kręgów arystokracji, mieszczaństwa i warstwy robotniczej....

więcej Pokaż mimo to

avatar
691
40

Na półkach: , ,

Krajobraz z wędrowcem

"Pomimo relacji kronikarzy i podróżników nie można ustalić dokładnego położenia W."[1]. To miasto widmo, miasto labirynt. Istnieje naprawdę? Jest tylko fantazmatem? Lśnieniem imaginacji? W oddali majaczy Wieża Wiatrów z tarczą zegara czuwającą nad miastem. Jeszcze jeden krok... i nie ma odwrotu. Jeszcze jedna kartka i "machina zaczytania" poszła w ruch.

Dla Hansa Wandernburg miał być jedynie przystankiem w podróży do... Do Dessau? Do Berlina? Do Lipska? Trudno rozstrzygnąć. Może nam się wydaje, że jesteśmy w stanie zaplanować swoją podróż co do sekundy. Busolą prowadzącą nas do celu jest ciekawość. Pragnienie poznania, a nie czysta kalkulacja, która spowodowałaby, że nasza droga stałaby się przewidywalna, zamiast obietnicy wolności przyniosłaby nam zniewolenie i rutynę. Niepewność prowokuje do wysiłku i sprawia, że podróż staje się ekscytująca, kreatywna i nieprzewidywalna. W takim kontekście powieść Neumana jawi się jako pretekst do rozważań nad różnymi postawami wobec podróży, jaką jest ludzkie życie. Nie znalazłam w niej gotowych podpowiedzi, jedynie inspirację i impuls do dyskusji.

Właśnie w taką podróż, pełną zaskakujących pytań i niuansów, udajemy się wraz z Hansem, podróżnikiem stulecia. Senny Wandernburg skrywa w sobie labirynt. To dziwne miasto funkcjonuje jako przestrzeń utkana z wielu znaczeń i odwołań, zaszyfrowanych i nieczytelnych dla obserwatora, nienawykłego do podejmowania trudu interpretacji. Wydaje się nudne, a jego mieszkańcy uporządkowani i zwyczajni. Tymczasem nawet najbardziej przewidywalne miejsce może nagle odsłonić swoją ukrytą strukturę.

Co jest za tamtym zakrętem? Jaka tajemnica czai się w sąsiednim zaułku? Co przyniesie następna strona? I, na Boga, kim jest Hans? Odnoszę wrażenie, że skądś go znam. Może dlatego, że ucieleśnia jakieś dawne tęsknoty, budzi nostalgię za tym czymś, za czym podąża wolny, niepodporządkowany żadnym nakazom duch niezależnego człowieka. Urzeka wewnętrzną wolnością, tak bliską twórcom romantyzmu. Nie krępują go żadne szablony, uprzedzenia czy konwenanse. Jest jak postać z obrazu Friedricha: zagadkowy i niepokojący[2]. Na podobny obraz natrafiamy w powieści Neumana. Nikt nie potrafi powiedzieć, skąd się wziął w salonie Gottliebów, kto go namalował i jaki jest jego tytuł:
"Obok starych portretów rodzinnych, kilku kiepskich kopii Tycjana, jakiejś ciemnej martwej natury i pożałowania godnych scen polowania jego uwagę przykuł obraz przedstawiający odwróconego plecami wędrowca w ośnieżonym lesie, zagubionego, a może idącego w dal, i kruka usadowionego na pniu"[3]. Ten obraz zafrapował Hansa. Będzie powracał do niego myślami wielokrotnie, za każdym razem doświadczając irracjonalnego przeczucia, że może z niego odczytać swoje przeznaczenie. Znakomicie koresponduje on z otwartym zakończeniem powieści. Książka obfituje w liczne odwołania do sztuki, literatury, muzyki klasycznej, poezji, historii teatru, filozofii, etyki, idei społecznych i politycznych, a nawet sztuki przekładu literackiego. Bogactwo kulturowych aluzji odzwierciedla oryginalna narracja, która oddaje dynamikę, żywioł i istotę toczonych przez bohaterów dyskusji. Dyskurs rozgrywający się w sferze kultury przenosi się na strukturę książki, czyniąc z niej prawdziwy majstersztyk. Labiryntowa konstrukcja motywów zaczerpniętych z literatury i sztuki pozwoliła autorowi tchnąć nowe życie "w dziewiętnastowieczną prozę pisaną z perspektywy człowieka współczesnego i wspaniale osadzoną w realiach ponapoleońskich" (z werdyktu jury Premio Alfaguara de Novela)[4].

