forum Oficjalne Aktualności
Szkice o przekładzie, część trzecia. Co właściwie robi tłumacz
Na pytanie postawione w tytule odpowiedzieć można na różne sposoby. Na przykład bardzo krótko: tłumacz tłumaczy. Przyznajmy jednak: to nie odpowiedź – to unik.
Zobacz pełną treśćodpowiedzi [15]
Zatem- ile sukcesu danej książki w przekładzie to zasługa tłumacza ? Wg mnie 100%. Przykład to "Światło, którego nie widać". Piękny, głęboki, poetycki język. Tłumacz Murakamiego na polski to także mistrz słowa. A ile jest książek, które zebrały świetne oceny w oryginale, a w przekładach utonęły wśród innych pozycji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZgadzam się co do Murakamigo. Tłumaczka Anna Zielińska-Elliott czuje ten klimat.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postGwoli uzupełnienia dodam, że jedna powieść Murakamiego przełożona była przez Annę Horikoshi (Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland ), a tłumaczone z angielskiego Na południe od granicy, na zachód od słońca i Sputnik Sweetheart
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejDomestykacja i egzotyzacja to jak dwa bieguny w translatorstwie. Umiejętność lawirowania między innymi to prawdziwa sztuka. Mistrz SZTUKI przekładu potrafi wyczuć, którą opcję w danym momencie najlepiej zastosować dla dobra odbiorcy.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ciekawy tekst. Autor pisze o domestykacji i egzotyzacji, a co z oddaniem charakteru tekstu czy wywodzącego się z biografii pisarza stylu?
Jako że czekam na przekład Niewyczerpany żart Wallace'a, z ciekawością przeczytałam artykuł, z którego wynika, że tekst już przed publikacją wzbudził kontrowersje, a wobec jego tłumaczki...
Nie miałam do czynienia z prozą Wallace'a ani trochę, ale czytając podlinkowany artykuł (szczególnie cytaty z wywiadu z tłumaczką i przykłady przekładów) zwijam się z bólu i trwogi. Bardzo to smutny obrazek :(
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postciekawy tekst, osobiście wolę, szczególnie w przypadku przekładów z języka angielskiego, kiedy wszelkie wyrażenie slangowe zostawiane są w oryginale okraszone odpowiednim przypisem, polskie odpowiedniki brzmią czasami śmiesznie i intuicyjnie wyczuwa się, szczególnie kiedy obcuje się z tzw. żywym językiem oryginalnym, że jest to sztuczne, kiedy czytałem Krótka historia...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNie ukrywam że zdecydowanie preferuję egzotyzację. Zależy mi bowiem na jak najbliższym poznaniu oryginalnych koncepcji autora i oczekuję że tłumacz mi w tym pomoże powściagając pokusę nadmiernej kreatywności własnej. Takim sztandarowym przykładem jest tu Władca Pierścieni Skibniewskiej wersus maksymalnie spolszczona wersja a la Łoziński. Te wszystkie Gorzawiny i Włości na...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ależ Maria Skibniewska przejawiała podobne zapędy (chociażby Wija, Łozina, Dal), że o wróżkach i Smaugu pożerającym dziewice już nie wspomnę. Mało tego modyfikowała tekst wedle własnego uznania, to usuwając, to dopisując fragmenty swojego autorstwa.
Nie twierdzę, że Łoziński jest idealny, bo takich przekładów nie ma (a przynajmniej nie są mi znane), ale dożywotni wyrok w...
Bardzo ciekawy tekst. Dotychczas nie znałam terminów "domestykacja" i "egzotyzacja", natomiast zauważyłam, że denerwuje mnie trochę zbyt sztywne przywiązanie tłumacza do jednej z tych strategii. Na przykład spolszczanie imion, w nowo wydawanych książkach na szczęście już nie stosowane. Strategia egzotyzacji zmusza czytelnika do dużego wysiłku, zwłaszcza gdy na końcu nie ma...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej