-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
-
ArtykułyTargi Książki i Mediów VIVELO już 16–19 maja w Warszawie. Jakie atrakcje czekają na odwiedzających?LubimyCzytać1
-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant8
Cytaty z tagiem "prąd" [12]
[ + Dodaj cytat]Nie sądzę, by którekolwiek z wcześniejszych pokoleń było oszukiwane na taką skalę jak nasze. Jesteśmy nieustannie bombardowani komunikatami utwierdzającymi nas w przekonaniu, że jeśli chcemy poczuć się szczęśliwi i docenieni, jeśli chcemy być ludźmi sukcesu, musimy najpierw zadbać o swój wygląd, zakupić odpowiedni samochód i prowadzić odpowiedni styl życia.
Nie działać, a jeżeli już, to powoli, jakby nie o wynik działania chodziło, ale o sam ruch, sam rytm i melodię ruchu. Sunąć powoli, przyglądając się falowaniu czasu, nie odważać się więcej płynąć na nim z prądem ani rzucać się pod prąd. Ignorować czas, jakby był tylko naiwną reklamą czegoś innego, czego pożąda się naprawdę. Nic nie robić. Liczyć uderzenia zegara w pokoju, uderzenia łapek gołębi o parapet, uderzenia serca. I zaraz o wszystkim zapominać. Nie tęsknić, nie pragnąc.
Bywało, że po elektrowstrząsach chodziłem otępiały nawet przez dwa tygodnie, żyjąc niby na krawędzi snu w zamglonym, pogmatwanym, niewyraźnym świecie, w szarej strefie między światłem i ciemnością, snem i jawą, życiem i śmiercią. Wiedziałem, że jestem już przytomny, ale nie miałem pojęcia, który to dzień tygodnia, kim jestem, czy warto mi wracać do rzeczywistości - i tak przez czternaście dni. Jeśli nie ma się powodu, żeby wychodzić z tej szarej, mglistej strefy, można długo wałęsać się po niej, ale jeśli ktoś rzeczywiście pragnie się wydostać i potrafi się przemóc, może to zrobić. Tym razem wyszedłem z niej dosłownie w kilka godzin; szybciej niż kiedykolwiek przedtem.
Kiedy się otrząsnąłem z ostatnich oparów mgły, czułem się, jakbym długo przebywał pod wodą i wreszcie - po stu latach - wypłynął na powierzchnię.
- To wstrząsówka, przyjacielu, o której ci kiedyś opowiadałem, gabinet terapii elektrowstrząsowej. Szczęśliwcy, którzy tam trafiają, odbywają darmowy lot na Księżyc. No, może niezupełnie darmowy. Płacą szarymi komórkami. Mają ich jednak miliardy, więc spokojnie mogą sobie na to pozwolić.
...
- Mało dziś klientów, nie to co przed laty! Ale c'est la vie, moda szybko się zmienia. Jesteśmy, niestety, świadkami zmierzchu elektrowstrząsów. Nasza kochana oddziałowa jest jedną z niewielu osób gotowych bronić tej chwalebnej tradycji leczenia wyrzutków społeczeństwa przez palenie mózgów.
Płoną raźniej niż Faulknerowska stodoła.
Zapłonął w sobie na tle własnej swej nicości jak potworny meteor w międzygwiezdnej pustce, co się otarł o zrąb rozwiany planetowej atmosfery. Tą jego atmosferą była transcendentna (nie transcendentalna) jedność bytu- a do tego co?- Jako materiał, a nawet katalizator: - kobitka, panie, konflikcik domowy, wódeczka z haszyszem, panie, świństewka z młodzikami- cały splot drobnych życiowych nastawień, t e g o w ł a ś n i e, a nie innego monstrualnego kulawca, przez którego walił miliardowo-woltowy prąd metafizycznej dziwności, walił pieniąc się nienayceniem, gdzieś aż z samych bebechów-turbin prabytu, indywidualizując się dopiero przypadkiem w życiowym zagmatwaniu tego właśnie osobnika.
Cały zabieg jest zupełnie bezbolesny. Jeden błysk i natychmiast tracisz przytomność. Bez narkozy, zastrzyku czy młota. Nic cię nie boli. Tylko że nikt nie ma na to po raz drugi ochoty. Bo... bo człowiek się zmienia. Zapomina różne rzeczy. Zupełnie jakby... - Harding przyciska dłonie do skroni i zamyka oczy - ... jakby wstrząs puszczał w ruch oszalałe koło fortuny złożone z obrazów, uczuć i wspomnień. Znasz te koła; naganiacz przyjmuje od ciebie forsę i naciska guzik. Trach! Błyska, dzwoni, migają zamazane numery i albo wygrywasz, albo przegrywasz i musisz grać dalej. Szybciej, szybciej, obstawiamy następną kolejkę!
Jeżeli dwoje ludzi dobrze się zna, mysz po palcu i milczenie po myszy, i rachunek za prąd po milczeniu znaczą to samo.
Z moich rąk i w mojej hydraulicznej prasie giną cenne książki, a ja temu prądowi i przepływowi nie potrafię przeszkodzić. Nie jestem niczym więcej niż subtelnym rzeźnikiem. Książki nauczyły mnie gustować w spustoszeniu, cieszyć się nim...
Lord Finchley sam naprawiał prąd: po dwóch minutach
Został z niego zwęglony trup. I dobrze mu tak!
Rolą ludzi zamożnych na społecznej scenie
Jest dawać rzemieślnikom płatne zatrudnienie.
[„Lord Finchley”, przeł. Stanisław Barańczak, s. 7].