Kim jest tytułowy podróżnik? Człowiekiem bez nazwiska, bez historii, bez przeszłości i bez przyszłości. Pojawił się znikąd. Jego historia jest pełna niedopowiedzeń, a przeszłość do końca pozostaje owiana tajemnicą. Nie sposób zaufać jego słowom, gdy na pytanie o to, skąd ma tak rozległą wiedzę, odpowiada, że studiował filozofię w Lipsku. Z czego żyje? Jest podróżnikiem i tłumaczem. To postać nietuzinkowa. Wyróżnia go strój rewolucjonisty, który bulwersuje statecznych obywateli. W podróży towarzyszy mu kufer pełen książek, również tych zakazanych. Jego zbiory skrywają dzieła twórców wyklętych, napiętnowanych przez cenzurę, prześladowanych za swoje poglądy i ideały. Hans także jest idealistą i kontestatorem. Budzi mieszane uczucia: od zaintrygowania, ciekawości, sympatii po wrogość, niesmak i politowanie. Został obdarzony przez autora niezaprzeczalnym urokiem i ponadprzeciętnym umysłem. Potrafi wieść prym w dyskusjach na każdy temat. Niebywale oczytany, ma imponującą wiedzę. Włada kilkoma językami. Przystojny, autentyczny, pełen naturalnego wdzięku, elokwentny, obdarzony chłopięcym urokiem... Czyżby był mężczyzną idealnym? Pytanie nie powinno dziwić, zważywszy na to, że autor za pośrednictwem swoich postaci angażuje czytelnika w spór o ideał męskości. Przeciwwagą dla niepokornego, demiurgicznego Hansa jest powszechnie szanowany, ale nudny i przewidywalny Rudi Wilderhaus, beniaminek elity społecznej i finansowej miasta. Wplątując ich w miłosny trójkąt, pisarz obnaża hipokryzję i grę pozorów, które dominują w relacjach międzyludzkich. Może się wydawać, że wątek miłosny wyraźnie wysuwa się w powieści na pierwszy plan. Ale to jedynie przedsmak tego, co może odkryć czytelnik, zagłębiając się w interakcje tworzące teatr ludzkich zachowań. Pod pretekstem śledzenia płomiennego uczucia rozpalającego dusze i ciała, wyobraźnię i zmysły czytelnik zostaje wciągnięty w misterną grę, toczącą się na wielu płaszczyznach: w obrębie schematów fabularnych, konwencji literackich i stylu. Dla mnie jest to największą wartością "Podróżnika stulecia", dzięki niej ta książka staje się misterium literatury. Neuman na nowo interpretuje znane motywy kulturowe. Najważniejsze z nich to motyw lustra, motyw labiryntu, motyw miasta, motyw gry i teatru, motyw homo viator, motyw rewolucji i buntownika, motyw miłości romantycznej, motyw miłości występnej, motyw zbrodni i kary itd. Pisarz jest mistrzem aluzji i parodii, ale uprawia je z takim wdziękiem, finezją i poczuciem humoru, że granica między powagą i pastiszem staje się niemal przezroczysta.

Jak na romans przystało, mamy tu do czynienia z całą galerią postaci kobiecych. Po pierwsze: Sophie. Po drugie: Sophie. Po trzecie... Sophie. Ile jest Sophie? Jest jedna. A jednocześnie jest tyle wizerunków Sophie, ilu obserwujących ją bohaterów. Za polifoniczność jej kreacji należą się autorowi brawa. "Pokazać się na ulicy w towarzystwie porządnej kobiety może być kompromitujące; ale rozmawiać z młodą dziewczyną o literaturze graniczy wręcz z ekshibicjonizmem"[5]. Czyżby? Sophie Gottlieb dotrzymuje kroku Hansowi w dysputach intelektualnych. Jest typem emancypantki, kobiety wyzwolonej, na przekór romantycznym wyobrażeniom zakodowanym w literaturze tej epoki, które sprowadzały bohaterki literackie do roli bezwolnej, pozbawionej indywidualności heroiny. Sophie jest świadoma kostiumów, w jakie ubrane zostały ludzkie gesty i relacje społeczne. Na przekór wszystkim, a zwłaszcza sobie, poddaje się uczuciu i zostaje kochanką Hansa. Miłość pozwala im poczuć się sobą, zrzucić maski, doświadczyć autentyzmu. Nie udawać, nie grać. Ale tylko przed sobą nawzajem. Grają bowiem przed całym miastem. Szczęście trwa zaledwie mgnienie, a w zetknięciu z prawami rządzącymi światem jest jak ulotny błysk, staje się żałosną, nic nieznaczącą "opowieścią idioty". Stare, wyeksploatowane warianty fabularne pod piórem Neumana nabierają nowego kształtu. Ludzkie namiętności są jak wiatr... tak, to już było, ale czyta się o tym u Neumana z nowym rodzajem emocji i intelektualnego zauroczenia.

Ważna jest postać kataryniarza. Pół kloszard, pół filozof, żyje w świecie muzyki. Zdaje się sugerować, że jeśli ktoś chce podążać własną drogą, pozostać wiernym swojej pasji, musi wybrać los banity zepchniętego na margines społeczny. Możliwe, że muzyka kataryniarza symbolizuje powtarzalność ludzkich historii, tak jak powtarzalne są motywy muzyczne odtwarzane przez kataryniarza. Kataryniarz nie komentuje rozgrywających się zdarzeń, jedynie gra, a raczej interpretuje: stare melodie, których nikt już nie słucha. Kręci się korbka kataryniarza, snuje się jego opowieść. Mijają epoki, a ludzie wciąż są tacy sami... tak jak niezmienny jest rytm katarynki, tak jak niezmienny jest wiatr. "Gdzieś tam daleko, bardzo daleko, wiatr ciągnie za sobą [...] powóz Hansa, który jedzie wszystko jedno gdzie ze swoim kufrem podskakującym na dachu, wciśniętym pod brezent, sznury, śnieg, Hansa, który ma u swych stóp drewniany futerał z katarynką, Hansa, który przeciera rękawem okienko, otwiera je, wychyla przez nie głowę i czuje, jak wita go wiatr"[6]... Czas zatoczył koło, jak korbka katarynki. Może to wszystko, co się zdarzyło, było tylko snem, ulotnym snem kataryniarza?
---
[1] Andrés Neuman, "Podróżnik stulecia", tłum. Magdalena Okła, Wydawnictwo Dobra Literatura 2011, s. 5.
[2] Caspar David Friedrich, "Strzelec w lesie" (1814 r.).
[3] Andrés Neuman, "Podróżnik stulecia"..., dz. cyt., s. 61.
[4] Tamże, s. 572.
[5] Karl Kraus; cytat zaczerpnięty ze strony internetowej cytaty.eu.
[6] Andrés Neuman, "Podróżnik stulecia"..., dz. cyt., s. 563.

Krajobraz z wędrowcem

"Pomimo relacji kronikarzy i podróżników nie można ustalić dokładnego położenia W."[1]. To miasto widmo, miasto labirynt. Istnieje naprawdę? Jest tylko fantazmatem? Lśnieniem imaginacji? W oddali majaczy Wieża Wiatrów z tarczą zegara czuwającą nad miastem. Jeszcze jeden krok... i nie ma odwrotu. Jeszcze jedna kartka i "machina zaczytania" poszła w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
51
28

Na półkach: ,

Tym razem moja słabość do autorów hiszpańskojęzycznych wzięła górę i podekscytowana sięgnęłam po pozycję „Podróżnik stulecia” Andrésa Neuman’a. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy XIX-wiecznych bohaterów. Przez dwa tygodnie żyłam ich życiem, odkrywałam ich tajemnice... Wciąż nie mogę się pogodzić z faktem, że ta ponad pięciuset stronicowa książka jest już za mną.

Jeden z najwybitniejszych młodych twórców Ameryki Łacińskiej to prawdziwy mistrz słowa. Argentyńczyk, który w Hiszpanii ukończył filologię hiszpańską, a następnie wykładał literaturę iberoamerykańską dosłownie czaruje oryginalnością swojego języka. Już dawno nie trafiłam na powieść, której zawartość chłonęłam jakby była piękną, pociągającą poezją. Jak ważną rolę odegrała tłumaczka, pani Magdalena Okła. Dzięki jej staraniom możemy delektować się tym wielokrotnie nagradzanym dziełem.

Historia zawarta na kartach „Podróżnika stulecia” wzrusza, wprawia w zachwyt, a często porusza nasze najskrytsze tajemnice. Główny bohater to podróżnik, który podczas wyprawy do Dessau zatrzymuje się w miejscowości Wandernburg. Miejscowości, która niejako odegra rolę osobnej postaci. Hans postanawia przenocować w oberży u państwa Zeitów. Jednak jedna noc przeradza się w wiele dni, które pełne będą doznań rozrywających jego duszę.

Spacerując po mieście poznaje kataryniarza. Ten tajemniczy staruszek, jego katarynka oraz wierny pies Franz sprawią, że mężczyzna dowie się wiele nie tylko o otaczającym go świecie, ale również o samym sobie. Jednak najważniejszą rolę odegra Sophie. Panienka z dobrego domu, która już niedługo wyjdzie za mąż. Czy będzie to małżeństwo oparte na prawdziwej, namiętnej miłości czy może z obowiązku? Jaką rolę odegra w tym związku Hans? To część powieści, której tajemnicy przed Wami nie odkryję. Sprawdźcie sami.

W powieści dużą rolę odgrywają spotkania Salonu. Podczas nich nasi bohaterowie dyskutują. Robią to z pełnym zaangażowaniem i emocjami, które rozbudza w nich odmienność zdań. Autor powieści wykreował postaci, które symbolizują ówczesne poglądy polityczne, światopoglądowe, historyczne. XIX-wieczna Europa to miejsce pełne konfliktów, napoleońskich podziałów, ale przede wszystkim to kolebka nowożytnej filozofii i literatury. Ogromna wiedza, którą dzieli się z nami pisarz przenosi nas do tamtych czasów. Dzięki niej możemy poczuć prawdziwego ducha naszego kontynentu.

„Podróżnik stulecia” to utwór wyjątkowy z wielu powodów. Każdy kto pozna historię zawartą w jego wnętrzu znajdzie aspekt, który najbardziej go poruszy. Nieważne czy będą to niespełnione marzenia, prawdziwa miłość czy los, który nie przejmuje się naszymi uczuciami. Ważne, że ta książka nie będzie kolejną pozycją, którą odłożymy na półkę, ale będzie czymś prawdziwym, co przeżyjemy i zostawi ślad w naszych sercach.
”Kto jest bardziej wolny: ci, którzy akceptują swoją klęskę, czy ci, którzy upierają się by zostać, aby ich pokonano?”

Za możliwość przeczytania „Podróżnika stulecia” serdecznie dziękuję wydawnictwu Dobra Literatura.

Zapraszam: http://advena-artlab.blogspot.com/

Tym razem moja słabość do autorów hiszpańskojęzycznych wzięła górę i podekscytowana sięgnęłam po pozycję „Podróżnik stulecia” Andrésa Neuman’a. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy XIX-wiecznych bohaterów. Przez dwa tygodnie żyłam ich życiem, odkrywałam ich tajemnice... Wciąż nie mogę się pogodzić z faktem, że ta ponad pięciuset stronicowa książka jest już za mną.

Jeden z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    63
  • Przeczytane
    29
  • Posiadam
    18
  • Ulubione
    2
  • W mojej biblioteczce
    1
  • Thriller/Kryminał
    1
  • Recenzowane z uprzejmości wydawnictw
    1
  • Trójka: Z najwyższej półki
    1
  • Do upolowania
    1
  • W biblioteczce
    1

Cytaty

Więcej
Andrés Neuman Podróżnik stulecia Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także